Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Systemy RPG > Artykuły Historyczne
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Nuklearne plany Cesarstwa<!-- google_ad_section_end -->
Nuklearne plany Cesarstwa
Autor artykułu: Kelly
25-01-2009
Nuklearne plany Cesarstwa

Wiele ksiąg napisano na temat niemieckiego planu budowy broni nuklearnej podczas II wojny światowej. Na tle tej bogatej literatury niezwykle mizernie prezentuje się spuścizna przedstawiająca japońskie plany. Nazwiska niemieckich uczonych, jak Otto Hahn, Paul Harteck, Werner Heisenberg robią wrażenie. Toż to ścisła elita fizyków. Tymczasem w Japonii? Któż tam cokolwiek znaczył naukowo? Jednakże istnieje całkiem uzasadnione przypuszczenie, że Japończycy wcale nie zostawali aż tak bardzo za Niemcami, jak to się wcześniej wydawało. Poruszamy się tutaj wprawdzie we mgle niejasnych podejrzeń, przypuszczeń i przewidywań, ale mogą one wskazywać, że japoński plan jądrowy był dosyć mocno zaawansowany. Mogą, acz nie muszą, dlatego staram się w tym artykule nie ferować wyroków, a przedstawiać wyłącznie fakty.

Jeżeli spojrzymy na mapę Pacyfiku to pierwszą rzeczą, którą chwycimy oczyma będą pewnie odległości. To nie jest jakieś 500, czy 1000 kilometrów, które nieraz dzielą jedna europejską stolicę od drugiej, lecz wiele tysięcy. Takie Tokio od San Francisko dzieli bite 9 tysięcy kilometrów. Odległość straszna. Nawet więc, gdyby Japończycy mieli 100 bomb atomowych to nie byliby w stanie uderzyć na Stany Zjednoczone z powodu braku nośników. Nawet łodzie łatające Emily i Maisie produkowane przez Kawanishi nie byłyby w stanie dolecieć i wrócić z takiej misji. Oczywiście Zjednoczona Flota posiadała lotniskowce, jednakże japońscy sztabowcy nie łudzili się. Atak okrętami nawodnymi na USA oznaczałby konieczność podpłynięcia na może 100, może 200 kilometrów od wybrzeża amerykańskiego. Był to znakomity sposób, ażeby zniszczyć własną flotę. Sensowną więc możliwością ataku na Wschodnie Wybrzeże wydał się sposób stanowiący połączenie idei okrętu podwodnego oraz samolotu.

Japończycy mieli w powyższym zakresie pewne doświadczenia. Okręty typu np. I-7, I-9 miały możliwość przenoszenia pojedynczego wodnopłatu. Niektóre z nich wyposażono w taką jednostkę. Nawet doszło do przeprowadzenia 9 i 29 września uderzenia na stan Oregon przez pojedynczy samolot, który przy pomocy bomb zapalających usiłował wzniecić pożar lasów. Tego typu próby jednak stanowiły pewien eksperyment, natomiast z okrętem I-400 sprawa miała się już nieco inaczej. I-400 był wielki.

Przytoczmy jego najważniejsze dane:
wyporność pełna nawodna/podwodna: 5223 ton/6560 ton,
długość: 122 m,
długość linii wodnej: 120 m,
szerokość: 12 m,
bezpieczna głębokość zanurzenia: 100 m,
napęd: 4 niemieckie diesle MAN zbudowane w Japonii o łącznej mocy 7700 KM oraz silniki elektryczne o łącznej mocy 2400 KM,
prędkość maksymalna nawodna: 18,7 węzła,
prędkość maksymalna podwodna: 6,5 węzła,
zasięg przy prędkości 14 węzłów: 37500 Mm,
załoga: 144,
uzbrojenie:
1 działo kalibru 140 mm,
10 działek 25 mm Typ 96,
8 wyrzutni torpedowych 533 mm z zapasem 20 torped.

Był to okręt niezwykle nowoczesny, pokryty niemiecką warstwą cementu i gumy, która pochłaniała falę sonarów, specjalny zaś system trymujący pozwalał mu stać praktycznie nieruchomo w miejscu. Najważniejsze jednak było to, że okręt zabierał na pokład także 3 wodnosamoloty bombowo-torpedowe produkowane w Nagoi Aichi M6A1 Seiran, czyli Górska mgła. Zainstalowana była także katapulta długości 27 metrów oraz dźwig do podnoszenia samolotów z wody. Seiran to rzeczywiście świetna konstrukcja: dwumiejscowy dolnopłat o konstrukcji całkowicie metalowej. Główny hangar lotniczy na I-400 miał 33 metry długości i znajdował się na środku okrętu z wyjściem przed kioskiem. Samoloty, by się w nim pomieścić, miały składane skrzydła i części usterzenia. Stały one na szynowym wózku. Po ustawieniu na katapulcie rozkładały się skrzydła, doczepiano do samolotu pływaki i mógł startować. Cały proces przygotowania startowego trwał nie dłużej niż 10 min. Napędzany 1400-okonnym silnikiem widlastym wodnosamolot był najszybszym tego typu pojazdem na świecie. Jego prędkość maksymalna wynosiła 480 km/h. Zasięg sięgał 2000 kilometrów, jednakże z bombą ważącą ok. 800 kilogramów wynosił 1200 kilometrów.



Podwodny lotniskowiec I-400
Zdjęcie ze strony http://www.hikokiwarplanes.com/I400.htm

Początkowo zamówienie marynarki opiewało na 18 sztuk. Potem jednak uznano, że są ważniejsze potrzeby niżeli inwestowanie w podwodne lotniskowce. I-400 ukończono 30 grudnia 1944 roku w stoczni w Kure, I-401 8 stycznia 1945 w stoczni w Sasebo, I-402 24 lipca 1945 także w Sasebo. Budowę numerów od 403 do 405 rozpoczęto, lecz nie ukończono. Jednakże, by je zastąpić zmodyfikowano typ I-9 tworząc typ I-13, który zdolny był do przenoszenia 2 wodnosamolotów. Ogólnie zbudowano dwa statki tego typu: I-13 ukończony został 16 grudnia 1944 roku, I-14 14 marca 1945 roku.

Czy to oznaczało, ze Japonia mogłaby uderzyć na Stany Zjednoczone? Absolutnie, amerykańskie bomby ważyły ponad 4 tony każda, więc nawet najlepsze udoskonalenia wodnosamolotów stacjonujących na podwodnych lotniskowcach nic by nie dały. Nie mniej, mogły one spowodować uzyskanie odpowiednich doświadczeń, których wynikiem byłby większy samolot, mający możliwość udźwignięcia kilku ton ładunku np. kosztem zasięgu. Po wtóre w owym okresie nie wiedziano dokładnie, ile powinna ważyć bomba atomowa. Możliwe, iż Japończycy uważali, że jednak ich wspaniały wodnopłat dałby radę.

Jednakże nośnik to jedno, sama zaś broń to sprawa inna. Badania prowadziły na ten temat zarówno armia, jak i flota. Nadzorcą japońskich prac atomowych armii lądowej był generał porucznik Takeo Yasuda, który zlecił podpułkownikowi Susaki z dowództwa lotnictwa wojsk lądowych przeanalizowanie tej kwestii oraz sporządzenie raportu. Natomiast pracami z ramienia marynarki kierował komandor Yoji Ito z wydziału badań technicznych. Obydwaj korzystali z czołowych ekspertów japońskich. Wśród elity japońskich naukowców wspomagających projekt, jak Sagane, Okochi, Nishina [1], Arakatsu, Yukawa [2], Kobayashi i Kuroda niewątpliwie wyróżniało się dwóch: profesor Ryokichi Sagane (1905-1969) i profesor Yoshio Nishina (1890-1951). Ten pierwszy pracował zarówno w Berkeley, jak i w Cambridge. Jednym z jego współpracowników był wynalazca cyklotronu oraz noblista Ernest Orlando Lawrence. Właśnie Sagane po powrocie w 1941 roku do Japonii zbudował w Riken, czyli Instytucie Badań Fizyki i Chemii, największy, poza Stanami Zjednoczonymi, cyklotron mający średnicę 150 centymetrów. Natomiast profesor Nishina był asystentem samego Nielsa Bohra i dobrym znajomym Alberta Einsteina. Jednym słowem: Japonia miała naukowców, którzy zdolni byli do stworzenia ładunku nuklearnego. Jednakże: czy stworzyli? Czy mieli czas potrzebny na badania oraz materiały? Historycy raczej zaprzeczają, jednakże łowcy sensacji zawiadamiają, że istnieją pośrednie wskazówki, które podważają ogólnie przyjętą wersję.

Wskazówką taka jest np. wymiana handlowa pomiędzy państwami Osi. Rzecz jasna, Niemcy i Japonia leżały zbyt daleko, żeby prowadzić regularną wymianę handlowa, co nie znaczy, że w ogóle nie wysyłały do siebie ładunków. Dopóki Kraj Kwitnącej Wiśni nie brał jeszcze udziału w wojnie przewoziły je japońskie frachtowce nazywane "Yanagi". Później, najpierw starano się wykorzystywać statki nawodne, kiedy zaś okazało się, że są praktycznie bez szans, okręty podwodne, tudzież, w pewnym zakresie, także samoloty. No i co te statki przewoziły? Wiemy to dzięki posiadaniu prze aliantów kodów japońskich. Amerykanie nazywali te depesze "Magic" a Anglicy ULTRA. I tak w depeszy ULTRA 1201 z 33.07.1944 roku donoszono Japonii, że dostarczone jej zostanie powyżej 2,5 tony berylu. Depesza z Tokio ULTRA 1443 z 16.01.1945 zawierała np. takie pozycje jak niezwykle czysty cyrkon, lit oraz neon. Kolejne zamówienie ULTRA 1309 z 18.01.1944 roku opiewało na boraks i kwas borny. Albo popatrzmy na zawartość dwóch statków U-873 i U-234. Obydwa w kwietniu 1945 roku przemknęły się przez sieć okrętów Sprzymierzonych oraz dostały na Atlantyk. Obydwa też poddały Amerykanom po zakończeniu wojny. Ciekawe, dlaczego Stanom Zjednoczonym, skoro portem, do którego miały się zgłosić kapitulujące łodzie podwodne na tym obszarze był kanadyjski Halifax. Ponoć wymusili to Amerykanie, którzy chcieli przejąć towary związane z programami jądrowymi, a z przechwyconych depesz wiedzieli, że takie obydwa okręty przewożą. Wśród osób znajdujących się na pokładzie U-234 była także dwójka Japończyków pułkownik Genzo Shosi i komandor Hideo Tomonaga. Po zakończeniu wojny przez Niemcy obydwaj próbowali popełnić samobójstwo poprzez połknięcie tabletek nasennych. Kiedy stracili przytomność ponoć załoga uboota dopomogła im zrealizować ten zamiar. W ładunku U-234 znajdował się m.in. tlenek uranu oraz 106 kilogramów talu, natomiast U-873 przewoził beryl i 100 kilogramów czystego talu. Taką listę możnaby ciągnąć bardzo długo. Pojawiałyby się na niej beryl, cyrkon, tal, lit, bor, które osobno nie wzbudzałyby specjalnych podejrzeń, jednakże wspólnie sprawiają wrażenie zamówienia dokonanego przez jakieś konsorcjum zajmujące się technologiami nuklearnymi. Wszystkie one bowiem mają specjalne własności powodujące, że są lub były szeroko stosowane przy wytworach fizyki jądrowej, nie mówiąc o uranie przewożonym przez jedną z łodzi.



Yoshio Nishina oraz Hideki Yukawa
Zdjęcie ze strony http://photos.aip.org/images/catalog/nishina_yoshio_c6

Po cóż Japończykom byłyby te pierwiastki w tak gigantycznych ilościach, skoro ich program atomowy byłby kiepsko rozwinięty? Czyżby zamawiali je na wszelki wypadek? Bowiem wprawdzie podpułkownik Susaki wykonał wspomniany wyżej raport, który poskutkował decyzją kontynuacji działań, ale sam cykl badawczy nieco się ślimaczył. Stworzono specjalny program podzielony na 4 pakiety powiązane z 4 grupami. Odpowiedzialność za poszczególne zadania była rozłożona następująco:
- Grupa A: badania akceleratorów cząstek i oddziaływania szybkich cząstek na jądro atomowe,
- Grupa B: zbadanie ewentualnego wpływu promieniowania kosmicznego na możliwość ewentualnego samozapłonu,
- Grupa C: ogólne prace teoretyczne,
- Grupa D: kwestie medyczne.
W roku 1943 naukowcy japońscy potwierdzili, że możliwe jest skonstruowanie broni atomowej. Istotne było także opracowanie metody wytwarzania szesciofluorku uranu, który służy jako materiał do oddzielenia uranu U-235 od U-238. Nawet uruchomiono zakłady dyfuzji termicznej, gdzie miano oddzielić ów uran, jednakże ponoć nigdy nie udało się go uzyskać. Ogólnie stwierdzono, że program nie rokuje nadziei na przyniesienie odpowiednich zysków odpowiednio szybko i nie było woli jakiejś specjalnie istotnej działalności obejmującej powyższy obszar.

Oficjalnie fiaskiem zakończył się inny projekt rozpoczęty w 1942 roku przez marynarkę wojenną zwany F-go Kennyo. Jak widać, mimo, że główny program praktycznie nieomal zawieszono, to były czynniki, które chciały kontynuować badania. Projektem zawiadywał profesor Bunsaku Akaratsu, dawny uczeń Alberta Einsteina. Wiadomo, że w jego ramach wykonano przynajmniej jedną wirówkę do wyodrębniania uranu U-235 z tlenku uranu pozyskiwanego w Korei. Jednakże oficjalnie także niczego nie dokonano więcej. Wobec takich informacji rodzi się całkiem normalne pytanie: dlaczego Japończycy nie próbowali konstruować reaktora. Przecież należy to do podstawowych celów programu jądrowego. Według niektórych, odpowiedzią na to pytanie był charakter badań. Otóż sugerują oni, że główna oś japońskich prac miałaby się odbywać nie w zaciszu uczelnianych gabinetów, jak w europie, lecz w przemysłowych halach. Argumentują: skoro do powstania bomby potrzebne były duże ilości materiałów rozszczepialnych, jedynie przemysł mógł zaoferować ich dostarczenie. Dlatego szukając reaktorów należałoby spenetrować raczej fabryki, niżeli uniwersytety. Wskazują tutaj na przemysłowe imperium Juna Noguchiego. Był to biznesmen, którego cesarstwo rozciągało się wokół koreańskiego Konan (Kowan, Hungnam) Wiadomo, że wśród jego firm istniały wielkie elektrownie wodne dostarczające ponoć 1000 MW energii, czyli potwornie dużo, znacznie więcej niżeli wynosiło wtedy zapotrzebowanie miejscowych firm. Po co więc komu były takie ilości energii? Zwolennicy tezy, że Japonia miała mocno rozwinięty program nuklearny mówią: energię produkowano dlatego, że pod ziemią znajdowały się tutaj olbrzymie laboratoria jądrowe. No, ale to jeszcze trzebaby udowodnić, że Noguchi, który przybył do Konan w 1923 roku i niemal od razu zaczął budować elektrownie przewidywał, że się przydadzą dla rozmaitych tajnych przedsięwzięć. Chociaż z drugiej strony energia wstępnie może miała być dla rozwijającego się przemysłu, potem jednak została wykorzystana dla tajnych celów. O ile rzeczywiście były przy Konan tajne obiekty?

Oprócz potężnych elektrowni na rzekach Chosen, Fusen i Jalu wśród zakładów kompleksu Noguchiego znajduje się przedsiębiorstwo elektrolizy wody. Ponieważ w Genzan niedaleko Konan znajdowała się duża rafineria ropy, która potrzebowała wodoru przy procesach chemicznych, zakład elektrolizy ma sens. Jednakże oprócz wspomnianego wodoru, podczas elektrolizy procesem ubocznym jest także słynna ciężka woda. Dokładnie ta sama ciężka woda, którą Niemcy usiłowali uzyskać z norweskiego Norsk-Hydro. Ponadto Korea Północna posiada wielkie zasoby minerałów niezwykle przydatnych przy pracach jądrowych. Takim wyjątkowo cennym złożem były pokłady monzonitu, który dostarczał toru, uranu oraz gandolinu. Także inne złoża dostarczały uranitu, którego wydobycie prowadzono zarówno w Korei, jak i w Mandżurii. Cały problem w tym, ze kompletnie nie wiadomo ile go wydobyto i gdzie dostarczono.



okładka książki Roberta Wilcoxa
Zdjęcie ze strony Amazon.com: Japan's Secret War: Japan's Race Against Time to Build Its Own Atomic Bomb: Robert K. Wilcox: Books 2/ref=sr_1_10_2/103-1579934-0538232

Robert Wilcox w książce "Japan's Secret War" podaje kolejne informacje na temat japońskich planów. Wspomina on tekst "New York Times'a" z 26.10.1950 roku, czyli z okresu wojny koreańskiej. Tekst opisuje, jak grupa żołnierzy amerykańskich natknęła się w Hungnam na obiekt, który uznano za zakład obróbki uranu. Należał on w owym czasie do Północnych Koreańczyków, ale mieścił się na dawnych terenach imperium Noguchiego. Czyżby więc po II wojnie światowej Koreańczycy po prostu przejęli instalacje japońskie? Ponadto ten sam Robert Wilcox wspomina amerykańskiego naukowca, który miał w swoich rękach plany broni jądrowej. Papiery owe dostarczył mu jakiś japoński generał służący w Korei, który uciekł przed ofensywą wojsk Stalina. Istnieją także pogłoski, że Japończycy mieli bombę, jednakże jej nie użyli ponieważ nie dysponowali dobrym zapalnikiem. Taki miał dopiero przybyć do Japonii na pokładzie uboota.

Tekst "Hiroshima bomb saved lives" w październikowym numerze z 1994 roku w „Military Magazine” przedstawia natomiast wspomnienie wojskowego lekarza, który odwiedził Japonię zaraz po wojnie. Tam, dzięki oficerowi OSS, niejakiemu Pappsowi, miał możliwość zerknięcia na japońskie plany atomowe. Ponoć wyjaśniono mu, że były one bardzo zaawansowane. Japończycy posiadali wystarczającą ilość materiału na jedną bombę, którą zamierzali uderzyć na flotę aliantów, natomiast niemieckie łodzie podwodne przewoziły materiał na kolejne ładunki.

Niemniej, najbardziej sensacyjny jest raport, który powiada, że wojsko cesarskie nie tylko konstruowało bombę jądrową, ale wręcz, że ją skonstruowało i z sukcesem odpaliło. Brzmi to niewiarygodnie, ale posłuchajmy. Robert Wilcox powołuje się tutaj na Davida Snella, który działał w Korei w jednostkach armii amerykańskiej, później natomiast był korespondentem pisma "Life". Wspomniał on, że w 1946 roku przesłuchiwał japońskiego oficera dowodzącego ochroną japońskiego programu jądrowego. Oficer ten przekazał informację, ze Japończycy dysponowali bombą stworzoną w podziemnej fabryce nieopodal Konan. Co więcej 12.09.1945 roku przetransportowali ją przy pomocy sterowanej radiem łodzi motorowej na niewielką wysepkę opodal wybrzeża Korei. Potem detonowano osiągając duży sukces. Najpierw pojawiła się wielka kula ognia, następnie grzyb atomowy zwiastujący wybuch ładunku jądrowego. Jednakże czy to jest możliwe? Czy japoński oficer mógł skłamać? Czy mało stosunkowo znany program marynarki cesarskiej F-go Kennyo wsparty przemysłem przyniósł pozytywny rezultat? Wszystko to pozostaje spekulacjami. Nawet nie przynosi rozwiązania meldunek odczytany przez wywiad amerykański z nasłuchu dzień po przetransportowaniu japońskiej bomby atomowej na wybrzeże, według słów japońskiego oficera. Jak pamiętamy, odczytane meldunki oznaczano "Magic". Właśnie wtedy "Magic" donosił, że Japończycy szykują się realizacji tajemniczej operacji F, przy czym dodano dopisek informujący, że wcześniej nazwa ta się nie pojawiała. Czy literka F to nawiązanie do F-go Kennyo, czy oznaczenie zupełnie czego innego? Wiadomo, że owe polecenie wydał okręg wojskowy Yokosuka. Tymczasem właśnie Yokosuka była miejscem przeznaczenia wielu wspomnianych wyżej składników potencjalnego programu jądrowego? Czy więc właśnie Yokosuka była miejscem produkcji ładunku nuklearnego? Jednak oficer wspominał Konan, nie Yokosukę. Możliwe więc, że tak naprawdę wszystkie te hipotezy należą raczej do historical fiction. Jednakże, bez względu na niepewność co do przeszłości wiemy, że obydwa państwa Osi czyniły wysiłki dla pozyskania broni jądrowej i wcale nie były tak daleko od jej posiadania.

Przypisy;
1 Profesor Nishina jest współtwórcą Formuły Nishiny-Kleina stanowiącą element fizyki atomowej. Jego nazwiskiem został także nazwany krater na Księżycu. Jest on położony na 44,6 stopnia szerokości południowej, 170,4 stopnia długości zachodniej.
2 Hideki Yukawa otrzymał w 1949 roku Nagrodę Nobla za przewidzenie istnienia mezonu.
Autor artykułu
Kelly's Avatar
Zarejestrowany: Aug 2007
Posty: 2 794
Reputacja: 1
Kelly ma wyłączoną reputację

Oceny użytkowników
Język
90%90%90%
4.5
Spójność
100%100%100%
5
Kreatywność
100%100%100%
5
Przekaz
100%100%100%
5
Wrażenie Ogólne
100%100%100%
5
Głosów: 2, średnia: 98%

Narzędzia artykułu

  #1  
Arango on 27-01-2009, 18:46
Ocena użytkownika
Język
100%100%100%
5
Spójność
100%100%100%
5
Kreatywność
100%100%100%
5
Przekaz
100%100%100%
5
Wrażenie Ogólne
100%100%100%
5
Średnia:100%
Brawo za artykuł i wybór tematu, bo wiadomo o japońskich badaniach niewiele. Na pewno nie doceniany jest poziom zaawansowania technicznego Japończyków (zbudowali w końcu dwa największe okręty wojenne II WW i to w takiej tajemnicy, że alianci nie mieli pojęcia o ich powstaniu !!!)

A wracając do tematu, wydaje mi się, ze przynajmniej na początku I 400 miały służyć do przewozu Sairenów by te mogły bombardować miasta amerykańskie (efekt psychologiczny), ale przede wszystkim by za pomocą bomb konwencjonalnych zniszczyć śluzy Kanału Panamskiego i zamknąć dla aliantów tę arcyważną droge transportu.

Co do jezyk, stylu itd to nie mam nic do powiedzenia. Kiedyś napisałem Kelly, że uważam Cię za jedną z najlepiej piszacych osób na LI i zdania dotad nie zmieniłem.
Gdzie tam słudze pana ganić
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172