Lubicie kląć? Ja uwielbiam. Kocham. Najlepsze kawały jakie znam, mają swoją puentę w postaci jakiegoś innowacyjnego przekleństwa. Tak, tak, słówka na “k”, albo na “c” potrafią być śmieszne. Jakże wspaniale jest to wykorzystywane w polskich filmach. Tak chętnie przytoczyłbym przykłady, choćby z kultowego Killera, ale to przecież nie wypada. Jednak w sesjach, które tu prowadzimy, nie musimy ciągle naciskać hamulców dobrego smaku i przyzwoitości, co jest iście wspaniałe, bo rola przekleństwa w oddaniu charakteru postaci, czy klimatu sytuacji, może być ogromna, o czym chętnie sobie porozmawiam.
Kiedy pierwszy raz usłyszeliście brzydkie słowo? Pewnie mało kto pamięta, bo zawsze dzieje się to za młodu, wbrew wierzeniu i chęci, bądź raczej niechęci rodziców. Dzieci jednak zazwyczaj stają się dorosłymi, ale nawet przed pełnoletnością, świetnie potrafią operować zakazanym językiem. Kiedy się więc to mogło stać? Tatuś rozlał piwo na dywan? Mamusia przycięła sobie palec podczas krojenia cebuli? A może super
cool starszak z gimnazjum, paląc papierosa za szkołą, użył nowego, niebezpiecznego w wydźwięku słowa? Czyż nie chciało się być takim jak on? Znać takie twarde słowa, wyjść na takiego super mocnego... no ja trochę chciałem i bądź co bądź, coś jest w tych słowach. Mają swoją moc i nazywamy je przekleństwami nie bez powodu. Nie tylko zresztą w naszym języku mają taką złowieszczą nazwę. Choćby w angielskim, słowo
curse to zarówno przekleństwo jak i klątwa sama w sobie, a klątwy potrafią być niebezpieczne.. Łacina?
maledicat to bardzo ciężki grzech, rzucenia na kogoś klątwie, a po polsku wulgaryzm. W języku rosyjskim i samej Rosji, nazwanie kogoś popularnym wyzwiskiem swołocz może w niektórych regionach kalectwem bądź śmiercią, jest niezwykle poważne, za dawnych czasów używane wobec ludzi traktowanych jak niewolników, świeżych rekrutów w wojsku, traktowanych przez oficerów gorzej niż ich własne odchody. Więcej języków nie znam. Dosłownie. Robi się niebezpiecznie, nieprawdaż? Weźmy więc pod lupę, różne funkcje wulgaryzmów, które mogą odegrać, głównie w wypowiedziach postaci sesyjnych, bądź książkowych.
Po pierwsze i chyba najczęściej spotykane, mamy agresję, hardość i wrogość. Nie muszą to jednak być źli ludzi, bo kim by był Bruce Willis bez swojego Yippie-Kai-Yay Mother F’n. Od razu brzmi bardziej męsko, huh? Agresja budzi agresję i ci z jasnej strony mocy, też mogą kląć i być twardymi. Choć jest to głównie cechą ciemnej strony mocy.
Nie ma to jak połączyć krótką wiązankę z emocjami, które przekleństwa tak pięknie podkreślają. Załóżmy, że czarny charakter wydaje rozkaz, do swojej armii.
- Powybijać! Wyrżnąć do nogi! Żadnych jeńców! - krzyczał czerwony na twarzy, ze wściekłości Skull.
Nic specjalnego, prawda? Ale zastąpcie te słowa sobie w głowie innymi wyrazami, wciśnijcie pomiędzy nie parę smaczków i wszystko będzie miało zupełnie inny wydźwięk. Więcej agresji, więcej emocji i determinacji. Od razu mocniej widać, jak bardzo pełen jest nienawiści, gniewu i frustracji, którym wynajduje ujścia poprzez przemoc i krzyki przepełnione przekleństwami. Klnie i przeklina, nadając swym słowom znaczenia. Paroma prostymi słowami, zastępujecie opisy po myślniku, które spowalniają dynamikę jego rozkazów. A przecież każdy wie jak zachowuje się ktoś kto rzuca rozkazy wszem i wobec, nie szczędząc przy tym ślicznych słów.
Znaleźliście się kiedyś w sytuacji mało przyjemnej, z udziałem polskiej złotej młodzieży? Prosił was jakiś mięśniak o szluga? Albo czwórka mięśniaków? Coś w tym stylu? Oni są w tym świetni. Z początku tylko się puszą, uprzejmie, pogrubiając swój głos i wypinając klatkę piersiową, pytają:
- E! Masz fajkę?
Niezbyt przekonujące, dla mnie to zawsze za mało żeby się podzielić. Jednak nigdy od razu nie zaczną od:
- E! Dawaj,
kw, szluga.
Po prostu jest się zbyt zaskoczonym taką bezpośredniością, że od razu się odmawia, a oni już wytoczyli ciężką artylerię, więc co dalej? Jeśli jednak zostają przy wariancie pierwszym, a my odmówimy im papierosa, ciągną dalej, stopniowo zwiększając napięcie.
- No we,
kw, na pewno nie masz?
I nagle dociera do nas: hej! Ci czterej ludzie są agresywni! Mogą mnie skrzywdzić!
Ale może jesteśmy idiotami i odmawiamy wciąż (chyba, że znamy karete) i oni muszą dalej naciskać, jest w ich wypowiedziach więcej przekleństw niż normalnych słów, podchodzą bliżej, zadzierają głowy do góry, bo jednak są strasznie niscy i przybierają ten swój wyraz twarzy, agresywny, ale i z uśmieszkiem.
Odpowiedni dobór słów, potrafi zdziałać cuda. Gdyby taka banda nie posługiwałaby się takim słownictwem, nie bralibyśmy ich na poważnie. No bo co to za dres, który nie rzuca
kuwami? Zwykły pimp, który po paru próbach sobie pójdzie,, wyzywając nas od szmat i śmieci, ale nie gorzej.
Przekleństwa mają znaczenie. Rodzicie nie bez powodu nas karcili za młodu, gdy się nam takie słówko wymknęło. Wpływa to na nas i tak samo może wpływać na postaci, które tworzymy. Klnie jak szewc? = Jest agresywny, może i nawet głupi, skłonny do przemocy? Ot pierwsze skojarzenia, ale zawsze to już jakiś odbiór postaci, inny niż tych, które są cichutko.
Używa rzadko i zabawnie? = Cyniczny ala John McClane? A może zepsuty moralnie inteligent. Ach cholera wie!
Jednak to właśnie używając przekleństw trzeba tak bardzo brać pod uwagę umiar. Zbyt częste tzw.
onelinery zaczynają albo nudzić, albo być żałosne. Jednak rzucane w odpowiednim momencie, z odpowiednim doborem innowacyjnych przekleństw, potrafią zapaść w pamięć na długo.
Pamiętacie Killera? Kultowy film Juliusza Machulskiego? Scena, w której Jerzy Killer nawiedza Lipskiego obdarza nas kultową wiązanką wyzwisk skierowanych w stronę nieobecnego Siary.
- Siara?! - krzyczał Lipski, w nagłym przeskoku z jednego ujęcia do drugiego. - Ten półdebil! Ta sklonowana owca! To gówno w błyszczącym dresie!
Polecam sobie powtórzyć to w wykonaniu Jana Englerta, jak i późniejsze zaproszenie do sali konferencyjnej, którego już nie powtórzę, ale zwykłemu “bardzo chętnie” znacznie bardziej dodano prawdziwej wagi i ów chęci, za pomocą ledwie trzech słów. Doskonałe obrazowanie mocy wulgaryzmów w humorze.
Skoro już wiemy, że można dzięki temu błyszczeć na salonach dzięki wyrafinowanemu humorowi oraz żydzić od ludzi papierosy, to czy znaczy to, że możemy to dobrze wykorzystać u naszych postaci w sesjach, opowiadankach itp. rzeczach, które piszemy?
Wystarczy sprawdzić. Tworząc postać twardziela, dobierzmy dla niego jakieś dobre wulgaryzmy, których będzie używał, w odpowiednich sytuacjach, wygrażając komuś, próbując przekonać, czy prowadząc monolog ze sobą. Jak sprawdzić czy to pasuje?
Trzeba pogrubić głos, przybrać odpowiednią minę, postawić się w sytuacji tej postaci i powiedzieć to tak, jak chcemy by on to powiedział. Przekonaliście siebie? Brzmi groźnie, brzmi hardo? Jasne, że tak, mój ty twardzielu i zabijako! Przeklinając zyskujesz moc... przeklinania ludzi. Może i rzeczywiście wulgaryzmy potrafią być śmieszne, ale to właśnie groźby są ich główną funkcją. Groźby, wyrażenie wściekłości i trzeba pamiętać, by nie przekroczyć granicy tych funkcji. Nadużywając ich, możemy zamiast zabawnego efektu, osiągnąć ten gorszący.
Lepiej też unikać wulgaryzmów podczas dramatyzmu. Jeśli komuś wylewają się flaki z brzucha i próbuje je wepchnąć do środka, drąc się przy tym wniebogłosy, to czasami coś w stylu:
- O,
kw,
kw,
kw! Pomocy! - nie jest na miejscu. No bo jak to może być poważne? Śmierć to poważna sprawa i przy tym lepiej unikać wulgarnych
onelinerów.
Określa się tym charakter postaci rewelacyjnie. Młodym bohaterom, szczególnie drugoplanowym, domorosłym gangsterom dodaje otoczki deprawacji. Starym wyjadaczom aury potęgi, nieugiętej mocy, poddanej wielu próbom. Wielokrotnie ranny, ale nie umierający, wciąż walczący protagonista to idealna okazji do paru siarczystych słów, dzięki którym będziemy mu jeszcze bardziej kibicować, bo pokazał na, gdzie stoi on, a gdzie jego nieszczęśliwi wrogowie.
Przekleństwa to świetna sprawa i nie wolno się ich bać w sesjach. Nie oszukujmy się też, nie potrzeba dawać znaczka +18 przy wulgarnych tekstach, bo przecież nie ma gimnazjalisty, który raz dziennie chociaż, nie powie, czy nie pomyśli jakiejś wymyślnej wiązanki uprzejmości. To takie paradoksalne tabu, tajemnica poliszynela. Wszyscy je znamy i używamy, ale gdy przychodzi co do czego, wstrzymujemy się, unikamy i wytykamy innym. Ale niech już będzie, drogą
offenes Geheimnis doczłapałem się do konkluzji.
Choć wulgaryzmy mogą nadać postaciom charakteru, a sytuacje nakierować na zupełnie inny odbiór przez czytelnika, to muszą być używane z rozwagą, by z śmiesznych czy poważnych, nie przeistoczyć się w nużące i gorszące. Jak uczyli mnie w szkole, epitet i wulgaryzm to środki poetyckie (albo literackie, w zależności od tego jaką mieliście podstawę programową). Trzeba wzbogacać swoją twórczość literacką, wszystkimi możliwymi środkami.
//Przepraszam, jeśli gdzieś naruszyłem punkt regulaminu o tym, żeby nie przeklinać, starałem się unikać i nie robić zbyt dużych sugestii do złych słów.