08-07-2019, 22:35 | #601 | ||
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Cytat:
Cytat:
| ||
08-07-2019, 23:12 | #602 | |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Cytat:
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić | |
09-07-2019, 08:40 | #603 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
| |
09-07-2019, 09:05 | #604 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Jak na coś wpadnę to wrzucę |
11-07-2019, 22:30 | #605 |
Reputacja: 1 | niestety post ode mnie znów w piąteczek, przepraszam |
12-07-2019, 10:22 | #606 | |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Ja również przepraszam, że kolejny już raz się spóźniam. Ciągle mi w te czwartkowe wieczory coś wypada, chyba zacznę pisać w środy. Przepraszam też, że nie wrzuciłem nic na doca, ale w zasadzie nie miałem żadnego pomysłu. Na mój prosty rozum Kenneth i Noemie mogą coś pokombinować, bo znają język, Woods może co najwyżej włamać się nocą na teren portu i do tego chyba będę dążył. Przepraszam też, że nie dałem tak dokładnego opisu jak Loucipher. Nie wiem czy znasz tak dobrze to miasto, czy korzystałeś z mapy, ale jestem pełen podziwu za tak szczegółowy wywiad środowiskowy. Naprawdę. Cytat:
| |
12-07-2019, 18:44 | #607 | ||
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 22 - 1940.III.17; nd; wieczór; Wilhelmshaven - No to mój post jest :> Termin na tą turę powiedzmy do cz. 18.VII. Od pt chciałbym zabrać sie za swój post. Stan Zdrowia: ag.ter Noémie Faucher 10/10; -;zdrowa; zmęczenie 0; od 23:30 zmęcz -1 st.ag Kenneth Hawthorne 10/10; -; zdrowy; zmęczenie 0; od 23:30 zmęcz -1 st.ag George Woods 10/10; -; zdrowy; zmęczenie 0; od 23:30 zmęcz -1 --- - Oki doki. No to rozsypaliście się po planszy a do dyspozycji cały dzień więc tak skrótowo opisałem co się komu przez cały dzień działo. Najważniejsze i najbardziej charakterystyczne rzeczy więc reszta dnia jest do dyspozycji w retrospekcji jeśli ktoś czuję taką potrzebę. Byle nie wychodziło poza te ramy nakreślone przeze mnie w poście. - Co do pogody to kostki były kapryśne i wyszła pogoda iście angielska. Czyli pochmrurno, deszcz albo mżawka i tak na przemian przez cały dzień. Pod wieczór ochładza się, jest przymrozek i nawet pada śnieg a do tego zaczęła podnosić się mgła. Więc mało romantyczna ta pogoda. @Kenneth - Skracając to Ken zdołał rozejrzeć się po okolicy portu. Port jest odgrodzony płotem z siatki i drutem kolczastym na wierzchu. Samo z siebie nie jest to przeszkoda nie do sforsowania no ale zależy jak tego pilnują. Można próbować przejść na drugą stronę, spróbować znaleźć jakąś dziurę albo wyciąć. Pi x oko podobnie jak przymierzaliście się do sfrosowania ogrodzenia Norsk Hydro w Norwegii swego czasu. - Poza tym z tego co w porcie widział Ken no kutra "EEM 56" nie było widać. No ale to jeszcze niewiele znaczy. Bo tak za jednym spacerem to widać było ten port dość pobieżnie. W każdym razie na zwiedzanie w pojedynkę czy nawet trójkę to ten port jest bardzo duży. Robota na dobre kilka dni nawet gdy robić takie wycieczki codziennie. - W kościele garnizonowym Ken znalazł ogłoszenie, że o 21-ej odbędzie się specjalna msza żałobna za poległych marynarzy. @George - Co do języka no to trochę by było dziwne wysłać z misją zagraniczną kogoś kto nie szprecha po zagranicznemu nic a nic. Wtedy powinien mieć tłumacza. George zna francuski a to z jednej strony język wroga Niemiec no ale z drugiej międzynarodowy. Samo unikanie kontaktów z ludźmi też może zostać uznane za podejrzane. Więc ryzyk fizyk. Rób jak uważasz - A w kawiarni przy dworcu niespodziewanie George podsłuchał rozmowę po francusku. Dwóch mężczyzn po różnicy wieku trochę jak ojciec i syn lub podobnie. Mówią jakby nie byli Niemcami. A resztę detali rozmowy masz w poście. @Noeme - W dzień Noeme złapała namiar na "Otto". Jak się okazało jakiś nocny klub/kabaret gdzie można posłuchać muzyki, potańczyć, napić się czy pogadać do tego wszystkiego. W większości gośćmi są marynarze no ale nie tylko. Cały przekrój społeczny przez armię, flotę, lotnictwo, partię i resztę społeczeństwa. - Noeme udało się podsłuchać rozmówkę dzielnych i rycerskich wojaków Rzeszy jak sobie opowiadają jakieś przygody ze wschodu. - Generalnie jako młoda, ładna, singielka to Noeme ma spore wzięcie w klubie więc i na niedobór drinków i tańców nie powinna narzekać. Jeśli chcesz to jakoś coś ugrać czy rozegrać no to w tej turze masz okazję. Wieczór jest jeszcze dość młody więc popisałem tylko tak dla orientacji ocb. --- Cytat:
Cytat:
- To fakt. Jak Lucek dorwałeś się do jakieś ówczesnej mapki miasta do ją wrzuć jak dasz radę to byśmy skorzystali wszyscy. Bo odpis no rzeczywiście bardzo ładny ja korzystam najwyżej z GM i własnej ciemno blond głowy to wychodzi jak widać
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić | ||
14-07-2019, 22:06 | #608 | ||||
Konto usunięte Reputacja: 1 | Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Podczas tworzenia posta korzystałem z wydanej przez internetową redakcję Wilhelmshavener Zeitung serii broszurek "Wilhelmshaven - gestern und heute, zawierającej wiele ilustrowanych zdjęciami artykułów o mieście, jego charakterystycznych budynkach oraz ich losach od przedwojnia po czasy współczesne. Oprócz tego - z wielu historycznych widokówek przedstawiających Wilhelmshaven i jego budynki. A mapa, po której "łaziłem", to ta: Stadtplan von Wilhelmshaven un Rüstringen 1:12.500 (1931) Może niezbyt aktualna, bo z 1931 roku, za to darmowa. Jest w necie nowsza, z 1938, ale płatna, a po analizie widocznych w podglądzie fragmentów doszedłem do wniosku, że zmiany są dość kosmetyczne i nie ma co szarpać się na płatne wydanie. Chyba, żebym kiedyś sam coś pisał poważnego na ten temat. A zatem, proszę Pań, Panów i Księdza Proboszcza... ... zapraszam na wycieczkę po Wilhelmshaven śladami agenta Jego Królewskiej Mości Kennetha Oliviera Hawthorne'a Wycieczkę rozpoczynamy na dworcu, na który - jeśli wierzyć postowi Pipa - przyjechaliśmy wpół do dziewiątej rano. Tu mała dygresja: Bezpośrednich pociągów z Leer do Wilhelmshaven nie ma nawet w tych czasach (z Leer do Wilhelmshaven jedzie się z przesiadką w Oldenburgu), więc tym bardziej w 1940 roku nie należało się ich raczej spodziewać. Zatem ta wczesna pora to zdecydowanie jakiś ewenement, zważywszy, że dzisiejsze elektryczne pociągi jeżdżą dużo szybciej niż drugowojenne parowozy. Tak czy owak, bez względu na porę, przyjeżdżających wita mniej więcej taki widok: Jak widać, jest i sławetna budka, w której Kenneth nabył plan miasta i papierosy. Przy okazji, Kenneth potwierdza wniosek z ostatniego posta Mistrza - niemieckie Juno, jakie mu sprzedano, w życiu nie umywają się nawet do francuskich Gauloises, nie mówiąc o prawdziwych brytyjskich Capstanach czy swojskiej paczce Navy Cutów (no, od biedy jeszcze Embassy mogłyby ujść, gdyby nie były tak bezbożnie drogie ) Ale jeśli się jest szwajcarskim przemysłowcem w Niemczech, to jak tu nie palić niemieckich papierosów? No jak? Rozprawiwszy się z zakupami, Kenneth skierował swoje kroki tu: Hotel Loheyde w całej krasie. Najlepszy w mieście, ponoć bywał tu sam cesarz Wilhelm II. Przed głównym wejściem, widocznym na rogu, stoją te budki z wartownikami, które sportretowałem w poście. To ponoć autentyk, choć warty wystawiano raczej wtedy, gdy w hotelu zatrzymywał się ktoś ważny, jak właśnie cesarz, czy w czasach faszystowskich oficjele NSDAPowscy. Ale uznałem smaczek za ciekawy na tyle, by go zastosować. A w sumie… kto wie, może w Wilhelmshaven akurat gości sam Führer, albo chociaż ten pan... No to po zameldowaniu czas na spacer po parku: Widoczny w parku kościół to jeden z kilku, jakie określane są mianem “garnizonowych” (na mapie naliczyłem chyba ze trzy). Majestatyczny budynek przy Hindenburgstraße, jaki Kenneth mijał, to ten: Obecnie Virchowstraße, niegdyś Hindenburgstraße. Numer 15. Siedziba władz okręgowych partii faszystowskiej (NSDAP-Kreisleitung). Wyobraźcie sobie ten budynek udrapowany wielkimi czerwonymi płachtami ze swastyką i obleziony przez ludzi w brunatnych mundurach Parteigenossen... z których większość mieszka w tym hotelu obok. Ważne info: zaraz za hotelem, przecznicę dalej, jest siedziba Gestapo. To tak na wypadek wpadki Na razie jednak Kenneth opuścił park i idzie Gökerstraße, mijając po drodze główne wejście do stoczni: A po drugiej stronie stołówkę dla stoczniowców: To w okolicach tych budynków mógł się natknąć na tłumy stoczniowców. Mimo niedzieli, gospodarka wojenna Rzeszy pracuje, więc nie ma przerwy… może poza przysługującym każdemu stoczniowcowi Mittagessen, na które każdy robotnik idzie do stołówki właśnie Wkrótce Kenneth opuszcza Gökerstraße i dochodzi do Bismarckstraße, aż w końcu wychodzi na wielgachny plac, na którym stoi równie okazały pomnik Żelaznego Kanclerza: Stary Otto, w nieodłącznej pickelhaubie na głowie, surowym wzrokiem patrzy na okalający go plac i chodzących po nim ludzi, jakby mu się nie podobało, że tak sobie się szwendają z kąta w kąt. Gdzie tu pruski dryl i porządek! Zwiedziwszy plac, Ken ruszył dalej Bismarckstraße, idąc w kierunku portu. Po drodze, po lewej stronie, mija Dom Marynarza - Seemannshaus: Typowy “klub garnizonowy” dla marynarzy i podoficerów - jest tam kasyno, czytelnia, miejsce, gdzie można posiedzieć, pogadać i socjalizować się z kolegami ze służby. Stąd opisane przeze mnie w poście spore grupki marynarzy. Minąwszy Seemannshaus, Kenneth doszedł do kolejnego kościoła garnizonowego. Nie znalazłem fotki pokazującej ten kościół z zewnątrz, ale wydaje mi się, że poniższa pocztówka pokazuje jego wnętrze: To w tym kościele (jak na bogobojnego Szwajcara przystało, Kenneth wszedł, aby się chwilę pomodlić i porozglądać) mógł zobaczyć wywieszone na parafialnej tablicy ogłoszenie o specjalnej mszy żałobnej za poległych na morzu. Wyszedłszy z kościoła skierował się wzdłuż Jachmannstraße, ulicy, za którą są już właściwe koszary i budynki bazy wojskowej. Na przykład stoi tam budynek Szkoły Oficerów Pokładowych: A po drugiej stronie jest cały wielki kompleks koszarowy na czele z takimi fajnymi koszarami: Cały ten teren jeśli nie jest ogrodzony, to z pewnością gęsto patrolowany. Budki strażnicze na co drugim skrzyżowaniu, wartownicy, dużo mundurowych, możliwości jakichś “partyzanckich” działań zasadniczo znikome. Duże ryzyko wylegitymowania i dekonspiracji. Przeszedłszy mostem Jachmanna i popatrzywszy sobie, jak w basenach stoczniowych i wyposażeniowych robotnicy i dźwigi portowe pracują przy budowie i wyposażaniu statków: ...udał się trasą prowadzącą na najsłynniejszy most obrotowy Europy - Most Cesarza Wilhelma: Stamtąd było już dość blisko na promenadę spacerową ciągnącą się wzdłuż południowo-wschodniej grobli osłaniającej port: Wracając, Kenneth zdążył jeszcze z perspektywy mostu przyjrzeć się zacumowanym w porcie okrętom wojennym Kreigsmarine: ...po czym udał się z powrotem do hotelu zabudowaną budynkami mieszkalnymi, sklepami i budynkami obsługującymi stocznię Roonstraße: Po drodze mijał jeszcze (po lewej, więc nie widać na pocztówce) sporej wielkości plac apelowy, na którym grupa marynarzy ćwiczyła akurat osławiony “gęsi krok”, paradny krok wykorzystywany podczas defilad wojskowych. Zwiedziwszy sobie tak dokładnie miasto, Kenneth wrócił tymczasowo do hotelu Loheyde, pod którym kończy się nasza wycieczka. Ken opuści jednak hotel, aby udać się w umówione “kontaktowe” miejsce, przekazać odręcznie napisany meldunek ze swoimi ustaleniami (w skrócie: przemyślenia z wycieczki, wzmianka o dogodnych punktach obserwacji, wzmianka o zauważeniu furmanek przypominających pogrzebowy kondukt i informacja o mszy… to ostatnie na wszelki wypadek) i odebrać ew. dalsze rozkazy. Mam nadzieję, że ten wyczerpujący post się komuś przyda, jeśli coś jeszcze nie jest jasne, to się odzywajcie
__________________ Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi. | ||||
14-07-2019, 22:23 | #609 | |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Cytat:
| |
15-07-2019, 07:37 | #610 |
Reputacja: 1 | Lou dzięki wielkie! Super opisik |