|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
31-08-2019, 18:15 | #11 |
Reputacja: 1 | Witam serdecznie, to w zasadzie będzie moja pierwsza sesja w NS... Co prawda kiedyś raz tam grałem, ale zdaje się, że bardzo okrojono nam tam zasady. Trudno się zresztą dziwić, bo czas gonił lekko. W każdym razie, no mam nadzieję na dobrą i przyjemną grę dla wszystkich. Kapral Frank Boone Wiek: 28 Oczy: Zielone Włosy: Czarne, krótko obcięte Wzrost: 178 cm Waga: 76 kg Reputacja: 1 w Miami, 5 w Jefferson City Osobowość: Na początku warto zaznaczyć, że nie jest to osoba, jakby to rzec, uniwersalna pod względem zawierania znajomości. Frank większość napotkanych osób, w tym swoich przełożonych wręcz niemiłosiernie wkurza, co przełożyło się na to, że z ulgą w poprzedniej jednostce oddelegowano go do zadania. Wiecznie sprawiał wrażenie, jak gdyby kpił w swoich słowach. Sprytnie ukrywał w nich obelgi skierowane do dowódców akurat się na niego drących. Nigdy jednak otwarcie się im nie sprzeciwił. Za to to, co robił za ich plecami, to już inna bajka. Ma on naprawdę wiele za uszami. Od kradzieży z magazynu, po włamywanie się do kwater dowódców. I chociaż w większości wypadków nie byli mu w stanie udowodnić winy, znienawidziła go większość wyższych stopniem. Był dla nich zwykłym cwaniakiem. Jednocześnie brawurowym i tchórzowskim, gdy dana akcja była mu nie w smak. Trudno się jednak dziwić… Nie jest z powołania żołnierzem i głównie dba o własne interesy, nie narażając się głupio za innych. Dlatego zawsze wolał działać sam. I jedynym powodem, dla którego go jeszcze nie wywalono, to talent. Frank jest dobry, w tym co robi. Mało kto w oddziale dorównywał mu w ukrywaniu się. Nagle w terenie wychodziło na jaw, jak przydatny mu jest jego charakter. Jak to cwaniactwo i kombinowanie pomaga mu wychodzić z opresji. Ostatnio edytowane przez ShrekLich : 01-09-2019 o 17:01. |
31-08-2019, 18:30 | #12 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 31-08-2019 o 19:28. Powód: Naruszenie pkt. 5 regulaminu. |
31-08-2019, 19:31 | #13 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Siemka somsiady - Witam w swoim dziale w sesji i udanej zabawy życzę Mam na wstępie jedną prośbę. Prosiłbym o uszanowanie regulaminu forum. Chodzi mi w tej chwili zwłaszcza aby koszarowy język ograniczyć do samej sesji i byśmy sobie nie musieli nawzajem psuć nerwów jakimiś interwencjami
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
31-08-2019, 21:00 | #14 |
Reputacja: 1 |
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
31-08-2019, 22:57 | #15 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
01-09-2019, 00:05 | #16 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | No to teraz pora, bym i ja przedstawił Wam wszystkim moją postać. Ten smagły przyjemniaczek z wydatną szczęką i przeciwsłonecznymi okularami to właśnie kapral Andrew Grayson. Lat... ponoć 20, do tylu się przyznaje. Wzrost... jak by to w Ameryce powiedzieli, 5 stóp i 8 cali, czyli jakieś 172 cm dla tych, co żyją w Europie czy jakiejś innej Irlandii. Włosy jak widać, brązowe, i nie dlatego, że krowy latają (bo nie latają). Oczy też brązowe, kto go widział bez bryli, ten wie. Zbudowany nieźle, choć nie atletycznie... raczej zwinny niż przysadzisty, ruchy ma nawet trochę kocie. Mówi niskim, spokojnym głosem, jest raczej przyjazny i kontaktowy, choć nie jest gadułą. Za to uważnie obserwuje i macie wrażenie, że niewiele rzeczy mu umyka, jeśli w ogóle. Większości z Was zapadł w pamięć na poligonie. To ten, co jak Wam zrobili bieg w maskach gazowych przez chmurę gazu łzawiącego, to przebiegł pierwszy bez choćby jednego odkaszlnięcia. I do tego... bez maski. Jak już pozbieraliście szczęki, ktoś przytomnie zapytał, skąd gość jest... no i się wydało, że znad Wielkiego Ścieku. Znad Missisipi, znaczy się. Ponoć z okolic Memphis. Tak, to tam, gdzie kiedyś, dawno temu, mieszkał ten znany piosenkarz, za którego płyty niektórzy dadzą wszystkie gamble, jakie mają. Ten, co go wołali "Elvis". Tak czy owak, nie robią na nim wrażenia żadne chemiczne wyziewy. Za to jak raz go wieźli ciężarówką, to usyfił cały błotnik fasolą z puszki. Tą, co była na śniadanie. Chyba ma chorobę lokomocyjną. Albo coś w tym guście. A jak się znalazł w armii? Ponoć był to komuś winien. W sensie, że obiecał. No, a obietnic wypada dotrzymywać. No to i się zaciągnął. Jak już trochę razem pokręciliście się po pustyni, to wyszło, że fajnie go mieć w oddziale głównie dlatego, że nieźle się zna na sztuce przetrwania. Ktoś kiedyś dla żartu podprowadził mu kompas, a on i tak wiedział, którędy wrócić z poligonu do bazy. Budowę skraplacza z folii i dziury w ziemi opanował do perfekcji. Sierżanta i inne wyższe szarże wyczuwa chyba po drganiach gruntu, bo jeszcze nigdy nie dał się zaskoczyć podczas spania na warcie. Zresztą czort jeden wie, czy śpi, czy tylko udaje. Ktoś kiedyś w nocy poszedł się odlać, bo myślał, że Andy akurat kima. Jak mu dwa cale przed nosem śmignął nóż i wbił się w tablicę przed namiotem, to gość już miał wszystko zrobione. Z dwójeczką włącznie. Bo Andy akurat nie spał. No nie da się gościa zaskoczyć. Za to on zaskakuje regularnie, bo porusza się cicho i zwinnie. Jak kot. Albo jak duch. Ponoć to jego ulubiona taktyka, zakraść się za kogoś i dorobić mu nożem drugi uśmiech. Ale zabawić się, czy po prostu niezobowiązująco pogadać z kumplami i kumpelami z oddziału też lubi. Jak trzeba pomóc, to pomaga - w ogóle wyznaje zasadę, że trzeba pomagać sobie nawzajem. Ponoć wyniósł to z rodzinnych stron. To mniej więcej tyle, czego mogliście się dowiedzieć od Andy'ego na pogaduchach w koszarach, w marszu albo w razie jakiejś przerwy w działaniach bojowych. Chcecie wiedzieć więcej? Pytajcie.
__________________ Mam dość ludzi tak szczelnie zawiniętych we własną zajebistość, że zza krawędzi rulonu nie dostrzegają innych ludzi. |
01-09-2019, 10:21 | #17 |
Reputacja: 1 | Fajnie opisani BG. Naprawdę. Standaryzację wielkości avatarów ustalamy na 200x300px? Jakby ktoś miał problem z wymiarowaniem mogę pomóc. |
01-09-2019, 11:46 | #18 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | szeregowa Luna Harquin Wiek: 20-22 lata Wzrost: 1.70-1.75m Waga: 50-55 kg Oczy: czarne Włosy: czarne Cechy szczególne: masa tatuaży na całym ciele Reputacja: Detroit i Armia... w tej drugiej mało pochlebna. Luna jest średniego wzrostu, chudą (praktycznie wychudzoną) dziewczyną o bladej cerze i długich kruczoczarnych włosach sięgających poniżej pasa. Wygląda na młodą, wiecznie niewyspaną i podminowaną. Chodzi w mundurze z opaską sanitariusza, ma manię trzymania porządku w miejscu pracy. W obozie znana jest z tego, że albo siedzi w szpitalu obozowym, albo w karcerze. Nie ukrywa swojej opinii o wojsku, wojskowych, hierarchii i całej armii (syf, kiła i mogiła... tylko z większa ilością podwórkowej łaciny). Nienawidzi konieczności bycia częścią systemu, nie przykłada uwagi do stopni, przez co ciągle wpada w kłopoty bo podczas rozmów też nie przebiera w słowach. Dużo przeklina, lubi sobie pogadać. Wredna, cyniczna, arogancka. Zwykle trzyma ludzi na dystans, gdy akurat nie kibluje i nie siedzi przy rannych, bunkruje się gdzieś w kącie i pije, jara zielsko i gra na gitarze. Ma dłonie, ramiona i przedramiona pokryte tatuażami, tak samo jak plecy, boki i nawet szyję. Z plotek: Luna pochodzi z Detroit , gdzie należała do jednego z większych gangów. W woju nie jest z własnej woli, ale dlaczego - zawsze jak ktoś pyta następuje atak i bluzgi zamiast odpowiedzi. |
01-09-2019, 17:37 | #19 |
Reputacja: 1 | kpr. Okorie, Marcus wysoki i jak większosć w tym zawodzie (z wyjątkiem jakiś REMFów) sprawny fizycznie. Stara się być bezkonfliktowy i raczej trzymać na uboczu jakichkolwiek dram jakie odgrywają się w oddziale. Potrafi jednak być nieustępliwy w dochodzeniu swoich celów: Od czasu jak wygrzebał przedwojenne regulacje odnośnie mniejszości religijnych US Army i we współczesnym regulaminie znalazł że zostały one bez modyfikacji przyjęte jako obowiązujące. W każdy piątek regularnie idzie do dowódcy i kwatermistrza żeby złożyć skargę na to że wiara Pastafariańska jest w Armii dyskryminowana czego ewidentnym dowodem jest uporczywa nieobecność w piątkowym menu spaghetti i piwa. O ile w sprawie spaghetti nie udało się nic zdziałać to po pół roku kwatermistrz na każdy piątek ma przygotowaną butelkę piwa. Od tego czasu zaczęło też w obozie przybywać konwertytów ...
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
01-09-2019, 17:46 | #20 |
INNA Reputacja: 1 | On jest czarny?:P Czy grasz którymś kolegą z drugiego kadru?
__________________ Discord podany w profilu |
| |