Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-09-2017, 15:06   #1
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Cyberpunk Superstar - Materiały do sesji

KALENDARIUM


2017-22: Wojny na Bliskim Wschodzie doprowadzają do rozbicia większości istniejących państw i utworzenia nowych, zwalczających się bloków: szyickich i sunnickich. Drastyczny wzrost cen ropy doprowadza do upowszechnienia się pojazdów napędzanych na wodór, alkohol i prąd.

2025: Epidemia Wirusa X powoduje załamanie się światowego handlu i globalny kryzys finansowy. Reindustrializacja zawodzi nadzieje na zmniejszenie bezrobocia – w nowych fabrykach 95% pracy wykonują maszyny. Ustanowienie wspólnej waluty UE i USA: Eurodolara (E$).

2030: Eurodolar wypiera większość mniejszych walut, stając się pieniądzem globalnym.

2033: Bunt Niszczycieli Maszyn. Masowe zastępowanie pracowników robotami wywołuje falę gwałtownych protestów. Kompromisowe regulacje zmuszające do zatrudniania ludzi w większości zawodów tylko nieznacznie zmniejszają bezrobocie. Przyczyniają się za to do osłabienia konkurencyjności gospodarek EU i USA w obliczu postępującej reglobalizacji.

2037: Opracowany zostaje pierwszy niezawodny reaktor zimnej fuzji. W ciągu następnych kilku lat niemal całkowicie wypiera na całym świecie inne źródła energii. Państwa, których gospodarki opierały się na eksporcie ropy i gazu, w tym Rosja, pogrążają się w głębokim kryzysie. Bliski wschód ogarnia coraz większy chaos. Jedynymi w miarę stabilnymi państwami w regionie pozostają Turcja i Iran. Norwegia i Ukraina przystępują do UE.
Kalifornia rozpada się na północną (NoCal) i południową (SoCal).

2040: Unia Europejska przekształca się w państwo federalne, bez Wielkiej Brytanii, która wystąpiła z UE, za to ze Szkocją, która odłączyła się od Wielkiej Brytanii. Katalonia i Kraj Basków oddzielają się od Hiszpanii. Belgia dzieli się na Flandrię i Walonię. Zjednoczenie Europy daje impuls do mającego potrwać kilka lat wzrostu gospodarczego i prosperity.

2044: Wielkie trzęsienie ziemi uskoku San Andreas burzy wiele kalifornijskich miast, na czele z San Francisco.

2045: Seria upadłości korporacji petrochemicznych zwiastuje początek globalnego kryzysu ekonomicznego.

2046-47: Po krwawej wojnie, zdominowane przez Muzułmanów południowe prowincje odrywają się od pogrążonej w anarchii Rosji. Białoruś i Republika Kaliningradzka przystępują do UE.

2048 - : Susze powodują Wielki Głód w Północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie. Europa zostaje zalana przez imigrantów. W odpowiedzi Frontex - europejska straż graniczna - urasta do rozmiarów sporej armii, patrolującej granice z pomocą tysięcy dronów. Na granicy lądowej UE z Turcją i Rosją powstaje Mur, podobny jak ten na granicy USA z Meksykiem.
Nieudana próba puczu komunistycznego w Rosji. Po dwóch tygodniach walk ulicznych w Moskwie i Petersburgu rewolucja zostaje stłumiona.

2049: 15 marca eksplozja podłożonej w mieście bomby atomowej zmiata z powierzchni ziemi Tel Awiw. Dzień później Islamski Kalifat Lewantu, nie przyznając się otwarcie do zamachu, dokonuje agresji zbrojnej na Izrael, by „chronić Muzułmanów przed represjami”. W ciągu tygodnia armia Izraela zostaje rozgromiona. W wyniku ataku nuklearnego i późniejszych rzezi ginie trzecia część izraelskich Żydów. Ofensywa islamistów zostaje powstrzymana dopiero dzięki interwencji armii UE. Najbardziej zdeterminowani Żydzi zostają w północnym Izraelu przekształconym w oblężony bastion. W trakcie największej operacji ewakuacyjnej w dziejach ludzkości około dwóch milionów emigruje do Europy i USA.


________________________________________________

ŚWIAT

Nie zmienił się aż tak bardzo jak można by się spodziewać. Za wyjątkiem Rosji, Bliskiego Wschodu i Afryki większość granic pozostała bez zmian. Zapowiadające się na supermocarstwo XXI wieku Indie rozpadły się na kilka mniejszych państw. Chiny pogrążają się w stagnacji. Ameryka Łacińska rozwija się powoli, wstrząsana społecznymi konfliktami. Ludność ziemi liczy 10 miliardów mieszkańców i wciąż rośnie, lecz tempo przyrostu znacznie zwolniło. Niemal nikt nie toczy już konwencjonalnych wojen: zastąpiły je gospodarcze konflikty prowadzone przez międzynarodowe korporacje. Tylko na bliskim wschodzie, w Azji Centralnej i Afryce upadłe państwa wyzyskiwane przez korporacyjny neokolonializm walczą między sobą o dostęp do wody. Wznoszący się poziom mórz i oceanów zmusił do migracji całe narody, co doprowadziło do powstania wielu nowych ognisk konfliktów. Dziesiątki milionów głodujących uchodźców próbują się dostać do coraz bardziej zamkniętych oaz względnego dobrobytu.


STANY PODZIELONE AMERYKI

USA są coraz luźniejszą federacją autonomicznych wielkich miast i stanów. Na poziomie federalnym funkcjonują jeszcze wyłącznie resorty siłowe, w tym FBI oraz armia, pilnujące interesów amerykańskich korporacji w kraju i na świecie. Rząd jest utrzymywany właściwie tylko na potrzeby dyplomacji międzynarodowej. Głównie gospodarczej, bo jeśli chodzi o politykę zagraniczną, Stany Zjednoczone od dawna podążają drogą izolacjonizmu.
Prezydent nie jest już wybierany w powszechnych wyborach, lecz mianowany przez Kongres. Frekwencja wyborcza jest niska i nic dziwnego, bo rząd centralny nie ma realnej władzy poza Waszyngtonem. Prawa federalne muszą zostać aprobowane przez każdy stan z osobna, żeby mogły w nim obowiązywać. Korporacje skupiające większość dochodów unikają płacenia podatków, poza sumami niezbędnymi na utrzymanie niezbędnej fasady państwa.
Niemal wszystko zostało sprywatyzowane, włącznie z policją i więziennictwem. Nie istnieje publiczna służba zdrowia ani straż pożarna. Jeśli nie jesteś ubezpieczony i nie masz gotówki to umierasz lub płoniesz.
Sprywatyzowana Biblioteka Kongresu jest największą na świecie bazą danych, gromadzi informacje o wszystkim i udostępnia je odpłatnie.


PÓŁNOCNA KALIFORNIA (NoCal)


Stan a w praktyce niemal niezależne państwo powstałe w 2037 roku po rozpadzie Kalifornii na północną i południową (SoCal). Stolicą NoCal jest Night City, na południe od San Francisco - utopijny projekt, który zdążył już zardzewieć i podupaść. Marionetkowymi władzami stanu steruje Rada Udziałowców, składająca się głównie z informatycznych firm z Doliny Krzemowej oraz biotechnologicznego giganta Umbrella.
Głównym problemem obu Kalifornii jest przeludnienie oraz rozpaczliwy brak wody pitnej. Trzęsienia ziemi zrujnowały wiele miast a susze i pustynnienie Doliny Kalifornijskiej wykończyły rolnictwo. Tylko odsalanie wody morskiej oraz modyfikowana genetycznie importowana żywność utrzymuje dziesiątki milionów ludzi przy życiu.


SAN FRANCISCO


Trzęsienie ziemi 2044 roku pochłonęło dziesiątki tysięcy ofiar i zniszczyło większość miasta.
Sześć lat później połowa Golden City wciąż podnosi się z ruin. Odbudowano centrum miasta, gdzie wyrosły wieżowce wspanialsze niż poprzednio, oraz zamożne północne dzielnice. Resztę Frisco mozolnie dźwigają z gruzów mieszkańcy, gnieżdżący się w połowicznie odbudowanych domach, squatach lub barakach od pomocy humanitarnej. Rozpleniła się przestępczość, ale też wytworzyła specyficzna, solidarna społeczność i kontrkultura.
Korporacje zaś skupują tanio zrujnowane tereny, budując na nich nowoczesne osiedla i galerie handlowe dla swych pracowników. San Francisco to dwa światy, coraz brutalniej się z sobą ścierające.

Właściwe San Francisco zamieszkuje trochę ponad milion ludzi, ale cały obszar metropolitarny to blisko dziesięć milionów. Golden City to etniczny kogel-mogel. Większość stanowią biali, lecz dużo jest Latynosów i Azjatów, stosunkowo niewielu czarnych.
Transport publiczny ogranicza się właściwie do północnych dzielnic. W południowych praktycznie nie funkcjonuje, nie licząc odbudowanej niedawno linii tramwajowej łączącej Ocean Beach z centrum (policjant w każdym wagonie). Metro wciąż nie działa a jego stacje są siedliskami bezdomnych i narkomanów. Kursują prywatne busy, lecz większość mieszkańców przemieszcza się na własną rękę. Ponieważ mało kogo stać na samochód, na ulicach dominują rowery i skutery.

Strefy Korporacyjne:
Pokrywają szachownicą niemal całą północną część miasta. Żeby do nich wejść potrzebne są przepustki. Dostępne dla ogółu są tam tylko główne ulice, okolice ratusza i nabrzeża.

Presidio:
Najbardziej luksusowa dzielnica miasta, naprzeciw mostu Golden Gate. Dużo zieleni, pola golfowe i wille bogaczy. Wszystko ogrodzone murem i naszpikowane kamerami.

Ocean Beach:
Długa na 5 kilometrów główna, ogólnodostępna plaża miejska. Mekka surferów.

Golden Gate Park:
Największy park miejski, wciąż częściowo zajęty przez pola namiotowe i baraki. Stanowi zarazem granicę między północną – korporacyjną – a południową częścią miasta.

Twin Peaks i Mount Davidson:
Górujące nad miastem wzgórza w centrum San Francisco. Niegdyś stały tu domy klasy średniej. Dzisiaj to dzikie i niebezpieczne miejsca.




MIEJSCA


Warsaw Pub&Bar
Prowadzony przez byłego harleyowca „Klawego” Boba Klavinsky’ego lokal leży w sercu Mission District, w większości odbudowanej i w miarę bezpiecznej dzielnicy. Obok pubu znajduje się sala prób z dobrą akustyką.

Niewidzialny Klub
To właściwie nie miejsce, bo legendarne imprezy Niewidzialnego Klubu co tydzień odbywają się w innej – i zawsze nietypowej - lokacji. Nie jest ona podana do publicznej wiadomości i żeby ją poznać trzeba znać właściwych ludzi. Niewidzialny Klub to kultowe miejsce, w którym po prostu należy bywać. Można tu dostać każdy narkotyk i kwitnie wolna miłość. To również miejsce spotkań: punków i hipsterów oraz gangów i biznesu. Mimo to jest bezpiecznie, nad wszystkim czuwa silna ochrona, której lepiej nie podpadać.

Alamo
Oddana do użytku w 2040 roku największa galeria handlowa San Francisco, zbudowana w nowej technologii, jako jedyna w okolicy przetrwała trzęsienie ziemi. Niemal od razu stała się schronieniem dla tysięcy ludzi, którzy stracili domy. Ponieważ odbudowa idzie tak jak idzie, większość już tam pozostała. Dawne sklepy zostały zamienione w mieszkania. Podziemny parking galerii to największy w mieście bazar, działa szkoła i przychodnia a porządku pilnują siły lokalnej samoobrony. Teren należy do korporacji Amazon, która stara się go odzyskać. Alamo znajduje się w Mission District.

Mission San Francisco de Asis (Mission Dolores)
Katolicki kościół i klasztor Franciszkanów, wraz z sierocińcem, szkołą podstawową i jadłodajnią dla ubogich będący centrum meksykańskiej społeczności San Francisco. Zarazem najstarszy - bo XVIII wieczny - zabytek w mieście, które wzięło od niego swoją nazwę, podobnie jak dzielnica Mission District. Sierocińcem, przepełnionym od czasu trzęsienia ziemi, zarządza ojciec Francesco Guterez.

Wyrwa
Głęboka rozpadlina powstała w skutek trzęsienia ziemi. Ciągnie się przez 10 kilometrów, przez całe Daly City, od San Andreas Lake po Lake Merced.




GANGI SAN FRANCISCO

Dzieci Kwiaty - była komuna neohipisowska z Sunset District, która po trzęsieniu ziemi uzbroiła się dla samoobrony a potem wzięła w swoje ręce handel narkotykami. Nie wiedzieć kiedy Dzieci Kwiaty stały się pełnokrwistym gangiem, roszczerzającym swoje wpływy na całą zachodnią część miasta. Nie są tak brutalni jak inne gangi, lecz symbol pacyfki odszedł w zapomnienie. Ich znakiem rozpoznawczym są długie włosy i rockandrollowe stroje.

White Claws - neonaziści przyjmujący wszystkich, którzy nie cierpią hipisów i innego ludzkiego śmiecia zalegającego ulicę. Ich baza to wzgórza Twin Peaks

Bezboleśni - nieliczny, lecz groźny gang psycholi z bazą na Potrero Hill. Wszyscy mają wszczepione edytory bólu, dzięki czemu walczą do upadłego.

Los Locos - latynoski gang powiązany z meksykańskimi kartelami narkotykowymi. Dominuje w środkowej części miasta.

Pytony - czarnoskóry gang z bazą w slumsach Baywiew.

Triada - Chińczycy i Wietnamczycy tworzą konglomerat licznych ulicznych gangów, kontrolujących różne tereny, głównie na południu miasta. Triada zajmuje się jednak głównie przemytem towarów i ludzi poprzez port morski San Francisco.

Kombinat - rosyjska mafia nie zniża się do osobistego ściągania haraczy lub detalicznego handlu prochami. Kontroluje kilka małych gangów złożonych z wschodnio-europejskich imigrantów, ale zajmuje się przede wszystkim handlem głównym rosyjskim towarem eksportowym, czyli bronią i nielegalnymi AI.

Yakuza - Podobnie jak Rosjanie, Japończycy trzymają się północnej części miasta robiąc szemrane interesy z korporacjami.






_____________________________________________

TECHNOLOGIA


Pieniądz: wyłącznie elektroniczny. Większość transakcji dokonuje się holofonami. Prócz przelewów i kart płatniczych występują anonimowe chipy gotówkowe. Eurodolar ma siłę nabywczą podobną do Euro i Dolara w 2017 roku.

Komputery: Stacjonarnych PC-tów i konsol już się prawie nie spotyka, podobnie jak monitorów, myszy i klawiatur. W powszechnym użytku dwu i trójwymiarowa technologia holograficzna. Komputer o potężnej mocy mieści się w urządzeniu wielkości palca.

Holofony zastąpiły komputery, telefony, kamery i aparaty fotograficzne. Mają formę noszonej w kieszeni komórki, zegarka lub holokularów (e-glasses), mogą też być wszczepiane w dłoń lub bezpośrednio w głowę.

Języki mieszają się coraz bardziej, przy czym ich znajomość nie jest już właściwie potrzebna. Chcesz potargować się z tym tadżyckim sprzedawcą dywanów w jego języku i upewnić się, że nie obraża właśnie twojej matki? Wystarczy włożyć do uszu słuchawki translatora, który na bieżąco będzie ci wszystko tłumaczył a jeśli on nie ma podobnego urządzenia to nałożona na usta maska stłumi twoje słowa przekładając je na jego język. Holofon zeskanuje i przetłumaczy każdy tekst pisany.

Sieć mobilna dostępna jest praktycznie z każdego miejsca na ziemi. Występuje w dwojakiej formie: tradycyjnych stron internetowych oraz Virtual Reality, dostępnej przez gogle VR. VR wygląda jak nieco surrealistyczna wersja rzeczywistości, odwzorowane są w niej zarówno fragmenty prawdziwych oraz historycznych miast i lokacji, w tym siedziby firm i urzędów, jak i miejsca stworzone od podstaw lub zaczerpnięte z literatury i filmów. Bywalcy VR używają najbardziej fantastycznych awatarów.
Kombinezony lub wszczepione bioporty umożliwiają odczuwanie VR wszystkimi zmysłami (tam gdzie VR to umożliwia) a także korzystanie z Sense/netu – wynalazku korporacji o tej samej nazwie. Sense/net umożliwia bycie pasażerem w ciele innej osoby. Nie trzeba dodawać jak zrewolucjonizowało to pornografię.
Większość społeczeństwa jest uzależniona od Sence/netu i sieci a kilka procent ludności żyje niemal wyłącznie w VR.
Dzięki e-glassom lub cyber-oczom możliwe jest nakładanie sieci i VR na rzeczywistość. Wielu ludziom stale towarzyszą niewidzialni gołym okiem, dostosowani do ich osobowości przyjaciele-asystenci AI, tak zwane duchy.

AI jest legalna do poziomu 2.8 w skali Turinga, czyli nieodróżnialna od człowieka przez 98% czasu.
Każda AI musi być zarejestrowana i monitorowana przez International Artificial Intelligence Control Agency (IAICA), przy czym powyżej poziomu zwierzęcego (2.0.) obowiązują bardzo rygorystyczne zasady. Nie wiadomo czy prawdziwa AI (poziom 3.0) istnieje, ale mimo zakazu korporacje na pewno prowadzą nad nią prace.
Sztucznych inteligencji istnieją miliony a wiele z nich dysponuje inteligencją zbliżoną do ludzkiej. Większość z nich to byty sieciowe, reszta zamieszkuje ciała maszyn i robotów.
AI zarządzają praktycznie wszystkimi dziedzinami współczesnego życia: fabrykami, maszynami rolniczymi, ruchem ulicznym; grają na giełdzie, administrują systemami informatycznymi i stronami internetowymi; są naukowcami, artystami, aktorami, prostytutkami w wirtualnych burdelach i bohaterami niezależnymi w zaawansowanych MMORPG.
AI w sieci czują się jak ryby w wodzie. Nawet te na legalnym poziomie przewyższają umiejętnościami najlepszych hakerów, więc są często wykorzystywane do przestępczych działań.

Drony i roboty zarówno cywilne jak bojowe są bardzo powszechne. Wyposażone w ograniczoną prawnie AI. Przybierają wszelkie możliwe formy, od humanoidalnych po zwierzęce: ptaków, ssaków, ryb i owadów. Owadopodobne rojoboty dysponują zbiorową AI. Prawo wymaga, by androidy wyraźnie odróżniały się od ludzi. Na zamaskowane poluje IAICA.

Broń palna nadal króluje, mimo, że pozostaje bez większych zmian. Jest mniejsza, lżejsza i o większej prędkości wylotowej pocisku. Dzięki upowszechnianiu się smartgunów przede wszystkim celniejsza, dzięki elektronicznym systemom celowniczym strzelec widzi w cyberoku, e-glassach lub na ekranie hełmu dokładnie gdzie celuje. Połączenie tego systemu z cyberręką czy choćby tylko wzmacniaczem refleksu ogromnie zwiększa skuteczność.
Broń mikrofalowa, wywołująca ból bez powodowania trwałych obrażeń, używana jest głównie przez służby porządkowe.
Ciężka broń laserowa oraz magnetyczna jest stosowana przez wojsko, ręczna jest trudno dostępna i bardzo droga.
Broń elektromagnetyczna (EMP) używana przeciw maszynom, występuje we wszystkich formach: miotaczy, specjalnych kul, rakiet i granatów.
Istnieją jednak specjalne powłoki zabezpieczające elektronikę przed EMP. Żeby ładunek elektromagnetyczny zniszczył cel trzeba więc zwykle przebić pancerz lub trafić we właściwe miejsce.

Pancerz: Znacznie rozwinięte możliwości ochrony osobistej. Tarcze siłowe słabe, ale coraz bardziej dostępne mimo dużej ceny; kevlar zastąpiony nowocześniejszymi materiałami na bazie grafenu i włókien polietylenowych. Najmocniejsze potrafią przetrwać uderzenie dużego ładunku kinetycznego i wybuchowego bez zbytniego ograniczania ruchu noszącego. Ciężkie pancerze wspomagane na bazie egzoszkieletów czynią z noszących je żołnierzy chodzące czołgi.

Maskowanie: Wszechobecność monitoringu i programy rozpoznające twarze wymusiły rozwój technologii służących do zmiany wyglądu, z których najprostszą jest holograficzna maska, umożliwiająca też podszycie się pod inną osobę. Przy bliższym przyjrzeniu się oraz przez programy filtrujące kamer da się jednak odróżnić prawdziwą twarz od holomaski. Skuteczniejsze (i droższe) są inteligentne maski plastycznie nakładające się na twarz. Jeszcze lepsze (i jeszcze droższe) są wszczepy umożliwiające błyskawiczną i zupełną zmianę wyglądu, włącznie z kolorem skóry i długością włosów. Wojsko z kolei stosuje kombinezony maskujące czyniące noszącego prawie niewidzialnym.

Druk 3D jest powszechnie stosowany. Każdy jest w stanie wyprodukować sobie w domu niewielkie przedmioty. Na skalę przemysłową z tworzyw sztucznych drukuje się niemal wszystko: od małych urządzeń poprzez auta i elementy domów modułowych.

Medycyna: Biotechnologia, hodowla organów i cyberwszczepy powszechne. Poza dzielnicami biedoty niemal nie widuje się niepełnosprawnych.
Nanotechnologia wciąż połowicznie eksperymentalna. Zastrzyk lub wszczep z drogocennymi nanobotami potrafi w kilka godzin wyleczyć niemal każdą ranę. Większość nowotworów jest uleczalna. Średnia długość życia w NoCal wynosi ponad 90 lat, zaś bogaci ludzie mogą przedłużać sobie życie nawet powyżej 120 lat.
Otwarcie mówi się o gerontokracji - sprawni fizycznie i umysłowo stulatkowie dzierżą stery wielu państw i korporacji, nie ustępując miejsca młodszemu pokoleniu. Według niektórych teorii spiskowych, władzę na świecie, niczym szare eminencje, sprawują lekarze, którzy uzależnili od siebie najbardziej wpływowych ludzi i uczynili z nich swoje marionetki.
Dzięki programowaniu genów potomstwa bogacze mogą zapewnić dzieciom zdrowie, wybitną inteligencję i zdolności a nawet dwukrotnie wolniejsze starzenie się. Najstarsze długowieczne dzieci - Bramini - są obecnie dwudziestolatkami w ciałach dziesięciolatków. Możliwość wyboru płci dziecka doprowadziła w niektórych częściach świata do deficytu kobiet i teraz jest nielegalna, choć zakaz obchodzą podziemne kliniki.

Transport: Pojazdy niemal wyłącznie elektryczne. Każde auto wyposażone w zdolną zastąpić kierowcę AI – programujesz punkt docelowy a wóz sam jedzie.
Technologia magnetyczna, pozwalająca pojazdom poruszać się nad ulicami, jest wciąż jest bardzo droga i niedostępna dla zwykłych ludzi. Stosowana w pojazdach wojskowych i szybkiej kolei.
Technologia kosmiczna uczyniła loty na orbitę znacznie łatwiejszymi i jest obecnie popularna forma turystyki dla bogaczy. Na księżycu są stałe bazy i kopalnie, zaś na Marsie od szesnastu lat istnieje pionierska, walcząca o przetrwanie kolonia.

* Część materiałów współautorstwa Sekala.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 11-10-2017 o 18:44.
Bounty jest offline  
Stary 28-09-2017, 16:48   #2
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Anastazja Vandelopa de Sade

[MEDIA]http://media.giphy.com/media/GLAdqtMYUkMGQ/giphy.gif[/MEDIA]

Nigdy nie była bogata, piękna, nie była też wybitnie mądra, urodziła się jednak z tym szczególnym błyskiem w oku, który fascynował ludzi w jej otoczeniu, przywołał ich i odstraszał. Czuli bowiem, że mają przed sobą kogoś, kto może zmienić świat.

Ta niewysoka, drobnej budowy dziewczyna od początku kariery otoczyła się warstwą mitów i bajań o sobie. Tak jak krwisto czerwone włosy, tak jak wszczep na policzku w kształcie serca, tak jak podświetlone ledami powieki, tak jak mocny makijaż, z którym wydawała się nie rozstawać... wszystko to było ułudą, bajką, którą chciała opowiedzieć światu na dobranoc, by pamiętał o niej, gdy następnego dnia zbudzi się... a jej nie będzie już wśród żywych.


Cytat:
Oficjalna notka biograficzna
Personalia: Anastazja Vandelopa de Sade
Wiek: 21 lat
Miejsce urodzenia: nieznane
Pochodzenie: Potomkini legendarnego Markiza de Sade, dziecko z próbówki z ostatniej kropli spermy zwyrodniałego Francuza. Ponoć matka jej była badaczką, która naczynie z owym nasieniem odkryła i postanowiła przedłużyć ród de Sade. Zmarła w trakcie czarnej mszy, oddając się Szatanowi.
Bliscy: Zły brat bliźniak, z którym Anastazja została rozłączona, gdy byli dziećmi, który ponoć szuka jej i chce zabić.
Jej relacje z zespołem są raczej chłodne, profesjonalne. Dziewczyna chętnie korzysta ze sławy i zazwyczaj po koncertach wciąga do swego łóżka zarówno fanów jak i fanki, jednak ma zasadę, by nie spoufalać się zanadto z innymi członkami zespołu.

Obecnie cały czas kręci się przy niej Oliver - najbardziej oddany fan, którego Anastazja po prawdzie nawet nie lubi, ale uznaje go za wygodnego sługusa. Często więc to on nagania skrzypaczce po koncertach kochanków, załatwia prochy na imprezy oraz pomniejsze gadżety, licząc na to, że gdy dobrze się spisze, jego bogini obdaruje go łaską (“laską” w tym przypadku).

Anastazja jest typem szalonej imprezowiczki, jednak o dziwo jest całkiem dobrze zorganizowana. Na próbach, nawet gdy przychodzi na kacu, spisuje się bez zarzutów, często też podrzuca pozostałym członkom zespołu swoje teksty. Czasem, gdy zespół ma przerwy znika na 2-3 dni i nikt nie wie dokąd się udaje, nawet Oliver.


O jej prawdziwej przeszłości wie chyba tylko Chris. Pozostałym członkom zespołu mogło co najwyżej obić się o uszy, że tak naprawdę ma na imię Ann i została wyhaczona przez młodszego brata Summy'ego, gdy grała na ulicy, zbierając za to jakieś drobniaki.

Anastazja na koncertach:
Choć jako skrzypaczka i autorka większości tekstów nie śpiewa, bywa że prowadzi improwizowane ‘rozmowy’ z fanami w trakcie koncertów. Właściwie jest to taka forma odpoczynku dla pozostałych muzyków, kiedy to skrzypaczka skupia na sobie uwagę publiczności jakąś opowieścią lub przemyśleniem, mającym na celu dodać jej i kolegom z zespołu aury tajemniczości, mistycyzmu. Oczywiście, ci fani, którzy byli na każdym koncercie, zaczęli się orientować, że snute przez de Sade historie kupy się nie trzymają, jednak specyficzny klimat tych chwil w trakcie koncertu sprawia, że i tak czekają z utęsknieniem na kolejną bajkę płowowłosej skrzypaczki (choć są i tacy, którzy tego nie lubią i uważają za zbędne).

Anastazja do fanów przed swoim utworem "Matris Cruentum":
Cytat:
Czy kochacie, czy chcecie dopiero by was pokochano, musicie wiedzieć jedno... gdy zgaśnie światło, będziecie moi. I tylko moi. A ja będę tylko dla was na tych kilka ulotnych chwil. Nie rozglądajcie się, nie zastanawiajcie, jak patrzy na was ten obok. To moja msza. Mój dar dla was. Przyjmijcie go... albo będziecie przeklęci na wieki.
Mieszkanie:
Wynajmuje pokój w Alamo. Jej współlokatorem jest Oliver i po prawdzie to on dba o całe mieszkanie i jego zaopatrzenie. W zamian za to ma wolny wstęp na próby zespołu oraz wejściówkę vip na każdy ich koncert.

Pojazd:
Miss Maya - cudeńko na dwóch kółkach z wodorowym silnikiem. Anastazja jest dumną posiadaczką tego środka transportu zaledwie od miesiąca, toteż jej umiejętności prowadzenia na razie nie wyróżniają się, ale... widać potencjał. Motor stał się drugą po skrzypcach miłością kobiety.

Holofon:
“Wmontowany” we wszczep - serduszko na policzku

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 28-09-2017, 20:36   #3
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Billy Rebel Yell Howlingwolf



Billy Rebel Yell jest profesjonalistą… a przynajmniej za takiego się podaje. Generalnie pewniej czuje się na scenie niż poza nią. Tam jest pewny siebie, głośny i ciągle w ruchu. Poza sceną spokojniejszy choć lubi imprezy, kobiety i alkohol… zwłaszcza po koncertach, prochy też czasem.
Billy jest muzykiem co podkreśla często i zespole stara się pełnić rolę mediatora… ponieważ ma nieprzyjemne wspomnienia z poprzednich trzech zespołów w których grał. Jak bardzo nieprzyjemne można zgadywać po bliznach od noża na jego brzuchu, choć mogą one pochodzić też z czasów jego pobytu w sierocińcu w którym się wychowywał pomiędzy ucieczkami z niego.
Billy jest samoukiem, co też lubi podkreślać… i komponować się nauczył sam. Ma dość dużą znajomość muzyki klasycznej (którą czasem wplata w linie melodyczną swych rockowych kompozycji), jak i jazzu. Ma też miłość do retrogratów bo do komponowania używa przestarzałego AKAI MPC Studio , któremu jest wierny bardziej niż swej gitarze.
Billy urodził się i wychował w mieście, toteż zna je dobrze.. zwłaszcza biedniejsze dzielnice.
Stara się ubierać w sposób nierzucający w oczy na ulicy, a na koncertach bywa z tym różnie. Często występuje z “srebrnym krzyżem” na gołej klacie, ale nie zawsze.

Mieszka na pięterku Warsaw Pub&Bar, zajmując w sumie jeden pokój.
Jeździ za to rzucającą się w oczy maszyną z mocnym silnikiem. Kawasaki ZX 350 Green Wraith, nazywaną tak od upiornego wycia silnika w którym są uwięzione pokutujące dusze ekologów. A przynajmniej tak mówi miejska legenda i amerykańskie reklamy tej maszyny.
Za holofon służy mu wczepiona w twarz i wysuwana na polecenie połówka e-glasses.

Przez sentyment do dawnych dobrych czasów często odwiedza sierociniec w którym się wychował i jest w dobrych kontaktach z ojcem Francesco Guterezem i pomaga misji czasem.

Poza tym jak na rockowca jest spokojnym i wyluzowanym człowiekiem. I nawet nudnym gdyby nie… dwie kwestie.

Azyl… Billy co prawda mieszka nad wraz z resztą, ale nie jest to jego jedyne mieszkanie. Gdzieś w San Francisco ma kolejną metę w której to nikt z zespołu nie był i nigdy nie widział. A Billy od czasu do czasu wyjeżdża tam, by złapać wenę albo "załatwić sprawy". Znika wtedy na dzień i dwa nie dając znaku życia. A potem wraca.

Janis Mae Chang czyli kochana siostrzyczka Billy’ego… której nikt nigdy nie widział podobnie jak Azylu. Nie jest to duch, bo Billy nie używa osobistego AI. Więc kim jest Janis? Żywą osobą czy duchem sieci - samodzielną AI żyjącą w otchłani internetu?
Na pewno członkowie zespołu znają go jako bezosobowy kobiecy głos z którym Billy rozmawia czasem i kłóci się. I żeby było zabawniej Billy ma na nazwisko Howlingwolf, podczas gdy Janis … Mae Chang. Ale żeby wyłapać tę różnicę trzeba dobrze znać Billy’ego… bo rzadko zdarza się, by wspominał o swoim nazwisku. Odziedziczonym po indiańskim ojcu, podobnie jak długi nóż Bowie z którym się nie rozstaje.


Jak się poznali Billy & Anastazja.

W najlepszym do tego miejsc. Burdelu. A dokładniej “U Lady BomBom”. Lady BomBom jak na burdelmamę jest miła, uprzejma, ciepła nawet. I ma 2 metry wzrostu oraz zabójczy prawy sierpowy. Ma też przybytek z klasą choć dla klasy średniej. Billy wpadał w fazie White Snakes… zespołu jazzrockowego, który nie miał już ambicji podbijania świata a zarobek. Billy’ego rzadko było stać na bycie klientem w tamtym okresie, ale za to Lady BomBom lubiła mieć miłą atmosferę, a cóż się do tego bardziej nadej niż zespół grający wieczorami smoothjazzowe kawałki?
Billy i jego ekipa grali więc tam gapiąc się na flirtujące panienki i racząc drinkami za pół ceny w barze tego przybytku.
Tam też po raz pierwszy Billy zobaczył Anastazję, bo w końcu kto w burdelu zjawia się ze skrzypcami? Takie fetysze się raczej nie zdarzają. Więc uznał ją za znajomą burdelmamy. No i miała skrzypce… a Billy miał słabość do muzyki klasycznej, więc chciał do niej zagadać po zagraniu paru kawałków z czystej ciekawości. Niestety, dziewczyna zniknęła bez słowa zanim pogadali i więcej się nie widzieli. Do czasu… jej ponownego się zjawienia wraz z Chrissem.
W zespole współpracują ze sobą intensywnie, w końcu ona pisze większość tekstów a on muzykę. Często siadają u niej w mieszkaniu i łączą oba kawałki (jej tekst i jego muzykę) w całość. Przy Billym - jako jedynym członku zespołu - Anastazja okazuje niezwykłą cechę - pokorę tak, jakby spotkanie idola z dawnych lat wciąż budziło jej szacunek, choć przecież oboje są teraz profesjonalistami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-09-2017 o 21:27.
abishai jest offline  
Stary 29-09-2017, 00:36   #4
 
Ganlauken's Avatar
 
Reputacja: 1 Ganlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwuGanlauken jest godny podziwu
James Juan Gonzales




JJ, pół Meksykanin lat 23.

Jedyne co wiadomo o jego przeszłości to fakt, iż stracił oboje rodziców, jest dosyć tajemniczy i małomówny.
Spojrzysz na jego twarz i od razu wiesz, że przeszedł w swoim życiu naprawdę sporo. Jedynie oczy, oczy są pełne życia i nadziei.
Najłatwiej mu nawiązać kontakt poprzez muzykę, jest dla niego uniwersalnym środkiem przekazu.
Na scenie lubi stać z tyłu, najlepiej w półmroku i oparach dymu. Taka jest też muzyka, którą gra. Wychowany na dark jazzie z wpływami psycho.
Zespół traktuje jako sposób na zarabianie pieniędzy, nie interesuje go rola frontmana. Zazwyczaj jako ostatni dodaje swoje partie do komponowanego utworu.
Muzyka — to wybuchowa mieszanka, poprzez swoją grę potrafi przekazać emocje, smutek, złość, żal czy też zwątpienie. Raz to będą wolne pasaże, by innym razem pojawił się psychodeliczny dialog ze skrzypcami.
Często znika, by grać jazz w lokalnych klubach, mniejsze pieniądze, ale większa niezależność artystyczna. Nie ma stałego miejsca zamieszkania, raz będzie to klub, w którym grał, innym razem mieszkanie jakiejś kobiety, którą poznał podczas koncertu.
W wolnych chwilach oddaje się też swojej kolejnej pasji - komiksy (tak, JJ jest bardzo staromodny), jak i też jeździe swoim wysłużonym motocyklem.
Pojazd
Triumph America, pamiętający jeszcze czasy początku wieku. Aż dziw bierze, że jeszcze jeździ, ale to już zasługa zdolności technicznych chłopaka. Na nowych technologach się nie zna, ale z mechaniką jest za pan brat.
Bliscy
Od zawsze blisko trzymał się ze społecznością meksykańską, jego najbliższym przyjacielem jest Alvaro, chłopak, z którym razem się wychowywali. Niestety ich drogi jakiś czas temu się rozeszły. Alvaro wyjechał z miasta w poszukiwaniu szczęścia.
Starali się utrzymywać kontakt na odległość do czasu, gdy wszystko niespodziewanie umilkło.
Jeśli zapytasz o Alvaro, usłyszysz, że to jedyna osoba oprócz śp. matki i jego tajemniczego mentora, która go naprawdę rozumiała.

Inspiracja
 

Ostatnio edytowane przez Ganlauken : 29-09-2017 o 01:14.
Ganlauken jest offline  
Stary 29-09-2017, 00:57   #5
 
Selyuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Selyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputacjęSelyuna ma wspaniałą reputację
My veins are blue and connected
And every single bone in my brain is electric

HOWL



Jej ksywka narodziła się w okolicznościach, których nawet sama Howl już nie pamięta. Może chodziło o nawiązanie do tego, jak spontanicznie zdarzało jej się - i na koncertach, i w trakcie imprez - wydawać ze swojego gardła wilcze wycie. A może to po prostu efekt jakiegoś przejęzyczenia, albo sprytnie poprzestawianych literek jej prawdziwego, na wskroś trywialnego imienia i nazwiska - Lucy Howard. Nic imponującego, nawet jeśli wziąć pod uwagę że "howard" podobno znaczy "strażnik", prawda?
Obecnie nawet jej rodzona matka mówi do niej Howl. Howl to też dobre miano, bo w żaden sposób nie wskazuje na płeć. A Howl jest bardzo androgyniczna - w wyglądzie, w głosie, w sposobie ubierania się i poruszania. Chociaż nie boi się też powiedzieć komuś dosadnie "pocałuj mnie w cipę" - nigdy nie zaprzeczała że urodziła się w kobiecym ciele.

Ma ładną, przyjemną twarz, jednak w jej proporcjach jest coś co sprawia, że nie da się jej nazwać pięknością. Zresztą, tę twarz przez większość czasu przesłania burza nie do końca rozczesanych loków i okulary, a bladość jeszcze bardziej zaciera charakterystyczność rysów. Usta ma blade, to pozostałość po tym, jak w dawniejszym okresie swojego życia przeszła fazę "japońską", i jeśli to nie efekt makijażu to jest to jedyna widoczna modyfikacja wyglądu, jakiej się poddała. Jasne, czasem mówi że chciałaby sobie zrobić tatuaż, ale tak poza tym jest wyjątkowo "analogowa".

{wstawiam jeszcze dwie inspiracje do wyglądu, w mojej głowie postać jest czymś w postaci wypadkowej LP kreowanej w teledyskach, Cate Blanchett w "I'm not there" i młodego Dylana}






Przez kilka lat działała solowo, jako wolny strzelec, tworzyła różnego rodzaju muzyczne kolaboracje. Powodem, dla którego najprawdopodobniej nie osiągnęła sukcesu pod tym solowym szyldem, było to że odczuwała dość dużą niechęć do proponowanych jej prób wypromowania jej jako np lesbijki, chłopca który urodził się kobietą czy czegoś po prostu przesadzonego, rozdmuchania jakiegoś wymyślonego skandalu, narzucenia jej image ponad to co sama lubi nosić i jak ona to nazywa "odpimpowania" jej stylówy. Nie, Howl nie lubi przesady.

Kolejną już bardziej związaną z muzyką przyczyną mogło być to, że chociaż niewątpliwie Howl ma świetny słuch, wyczucie rytmu, kompozycji, ma też całkiem porządny kawałek głosu - to żaden z tych talentów nie jest wybitny. Ktoś dał jej to wszystko, czego potrzebuje twórca, i na każdym polu obdarzył ją po równo. Nie jest więc głosem jakiego nikt nigdy nie zapomni. Nie udało jej się jeszcze napisać jednego zdania które będzie powtarzane jako cytat przez dekady. Jeśli tworzy, to potrzebuje do tego kreatywnej burzy mózgów, jeśli ma świetnie zaśpiewać jakiś kawałek, to będzie wybijać się na wyżyny swoich umiejętności w duecie (przy okazji sprawi też że wybije się jej partner).
Jeśli ma znaleźć inspirację, to znajduje ją w innych ludziach.
Może to też kwestia tego, że nie znalazła w sobie nigdy na tyle determinacji, żeby naprawdę skupić się na jednej rzeczy. Wspiąć na wyżyny. Do końca poświęcić jednemu.

Za to kocha muzykę i czuje ją całym sercem, uwielbia też występy, kluby, przebywanie wśród ludzi, środowisko muzyków. Wszyscy są jej kumplami, chociaż w żadną znajomość się nie zagłębia. Bo może wtedy musiałaby wybrać.
A najbardziej kocha swój zespół. Dla każdej z osób z kapeli dałaby się pokroić.

Jej performance potrafi też być nietuzinkowy, odmienny. Taniec? Tak, jasne, całym ciałem i bez opamiętania, potrafi przetańczyć całą noc. Nie będzie to jednak fascynująca solówka Czarnego Łabędzia która skupia na sobie spojrzenia wszystkich. Roztańczy za to imprezę i zainspiruje do spontanicznego tworzenia grupowego układu.
Howl po prostu nie “działa” jako element jednostkowy, nie sprawdza się jako solista, nie zabłyszczy wypchnięta przed szereg. Jasne, potrafi robić wszystko, co wiąże się z muzyką i byciem w kapeli, jest multi-instrumentalistą, co chwila odkrywa jakiś nowy instrument, przeskakuje pomiędzy różnymi gatunkami, miesza, remiksuje, zestawia elementy i umie z nich stworzyć najlepszą kompozycję. Nastroi instrumenty, zajmie się sprzętem, wszędzie wciśnie swoje trzy grosze, a chwilę później zapomni że to robiła, tak naturalnie to jej wychodzi.
Ktoś jednak musi jej dorzucić paliwa, być wyzwaniem, partnerem, a tak właściwie - najlepiej jakby był tym wszystkim na raz.
I wiele osób.

Nawet jej dodatkowe wokale, które przez lata nagrywała dla muzyków troszkę większego niż ona kalibru, zachwycały na zasadzie “im mniej, tym lepiej”. A gdy pisała kawałki, które stawały się dla danego twórcy często jego największym hitem, to pisała w oparciu o jego osobę, jego personę sceniczną, wcześniejsze utwory - musiał być jakiś punkt odniesienia. Oczywiście to jeszcze były czasy, gdy poruszała się wśród mało znanych nazwisk, często kolaborowała w ramach wymiany przysług, zdarzało się jej też dostać w ten sposób do czyjegoś łóżka. Albo zapłacić za żarcie i kąt nad głową. Czemu nie.
Musiała przeżyć kilka całkiem burzliwych lat, związanych z muzyką i szukaniem swojego głosu i rzeczy które chciałaby robić, ale nie opowiada o tym, bo nie lubi mówić o sobie i jest skoncentrowana na tu i teraz.

Jest świetnym voice coachem, potrafi usłyszeć i wskazać wszystkie fałsze, nauczyć samej techniki ale też tego jak najlepiej operować swoim głosem, jakich dźwięków lepiej nie próbować śpiewać aby nie ryzykować, jak dotrzeć do swojego własnego “głosu”. To trochę staromodne, bo teraz raczej każdy próbuje brzmieć jak ktoś inny, lepszy i ogólnie bardziej "naj".

Bardzo często jej poprawki - a jeszcze nigdy nie zdarzyło się żeby coś źle doradziła jeśli chodzi o muzykę - to tak naprawdę "wywal to", "to niepotrzebne", widzi słabe punkty i niepotrzebne zaburzające elementy. Często robi to nieświadomie. Albo pokreśli komuś jego teksty, bo przecież wie że tak będzie lepiej i już. Albo, w trakcie jakiejś dyskusji o czymś innym, podejdzie i nawet do końca nie patrząc, a tylko słuchając co ktoś ćwiczy, poprawi jedną nutę.
I to naprawdę będzie ta jedna niezbędna poprawka.

Jeśli chodzi o jej obecne życie osobiste, to całe dzieje się raczej na widoku. Tak, w klubach i na dancefloorach. Są różni ludzie, i kobiety, i mężczyźni. Nigdy jednak nie brnie tak daleko, żeby doszło do jakichkolwiek aktów seksualnych - a przynajmniej nie da się usłyszeć że ktoś ją przeleciał, zaliczył czy cokolwiek tak właściwie. Może flirtować, przytulać się i nawet całować, ale nie wymknie się z nikim do kibla na szybki numerek, nie obudzi się w cudzym łóżku. A jednocześnie jakoś udaje jej się zachowywać te wszystkie znajomości, nikt nie czuje się wykorzystany czy oszukany i zwiedziony.

https://www.youtube.com/watch?v=NFnIuBB9YAo

Jeździ dużym autem obecnie pewnie z wymalowanym logiem zespołu (oraz przy okazji wozi też innych głównie w stanie skupienia "zgon")
 
__________________
~~cial agus neart~~

Ostatnio edytowane przez Selyuna : 01-11-2017 o 21:15.
Selyuna jest offline  
Stary 29-09-2017, 19:07   #6
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Słów kilka o wokalistce.

LIZ DELAYNE




Że Liz jest zajebista, to raczej widać. I nie chodzi tylko o to, że jest ładna. Ludzie do niej ciągną jak ćmy do płomienia. Odważny look. Tatuaże. Piercing. Niby abnegatka ale co nie założy wygląda stylowo.

Charakter: Liz to taki rockowy rebel. Buntownik z wyboru. Czasem zaczepna ździra, czasem zagubiona dziewczynka, którą trzeba się zaopiekować. Totalnie nieprzewidywalna.
Nie kryje się z używkami. Pewnie nadużywa alkoholu. Skora do bójek, do rzucania mięsem. Chodząca bomba zegarowa. Muzyka to jej życie, ale nie chce się sprzedać za wszelką cenę. Podstawa to wolność. Mówić co się chce mówić, robić co się chce robić. Bez sznurków. Pokazać fucka do holowizji albo jebnąć dziennikarzynę w jaja jeśli naruszył granice jej prywatności.
Wpadanie w tarapaty to jej specjalność.

Praca: Na koncie, z tego co wiadomo, ma wiele pracy dorywczych. Od barmanki, przez wyprowadzacza psów, sprzątaczkę hotelową, sekretarką. Nigdy dłużej niż miesiąc na jednej posadzie.

Rodzina: Liz o rodzinie nie lubi gadać. Zapytana mogła przebąknąć, że matka nie żyje a z ojcem nie rozmawia.
Często można ją spotkać w towarzystwie najlepszego kupla - Rasco. Wiadomo, że zaczynali lata temu w jednej kapeli o wdzięcznej nazwie - Dead Whore.

Jeździ rowerem.
Holofon w zegarku.
Mieszka z zespołem nad klubem Warsaw.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 29-09-2017 o 19:22.
liliel jest offline  
Stary 29-09-2017, 20:24   #7
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Rosalie Silverfox
23 lata



Uparta i zawzięta i odważna. Pracowita i zaradna, mimo wielu przejść wciąż dość naiwna, idealistka. Łatwo ponoszą ją emocje. Niestała w swoich decyzjach, czasem nieodpowiedzialna. Lubi dobrą zabawę i adrenalinę.
Często skrywa prawdziwe uczucia i emocje.

Nieciekawy przypadek Rosalie Silverfox (streszczenie)

Rozdział I
Żyć nie umierać – tak można określić jej dzieciństwo. Urodziła się jako pierwsze i jedyne dziecko dobrze sytuowanych rodziców. Może nie opływała w luksusy, ale nigdy niczego jej nie brakowało. Począwszy na miłości rodziców, przez przyjaciół do rzeczy. Było pięknie.


Rozdział II
Wielkie nadzieje – była zdolnym dzieciakiem. Mimo, że pozostawała jedynaczką nie brakowało jej, ambicji, motywacji i samozaparcia. Chciała do czegoś dojść, być kimś, chciała, by rodzice byli z niej dumnie, aby dostali od niej, choć część tego, co ona dostała od nich. Idealna rodzinka. Jeszcze.


Rozdział III
- A co ty właściwie o mnie wiesz – całkiem wcześnie przyszedł okres buntu. Było tak, jak w wieku nastoletnim być powinno. No, może troszkę gorzej. Podejrzane towarzystwo, błędne poczucie wolności, brak priorytetów i celów. Liczyło się tu i teraz.
Alkohol, całe morze alkoholu, imprezy, dragi, sex. Młodość pełna gębą, a co!


Rozdział IV
- Cisza przed burzą – w domu znowu zaczęło się układać. Wyszalała się, skończyła 17 lat, w jej życiu panował spokój, rodzice już planowali przyszłość córki klepiąc ciepłą posadkę w jednym z oddziałów biotechnologicznego giganta.


Rozdział V
Plany, plany, plany… Trzęsienie ziemi zniszczyło niemal wszystko co znała i kochała. Zabrało dom, ojca i jej pierwszą wielką miłość. I gdy wydawało się już, że gorzej nie będzie, okazało się, że jest w ciąży.
Awantura z matką, ucieczka z domu i pozostawienie dziecka pod opieką babci.
Ot po prostu, mała seria rodzinnych tragedii.

Ważne osoby:
Kris Silverfox, 49 lat - matka. Pracownica średniego szczebla korporacji Umbrella. Od lat nie utrzymują kontaktu i obie z tego powodu cierpią, ale babski honor i upór to straszna rzecz, ble.
Amy ,5 lat - jej córka. Wychowywana przez Kris i zupełnie nieświadoma, że jej mam jest właściwie jej bebcią.
Kirk Kowalsky, 25 lat - przyjaciel od czasów dzieciństwa, najbliższa osoba. Załatwił jej pracę w tatuażach. Sam jest stylistą fryzur w tym samym lokau. Gej.

Reszta wyjdzie w praniu. Albo graniu
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline  
Stary 30-09-2017, 00:22   #8
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


CHRISTOPHER JESUS O'SULLIVAN
"SULLY", "C'JAY"



perkusista i spec od oprawy holo


“Mówią, że Bonham był najlepszy,
bo ludziom było mało jak dawał półgodzinne solo,
gdy zwykle samotne bicie w gary to czas dla fanów
na zakup nowego piwa.

Mówią, że Bonham był legendą,
bo Jimmie uznał go za niezastąpionego
i zawiesił zespół gdy go zabrakło.

Ale mało kto mówi o tym jaki trzeba mieć styl,
aby odejść z hukiem,
napierdalając na próbie czterdzieści szotów.

Mistrz. W każdym aspekcie”




You wanna watch him?

You wanna hear him?

You wanna hear him?

You wanna know him?

Ale nie chcesz wyjść z nim w miasto. Uwierz mi.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 30-09-2017 o 00:24.
Leoncoeur jest offline  
Stary 04-10-2017, 15:00   #9
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Mass Æffect

Zespół rockowy założony jesienią 2049 roku w San Francisco przez perkusistę Christophera Sully'ego O'Sullivana (wcześniej parającego się oprawą holograficzą koncertów grupy ->The Lords) oraz dwoje gitarzystów: Howl i Billego "Rebel Yella", wcześniej wokalistę m.in Colour Bone.
Wkrótce do składu dołączyła Liz Delayne - basistka, która przejęła funkcję głównej wokalistki oraz Anastazja Vandelopa de Sade - skrzypce elektryczne i JJ Gonzales - saksofon.
W marcu 2050 roku zespół wydał własnym sumptem pierwszą płytę: ->"On the Edge", której tytuł nawiązywał do położenia ich rodzinnego miasta na uskoku San Andreas oraz życia na krawędzi jakie prowadziła pozbawiona perspektyw północnokalifornijska młodzież. Album był swoistym manifestem pokolenia, ale oprócz typowych protest songów zawierał też utwory o bardzo zróżnicowanej tematyce.


- notka biograficzna zespołu na Muzopaedii.





WYBRANE UTWORY:


Cytat:
„Replace me with an android” rozpoczynał się spokojnym intro, przywodzącym na myśl „Us and Them” Pink Floyd, ale mroczniejszym. Tylko rytmiczne klawisze, saksofon i cicha perkusja. Lecz intro stopniowo nabierało tempa, aż przerodziło się dzikie saksofonowe solo, wzmocnione piskiem gitary Howl. W kulminacyjnym momencie dołączyło potężne walnięcie basu i rąbnięcie bębnów a JJ urwał w pół nuty.
Nastała cisza, przez chwilę niósł się tylko pogłos gitar i talerzy.
Muzyka wróciła po chwili, już wszystkimi instrumentami nawiązując melodią do początku utworu. Ponieważ Billy został przy klawiszach rolę instrumentu wiodącego przejęły elektryczne skrzypce Anastazji. Liz zaczęła śpiewać, wczuwając się w rolę kobiety, której mężczyzna stracił nią zainteresowanie na rzecz elektronicznych gadżetów. W energetycznym refrenie jej smutek przeradzał się w wykrzyczaną wściekłość. Po drugim refrenie i solo muzyka zaczęła cichnąć – kolejno milkły instrumenty. Wciąż niósł się tylko pogłos klawiszy oraz lament Liz, zawodzącej coraz ciszej: „replace me, replace me…” Wreszcie zamilkła, spuszczając głowę, klawisze ucichły, a zza nich Billy odezwał się do mikrofonu beznamiętnym głosem: „I will”.
Cytat:
"Holophone Love"
Zgasły światła… wszystkie poza tymi w których blasku znajduje się Liz. W tle pogrywały klawisze. Ciche drżące tony jak krople deszczu uderzające o szybę. Do tego ciszy szmer talerzy. Liz milczała.
Odezwały się skrzypce ciągnąc swą melodię łagodnie i spokojnie. A Liz zaczęła śpiewać.
Hallo, kochanie… gdzie jesteś?
Obudziłam się bez ciebie…

Zwrotka śpiewana zmysłowym głosem powoli wibruje w powietrzu, spojrzenie Liz obejmowało zaś całą salę. Jakby skupiało się na każdym z nich. Jakby każdy z nich był odbiorcą jej “holofonu”.
Ale odpowiedzią na jej słowa jest solo saksofonu, pieszczące uszy nutami jak język kochanka. Kolejne zwrotki Liz przeplatane były tęsknimy solówkami saksofonu z klawiszami, talerzami i skrzypcami robiącymi za tło.
Kolejne… coraz bardziej intymne zwrotki.
Nagle ten jazzowy klimat, przerwało wejście Howl… głośna i dramatyczna solówka na gitarze burzyła całe dotychczasowe tempo utworu i była wyraźnym kontrapunktem wspierana przez Sully’ego wyżywającego się na perkusji.
W końcu ten kawałek przerywał głośny krzyk Liz.
Garry!
Wszystko ucichło.
Zgasło ostatnie światło, te które oświetlało Liz, a z głośników poleciał oryginalny komunikat policji:

Dziś w godzinach południowych na autostradzie międzystanowej, Psycho Squad dopadł Garry’ego “Red'a" Calahana. Znanego w San Francisco działacza społecznego, weterana wojennego i osobę znaną z brutalnych ataków na pracowników rządowych i korporacyjnych. Podczas próby ujęcia pełen wszczepów Garry dostał ataku cyberpsychozy zabijając dwóch funkcjonariuszy rządowych i czterech policjantów. Wezwany Psycho Squad zdołał unieszkodliwić szaleńca dopiero po wymianie ognia trwającej pół godziny. Niestety Garry zginął postrzelony śmiertelnie z granatnika. Pogrzeb odbędzie się po autopsji dnia…

Na tym utwór się urywał przypominając kontrowersyjną sprawę śmierci Calahana sprzed dwóch lat.
Cytat:
“Rebel Cry” zaczynał się ostrym solo gitarowym przeskakującym z niskich do wysokich akordów w wykonaniu Billy’ego, w którego to połowie dołączała się gitara Howl powtarzając jego solo ale przesunięte nieco tworząc kanon w wykonaniu dwóch rockowych gitar. Popis ten otwierał sam utwór i po jego szaleńczym tempie utwór zwalniał dołączając gitarę Liz w tle wraz z perkusją.
I wtedy odzywał się głośno Billy.
“Krzy buntownika”- jego okrzyk brzmiał ja wyzwanie do wojny.
“Zabrałeś mi dom, zabrałeś mą ziemię
Zostawiłeś mi tylko smutku cienie...”

Zaczynał śpiewać głośno i utwór znów nabiera tempa, przyspieszając i skacząc po całej gamie. Było to prawdziwe wyzwanie dla Billy’ego i Howl, oraz Liz… prawdziwy popis kunsztu z nich strony. Melodia rwała do przodu niczym dziki rumak, podobnie jak śpiew Billy’ego… głośny i gniewny i pełen oskarżeń. Tak jak tekst który wyśpiewywał.
“Pewnego dnia obudzisz się bez chroniącego twój zad prawnika
Za oknem swej posiadłości słysząc wściekły krzyk buntownika!”

“Krzyk buntownika” wykrzyczany i przez Billy’ego i przez dwie wokalistki. Muzyka zwiększała coraz bardziej tempo wyciskając siódme poty z dłoni trójki gitarzystów, podczas gdy perkusista trzymał rytm dla reszty instrumentów grających w tle.
Druga i zwrotka i trzecia… chwile wytchnienia pomiędzy coraz szybszym refrenem. Aż końcu nadchodziła czwarta zwrotka.
I Anastazja przejmowała pałeczkę swym skrzypcowym solo schodząc w gwałtownego tempa do bardziej melancholijnych tonów… pozwalając Billy’emu na bardziej emocjonalny i smutniejszy wydźwięk ostatniej zwrotki.
Na koniec przy ostatnim refrenie, gasły dźwięki skrzypiec, a wchodził dźwięk saksofonu , będąc epitafium dla buntownika, którego krzyk gasł wraz z ostatnią jego nutą. [/i]
Cytat:
"Libido"
Zaledwie dwa pierwsze tony wystarczą, by rozpoznać ten kawałek. "Libido" to zdaniem wielu tango XXI wieku.
Ona i On - Liz i Billy - on na klawiszach, ona na gitarze... czarują się, uwodzą, a potem kłócą i odrzucają. Wszystko to w oprawie mocnych, rytmicznych uderzeń Sully'ego.

Niby zatruta igła, niby gwóźdź wbity w ranę
Jestem tutaj - Czy czujesz to, kochanie?
To właśnie moja miłość
Brzydka, brudna miłość
Tylko taką mam
Tylko taką dziś Ci dam


I już samo to jest dobre, ale Mass Æffect nie byliby sobą, gdyby nie dodali czegoś więcej. W drugie zwrotce pojawia Anastazja ze swoimi skrzypcami, jak zwykle pomykając po scenie niby gazela i skupiając wzrok części widzów. De Sade wprowadza swoją grą i ruchami tę niezwykłą zmysłowość, która ją charakteryzuje, ale to wraz z trzecią zwrotką i ostrym wejściem Howl zaczyna się prawdziwa zabawa. Aż nie wiadomo na kogo patrzeć, bo Liz i Billy dają naprawdę czadu, zdzierając gardła i kusząc się wzajemnie, ale to Anastazja i Howl na drugim planie wprowadzają do show element improwizacji. Te dwie są zupełnie nieprzewidywalne, toteż nigdy nie wiadomo czy w ich wykonaniu utwór skończy się plaskaczem czy gorącym buziakiem.
Ponieważ w tym utworze JJ się nie pojawia, niektórzy śmieją się, że tworzy on 3 związek z Chrisem, którego od pasa w dół skrywają przecież bębny. Niewielu fanów jednak wierzy w tę plotkę.
Cytat:
"Matris Cruentum" - to właściwie solówka na skrzypcach, wykorzystywana jako przerywnik w trakcie koncertów, by reszta zespołu mogła odpocząć.
Początek grany jest w niemal kompletnych ciemnościach, widać tylko zarys sylwetki Anastazji na scenie.
Utwór zaczyna się niepozornie, jak smyczkowy soudtrack do jakiegoś filmu fantasy - klimatycznie i spokojnie. Uspokaja drżące po ostrych numerach serca fanów, wprowadza jakby w inny świat... i wtedy de Sade podchodzi do mikrofonu. Włączają się światła wokół niej. Dziewczyna szepcze do mikrofonu tylko jedno słowo:
- Matris...
I wtedy zaczyna się. Włączają się światła, hologramy... A dla uszu mistrzowski pokaz gry na skrzypcach. Jeśli ktokolwiek wątpił w kunszt skrzypaczki, Matris Cruentum, choć nieco inny niż pozostałe utwory jest majstersztykiem jeśli chodzi o pokaz umiejętności de Sade.
Z każdym tonem spirala emocji nakręca się, coraz to nowe hologramy przenikają się i nagle mamy utwór nie mniej energetyczny niż "Libido". Kiedy pod sam koniec włącza się Chris ze swoja perkusją, jest to już czyste, pogowe szaleństwo.
Zaledwie 7 sekund jednak wystarcza, by Anastazja po mistrzowsku zeszła z szybkiego tempa do balladowego snucia opowieści. O czym ona była? Chyba każdy sam powinien sobie odpowiedzieć na to pytanie. Na konec znów słyszymy jej szept:
- Matris...
A po nim mocny głos Chrisa, jakby odpowiedź:
- Cruentum.
Cytat:
"Strata", być może najsmutniejszy utwór Mass Æffect, został w większej części skomponowany przez JJ Gonzalesa.
Utwór zaczyna intro na które składają się płacz dziecka oraz wolno otwierane drzwi do jego pokoiku. Pojawiają się niespieszne kroki matki, słuchacz wyobraża sobie ją podchodzącą do łóżeczka.
Spokojny damski, cichy śpiew:
"Wiem skarbie, że cię boli, wiem"
Włączają się skrzypce, każda nuta jest wydłużana, pełna melancholii.
"Nie mogę nic zrobić, by uśmierzyć twój ból"
Wchodzi saksofon, dźwięki tym razem są łamane jak płacz dziecka opętanego bólem.
"Już wkrótce trafisz do nieba skarbie."
Saksofon oraz skrzypce zaczynają toczyć walkę dobra ze złem
"Już wkrótce przestaniesz to czuć"
Oba instrumenty milkną.

Perkusja zaczyna wybijać rytm, najpierw cicho i powoli by następnie uderzać z niebywałą siłą. Dochodzą gitary, mocne miarowe uderzenia, akordy jak z piekła.
Wokal tym razem jest pełen bólu, bólu po starcie. Braku pogodzenia się z losem.
Wraca saksofon, tworząc niebywałą plastyczną ścinę dźwięku, to zwalnia, to przyspiesza. Gitary są tu tylko tłem.
Ponownie wszystko cichnie.
Dźwięk saksofonu trwa dłużej, ale tym razem traci swój gniewny żar. Ucieka jakby w otchłań, coraz ciszej i ciszej.
W tym samym czasie skrzypce Anastazji dopominają się o swój udział w utworze, w przeciwieństwie do saksofonu JJ'a zaczynają grać coraz szybciej i głośniej. Wracają gitary. Potężne riffy jak sztorm pustoszący nabrzeże miasta.
Perkusista wyczynia cuda, przejścia są bardzo mocno akcentowane, blachy trafiają w odpowiedni punkt.
Pomimo tak szaleńczej gry, każdy z instrumentów brzmi selektywnie.
Pierwszy raz światło zaczyna oświetlać JJ'a, nie jego sylwetkę, bardziej sam instrument.
Utwór przechodzi w marsz, wolny rytm perkusji, gitary tworzą zapętlony motyw.
I to jest ten moment, w którym saksofon zaczyna ogrywać swoją ostatnią partię. Instrument wydaje dźwięki pozwalające słuchaczowi wyczuć, iż główny bohater godzi się ze swoim losem.
Dochodzimy do kulminacyjnego momentu, w którym instrumenty powoli cichną, a światła oświetlające muzyków się ściemniają.
Pozostaje już tylko saksofon, ostatnia niespieszna nuta. Ostatni promień reflektora. Nastaje cisza.
Cytat:
"The city lights"
Cisza rozstępuje się przed oszczędnymi dźwiękami gitary, potem dołącza pomruk basu i rytmiczna monotonna perkusja. "The city lights" to jedyny kawałek z płyty, który napisała Liz Delaney. Jak sama twierdzi, nie lubi pisać tekstów bo te są zbyt osobiste. I tak też go śpiewa, jakby przeżywała coś na nowo. Coś co jest dla niej ważne.
Wyjątkowo nie szaleje po scenie, nie szuka kontaktu z publicznością. Stoi sztywno przy mikrofonie, odgrodzona od świata barierą basowej gitary i burzą rozwichrzonych włosów.
Muzyka ma ten surowy oszczędny urok papieru ściernego jak z kawałków Joy Division, tutaj nieco wzmocniona garażowym szumem rodem z Bleach Nirvany, jest jednak miększa, bardziej melodyjna i rytmiczna. Wszystko układa się w jakiś niepokojące brzmienie, które wnika chłodem prosto w duszę, otwiera ją na coś, na co niekoniecznie chcielibyśmy ją otwierać.

Drowned in the city lights
float unconscious
too little air to breath
too little space to live
I melt into the other side


Liz ma kawał głosu, który zapada mimowolnie w pamięć. Niektórzy porównują jej dolne partie do Brody Dalle albo Alison Mosshart, choć Delaney potrafi nagle i bez wyczuwalnego wysiłku wzbić się tonacją na soczyste wyżyny z gracją godną legendarnej Florence Welch albo Tori Amos.

Muzyka nie przyspiesza. Gitary, bas i perkusja idą w równym szeregu, żadne z nich nie wypuszcza się w przód, nie wymyka z ponurej lepkiej konsystencji utworu. Ma się jedynie uczucie zasysania i wpadania w pułapkę, z której nie ma wyjścia a już na pewno nie będzie tam happy endu.

I call my father, obviously forgot I haven't got one
I shout my mom, but she's asleep so fucking deep
I pray for god, but he turns his face away
there's just me and the other side calling
and city lights
dazzling my eyes


Scena rozświetla się tysiącem rażących świateł, które dosłownie połykają wszystkich członków zespołu. Ich sylwetki rozpływają się miażdżone pulsującą jasnością. Dołączają skrzypce i saksofon, melodia traci karny szyk. Partie instrumentów rozrastają się i płyną każdy w swoją stronę, ale pozorny chaos komponuje się w porywającą całość.

There's so much light above
and so much light around
Am I in heaven
or are there just the city lights?
Just the city lights...


Powoli instrumenty wyłączają się wraz z pryzmami świateł, jeden po drugim. W końcu zapada ciemność i cisza.
Cytat:
"Killing Lips"

Zabiłam
Krótkie słowo powtarzane przez Anastazję cicho kilka. Odpowiadają na smętne akordy Liz, jakby echo jej słów.
Jednym skinieniem
Jednym ruchem warg

Włączają się pozostałe dwie gitary, dając kontrapunktowy chórek dla głosu Anastazji, wyjątkowo zmysłowego. Stoi ona na środku sceny, ze szelmowskim uśmiechem, jakby wyśpiewane przez nią żale nie były szczere. Jakby była kotką bawiącą się kochankiem niczym myszą.
Smutna melodia i szczery głos łączyły się w melancholijną muzykę. Kawałek był dość cichy, a choć podkładem były trzy gitary o rockowym brzmieniu, to przypominał bardziej bluesa.
Rozdzierający serce głos Anastazji żalił się.
Zabiłam miłość w twych oczach
Zabiłam samą siebie
Piersią mą targa szloch
Na mym własny pogrzebie
Zabiłam

Gdy ta przechadzała się po scenie, powoli i teatralnie. Niczym pani tysiąca niewolników wpatrujących się teraz z widowni. Jej głos hipnotyzował, pieścił ucho. Bo do każdego z nich była skierowana ta pieśń. Dla każdego brzmiała szczerze, mimo że figlarny uśmiech na ustach skrzypaczki mówił co innego.
To jedno słowo pozostało
Zniknęła nadzieja
Zraniłam cię
Skłamałam
Wyrzekłam się ciebie jak cienia
I pomyśleć...

Jej głos w połączeniu z melodią graną przez trzy gitary rozchodził się po sali, pełen żalu i nostalgiczny... naznaczony czasem pieśnią, czasem melorecytacją. Był pieszczotą, bo i sama piosenka czyniła Anastazję femme fatale zespołu. Tą o której widzowie będą śnić mokre sny tej nocy. Sukkubem niemalże.
Jedno krótkie zdanie
Jeden głuchy szept
Me beznamiętne słowa:
"Już nie kocham Cię"

Niedostępnym, a upragnionym. Tak bliskim do pochwycenia, a tak dalekim. Ostatnie słowa... wypowiedziane zachrypniętym szeptem. I gitary milkną. Anastazja unosi skrzypce i zaczyna grać requiem w towarzystwie Billy'ego na klawiszach, by potem nagle przejść do gwałtownego rockowego intra do następnego utworu.
Cytat:
"Diversity Æffect"
Ten utwór był bardzo często wykorzystywany jako intro na koncertach, zresztą właśnie jako intro został umieszczony na na płycie M-Æ. Czysto instrumentalny kawałek powstał na jednej z bardzo wczesnych prób zespołu, niedługo po dołączeniu JJ-a do grupy. Na jednej z prób niezgranej jeszcze w pełni ekipy, z której większość stanowiły tak różne sobie indywidualności wymiatające na różnych instrumentach i chcące ciągnąć nurt choćby trochę we własną stronę, wynikło z tego istne muzyczne pandemonium.
Chris po wszystkim, zlany potem odpalając fajka skwitował to krótkim “o ja pierdolę…!”. To on zresztą namówił Billy’ego, by ten opracował zrąb scenariusza linii melodycznej do tego “czegoś”. Wkrótce utwór stał się wizytówką grupy.

W miarę ciche i spokojne odgłosy perkusji zaczęły wybijać rytm melodii podobnie jak w Voodoo Godsmack, ale bez wsparcia gitary ani innego instrumentu.
Cicha melodyczna solówka perkusji na samym wstępie była bardzo niecodziennym zabiegiem i choć Chris wyraźnie zaznaczył tu tło melodyczne, to jego samotność nie mogła trwać za długo. Z początku nieśmiałe dźwięki skrzypiec zaczęły wspierać go akcentując melodię i rozwijając ją, wzbogacacjąc i dopełniając. Po krótkim czasie Anastazja zaczęła jednak ulotnie wymykać się współpracy zwiększając tempo i kierując się we własną stronę, już nie wspierając perkusisty, a próbując zdominować jego rytm swoją melodią. Muzyka wciąż była w miarę cicha i spokojna, a choć zaznaczał się dyskurs między instrumentami i zarówno Sully, jak i de Sade próbowali ciągnąć melodię we własną stronę, to wciąż się splatały mimo wszystko nie pozwalając się wymknąć temu w chaos i pandemonium.
W pewnym momencie do pojedynku włączył się JJ spinając z coraz żywszymi staraniami Vandelopy. Współpraca saksofonu i skrzypiec rozwinęła melodię, która zaczęła być coraz bardziej autentyczna, charakterystyczna, wpadająca w ucho. Sully został zdominowany przez tę dwójkę ograniczając się do wybijania tła perkusji.
Kooperacja skrzypiec i saksofonu nie trwała długo bo i tu zarówno Anastazja jak i JJ zaczęli ciągnąć ją lekko w stronę własnych instrumentów. Smyczkowo-dęty alians rozsypywał się ‘na uszach’ widowni scalany jedynie perkusją, która wyczuła swoją szansę i zaczęła wybijać się coraz mocniej.

Gdy perkusja wybiła się ponad skrzypce i saksofon, a muzyka de Sade i Gonzalesa znów splotła się owijając wokół rytmu bębnów i talerzy by ją stłamsić, nastąpiło w końcu mocne pierdolnięcie.
Trzy gitary weszły znienacka, bez ostrzezenia podchwytując melodię i zagarniając ją dla siebie totalnie. Howl, i Billy stłamsili skrzypce i saksofon konkretnym uderzeniem wraz ze wspierającym basem Liz. Melodia ewoluowała porywając, szczególnie, że Anastazja i JJ znów zawarli chwiejny rozejm z Sullym uwijającym się za garami iw spólnie kontrapunktując gitary.

Anastazja przeszła na samotną walkę swymi skrzypcami owijając melodię dookoła dźwiękami wydobywanymi przez smyczek. Saksofon JJ-a podobnie, jakby walczył o przetrwanie akcentował melodię ze swojej strony. Tymczasem niewielki dyskurs pojawił się pomiędzy gitarami Howl i Billyego, które wymiatały już mniej spójnie, ulotnie przeciagając się nawzajem. Tymczasem perkusja zwiększała rytm, a co za tym idzie tempo utworu i flankowała się nawzajem z basem Liz.
Każdy z każdym, każdy naprzeciw każdemu.

Niczym starodawny sześciokonny zaprzęg, w którym każdy koń chciałby rwać w swoją stronę, ale w efekcie z łomotem kopyt pracując i tak wzajemnie na siebie. W czasie próby doszło tu do istnej kakofonii tak jebutnej, że aż Bill Kowalsky zajrzał czy wszystko w porządku. Billy ogarniając linię melodyczną dał temu utworowi dyszel. Choć panował chaos, to w miarę uporządkowany, porywający. Choć każdy z muzyków akcentował siebie, to nawet nie zbliżało się to do jazgotu. Utwór miał w tym miejscu w sobie jedynie pewną dzikość, a i nigdy nie był do końca taki sam, więc najwierniejsi fani za każdym razem jakby słuchali go na nowo.

Howl i Billy ucichli, podobnie jak Anastazja i JJ. Melodia uspokoiła się podtrzymywana jedynie przez chwiejny alians bębnów Chrisa i basu Liz. Wprawne ucho dałoby radę wychwycić coraz większe splatanie się dźwięków tych dwóch instrumentów, kooperację, dopełnianie.

Cichy odgłos skrzypiec dołączył nagle i nostalgicznie, bez indywidualnego akcentu. De Sade po prostu splotła swoją muzykę z dźwiękami perkusji i gitary basowej.
Łomot bębnów znów zwiększył moc. Tak jak na początku utworu było słychać prawie tylko perkusję, ale na zupełnie innym, żywszym i głośniejszym poziomie. Skrzypce i bas nie walczyły tu już, spinały się tworząc tło. Dołączył też saksofon.
Kilka szybkich uderzeń w bębny, na wręcz nieosiągalnym poziomie szybkości wyłączyło Liz, Anastazje i JJ-a, którzy ucichli.

Zapaliły się reflektory rozwiewające ciemność i...
Trzy gitary rąbnęły jednocześnie z mocą, razem z perkusją, skrzypcami i saksofonem. Nie było śladu po wcześniejszej mniej lub bardziej dyskretnej walce w ramach linii melodycznej. Cała szóstka wymiatała niczym jedna dobrze naoliwiona maszyna.
Uzupełniali się, współtworzyli muzykę, wspierali się jakby alians funkcjonujący wcześniej pomiędzy poszczególnymi członkami grupy, rozszerzył się na całą szóstkę, a jedynym przeciwnikiem była publiczność obrywająca soczystym kawałkiem porywającej, mocnej muzy.
Cytat:
"Eltar Ago"
Diversity Æffect jest utworem, który zawsze grają jako pierwszy. Eltar Ago to z kolei ten kawałek, którego nie odważyliby się zagrać na samym początku, nie rozgrzani; i jeśli ląduje na setliście to po conajmniej dwóch albo trzech innych kawałkach. Czasem nie ląduje, bo to kompozycja, która sprawia że na każdego z nich występują siódme poty i przy której muszą z siebie wycisnąć ponad sto procent tego co potrafią. Każdy członek zespołu ma tu swoje równie ważne miejsce, każdy jest kluczowym elementem kompozycji. Howl, która ten utwór - jako jedyny na ich pierwszym albumie - napisała w całości, jednocześnie wykorzystała najsilniejsze strony każdego z nich i podkreśliła ich indywidualność, oraz stworzyła z nich nierozerwalną, perfekcyjną całość, która trwa prawie dziesięć minut.

Utwór zaczyna się mocnym wejściem dwóch gitar, które grając wspólnie główną linię melodyczną jednocześnie stanowią zapowiedź duetu wokalnego Billy’ego i Howl. Na wokal słuchacze muszą jednak poczekać ponad pół minuty, w trakcie której dołącza reszta sekcji rytmicznej - perkusja ze stałym, mocnym podkładem, w którym jest coś pierwotnego, oraz niespokojny, urywany bas.
Riffy które grają Billy i Howl są niemalże całkowicie identyczne, ale drobne różnice sprawiają że przeplatają się i przypominają dialog dwóch bliźniaczych głosów. To jedno, to drugie cichnie i nawzajem oddają sobie prowadzenie, przejścia pomiędzy ich partiami są jednak płynne.
Po umiarkowanie szybkim, energicznym intro, które przypomina nieco “Lazaretto” White’a, tempo zwalnia i gitary stopniowo ustępują miejsca skrzypcom oraz saksofonowi. Te dwa instrumenty zdają się mieć najmniej do roboty w całym utworze, ale to tylko pozór. Stanowią silny akcent w znaczących momentach.

Tekst? Po pierwszym przesłuchaniu trudno go zrozumieć i poskładać w całość. Po drugim, trzecim albo i kolejnym, układa się w opowieść o wiecznym powrocie, jest dialogiem dwóch wędrujących przez kolejne wcielenia dusz, które spotykają się w kolejnych sytuacjach, rolach i miejscach. Nie zawsze są kochankami, nie zawsze nawet się kochają, czasem są bratem i siostrą, albo wrogami po przeciwnych stronach barykady.

W tym wszystkim współgra to jak ich głosy zmieniają się w trakcie. Billy zaczyna niskim, nieco szorstkim głosem, który przywodzi na myśl wokalistę HIM w “It’s All Tears”. Howl partneruje mu wyjątkowo kobiecym, miękkim wokalem, który z kolei może budzić skojarzenia z “Roads” Portishead albo “Hedonism” Skunk Anansie. W tej muzycznej podróży jednak każde ich kolejne “wcielenie” ma swój unikalny głos.

W kulminacyjnym momencie utworu refren zostaje zastąpiony przez łącznik, który śpiewa Liz, która do tej pory wykonywała tylko wokalizy. Wszystkie światła koncentrują się na niej, spowijają ją w bieli, gdy silnym, mocnym głosem śpiewa o nadziei, o zamykającym się cyklu, o odrodzeniu. Muzyka stopniowo cichnie, powoli, gdy Liz niemalże niczym boska istota dominuje nad całą sceną.

 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 17-11-2017 o 12:20.
Bounty jest offline  
Stary 15-12-2017, 20:41   #10
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Kontrakt fonograficzny (skrót projektu)

Zawarty w San Francisco, dnia …. ……….. 2050 roku, pomiędzy:

Amuse Entertainment
788 S Grand Ave, Los Angeles, SC 90017
Filia w San Francisco
754 Sacramento St, San Francisco, NC 94108
Reprezentowaną przez:
Stevena Silvera, ID ……………….

A zespołem muzycznym Mass Æffect, zwanym dalej Zespołem, w składzie:
…………………………………
…………………………………
…………………………………
…………………………………
…………………………………
…………………………………
Zwanymi dalej Członkami Zespołu.


§ 1


Niniejszy kontrakt zawarty jest dobrowolnie i obowiązuje do dnia 31 grudnia 2051 r.
Zespół posiada osobowość prawną w rozumieniu art. 82 ustawy o przedsiębiorstwach.

(kontrakt zawarty jest z zespołem jako całością, nie z jego członkami, co oznacza, że sami dzielicie zyski i ponosicie odpowiedzialność zbiorową – przyp. AH)

§ 2

Amuse Entertainment zobowiązuje się:

1) Wypłacić każdemu Członków Zespołu do dnia ……. ……….. 2050 r. kwotę 5000 E$ tytułem wsparcia na doskonalenie umiejętności i zakup sprzętu muzycznego.
(dzięki temu zapisowi kwota jest zwolniona z podatku – przyp. AH)

2) Wydatkować kwotę co najmniej 500000 E$ na:
a) Promocję Albumu „On The Edge” w postaci reklamy holograficznej, wielkoformatowej, holowizyjnej, bezpośredniej, sieciowej i VR-owej, nadruków, gadżetów oraz lokowania produktu.
b) Realizację teledysków do co najmniej 5 Utworów Zespołu.
c) Reedycję Albumu „On The Edge” na nośnikach fizycznych, w szczególności na chipach audio oraz płytach vinylowych, w nakładzie minimum 10000 egzemplarzy.
d) Sfinansowanie nagrania nowego Albumu, zawierającego co najmniej 10 oryginalnych utworów muzycznych, w rozumieniu definicji utworu muzycznego (art. 23 ustawy Prawo Autorskie).
3) Zorganizować dystrybucję Albumu „On The Edge” na terenie Stanów Zjednoczonych Ameryki, Republiki Teksasu, Stanów Zjednoczonych Meksyku, Kanady, Unii Europejskiej, Wielkiej Brytanii, Federacji Rosyjskiej, Republiki Tureckiej, Republiki Korei oraz Japonii. Ceny detaliczne wersji fizycznych Albumu zostaną ustalone indywidualnie dla każdego kraju, przy czym Amuse Entertainment otrzyma 25% zysku od każdej sprzedanej kopii. Koszty dystrybucji pokryte zostaną z zysków Zespołu.


§ 3


Zespół zobowiązuje się do:

1) Przeniesienia całości sprzedaży kopii cyfrowych Albumów i Utworów Zespołu na handlową platformę sieciową AMusic, w ciągu tygodnia od podpisania kontraktu, na następujących warunkach:
a) Cena detaliczna kopii albumu zostanie ustalona na 4 E$.
b) Z tej sumy, od każdej sprzedanej kopii, Zespół otrzyma 2 E$, Amuse Entertainment 1 E$, zaś platforma AMusic 1E$.
2) Udzielenia na podstawie i na czas obowiązywania niniejszego kontraktu licencji na nieodpłatną emisję Utworów Zespołu we wszystkich mediach będących własnością Amuse Entertainment.
( jest to standardowy warunek promocji, prawa autorskie zostają przy Was – przyp. AH)

3) Udostępnienia wizerunku co najmniej 4 Członków Zespołu w celach marketingowych Albumów, w tym nakręcenia 6 półgodzinnych odcinków programu holowizyjnego o życiu codziennym i prywatnym Członków Zespołu, których treść przed emisją będzie musiała zostać przez nich zatwierdzona. Warunki uczestnictwa w programie określi osobna umowa.

4) Skomponowania i nagrania nowego Albumu zawierającego co najmniej 10 oryginalnych utworów muzycznych, w rozumieniu definicji utworu muzycznego (art. 23 ustawy Prawo Autorskie) w terminie do 31 czerwca 2051 r.

( umowa zostawia Wam pełną swobodę twórczą, ale Amuse ubezpiecza się na wypadek, gdyby Wasz drugi album okazał się kiepski i wtedy może go praktycznie nie promować, zakładając że wcześniej wyda minimalną kwotę - AH)

§ 4


Amuse Entertainment zobowiązuje się do organizacji i promocji tras koncertowych, obejmujących co najmniej 20 występów na obiektach o pojemności co najmniej 200 osób.
1) Amuse Entertainment pokrywa koszty transportu.
2) Amuse Entertainment otrzyma 10% wpływów ze sprzedaży biletów.
3) Lokalizacja i program każdego koncertu wymagać będzie autoryzacji Zespołu przed podpisaniem umowy z obiektem.
4) W wypadku odwołania przez Zespół koncertu z powodów innych niż (tu wymienione standardowe przyczyny zdrowotne, nie spowodowane zażywaniem alkoholu i substancji psychoaktywnych, uprawianiem sportów ekstremalnych, uczestnictwem w przestępstwach, zamieszkach itp. - AH) Zespół pokryje koszty odwołania imprezy i zapłaci karę umowną w wysokości 10 % wartości puli biletów.
5) Amuse Entertainment ma prawo odwołać koncert jeśli nie wezmą w nim udziału wszyscy Członkowie Zespołu.
6) W przypadku gdy Członek Zespołu nie weźmie udziału w koncercie z z powodów innych niż (jak wyżej – AH) i nie spowoduje to odwołania koncertu, Członek Zespołu zapłaci karę umowną w wysokości 5 % wartości puli biletów.
(Standardowo na każdy koncert jest osobna umowa o dzieło z obiektem, koszty obiektu zawsze się różnią. Punkt 3 oznacza, że nie mogą Was zmusić do zagrania tam gdzie nie chcecie. A ponieważ co nie jest zabronione jest dozwolone, możecie organizować koncerty we własnym zakresie - AH)


§ 6


Niniejszy kontrakt może zostać wypowiedziany przez Zespół z powodu niedotrzymania przez Amuse Entertainment warunków kontraktu.

Niniejszy kontrakt może zostać wypowiedziany przez Amuse Entertainment z następujących przyczyn:
1) Nie dotrzymania przez zespół warunków kontraktu.
2) Wypowiedzi lub zachowań Członka Zespołu o charakterze rasistowskim, homofobicznym lub popełnienia przez niego przestępstwa ciężkiego w rozumieniu art. 146 Kodeksu Karnego Północnej Kalifornii.
(gwałt, zabójstwo, ten kaliber – AH)
3) Wystąpienia z Zespołu przez Członka Zespołu.
4) Odwołania z winy Zespołu dwóch lub więcej koncertów.
W wypadku wypowiedzenia kontraktu z winy Zespołu, Zespół zostanie obciążony dotychczasowymi kosztami poniesionymi przez Amuse Entertainment z tytułu realizacji kontraktu.

§ 7


Wszelkie zmiany w niniejszym kontrakcie wymagają formy pisemnej i zgody obu stron w tym wszystkich Członków Zespołu.


Tłumaczenie z języka prawniczego na ludzki – Alicia Howard.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 16-12-2017 o 01:09.
Bounty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172