Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-08-2019, 23:37   #1
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
TfTL - Mechaniczni szpiedzy i wielka awaria Grawitronu

PROLOG

czyli jak to wszystko się zaczęło


Ta historia zaczyna się trzydzieści lat temu. Dokładnie piątego marca. Tego dnia wielki mrok okrył całą ziemię, bo odszedł z tego świata wspaniały i wybitny człowiek. Ojciec Narodów, Natchnienie Milionów, Jutrzenka Nowej Ery, Wiecznie Płonące Słońce Komunizmu, Wielki Wyzwoliciel, Nauczyciel i Przywódca, Obrońca Światowego Pokoju. Świat pogrążył się w żałobie, a łzy rozpaczy płynęły niczym rwące strumienie.

Wszyscy wiedzieli, że nikt nie zastąpi ukochanego wodza i nieopisany smutek wypełniał serce każdego postępowego człowieka na świecie. Jedyne, co teraz można było zrobić to godnie uczcić największego spośród wielkich ludzi w historii świata.

“Dla uczczenia pamięci Wielkiego Wodza i Nauczyciela mas pracujących i Jego wiekopomnych zasług dla Polski, Rada Państwa i Rada Ministrów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej uchwala, co następuje:
Zgodnie z wnioskiem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Prezydium Katowickiej Wojewódzkiej Rady Narodowej i Prezydium Rady Narodowej m. Katowic oraz Katowickiego Wojewódzkiego Komitetu Frontu Narodowego, miasto Katowice przemianować na miasto
STALINOGRÓD
a województwo katowickie na województwo
STALINOGRODZKIE

Przewodniczący Rady Państwa
Aleksander Zawadzki

oraz

Prezes Rady Ministrów
Bolesław Bierut”

Następnego dnia, skoro świt, gazety i radio poinformowały mieszkańców, że ich najgłębsze marzenie, aby oddać cześć ich ukochanemu wodzowi zostało spełnione.
Tego dnia „Trybuna Robotnicza”z dumą donosiła:
„Nadano nam zaszczytne miano grodu Stalina. Cała Polska wie, że okażemy się godni tej nazwy, że województwo stalinogrodzkie nigdy nie zawiedzie Ludowej Ojczyzny. Więcej będziemy wydobywać węgla, szybciej wytapiać surówkę i stal, ustokrotnimy pęd obrabiarek i maszyn – tego bowiem wymaga od nas potrzeba chwili, tego żąda od nas bojowa tradycja i honor województwa noszącego dziś dumne imię Stalina.”

Prawdziwi komuniści i ludowi patrioci nie wierzą w fatum, ani żadne omeny. Nie da się jednak ukryć, że wraz z nadaniem miastu, tak godnego miana wszystko się w nim zmieniło. Nikt nie mógł zaprzeczyć, że to zasługa Wielkiego Nauczyciela i Chorążego Pokoju, który nawet z zaświatów dbał o swój ukochany lud. Nawet najbardziej zatwardziali antykomuniści, opozycjoniści i kontrrewolucjoniści nie mogli zaprzeczyć oczywistym faktom. Zgrzytali zębami i zaciskali ze złości pięści, ale nawet oni musieli przyznać, że wraz z nadaniem miastu miana grodu Stalina, wszystko zmieniło się na lepsze.

Miasto rozkwitło. Otwarto nowe kopalnie, zbudowano przepiękne i nowoczesne
fabryki i otwarto pierwszą w Polsce elektrownie atomową. Nowe, komfortowe bloki i osiedla wyrastały w mieście, jak grzyby po deszczu. W przeciągu zaledwie kilku lat Stalinogród stał się najnowocześniejszym, najpiękniejszym i najszybciej rozwijającym się miastem w całym kraju. Mieszkańcy, robotnicy i inteligencja nie ustawali w wysiłkach, aby we wszelkich statystykach gród Stalina dzierżył palmę pierwszeństwa.

Nic zatem dziwnego, że to właśnie to miasto wybrano na lokalizację wielkiej i przełomowej inwestycji. Tysiące górników w pocie czoła drążyło pod miastem kilometry tuneli, aby zdążyć na czas. Plany zakładały bowiem, że potężny akcelerator zostanie uroczyście otwarty w dziesiątą rocznicę śmierci Ojca Narodów.

Dzięki poświęceniu, ciężkiej pracy i zaangażowaniu tysięcy robotników, plan został wykonany. 5 marca 1963 roku nastąpił pamiętny i historyczny dzień. W obecności tłumnie zgromadzonych mieszkańców, najwyższych oficjeli państwowych, a także zagranicznych gości i reporterów nastąpiło przecięcie wstęgi. Uroczystego uruchomienia akceleratora dokonał sam I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Władysław Gomułka.

Maszyneria ruszyła, rozpędzone cząstki zaczęły się zderzać ze sobą i zmieniać historię. Nie tylko Stalinogrodu, nie tylko Polski, ale także całego świata.
Pierwszy w Europie i drugi na świecie Grawitron zaczął swoją pracę

1.
Noc była ciepła. Wiosna tego roku przyszła niespodziewanie szybko. Po śnieżnych zaspach i skutych lodem chodnikach, nie pozostał już żaden ślad. Władek z uśmiechem wsiadł do swojego nowiutkiego Malucha. Odebrał go zaledwie dwa tygodnie temu. Czekał na niego ponad trzy lata, ale opłaciło się. Auto było świetne. Szybkie, zwrotne i nad wyraz pojemne. Kolor mógłby być inny, ale i tak Władek nie miał na co narzekać. Rzucił teczkę na boczne siedzenie i odpalił silnik. Motor zagadał rytmicznie i mężczyzna wyjechał z osiedlowego parkingu i ruszył w kierunku Instytutu. Czekała go nocna zmiana. Nie spodziewał się, że te z pozoru zwykłe osiem godzin, zmieni na zawsze jego życie.
Państwowy Instytut Wysokich Energii i Fizyki Atomowej, zwany przez jego pracowników Grawitronem, a przez zwykłych mieszkańców Stalinogrodu Pętlą, wyglądał doprawdy imponująco.
Jasno oświetlone budynki kompleksu, mieniły się światłem niczym choinka na święta. Trzy wysokie kominy pulsowały pomarańczowymi i czerwonymi lampkami, ostrzegając wszystkich pilotów o swoim istnieniu. Ich masywne i wysokie cienie górowały nad całym miastem, będąc widocznym znakiem potęgi ZSSR i PRL.
Stalinogrodzki Grawitron był jednym takim obiektem w Europie. Drugi Grawitron, o wielokrotnie mniejszej mocy, znajdował się po drugiej stronie globu w Boulder City w stanie Newada w USA.

Ten amerykański Grawitron miał nie tylko mniejszą moc, ale także trapiony był licznymi awariami. Radio i telewizja, co rusz informowały o kolejnym trzęsieniu ziemi w Newadzie. Nikt nie miał wątpliwości, że były one skutkiem nieprawidłowej pracy akceleratora.
Za to ten znajdujący się pod Stalinogrodem działa bez zarzutu już od ponad dwudziestu lat. Nie tylko dostarcza energię elektryczną dla miasta i trzech ościennych województw, ale także jest źródłem wielu odkryć i wynalazków, które ułatwiają życie ludziom i znacznie przyspieszają ostateczne zwycięstwo komunizmu nad dogorywającym zachodnim kapitalizmem.

Władek był dumny, że pracuje w takim miejscu. Pełnił, co prawdę funkcję zwykłego technika, ale i tak czuł się częścią wielkiego i potężnego konglomeratu. Mimo szeregowej funkcji wiedział, że jest ważny i potrzebny.

2.
Jestem Ejcz.W papierach mam, Hydrogenium, ale to strasznie nadęte i patetyczne imię. Nie lubię go. Dlatego mówicie mi Ejcz.

Ooo… - czuję, że nie pogadamy za wiele. Otworzyli luki i zaraz się zacznie.
“Co się zacznie?” - zapytacie.
Jazda! Wielka, rock'n'rollowa jazda bez trzymanki

Zrzucaj kurtkę i naprzód!
Najpierw po prostej. Biegiem, przed siebie. To taka rozgrzewka. Już za chwilę miniemy bramę. A za nią lekko w prawo.
Czujesz? Jest moc, co? Bój żaby! Nie upadniesz, gnamy przed siebie ile fabryka dała. To przyjemnie, chłodne pole nie pozwoli nam zboczyć, ani na milimetr. Pędzimy równo po wyznaczonym torze.
Zaraz zrobi się trochę ciasno, ale jak to mówią w kupie raźniej. Co nie?

I uwaga! Mijamy kolejną bramę. Dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa. Wybiegamy na pętle i pędzimy na złamanie karku. Coraz szybciej i szybciej. Na każdym okrążeniu zwiększamy prędkość. Nieźle, co? Mam nadzieję, że masz mocną głowę, bo od tego krążenia może się niekiepsko zakręcić pod czupryną.

Nie zwalniaj! To nie jest praca dla leszczy. Tylko najwytrwalsi dobiegną do mety. Podaj mi rękę i lecimy dalej. Już niedaleko.

Trzymaj się blisko mnie, bo za chwilę, będzie zwężenie. O jest! Uśmiechnij się i przygotuj na grzmoty. Ekipa czerwonych pędzi z drugiej strony.
“Jak ekipa czerwonych pędzie z drugiej strony? Przecież się nie zmieścimy!”
Spokojnie, spokojnie. Nie ma co panikować. Mówię ci uśmiechnij się, wyluzuj i wal w pierwszego lepszego czerwonego z całej siły.
“To będzie boleć?”
Nic nie bój! Będzie dobrze. Gotowy? Trzy… dwa… jeden… I jeb z całej pety w czerwonego Ejcza.
Kabooooom!

3.
- Ki pierun? - mruknął pod nosem Ywald, podrywają się z krzesła.
- O choleeeha - Waldek spojrzał na panel kontrolny i aż zakrztusił się kawą.
Konsoleta w centrum sterowania przypominała sklepowy neon. Czerwone i pomarańczowe lampki migały naprzemiennie, ostrzegawczo w kilkunastu miejscach. Ogarnięcie i zrozumienie wszystkich błędów jakie komunikował komputer było wręcz niemożliwe.
- Co to wszyjsko mo znaczyć? - zapytał Ywald i z przerażeniem spojrzała na swojego kolegę.
- Nie wiem. Dzwoń do szefa. - rzucił krótko i zbliżył się do monitora komputera.
- Jasne, ale je drugŏ w nocach.
- Dzwoń! Mamy poważne kłopoty. Awaria w sekcji trzeciej i czwartej. Sterowanie automatyczne nie działa. Odczyty są jakieś dziwne. Nie wiem, co to wszystko oznacza.
W tym momencie całe pomieszczenie zalało pulsujące, czerwone światło. Uruchomił się główny alarm. Zaczęły wyć syreny, a z głośników popłynął przygotowany wcześniej komunikat.
“Uwaga! Uwaga! Ogłaszam alarm dla całego Instytutu. Nastąpiła awaria w trzecim i czwartym sektorze pętli. Możliwe skażenie. Służby gaśnicze i ratunkowe mają przystąpić do natychmiastowych działań. Pracownicy centrum sterowania i analiz mają pozostać na stanowiskach. Pracownicy pozostałych działów mają kierować się do wyjścia wyznaczonymi drogami ewakuacyjnymi. To nie są ćwiczenia! Powtarzam! Uwaga! Uwaga!...

Konrad
Chwila przed świtem to bardzo dziwna pora. Nadal panują nocne ciemności, ale już powoli widać, jak ustępują one miejsca pierwszym promieniom słońca. Ta mieszanka światła i mroku sprawia, że o tej porze panuje niesamowity klimat.
Tego dnia Konrad miał okazję poczuć tę atmosferę na własnej skórze nie spał, bowiem już od prawie dwóch godzin. Zazwyczaj wylegiwał się nawet jeszcze kilka minut po tym, jak zadzwonił budzik. Dzisiaj było jednak inaczej. Od kiedy przebudził się zlany potem, nie mógł już zmrużyć oka.

Nawiedził go straszliwy koszmar. To, co zobaczył we śnie wydawało się tak realne, że przez długi czas musiał przekonywać sam siebie, że to nie wydarzyło się naprawdę.

Gdy zadzwonił budzik umysł Konrada był już tak pobudzony, że bez chwili zwłoki wyłączył go i wrócił do pisania. Koszmar był przerażający, to fakt. Rozpalił on jednak wyobraźnię chłopaka, który teraz próbował napisać tekst o tym, co mu się przyśniło. Senny koszmar, jak się tak głębiej zastanowić był doskonałą metaforą sytuacji w jakiej znalazłą się jego ukochana Polska.

Ewa
Pogoda była iście pocztówkowa. Błękitne niebo, poprzetykane pojedynczymi śnieżno białymi chmurkami rozwiewanymi przez delikatny ciepły wiatr. A to wszystko skąpane w złocistych promieniach wiosennego słońca.
Ewa wracała właśnie od babci z Żywca. Nie przeszkadzała jej ani twarda ławka, ani tłok w pociągu. Cieszyła się, że odwiedziła babcię Stasię, a teraz mogła spokojnie pogrążyć się w lekturze. Trzymała książkę na kolanach, a u jej stóp stał koszyk ze smakołykami, które przygotowała jej babcia. Czuła się trochę, jak Czerwony Kapturek. Miała tylko nadzieję, że nie spotka złego wilka. Mama aż nazbyt często ostrzegała ją, aby uważała na siebie i nie rozmawiała z obcymi.

“– Dzień dobry – powiedział Bilbo i powiedział to z całym przekonaniem, bo słońce świeciło, a trawa zieleniła się pięknie. Gandalf jednak spojrzał na niego spod bujnych, krzaczastych brwi, które sterczały aż poza szerokie rondo kapelusza.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – spytał. – Czy życzysz mi dobrego dnia, czy oznajmiasz, że dzień jest dobry, niezależnie od tego, co ja o nim myślę; czy sam dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz, że dzisiaj należy być dobrym?
– Wszystko naraz – rzekł Bilbo. – A na dodatek, że w taki piękny dzień dobrze jest wypalić fajkę na świeżym powietrzu.”

Pociąg zahamował, a z megafonu rozniósł się komunikat.
- Pociąg osobowy “Józef” ze stacji Zwardoń do stacji Stalinogród, wjedzie na tor 3 przy peronie 2. Pociąg kończy bieg.Prosimy zachować ostrożność i nie zbliżać się do krawędzi peronu!
Poczekała, aż większość pasażerów wyjdzie z pociągu. W tym czasie dokończy w spokoju stronę i uniknie tłoku. Nie lubiła tłumu, tego dziwnego zwierzęcia, gdzie człowiek przestaje być jednostką, a staje się częścią tfu kolektywu. Tłum był dla Ewy okropną bestią pozbawioną mózgu i kultury.

Gdy pociąg opustoszał, Ewa zamknęła książkę, wstała i z wiklinowym koszykiem w dłoni ruszyła w kierunku wyjścia.
Stała już w drzwiach, gdy z peronu do pociągu wskoczył wysoki mężczyzna, prawie ją przy tym taranując. Bez słowa wyjaśnienia, czy przeprosin przebiegł przez wagon i Ewa zobaczyła, jak spod jednej z ławek wyciąga małą skórzaną walizeczkę. Wyglądała ona trochę śmiesznie. Niczym zabawka dla dzieci. Dla mężczyzny była ona jednak najwyraźniej niezwykle ważna, gdyż na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Wysoki mężczyzna rozejrzał się czujnie wokół i ruszył z powrotem do drzwi.

Gdy mijał zdziwioną i coraz bardziej przerażoną całą sytuacją Ewę, zatrzymał się przy niej i rzekł:
- Ććssssiii! Na pewno dobra z ciebie dziewczynka. Nie mów nikomu o tym, co tu widziałaś, bo będę się bardzo gniewał i będę bardzo zły. Rozumiesz?
Ewa w milczeniu pokiwała tylko głową.

Wysoki mężczyzna ubrany w szary prochowiec i kapelusz, wstał i wyszedł z pociągu. Ewa widziała, jak szybkim krokiem zmierza do schodów prowadzących na ulicę. W oczy rzuciła się jej jeszcze jedna rzecz. Na środku małej walizeczki były wytłoczony, dziwny, czarny napis - S.T.U. 3000

Liliana
Szła wolno. Jej podbite blachą glany, stukały rytmicznie na chodniku. Ludzie, którzy ją mijali patrzyli na nią z mieszaniną strachu, pogardy i obrzydzenia. Przywykła już do tego, a nawet ją to w pewien sposób cieszyło. Na uszach miała słuchawki od walkmana w których Lokówa ze Stanu Oskarżenia wykrzykiwał słowa, które dodawały jej siły i wiary w przyszłość.

Nie upadnę na kolana, nie połamię sobie nóg
Nie będziecie po mnie deptać, nie będziecie wpajać bzdur
nie będziecie ciągle mówić co jest dobre, a co złe
może przyjdzie taki dzień, gdy marzenia moje spełnią się

spełnią się, spełnią się, spełnią się

Czy urodziłeś się, by walczyć?
Czy urodziłeś się, by żyć?
Czy urodziłeś się, by zginąć?
w imię czyjeś racji trupem być*

Otaczała ją szarość bloków, fabryk i kopalni i nawet rodząca się do życia przyroda nie była w stanie przebić się przez dominującą wokół bezbarwność.
Jedynie widoczne, gdzieś w oddali wielkie kominy Grawitronu, pulsowały wielobarwnymi światełkami.
Liliana nie wyszła na wieczorny spacer, aby ekscytować się krajobrazem Stalinogrodu. . Chciała po prostu wyrwać się z domu. Uciec, aby wiatr przegonił jej ponure myśli. Miała nadzieję, że jak wróci jej stary będzie już spał. Ostatnią rzeczą, jaką miała na dzisiaj ochotę było wysłuchiwanie krzyków pijanego ojca.

Nad jej głową przeleciał majestatycznie potężny frachtowiec transportowy, który zapewne leciał do pobliskiej kopalni. Liliana odprowadziła go wzrokiem i wtedy kątem oka dostrzegła, że jej śladem podąża RoboMO. Wysoki, bo ponad dwumetrowy robot będący na wyposażeniu Milicji Obywatelskiej. Od jakiegoś czasu, coraz więcej pojawiło się ich na ulicach. Błękitna, człekokształtna metalowa istota zbliżyła się do Liliany.
- Stój obywatelko! - powiedział robot. Jego głos brzmiał, niczym trzaski jakieś mającej się za chwilę popsuć maszyny. Głos był na tyle potężny, że przebił się przez dźwięki punkowej muzyki płynącej w słuchawkach Liliany.
Dziewczyna zatrzymałą się, a serce zaczęło bić jej szybciej.
- Dokąd się wybierasz obywatelko? -spytał RoboMO, stając tuż przed nią.
- Na spacer - odparła zgodnie z prawdą Liliana.
- Jest już zdecydowanie za późno na spacer. Obywatelka w twoim wieku powinna jeść właśnie kolację i przygotowywać się do snu. Musisz się wyspać, abyś rano pełna sił i werwy mogła iść do szkoły i uczyć się pilnie dla dobra naszej socjalistycznej ojczyzny. Pozwól, że odprowadzę cię do domu. Podaj mi adres, proszę.
Nie było sensu protestować, ani tym bardziej uciekać. Liliana miała tylko nadzieję, że RoboMO nie będzie chciał iść z nią pod same drzwi i uda się go pozbyć wcześniej.

...................................
* - fragment utworu "Nie upadnę na kolana" zespołu Stan Oskarżenia
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 05-08-2019, 19:57   #2
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Konrad obudził się, zlany zimnym potem. O czym śnił...?

Przypomniał sobie. Był to jeden z tych snów, który śnił ciągle od paru ostatnich miesięcy. Stary dom, stary pokój, w których nigdy nie był i których nigdy nie kojarzył. I wielka, nienaturalnie blada sylwetka czegoś – czy to był człowiek? - stała, pochylona, z twarzą skierowaną w róg pokoju. Sylwetka, prawie tak wysoka, jak sam pokój, miała nienaturalnie długie nogi i ramiona, ubrana była w staromodny, przydługawy frak, który skrywał chudawe ciało.

Pokój był pusty, poza zegarem z kukułką, który odmierzał czas. I po pewnym czasie, zawsze był to ten sam czas, wskazówki nagle mknęły do dwunastej. I w tym właśnie momencie, sylwetka powoli odwracała się z rogu. I ukazywała oblicze. Lub raczej jego brak. Twarz, czy też raczej jej brak, gładka niczym kolano, gapiła się w stronę Konrada, który zawsze był po drugiej stronie.

Absurd i horror zawsze go budziły. Nie chciał wiedzieć, co będzie następne.

Wstał, nadal czując się jeszcze jakby był w sennej malignie. Spędził parę dłuższych chwil, zanim sen w końcu zaczął blaknąć w jego umyśle. Na szczęście, ten sen śnił rzadziej.

Od razu złapał za gitarę i zaczął grać, chcąc rozładować napięcie. Gitara była uniwersalnym lekarstwem na jego problemy. Cokolwiek było złego, gitara rozpraszała wszelkie koszmary. W pewnym sensie, gitara była przedłużeniem jego samego.

Westchnął i przeciągnął się. Zamierzał zwędzić coś z kuchni na śniadanie, a potem usiąść i napisać coś sensownego. Coś po skali molowej w H. Zupełnie jak ten koszmar. Elektryk, który leżał, oparty o stojak wkrótce mu w tym pomoże. Już nawet myślał o konkretnym riffie, który by w to wkręcić.

Wszedł ojciec. Barczysty, z wielkim wąsiskiem, dobrodusznym głosem i czerwony jak burak.

- Hejo, mój syn marnujący swoje krótkie życie! – huknął radośnie niczym odległy grzmot. - Końrad, rzuć tą gitarę i idź na kobiety!

- Ojciec, ja tu teksty piszę.

- E, gitara. Ja do twojej matki gitary nie potrzebowałem. Tylko to – napiął jeden biceps – I to! – napiął drugi.

- Ojciec, dzisiaj już nie takie czasu.

- A tam! – zaśmiał się. - A zresztą. Młody jesteś, dorośniesz. Albo i nie. Żarło w kuchni, jak zwykle, hehehe! Mame w robocie. Ja w ogrodzie, żywopłot dekapitujem. Dozorca chciał – i wyszedł.

Konrad zszedł do kuchni. Na śniadanie – szynka z kartek (resztki), chleb i herbata. Żując bułkę, myślał o śnie. Ten kawałek będą musieli zagrać z ekipą. Nie ma bata. A potem? Potem na miasto się wyjdzie. Weźmie się wiosło i pogra się na ławce. Ktoś może przyjdzie. Może wyżebra się trochę pieniędzy i może kupi się coś, co ma procenty. Konrad nie miał nic przeciwko procentom. Matka nie lubiła, jak łapała go na piciu, za to ojciec nie miał nic przeciwko. Więc tak rysował się plan dnia – gitara – potem jeszcze gitara, tym razem na mieście – a potem, być może procent.

Procenty brzmiały sensownie.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 07-08-2019, 16:30   #3
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Ewa wyszła z pociągu i natychmiast wyciągnęła z kieszonki mały notesik oraz kolorowy długopis, który kiedyś znalazła. Opisała mężczyznę oraz walizeczkę. Niby normalne zdarzenie, jednak w głowie Ewy zdążyło urosnąć do rangi wątku kryminalistycznego jej nowej, jeszcze niepowstałej książki.
Zadowolona z siebie schowała przedmioty i trzymając w jednej ręce książkę, a drugą przytulając koszyk, ruszyła drogą do domu.
Dziewczyna przez wiele lat ćwiczyła trudną sztukę przemieszczania się i jednoczesnego czytania. Robiła to niemal mechanicznie, lawirowała między ludźmi na drodze, omijała zdradzieckie krawężniki...
Książka była naprawdę interesująca, a przecież sam spacer to marnowanie cennego czasu.
Ach, gdyby tak świat rzeczywisty był ciekawszy...
Po pewnym czasie udało jej się dotrzeć pod drzwi swojego mieszkania. Gdy zapukała, w przejściu pojawiła się matka Ewy, Dorota.
-Och, już wróciłaś? Jak ten czas szybko leci... Właź-Ponagliła ją-Koszyk zostaw w kuchni. Mam nadzieję, że nie sprawiałaś babci żadnych kłopotów?
Ewa energicznie pokręciła głową i odłożyła swoje rzeczy. Z jednej strony lubiła swoich rodziców, z drugiej nigdy nie wiedziała, jak zareagują, więc nie lubiła spędzać czasu w bliskiej odległości.
-Mogę iść na dwór?-zapytała niepewnie
Dorota przez chwilę zastanawiała się, ale ostatecznie machnęła ręką.
-A idź, i tak na nic się nie przydajesz.
Dziewczyna radośnie chwyciła książkę i wyszła z mieszkania. Zbiegła po schodach na parter, gdzie znów zapukała do drzwi. Tutaj mieszkała znajoma pisarka. W pokojach, na półkach trzymała rozmaite książki. Nie miała dzieci i chętnie spędzała czas z Ewą, pozwalała jej nawet na pożyczanie co ciekawszych historii do domu.
Dzień spędzony na czytaniu nigdy nie był dniem straconym.
 
BG jest offline  
Stary 08-08-2019, 01:47   #4
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Szare mury, szare bloki i szare chmury ponad głową. Dookoła szarzy ludzie, pędzący szarymi ulicami swoje szare żywota. Kolejny szary dzień ciągnął się powoli, przyprawiając Lilianę o chęć żeby zwymiotować na buty, a najlepiej chwycić w dłoń stalową rurę i powybijać parę okien.
Znów to samo, ciągle i ciągle ta sama beznadzieja, otaczająca ją, osaczająca jak utkany przez krwiożerczego pająka kokon…

Do dupy to wszystko, do dupy z tym miastem i podłym życiem. Do dupy z rodziną, żeby tak ktoś wpakował ich w rakietę i wysłał prosto na księżyc… zaczynając od starego. Dlaczego nie mógł zdechnąć?

Mógłby zdechnąć - ta myśl towarzyszyła Lilianie każdego dnia, w każdej godzinie. Nie znała nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na którym człowiek się nie zawiedzie. Cała reszta była złudna, nietrwała. Zmienna…

… jak płacząca na podłodze matka, zarzekająca się że to ostatni raz kiedy ten stary skurwiel podniósł na nią rękę. Już miała rano iść na komendę i zgłosić go, wystąpić o rozwód…

… a następnego dnia rano malowała oczy na fioletowo i z uśmiechem podszytym strachem podawała chujowi śniadanie, szczebiocząc jak to się cieszy, że już wstał.

Liliana zacisnęła zęby, podgłaśniając muzykę żeby ochrypły wokal Lokówy zagłuszył jej myśli. Najchętniej sama zaczęłaby się drzeć razem z nim. Miał rację, nie upadnie na kolana, nie wolno było. Kiedyś nadejdzie dzień, gdy wszystko się zmieni, a marzenia się pełnią. W tym te najprostsze - życie w szczerości, bo co miała teraz?

Kłamstwa… wszędzie kłamstwa. Jedne narastały na drugich niczym kolejne warstwy brudu na okiennej szybie, aż nadchodził moment, gdy człowiek zapominał co jest prawdą, a co wypieranym ze świadomości koszmarem.

Zakłamane rodziny, zakłamane państwo. Zakłamane, pierdolone puszki metalu.
- Mieszkam obok - warknęła do mechanicznego milicjanta, wznawiając marsz. Muzyka skrzeczała ze słuchawek najgłośniej jak się dało.

Niech spierdala, niech wszyscy spierdalają!

Szybkim krokiem szła przed siebie, aby wleźć do pierwszej znajomej klatki, a potem spieprzyć oknem. Nie chciała wracać do domu… i tak nikt tam na nią nie czekał. Nie chciała widzieć starego, miała dość bicia. Nieważne co zrobiła, albo czego nie zrobiła… była - to wystarczyło.

Wyciągała nogi, ignorując maszynę… durny pachołek kajdaniarskiego systemu, niech mu się spalą obwody.

Nie wróci do domu, nie ma mowy!

Myśli jakoś tak w miarę naturalnie uciekły jej do starej fabryki, kwas trawiący flaki odrobinę puścił. Może Sid był na melinie… może jej coś zagra. Tęskniła za jego piosenkami i obdrapaną gitarą. Może znowu będzie miał kanapki z serem i pomidorami… tylko wpierw Liliana musiała zgubić metalowy ogon.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 10-08-2019, 00:19   #5
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
Rozdział pierwszy
czyli ośmiobitowe – • – • – – • – – • •


To był dobry dzień i nic nie mogło go zepsuć. Nawet zbierające się nad Stalinogrodem czarne chmury, nie mogły popsuć dzieciakom nastroju. Był piątek, a za dziesięć minut miał rozbrzmieć dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Czy mogło być, coś wspanialszego?
Oczywiście. Wycieczka szkolna, skrócone lekcji, czy w końcu wakacje. Piątek to było jednak takie małe święto dla całej dzieciarni. Wraz z ostatnią nutą dzwonka zaczynał się czas relaksu i szeroko pojętej laby. Był to czas, którego nic nie było w stanie zakłócić.
Ewa, Konrad, Lilka i Darek mieli już zaplanowaną każdą minutę nadchodzącej soboty i niedzieli.
Żadne z nich nie przypuszczało, że już za rogiem czai się na nich wielka przygoda i tajemnica.

Radosny wrzask i pisk towarzyszył przeciągłym dźwiękom szkolnego dzwonka. Pan Alojz, woźny, ćmił swą nieodłączną fajkę i patrzył na dzieciaki wybiegające z dzikim zachwytem ze szkoły. Uśmiechnął się pod nosem i przez chwilę zanurzył się w napływającej do niego do fali wspomnień.
- Ehh… - westchnął ciężko i dodał cicho - To były czasy.


Darek Tarkowski siedział na ławce przed szkołą i z wypiekami na twarzy przeglądał najnowszy numer Młodego Technika. Na okładce pisma widniała błyszcząca srebrzystą poświatą, wysoka rakieta. Gro artykułów poświęcona była lotom w kosmos, podróżą gwiezdnym i różnego rodzaju modelom rakiet. Dla Darka na świecie nie istniało nic bardziej interesującego i pasjonującego niż kosmos i rakiety.
Nic dziwnego, że nie zauważył jak tuż obok niego przysiadł Stefan Mikołajczyk, zwany przez większość uczniów szkoły Rudym lub Szpryncem, czyli kablem, konfidentem.
Nikt nie lubił Stefana, bo nie dość, że był rudy, to jeszcze miał ojca milicjanta. Nikt się z nim nie chciał bawić, ani się kumplować. Sam Stefan robił wiele, aby jeszcze bardziej zniechęcić wszystkich do siebie. Chłopak czuł się w obowiązku, aby zawsze informować nauczycieli lub chociaż woźnego o tym, co widział i co jego zdaniem było wbrew regulaminowi lub prawu.
I ten właśnie Stefan przysiadł się do Darka. Kreśląc nogą ósemki na chodniku bąknął cicho:
- Cześć..
- Cześć - odparł Darek nawet nie podnosząc głowy znad czasopisma,
- Wiesz.. tak sobie pomyślałem, że może mógłbym się z wami karnąć na śmietnisko. Co? Mógłbym?
Słysząc te słowa Darek złożył magazyn i spojrzał na siedzącego obok Rudego. On też nie lubił Stefana, ale nie miał ani odwagi, ani śmiałości, by powiedzieć mu to prosto w twarz.
- Ja tam nie wiem. Musisz Konrada spytać. Albo Lilki.
- Oni mi na pewno nie pozwolą, ale jakbyś ty szepnął im słówko, to może by się zgodzili.
- No nie wiem. Raczej mnie nie posłuchają.
- Posłuchają, posłuchają.
Darek ze skwaszoną i niepewną miną popatrzył na Stefana.
- Spróbuj. Jak się zgodzą, to jutro moglibyście wpaść do mnie. Wiesz mój ojciec kupił mi kilka dni temu komputer. Atari ST. Mówię ci super jest. Ma myszkę, klawiaturę i masę gier. Dam wam pograć.
Na te słowa Darkowi zaświeciły się oczy. Poza rakietami i kosmosem, uwielbiał też komputery. Niestety jego rodziców nie było stać, aby kupić mu tak drogą zabawkę. Nie pomagały nawet tłumaczenia, że to nie do zabawy, tylko do nauki i pracy. W tej chwili przed oczami Darka majaczył już najnowszy komputer firmy Atari z błyszczącą myszką, podwójną stacją dysków i joystickiem. Wiedział, że musi spróbować przekonać resztę paczki, aby wzięli ze sobą Stefana.

W tym właśnie momencie zza rogu wyłonili się Konrad, Ewka i Lilka. Szli gadając głośno i wybuchając, co chwilę śmiechem. Na widok Stefana zatrzymali się w półkroku i zamilkli.
Darek wstał z ławki, wsunął Młodego Technika w tylną kieszeń wytartych jeansów i mruknął do Stefana:
- Poczekaj tu.
Wolnym krokiem zbliżył się do przyjaciół i machnął im na powitanie rękom,
- Serwus - zaczął nieśmiało -
Konrad, Ewka i Lilka kiwnęli tylko głowami.
- Wiecie, co… jest sprawa. Bo wiecie, ten tego...
- No mów - ponaglił go Konrad.
- Bo ten… Stefan się mnie zapytał, czy może iść z nami na śmietnisko. Tak tylko na chwilę, wiecie. Ten jeden raz tylko. Jak się zgodzicie, to jutro będziemy mogli iść do niego. On ma Atari ST i mówi, że da nam pograć. Zgódźcie proszę. Co? Zgodzicie się?
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline  
Stary 10-08-2019, 13:59   #6
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Konrad uniósł brwi.
- Czy ja wiem…? – spojrzał po Ewie i Lilianie. -Stefek, znasz go, nie? Co nam po nim. Dzisiaj moglibyśmy mieć próbę albo dwie/

Wyrzekłszy to, zatańczył palcami na wyobrażonym gryfie gitary i wyobraził samego siebie na miejscu swoich idoli, których płyty osłuchał po paręnaście, niekiedy po parędziesiąt razy. Siedzenie przed jakąś konsolą u Stefka, to nie był dobry pomysł.

Pal licho, że Stefek był, kim był. Ale jego ojciec to był milicjant. Znaczy się, że wizyta u niego zapewne miała skończyć się źle. Konrad nie był pewien, co z tego wyjdzie. To, że będą z tego kłopoty, to było jasne.

W końcu, wzruszył ramionami.

- Możemy zobaczyć na chwilę – rzekł w końcu. -Po mieście powłóczyć bym się wolał. Jeszcze dzisiaj porządnie nie pograłem na pudle.

W gruncie rzeczy, poza gitarą i tekstami nie miał jakichś planów na resztę tego dnia, więc trudno było mu zaproponować coś innego. Wolał powłóczyć się po mieście z resztą paczki. Zamierzał poczekać, co zaproponują Ewa i Liliana.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
Stary 11-08-2019, 23:01   #7
BG
 
BG's Avatar
 
Reputacja: 1 BG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputacjęBG ma wspaniałą reputację
Piątek, cudowny dzień, zwiastun wolności...
Ewa radośnie wybiegła ze szkoły razem ze wszystkimi. Lubiła w jakimś stopniu naukę, ale nauczyła się, że opinie nauczycieli wiążą się z przykrymi słowami w domu, więc każdy dzień spędzony poza szkołą był radosnym odpoczynkiem od stresu.
Popatrzyła sceptycznie na Darka oraz znajomego, choć niezbyt lubianego chłopaka. Nie interesowały ją komputery.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł... Musi iść z nami?-zapytała marudnie
Tylko w towarzystwie znajomej paczki czuła się pewnie. Ten Stefan mógł wygadać wszystkie sekrety, których dowiedziałby się chociażby przypadkiem.
Z drugiej strony nie chciała psuć zabawy Darkowi, ustępstwa są czasami potrzebne...
-Ja bym poszła do naszego miejsca i też pograła trochę. Napiszemy jakąś piosenkę, opowiecie mi, co się działo ciekawego... Potrzebuję postaci do mojej powieści. Pomożecie, prawda? A potem faktycznie możemy iść na spacer. Potrzebuję też opisów budynków, miejsc... - postukała długopisem o okładkę notesiku w zamyśleniu- Możemy też poszukać ciekawych rzeczy w okolicy, za Grawitronem pewnie leży coś ciekawego, gdyby tak udało nam się odkryć jakąś tajemnicę...
Pogrążyła się całkowicie w swoich marzeniach...
 
BG jest offline  
Stary 12-08-2019, 00:35   #8
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Szkoła, jak każdy wymysł systemu, niemożliwie drażniła Lilianę. Nienawidziła siedzieć w ławce wśród reszty owiec i dzień za dniem ładować do łba niepotrzebnych nikomu bzdur. Szkoła w głównym zamyśle nie miała uczyć, a tworzyć podobne do siebie klony, wytresowane aby myśleć w określony sposób i w określony sposób postrzegać świat. Z ust nauczycieli lała się propaganda, a każdy przejaw indywidualizmy był piętnowany. Nie mogłeś się wyróżniać, nie mogłeś mieć własnego zdania. Tylko jedno zdanie i jedna racja były nadrzędne. Jak pacierz klepany na odpierdol tuż przed snem - coś co każdy znał, nawet wyrwany z głębokiej drzemki ciemną nocą.

- Atari... mało wam maszynek na mieście? Na chuj to czytasz, chcesz zastąpić tatusia robozomowcem? Będzie jebitnie dumny -
prychnęła pogardliwie, spluwając na chodnik. Rozmazała mokrą flegmę podeszwą podkutego blachą buta gdy tak przyglądała się młodemu wytrzeszczowi. Nie lubiła go, łatwiej stwierdzić że go nie znała. I nie chciała bliżej poznać.

Zmrużyła oczy, a na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. Tak, to był ciężki tydzień. Starzy jak zawsze ją wkurwiali, szkoła również. W ogóle egzystencja w tej zaplutej dziurze przyprawiała ją o głęboką depresję.
- A chuj, niech idzie - rzuciła nagle, spoglądając na Konrada gadzim wzrokiem. - Rozwalimy parę szyb, może coś podpalimy, a potem lecimy pograć do kotłowni. Ewka zyska swoje inspiracje, a ja - wzruszyła ramionami - Nie wracam na razie do domu, jest piątek - ostatnie powiedziała podejrzanie wesoło, zerkając na wytrzeszcza. Taki też się przydawał, jeśli robiło się nudno. Mogli go w końcu przeciągnąć po żwirze, wpakować do mrowiska, wysmarować farbą w sprayu, powiesić za nogi na drzewie... było tyle opcji!
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 13-08-2019, 23:04   #9
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
Wycieczka ze Stefanem była dziwnym przeżyciem dla całej paczki. Szli niby tymi samymi ulicami, mijali te same domy i budynki i wdrapywali się na te same hałdy. A jednak coś było nie w porządku. Czuli się tak, jakby włóczyli się z RoboMO, czy innym ZOMOBOTEM. Cały czas pod obserwacją, cały czas przepytywani, cały czas pod dozorem. Permanentna inwigilacja - psia mać.

Stefan starał się być miły. Być może nawet jego pytania nie wynikały z chęci szpiegowania, czy szpiclowskich nawyków. Może chłopak faktycznie po prostu tak mało wiedział o otaczającym go świecie, może faktycznie szukał zrozumienia i akceptacji. Tak samo, jak Konrad, Ewa, Darek i Lilka, czy cała rzesza ich rówieśników żyjących w tym szarym betonowym mieście w zniewolonym kraju.
Być może? Kto wie?

Fakt jednak pozostawał faktem. Powtórzone po raz kolejny pytanie w stylu “a to tak można?”, czy “a nie boicie się że ktoś was tu złapie?” niezmiernie drażniło wszystkich. Nawet Darka, któremu najbardziej zależało na spełnieniu prośby Rudego.

Po prawie godzinie bezsensownej i męczącej włóczęgi, zapadła wspólna, choć wcale nie konsultowana decyzja.
- Dobra - stwierdził Konrad zatrzymując się w pobliżu zamkniętego już o tej porze Supersamu - Dość tego łażenia. Zawijamy się do domu.
- No jasne i taaak dzisiaj się nałaziliśmy. Już dość - dodała Ewka
Stefan był mocno zdziwiony takim obrotem sytuacji,
- Już do domu? - spytał - Przecież jeszcze nawet wieczorynki nie było.
Cała paczka musiała się mocno powstrzymywać, żeby nie parsknąć śmiechem. Wieczorynki, a to dobre!
- No niestety - wyjaśnił Darek - Wiesz zmęczyliśmy i w ogóle… ciemno się robi.
- No, no ciemności zaraz zapadną - dodała Lilka - Zaraz będą Zomoboty łazić.
- To może schowamy się w waszej bazie, co? - spróbował Stefan.
- Jakiej bazie? My nie mamy żadnej bazy? - spytał udając zdziwienie Konrad.
- No tam, gdzie macie próby zespołu - wyjaśnił dobrze poinformowany Rudy - Chętnie posłucham, jak coś gracie.
- Nie dzisiaj nie gramy. Ja oddałam perkusję do naprawy, a Darek syntezator do strojenia - skłamała Ewka.
- Syntezator do strojenia? - nie wierzył Stefan - To, to się stroi? Chyba nie?
- Stroi, stroi. To bardzo skomplikowane urządzenie. - dodał Darek - Chodź Stefan odprowadzę cię do domu i jeszcze pogadamy.
- W porządku - odparł zasmucony Stefan - To trzymajcie - machnął na pożegnanie reszcie paczki.

Gdy tylko Stefan z Darkiem zniknęli za rogiem, reszta paczki odetchnęła z ulgą.
- No w końcu - westchnęła Lilka - Myślałam, że się to udręka nigdy kurwa nie skończy.
- Po co go w ogóle zabieraliśmy ze sobą? Tylko straciliśmy czas - dopytywała Ewka.
- Zrobiliśmy to dla Darka. Bardzo mu zależało na tym, żeby zobaczyć to całe Atari. Trzeba było się przemęczyć - wyjaśnił najstarszy Konrad.
- Czego się nie robi dla przyjaciół - dodała Lilka.
Po tych słowach cała trójka ruszyła do starej kotłowni. Po niecałym kwadransie dołączył do nich Darek.
- Przepraszam - rzucił po zejściu do podziemi - Nie chciałem was tak w kopać. To było straszne, nie?
- Nie martw się - pocieszył go Konrad. - Nic się nie stało.
- To może była jedyna szansa, aby zobaczyć jak działa Atari ST - próbował wytłumaczyć się Darek.
- Zapomnij o tym i siadaj do klawiszy. Pogramy coś!
- Ouu yeah! - wydarła się Lilka - Martwy śmieciarz napierdalać!
Jak na rozkaz Konrad zaczął grać ostry, wwiercający się w mózg riff, a Ewka wybijać szybkie tempo na bębnach.
A po chwili cała paczka darła się wniebogłosy, wykrzykując refren tekstu napisanego przez Lilkę.

Nie ma granic, podziałów
sami je stworzyliście.
Ogłupieni propagandą systemu,
sami je stworzyliście!



***
Sobota była niby dniem wolnym od szkoły, ale nie do końca wolnym od pracy. Dorośli tak urządzili ten świat, że nawet w taki dzień dzieciaki miały masę obowiązków do wypełnienia. Trzeba było odkurzyć mieszkanie, posprzątać swój pokój, czy iść po zakupy.
Jedynie Darek ubłagał rodziców i zgodnie z umową poszedł do domu Stefana, aby zapoznać się najnowszym komputerem firmy Atari.



***
Po wypełnieniu domowych obowiązków Konrad, Lilka i Ewka spotkali się jak zwykle w starej kotłowni.
- A Darek gdzie? - spytała Ewka.
- Pewnie poszedł do tego konfidenta pograć na komputerze. Wiesz, że ma na tym punkcie bzika. - wyjaśnił Konrad.

Mimo braku klawiszowca, Martwy Śmieciarz rozpoczął kolejną próbę. Konrad chciał zaprezentować swoją nową kompozycję i tekst. Wystarczyło jednak tylko kilka akordów, aby wszyscy zgodnie stwierdzili, że próba bez Darka nie ma sensu.
Postanowili poczekać, aż ich przyjaciel wróci i wtedy wznowić próbę.



***
W starej kotłowni Konrad, Lilka i Ewka siedzieli i gadali o szkole, muzyce i innych pierdołach. Nagle głośny odgłos kroków na metalowych schodach poderwał ich na równe nogi.
Spojrzeli po sobie lekko wystraszeni, a dudnienie kroków wyraźnie się zbliżyło.
- Schowajcie się - zarządził Konrad - Sprawdzę kto to.
Zgasił światło i ostrożnie wyjrzał na korytarz. Omal nie padł na zawał, gdyż stanął twarzą w twarz ze zdyszanym, poczochranym i wyglądającym jakby goniło go z dziesięciu Zomobotów Darkiem.
- Co się stało stary? - zapytał Konrad wpuszczając przyjaciela do środka.
- SłuchajciewydarzyłasięwielkarzeczgraliśmyzeSte fanemwGianaSistersgdynagleekran - Darek wystrzelił z siebie potok słów z których ciężko było coś zrozumieć.
- Spokojnie, pomału - Lilka złapała Darka za ramiona i posadziła starym poprzecieranym fotelu - Zacznij od początku, tylko powoli.
Darek otarł pot z czoła, poprawił okulary, wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać:
- To coś niesamowitego. Poszedłem do Stefana, aby pokazał mi swój nowy komputer. Mówię wam jest cudowny. Osiem bitów, pięćset dwanaście kolorów, zegar 8 MHz, świetny joystick i jaka klawiatura…
- Do sedna Darek, do sedna - ponaglił Konrad.
- Jasne, jasne. Graliśmy sobie w Giana Sisters. Taka platformówka o takiej skaczącej dziewczynie. Spodobałaby się wam. Mówię wam świetna grafika i płynność ruchów. Super rzecz…
- Halo Darek - Konrad z uśmiechem przypomniał ponownie przyjacielowi, aby skupił się na sednie swojej historii.
- Gramy i nagle ekran zrobił się zielony. Stefan zaczął panikować, że mu coś zepsułem. Tłumaczyłem, że to niemożliwe, że to coś innego. I wtedy na ekranie zaczęły pojawiać się litery. To znaczy tak, jakby ktoś coś pisał na klawiaturze, ale ani ja, ani Stefan nic nie pisaliśmy. To było dziwne i trochę straszne. A to co się tam pojawiało było jeszcze straszniejsze. Zwłaszcza dla Stefana.
- Co tam było napisane? - zapytała zaciekawiona Ewka, skrupulatnie notując słowa Darka.
- To jest właśnie najciekawsze. Komunikat brzmiał następująco - Darek wyciągnął z kieszeni złożoną na cztery wyrwaną z zeszytu kartkę w linie.

CQD! CQD! CQD!
powtarzam CQD! CQD! CQD!
Tu S.T.U. 3000, tu S.T.U. 3000
Misja zagrożona. Przy próbie wejście do kompleksu zostałem uszkodzony przez komunistyczne roboty, Potrzebne wsparcie i natychmiastowa konserwacja
Powtarzam
CQD! CQD! CQD!
powtarzam CQD! CQD! CQD!
Tu S.T.U. 3000, tu S.T.U. 3000


- Co to znaczy? - zapytała na raz cała trójka.
- Czekajcie, aż wam powiem co się stało dalej. - Darek niczym wytrawny reżyser umiejętnie budował napięcie swojej historii.
- No mówże.
- Zanim Stefan cokolwiek zdążył zrobić, dosiadłem się do klawiatury i napisałem “Kim jesteś? Jak ci pomóc?? I nie uwierzycie! Ten S.T.U. 3000 mi odpisał.

Jestem S.T.U. 3000
Spy tactical Unit model 3000 Moja misja jest zagrożona. Jestem uszkodzony przebywam w kwadracie E3 na wschód od odpływu ściekowego. Potrzebuje pomo…


- Pomo… i co dalej? Przestał dalej odpowiadać? - dopytała najbardziej zaciekawiona Ewa.
- Raczej nie, ale w tym momencie Stefan wyciągnął wtyczkę z prądu. Głupek, mógł uszkodzić sobie komputer. Po czym niemal mnie wyrzucił z domu i powiedział, żeby nikomu o tym nie mówić. Był strasznie wydygany. W sumie nie wiem dlaczego. Wybiegłem z jego klatki i zapisałem wszystko, co zapamiętałem. Co o tym myślicie? Musimy pomóc temu S.T.U. 3000. To chyba jakiś dobry robot, nie?
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!

Ostatnio edytowane przez PeeWee : 14-08-2019 o 20:00.
PeeWee jest offline  
Stary 14-08-2019, 20:04   #10
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Konrad przysłuchiwał się całej opowieści Darka z niedowierzaniem. I trochę zazdrością może, w końcu synalek milicjanta dopełnił swojej obietnicy i dał mu pograć w Giana Sisters. Jedyne, co interesowało Konrada to gitara, ale kurczę, Giana Sisters...?

- Dobrych robotów nie ma – odparł kategorycznie Konrad.

Samo zdarzenie jednak było co najmniej dziwne, pomyślał. Czy to wszystko to był jakiś dziwaczny kawał Stefka-kabla? Nie no, na takie żarty Stefek był co najmniej za mało inteligentny. Synalek ojca milicjanta nigdy na takie żarty by się nie zdobył. A może...?

- Ej no, ja bym się przeszedł, dupy ruszymy i pogmeramy trochę po starych śmieciach. Tylko nie wiem, gdzie jest E3. Trza chyba gwizdnąć mapy z klasy geografii, to poczytamy.

Zastanowił się.

- Za takie roboty to ciężka kasa jest. Będziemy mieli na nowy ampek do wiosła.

Oczywiście, jeśli wszystko to miało okazać się jakimś głupim kawałem Stefka, jedyne, co stracą, to czas, którego mieli przecież pod dostatkiem.

- To co, drużyna? Bierzemy dupy w troki i oczajamy.

 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172