Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Literatura
Zarejestruj się Użytkownicy


Zobacz wyniki ankiety: Jakiego wyzwania się podejmiesz?
7 2 28.57%
12 1 14.29%
18 2 28.57%
24 1 14.29%
30 0 0%
36 0 0%
42 0 0%
48 1 14.29%
54 0 0%
Powyżej 54 0 0%
Głosujących: 7. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-01-2019, 18:23   #1
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
[Opinie] Wyzwanie 2019 - Ponadprzeciętni 2 1/2


Witajcie w kontynuacji wyzwania!

Bez zbędnego przeciągania, bo przecież istnieje tyle wspaniałych książek do przeczytania, przypomnę stare zasady i przedstawię nowe.

Zasady wyzwania:
  1. Liczą się wyłącznie książki, czyli przedmioty posiadające swój numer ISBN.
  2. Liczą się wyłącznie książki przeczytane od początku do końca.
  3. Recenzje zastąpione są opiniami.
  4. Opinia może mieć dowolną formę i długość.
  5. Opinia powinna informować czy książka się (nie) podobała i dlaczego.
  6. Będziemy poruszać się w 10-gwiazdkowej skali oceniania, gdzie:
    * - dno i wodorosty,
    ***** - przeciętna,
    ********** - wow.


Według raportu Biblioteki Narodowej za rok 2017, 7 i więcej książek czyta tylko 9% społeczeństwa (regres o 1 p.p. względem zeszłego roku), dlatego próg dolny ustawiony jest właśnie na tyle. Jeśli czytasz 7 książek w roku, zachęcam do ustawienia sobie wyzwania na 12 książek i tak dalej.

Podziękowania dla pomysłodawczyni akcji: Miry.

Zatem, co polecicie do poczytania?

 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-01-2019, 12:08   #2
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
1.
Pjongjang - Guy Delisle
Gatunek: powieść graficzna


Trudno o kraj większych absurdów niż Korea Północna. Władze zabiedzonego, komunistycznego skansenu od lat uparcie twierdzą, że żyją w raju na ziemi. Miejsce, gdzie nadal istnieją obozy koncentracyjne, a wewnętrzna gospodarka praktycznie nie istnieje, przedstawia się przyjezdnym jako ósmy cud świata. Oczywiście, zakładając że pozostałymi siedmioma są klony wielkiego przywódcy oraz on sam.
Guy Delisle, kanadyjski rysownik komiksów, zabiera czytelnika w podróż do samego serca socjalistycznej spuścizny. Jako oddelegowany pracownik w lokalnym studio animacji, przygląda się życiu tytułowej stolicy.
Komiks jest zbiorem luźnych przemyśleń autora. Nie prezentuje cierpkiej historii, opowiedzianej tak, aby wzbudzić w czytelniku skrajne emocje. Autor często dowcipkuje, wręcz nabija się ze ślepego fanatyzmu mieszkańców miasta. Korea na kartach tej publikacji jest niczym groteskowy cyrk na kółkach, którego zarządcy zachowują jednak kamienną minę.
Teoretycznie nie dowiemy się z komiksu niczego odkrywczego. Delisle nie chciał tu ujawniać spektakularnych prawd. Miał raczej na celu ukazanie małych przyzwyczajeń obywateli Pjongjangu, drobne wycinki ich życia. Oczywiście, lokalni zadbali, aby autor nie rozmawiał zbyt wiele ze zwykłymi mieszkańcami miasta. Wiele informacji dociera do niego, uprzednio przefiltrowanych przez wyznaczonych pracowników. Dbają oni, aby Korea, którą zapamiętał, była ostoją dobrobytu i szczęśliwości. Przy tym naprawdę zdają się wierzyć w ową wizję, mimo codziennego doświadczania nachalnej propagandy i zwykłej biedy.
Od pierwszego wydania komiksu minęło blisko piętnaście lat. W tym czasie zmieniła się nawet i Korea, uchylając ostrożnie swoje drzwi na świat. Nadal jednak publikacja jest istotna, bowiem sama mentalność azjatyckich komunistów niewiele się zmieniła. Nawet rosnąca świadomość wobec zewnętrznego świata zdaje się nie przełamywać przekonania o byciu najlepszym wśród narodów. Choć wszelkie przesłanki potwierdzają, że kraj to ruina, dyktatura zaciska zęby i powtarza swoją mantrę. Jest to sposób myślenia dalece niebezpieczny, lecz intrygujący w obserwacji.

Ocena: 7/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 22-01-2019 o 12:56.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 22-01-2019, 20:28   #3
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Odświeżania ciąg dalszy.

1/7

VOLANT - SEXCATCHER




Wydawnictwo: Volantification
Data wydania: 2014
Ilość stron: 364
ISBN: 978-83-935898-2-1
Gatunek: poradnik / lifestyle

Volant to alias Michała Szatiło, autora jednego z najlepszych blogów (jeśli nie najlepszego) w szeroko pojętej kategorii lifestyle, Volantification.pl. Na swojej stronie porusza głównie tematy tyczące się związków, relacji międzyludzkich oraz "ogarniania się" i "bycia najlepszą wersją siebie". Autor dwóch książek utrzymanych w tej tematyce. Opisywany tom jest drugą z tych publikacji i, o ile pierwsza była pisana dla jego czytelników, to druga jest - według samego autora - zdjęciem "kagańca", który ma nałożony na blogu.

W dużym skrócie: "Sexcatcher" jest przeszczepioną na polski grunt, zmodyfikowaną wersją tzw. "The Red Pill" (chodzi o subReddit, nie ten film o MRA) - czyli zbiorem rad, wskazówek, postaw i spostrzeżeń mających pomóc czytelnikowi (w domyśle: mężczyźnie) samorealizować się jako mężczyzna w kontaktach z kobietami. Jego polska, volantowa wersja odznacza się pozytywami - przede wszystkim całkowitego porzucenia mizoginizmu cechującego część środowiska TRP oraz porzucenia różnego rodzaju psycho-sztuczek i manipulacji propagowanych przez tzw. PUA ("Pick-up Artists").

Książka jest podzielona na trzy części. Pierwsza jest, w mojej opinii, najsłabsza. Jest ona bezpośrednio skierowana do czytelnika i ma mu przeprać (czy też raczej "odprać") mózg. Zburzyć różnego rodzaju fałszywe definicje na temat podejścia do relacji damsko-męskich i w to miejsce zbudować konstrukcję złożoną z pracy nad sobą, pewności siebie oraz kształtowania siły charakteru. O ile moje subiektywne wrażenie na temat tej części jest "takie sobie" (może dlatego, że ten temat już mam za sobą, odpękany i odklepany), to obiektywnie patrząc bez tej dekonstrukcji nie ma opcji wdrożenia proponowanych zmian w sposobie myślenia i działania. Jeśli twój "system" nie przynosi wymiernych efektów, należy go zburzyć i postawić nowy, lepszy. Proste? Proste, ale tylko pod warunkiem podjęcia działań. Więc generalnie rozdział ten jest niezbędny, tym bardziej że pod koniec autor rozkręca się i wali dobrymi konkretami.
Acz przyznam się, że chciałem autora udusić za olanie tematu tzw. logistyki - bo skoro pisze o absolutnych podstawach, to powinien wyłożyć pełne spektrum. Plus dla niego, że w późniejszych rozdziałach naprawia swój błąd i porusza ten temat, sypiąc zasadami i przykładami - więc tutaj nie poleci obniżka oceny za to.

Pozostałe dwie części są zdecydowanie lepsze. Środkowa traktuje o kobietach - czego oczekują, czego nie tolerują, jakie sposoby na podejście są niewłaściwe, czego unikać (i kogo unikać), czego oczekiwać od kontaktów / relacji. Trzecia część jest rozwinięciem drugiej i ma odpowiednią, wszystko wyjaśniającą nazwę - "Proces". Nie mam do czego się przyczepić, a słodzić nie będę, bo tu nie cukrownia. Więc krótko: jest bardzo dobrze. Te dwie części to sedno książki. Z innych ochów, achów i zachwytów: autor ma lekkie pióro, pisze w sposób bezpośredni (czasem wręcz obcesowy; widać, że ten kaganiec rzeczywiście został zdjęty), a jego spostrzeżenia są trafne. Nie przesadzę jak powiem, że ta pozycja + otwarty umysł + ciężka praca nad sobą poprowadzą osobę chętną do działania od zera do bohatera.

Na końcu autor zmienia oblicze, łagodząc bezlitosną dekonstrukcję i obcesowość przekazu pewną emocjonalną refleksją, być może nawet ckliwością. Rzuca też bardzo ważnym spostrzeżeniem, wręcz sprowadzeniem na ziemię (tak czytelnika, jak i siebie samego) - ta książka daje opis sytuacji, odpowiednie narzędzia i wsparcie w ich wykorzystaniu, ale nie jest ani omnipotentna, ani nie narzuca swojego dyktatu. To czytelnik musi mieć głowę na karku i podjąć decyzje zgodne z własnym charakterem.

Czy pozycja ta jest uniwersalna, przełomowa i samowystarczalna? W tej tematyce... może być. Jest jednak wysoce wyspecjalizowana, nastawiona na konkretny cel i prowadzące do niego działania. Jest też de facto wyłącznie skierowania do męskiego czytelnika. W mojej opinii poprzednia książka autora, "Piąty Poziom" jest niezbędnikiem, a "Sexcatcher" raczej jego ewolucją.

Niemniej jednak polecam.


Ocena: 8/10


+++


2/7

ERIC L. BOYD, ERIK MONA - WYZNANIA I PANTEONY




Wydawnictwo: ISA
Tytuł oryginału: Faiths and Pantheons
Data wydania: 2004
Ilość stron: 224
ISBN: 83-7418-025-0
Gatunek: podręcznik RPG

Zmieniamy temat na bliski użytkownikom naszego forum.

"Wyznania i Panteony" to jeden z dodatków (vel splatbooków) wydanych w ramach polskiej edycji D&D 3.0 (czy tam 3.5), drugi po "Bóstwach i Półbogach" tyczący się tematyki religii w D&D - a konkretnie w realiach Zapomnianych Krain (vel Forgotten Realms).

Pokrótce: świetna książka. O ile edycja 3/3,5 w ogóle mi nie podeszła swoim nadmiernym, mechanicznym rozbuchaniem, to sama pozycja jest bardzo mocna. Bóstw jest naprawdę sporo, z czego główne osobistości tzw. panteonu faeruńskiego są opisane szeroko. Są też pomniejsi bożkowie, półbogowie oraz panteony rasowe - niestety ze skróconym opisem. Nie pomylę się jeśli powiem, że ta publikacja miała olbrzymi wpływ na moje mistrzowanie w dedekach - odkąd ją przeczytałem to ona, a nie podręczniki gracza czy mistrza podziemi, stanowiła podstawę moich kampanii i przygód. Mnogość bóstw, aksjomatów, filozofii, organizacji, koligacji i przesiąknięcie nimi całości Faerunu wzdłuż, wszerz i wgłąb sprawiło, że przy opracowywaniu każdej sesji poświęcam wiele uwagi na tematy religijne i nadaje to znaczącej głębii oraz kolorów tymże sesjom.

Oprócz mnogości opisów, publikacja zawiera parę lokacji z prostymi motywami pod przygody, w sam raz do zainspirowania i/lub przedstawienia motywów religijnych na sesji, a także kilka niebanalnych klas prestiżowych będących czymś w rodzaju wyspecjalizowanych kapłanów poszczególnych bóstw. Do tego, jak zwykle, parę atutów, przedmiotów magicznych i innych pierdół, a nawet template do nałożenia na postać aby... zrobić z niej bóstwo. I jeszcze całkiem zgrabna i przydatna tabela bogów wyznawanych przez rasy potworów (acz niestety nie wszystkich, które mogłyby się na tej tabeli znaleźć), opatrzona słowami kluczami. Ponadto, jak wszystkie pozostałe książki z tej serii wydane przez ISA, jakość wydania jest bardzo dobra. Kredowy papier, konsekwentna stylówa (acz styl graficzny przy ukazywaniu oblicza bóstw jest bardzo nierówny), twarda oprawa z szyciem. Mój egzemplarz wytrwał grubo ponad dekadę i nie dorobił się ani jednego uszkodzenia.

Z wad na pewno należy wymienić zupełnie zbędne parcie na wstawianie... mechanicznych profili bogów i ich awatarów. Ja rozumiem, że w D&D można dojść do wysokich poziomów i sprać nawet jakieś Większe Bóstwo (czy dziesięć naraz...) ale w tym przypadku po prostu zabiera to miejsce, które można byłoby przeznaczyć na szersze opisy bądź pomysły na przygody. Do tego są, jakżeby inaczej, boskie atuty, boskie zdolności, boskie pierdoły i cała reszta makulatury która jest niezbędna do umieszczenia bożków jako kolejnych potworów do ubicia na stole. Trochę to wszystko śmieszne. No nic. Każdy system RPG ma swoje absurdy wpisane w indywidualne konwencje. Jeszcze przytyk odnośnie mechaniki (choć obiektywnie może nieco absurdalny) to niekompatybilność tych wszystkich rozwiązań mechanicznych z późniejszymi edycjami. Próba przeniesienia tych awatarów i nakładek np. do D&D 5 (czy nie daj Boże do czwartej edycji, której to pasuje jak pięść do nosa) wymaga poważnych przeróbek i kombinowania ze strony MP. In minus zaliczę jeszcze jężyk. Zdarzają się anglicyzmy i drobne problemy z korektą. Widać, że książka została przetłumaczona z angielskiego na polski a nie napisana po polsku. Trochę to rozprasza podczas czytania i powoduje chwilami dość poważne uczucie, że "coś tu jest nie tak".

To powiedziawszy, bardzo polecam tą pozycję wszystkim, którzy mistrzują i grają w Zapomnianych Krainach, czy D&D w ogóle - bez względu na edycję. Jedna z najlepszych pozycji w temacie pod względem merytorycznym.


Ocena: 8/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 24-04-2019 o 23:20. Powód: Ilość stron.
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-01-2019, 22:44   #4
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
1.

Adam Szustak OP

TARG ZAMKNIĘTY
Lekcje Hioba - Droga do Zbawienia



Wydawnictwo: RTCK
Gatunek: Teologia/Lifestyle
Numer ISBN: 978-83-65927-45-3

Swego czasu, gdzieś koło osiemnastki pomyślałem sobie, że głupio uważać się za wierzącego i nigdy nie przeczytać od deski do deski Biblii. Rzuciłem sobie takie wyzwanie i następnego dnia przejrzałem domowy księgozbiór w poszukiwaniu egzemplarza. Do mojej dłoni trafił ilustrowany Stary Testament, ale nie były to powieści biblijne z ilustracjami dla dzieci, ale z mapami, obrazami i komentarzami historyków odnośnie tego do jakich wydarzeń potwierdzonych w historii mogą odnosić się starotestamentowe historie.
Zdałem sobie wtedy sprawę, że czytając Biblię pomijanie backgroundu historycznego i kulturowego z okresu kiedy dzieje się jej akcja czyni lekturę naprawdę... płytką.
Dlatego tak cenię wszelkie książki, programy, artykuły, które zderzają ze sobą kwestie teologiczne z naukowymi.
Targ Zamknięty jest jedną z takich pozycji.

O. Adam Szustak poprzez analizę historii Hioba i kilku fragmentów Pisma Świętego rozprawia się z panującym we współczesnym chrześcijaństwie przekonaniem o konieczności ciągłego wkupywania się w Bożą Łaskę. Logika kar i nagród... mówi wam to coś? Tak... rzucanie na tacę, przesyłanie emeryturki i prośby do Boga podparte obietnicami poprawy. "Nie rób tego i tamtego, bo cię bozia pokaże", "A sąsiada to szlag trafił, pewnie nagrzeszył strasznie".
No właśnie... tak to nie działa bo... Targ jest Zamknięty. Bóg nie chce się z Tobą targować, on po prostu cię kocha jak rodzic swoje dziecko - bezwarunkowo.
Szustak jasnym i zrozumiałym językiem bez nadęcia objaśnia przytoczone historie z pełnym kontekstem zarówno kulturalnym, historycznym i translacyjnym, wrzucając nie raz bardzo życiowe porównania. Dzięki temu bohaterowie wyjątkowo poważnej księgi stają się nam dużo bliżsi - bardziej ludzcy w porównaniu do suchej stylistyki Pisma Świętego. Skupiając się na esencjonalnych fragmentach i streszczając dłużyzny o. Szustak podaje nam bardzo przystępną formę opowieści o losie Hioba z zachowaniem jej najważniejszego przekazu.
Te 192 strony czyta się wyjątkowo przyjemnie, a lektura dostarcza wielu przemyśleń i całkiem nowego spojrzenia na pewne kwestie.

Z pismami teologicznymi i ich interpretacją jest tak, że każdy może mieć własną, co nieraz służy do manipulacji i przeinaczeń. Dlaczego uważam, że ta pozycja jest warta uwagi w porównaniu do innych? Jest lekka, przystępna, jest... ludzka. Przedstawia interpretację zgodną z duchem przesłania wychodzącego od Jezusa o którym ludzie, według mnie, zapominają - że najważniejsza w wierze jest dobroć między ludźmi i miłość wobec Boga.

Jedyny minus książki jest chyba taki, że jeżeli ktoś w ogóle nie interesuje się religią albo jest niewierzący to raczej nie znajdzie niczego dla siebie...
... chociaż z drugiej strony, o. Szustak w samym wstępie przyznaje, że bodźcem do pisania był kryzys wiary u niego i jego współbraci dominikanów.

9/10
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 24-01-2019 o 22:48.
Stalowy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-01-2019, 15:52   #5
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
2.
Wielki Marsz - Richard Bachman (Stephen King)
Gatunek: powieść


Recenzja może zawierać spoilery.

Co roku wzdłuż Wschodniego Wybrzeża przechodzi pochód, będący obiektem kultu dla śledzących go z zapałem Amerykanów. W marszu bierze udział setka zwabionych ogromną nagrodą, nastoletnich ochotników. Ten specyficzny maraton nie posiada określonej linii mety. Ma swój finał tam, gdzie odpadnie przedostatni z zawodników. Dla większości jednak nie skończy się to zadyszką, ani otarciami. Wydarzenia nadzorują żołnierze, którzy bez żadnego sentymentu posyłają słabszych do grobu. Wędrówka trwa nieustannie, dzień i noc, a każde zwolnienie tempa jest ściśle limitowane. Uczestnicy dostają prowiant tylko o jednej porze dnia, nie przysługuje im odpoczynek, ani sen. Mają tylko jedno zadanie - podążać do przodu. To, co początkowo wydaje im się dobrą zabawą, wkrótce zaczyna być równią pochyłą. Ta stopniowo prowadzi ich do zachowań o jakie nigdy by się nie podejrzewali.
Akcję obserwujemy głównie oczyma Garraty’ego, jednego z uczestników. Dość szybko nawiązuje on znajomość z częścią pozostałych bohaterów jak McVries, Baker czy Abraham. Każdy z nich ma swój sposób na przeżycie. W przypadku Garraty’ego motywacją jest myśl o spotkaniu z matką i dziewczyną, tworzy również koślawe relacje z innymi zawodnikami. Część wybiera, mniej lub bardziej świadomie, alienację od bodźców świata zewnętrznego. Inni wręcz przeciwnie, chcą wygrać, aby zatańczyć na grobach prozostałych. To właśnie ta ,,esencja” i ostateczna motywacja służy za dobrze nakreśloną ekspozycję, mówi wiele o bohaterach, unikając przy tym banałów.
Trzeba wreszcie dodać, że jest tu jeszcze jeden bohater, Major. To sztywny jak pal, pokrzykujący wojskowy, który współczesnemu czytelnikowi przypomni sierżanta z ,,Full Metal Jacket”. Jego zadaniem jest podsycanie ducha walki na wojskowy sposób oraz dodawanie wydarzeniu oficjalnej otoczki.
Sama narracja posiada wyraźne tempo znojnego marszu. Można mieć wrażenie, że miejscami jest wręcz rozwleczona, lecz zabieg został tu wyraźnie zamierzony. Dosłownie czuć zmęczenie głównych bohaterów, rozdzierający ból w ich nogach oraz dojmujący głód. Piszący pod pseudonimem King w bardzo obrazowy sposób przedstawił marsz, umiejętnie stopniując degradację psychiczną postaci. Czasem przeprawia ich upalnymi pustkowami, kiedy indziej indziej chłoszcze ścianą deszczu. Czytelnik ma wrażenie, że jest między nimi, w samym środku odmierzonego krokami dramatu.
Można zastanawiać się dlaczego członkowie marszu zgodzili się na tak karkołomne przedsięwzięcie, w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach zakończone przecież śmiercią. Tutaj dochodzimy do alegorycznej warstwy książki. ,,Wielki Marsz” to gorzki komentarz na temat wojskowości, która podobnie jak tytułowe wydarzenie, nasyca się młodzieńczą brawurą. Krytyka dotyczy również społecznego przyzwolenia na uszlachetnianie śmierci, a wręcz fascynacji nią. Choć zawodnicy są dosłownie łamani psychicznie, to na trasie marszu nie brak skandujących tłumów. Ci, których traktuje się jako bohaterów, są w istocie przerażonymi dzieciakami, których jedyną winą jest młodzieńczy zapał. Zachowania ukazane w książce równie dobrze mogły mieć w miejsce w okopach na końcu świata albo wietnamskiej dżungli. I podobnie jak tam, tu także całe przedsięwzięcie nie służy ,,mięsu armatniemiu”, lecz zbiorowemu ego i co bardziej władnym tego świata.
Polecam po trzykroć. Powieść jest napisana naprawdę dobrze i rzemieślniczo. Choć większość akcji to rozmowy między postaciami oraz przemyślenia głównego bohatera, tak całości wystarcza to, aby odpowiednio wybrzmieć. ,,Wielki Marsz” jest wreszcie celną alegorią. Daleko mu przy tym do pacyfistycznego manifestu. To bardziej ponury komentarz na temat tej strony ludzkości, która prawdopodobnie nigdy się nie zmieni.

Ocena: 8/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 25-01-2019 o 19:34.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-01-2019, 19:04   #6
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
1/24

Sławomir Koper, Arek Biedrzycki - Polscy szpiedzy


Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2018
Ilość stron: 309
ISBN: 978-83-11-15052-2

Sięgając po tą książkę nie słyszałem wcześniej o serialu popularno-naukowym o tym samym tytule, nie zwróciłem uwagi na nazwiska autorów, nie zajrzałem nawet wcześniej do środka, by sprawdzić rozmiar czcionki, ilość zdjęć/obrazków i ogólnie zorientować się na ile tekstu mogę w jej przypadku liczyć. Skusił mnie sam tytuł, więc zostałem niemile zaskoczony, gdy zabrałem się za lekturę. Bowiem zamiast spodziewanych szczegółowych opracowań dotyczących wymienionych na okładce osób, trzymałem w swoim ręku spis ogólnych, dobrze mi w większości znanych, informacji. Raz jeszcze sprawdziło się przysłowie, by nie oceniać książki po okładce (na której widnieje twarz dziennikarza Marka Zająca, co również mi wcześniej umknęło, a który ze szpiegowaniem ma niewiele wspólnego).

Książka podzielona jest na osiem rozdziałów, z których każdy porusza temat jednego odcinka wspomnianego na początku serialu. W zasadzie jest to coś w stylu skróconego scenariusza, tylko zamiast opisu poszczególnych scen, mamy tu zbiór przedstawianych w nich informacji. Siedem rozdziałów prezentuje sylwetki osób związanych z wywiadem (w przypadku jednej z tych osób słowo "szpieg" lub "agent" nie przejdzie mi przez gardło, chociaż technicznie nim był), a ostatni opowiada o szkole w Kiejkutach.

Pomimo początkowego rozczarowania postanowiłem doczytać do końca, zwłaszcza że czcionka jest spora, podobnie jak odstępy między wersami, do tego dochodzą marginesy z dwóch stron, a i zdjęć nie brakuje, więc czytanie powinno przebiec sprawnie. I tak rzeczywiście było. Sam tekst jest napisany w przyjemnym stylu, a że jest dość ogólnikowy, nie ma potrzeby by się w którymś miejscu zatrzymywać na dłużej np. w celu przyswojenia jakiejś informacji lub zapamiętania jakiegoś szczegółu.

Niestety ta ogólnikowość jest dla mnie dużą wadą, ale w zasadzie jestem sam sobie winien, że będąc już dość dobrze wtajemniczonym w tym temacie, sięgnąłem po książkę, która mogłaby być czymś w rodzaju wprowadzenia do niego. I w tej roli rzeczywiście znakomicie mogłaby się sprawdzić. Gdyby ktoś pragnął zainteresować się tą tematyką, mógłbym mu śmiało polecić ten tytuł. Nawet pomimo tego, że sporo w niej zabiegów wybielania, lub oczerniania poszczególnych postaci. A już szczególnie razi mnie, gdy ktoś próbuje przedstawiać motywacje, jakie kierowały daną osobą, tak jak gdyby mógł mu wejść do głowy i sprawdzić co naprawdę myśli.

Bardzo podobał mi się za to ostatni rozdział, poświęcony szkole w Kiejkutach, z którego wreszcie udało mi się czegoś nowego dowiedzieć. Podobnie zresztą jak wywiad z jednym z absolwentów tej szkoły, który świetnie pokazuje mentalność ludzi pracujących w wywiadzie. Przynajmniej ta ostatnia część dała mi trochę do myślenia, a nawet ukazała mi parę błędów w moim rozumowaniu.

Podsumowując. Dla osób, które dopiero mają zamiar zainteresować się tematem szpiegostwa, może to być bardzo ciekawa lektura. Dla tych bardziej zaawansowanych, a nawet dla takich, którzy dopiero zaczynają, ale już coś czytali, raczej nie i lepiej poszukać sobie czegoś ambitniejszego.


Ocena: 5,5/10
 
Col Frost jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-02-2019, 11:48   #7
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
(1/7)
Dan Simmons - Triumf Endymiona

Wybaczcie brak zdjęcia i zwięzłość wypowiedzi, na pełne recenzje brakuje czasu (i nie powiem, chęci), a oceniać punktowo sztukę nienawidzę.

Triumf Endymiona to zamknięcie cyklu Hyperion/Endymion i ciężko go omówić bez odniesień do trzech poprzedzających tomów. Dwa pierwsze tomy (cykl Hyperion) są bardziej kameralne, dotyczą kilku pielgrzymów, tajemniczych Grobowców Czasu i demona zwanego Chyżwarem (mam pierwsze wydanie, w nowszym tłumaczony jest jako Dzierzba). Dwa ostatnie (Endymion) to już historia o zmianie całego wszechświata. Sci-Fi w najlepszym wydaniu, jedna z najlepszych serii w historii. Czegoż tu nie ma, i nauka, i fantastyka, skomplikowana historia i niezwykle bogaty (wszech)świat, gwiezdne podróże i krucjaty, podróże przez czas i przestrzeń, walki wręcz i w kosmosie, miłość, tajemnice i zmiany fabularne, kościoły, tajemniczy obcy, sztuczne inteligencje...
Niektóre wydarzenia z pierwszego tomu wyjaśniane są pod koniec ostatniego, niektóre okazują się być czymś innym, niż się wydawało wcześniej. Gdybyż jeszcze autor trochę w Triumfie Endymiona ograniczył filozofowanie w wydaniu lekko new-age, o miłości stanowiącej siłę spajającą wszechświat na równi z siłami fizycznymi, byłoby jeszcze lepiej.

Mogę tylko polecić, wszystkie 4 księgi.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.

Ostatnio edytowane przez Phil : 03-02-2019 o 10:17.
Phil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-02-2019, 23:08   #8
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
2.

Neil Gaiman

Mitologia Nordycka


Wydawnictwo: MAG
Gatunek: baśnie, mitologia
Numer ISBN: 9780393609097

Mitologie z każdej kultury na świecie są tak obszerne, że trudno zawrzeć w jednej książce wszystkie opowieści z którejś konkretnej. Tak samo jest w książce Gaimana, który postanowił skupić się na najważniejszych mitach związanych z bogami, głównie z trójką najbardziej istotnych: Odynem, Thorem i Lokim, których krótkie opisy znajdują się na samym początku tomu.
Gaiman trzyma kolejność wydarzeń zaczynając od stworzenia świata prowadząc kolejnymi opowieściami do Ragnaroku - jego zakończenia i nowego porządku. Podczas czytania poznamy losy bohaterów, ich przygody, perypetie, ale również ich samych. A często są wyjątkowo… przyziemni. Ot podobne miałem odczucie czytając książki z Horus Heresy gdzie nadludzie bywali tak małostkowi, że robiłem przysłowiowego facepalma. Tu jest podobnie - przewspaniali bogowie wplątują się czasem we wprost absurdalne parapaty z powodu swojej pychy, dumy lub nierozwagi. Jednak ma to swój urok biorąc pod uwagę baśniowy charakter książki i gdyby nie to że jest sporo krwi i mordowania to z pewnością nadałaby się do czytania dla dzieci.


Ocena 8/10
 
Stalowy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-02-2019, 23:12   #9
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
1/12





Guy Sajer - "Zapomniany żołnierz" (org. "Le soldat oublié")
Gatunek: wojenna, autobiograficzna, wspomnienia.
Ilość str.: ok 655
Pierwsze wydanie: Editions Robert Laffont, Paris 1967; wydanie polskie: Wydawnictwo Rebis, Poznań 2018, wyd.II.


- Cegła na 650+ stron. Ale czytało mi się całkiem przyjemnie. Jak zwykle zresztą gdy mogę zaznajomić się z przeżyciami i opiniami ludzi którzy znaleźli się w takiej a nie innej sytuacji. Zwłaszcze mnie zawsze interesuje zdanie naszych i przeciwników i sojuszników, ich punkt widzenia. W tym wypadku właśnie można zapoznać się z punktu widzenia standardowego żołnierza niemieckiego, jednego z wielu milionów.

- Sprawa jest o tyle ciekawa, że ów żołnierz urodził się i wychował we Francji i tylko w połowie był Niemcem (ze strony ojca był Francuzem, ze strony matki Niemcem). To jednak okazało się, że był wystarczająco niemiecki aby służyć w niemieckiej armii. Trafił tam zresztą w bardzo młodym wieku, w 42-gim gdy wkładał niemiecki mundur po raz pierwszy miał ok 18-tu lat.

- Autor bardzo ładnie opisuje ów szfejowy punkt widzenia. Bez ładnych, plakatowych wojenek. Zwłaszcza, że od początku trafił na Front Wschodni. Przeszedł tam całą drogę od początkowego szkolenia w Niemczech i Polsce, przez służbę w jednostkach pomoczniczych gdzie pierwszym poważnym zadaniem była próba dostarczenia zaopatrzenia do oddziałów zaopatrujących odcięty już wówczas Stalingrad (przełom 42/43) aż po służbę w elitarnej jednostce Werchmachtu jaką była dywizja Grossdeutchland.

- W książce jest opisana cała żołnierska niedola. Jest tu chyba wszystko co może być. Niepewność wojny, niepewność jutra i nadchodzącej godziny. Dobitnie opisany mróz rosyjskiej zimy. Rozległe przestrzenie stepów. Zawzięte walki z Rosjanami, i tymi w mundurach na froncie i z tymi na zapleczu, w cywilnych ubraniach ale z bronią. Wykolejone pociągi, eksplozję min na drogach, standardowe wręcz głód, zimno, pragnienie, wszy i błoto. Śmierć kolegów. I tych bliższych i dalszych. Taka zwykła śmierć co jest opisana prawie bez zająknięcia i takie które autor przeżywał wówczas i ponownie gdy pisał swoje słowa. Czuć to.

- Do mnie najbardziej przemówił odwrót nad Dniepr w 43, walki pod Biełogrodem (pn rejon bitwy kurskiej w lecie '43) i beznadzieja Memla (Kłajpedy) na przełomie 44/45 roku. W każdym z tych momentów wydaje się, że to już koniec. Że autor wraz z kolegami już nie da rady przeprawić się przez Dniepr na zachodni brzeg i w końcu zaleje ich Armia Czerwona. Zwłaszcza, że w tej beznadziei koczują ileś dni z rzędu a niedaleko trwa kolejna bitwa o Charków. Albo walki pod Biełogrodem gdzie masakrowane są kolejne kompanie i dywizji Grossdeutchland do jakiej należał autor i inne. W Memlu też już się wydaje, że to koniec. I w końcu Armia Czerwona zdobędzie miasto a niemieccy obrońcy pójdą do strasznej, sowieckiej niewoli. W Memlu panuje chyba moment największego przygnębienia i beznadziei w całej książce. I Sajer i jego koledzy włóczą się bez celu niczym żywe trupy, zajmują kolejne pozycje, potem ich się wycofuje, znów coś zajmują, biorą udział w nieudanym kontrataku i znów ledwo żywi i ciałem i duchem wracają na bezimienne wydmy wokół miasta.

- Dialogi są dość ubogie. Autor głównie pisze ze swojej perspektywy, tak jak zapamiętał pisząc jakieś 10-15 lat po wojnie (zaczął prowadzić zapiski w latach 50-tych). Więc chociaż pojawiają się dialogi to są one sporadyczne, zwykle autor ogranicza się do własnych wrażeń i obserwacji czy późniejszych przemyśleń. W końcu, nie wiadomo kiedy, autor jako młody żołnierz Wrchmachtu, całkowicie utożsamia się z Niemcami, Wechrmachtem i kolegami z oddziału, uważa się za Niemca chociaż nawet podczas wojny zdarzały się różne szpile od kolegów na temat jego pochodzenia to wydaje się, że był to raczej marginalny wpływ.

- Co ciekawe, na moje oko Sajer nie uważa się za pokonanego. Owszem, uznaje wyższość sił alianckich i tych zachodnich i wschodnich, i zdaje sobie sprawy, że pobili oni militarnie i gospodarczo Wechrmacht. Ale dlatego, że byli silniejsi, liczniejsi i bezwzględni. Ale nie bystrzejsi, bardziej pomysłowi cz dzielniejsi. Nie mogę powiedzieć by autor wybielał Werchmacht ale raczej utożsamia go z twardą szkołą przetrwania jaką dała mu wojna. Traktuje wojnę jako coś strasznego co przetrwał praktycznie cudem. I książka to udowadnia bo właściwie aż trudno zliczyć ile razy powinien zginąć celowo czy przypadkiem. Złości go to co się działo po wojnie, ta prawda i ideologia zwycięzwów. Zwłaszcza, że po wojnie wrócił do Francji która przecież była pod koniec wojny w obozie "tych dobrych" i ludzie jego pokroju byli tam solą w oku. Wkurza go wyraźnie te chołbienie zwycięzców, zwycieskich armii, wkurzają go "ciepłe kluchy" jakie namnożyły się po wojnie które uważa za niezaradne życiowo ofermy nie mające pojęcia co to jest strach, ból, głód i cierpienie jakie on przetrwał podczas kilku lat frontowej zawieruchy.


---


Ocena 8-9/10. Bardzo dobra książka biograficzna z czasów II WŚ, zwłaszcza Frontu Wschodniego i niemieckiego punktu widzenia. Oczywiście ciekawa dla kogoś kto się interesuje taką tematyką bo jeśli nie to tylko taka nieporęczna, celulozowa cegła na 600+. Cieszę się, że ją kupiłem i miałem przyjemność przeczytać. Myślę, że wiele scenek i motywów przyda mi się na takiej czy innej sesji w wojennych klimatach
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-03-2019, 17:37   #10
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

3/7

ERIC L. BOYD, MATT FORBECK, JAMES JACOBS - RASY FAERUNU




Wydawnictwo: ISA
Tytuł oryginału: Races of Faerun
Data wydania: 2007
Ilość stron: 192
ISBN: 978-83-7418-169-3
Gatunek: podręcznik RPG

Ciąg dalszy pastwienia się nad podrami do erpegów. Strona techniczna podręcznika - jakość wydania, praca edytorska i korektorska, etc. - jest taka sama jak w przypadku "Wyznań i Panteonów", więc czytelników odsyłam parę postów wyżej, a sam skupiam się na treści.

"Rasy Faerunu" to zbiór - jakżeby inaczej - ras (gatunków?) istot myślących humanoidalnych (z pewnymi wyjątkami) żyjącymi w obrębie Zapomnianych Krain. Znaleźć tutaj można opisy wszelakich grup i podgrup - od wszystkich podtypów faeruńskich elfów (od skrzydlatych avarieli, poprzez prymitywne zielone, aż po klasyczne leśne czy księżycowe) poprzez pomniejsze lub potworne rasy (jak np. wemiki czy goblinoidy) aż po ludzkie grupy etniczne (jak np. Illuskanie czy Mulanie). Do tego dorzucono garść przedmiotów magicznych, atutów (ang. Feats), zaklęć i klas prestiżowych, powiązanych tematycznie z danymi rasami, podrasami czy etnicznymi grupami.

Na plus na pewno należy uznać mnogość tych gatunków i ich podtypów. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie i dostanie nawet rysopis danej kultury, światopoglądu i historii, aby sklepać wiarygodną postać, która może być oparta wyłącznie na danych z tej księgi - albo korzystać z nich do ubarwiania charakteru. Do wyboru, do koloru. Poza tym, dodatkowe prestiżówki, nowe zaklęcia czy przedmioty są zawsze w cenie.

Na minus idzie mechanika. Jest to moje subiektywne odczucie, ale pozycja ta - i jej zawiłości mechaniczne, typowe dla edycji 3.0/3.5 - wprowadza zamieszanie, przede wszystkim dotyczące wyliczania tzw. "Efektywnego Poziomu Postaci". Dobrze, że w późniejszych edycjach zrezygnowano z tego typu rozwiązań i wprowadzono więcej przejrzystości. Drugim mechanicznym kwiatkiem są atuty - niektóre wydają się być bezużyteczne, inne jakby były klockami budulcowymi dla "munchkina" czy innego "rules lawyera".

To jednak można spokojnie wyrzucić do kosza jak się gra w edycje 4 czy 5.0. Prawdziwym problemem jest niemożebnie rozhuśtana jakość opisu. Sporą część ras/podras opisano w sposób zwyczajnie nudny. Co więcej, podczas czytania wielokrotnie zdarzało mi się zadawać sobie pytanie - "czym oni się między sobą różnią?" Problem ten tyczy się przede wszystkim podras nieludzi, gdyż ludzkie grupy etniczne są całkiem interesujące. Niektóre z nich też cierpią na podobne zjawisko miałkości, ale nie na taką skalę, co np. elfy, gnomy czy niziołki. Generalnie: rasy potworne, ludzkie, niektóre nieludzkie (krasnoludzkie głównie) i planokrwiści ciągną tą pozycję w górę, natomiast pozostałe + mechanika w dół. Boli też brak jakichkolwiek pomysłów na przygody, choćby w minimalistycznej formie "adventure hooks".

Szczerze powiedziawszy, po lekturze "Wyznań i Panteonów" liczyłem na coś lepszego. Trochę się zawiodłem. "Rasy Faerunu" są generalnie dobrze napisane i na pewno przydatne na sesji... ale ani wybitne, ani przełomowe, ani niezbędne.


Ocena: 6/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 24-04-2019 o 23:20. Powód: Korekta
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172