lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Literatura (http://lastinn.info/literatura/)
-   -   [recenzje] Wyzwanie 2017 - 12 książek w 12 miesięcy (http://lastinn.info/literatura/16777-recenzje-wyzwanie-2017-12-ksiazek-w-12-miesiecy.html)

sunellica 05-03-2017 19:20

2/12 Księga Papugi - oprac. Wanda Markowska i Anna Milska

****** - fajnie się czytało

Książeczka ma zaledwie 30 stron i jest tylko maleńkim fragmentem w zbiorze perskich opowiadań. Styl i język tłumaczenia jest prosty i naiwny jak to w bajkach dla dzieci bywa. Książeczka prawdopodobnie przeznaczona jest dla młodszych czytelników.
Dostałam ją w prezencie, na urodziny. Z ciekawości lub dla kogoś, kto lubi baśnie, lub nie ma co poczytać dziecku na dobranoc, to całkiem fajna pozycja.
Fabuła opiera się na wydarzeniach z trzech nocy w zamku pewnego radży, który zostawił swoją córkę pod opieką mądrej papugi.
Ptak opowiada dziewczynce historie, by ta nie wyszła z domu na spotkanie z handlarzem niewolników. Wszystkie opowieści mają oczywiście morał i nakazują człowiekowi działać z rozwagą, sprawiedliwością i szacunkiem do innych.

Alaron Elessedil 05-03-2017 19:55

Dean Koontz - Tik Tak

6/12


Cytat:

Mam pewne zaległości we wrzucaniu recenzji. Pora je zatem nadrobić ;)

Na początek podzielę się z wami pewnym spostrzeżeniem, które mnie wydało się, do pewnego stopnia ciekawe.
Na serwisie "Lubimy Czytać" pierwsza recenzowana przeze mnie książka Koontza ma wyższą ocenę niż obecna. Różnica jest niewielka. W moim wypadku sytuacja ma się całkowicie odwrotnie. Różnica wprawdzie pozostaje niewielka, lecz mnie osobiście "Tik Tak" podobał się bardziej niż "Jedyna Ocalona". Niemniej przejdźmy do rzeczy.

Koontz chyba po prostu ma taki styl pisania, że akcja goni akcję z niewielkimi przerwami. To zdecydowanie zapisuje się (według mnie) na plus książce.
Niestety kolejny raz przejawia również skłonność do krótkich, "poetyckich" opisów. Osobiście nie przepadam.

Główny bohater jest w najwyższym stopniu poprawny, lecz nie mogę powiedzieć o nim więcej, ale jego matka... Jak na mój gust pojawia się zdecydowanie zbyt rzadko. Gdyby jakikolwiek bokser miał sierpowy choć w połowie tak silny jak wola tej małej Wietnamki, to Klitschko złapałby K.O. w po wyjściu z narożnika.

Jeśli istnieje jakaś postać lepsza od matki Tommy'ego, to natychmiast wskazuję na Deliverance, w skrócie Del. Być może jest to tylko moja opinia, lecz ubawiły mnie sceny z nią. Szczególnie te na samym początku. Wtedy rozważałem 7 albo 7,5 gwiazdki.

Niestety końcówka dość poważnie zbiła moją ocenę. Rozwiązanie głównej zagadki było w porządku. Bez problemu przyjąłbym pewne nadprzyrodzone wyjaśnienia, ale nie to, co kryło się za owym "nadprzyrodzonym". Pozostawiło mi to pewien niesmak.

Bawiłem się bardzo dobrze, czytało się szybko. Taka sympatyczna jednodniówka.

Alaron Elessedil 05-03-2017 20:24

Patrick Lee - Tunel

7/12


Cytat:

Przyznaję się bez bicia, miałem ogromny problem z przydzieleniem tej książce gwiazdek.

"Tunel" najkrócej można scharakteryzować słowami: Akcja, akcja, akcja i koniec książki. Dosłownie. Nie przesadzam ani krzynkę. Akcja rozpoczyna się na pierwszych stronach i nie ma najmniejszego fragmentu, w którym by się nie toczyła.

Lubicie wystrzały, eksplozje i jak coś się dzieje?
Bond się chowa. Przy Travisie Chase'ie Agent Jej Królewskiej Mości przez większość czasu zbija brzydkie bąki.
Niemal pochłonąłem tę książkę (od razu skojarzyły mi się "Kroniki Amberu"), ponieważ zaglądałem do niej tak często, jak tylko miałem okazję i do samego końca byłem niemal pewien, iż wystawię pierwszą maksymalną ocenę.

Patrick Lee napisał trylogię. Na półce stoi pożyczona część druga, a ja byłem pewien, iż "Widmowa Kraina" będzie moją kolejną lekturą, zaś tuż po niej nastąpi "Deep Sky". Niech ostatecznym potwierdzeniem tego, jak bardzo podobał mi się "Tunel" będzie fakt, że nie przepadam za czytaniem książek po angielsku, natomiast część ostatnia nie została przetłumaczona (i nie zanosi się na to).

To przekonanie towarzyszyło mi niemal do ostatniej strony i... ścisła końcówka mnie całkowicie rozczarowała. Konkretnie wątek romantyczny wprost z tandetnego romansidła w stylu przejścia od "nie chcę żyć bez ciebie" do "zabiję cię".
Nie wątpię, iż autor wyjaśni wszystko w części drugiej i jest to zabieg mający na celu przyciągnięcie czytelnika, niemniej mnie odepchnął całkiem skutecznie.

Nie chcę, żebyście mnie źle zrozumieli. To nie jest książka popularnonaukowa, więc całkiem akceptuję zakończenie. Rozczarowanie i niesmak jest skutkiem wprowadzenia zagrania rodem z tandetnego harlequina.

Alaron Elessedil 05-03-2017 20:49

Marc Elsberg - Blackout

8/12


Cytat:

Być może zastanawiacie się, dlaczego wszystkie książki u mnie mają tak wysokie oceny?
Już spieszę z wyjaśnieniem. Otóż w każdej pozycji szukam czego innego. Mówiąc obrazowo, w książce Stephena Hawkinga nie spodziewam się wartkiej akcji, natomiast fantasy nie mierzę naukową miarą.

Dokładnie tak samo jest w przypadku "Blackoutu". Oprócz sprawnie prowadzonej narracji, Elsberg każe zastanowić się co stałoby się w przypadku długotrwałej awarii prądu na dużym obszarze. Przykładowo na terenie całej Europy.

Czy to jest możliwe? Jak to jest możliwe? Jak działają sieci energetyczne? Jaki miałoby to wpływ na przeciętnego obywatela?

To oczywiste, że "najwyżej nie podładuję smartphone'a" jest podejściem całkowitego ignoranta, który nawet przez chwilę nie zastanowi się nad rzeczywistymi skutkami.

Do tego właśnie zmusza "Blackout", który jednocześnie obnaża wady systemu energetycznego i pokazuje jak sprawa wygląda z perspektywy różnych organizacji starających się przywrócić energię elektryczną.

Mamy tutaj punkt widzenia elektrowni wodnej w Ybbs-Persenbeug, elektrowni jądrowej Saint-Laurent-Nouan, ale również zwykłego obywatela Włoch aż po najwyższe instancje takie jak niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Europol, na Brukseli kończąc.

Oczywiście wiem, że nie mogę traktować tej pozycji jako źródła absolutnej prawdy, dlatego tak ważna było dla mnie "Posłowie" Elsberga, gdyż tam właśnie należałoby szukać tego, co różniłoby się od rzeczywistości.
Powiem wam, iż takich różnic jest względnie niewiele.

Sam wiedziałem, że byłoby źle w takim wypadku, ale "Blackout" przeszło moje oczekiwania w tym względzie.

Podsumowując, jest to pozycja, którą bardzo przyjemnie się czytało, a dodatkowo nakłania do zastanowienia się nad tym, na czym się opieramy w codziennym życiu oraz nad tym, jak jesteśmy przygotowani jako państwa, społeczeństwa i jednostki. Jak jestem przygotowany ja sam.

Cytując Marka Elsberga: "Mam nadzieję, że rzeczywistość nie będzie już konkurować z moją wyobraźnią (przyp. słowa te dotyczą katastrof energetycznych)".

Tego sobie i wam wszystkim życzę.

Ardel 09-03-2017 19:55

9. Sprawa podwójnej tożsamości - E. S. Gardner
***** - nawet, nawet
Zacznę od tytułu tej książeczki. Otóż "Sprawa podwójnej tożsamości" to "The Case of the Foot-Loose Doll", co można przetłumaczyć jako Sprawa beztroskiej damulki. Faktycznie, podwójna tożsamość pasuje do fabuły książki, ale... Dlaczego, polscy tłumacze? Dlaczego to ciągle robicie? (Ale Sprawa podwójnej tożsamości wciąż jest lepsza niż Wirujący seks). Odłóżmy jednak to marudzenie na bok.

Kryminały Erle'a Stanleya Gardnera są ciekawe, choć podobne do siebie. Ale tak to już jest z klasykami kryminału, że gdy się uczepią już swojej ulubionej postaci (w tym wypadku jest to Perry Mason, co ciekawe adwokat, nie detektyw), to wszystkie ich książki pisane są na jedno kopyto, a sprawy są do siebie bardzo podobne. Jednak i tak je czytam, bo po prostu to lubię.

W Sprawie frywolnej laleczki mamy do czynienia z pogmatwaną sprawą, która zostaje rozpoczęta przez porzucenie przez ukochanego i zakończona miłosnymi powrotami. Jedno mnie w pozycjach Gardnera męczy - wszystkie kobiety to stenotypistki, sekretarki i księgowe. Wiem, takie czasy. Ale... Nie można by czasem wprowadzić baby pracującej w rzeźni? Albo jakiejś tenisistki? No nic. Może się nie dało.

Tutaj szczęśliwie główny bohater występuje dopiero jakoś od połowy książki, cały początek opisuje bohaterkę, która wikła się coraz bardziej w dziwne bagno, które sobie wymyśliła. Porzucona przez faceta postanowiła pojechać w siną dal, po drodze została prawie zabita przez autostopowiczkę (która sama zginęła), więc żeby rozpocząć życie na nowo, postanowiła przejąć jej tożsamość. I potem było tylko gorzej. No a kto może pomóc biednej, zagubionej stenotypistce i sekretarce? Wspaniały Perry Mason! I robi to, jak wiadomo, za pół darmo.

Co w tej książce jest wartego uwagi? Na pewno nie sposób rozwiązania sprawy - jest typowy i dla czytelnika nie do wywnioskowania, gdyż niektóre informacje są ukryte. Jednak sympatyczny jest styl, tempo akcji i mimo wszystko ciekawe relacje damsko-męskie. A może stenotypistko-bogackie. Bo, nie wspomniałem może, mężczyźni u Gardnera to albo bogacze (taki mają zawód - są bogaci. Z charakteru też są bogaci) albo należą do gatunku dupek. Jednak nie przeszkadza to za bardzo, bo książkę czyta się fantastycznie. Jak to jest zrobione? Nie wiem. A na jeden, dwa wieczory lektury polecam wszystkim.

Zapatashura 11-03-2017 20:40

3/12

Jarosław Żeliński - Analiza biznesowa. Praktyczne modelowanie organizacji


*** - kiepściucha, ale były momenty (no, może nie kiepściucha, ale i nie rewelacja)

Pozycja z zupełnie innej beczki, bo zamiast beletrystyki jest to literatura... eee, hmm... nie wiem.
I to mój główny problem z tą książką (no, broszurką, bo to raptem lekko ponad sto stron). To zbiór felietonów z konkretnej dziedziny informatyki, tylko za grosz nie wiem do kogo kierowany. Jeżeli do specjalistów, to jest napisany zbyt popularno-naukowo - prześlizguje się po wielu ciekawych tematach, ale nie analizuje ich dogłębnie, zmuszając do szukania odpowiedzi w innych pozycjach (więc specjalista równie dobrze może od razu szukać sobie tych "innych pozycji"). Jeśli jest skierowany do szeroko pojętych biznesmenów (dyrektorów, menedżerów, prezesów itp.), stykających się z problemem zakupu lub zamówienia złożonych systemów informatycznych, to przewrotnie uważam, że takowi i tak nie czytają takich książek. Jeżeli zaś skierowana miałaby być do nowicjuszy (studenci, świeżo upieczeni analitycy), to zakłada pewien podstawowy zakres wiedzy u czytelnika, by zrozumieć opisywaną problematykę - w efekcie czytelnik powinien najpierw poczytać o powszechnie stosowanych notacjach i metodykach analizy biznesowej.
Zatem nie jest to literatura naukowa, nie jest to podręcznik, a jako literatura popularno-naukowa nie jest na tyle porywająca, by podrzucić ją przełożonemu. Osobom stykającym się z UML, BPM, albo podobnymi trzyliterowymi skrótowcami proponuję pozostać przy czytaniu darmowego bloga pana Żelińskiego.

4/12

Bill Willingham (scenariusz) oraz Mark Buckingham, Craig Hamilton, Steve Laialoha i Lan Medina (rysunki)
Baśnie - tomy od 1. do 19.



******* - super, polecam wszystkim

Oszukuję, ale nagrodą i tak jest własna satysfakcja, a nie uścisk macki, wiec co mi tam.
Tak, to komiks. I wystarczającą recenzją powinno być to, że bez mrugnięcia okiem wydałem na niego setki złotych, byle tylko dowiedzieć się co będzie dalej. A teraz siedzę jak na igłach czekając na wydanie w Polsce ostatnich tomów.
Bill Willingham bardzo uczciwie nazwał swoje dzieło, bo opowiada ono właśnie o baśniach, czy raczej Baśniowcach - bohaterach bajek, których wszyscy znamy z dzieciństwa. Tylko jakby trochę się zmienili, od kiedy byłem małym berbeciem. Królewna Śnieżka już dawno nie jest królewną, tylko zastępczynią burmistrza, Wielki Zły Wilk musiał przestać zjadać świnki i zgodzić się na piastowanie funkcji szeryfa, Książę z Bajki to zwykły playboy i seksista wykorzystujący każdą kobietę, a Jaś może i nie ma magicznej fasoli, ale nieustannie kombinuje jak tu zachachmęcić wszystko inne. I Disney przemilczał w swoich filmach, że oni wszyscy mieszkają w Nowym Yorku!
Każdy tom to kolejne rozdziały współczesnej baśni, w której społeczeństwo istot z bajek boryka się z życiem na uchodźstwie, w strachu przed Wielkim Adwersarzem który podbił ich chatki, miasta, pałace i królestwa. To także spojrzenie na to, jak wygląda życie księżniczek po tym, jak wybrzmią już słowa "i żyli długo i szczęśliwie", jak wielkim utrapieniem jest przemiana z drewnianej lalki w prawdziwego chłopca, zamiast w prawdziwego mężczyznę, oraz jak nierówno świat potrafi traktować siostry. No i po przeczytaniu Baśni, jak ktoś zada wam pytanie kto jest najlepszym tajnym agentem na świecie, to odpowiecie Kopciuszek.

Nightcrawler 16-03-2017 20:40

5/12
Hel-3 - Jarosław Grzędowicz

******* - super, polecam wszystkim

Gatunek: S-F/Dystopia/Cyberpunk?
Ilość stron: 493



Ostatnio tak mam, że do wszystkiego mam mieszane uczucia.
Tutaj też. Strasznie się napaliłem na wizję świata przyszłości w którym mediami i opinią publiczną rządzą ‘iwenciarze’ nagrywający za pomocą dronów i okularów najważniejsze eventy na świecie. Zależnie od ilości wyświetleń na portalach informacyjnych i od tego czy wystarczająco przykują uwagę molocha jakim jest MegaNet.
Dość realistyczna wizja tego co powoli już wyłania się z sieci społecznościowych. I tu Grzędowicz nie zawiódł. Roztoczył niepokojącą ale i zarazem bardzo realistyczną wizje ludzi spętanych w Sieci, powoli zatracających człowieczeństwo i poczucie realizmy na rzecz virtualnych doznań. Społeczeństwo sterowane nakazami rządów gdzie z góry zaplanowano kto i w jakim kraju na ile może sobie pozwolić i do czego dany kraj w ogóle sie nadaje.

Problem jednak jest taki że tytułowy Hel opisywany na okładce pojawia się pierwszy raz koło 300 strony i jest zaskoczeniem dla głównego bohatera, kiedy dla mnie ów pierwiastek (po przeczytaniu informacji na okładce) wydawał się główną osia fabuły. I de facto w końcu jest. Tylko znów mam wrażenie że Fabryka Słów powiedziała autorowi - ‘ej stary ale weź sie nie rozpisuj bo więcej jak 500 Ci nie puścimy’.
I nagle historia budowania z pietyzmem, świat który powoli i z ciekawością obserwujemy, badamy wręcz z naszym iwenciarzem, przyspiesza gna galopkiem na łeb na szyje, zaskakuje nagłym zwrotem akcji i po jednym praktycznie dialogu wyjaśniającym prawie że sens całej książki po prostu się kończy. A pfe panie Autorzu a pfe. Apetyt Pan rozbudził przeogromny a tu się wzięło i skończyło. I to definitywnie niby bo Pan Jarosław zapowiedział że to stand alone i nie będzie ciągu dalszego.

Tak czy siak czyta się to - po przyzwyczajeniu się do czasem przy długich zdań i ilości bardzo potrzebnych przecinków - świetnie i świat naprawde wciąga.
Niewiele brakło do oceny maksymalnej - no dosłownie tak 100 stron spokojnego rozwikłania zagadki Helu.

Polecam tak czy siak.

Alaron Elessedil 17-03-2017 15:07

Krzysztof Kotowski - Kapłan

/
Miała momenty/Nawet, nawet
9/12


Cytat:

Ciągle czytam samych zagranicznych autorów, zaś polskich mogę wymienić na palcach jednej (no, może dwóch) rąk. Postanowiłem dzielnie poszerzyć horyzonty o polskiego pisarza.

No i masz babo placek. Trafienie jak kulą w płot. Jak ślepiec z kałachem. Zbyt kolorowo było u mnie w recenzjach, nie?

Otóż "Kapłan" składa się z dwóch niezależnych części, dlatego oceniłem je oddzielnie. Drugą część (chwała Bogu!) można czyta niezależnie od pierwszej, dlatego chętnych do sięgnięcia po ową pozycję bardzo gorąco do tego zachęcam. Ale po kolei...

Część pierwsza. Miała momenty to doskonały opis. Wręcz nic dodać, nic ująć.
Zaczyna się w przeszłości i średnio mnie to wciągnęło, choć wszystko działo się z podręcznikową poprawnością. Ok, szału nie ma.
Po przeniesieniu do teraźniejszości zaczęło się nienajgorzej, po czym dostałem prosto w twarz uberprzepakiem (bo samo "przepak" już nie wystarcza).
Wraz z rozwojem sytuacji znalazło się kilka na prawdę fajnych scen, ale przez inne brnąłem jak kulawy muł przez grzęzawisko. Do tego bohaterowie zachowujący się miejscami jak rozchwiane emocjonalnie dzieci przechodzące od euforii do wściekłości.
Pomimo tych radosnych momentów, kiedy zbliżałem się do końca (w połowie książki), wręcz nie mogłem uwierzyć, że nareszcie kończę.

Ziarnem gorczycy był fakt, że jeszcze drugie tyle przede mną.

Część druga. Czytało się nieźle.
Początek dał mi nadzieję na zupełnie co innego. Gdyby Kotowski utrzymał ten poziom do końca, to dałbym spokojnie 7/8 gwiazdek. Nie utrzymał.
Wprowadzał postacie jedna po drugiej, często ucinając prezentację w momencie, w którym zaczęła wiązać się akcja. Po jakimś czasie zaczęło to u mnie wywoływać frustrację. Kiedy już miałem nadzieję, iż wstęp dobiega końca, pojawiała się kolejna postać i wszystko zaczynało się od początku. Coś w stylu dnia świstaka. Dzień się wreszcie kończy i... budzę się od początku tego samego dnia.

Tym razem bohaterowie nie zachowują się jak psychopaci po prochach i da się wszystko czytać, akcja jest w porządku, wszystko trzyma się kupy. Podręcznikowo, nieco powyżej średniej.

Gdyby opowiadania nie były nierozłączne, wyciągnąłbym średnią. W tym przypadku to niemożliwe. Pierwszą część odradzam, drugą szła nieźle. Daje to nadzieję na dalsze utwory Krzysztofa Kotowskiego, do których niewątpliwie się zabiorę... ale jeszcze nie teraz.

Alaron Elessedil 17-03-2017 23:41

Joanne Rowling - Baśnie Barda Beedle'a


Fajnie się czytało
10/12


Cytat:

Książeczka nawet nie na jeden wieczór, co na maksymalnie 2 godziny. Cienka, duża czcionka i bogactwo obrazków. To najlepiej opisuje ilość treści zawartej w niej.

Nie polecam kupowania jej za 25 zł. Jak się dowiadujemy, część dochodów przeznaczonych jest dla organizacji non-profit "Lumos", zajmującej się (w ogromnym uproszczeniu) sierotami. Niemniej byłbym bardzo ostrożny w twierdzeniu, iż wydawnictwo oraz księgarnie również wspierają ów szczytny cel. Dlatego też taka uwaga odnośnie ceny.

Wracając do samej książki, początkowo chciałem jej dać niższą ocenę (5/8). Połowa z niej to komentarze Albusa Dumbledore'a, a reszta to rzeczywiście baśnie. Te ostatnie z kolei są bardzo króciutkie i nieskomplikowane. Romanem 12 czy Arialem 11, może by wyszła 1 A4 na baśń.
Wszystko skonstruowane jest zgodnie ze schematem: baśń - komentarz, baśń - komentarz, ...

Tylko, że w pewnym momencie pomyślałem: Hej, przecież to są baśnie, więc czego się spodziewałem?
Z resztą już pierwsze zdania wstępu głoszą: "Baśnie Barda Beedle'a to zbiór opowieści dla młodych czarodziejów i czarownic". Jest to zdanie pisane ręką Hermiony Granger, więc należy traktować to jako właściwą treść książki, a nie notę do czytelnika. Niemniej taka właśnie jest prawda. Baśnie skierowane są często do młodego odbiorcy.

Patrząc przez ten pryzmat "Baśnie" nabrały nowego sensu. Czy mógłbym przeczytać je dziecku? Poza jednym, zdecydowanie tak. Spełniają wszystkie kryteria świetnej bajki na dobranoc. Są dość krótkie, więc można je opowiadać z pamięci ubarwiając jeszcze własną fantazją i zostaną wysłuchane do samego końca nawet przez osobnika łatwo udającego się w objęcia Morfeusza. Ich morał jest dość łatwy do wychwycenia. Wszystko dzieje się szybko, więc nie ma czasu na nudę. Są prościutkie jak "Zosia Samosia" Juliana Tuwima czy "Leń" Jana Brzechwy.

Tak samo jak w przypadku dwóch wyżej wymienionych panów, morał płynący z utworów Joanne Rowling jest swego rodzaju mostem do tego poważniejszego świata. Na tym moście warto się zatrzymać i pomyśleć. W każdym wieku.

Uważam, że zdecydowanie warto mieć tę pozycję w swoim księgozbiorze.

Alaron Elessedil 18-03-2017 13:54

J. Rowling, J. Tiffany, J. Thorne - Harry Potter i Przeklęte Dziecko


Szajs
11/12


Cytat:

Mamy pierwszą podwójną recenzję jednej książki. Zastanawiałem się czy książka jest rzeczywiście tak zła, jak opisuje ją woltron.

O Pani i Panie! Jest tragiczna! Co to w ogóle jest?
Ta pozycja może doskonale posłużyć jako argument na to, iż nie wszystko, co jest wydawane musi świadczyć o warsztacie pisarskim w jakimkolwiek ujęciu.

Niemal każda scena jest absurdalna na różne sposoby.
Scena z "Panią z Wózkiem" sprawiła, że nie miałem pojęcia czy mam się śmiać czy płakać z kretyńskiego pomysłu. Po co w ogóle oni tam to wrzucili? Po co? Zakończyłem książkę i wciąż tego nie wiem.
Rozmowy momentami są koszmarnie nienaturalne i infantylne. Z resztą niektóre zachowania również takie są. Nie mówiąc już o tym, że zbieżność imion była jedyną względem poprzedniej serii.

Sam koncept polegał na wtórnym wykorzystaniu wszystkiego, co już było. Oczywiście, można na tej podstawie uszyć bardzo fajną książkę, lecz połączenie i przedstawienie tego wszystkiego było wręcz tragiczne.
Manipulacja czasem było tak bardzo nieporadna, że aż boli. Autorzy wiedzą o efekcie motyla, który pojawia się pod inną nazwą na kartach tego... tworu, lecz zamierzają z niego korzystać ściśle wybiórczo i niekonsekwentnie.

Fabuła jest bardzo prosta, by nie rzec prostacka. Kilkukrotnie udało mi się przewidzieć dalszy bieg wydarzeń.

Jedyne dobre słowa, jakie mogę powiedzieć o tej pozycji to:
- czytało się szybko
- szybka akcja nie nudziła i nie pozwalała się oderwać (pomimo tragedii w całokształcie).

Książka, na szczęście, na jeden wieczór.
Pożyczona, nie kupiona i ten stan się nigdy nie zmieni.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172