Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Literatura
Zarejestruj się Użytkownicy


Zobacz wyniki ankiety: Jakiego wyzwania się podejmiesz?
7 3 30.00%
12 2 20.00%
18 2 20.00%
24 1 10.00%
30 1 10.00%
36 0 0%
42 0 0%
48 1 10.00%
54 0 0%
Więcej niż 54 0 0%
Głosujących: 10. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2018, 18:00   #31
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
7/24

Notatki myśliwskie z Afryki - Józef hr. Potocki

Gatunek: pamiętnik, podróżnicza



Cytat:
Wynik naszej wyprawy pod względem łowiecki osiągnął najwyższą sumę ubitej zwierzyny ze wszystkich ekspedycji jakie w tym roku odwiedziły Somaliland. Jest to zasługa dzielnego Alikhara, który umiejętnie nas poprowadził, a niemała jej część należy się również celnym strzałom mych towarzyszy, którzy tak skutecznie przyczynili się do powiększenia ogólnego rozkładu i zawsze tak ochoczo i mile przygody wspólnej wyprawy chcieli dzielić.
Siedem lwów, trzy słonie, osiem nosorożców, pięć lampartów i sto siedemdziesiąt sztuk antylop i drobniejszej zwierzyny stanowi ogólny rezultat (...)
Cytat:
Napisał Alexander Lake o zachodnich łowcach przybywających na "Czarny Ląd"
„Niektórzy z nich to prawdziwi myśliwi, ale niektórzy, bez opamiętania rwą się do sztucera, strzelają do wszystkiego co zobaczą [...] zostawiając za sobą krwawe szlaki poranionych
i zabitych zwierząt.”
No cóż, Józef Potocki, oraz zaproszeni przez niego na wyprawę, hrabiowie: Tomasz Zamoyski i Jan Grudziński zdecydowanie zaliczają się do drugiej grupy z cytatu Alexandra Lake'a. Odradzam te książkę osobom bardzo kochającym naturę i zgrzytającym ze złości na wieści o kolejnych wyczynach myśliwych, bo opisane tu odstrzały wedle zasady przewodniej: "jak najwięcej" dotyczące szczególnie 'grubego zwierza' (lwy, nosorożce, słonie) mogą mocno poruszyć. Trzej panowie poużywali sobie przez te dwa i pół miesiąca.

Jeżeli jednak pozostawi się to z boku, to książka jest fantastyczna.
Sam styl Józefa Potockiego jest świetny, a widać iż jest to raczej spisana już po powrocie z wyprawy w oparciu o tytułowe notatki, z zachowaniem gdzieniegdzie formy dyariusza, oraz w niektórych miejscach dodaniem informacji, których Potocki i jego towarzysze nie mogli mieć podczas wyprawy. Efekty są bardzo udane, a wiele daje tu piękny kwiecisty styl autora w którym nie brak wręcz poetycznych określeń podczas opisu przyrody.

Dużym plusem jest tez duży przekrój tematyki. Nie jest to proste "zaczailiśmy się na lwa i BACH, szliśmy tropem słonia i BAM!", Potocki dużo miejsca poświęca opisowi fauny, przyrody, realiów Somalilandu końca XIX wieku, opisom broni myśliwskiej i technikom polowań, kwestiom organizacji, logistyki i aprowizacji takiej wyprawy, niuansom polityki i przynależności de jure tych terenów, czy też opisowi rdzennych mieszkańców Somalilandu, ich zwyczajów, wiary, itp. Z dyariusza myśliwskiego powstaje przepiękny obraz tego regionu roku 1897, kiedy to tereny te były jeszcze mało zbadane przez europejczyków.

Co uderzyło mnie podczas czytania, to punkt widzenia arystokraty końca XIX wieku dotyczacy zwierząt i ludzi. Nigdzie nie ma przemysleń dot. tego, że dzika zwierzyna istnieje zasadniczo tylko po to by ją odstrzeliwać w czasie sportu (myśliwych z Europy nazywa tu literalnie 'sportsmenami'), nie ma nic o tym, że czarnoskóre pospólstwo jest by białym służyć. To wynika samo z siebie z opisów, jest czymś tak naturalnym dla autora, że nie musi nadmieniać i stąd zachwyt nad pięknem zwierzęcia skwitowany prostym "zabiłem". Stąd też bezemocjonalny opis jak to Somalijczycy z jego karawany prawie umierają z pragnienia podczas końcówki wyprawy splatająca się z pochwała jak to wzorowo wypełniają swoje obowiązki.
Ten punkt widzenia odnajdywany pomiędzy wierszami to wartość dodana tej książki i gdyby ktoś chciał zagrac archetypem postaci znanym jako "wielki biały myśliwy" to gorąco polecam tę lekturę.

Ciekawe zresztą jak to się świat zmienia. Trochę ponad wiek... Dziś wszak niektórzy animal-fanatics potrafią mieszac z błotem właścicieli kotów, zwykłych dachowców, za to że karmią ich nieodpowiednią karmą, a na myśliwych wskazuje się z odrazą, pogardą. Dawniej piekny wielki lew wart był coś dopiero wtedy, gdy 'sportsman' przywiózł z Afryki jego skórę i prawie nikogo taki sport nie oburzał.

Uwagę zwraca też samo wydanie.
Jest to reprint pierwszego wydania z 1897 roku, będącego istnym dziełem sztuki w zakresie poligrafii, z pieknymi ilustracjami Piotra Stachewicza i zdjęciami robionymi podczas wyprawy przez samego Potockiego.

Ps. Jakąż trzeba mieć fantazję aby listę ekwipunku na wyprawę do Somalilandu rozpoczynać od 3-miesięcznego zapasu wody mineralnej Apollinaris, dla trzech ludzi, zakupywanej w Londynie
Ocena: 8/10
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 03-04-2018 o 18:04.
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05-04-2018, 11:09   #32
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
4.

Siedem grzechów głównych - Corey Taylor

Gatunek: autobiografia


Corey Taylor to frontman zespołów Slipknot oraz Stone Sour, wykonujących szeroko rozumiany metal alternatywny. W swojej pierwszej książce muzyk dokonuje dekonstrukcji grzechów głównych. Całości najbliżej do autobiografii, choć nazwałbym to raczej zbiorem swobodnych przemyśleń na temat ludzkiej moralności z dawką absurdalnego humoru w tle.
Według autora, tytułowe grzechy są nieprzystające do współczesnych realiów i wymuszają sztuczne poczucie winy. Samo istnienie wad charakteru jest dla niego naturalne i dopiero bezrefleksyjne uleganie pokusom stanowi o występku. Taylor podkreśla również, że nie można jednakowo oceniać przywar u ludzi, którzy przeszli przez odmienne doświadczenia.
Nie odnosi się on tutaj rzecz jasna do teologii. Jego analiza ignoruje wręcz rozpiętość religijnej interpretacji, krytykując bardziej potoczne podejście do tematu. Nie radzę więc spodziewać się głębokiej filozofii, a luźnej pogadanki, która równie dobrze mogłaby zostać odbyta przy kuflu piwa. Lub dziesięciu. I w gruncie rzeczy nic w tym złego. Rockowe gwiazdy od zawsze przykuwały uwagę za pomocą przejaskrawienia. Nie inaczej jest tutaj.
Corey lubi robić swoiste show wokół własnej osoby. Ta książka jest również składową jego wizerunku buntownika, a trzeba przyznać, że ten image mu pasuje. Podobnie jak w samej muzyce, także tutaj postawiono nie tylko na sensację, ale i słodko-gorzkie przemyślenia. To przykład całkiem sprytnego wzbudzania kontrowersji.

Ocena: 6/10
 
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-04-2018, 22:21   #33
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
5.
We Włoszech wszyscy są mężczyznami - Luca de Santis, Sara Colaone
Gatunek: powieść graficzna


Prawie sto lat temu we Włoszech powstała doktryna, która położyła się cieniem na historii XX wieku. Faszyzm pod batutą Mussoliniego był potwornością z wielu powodów. Ślepa pogoń za osobliwie rozumianą czystością ciała i ducha doprowadziła do eskalacji nietolerancji, a wreszcie prześladowań i terroru. Szczególnie mocno uderzyło to środowiska homoseksualne, które były traktowane jako zagrożenie wobec społeczeństwa. Przez długi czas na ów problem spuszczano zasłonę milczenia, jednak nigdy nie miało zabraknąć ludzi walczących o pamięć tamtych wydarzeń. Scenarzysta Luca de Santis oraz ilustratorka Sara Colaone postanowili użyć formy komiksu, aby dołożyć własną cegiełkę w tym istotnym dziele.
Opisywane w zeszycie wydarzenia przedstawiono z dwóch perspektyw. Pierwsza z nich skupia się na przełomie II Wojny Światowej, kiedy tak zwani ,,namiętni” mężczyźni byli internowani na wyspie San Domingo. Drugą narrację osadzono w bardziej współczesnych czasach. Wtedy też dwóch dziennikarzy przygotowuje się do wywiadu z prześladowanym w przeszłości Antonio. Historie te przeplatają się między sobą, ukazując w jaki sposób główny bohater przeżywał konkretne sytuacje, ale też jego stosunek po latach. I choć z reguły czas leczy rany, to niektóre zadry nie zawsze chcą się zabliźnić.
Istnieje wiele dobrych komiksów, które ukazują przeżycia konkretnego bohatera, aby odsłonić mroczną kartę historii. Rewolucyjne wręcz ,,Maus” czy ,,Persepolis” słusznie zasłużyły sobie na ważne miejsca w kanonie. Tytuły te wybierały pozornie oszczędną stylistykę, tyle jednak wystarczało, aby do głębi poruszyć swoją treścią. Obawiam się jednak, że ta publikacja tego nie robi. Narracja jest tu rozwleczona i trudno dojrzeć w niej autentyczną tragedię. Osadzeni na wyspie niby narzekają na swój los i przechodzą jakieś formy ucisku, aczkolwiek przez większość czasu zdają się przebywać w znośnych warunkach. Wygląda to bardziej na nudne wakacje, niż realny horror. Zapewne prawda historyczna była o wiele bardziej ponura, lecz tutaj tego nie widać.
Pod koniec czytamy wywiad z człowiekiem, na podstawie którego losu powstał komiks. Sam ten krótki tekst okazuje się bardziej poruszający i ciekawy, niż jego adaptacja. W tym momencie uświadamiamy sobie, że mamy przed nosem materiał źródłowy o dużym potencjale. Co zatem zawiniło?
Cóż, rozumiem że sama publikacja nie miała obfitować w nadmiar akcji, natomiast nagłośnić mało znane wydarzenia. Dzieło de Santisa i Colaone’y nie jest też od razu jakąś potwarzą dla gatunku. Można wyłowić w nim parę ciekawszych momentów, ponadto graficznie całość wygląda całkiem zjadliwie. Tyle, że jeśli czytelnik ma realnie zainteresować się tematem, trzeba go przyciągnąć konkretnymi emocjami. Komiks to nie lekcja historii, ale przede wszystkim opowieść, która posiada pewne mechanizmy pozwalające się w nią zaangażować. Tutaj autor, pomimo słusznych intencji, posługuje się wspomnianymi technikami w mało umiejętny sposób.

PS Na koniec parę słów o polskim wydaniu. Niestety i tutaj jest poniżej średniej. Pozostawiono sporo literówek i błędów, także w składni tekstu. Bywa, że na jednej stronie pojawiają się dwa uchybienia, co świadczy już o sporym niedbalstwie.

Ocena: 4/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 10-04-2018 o 12:24.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-04-2018, 20:11   #34
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
8/24

Pakt Ribbentrop-Beck - Piotr Zychowicz

Gatunek: polityka, II wojna światowa, political fiction



Cytat:
Napisał Zychowicz
Armia Czerwona nie wytrzymała, front został przełamany. Polskie oddziały wdarły się na bulwary sowieckiej stolicy. Był to 24 października, w rocznicę bolszewickiego puczu roku 1917. Grupa kawalerzystów - na pamiątkę podobnego wyczynu swoich kolegów dokonanego dwadzieścia lat wcześniej w Kijowie - kupiła bilety i w mundurach, z bronią w ręku przejechała się moskiewskim metrem. Dziewczęta rzucały im się na szyję.
Że Hitler chciał związac Polskę z III Rzeszą sojuszem przeciw ZSRS, w celu zniszczenia sowietów, nie jest tajemnicą. Zychowicz zaczął tu od scenariusza political fiction w którym Polska (szczególnie w osobie Becka) taki krok czyni.
Wojna zaczyna się w 1940 historycznym zmasakrowaniem Danii, Norwegii i Francji, a potem Wehrmacht z Wojskiem Polskim robią urrrra! na Sowiety. Związek upada, a po latach wojny z Aliantami Niemcy wykrwawiają się i wtedy Polska robi kolejną volte w stylu historycznym Węgrów czy Rumunów i wbijając III Reichowi nóż w plecy, rozmontowuje Niemcy wraz z Aliantami, kończąc tym samym wojnę i erę obu europejskich totalitaryzmów.

Czy jest to scenariusz nieprawdopodobny? Oczywiście nie i Zychowicz zgrabnie wskazuje dlaczego tak w istocie mogło być gdyby Beck nie uniósł się honorem i w 1939 Hitlerowi ustąpił, oraz w/w sojuszem, choćby cichym jak tajny aneks w pakcie Ribbentrop-Mołotov, Polskę z Reichem złączył.

Zychowicz wskazuje wiele niuansów, jak choćby nawet profil polskiej armii tworzonej w międzywojniu bardziej na konflikt na wschodzie niźli na zachodzie. Pisze o tym, jak to Hitler ceniąc Polaków i będąc wielbicielem Piłsudskiego niekoniecznie musiałby traktować Polaków jako Untermensch i punktuje to świetnymi relacjami obu krajów po podpisania układu ze stycznia 1934. Pisze o tym, że ‘eksterytorialna autostrada to był pomysł… Polaków z czasów Republiki Weimarskiej, oraz, że Gdańsk był miastem etnicznie niemieckim. Pisze o tym, że faktycznie byłby to pakt z diabłem, ale zawarty przeciw szatanowi, a i za konszachty z Hitlerem nikt nie zapłacił w praktyce, czy to Słowacja, Węgry, Rumunia, czy to Włochy.
Wskazuje również, że nawet gdyby Hitler dobrał się nam, jako sojusznikowi do skóry po zniszczeniu ZSRS i niczym by się to nie różniło od historycznej okupacji, to i tak byłaby to okupacja parę lat krótsza, a co za tym idzie Polska nie ucierpiała by tak jak to było naprawdę. Ważne też jest to jak Anglia traktowała sojusz z Polską i dane gwarancje, jak to wraz z Francją do wojny gotowa nie była i wydała Polskę na pierwszy ogien, aby Hitler ją rozszarpał, a nie brał się najpierw za Zachód.

Ogólnie z jego wywodów wynika jasno (i jest to myśl przewodnia), że przy nieuniknionej wojnie ekspansji III Rzeszy, Polska mogła przetrwać jedynie powtarzając manewr z I wojny światowej, gdzie Najpierw Niemcy przetrącili Rosję, a potem Ententa zajechała Niemcy. Każdy inny scenariusz, to hekatomba narodu walczącego z Hitlerem, a później wpadnięcie w łapska Stalina.
Czytając to naprawdę ciężko tu się niezgodzie z tym wywodem.
„Ale”.
Cytat:
Napisał Zychowicz”
Historia alternatywna jest często ośmieszana i traktowana jako dziedzina niepoważna. To błąd. Badania historyczne polegają bowiem na analizowaniu wydarzeń i decyzji podejmowanych w przeszłości. Jak zaś ocenić czy decyzje były słuszne, bez próby wyobrażenia sobie konsekwencji, jakie przyniosłyby ze sobą inne wybory? Tylko porównując i rozważając wszelkie możliwe scenariusze i dokonując bilansu ewentualnych zysków i strat - możemy ostatecznie uznać, że jakiś wariant był słuszny lub nie.
No to trzymaj się Piotruś i zapnij pasy.
Polska podpisuje pakt z III Rzeszą, w tajnym aneksie wydając wyrok na ZSRS. Zostaje rozpoczęta budowa autostrady na pylonach, przez „polski korytarz”, Gdańsk śladem Kłajpedy dołącza do Niemiec, Hitler pomaga dozbroić Polską armię na konflikt na wschodzie.

Ale nie atakuje zachodu.

Uznaje, że nie ma takiej potrzeby, bo Alzacja i Lotaryngia, tak jak i „wagon hańby” z roku 1918, mogą sobie poczekać. Ważniejsze jest Lebensraum, Generalplan Ost, i stojące za tym budowanie przeciwwagi dla USA wedle jej metod, czyli tworzeniem imperium kolonialnego w wersji kontynentalnej, gdzie za tereny na zachód od Missisipi robić ma Europa Wschodnia.
Poza tym Hitler jest zafascynowany GB, już wcześniej chciał z nią układu by Londyn dał jeno wolną rękę na wschodzie, chciał przełknąć opcję 1918 dając gwarancje zachodowi Europy.
(Są wszak i tacy, którzy uważają, że ‘wycieczka’ Hessa do Szkocji nie była samowolką i nawet w 1941 Hitler faktycznie był gotów wycofać się z Francji byle dano mu spokój w walce ze Stalinem).

GB i FRA patrzą na to z więcej niż niepokojem, ale otwarcie nie wystąpią w obronie Sowietów. ZSRS wszak to kraj który 20 lat temu na zachodzie chciano zniszczyć w zarodku. Nie ma CB, te zdemokratyzowane kraje muszą liczyć się z opinią publiczną. Poza tym, do takiej wojny Alianci nie są gotowi. Za rok, dwa... może i tak, ale nie teraz, szczególnie, że wmieszanie się w te awanturę to być może wystawienie kolonii na żer imperializmowi japońskiemu. Sytuacja jest napięta jak plandeka na żuku, cichcem zachód wspiera Stalina, ale wojna na zachodzie Europy nie wybucha i w pół roku koalicja niemiecko-polska obraca Związek Sowiecki w perzynę. Nawet i gdyby Japan sieknęło w USA, to Hitler nie wypowiada wojny. Ma z Aliantami napięty pokój, prawie że zimną wojnę, ale i masę roboty na wschodzie. Czas jeszcze przyjdzie. Zamiast wojny światowej są dwa konflikty nie związane ze sobą i następujące po sobie (właściwie nie zahaczając o siebie w czasie): w Europie Wschodniej i na Dalekim Wschodzie. Dla USA jest tylko jeden teatr, nie ma żadnego Roosveltowskiego „German First”.
„Mały plan” z Generalplan Ost zakładający wchłonięcie Polski i czystkę warstw przywódczych, opracowywany był (historycznie) od 1934, po (sic!) podpisaniu układu z Polską. Od dawna jest gotowy.
Czy w rok po zniszczeniu ZSRS, czy w kilka lat po (po opanowaniu sytuacji w podbitej, europejskiej części Rosji), po prowokacjach III Rzesza wjeżdża do RP by wchłonąć sojusznika.
Wjeżdża nie z Zachodu, północy i południa, ale z każdej strony. Również od środka, po infiltracji sojusznika.

Alianci już teraz wojnę wypowiadają, ale przypomnijmy, że Niemcy dostały w dupsko: 1. Przez wielkośc zaangażowania USA w teatr europejski, 2. Wojnę na dwa fronty, 3. Braki surowców na długi konflikt. USA jedzie z Japonią na doktrynie „Japan First”, frontu na wschodzie III Rzeszy już nigdy nie będzie, a Hitler ma w Rosji darmowy hipermarket surowcowy.
80% Polaków przeznaczonych do eksterminacji zgodnie z Generalplan Ost ginie w obozach w ciągu kilku lat i nawet gdy po bardzo długiej wojnie Aliantom jednak udaje się przemóc Wehrmacht na początku lat 50-tych, to między Wartą, a Bugiem zastają neokolonialną pustynię z niemieckimi farmami i resztką Polaków sprowadzonych do zakładanej przez nazistów roli półniewolników.
I co panie Zychowicz?
Książeczka na 350 stron leci do kosza.

Oczywiście przedstawiając taki scenariusz muszę liczyć się z tym, że coś poszło by nie tak. Nieprzewidywalny Mussolini, np. Okej, jestem świadomy. Tak mogło być, ale nie musiało. Również scenariusz zakładany przez Becka mógł się powieść gdyby Alianci zaskoczyli Hitlera uderzając jednak we wrześniu 1939 przełamując opór gorszych 30 dywizji Niemców na linii Zygfryda, lub robiąc Hitlerowi śmiechowy numer wślizgując się do Westfalii i Nadrenii przez Ardeny belgijskiego sprzymierzeńca.

Tak jak scenariusz Zychowicza mógł zaistnieć, a nie musiał, tak i scenariusz Becka mógł, choć nie zaistniał. Tak jak wariant Becka się nie powiódł, tak i mógł (przez to co napisałem wyżej) nie powieść się wariant Zychowicza. Brak zaś ZSRS skutkowałby eksterminacją narodu, gdy tymczasem przy porażce scenariusza Becka, doszło do hekatomby okupacji i później represjami stalinowaskimi +44 lat PRL, ale jesteśmy, żyjemy, istniejemy.

I książka Zychowicza nie byłaby zła, gdyby była napisana jako ciekawy wariant, ale niestety tak nie jest. Autor niestety udowadnia z fanatyzmem, że to była jedyna rozsądna decyzja sprzymierzyć się z Hitlerem. Pewnik wręcz. Nie było innej drogi, jedynie ta była dobra.
Gdy sam potem pisze, że trzeba wnikliwie badać różne scenariusze.

Nie będę rozwodził się nad wieloma kwestiami, gdzie pisarz mocno pojechał. Genialnie rozprawiono się z tym potworkiem w recenzji na Histmagu, powiedzieli co o tym myślą prof. Kornat, prof. Nowak i inni. Więc ja tu oszczędzę.

Dodam swoje tylko w kwestii stylu, a raczej strategii pisania tego ‘dzieła’.
Ilość powtórzeń własnych tez, ze wspomnianym w histmagowej recenzji przemilczaniem pewnych niewygodnych faktów/możliwości, lub zbywaniem tego jednym akapitem, jest porażająca. Zychowicz celuje tu w rycie tych tez czytelnikowi niczym dłutem w mózgu powtarzając je co chwila właściwie z czapy. Z drugiej strony celnie przytacza fakty i trafne spostrzeżenia (vide profil Wojska Polskiego), przez co ma nadzieje, na to iż za 50 razem czytelnik odruchowo przyzna w duchu rację, że tak być musiało. Że to jedyna właściwa droga.
Im Zychowicz jest tego pewniejszy, tym popuszcza wodze coraz mocniej szarżując i z logicznych argumentów przechodząc w bzdury kompletne, ale wszak przygotowany już odpowiednio czytelnik powinien płynąć tu z prądem autora nie?
Tedy i styl się zmienia.
Gdy na początku autor wykazuje błędy w polityce Becka i w obranej drodze, pod koniec jest już zwykły hejt (czasem w lekko prostackiej formie) i jechanie po Becku jak po łysej kobyle, że jakby dla Zychowicza obdzieranie żywcem tego „zdrajcy narodu” to za mała kara. Pod koniec robi się już nawet po prostu żenująco.
Cytat:
Napisał Zychowicz na zakończenie książki
(…) tej książki nie napisałem ani z pozycji germanofilskich, ani antykomunistycznych. Ani z pozycji lewicowych, ani z pozycji prawicowych. Nie napisałem jej też z pozycji pacyfistycznych, militarystycznych, antysemickich, filosemickich, profaszystowskich, antyfaszystowskich ani jakichkolwiek innych.
Napisałem ją z pozycji polskich.
Nope.
Ze swoich.

Tak myślałem, za co mógłbym tu wystawić inną ocenę, za ten przydługi, blisko 350 stronnicowy, hejterski felieton.
No ale nie potrafię.
Ocena: 1/10
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 30-04-2018 o 20:21.
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-05-2018, 13:13   #35
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Jestem zmęczona moim pechem co do literatury jaką sobie dobieram :P Proszę o pomoc
8/18

Salman Rushdie - Wstyd


[media]http://cf2-taniaksiazka.statiki.pl/images/large/C59/9788378184782.jpg[/media]

ocena: 6/10


Chyba każdy wie, że Samlan jest moim ulubionym autorem współczesnych czasów i czytam wszystkie jego dzieła jakie wpadną mi w ręce. Literatura ta wymaga od czytelnika sporo wysiłku. To nie są książki, które można łykać jak tanie landrynki. Niemniej nigdy nie miałam większego problemu ze zrozumieniem co autor miał na myśli. Wiadomo… czasami czytelnik mija się z twórcą na jakiejś płaszczyźnie, czy to z powodu różnicy wieku, czasu w jakich żyje, płci, religii, kultury, czy wykształcenia, ale te rozbieżności są na tyle niewielkie, by dało się pewną nić „porozumienia”.
Tym razem jednak Rusdhie ostro pojechał po bandzie i nie zrozumiałam ani krztyny z tego co napisał. Nie zrozumcie mnie źle, tak książka jest dobra, historia jest ciekawa, postaci nietuzinkowe, spostrzeżenia co do ludzi i świata bardzo trafne, dowcip na najwyższym poziomie. Czyta się to świetnie tylko, że… gdzieś pod tym wszystkim jest ukryte drugie dno. Jestem pewna, że pisząc tę książkę, autor miał na myśli konkretne zjawisko, czy może wszystkiego po trochu. Podejrzewam, że chodzi o Pakistan i jego ustrój polityczny jako taki. Od razu mówię, że sama na to nie wpadłam… bo Sali sam w pewnym momencie zaczyna się do tego przyznawać na stronach własnej powieści tylko… tylko znowu mam wrażenie, że coś mi umyka, że metafora jaką się posługuje jest jeszcze głębsza i nie tylko chodzi o kraj, ale i o ludzi. Nie wiem, czy chodzi o kogoś konkretnego, bo niestety nie interesowałam się nigdy historią Pakistanu, jedyne co wiem, to, że muzułmanie z hindusami się naparzali i w końcu „rozwiedli”, a później na islamski kraj spadła zaraza w postaci talibów, którzy zniszczyli coś, co przy odrobinie chęci mogło wyjść całkiem znośnie.
Ogólnie książka mi się podobała, nie żałuje, że ją czytałam, choć poczułam się przez nią wyjątkowo niedoinformowana - jeśli nie tępa. Będę musiała jeszcze kiedyś do niej przysiąść, może znajdę jakiś klucz (ach przypisy jak w BN byłyby cudowne ), który pozwoli mi zrozumieć niuanse.


9/18

Haruki Murakami - Na południe od granicy, na zachód od słońca


[media]https://s.znak.com.pl/files/covers/card/b3/T003796.jpg[/media]

ocena: 2/10


Nigdy nie czytałam Murakamiego, ale wielu znajomych go namiętnie „trzaska”, pomimo tego nigdy nie byłam ciekawa co ten autor wypisuje w swoich dziełach, być może dlatego, że zazwyczaj są one bardzo krótkie.
Tak się jednak złożyło, że robiąc porządki w biblioteczce znalazłam jedną jego książkę i z ciekawości przeczytałam te marne 200 stron i co tu dużo mówić...
Historia odtwórcza, ponieważ pierwowzorem są Cierpienia młodego Wertera lub Devdas. Bohaterowie płytcy. Stylistyka nadająca charakter „zwierzania” się przyjaciela ze swojego życia. Problem w tym, że to co ma do opowiedzenia jest nijakie i nudne, ale kusi ładnym językiem.
Jeśli chcecie poczytać o mężczyźnie, który nie umie żyć i karmi się swoją wybujałą fantazją, raniąc przy tym wszystkich którzy go kochają, to jest to pozycja w sam raz dla ciebie.


10/18

Stephen Dobyns - Świątynia martwych dziewcząt


[media]https://media.merlin.pl/media/300x452/000/003/983/56ba82b1d0f91.jpg[/media]

ocena: 5/10

Powiem szczerze, że patrząc po okładce i jej marnym wykonaniu spodziewałam się, że środek będzie równie nieciekawy. Zniechęcona poprzednimi wtopami literackimi, nie miałam żadnych wysokich oczekiwań co do lektury i… trochę się zdziwiłam, bo przyjemnie się to czytało.
Ot „lekki” (musze tu zaznaczyć, że problem poruszony w książce nie jest w żadnym wypadku „lekki” w sensie błachym i mianem tym posługuje się tylko dlatego, że przy morderstwach i spaczonych psychikach moja chora głowa po prostu odpoczywa i pogodnieje, choć jeśli by patrzeć po „straszności” tematyki to… w sumie dałabym 2/6 :P) thriller psychologiczny z bardzo dobrym ukazaniem powszechnego problemu społeczeństwa jakim jest zbiorowe odczuwanie czegoś, na przykład paniki lub niechęci oraz manipulacja tymże ludem.
Autor zgrabnie i dokładnie przedstawił stworzony przez siebie świat (czyli miasteczko mające kilka tysięcy ludności z bogatą historią) oraz ludzi w niej mieszkających. Bardzo, bardzo wielu ludzi o bardzo, bardzo barwnych charakterach i tłach, że aż dziw, że zmieścił się w niecałych 500 stronach.
Mamy na przykład głównego bohatera, który pełni rolę jedynie obserwatora i to postronnego - spokojnego nauczyciela biologii w podstawówce, który stara się trzeźwo patrzeć na świat. Jest samotnym mężczyzną, który kolekcjonuje różne dziwne rzeczy w słoikach z formaliną. Bardzo mocno ceni sobie przyjaźń z nastoletnią sąsiadką Sadie. Ma wiele zainteresowań - ściśle naukowych, ale także ułomności - na przykład kiedyś podglądał niewidomą sąsiadkę z okna swojej sypialni. Nie ma w tym jednak nic przesadzonego, przez co postać wydaje się bardzo… ludzka. Jest zwykła, nudna, nie wyróżniająca się, a jednak przyciągająca i mająca coś do zaoferowania.
Rozdziały są krótkie i esencjonalne, systematycznie dozujące napięcie, selektywnie lecz nie wybiórczo przedstawiające fakty. Natrafiłam na garść literówek, ale nie bardzo mi one przeszkadzały.
Ogólnie polecam, do czytania w podróży w sam raz bo literatura ta nie absorbuje za bardzo mózgu przy jednoczesnym nieprzynudzaniu.
Tylko zakończenie… ostatnia jedna strona… niepotrzebna i strasznie randomowa moim zdaniem, że aż wybuchłam śmiechem.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-05-2018, 13:02   #36
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
7/12




Rafał Olszak- "Afterbomb Madness"
Gatunek: podręcznik RPG w klimacie postapo
Ilość str.: ok 160
Pierwsze wydanie: ???



- Jakbym miał zrobić zestawienie między oczekiwaniami/nadziejami co do jakiejś książki i to podręcznika RPG a tym co wyszło w praniu podczas zaznajamiania się z treścią to przy tej pozycji rozrzut byłby pewnie jeden z większych.

- Jak miało być? No pięknie. Podręcznik "Afterbomb" (1-sza edycja, bo nie tak dawno wyszła 2-ga) nabyłem kilka lat temu. Zapowiadało się piknie. Zmęczony nieco tym, że jak postapo to musi być neuro, zwłaszcza jak sam miałem coś prowadzić szukałem alternatywy. Zwłaszcza pod kątem mechy neuro. Opis "AB" wydał mi się ciekawą alternatywą. III WŚ, wojna między USA a ZSRR w klimacie przełomu lat 50-tych i 60-tych do tego najazd kosmitów no zapowiadało się jak powiew świeżości.

- A jak jest? W największym skrócie, przy pierwszym podejściu na świeżo po kupieniu poległem. Doszłem gdzieś do 1/3 książki i dałem sobie spokój. A co jak co tą cegłę z neuro przeczytałem za pierwszym razem jednym tchem. Podobnie jak dodatki czy podręczniki do młotka. A tu poległem. Teraz z braku laku a trochę już chłodniejszym okiem i podejściem zacząłem i skończyłem czytać ponownie. Wnioski? No już mówię.

- Autor popełnia moim zdaniem błąd, siląc się na bajerancko - cwaniacki styl jakim jest spisany podręcznik neuro przez Trzewika i jaki wielu potem próbowało mniej lub bardziej udanie naśladować w róznych artykułach czy fanowskich dodatkach i stronkach o neuro. Tutaj widać podobne podejście z tym, że język i styl autora no wygląda jak wyrób czeladnika z okresu próbnego jeśli wziąć za punkt odniesienia podstawkę neuro. Może komuś wyda się to fajne i zabawne ale mnie to odrzuca od czytania tekstu. Więc styl pisania dla mnie jest jednym z głównych minusów tej książki.

- Kolejnym jest jakaś mania przejawiająca się w podręczniku, że jest w nim jakieś odkrywcze nie-wiadomo-co. Jakby tam miała być jakaś nowa jakość erpegowania czy co. Tymczasem jest to dla mnie konglomerat różnych systemów i rozwiązań znanych z innych systemów i rozwiązań. Z neuro i z Fallouta choćby. Samo w sobie nie uważam tego za złe zjawisko a i przy takiej mnogości systemów i rozwiązań ciężko wymyślić coś co nie pochodziło by od czegoś już wymyślonego. Ale drażni mnie podejście jakby to była jakaś epokowa gra która pierwsza wpadła na ten patent np. mnie zawsze z Fallout kojarzą się Punkty Akcji bo tam się z nimi pierwszy raz zetknąłem. Tutaj co prawda nikt dosłownie tak nie pisze, że przywłaszcza sobie jakiś patent znany z innych gier ale ogólny zachwyt nad własnym produktem jest tak wielki, jakby w innych takich rzeczy nie było i mnie właśnie tak to się kojarzy. Czyli niezbyt dobrze.

- Trzecią poważną wadą systemu jest udziwnianie na siłę. Też mocno powiązane z dwoma powyższymi punktami. Czyli jakby wzięto za bazę mechy jakiś inny system więc trzeba było go na siłę pozmieniać chociaż nazwami by na pierwszy chociaż rzut oka nie było to aż tak widoczne. Efekt? Powstał specyficzny język który mnie znowu odrzuca bo jest właśnie udziwniony i nie intuicyjny. Przecież jak początek robienia postaci jest jak żywcem wycięty z neuro. I pewnie dlatego wszystko na siłę nazywa się inaczej. Prosty przykład zmiany nazewnictwa Współczynników między Afterbomb a Neuroschimą:

- AF: Dryg > NS: Spryt
- AF: Konspira > NS: Percepcja
- AF: Garda > NS: Budowa
- AF: Posłuch > NS: Charakter
- AF: Koordynacja > NS: Zręczność

- Te analogie do neuro sam sobie uwidziałem więc może ktoś to widzi inaczej. Ale dla mnie są dość wyraźne. Mogą sie nieco różnić w opisach czy umiejętnościach jakie wspomagają ale mniej więcej tak to właśnie wygląda. No i pokazuje te udziwnienia. A im dalej to tylko takich kwiatków jest więcej.

- alibi żołnierza (?!?) - coś jak umiejętność majsterkowania i naprawy.
- krwawa łaźnia - walka w zwarciu, bijatyka, walka bronią.
- pamiętne blizny - coś jak surwiwal, wiedza o pustkowiach i potworach tyle, że ums surwiwal też jest więc rozróznienie między nimi jest dla mnie mętne.
- siewca ołowiu - strzelanie z broni palnej.
- stapianie - posługiwanie się bronią energetyczną.
- Weteran - MG
- Drab - BG-facet
- Żyleta - BG-kobieta

- Może gdyby książka została spisana innym językiem, stylem byłoby to dla mnie bardziej strawne, może to i niezły RPG, ale w takiej formie jakiej została przedstawiona mnie przede wszystkim odrzuca i zniechęca. Wolałbym coś bardziej znormalizowanego, stonowanego i bez udziwinień i pozowania na drugiego Trzewika. Jeden Trzewik jest, ma swój trzewikowy styl i dal pisania i ciężko wbić się w tą stylistyczną niszę.

- Świat przedstawiony w książcę ciężko mi ocenić bo jw czyli odrzucający opis/styl. W każdym razie kreuje mi się obraz jak to trafnie opisał Nurglicht i "Suplemencie" o podstawce neuro czyli to jest świat gdzie się umiera. Nie ma wody, nie ma jedzenia, ammo, wszędzie skażenia, zanieczyszczenia, burze piaskowe, jakieś wyrwy innowymiarowe do tego potwory, bandyci, kosmici, skalani komuniści itd. Przypuszczam, że jak ktoś przychodzi na sesję po t by znowu rozpruć z serią ileś tam potworów czy mutków to może się to nawet podobać.

- Jest podanych w opisie świata kilkanaście lokacji, głównie różnych schronów, enklaw i miast. Tutaj rzeczywiście każde jest inne, jest miasto zbudowane na kontenerach, pływające miasto statków, miasto które wyrosło jak po użyciu falloutowego GECK po wyjściu ze schronu albo zbudowane w trzewiach zestrzelonego UFO. Z całego podręcznika to chyba najmniej odrzucająca dla mnie część poza tym z reguły lubię czytać różne opisy uniwersów bo nie wiadomo co tam może być fajnego czy użytecznego do sesji.

- Drażni/irytuje mnie zaś czarno - białe przedstawienie świata. Ot, tak "dla dzieci" jak to zwykłem mawiać. Czyli jasny podział na dobrych i złych. Dobrzy to oczywiście Amerykanie w których domyślnie wciela się BG a źli to żołnierze Armii Czerwonej którzy praktycznie zawsze są skalani czyli zmutowani gdy odmieniło ich przejście przez wrota międzywymiarowe. No i kosmici, też są oczywiście źli. Czyli filozofia ogólna dość prosta, należy rozwalać bez zbędnych refleksji wszystko co nie jest wystaczająco amerykańśkie. Oczywiście jak w każdym setingu indywidualnie MG może sobie coś pozmieniać i pomodelować no ale podręcznik nijak go nie wspiera w tym czarno - białym podziale świata.

- Co do historii świata to do ok roku 1955 r nie ma najwidoczniej żadnych różnic w porównaniu do tego co znamy z podręczników z historii. W tym roku zaczynają się pojawiać różne ślady obecności UFO. Koniec lat 50-tych to pierwsze kontakty dyplomatyczne między kosmitami a rządami głównie z USA i ZSRR. Obcy szukają możliwości osiedlenia się na naszej planecie ale ponieważ ich ustrojstwo które zmienia środowisko na zdatne dla nich sprawia, że staje się toksyczne dla ludzi to rząd USA odmawia zgody a rząd ZSRR przeciwnie. Stąd współpraca między obcymi a komunistami. Potem wygnani jakąś tajemniczą wojną kosmici po prostu już muszą się osiedlić na Ziemi a przy okazji oferują Rosjanom technologię bram międzywymiarowych które pozwalają przerzucć wojska bezposrednio do USA. No i zaczyna się najazd na dzielną oaze demokracji i kapitalizmu, potem jest miszmasz, zaczyna się wojna gdzie w końcu wszystko upada, każdy walczy z każym aż dochodzi do "teraz" czyli roku ok 2096 gdzie jest już klimat i sceneria regularnego postapo.

- W grze jest się czym strzelać. Zbrojownia przypomina częściowo zabawki z arsenału Zimnej Wojny więc od PPSh, Garandów, Magnum, różnych strzelb, kałachów, emek aż po różne bronie energetyczne skończywszy. Jednak ciężko mi ocenić jak to się sprawdza w praktyce sesji. Doczytałem się tyle, że wprowadzono 4 główne zasięgi broni z czego najdalszy, 4-ty to do ok 150 m. Poza tym są podane sylwetki, gabaryty (długość i ciężar) broni. Sprzet i pancerze mogą się zużywać i niszczyć (spada Sprawność) ale możne je naprawiać (tym epickim alibi żołnierza).

- Mechę systemu ciężko mi ocenić. Przeczytałem z niechęcią taką samą jak resztę podręcznika więc nie miałem ochoty się w nia wgryzać ani chociaż zrobić jednej postaci na próbę. W każdym razie mecha ma "wiadro kości" i to różnych. Trochę jak chyba w Savage Worlds gdzie najsłabsze staty zaczynają sie od k4 a potem przy mocniejszych kostki robią się większe. Ogólna zasada jeśli dobrze to załapałemwygląda mniej więcej tak:

BG: wysokość umsa np. jak na 2 to k8 + Współczynnik na jakim bazuje ums np. Dryg, Konspira itd.

MG: wysokość poziomu trudności + stały poziom trudności dla danego testu (przykłady są podane w tabelce)

- Czyli i Gracz i MG rzucają podobnie coś jak stały poziom staty + jakaś kostka. Jeśli BG ma wyższy wynik to test się udał, jeśli nie to nie. Tak to mniej więcej wygląda w najbardziej ogólnych zasadach.



- Jedną z niewielu ciekawych rozwiązań jakie wpadły mi w oko to Reputacja i crafting.

- Reputacja choć nazywa się (o dziwo) tak samo jak w neuro to jest nie do końca tym samym. W neuro to raczej wskaźnik jak bardzo ktoś jest rozpoznawalny/sławny. W AB to raczej renoma jakości i solidności. Ot, przy wykonywaniu jakiegoś zadania/questa sprawdza się jak BG wywiązał się z tego zadania i wedle tego modyfikuje się poziom Reputacji.

- Crafting zaś czyli majstrowanie i modyfikowanie różnych rzeczy np. broni albo stymulantów jest bardzo ciekawym urzadzeniem i fajnie, że o tym pomyslano. W neuro bardzo brakowało czegoś podobnego. A tutaj są podane jakieś schematy jaki trzeba mieć poziom umsa, ile czasu, jakie składniki by zmajstrować coś co chcemy lub możemy.


---


Ocena 3-4/10. Ze względu na język/styl dałbym pewnie 2-3. Ale jednak ma trochę tych rozwiązań o tym craftingu choćby które ratują ten innosystemowy ulep. Ja sam nie polecam. Chyba, że ktoś lubi się poznawać z nowymi systemami albo bardzi jest zdesporowany w kategorii "postapo ale nie neuro". Mechaniki nie podejmuję się oceniać i raczej całościowo nie mam parcia na granie w tym systemie o misiowaniu nie wspominając. Tak bardzo, że jakoś nie śpieszno mi zakupem 2-giej edycji by sprawdzić czy coś tam uległo zmianie na plus.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-05-2018, 12:51   #37
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
9/24

Continuum - Kamil Brach

Gatunek: obyczajowa, science fiction


Jacek w Bieszczadach znajduje zegarek będący wehikułem czasu, a choć jego życie jest więcej niż udane, to jest taka jedna zadra w jego życiu, taki jeden brak kogoś.
Cóż zatem zrobić z tym fantem?

Książka nie jest może odkrywcza względem podobnych historii filmowanych czy publikowanych. Podróże w czasie, wpływanie na pewne zdarzenia, efekt motyla prowadzący do zmian większych niż się planowało, a w końcu gorycz efektów.
I konkluzja jak w filmie z Ashtonem Kutcherem: "Masz możliwość zmiany przeszłości? To dla własnego i bliskich dobra tego nie rób".

Jedynego nowatorstwa jakiego się spodziewałem już widząc iż ta książka nie odbiega od powyższych schematów, było - skąd tam się wziął ten zegarek. Autor wytłumaczeniem na kolana nie rzucił, ale wybrnął dodając książce ciekawy wątek. Reszta? Milczeniem?

Nie do końca.

Jakkolwiek od true obyczajówek i light romance mnie odrzuca, to te niuanse stanowiące podstawę dla powieści sci-fi o podróży w czasie tu serio zatrybiły.
Autor położył spory ciężar na przedstawieniu emocjonalnych powodów bawienia się w boga, czy też wymiarów miłosnego uczucia do kogoś w różnych wersjach głównej postaci przeżywających inaczej kilkanaście lat.
W tej materii też nie jest to odkrycie Ameryki, ale tutaj jest to przedstawione głębiej.

Co do samego stylu, to jest już różnie.
Książkę czyta się niesamowicie płynnie i wartko, ale widać spore braki warsztatowe od czasu do czasu. Gdzieś będzie to infantylność sceny, gdzieś przydługie przedstawienie zdarzenia. Czasem taki sobie poziom dialogu (choć to wyjątki akurat).
No ale to debiut.
A jak na debiut to naprawdę niezła kniha.
Ocena: 5-6/10
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-05-2018, 23:04   #38
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
8/12





Ignacy Trzewiczek - "Graj z głową"
Gatunek: poradnik do RPG, głównie dla MG.
Ilość str.: ok 120
Pierwsze wydanie: Wydawnictwo Portal, Gliwice 2008



- Jeden z pierwszych podręczników/poradników do misiowania jakie dorwałem jeszcze w czasach gdy grałem przy stole ze swoją paczką. To mogło być i z dekadę temu a od tego czasu co jakiś czas wracam do tych podręczników.

- Ten akurat podręcznik jest spisany głównie przez Ignacego Trzewiczka czyli "TEGO" Trzewika który spisał choćby podstawkę do neuroshimy. Ale właściwie jest to praca zbiorowa całej portalowej ekipy.

- Trzewik jak to ma w zwyczaju wpada w samozachwyt nad samym sobą, jakim był i jest zajefajnym MG, jakie świetne sesje prowadził albo grał no i w ogóle jaki jest och i ach do podziwiania i naśladowania. Mnie te samouwielbienie nieco odrzuca i sprawia, że robię się podejrzliwy. No ale jak mówię, mimo to chyba drugi raz co przeczytałem cały podręcznik a co jakiś czas wracam do tego czy innego poradnika z tej wydanej niegdyś serii pt. "Graj z... ".

- Mimo tego sceptycyzymu przyznam, ze gdy tą dekadę temu stawiałem swoje pierwsze kroki jako MG te podręczniki bardzo mi się przydały. Potem pożyczyłem je kolegom, przeczytali, i też coś nie mówili, że głupoty. Bo jak się odfiltruje te trzewikowe samouwielbienie to mimo wszystko jest sporo rzeczy o erpegowaniu z których można skorzystać.

- Na przykład jeden z podstawowych trików jakie tam wyczytałem to coś co się nazywa tam "dywersyfikacja" czyli po ludzku to by opisywać świat/scenę pod kątem KP i wiedzy czy doświadczenia BG. Nawet jeśli jest dwóch, różnych BG w tej samej scenie. Np. dla miejskiego twardziela trzech podejrzane typy to trzech mentów na jeden strzał a dla jakiegoś bibliotekarza to trzech niebezpiecznych zbirów, że aż strach iść dalej w ich stronę. Prosty trik, który sam właśnie stosuję w swoich sesjach i opisach.

- Poza tym jest sporo rzeczy, mniej i bardziej użytecznych, potrzebnych albo nie, z którymi ja się zgadzam całkowicie albo absolutnie się nie zgadzam. Na przykład z tym, że śmierć BG jakoś wypada wyróżnić i uczcić, tym bardziej im trudniej w danym systemie robi się nową postać i jak długo dana postać była w grze.

- Jest o robieniu KP, o tym co Gracze sami robią ze swoimi KP, o PD i ich roli w sesji, o tym co się dzieje jak na sesji pojawia się nowy Gracz albo nowy BG, o przypałach z przeciążeniem postaci, wymuszaniem lub promowaniem jakiś zachowań Graczy w imię ogólnie pojętego "realizmu" itd. O tym jakie upierliwe jest na sesji przy stole wyłażenie i konszachtowanie jednego BG gdy reszta Graczy musi w tym czasie siedzieć w pokoju i czekać bo kolo zakitrał MG dla siebie. No sporo rzeczy tam jest.

- Co ważne trzeba brać pod uwagę, że widać, że są to rzeczy prosto z praktykologii sesyjnej ale z sesji stołowych. Nawet wówczas część rzeczy może się sprawdzić bardzo dobrze, część w ogóle a część nawet zaszkodzić. Po prostu każdy musi przeczytać i zastanowić się co mu z tego pasuje a co nie pod gry w jakie gra. Ale właśnie są to wszystko porady pod sesje stołowe. U nas, w sesjach forumowych, jest jednak trochę lub całkiem inaczej. Część rzeczy da się pewnie przekleić w ciemno np. te opisy pod kątem KP czy rozdawanie PD. A część jest specyficzna dla sesji stołowych np. w PBF zwykle nie jest takim problemem jak przy stole gdy drużyna się rozłazi. No chyba, że MG ma kłopot z opisywaniem kilku scen w poście. Nie mniej te rozdzielanie się Drużyny to dla mnie jedna z podstawowych różnic między sesją forumową a stołową. Przynajmniej ja nie widzę z tym problemu na forum i zgadzam się, że jest to jednak duży problem w sesji stołowej. Więc np. część "banowania" zachowań za łażenie kocimi ścieżkami no dla mnie w PBF nie ma zastosowania.



---

Ocena 7-8/10. Gdyby spisałby kto inny niż Trzewik pewnie bym dał o oczko wyżej. Ale jednak pewnie część osób lubi jego styl to może im się podobać no mnie niespecjalnie. Poza tym jednak mógłbym to polecić do przeczytania ten i większość podręczników z tej serii zwłaszcza jak ktoś pierwszy raz by się zabierał za samodzielne misiowanie. Może nie ma tam ubermądrości, co to wszystko wyjaśniają i już każdą sesję można każdemu poprowadzić ale z tylu przykładów z sesji, omawianych setingów, scen, pomysłów myslę, że kazdy dałby radę wybrać sobie coś, co by mu się przydało. A jak ktoś już ma doświadczenie w misiowaniu no to w sumie podobnie przeczytać i zobaczyć jak grają i misiują inni chyba nie zaszkodzi. No i pisane z myslą o sesjach stołowych więc siłą rzeczy nie do końca się metoda kopiuj - wklej może sprawdzić przy grze forumowej. W każdym razie jak erpegowiec erpegowcom polecam
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-05-2018, 01:04   #39
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
9/12







Mateusz Zaród - "Graj fabułą"
Gatunek: poradnik do RPG, głównie dla MG.
Ilość str.: ok 115
Pierwsze wydanie: Wydawnictwo Portal, Gliwice 2009



- Kolejna książka z serii "Graj..." i kolejny efekt pracy właściwie zbiorowej tej samej ekipy co poprzednio ino główny redaktor/autor inny. Podręcznik napisany bardzo płynnym, prostym i przyjemnym językiem. Jak to erpegowiec erpegowcowi pisać moim zdaniem właśnie powinien. Bardzo konkretne przykłady z konkretnych scen, sesji i systemów. Co było fajne, co nie ot tak by można było się uczyć na cudzych błędach.

- Te trochę ponad 100 stron jest podzielone na 5 rozdziałów:

1 - Scenariusz: fundamenty i teoria - o podstawach traktowania sesji i BG.
2 - Błędy - najczęściej spotykane błędy w sesjach.
3 - Piszemy przygodę - projektowanie przygód.
4 - Twist and shout - różne przydatne triki i sztuczki do urozmaicenia BN/sesji.
5 - Wielka improwizacja - jak prowadzić sesję gdy skręci w nieprzewidziany kierunek.

- Podręcznik ma wiele fajnych i ciekawych rozwiązań o tego co mi zwłaszcza podeszło prostych. Lubię prostotę w sesjach i to po obu stronach stołu. Proste przygody, proste motywacje, proste zależności i w efekcie one dają całkiem ciekawą siatkę powiązań i efektów które na pierwszy rzut oka już takie proste nie są. Czyli tak jak lubię. I tutaj jest sporo motywów jak uszyć sesję pod ten deseń.

- Poręcznik podkreśla i podpowiada jak uszyć fabułę, scenę, i sesję tak by to BG byli w centrum wydarzeń. Nie, że w karczmie przychodzi właśnie do nich tajemniczy kolo w kapturze mamrocząc, że ma dla nich zadanie. Tylko jak zrobić czy wrobić BG w tą przygodę by byli w samym centrum wydarzeń. Wiele z tego typu rozwiązań jeśli nie ściągnąłem do swoich sesji to patrzę przez pryzmat podobnych rozwiązań i wcale nie tak rzadko mi się to sprawdza w ogniu sesji. Stad wiem z praktykologii sesyjnej, że to nie są żadne wciskanie kitu w tym podręczniku. Nie wszystko i nie zawsze oczywiście mi podpasowało, nie ze wszystkim się zgadzam ale nawet po takim sicie i tak jest tam mnóstwo ciekawych rozwiązań które akurat mnie się całkiem często przydają.

- Przykładowo podręcznik doradza coś w stylu by nie BG najmowali się jako eskorta jakiejś karawany. Tylko próbowali zorganizować eskortę swojej karawany. By nie próbowali rozbroić jakiejś bomby która ma niby wysadzić coś ważnego gdzieś tam. Tylko tą bombę przy jakiej stoją. Nie mają zlecenia by odnaleźć jakiegoś porwanego typa. Tylko sami są oskarżeni o porwanie tego typa. No niby nic odkrywczego i sama prostota ale jednak fajnie było mi poczytać tego typu rzeczy.

- Podobnie podręcznik podkreśla co chwila, że sesja i fabuła jest dla Graczy i ich postaci. Dobrze by pamiętać o tym co mają BG w KP podczas projektowania przygody. Co w naszym forumowym przypadku raczej oznacza, jedynie ogólny szkic do etapu rekruty bo dopiero po rekrcucie widać co za BG trafili do sesji.

- Mnie wręcz urzekła prostota większości rozwiązań. Żadne tam wymyślne farmazony ubrane w wyżyny tajemnych mądrości. Tylko tak właśnie co i jak i dlaczego i przykład. Wywalić UBMG (Ulubiony Bohater MG) który wszystko wie i zawsze ma rację i działa na większość Graczy jak płachta na byka ale MG go wciska w Drużynę na wypadek gdyby przygoda się gdzieś zacięła. Zatnie się to zatnie. Potoczy się po prostu w nieco albo całkiem inną stronę.

- Porad jest mnóstwo. O tym jak sprawiać by świat i BN zachowywali się bardziej realnie, by reagowali na działania, słowa i zachowania Graczy albo ich bierność. Całościowo powstaje kompleks porad jak zmajstrować plansze na której cały czas coś się dzieje, stało albo stanie. Gdzie widać konsekwnecje działań BG. Fajne triki jak sprawić by te ludki na planszy zachowywały się jak żywi ludzie. Co wcale nie jest takie trudne do wprowadzenia.

---


Ocenia 8-9/10. W podręczniku do tego misiowania mnóstwo jest wskazówek, scen i podpowiedzi jak można podejść o sesji, misiowania, projektowania przygód. Można się z tym zgadzać lub nie. Ale zapoznać na pewno się warto. Jest to ładna esencja jaka może być przydatna każdemu erpegowcowi, zwłaszcza MG, i tym z doświadczeniem i świeżakom w misiowaniu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-05-2018, 17:25   #40
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
10/12








Ignacy Trzewiczek - "Graj trikiem"
Gatunek: poradnik do RPG, głównie dla MG.
Ilość str.: ok 120
Pierwsze wydanie: Wydawnictwo Portal, Gliwice 2010



- Kolejny podręcznik z serii "Graj..." wydany przez tą samą spółkę kręgu kulturowego Neuroshima - Monastyr. Spisana głównie przez Trzewika czyli tym samozachwycającym się stylem jaki Trzewik uwielbia a mnie dość mocno irytuje.

- Książeczka skupia się właśnie na trikach jakich można użyć na sesji. Ale w zdecydowanej większości są to różne motywy z przygotowywaniem pomieszczenia do sesji, różnych map, rekwizytów, zagrań i trików właśnie by ubarwnić sesję i sprawić by była niezapomniana. Niestety w przypadku sesji forumowych niejako z definicji większość tych numerów która jest przeznaczona do relacji "twarz w twarz" przy sesji stołowych niezbyt nadaje się do sesji forumowych. Przynajmniej nie tak bezpośrednio na zasadzie kopiuj - wklej.

- Co za triki są w tej książce? No na przykład jaką muzykę dobrać i jak ją wgrać w sesję w płynny sposób. By nie było przerw na "Czekajcie zaraz pokulamy, tylko zrobię klimaciarską muzę!". Albo jak sprokurować mapy i gadżety z bazarów i rupieciarni na sesję by móc je położyć na stole do grania jako rekwizyty. Albo jak zmajstrować odpowiednie oświetlenie a to ze świeczek, albo olejaków, albo pozornie zwyłych świateł. Ciekawy motyw np. wielkiej świecy którą odpala się przy każdej sesji i gasi po. A ma odmierzać upływ dłuższej kampanii. Albo kilku małych pogrzewaczy które stopniowo gasną odmierzając czas i pogłębiając mrok co przypuszczam może być ciekawym zagraniem.

- Materiały i pomysly z tej książki są różne. Jedne wydają mi się całkiem zbyteczne czy bez sensu, inne mi się wydają tak standardowe, że u nas uznawaliśmy to za taką normę, że nawet nie przyszło mi do głowy, że można to uznać za jakiś trik a niektóre motywy są naprawdę ciekawe jak z tymi świeczkami - zegarami. Myślę, że ktoś by mógł tam znaleźć coś dla siebie nowego i odkrywczego czym mógłby ubarwić swoją sesję.

- Niemniej jak mówię są to głównie motywy na sesje stołowe. Niektóre motywy można jakoś zastąpić na forum. Na przykład zamiast jakiegoś rekwizytu wrzucić jego zdjęcie w post. Albo zamiast rysować czy kopiować jakąś mapkę też wrzucić jakieś jej zdjęcie. Niemniej sesja mówiono - gestykulacyjna jest wd mnie raczej zbyt różną formą od sesji pisano - czytanej by większość z tych trików można było skorzystać na forum. Poza tym część z tych numerów dla mnie jest przesadą i zbytnim udziwnieniem, co pamiętam z własnych sesji stołowych obywaliśmy się bez wieszania zamalowanch arkuszy papieru z jakimś krajobrazem namazanym przez MG i grało się świetnie. No ale może ja jako rasowy ciemny blondyn takiej trzewikowej wyobraźni nie mam i może jakbym był na jego sesji by mi się podobało i było cudnie. No ale nie byłem więc nie znam z autopsji takich wyrafinowanych rozwiązań.

---


Ocenia 6-7/10. Ocenić właściwie należałoby tą książkę dwojako. Z jednej no to cóż, "jak w książkach pisze" czyli tak jak została przez autora(ów) pomyślana czyli do sesji stołowych. Wtedy ocena jak widać. W sesji forumowych no cóż, byłoby pewnie ze 2-3 oczka niżej pod względem użyteczności trików no ale nie można mieć pretensji do autorów, że mogą po książkę sięgnąć ludzie grający przez forum Dlatego oceniać pod tym kątem wydaje mi się nie całkiem fair. Książkę da się przeczytać całkiem płynnie choć mnie jak mówię irytuje ten samochwalący się styl pisania Trzewika. Po względem merytorycznym zawartość dla MG/Graczy z sesji stołowych jest może nie rewelacyjna, nie przełomowa ale nadal dająca no chociaż trochę możliwości jak ubarwnić sesję i zaskoczyć Graczy jakimś fantem, gadżetem czy trikiem właśnie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172