Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Literatura
Zarejestruj się Użytkownicy


Zobacz wyniki ankiety: Jakiego wyzwania się podejmiesz?
7 3 30.00%
12 2 20.00%
18 2 20.00%
24 1 10.00%
30 1 10.00%
36 0 0%
42 0 0%
48 1 10.00%
54 0 0%
Więcej niż 54 0 0%
Głosujących: 10. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-09-2018, 18:05   #61
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
"Objawienie proroctwa"
Arkadiusz Mielczarek

3/7



Usiadłem do klawiatury, tom pierwszy Upadku położyłem przed sobą. Ciężko napisać cokolwiek bez spoilera. Wygrzebałem więc ze stosu kartek tę jedną, na której co kilkadziesiąt stron pisałem zdanie opisujące moje czytelnicze wrażenia na bieżąco. Zdania z założenia miały postawać regularnie co określoną ilość stron. Z czasem moduł rozszerzył się do tego stopnia, że ostatni wpis kończy się pod numerem strony: 450. Książka ma 660.

Przedstawiłem, mam nadzieję obrazowo, że "Objawienie proroctwa" wciąga. Końcówkę czytałem coraz szybciej i z zaaprtym tchem nie tylko dlatego, że pochłonęła mnie jej akcja.
Gdy Autor wręczał mi swą książkę powiedział:
- Czytając nie przywiązuj się do bohaterów.
Wtedy potraktowałem te słowa jako obietnicę krwawej łazni, dekapitacji, rozczłonkowania postaci głównego wątku na zakończenie ciagnących się miesiącami konfliktów.
Teraz powiedziałbym raczej, że Autor tamtymi słowami rzucił mi wyzwanie.

@Armiel
Przegrałem.


Nie zdaję sobie sprawy jakie są tego konsekwencje, ale zabieram sie właśnie za tom drugi Upadku, więc pewnie już niebawem się okaże.

Treść "Objawienia proroctwa" chętnie zaliczyłbym do dark fantasy. Nikt, kto przeczytał tę książkę zapewne nie zaprotestuje. Na wyróżnienie moim zdaniem zasługuje dawkowanie akcentów humorystycznych, dialogi oraz oblepienie całości błotem i krwią.
Jeśli ktoś jeszcze się nie domyślił to tak, to jest dark fantasy właśnie tego typu. Bez niesmacznych przegięć za to porządnie utytłane we wszystkim co brudne i budzące odrazę. Zapytacie, jak w takim świecie odnajdują sie postaci? Jakoś...
Zapytacie, czy te postaci to brutalnie rąbiące wrogów ramiona do wynajęcia? Ci akurat są w mniejszości. A jak się dobrze zastanowić, to wcale ich nie ma. Choć to bardzo wyświechtany już zwrot: nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Nawet ja, z moją naiwnością i ograniczoną percepcją, nie zapomniałem o tym nawet na chwilę w trakcie czytania.

Początek był jednak trudny. Zupełna nieznajomość świata (bo i niby skąd ją mieć - świat autorski i tom pierwszy Upadku) sprawiła, że brałem książkę do ręki, czytałem pół rozdziału albo i mniej po czym odkładałem ją na stolik. I tak kilkanaście razy. Zbyt dużo informacji na raz.
Kompozycja pierwszych rozdziałów wydaje mi się nietrafiona, choć rozumiem ideę jaka przyświecała takiemu a nie innemu układowi tekstu. To co prawda czysty strzał, ale poświęcenie początkowo więcej uwagi postaciom łatwiej zrozumiałym uważam za właściwsze rozwiązanie.

Pomijając hańbiący fakt, że pierwszy rozdział lub dwa utonęły w ciemności niezrozumienia i ledwo mogę przywołać tamte wydarzenia z pamięci muszę się przyznać, że przeczytałem "Objawienie proroctwa" niczym cielę. Moja żona, jak ją znam, po pierwszych 50 stronach dokładnie wiedziałaby jak ułoży się zakończenie. Ja chłonąłem treść porcjami a gdy w końcu dobrze się przyjęła nawet nie zacząłem kombinować. Chłonąłem dalej.
Trochę jak w 2001, z trzecim "Harrym Potterem". Trafiło w odpowiedni wiek.

Ocena: 8/10
 
Avitto jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-09-2018, 17:18   #62
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
15/24

2020 bitwa o polskę - Jakub Kuza

Gatunek: satyra polityczna



Cytat:
Napisał Stalin
W tym momencie kątem oka zauważyłem agitującego w zupełnie innej części sali Ola i już po chwili właśnie tam rozległy się, z początku ciche, po chwili jednak podchwytywane przez kolejne osoby okrzyki:
- Josif, musisz! Josif, musisz! Josif, musisz!
Próbowałem delikatnym gestem je uciszyć, ale zaczęły się wzmagać, więc spojrzałem znacząco na dziennikarzy i rozłożyłem ręce.
- Josif, musisz! Josif, musisz! Josif, musisz!
(...)
Rąbkiem chusteczki otarłem łzę zbłąkaną w kąciku oka, wziąłem mikrofon i powiedziałem:
- Zgoda. Głos ludu głosem... najważniejszym głosem. Zgadzam się też dlatego, że nie widzę żadnego kandydata, który mógłby stać się twarzą waszego protestu. Zgadzam się, bo takich głosów z całej Polski jest naprawdę dużo, o czym zresztą wczoraj mówił szef mojego sztabu wyborczego, znany wam wszystkim towarzysz Oli Piotrowicz Filipiński, obecny zresztą na tej sali. Zgadzam się, bo nie możemy pozwolić na kolejne lata bezprawia i bezkarności reżimu! Z wami po zwycięstwo! Ja, Józef Stalin, na waszą prośbę, na prośbę ludu łódzkiego i robotników z całej Polski, staję w wyścigu o urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej 2020!
Cytat:
Napisał Stalin
- Ile może iść jeden cholerny list priorytetowy, wrzucony do skrzynki, która jest sto metrów od siedziby Krajowej Komisji Wyborczej?! – wściekał się Hitler.
- W Polsce tydzień – rzeczowo zauważył Olo.
- W Rosji nawet do miesiąca – dodałem z rozczuleniem.
Cytat:
Napisał Hitler
Rozejrzałem się za moim różowym szlafrokiem wyszywanym w gustowne swastyczki. Eva go uwielbiała, gdy go zakładałem, nazywała mnie swoim małym flamingiem… Muszę odzyskać moją kobietę – pomyślałem. – Może kiedy zdobędę Warszawę, znowu spojrzy na mnie łaskawszym okiem.

No cóż, nie wiem czy nad fabułą tu trzeba mocniej się rozwodzić. Na scenie pojawia się dwóch nowych kandydatów na urząd prezydenta, są spoza zabetonowanych układów. Niby nie cieszą się z początku zbyt wielkim poparciem, ale przecież to wyjątkowi spece od budowania swoich wizerunków i ogłupiania mas. I mają cały kwartał na działanie...

Ta książka to swego rodzaju karykatura zmyślonych kampanii wyborczych Hitlera i Stalina, ale bardziej chyba wychodzi z tego karykatura nas samych, społeczeństwa Polskiego. Zarówno 'elit' u władzy, jak i mas wyborców.
Jest to karykatura śmiała i prowokacyjna, bo jak inaczej nazwać motyw wybierania przez Polaków jednego z dwóch zbrodniarzy, którzy uczynili temu narodowi bodaj najwięcej cierpień w jego historii?

Ale ten celowy zabieg wstrząsu czytelnikiem już samą okładką, czy tematem fabuły, właśnie świetnie pokazuje coś, co wskazać chciał autor. Coś co w tym kraju jest obecne lub przynajmniej nie jest nierealne:
  1. Naród jest tak podzielony na dwa zwalczające się obozy (wojna plemion), oraz tak głupi i podatny na demagogie, że jest w stanie kupić nawet kandydatów, którzy wzięli się z sufitu i eufemistycznie rzecz ujmując: “swoje za uszami mają”.
  2. Brak sensownych kandydatów i kompromitacja sceny politycznej, dołująca frekwencja w granicach kilkunastu procent i 'żelazny' elektorat nawet najbardziej wariackich kandydatów + mentalność “głosuję za X bo jestem przeciw Y”… Efekt? Przerażający względem wyników.
  3. Cynizm sztabów wyborczych i prowadzenie w tym duchu kampanii wyborczych.
  4. Możliwość mieszania krajów ościennych (tu Merkel, Putin), lub mediów pod obcym kapitałem.
  5. Czysto manipulacyjna żonglerka sondażami wyborczymi, dodatkowo ogłupiająca elektoraty.

Wszystko to okraszone jest groteską i pewnym odrealnieniem przypominającym nieco baśń dla dorosłych. Autor np. nie sięga po żadne wytłumaczenie skąd ci dwaj się wzieli. Ot Stalin sobie żyje u Łukaszenki na Białorusi, a Hitler w Gdańsku (uciekł z Niemiec, po tym jak w Kolonii pobili go imigranci…).
Postacie są rozpoznawalne czasem po samych nazwiskach jak: Adrian Dudek, Donek Zus, czy były lider lewicy Olo Filipiński, wyrzucona z PiS, dawna premier Agata Broszka, aktualny premier Borowiecki, i inni.. Przewijają się też inne, które są rozpoznawalne przez pewne cechy charakteru i nakreśloną historię. Ludzie polityki, czy mediów. Praktycznie wszystkim się dostaje, przynajmniej tym z wymienionych
Także bajkowa satyra na całego.

I jeżeli człowiek przygotowuje się do tej lektury będąc przygotowany na groteskowość fabuły i traktując książkę “na miękko”, to były tu wielkie szanse na hit.

Wszystko psuje jeden drobny szczegół…
Dostaje się lewicy, dostaje się postkomunistom, dostaje się liberałom, dostaje ościennym mocarstwom (uwidaczniając ich machloje), czy też prasie. Swoje obrywa urzędujący prezydent określany jako “długopis”, czy była premier wywalona z PiS. Zbierają równo inkarnacje Wałęsy czy Korwina-Mikke.
Brakuje czegoś w tym obrazku?
A i owszem. Brak kleru, który jawi się całkiem ok gdy jeden z najważniejszych kapłanów w kraju twardo negocjuje z Hitlerem, nie poddając mu się. Nie dostaje się opcji narodowej, chyba że kibolom, którzy jawią się jak frajerzy wymanewrowani w bojówki Hitlera. Nie dostaje się pewnej partii poza prezydentem i wyrzuconą aktywistką. Sama końcówka, to
dla czytelnika z prawej strony mocy happy end, dla tej drugiej wstęp do naprawdę przerażającego thrillera



Nie mam pojęcia czy to celowa, zawoalowana promocja pewnych sympatii politycznych (czego w książkach nie trawię), czy autor miał tu jakiś inny cel i jest tu drugie dno, którego nie chwytam. I nie chciałbym oceniać tej książki bo boję się, że mógłbym zrobić to pod wpływem poglądów.
Poza tym świetny ironiczny humor z odniesieniami do aktualnych w kraju wydarzeń spleciony jest z abstrakcyjną groteską, której nie lubię. Niewyszukany język i słabe dialogi stoją obok wrażenia płynnej i wciągającej lektury.
Dlatego oceny nie będzie.
Ocena: x/10
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-09-2018, 22:28   #63
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
12.
Top 10 - Alan Moore, Gene Ha, Zander Cannon
Gatunek: powieść graficzna


Recenzja może zawierać spoilery.

Zbudowana po drugiej wojnie światowej metropolia Neopolis to dom dla superbohaterów, którym zabrakło miejsca w świecie doczesnym. Choć zamieszkują to miejsce również istoty mityczne, a nawet sami bogowie, to najwięcej obywateli stanowią postaci nawiązującego do świata komiksu. ,,Top 10” bowiem, jest nie tylko kryminalną opowieścią, ale również komentarzem wobec komiksowego medium właśnie. I to dość satyrycznym, gdyż Alan Moore od dawna lubił wbijać szpilę w przepełnione herosami uniwersa.
Fabuła skupia się wokół posterunku policyjnego Top 10 we wspomnianym mieście. Placówka jest równocześnie połączona z superbohaterską policją w innych, równoległych światach. Jeśli myślicie, że ten komisariat to chaotyczne miejsce, gdzie wszystko robi się w biegu, pije hektolitry kawy, w tle pokrzykują aresztowani oraz choleryczny szef… to macie rację. Tyle tylko, że tutaj wszystko jest o wiele bardziej ekscentryczne. Kiedy większość mieszkańców posiada umiejętność z rodzaju strzelania laserem czy plucia kwasem, ciężko oczekiwać, że wystawia się tu głównie mandaty za złe parkowanie.
Autorzy wręcz od razu zasypują czytelnika szerokim spektrum bohaterów. W myśl tego, aby świat był możliwie wymyślny, popuszczono wodze fantazji do absurdalnych niekiedy rozmiarów. Wśród funkcjonariuszy znajduje się na przykład sierżant Kemlo - inteligentny doberman w cybernetycznym pancerzu, czy też Król Paw. Ten z kolei, prócz faktu, iż jest szczęśliwie żonaty, wyznaje wiarę w demona, pomagającego mu czasem w pracy. Postaci stanowią jeden z głównych motorów historii i w całej swej osobliwości budzą szczerą sympatię. Nawet ponury Snax, którego pierwotnie bierzemy za mruka, nie jest oczywistym gburem i posiada zamaskowaną emocjonalność. Trudno też odmówić uroku oficer Robyn, z którą czytelnik pierwotnie poznaje cały świat Top 10.
Komiks pokazuje trochę prywatnych spraw policjantów, lecz narracja prowadzona jest głównie za pomocą wezwań na miejsca określonych przestępstw. Często są to humorystyczne sytuacje, niezwiązane z główną fabułą, a jednak w jakiś sposób ukazujące osobowość herosów. Równolegle z fabuły wyjawia się wątek dotyczący niezidentyfikowanego narkotyku oraz niepokojąco precyzyjnie dokonanymi zabójstwami. Co jakiś czas wracamy do tej sprawy, powoli zagłębiając się w detektywistyczną intrygę, parokrotnie polaną solidną, umyślnie przesadzoną akcją. Moore doskonale wiedział, co chciał tu osiągnąć. Główny wątek jest traktowany poważnie, lecz droga do niego często prowadzi przez serie absurdów typu rajd z taksówkarzem wierzącym w moc zen. Powiem tyle, że facet ma zasłonięte oczy i jedzie tam, ,,gdzie powinien dojechać”.
,,Top 10” wyraźnie nawiązuje do srebrnej ery komiksu, co ma swoje znaczenie zarówno pod względem graficznym i merytorycznym. W rzeczonych latach publikacje nadal trochę trąciły kiczem, lecz sami bohaterowie byli już bardziej uczłowieczeni. Posiadając przyziemne problemy, zyskiwali na autentyczności. Srebrna era charakteryzowała się dość prostą, wyrazistą kreską i nie inaczej jest tutaj. W przeciwieństwie do pierwszego planu jednak, tła są bardziej szczegółowe i tętnią życiem. To właśnie tam odbywa się druga narracja komiksu. Często za plecami głównych bohaterów mają miejsce sytuacyjne scenki, również nawiązujące do innych komiksów. Ilość żartów oraz popkulturowych szturchańców jest wręcz przytłaczająca, jak zwykle u tego autora z resztą. Mnie osobiście rozczulił Ghost Rider na monocyklu, pojawiający się na jednym z kadrów.
Całość czyta się przyjemnie. Nikt tu nie kryje fascynacji policyjnymi filmami z lat osiemdziesiątych. W istocie, mamy wrażenie że czytamy tu komiksową wersję ,,Zabójczej broni” w o wiele bardziej pokręconym wydaniu. Moore wzniósł ciekawą historię, choć czasem przebijają się w niej schematy, powtarzalne już enty raz w jego scenariuszach. Nie zmienia to faktu, że ekipę z ,,Top 10” da się lubić.

Ocena: 7/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 09-10-2018 o 09:00.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-10-2018, 13:40   #64
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Remigiusz Mróz - Seria Joanny Chyłki

16/48




Mam poczucie, że wystawiona przeze mnie ocena jest zawyżona. Remigiusz Mróz niejednokrotnie sprawił, że z irytacji zamknąłem książkę, co jest niedopuszczalne dla pozycji, którą chce się nazwać "dobrą". W trakcie czytania książka nie powinna sprawiać, by odechciewało się czytać w trybie natychmiastowym. Warto jednak podkreślić, że ekspresowo do nich wracałem.
Zastosowane są chamskie cliffhangery będące gwałtownym rozpoczęciem nowego wątku pod koniec książki i jeszcze gwałtowniejszym jego urwaniem. Nie lubię czegoś takiego. Mistrzami w tej dziedzinie są Steven Erikson i Roger Zelazny, których niejednokrotnie stawiałem za wzór. Sztuką jest napisać książkę tak, by po domknięciu kluczowych wątków czytelnik obgryzał paznokcie z niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejny tom.

Właśnie takie wrażenie miałem po przeczytaniu "Kasacji". Ważne dla fabuły wątki zostały rozwiązane, a jednocześnie prawda okazała się tak interesująca, że otworzyłem "Zaginięcie" od razu po zakończeniu pierwszej części. Choć jakbym musiał czekać na kolejny tom, nie poczułbym się oszukany. A tak właśnie wygląda sprawa w każdej kolejnej odsłonie historii duetu Chyłka&Oryński.

Jakby zarzutów było mało, pojawił się wątek romantyczny. Jego przebieg doskonale oddaje ten oto fragment. Jak za pierwszym razem zauważyłem, że coś się zaczyna dziać, pomyślałem: "Oooo nie... Nie, nie, nie.", ponieważ już wiedziałem czym to się skończy. Niewielu autorów podołało wątkom romantycznym. "Panie Mrozu, pan nie idzie tę ścieżką!"
No i poszedł, ale... zapowiadało się ciekawie! Wszystko rozwijało się powoli, naturalnie, bez sztuczności. Pomyślałem: "A może jednak coś z tego wyjdzie?" i dokładnie na to się zanosiło. Relacja wkraczała w coraz bardziej zaawansowane etapy i... znacie odgłos czegoś zrzuconego z wysokiego budynku, co w krótkiej chwili wytraciło swoją prędkość w momencie zetknięcia się ze zdecydowanie nie chcącą ustąpić pod naciskiem powierzchnią ziemi? No. To wiecie jak się zakończyło. Z powodu, a jakże, pierdoły. Sen złoty prysnął. Remigiusz Mróz nie podołał. Nie wdając się w szczegóły, to nie koniec wątku romantycznego Chyłka-Oryński, podczas którego czułem się jak Geralt okładany w celi. W pewnym momencie miałem ochotę, żeby Mróz przywalił tak mocno, żeby zgasło światło oscylacji, bo skakało od skrajności do skrajności jak indeksy giełdowe.

"A żebyś pękł, sk...!"

I pękł. W "Testamencie". Jeśli wątek miałby nazwisko, nazywałby się Bolesna-Mordęga. Na osłodę zakończony happy endem. Ale jestem daleki od radości jestem przekonany, że w kolejnej odsłonie nastąpi przynajmniej kryzys związku, jeśli nie rozstanie i powrót do mdlącej huśtawki.

Panie Mróz, jeśli Pan to jakimś cudem czyta, to błagam, niech Pan to zakończy w jakąkolwiek stronę. Mnie już wszystko jedno. Byleby postawiona została kropka, rozdział zamknięty i nie ruszany. Chyba, że się mylę i ostateczny kształt został osiągnięty pod koniec części 7. W takim razie serdecznie dziękuję i kłaniam się, że tak powiem, "Posampas".
Pisarzami, którzy koncertowo sobie poradzili jest... a jakżeby inaczej? Steven Erikson i Roger Zelazny (choć ten drugi tylko częściowo, ponieważ ciężko tu mówić o jakimś wątku romantycznym).

Kolejnym problemem Remigiusza Mroza, z którym sobie absolutnie nie radzi to kreacja antagonistów. Nie pod kątem charakteru. Protagoniści są kreowani na osoby wybitne. Mówię tu o Chyłce, która potrafi dokopać się do wszystkiego i wygrać sprawę beznadziejną. Problem w tym, że ta wybitna pani adwokat jest jak doktor Watson przy profesorze Moriartym. Na szczęście w serii Joanny Chyłki nie jest to aż tak odczuwalne.

No dobrze, wysiadam z walca.

Pomimo powyżej przedstawionych wad, jak zacząłem serię "Kasacją", tak skończyłem "Testamentem" w... nie pamiętam dokładnie. Miesiąc? Półtora? Nie więcej. W domu, na spacerze, w tramwajach i autobusach. Wszędzie, gdzie mogłem. Seria ma w sobie "to coś", co sprawia, że po przeminięciu chwilowej złości na beznadziejny wątek romantyczny, sięga się po nią natychmiast.

No i ma największy z możliwych atutów, a nazywa się on: Joanna Chyłka. I drugoplanowy "Kormak". Ten drugi za każdym razem wywoływał uśmiech. Ogólnie cała "rodzina" kancelarii Żelazny&McVay jest nakreślona fenomenalnie. Każdy ma swój charakter, każdy ma jakieś swoje tajemnice większe bądź mniejsze. Personalne bądź wprost przeciwnie. Niegroźne lub niebezpieczne. Z każdym kolejnym tomem odsłaniała się kolejna karta przeszłości, zaś bohaterowie podlegają wiarygodnym zmianom pod wpływem przeżyć. Nie widzę tu tak rażących niespójności jak w "Behawioryście". Owszem, zdarzają się zachowania całkowicie irracjonalne (patrz: wątek romantyczny), ale są one ograniczone głównie do jednego, spapranego wątku.

Chyłka ma jeszcze wiele olbrzymich zalet takich jak pewność siebie popartą skutecznością, charakterystyczne umiłowanie do własnego samochodu czy... Iron Maiden! Utwór wybrałem nieprzypadkowo. Kto zacznie czytać, szybko dowie się dlaczego.

Zupełnie inną kwestią są tematy poruszane przez Mroza. Sprawiedliwość wcale nie równoznaczną z prawem, rasizm publiczny i prywatny, powszechna nietolerancja pod płaszczykiem tolerancji, tajemnica adwokacka i moralność, obszar ingerencji państwa w prywatność obywatela (ustawa inwigilacyjna). Jednocześnie każdy temat jest obdarty z kretyńskiego upolitycznienia i przepychanek między idiotycznymi, pasożytniczymi i zakłamanymi partiami. Zostaje tylko społeczne meritum oraz rozważanie słuszności pewnych zachowań i aktów prawnych (ustawa inwigilacyjna).

Zaprezentowany jest od kulis zawód adwokata. A przynajmniej czytając to odnosiłem wrażenie, że tak to może wyglądać, jeśli chodzi o szkielet działalności. Oczywiście bardzo wątpię w to, że obrońca jeździ po całym kraju w poszukiwaniu tropów. Praca adwokatów, działanie sądownictwa. Osobiście nie znam się na tym, lecz wykreowana rzeczywistość wygląda wiarygodnie.

Podsumowując, do serii z Joanną Chyłką zaliczają się najlepsze książki, jakie wyszły spod "pióra" Remigiusza Mroza. Przynajmniej z tych, po które sięgnąłem, zaś nie czytałem "Parabellum" ani "W kręgach władzy".
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 30-10-2018, 23:46   #65
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Bry

1/7

MARCIN MORTKA - RAGNAROK 1940



Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2007 i 2008
ISBN: 9788360505601 i 9788360505823
Liczba stron: 405 i 508
Gatunek: historia alternatywna (thriller szpiegowsko-militarny)

To zaczniemy od książki odebranej na rynku jako "taka sobie" (lub wręcz słaba). Dwutomowiec, zaliczający się do polskich prób pisania o historii alternatywnej. Tym razem jednak autor porzucił pseudohistoryczne dywagacje czy w ogóle polonocentryzm, skupiając się za to na Afryce Wschodniej, Wielkiej Brytanii i Skandynawii. Rzecz dzieje się w, jakby ktoś nie zgadł, roku 1940 i tyczyć się ma Drugiej Wojny Światowej według autora. Realia są z grubsza podobne, przebieg I WŚ również, ale są pewne gruntowne zmiany w stosunku co do naszej historii. Jakżeby inaczej. I przede wszystkim jest to istnienie silnych, kulturowo rozwiniętych państw skandynawskich, które nigdy nie przyjęły wiary w Chrystusa - co więcej, były / są nadal raczej negatywnie doń usposobione. I są na tyle potężne, że posiadają własne kolonie w Afryce, a ekwiwalent dzisiejszej Kanady (dużo silniejszej niźli w naszych realiach) jest również takowym "wikingowym" państwem. Po Wielkiej Wojnie widać u nich trend "zmiękczenia" swojego podejścia do świata i do współpracy ze światem chrześcijańskim - aczkolwiek to się szybko zmienia za sprawą pewnego (tutaj drobny minus dla autora) elementu nadnaturalnego - skandynawskich bóstw, które w świecie autora istnieją i mają się dobrze (czy też raczej prawie dobrze, bo popychają swoich wyznawców do niecnych czynów). No i mamy zawiązanie fabuły. Koalicja Skandynawów kombinuje nad wywołaniem następnej zawieruchy, koncentrując się na odwiecznym wrogu - Brytyjczykach. W tle mamy problemy z mahdystami w kondominium brytyjsko-egipskim (Sudan), ukazanie "norweskiej" kolonii (Somalia) i "wewnętrznych" problemów kruszącego się brytyjskiego imperium (Irlandia), kombinowanie faszystów z Italii a na pierwszym planie grę wywiadów, kontrwywiadów, perypetie głównego bohatera oraz, ostatecznie, działania wojenne.

Wbrew opinii wielu, pozycję uważam za niezłą. Ma sporo plusów, "smaczków", którymi mnie kupiła. Dobrze poprowadzony wątek afrykański, opis kolonii w Rogu, przemycane po kawałku informacje o świecie, jego historii i polityce, uzbrojeniu, akcjach dyplomatycznych. Zawiązana intryga jest prosta, wręcz chwilami toporna, ale przypomina tym akcje wywiadowczo-dyplomatyczne prowadzone przez oponentów w czasach II WŚ. Manipulowanie gorącogłowymi liderami, propaganda, piąta kolumna, wspieranie sił odśrodkowych w państwie rywala, wreszcie typowo szpiegowskie akcje - wywiad, kontrwywiad, skrytobójstwa etc. Duży plus także za opis działań wojennych. Nie ma ich dużo, ale są ciekawie zarysowane i są o tyle "inne", że w większości pisane z perspektywy cywila. Laika w sprawach wojskowości, który po prostu chce przetrwać i ujść z życiem. Autor też świetnie sobie poradził z opisaniem desperacji, chaosu, "mgły wojny" i strachu towarzyszącemu konfliktom... czy też raczej rzeziom... pierwszej połowy XX wieku. Im dalej w las, szczególnie w trakcie tomu drugiego, tym bardziej czarno, depresyjnie i desperacko.

In minus na pewno polecą postacie. Sporo z nich, w tym kluczowe dla fabuły, nie zapadają w pamięć i są dość płytkie. Główny bohater jest antytezą bycia herosem - jest "słaby", nieporadny, chwilami wręcz durny, naiwny bądź pyszałkowaty, popełnia błędy, a przy życiu trzyma go w zasadzie tylko fuks i interwencje osób bardziej od niego kompetentnych. Tego typu bohater może być odświeżający po różnistych turbo-"Mary Sue" serwowanych przez niektórych fantastów, ale chłopakowi brakuje balansu, jego pierdołowatość jest przegięta w drugą stronę. Mimo to, byłem w stanie go jakoś przełknąć. Inne problemy były bardziej dla mnie rażące: pewna naiwność autora w jego pomysłach, brak w nich głębi, kalejdoskopowość akcji i chwilami zbyt uporczywe się trzymanie pierdołowatych tematów pobocznych. Tam, gdzie wojna i polityka się pojawiają, jest nieźle. Tam, gdzie są jakieśtam osobiste perypetie bohatera, jest tak sobie. Chwilami czuć, że autor jakby sam wiedział, że porwał się z motyką na słońce (o czym sam nawet wspomniał w przedsłowiu tomu drugiego), zwątpił, dostał zadyszki - szczególnie po intrygującym wątku afrykańskim z pierwszego domu. Nadrobił to scenami batalistycznymi i klimatem, ale... cóż, to za mało. Zostawia mocny niedosyt. Ponadto, kulminacja jest zbyt chaotyczna, zbyt rozwleczona, a zakończenie pozbawione "pałera" i jakby urwane. Mogło być dużo lepiej i tutaj będę za to ciął punkty bez litości.
Mimo tych mankamentów... nie straciłem czasu, czytając "Ragnarok 1940".

Ocena: 7/10 (byłoby 6/10, ale mimo wszystko batalistyka i Afryka równają tą pozycję do góry)



+++


2/7

DAVID WEBER - WOJNA HONOR



Tytuł oryginału: War of Honor
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2005
ISBN: 83-7301-622-8 i 83-7301-809-3
Liczba stron: 468 i 496
Gatunek: science-fiction (military S-F / space opera)

Kolejny dwutomowiec. Jest to dziewiąta powieść z cyklu o Honor Harrington (vel "Honorverse"). Powiem tak: cały ten cykl budzi we mnie mieszane odczucia, gdyż poziom poszczególnych jego części jest nierówny. Niestety, ale odniosłem wrażenie, że im dalej w las, tym jest gorzej. Już przy poprzedniej części ("Popioły zwycięstwa") dostałem zadyszki - odstawiłem książkę jakieś 100 stron przed jej ukończeniem na... ponad rok. Wreszcie zmusiłem się do dokończenia, zachęcony nieco lepszą jakością i fabułą późniejszych zbiorów opowiadań, ale "Wojna Honor" zdusiła moje nadzieje na tendencję zwyżkową u Webera.

Cały pierwszy tom i lwi kawał drugiej skupiają się na polityce Gwiezdnego Królestwa Manticore (tutejszej space operowej wersji Wielkiej Brytanii) po niedawno "zakończonej" wojnie z Ludową Republiką Haven (socjalistyczna "utopia" i terytorialno-militarny moloch, mający jednak więcej wspólnego z rewolucyjną Francją niźli z Bolszewikami czy CCCP). Nie mam nic przeciwko polityce, wręcz lubię dobre polityczne thrillery. Ale tutaj...

Weberowi poszło zwyczajnie słabo. Intryga którą utkał jest logiczna i ma sens, a nawet odzwierciedlenie w naszych realiach, ale uwikłane w nią postacie oraz prowadzenie akcji (czy też raczej "nie-akcji") wołają o pomstę do Nieba. Niestety, Weber dalej brnie w zaparte i popełnia te same błędy co w poprzednich częściach, tylko jeszcze pogłębione. Postacie są tekturowe i pomalowane na czarno lub biało. Zero odcieni szarości. Główna bohaterka jest typowym przykładem fenomenu tzw. "Mary Sue" w literaturze - wszystko robi sama, na wszystkim się zna, świetnie jej to wychodzi, wykaraska się z każdych tarapatów i pokona każdego przeciwnika, a po drodze "będzie się wydawało" czytelnikowi, że ma niesamowite wręcz trudności, kłody pod nogami, przeszkody życiowe, ból i cierpienie. Pozostałe charaktery w książce (a nawet w większej części / całości sagi) dzielą się na trzy kategorie: popleczników/przyjaciół głównej bohaterki (którzy w większości służą jako jej lustra lub tzw. "redshirts" - postacie do odstrzału aby podkreślić "niebezpieczeństwa" czyhające na nią), wrogów (którzy w 100% są postaciami tak "czarnymi", że aż niewiarygodnymi: są to sami zwyrodnialcy, egomaniacy, rzeźnicy i - co najgorsze - kretyni), oraz na epizodyczne postacie planu najdalszego (o których jest zwyczajnie zbyt mało informacji aby wyrobić sobie jakąkolwiek opinię). Idąc dalej: przedstawienie intrygi i akcji w tej części jest po prostu niemożebnie nudne. Ciągnie się to i ciągnie, jak "oryginalna" mozarella na pizzy - to się ciężko je, jest irytujące, i głupio się przy tym wygląda. Postacie nie raz i nie dwa są omnipotentne, bezbłędnie odgadując posunięcia oponentów i, co gorsza, tłumaczące to okolicznym nieoświeconym (i udręczonemu czytelnikowi) w formie monologów... które się powtarzają w zasadzie co rozdział czy dwa. I kniga puchnie o dziesiątki stron.

Wiecie co, szkoda gadać. Bo mój wywód sam zaczyna przypominać co gorsze fragmenty weberowskiej produkcji.

Z pozytywów można wymienić rozkręcenie akcji w drugim tomie (i tylko drugim, i tylko w niektórych fragmentach), wreszcie pojawia się jakaś kompetencja u przeciwników Harrington i Manticore, jakieś delikatne odcienie szarości u postaci i w wydarzeniach. No i też bitwy kosmiczne są opisane w sposób... profesjonalny (acz nie zawsze interesująco). Ale jest tego za mało i pojawia się zbyt późno. Mimo to, dam za to nieco wyższą ocenę.

Podsumowując: ta książka (jak i parę innych z serii) mnie po prostu zmęczyła. Polecam tylko zagorzałym fanom. Powiem nawet, że od tego momentu wręcz odstawiłem fantastykę na półkę i w pełni skupiłem się na innej literaturze.

Ocena: 4/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 31-10-2018 o 16:35. Powód: Licznik
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 31-10-2018, 21:48   #66
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Double post. :D

3/7

RAFAŁ DĘBSKI - WILKI I ORŁY




Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-7574-645-7
Gatunek: sensacyjna / thriller szpiegowsko-militarny

No to teraz coś z dala od fantastyki, ale wciąż w ramach fikcji literackiej. Dosyć unikatowa pozycja, raz ze względu na tematykę, a dwa ze względu na sam gatunek. Niedużo mamy na rynku produkcji tego typu, które wyszły spod pióra polskich pisarzy. Tego typu polityczno-szpiegowskie thrillery to głównie domena pisarzy z Zachodu (Amerykanów szczególnie: Forsyth czy Clancy przychodzą mi tu na myśl). Więc z góry plus za bycie jednym z pionierów. Co do tematyki: akcja dzieje się w Rosji i Czeczenii w trakcie dogasającej II wojny czeczeńskiej (czy też nawet po jej "zakończeniu", biorąc pod uwagę specyfikę tego konfliktu) i skupia się wokół kilku bohaterów po obydwu stronach konfliktu - tak czeczeńskich powstańców, jak i rosyjskich agentów.

Książka jest stosunkowo cienka, a akcja nie wlecze się, jest "kompaktowa". Szybko się to czyta, co akurat powinno być plusem dla osób o ograniczonej ilości czasu... bądź cierpliwości. Postacie są nakreślone dość ciekawie, a jednocześnie autor unika pułapki monochromatyzmu. Wszyscy tutaj są "mieszani", szarzy, próbują przeżyć i/lub zrealizować swoje ambicje. A wiele z tych ambicji jest cynicznych, krwawych lub po prostu bardzo subiektywnych. Duży plus za to, że autor nie starał się jakoś na każdym kroku na siłę wybielać Czeczenów i lobbować za nimi. W jego wizji są to ludzie brutalni i mściwi, którzy być może według wielu mogą mieć czyste intencje, ale tymi intencjami wybrukowane jest kaukaskie piekło, a oni sami mają ręce unurzane we krwi - tak Rosjan, jak i pobratymców. Z drugiej strony nawet w samej książce widać, że mają dobre powody do kontynuowania swojej rebelii, a im dalej w las tej smutnej, niekończącej się wojny, tym głębiej wszyscy pogrążają się w bagnie przemocy i wzajemnej nienawiści. Z Rosjanami jest podobnie, acz niestety tutaj autor nie podołał tak dobrze, jak z Czeczenami, widać pewną stronniczość. W książce nie ma, oprócz zamordyzmu, innego wytłumaczenia dla rosyjskich działań. Rosjanie generalnie są przedstawieni jako ci "czarniejsi". Nie pomaga fakt, że większość postaci Rosjan w powieści to ludzie generalnie nieprzyjemni - skorumpowani, sadystyczni, cyniczni. Sytuację "ratuje" trochę przypomnienie przez Dębskiego faktu, że Czeczeńcy w ciągu swojej insurekcji radykalizowali się i otrzymywali wsparcie ze strony organizacji reprezentujących wahhabizm - radykalną odmianę Islamu sunnickiego, ze "szlachetnych bojowników o wolność" degenerując się do poziomu terrorystów nie lepszych od Al-Qaedy czy Daesh. Generalnie przedstawienie świata, trzymanie jako takiego balansu "światła i ciemności" oraz poprawnie napisane charaktery idą na plus.

Na minus natomiast zdecydowanie leci upolitycznienie autora. Temat jest grząski i autor nie do końca mu podołał. Rosjan stawia jako praktycznie odpowiedzialnych za tragedię w moskiewskim teatrze i szkole w Biesłanie (uznając te akcje za de facto prowokacje rosyjskich służb), Czeczenom zaś daje wsparcie i poparcie ze strony - jakżeby inaczej - Islamskiej Republiki Iranu (szyici dogadujący się z wahhabitami? Hmm!). Ponadto cała historia "Klanu Wilka" - radykalnej (i fikcyjnej, oczywiście) grupy czeczeńskich bojowników (a po prawdzie to wręcz niemożebnych terrorystów, biorąc pod uwagę intrygę "Wilków i Orłów") jest trochę zbyt grubymi nićmi szyta. Podobnie jak parę wątków pobocznych, jak romantyczny (który jest tak poprowadzony, że równie dobrze mogłoby go nie być), czy tyczący się enigmatycznej postaci... Polaka. Trochę tego naszego rodaka tam wrzucono na siłę, acz chwilami się przydaje jako ktoś na wzór narratora czy sędziego. Taki zabieg wydaje się być jednak sztuczny. Zakończenie książki też jest urwane i raczej przypomina... TPK (total party kill - kiedy na sesji RPG z jakiegoś powodu w 1 scenie ginie cała drużyna). Trochę kwaśno.

Podsumowując: czytałem gorsze rzeczy. I czytałem też lepsze. Jeśli kogoś interesuje taka tematyka, to może sięgnąć; w sam raz na jeden raz. Nie porywa. Od tego momentu, nieco zmęczony fabułą w ogóle, odstawiam ją na półkę i przechodze do literatury faktu.


Ocena: 6/10


+++


4/7

KRZYSZTOF WÓJCIK - PSY WOJEN. Od Indochin po Pakistan - polscy najemnicy na frontach świata




Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2011
ISBN: 9788380621954
Liczba stron: 320
Gatunek: reportaż (tematyka militarna)

Na tą książkę trafiłem przypadkiem i coś mnie tknęło, aby ją kupić. I mimo początkowego wahania, to był... strzał w dziesiątkę. Książka, będąca przedstawicielem reporterskiej/dziennikarskiej strony literatury faktu, rysuje przed czytelnikiem obraz Polaków służących poza granicami kraju jako najemnicy różnego autoramentu i w różnych czasach, skupiając się przede wszystkim na ich osobistych przeżyciach. Opisane są historie czterech mężczyzn, z czego trzech było członkami francuskiej Legii Cudzoziemskiej, czwarty zaś, były GROMowiec, stał się konsultantem do spraw bezpieczeństwa po odsłużeniu swoich lat jako komandos. Co do trzech pierwszych panów, reportaż opisuje ich jako Legionistów, w tym okoliczności w jakich zostali zwerbowani, środowisko w jakim przyszło im szkolić się, żyć i służyć, oraz różnice "pokoleniowe", jakie zaszły w Legii od czasów tuż po II WŚ aż po lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku.

Może to zabrzmi banalnie, ale dawno nie czytałem czegoś tak dobrego. Wójcik potrafi dobrze operować słowem i opisywać przeżycia innych ludzi, ich historie, emocje. Nie ubarwia, nie słodzi i nie przeinacza. Postacie z jego książki to ludzie barwni, twardzi, chwilami wręcz do bólu brutalni, wykuci i zahartowani w ogniu służby w najcięższych warunkach jakie może odpękać osoba związana z wojskiem. Historie jego rozmówców są też diametralnie różne. Starszy pan, który z "głupich" (a tragicznych) powodów zmuszony był uciekać z komunistycznej Polski tuż po wojnie do Szwecji, gdzie został oszukany, omamiony wizją "pracy we Francji" i siłą wcielony do Legii, gdzie przeszedł istne piekło - od życia w zrujnowanym obozie pod butem sadystycznych i nieubłaganych oficerów i ich przydupasów, po mordercze szkolenie, nieudane (i okupione bólem, krwią i cierpieniem) próby ucieczki, aż po piekło "zielonej wojny" w głębi wietnamskich dżungli, gór i moczarów podczas I wojny indochińskiej, gdzie wrogiem był nie tylko wietnamski powstaniec, ale także środowisko, warunki, a nawet "swoi". Ten człowiek, jakimś cudem przeżywszy tą kaźnię, zdołał uciec, zdołał wrócić do Polski - acz po kres swojego życia był naznaczony piętnem, które odbierało mu mowę i wyciskało łzy z oczu. Dla kontrastu, jego następca z lat 90-tych, do Legii zgłosił się na ochotnika. I mimo nieubłaganej postawy kadry, trudnych warunków, szkolenia wyciskającego człowieka do granic możliwości, i dużej ilości obostrzeń, jego historia pokazuje, jak Legia zmieniła się od czasów powojennych. Z oszukańczej, niewolniczej machiny mordu przekształciła się w "jedynie" niebywale ciężki i łamiącą charakter "kontrakt" - kilka lat życia i zdrowia w zamian za coś na wzór przygody, nowego startu życia i survivalu podkręconego do granic możliwości; rzeczy, które pociągały całkiem wielu ludzi w pierwszej dekadzie "nowego świata", mogących uciec z zapyziałych postkomunistycznych krajów na upragniony Zachód. Ów bohater mimo to też się naoglądał - był w Rwandzie, kiedy doszło do ludobójstwa plemienia Tutsi. Sceny, jakie opisywał, przypominały apokalipsę z piekła rodem. Co do byłego członka GROMU natomiast, jego historia skupia się na służbie na okrętach pływających przy Rogu Afryki, gdzie służył jako ochrona przed napadami somalijskich piratów, później zaś wędruje do Pakistanu, gdzie swego czasu pewna polska firma geologiczna - Geofizyka Kraków (ta sama, dla której pracował śp. Piotr Stańczak) - robiła kontrakty dla rządu pakistańskiego i British Petroleum, a on i jego koledzy zakontraktowali się jako szefowie ochrony. Jego historia jest już nacechowana naszym zeitgeist, profesjonalizmem, podejściem do życia i żargonem typowym dla "specjalsów", jest też ciekawym oknem na odmienne kultury i konieczność wzajemnego docierania się, wspólnej pracy w przepełnionym wyzwaniami środowisku międzynarodowym.

In minus moim zdaniem jest historia trzeciego "legionisty", który również do Legii trafił w latach 90-tych - ale szybko się z niej "wypisał". Oczywiście nielegalnie - uciekł, zdezerterował, czmychnął z powrotem do Polski. Nie podobał mu się wycisk i służba, bo był cwaniakiem. Dresem. Kryminalistą. Jego historia jest tylko pobieżnie związana z tematem książki i wydaje się być wlepiona na siłę, powoduje wrażenie bycia "fillerem". Biorąc jednak pod uwagę swoją dziennikarską specjalność, autor nie mógł sobie odmówić wywiadu z byłym recydywistą, który wykorzystał famę tego, że "był w Legii" aby przydać sobie szacunku w półswiatku. I poniekąd "najemnikiem" pozostał przez długi czas - zajmował się pobiciami, wymuszeniami, ściąganiem haraczy, porwaniami. Był zbrodniarzem na zlecenie, a jego historia jest tak czarna, tak nacechowana przemocą i beznadziejnością, że sprowadza na czytelnika czarne myśli. Mocne, ale zupełnie nie tego oczekiwałem, więc poleci za to punkt w dół. Innych minusów... w zasadzie nie ma, może oprócz trochę upierdliwego podzielenia na rozdziały na zasadzie "na zmianę" - kawałek historii bohatera nr 1, następny rozdział opisuje kawałek perypetii pana 2, i tak dalej. Czytelnik zostaje wciągnięty w jeden temat, który nagle się urywa i trzeba się skupić na kolejnym. OK, jeśli czyta się z doskoku, słabo jeśli sesja z książką ma trwać dłużej.

A poza tym... za krótka (choć to nie minus). Ta pozycja zassała i wciągnęła mnie tak bardzo, że otrzaskałem ją w zasadzie w dwa dni i miałem ochotę na więcej. Zdecydowanie polecam każdemu, kto interesuje się tematyką, albo chce się nią zainteresować w przystępny, nacechowany silnymi emocjami sposób. Pozycja zdecydowanie na plus.


Ocena: 9/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 01-11-2018 o 15:09. Powód: Formatowanie
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-11-2018, 15:02   #67
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Hat trick!

5/7

DORIS BENSIMON, EGLAL ERRERA - ŻYDZI I ARABOWIE. Historia współczesnego Izraela




Wydawnictwo: Cyklady
Tytuł oryginału: Israéliens, des Juifs et des Arabes
Data wydania: 2000
Ilość stron: 404
ISBN: 83-86859-55-4
Gatunek: literatura faktu (historia + socjologia + polityka; miszmasz)

Sięgnąłem po tą pozycję w bibliotece, zwabiony tytułem i pragnący dowiedzieć się jak najwięcej o problemach trapiących Bliski Wschód. Znając konflikt dziejący się na Ziemi Świętej już od przeszło siedemdziesięciu lat, wciąż nierozwiązane problemy, zapiekłą pokoleniową nienawiść i odrębność, tragedię tamtejszych ludzi, spodziewałem się czegoś... mocnego. Nie tym razem.
Książka jest podzielona na dwie części, pisane przez różnych autorów. Pierwsza traktuje o Żydach, zaczynając swój historyczny rys w okolicach ostatnich dekad tuż przed I WŚ, kiedy to niedawno narodzony ruch syjonistyczny zyskiwał co raz większe poparcie i finanse; rozpoczynał lobbing, pierwsze wyprawy i osadnictwo na terenach "Erec Izrael" (hebr. "Ziemia Izrael"). Opisana jest współpraca różnych grup, różne projekty nowej ojczyzny żydowskiej (m.in. takie cuda, jak Madagaskar), rozmowy prowadzone z różnymi rządami (głównie Imperium Osmańskim, w skład którego wchodziła Palestyna). Do tego garść twardych faktów - tabele z danymi statystycznymi i demograficznymi. Później temat się niejako "rozkręca", opisane są "perypetie" (delikatnie mówiąc) Żydów w latach rosnących resentymentów antyżydowskich. Potem II WŚ, Deklaracja Balfoura itp. itd. Druga część wydała mi się ciekawsza, autor porusza kwestie rodzącego się arabskiego nacjonalizmu, tożsamości narodowej, rozpisuje się w tematyce kulturowej i demograficznej. Opisane są drastyczne przemiany, jakim uległa Palestyna po powstaniu żydowskim w 1948 i utworzeniu Państwa Izrael i jak odbiło się to na życiu Arabów oraz Żydów. Opisywane są też konsekwencje społeczne kolejnych konfliktów, tarć etnicznych wewnątrz Palestyny. W obydwu częściach dużą rolę sprawują też dwa kompletnie wykluczające się nawzajem (chodzi o perspektywy żydowskie i arabskie) aspekty: ekonomiczne i ideologiczno-polityczne. Mimo, iż książka jest napisana dosyć spolegliwym, łagodnym tonem, to jednak z danych statystycznych, przemian wojennych/powojennych i diametralnie odmiennych koncepcji jasno wynika, że musiało dojść do konfliktu. Co więcej, jest on w istocie nierozwiązywalny... ale tutaj już wpycham się z butami w kompetencje autora. Na koniec opisu dodam jeszcze, że jest dużo miejsca poświęcone obecnemu (a raczej ówczesnemu, na dzień pierwotnego wydania) Państwu Izrael, jego polityce, partiach politycznych itp.

Na plus na pewno idą "twarde" statystyki, tabele, próba ogarnięcia tematu "z lotu ptaka", jako tako bezstronny opis i interesujące wstawki dot. kultury i niektórych aspektów tyczących się wojen. Plus także za nakreślenie źródeł, podwalin wciąż jątrzącej się rany, jaka niszczy relacje żydowsko-arabskie.

Minusem tej pracy jest kalejdoskopowość - większość informacji jest podana w krótkich, suchych dawkach, bez obszerniejszego komentarza, wyjaśnienia zjawisk czy motywacji poszczególnych graczy. Opis jest suchy, behawiorystyczny, szczególnie w części żydowskiej. Praktycznie w ogóle nie ma opisu wojen toczonych między Semitami od 1947 roku (przypominając: Wojna domowa na terytorium mandatowym Palestyny, Wojna izraelsko-arabska [o niepodlełość Izraela], Wojna sześciodniowa, Wojna na wyczerpanie [arab. Harb al-Istinizaf], Wojna Ramadan [znana w historiografii zachodniej i izraelskiej jako Wojna Yom Kippur; również Wojna październikowa, arab. Harb al-Uktobar], Wojna w Libanie, wreszcie Pierwsza Intifada). Książka dosyć skrupulatnie omija problematykę zbrodni wojennych popełnianych przez obydwie strony. Wyraźnie widać w pierwszej części pewien ton usprawiedliwiający żydowską inwazję / land grabbing oraz późniejszy przewrót, w drugiej części zaś Arabowie przedstawieni są poniekąd jako ofiary oraz jako radykałowie, zamknięci w starym zaścianku umysłowym. Radziłbym być ostrożny przy czytaniu tej pozycji, bo nieco zamazuje faktyczny obraz sytuacji i może być opiniotwórcza. Drobny plus za pewien pojednawczy ton - autorzy najwyraźniej zdają sobie sprawę z tego, że tylko empatyczny dialog może rozwiązać problem Ziemi Świętej, ale jednocześnie minus za nadmierną naiwność. Jest to zrozumiałe, bo książka była pisana przed Drugą Intifadą, interwencją izraelską w południowym Libanie czy Wojną z Hezbollahem w 2006 roku. Autorzy mieli prawo spodziewać się poprawy relacji, szczególnie po sypnięciu się świata dwubiegunowego. Tym samym, a co chyba najważniejsze w tej tematyce, książka jest... przestarzała. I tutaj mamy problem. Bo ani nie nadaje się to to do znacznego pogłębienia wiedzy w temacie (pisana jest "po łebkach"), ani do zainteresowania się tematem (może zanudzić czytelnika). Hmm.


Ocena: 6/10


+++


6/7

KRZYSZTOF KUBIAK - WOJNY, KONFLIKTY ZBROJNE I PUNKTY ZAPALNE NA ŚWIECIE




Wydawnictwo: Trio
Data wydania: 2005 / 2007
Ilość stron: 320 / 442
ISBN: 9788374360999
Gatunek: literatura faktu (militarystyka, stosunki międzynarodowe)

To akurat ciekawa pozycja, bo zdarzyło mi się przeczytać dwa różne wydania i dostrzec, że są one... inne. Autor najwyraźniej musiał przeredagować pewne rzeczy, jedne uciął, drugie rozpisał szerzej. Daje to tak naprawdę dwie różne pozycje, które można z powodzeniem czytać jedna po drugiej aby uzyskać szerszy obraz sytuacji. A jest co uzyskiwać.

Obydwie pozycje traktują o większości (jeśli nie o praktycznie wszystkich) sytuacjach generujących konflikty zbrojne lub poważne tarcia na arenie międzynarodowej, jakie miały miejsce od zakończenia II WŚ aż po czasy współczesne wydaniu. Konflikty są posegregowane alfabetycznie w grupach kontynentalnych, a następnie określone jako wewnętrzne lub międzynarodowe. Znalazło się miejsce dla wszystkich kontynentów - nawet Oceanii (jak się okazuje, sytuacje konfliktogenne mają miejsce również i tam). Opisano mnóstwo wydarzeń, od powszechnie znanych wojen w Korei, Indochinach czy na Bliskim Wschodzie, aż po rzeczy wydające się "mainstreamowi" wiedzą ezoteryczną - Naddniestrze, Cypr, Wojna ekwadorsko-peruwiańska. Pokazują też jak wiele z tych zatargów pozostało nierozwiązanych, grożących jeśli nie ponownym wybuchem, to na pewno wykorzystaniem w przyszłych dekadach twardej realpolitik.

Pozytywy - autor pisze przystępnym językiem, zaś przedstawione sytuacje opisuje w interesujący sposób (choć to może akurat tematyka i mój subiektywizm), jest również bezstronny. Dzięki tej pozycji dowiedziałem się masy rzeczy, o których się nie mówi i nie słyszy... Nawet na uczelniach dyplomatycznych. Pozycja jest zwięzła, czyta się ją stosunkowo szybko, można z powodzeniem czytać ją po łebkach lub ciągiem oraz wybierać pojedyncze zagadnienia. A poza tym, za co leci duży plus i o czym wspomniałem powyżej: czytelnik dowiaduje się rzeczy, o których nie miał pojęcia, a były równie poważne, co choćby wojny w Jugosławii.

Negatywy - największy, za który będę ciął punkty, to brak balansu. Autor popada w pułapkę relatywizmu, gdzie niektórym konfliktom poświęca raptem jeden akapit (taki jak w powyższej recenzji), innym zaś ponad dziesięć stron zdecydowanie bardziej szczegółowego opisu wraz z przebiegiem zdarzeń. I, niestety, szerzej opisane konflikty są uznawane za "ważniejsze" z perspektywy mediów głównego nurtu i popkultury. Irak od 2003 roku doczekał się chyba ponad dwudziestu stron, a zażarty (i krótki jedynie w fazie "gorącej") konflikt graniczny między Peru a Ekwadorem dostał mniej jak jedną. Drugi poważny minus, to przyjęcie struktury alfabetycznej. Aby w pełni zrozumieć wzajemne zależności między konfliktami skupionymi w rejonie np. Bliskiego Wschodu, nie można krajów dzielić w ten sposób, powoduje to zamęt podczas czytania. Raz czytasz o Algierii i jej wojnie domowej, potem Indiach i jej zatargach z Pakistanem i ChRL, potem wpadasz na Libię - czyli znów w rejon Maghrebu, który jest z całkiem innej beczki i nie ma nic wspólnego z regionem Półwyspu Indyjskiego, a potem przechodzisz do problemów związanych z Turcją, rozbitych na kilka różnych tematów w różnych częściach książki. Bez fiszek czy zakładek się nie obejdzie. Laikowi lub osobie czytającej książkę ciągiem to wszystko będzie się mieszało i nie dostrzeże specyfiki danego regionu i jego graczy. To takie dwa upierdliwe minusy, które naprawdę odejmują skądinąd bardzo dobrej pozycji - tak dla laika, jak i eksperta.

Mimo to, całkiem nieźle, jak na podręcznik akademicki.


Ocena: 8/10


+++


Koniec spamu na jakiś czas. Trzeba dalej czytać, żeby móc recenzować.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 01-11-2018 o 15:09. Powód: Poprawki
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-11-2018, 17:28   #68
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
16/24

Zły - Leopold Tyrmand

Gatunek: kryminał



Cytat:
O, intonacje warszawskie! Wielkie miasto wytwarza własną gwarę, miejski żargon, którego słowa i zdania nabrzmiałe są mnóstwem treści, dostępnych wyłącznie ludziom w tym mieście żyjącym. O gwarze warszawskiej decydują jednak nie wyrazy, lecz intonacje. Nie znaczy to, że gwara ta nie posiada mnóstwa słów zrodzonych w glebie tego miasta. Istnieje ogromna ilość słów i zwrotów, które tutaj wypowiedziane zostały po raz pierwszy i tutaj doszły do rangi znaczeń wyjątkowych i niepowtarzalnych, arcytrafnych i arcyśmiesznych. Niemniej — nie wyrażenia i zwroty decydują o warszawskiej gwarze. Prawdziwa gwara Warszawy to intonacja. W małym słówku „na pewno” rodowity warszawiak potrafi zawrzeć tak przebogaty wachlarz znaczeń i nastrojów, o jakim pojęcia nie mają i mieć nie mogą ludzie wymawiający to słowo w innych miastach lub w innych językach. W warszawskim „na pewno” rozbrzmiewa, zależnie od okoliczności, groźba lub prośba, pogarda lub szyderstwo, nadzieja lub zwątpienie, chwiejność lub moc charakteru. Odcień głosu, modulacja, akcent — oto, co decyduje o gwarze warszawskiej. Intonacja wyrażeń takich, jak „po co ta mowa” albo „nigdy w życiu”, zawiera w sobie częstokroć ekspresję zastępującą najgorsze przekleństwa lub błagalną pokorą. Intonacja — oto, co decyduje.

Co tu dużo pisać....
Wszak to klasyka i wstyd mi, że sięgnąłem po to dopiero teraz.
Bajeczny wprost i wspaniały obraz Warszawy początku lat 50-tych, wciąż odbudowującej się po wojnie. Fenomenalny opis półświatka stolicy i chuliganerii toczącej wtedy to miasto. Fantastycznie opisywane miejsca, tworzeni ludzie, przedstawiane pewne niuanse. Wszystko w tej książce jest żywe, plastyczne, z duszą.

Cała ta historia byłaby świetną opowieścią o zemście. O ludzkim sumieniu. O zbrodni i karze, gdyby właśnie nie to jak Tyrmand przedstawił tło tej historii, czyli miasto. W efekcie jak dla mnie to Warszawa jest tu głównym bohaterem powieści, a historia Złego, i inne związane z nią (np. Merynosa) będące osią fabuły, muszą twardo i desperacko walczyć aby nie dać się zepchnąć i nie być samymi traktowanymi jako... jedynie tło
Gdzieniegdzie urzeka piękna poetyckość prozy w opisach miejsc i zwyczajów, a gdzie indziej z dużym powodzeniem broni się brutalna, banalna wręcz prostota.

Nie podoba mi się w tej książce tylko jedno. Didaskalia w dialogach. Jest ich za dużo i stosowane są często bez sensu, oraz na jedno kopyto. W rozmowie dwóch osób gdy didaskalia nie określają tonu wypowiedzi, lub zachowania osoby mówiącej, to nie są przecież potrzebne co wers, a i jakieś zamienniki do określania mówiącego byłyby legitne (np. zamiast nazwiska - "dziennikarz"). W jednej scenie powtarzane co chwila "rzekł Kolanko" srogo mnie zmasakrowało... W wielu scenach toto jest obecne.
No ale są różne szkoły rozpisywania dialogów, to, że jesteśmy z Tyrmandem z zupełnie innych, nie jest powodem by w jakikolwiek sposób umniejszać wspaniałości jego dzieła.

* * *

Ocena: 10/10



17/24

Bot - Maksym Kidruk

Gatunek: technothriller



Tymur, zdolny programista zajmujący się programowaniem botów do najnowszych gier FPS, dostaje ofertę od sporej firmy. Ma znaleźć powód dlaczego coś poszło nie tak w oprogramowaniu, które sam napisał na zlecenie jakiś czas wcześniej i naprawić problem.
Tymur doskonale wie co poszło nie tak. Zlecenie było absurdalne, miał rozpisać algorytm funkcjonowania botów bez jakiejkolwiek wiedzy o środowisku w którym boty miały działać. Goły, surowy kod zapewne wysypał się gdy zaimplementowali to do określonego środowiska gry/symulacji i teraz za grubą kasiorę chcą naprawy? Nie ma problema!

Gdy Tymur przybywa na miejsce (Chile) okazuje się, że słowo "przesrane" nie do końca odpowiada grozie sytuacji...
Tymczasem na chilijskiej pustyni Atakama pojawiają się nadzy, biali ok. 12-letni chłopcy, wyglądający jakby nie do końca ogarniali co się wokół dzieje.

Wspaniały debiut młodego ukraińskiego pisarza. Czyta się płynnie i wartko, a niuanse technologiczno-informatyczne przedstawiane są w całkiem przystępny sposób. Kilku bardzo fajnie zarysowanych bohaterów, a cała reszta na średnim poziomie. Może szału pod tym względem nie zanotowałem, to nie ma zupełnie płaskich i bezbarwnych.
Fajnie zarysowana jest kwestia nanotechnologii, SI, oraz psychologii w zakresie podświadomości. Ta książka to przy okazji otwarte pytanie dokąd zmierzamy w szalonym tempie techno-odkryć i używania nowinek technologicznych. Fabuła to oczywiście fikcja, ale również przestroga przed wdrażaniem technologii zbyt szybko, bezrefleksyjnie, oraz bez prób zasymulowania sobie złych scenariuszy do których może to doprowadzić.

Wrażenie psuje trochę maniera pisarza, który za wszelką cenę chce wyjaśniać wszystko dogłębnie czytelnikowi. robi to niestety aż do przesady i nader często łamie tym linię fabularną, zamiast dyskretnego przemycania wytłumaczeń w fabule lub choćby w przypisach. Jest też kilka strasznych naiwności. Motyw kulminacyjny w którym postacie odkrywają drugie dno pewnego wydarzenia jawi się jako osiągnięty przez nie przełom. W praktyce to można pokusić się o stwierdzenie, że jak nie załapali od razu to są po prostu imbecylami.
Gdzieniegdzie nie trybi też warstwa emocjonalna postaci, tu niestety posłużyć się musze niewielkim spoilerem.
Jeden z bohaterów ma pewne opory celując z karabinu snajperskiego do 'dziecka'. Niby zrozumiałe, ale jednak nie w przypadku postaci, która ileś stron wcześniej szlachtowała te 'dzieciaki' maczetą odccinając im głowy.


Mimo wszystko wysoko oceniam tę książkę. Naprawdę bardzo mocna pozycja nurtu technothriller.

Ocena: 7/10

* * *

21/24

Czerwona ofensywa - Piotr Langenfeld
Kontrrewolucja - Piotr Langenfeld
Plan Andersa - Piotr Langenfeld
Ci szaleni Polacy - Piotr Langenfeld


Gatunek: wojenna, historia alternatywna




Czerwiec 1945, wojna w Europie się skończyła, ale myliłby się ten, kto uznałby że nadszedł czas „lizania ran” przez kontynent tak straszliwie zniszczony największą wojną w historii ludzkości.
Stalin ostatecznie akceptuje plan próby opanowania Europy aż po Atlantyk, z marszu. Po zaledwie niecałym miesiącu przegrupowania Armii Czerwonej i oddziałów sojuszniczych, np. Ludowego Wojska Polskiego.
Plan zaiste śmiały…
Armia Czerwona wchodzi jak dzik w żołędzie w armie aliantów przeprowadzające reorganizację i w wakacyjnym trybie czekające na odsyłanie żołnierzy do domu. W tej całej hekatombie jaj nie tracą tylko 3 osoby. Patton, Churchill i Anders.
No i to tyle by nie spolerować. Te 4 tomy to obraz tej trwającej pół roku ‘dogrywki’ IIWŚ.

Jest naprawdę dobrze.
Akcja jest niesamowicie dynamiczna w formie krótkich rozdziałów opisujących starcia na polach bitew z różnych perspektyw. Kompania partyzantki AK. Pododdziały 101 powietrznodesantowej i innych jednostek alianckich. LWP traktowane przez Komunistów niczym bataliony karne tylko w sile całych dywizji (sic!). Polacy z polskich eskadr lotniczych, oraz ci od Maczka i z II Korpusu. W tych oddziałach świetnie zarysowani pojedynczy bohaterowie biorący na siebie ciężar związania siebie i ich oddziałów z czytelnikiem. Nie brak też i drugiej strony. Rosyjscy: pancerniak, dowódca pułku pancernego, piechociarz, lotnik, podwodniak, szpieg… nad nimi pochyle się jeszcze niżej.
Krwawe obrony okrężne polsko-amerykańskich desantów.
Starcia pancerne.
Masakrowanie całych dywizji dywanowymi nalotami ciężkich bombowców strategicznych.
Prócz tego świetnie rozpisane narady czy to na kremlu, czy w sztabie sił aliantów, czy w białym domu. Akcje szpiegowskie. Dywersje. Polityka.
Pikne toto, pikne!

Fajnie ‘odegrane’ są też postaci historyczne pojawiające się okazjonalnie, lub całkiem często. Anders, Patton, Eisenhower, Montgomery, Stalin, Beria, Żukow i cała plejada innych osób naprawdę ‘żyje’ w tej książce. Nie zabrakło też np. Moczara

Nie zabrakło też perspektywy „co wojna robi z człowiekiem”, szczególnie to mocno zostało przedstawione na osobie głównego bohatera - Jana Węglińskiego, czy Chrisa „Krakersa” Walkera ze 101 powietrzno-desantowej, oraz w/w Rosjan (szczególnie pułkownika Vlada Konstantina). Bardzo delikatnie zarysowany wątek romansowy (mocniejszy byłby durnotą, to książka wojenna) splatający się z motywem psychologii człowieka na froncie i posiadający świetne drugie dno.

Z tego co się czyta wnioskować można, że Langenfeld nie lubi Rosji (eufemizm). On i Vladimir Wolff piszą niesamowicie podobnie (gdzieniegdzie przewijają się podejrzenia, że V.W. to może być pseudo Langenfelda, nie wierzę w to, weryfikować mnie się nie chce). Bardzo ciągnie ku rozwalaniu wschodniego sąsiada. Alternatywna historia początku II WŚ w „Odległych rubieżach”? - proszę bardzo, bach ZSRR w piach. Alternatywna historia końca II wojny światowej? - no jak w tej recenzji. 20 lat później w czasie zimnej wojny? - „Ogień Sprawiedliwości” Langenfelda wyszedł rok temu (to kontynuacja recenzowanej tu serii. Rozwałkowanie Rosji w naszych czasach? A i owszem, cykl „Stalowej Kurtyny” Wolffa.
Nie będzie do końca ironią, jak powiem, że tylko czekać kolejnych cyklów w klimacie ‘bić Ruskich’ w realiach stanu wojennego, Budapesztu 1956, czy „Praskiej Wiosny”, a jak skończą się punkty węzłowe historyczne, to obaj panowie sięgną po realia cyberpunka by dojechać Rosję.
I tu pojawia się coś co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Langenfeld z początku pokazywał Rosjan jako zezwierzęcone hordy, a wierchuszkę czy przedstawicieli Stawki (kierownictwo najwyższego dowództwa Armii Czerwonej), jako tłuste wieprze pchające Europę ku kolejnej hekatombie. Polscy aparatczyki PRL, czy dowódcy typu Świerczewskiego - niczym psy niegodne nawet kuli w łeb.
Pomyślałem sobie… ”no zaje, będzie se Piotruś przez 4 tomy jechał po Ruskich jak po burej suce”. I wtedy zaczęły się wątki Rosjan przedstawianych jako zwykłych ludzi, wplątanych w tę awanturę i wojny mających po uszy. Stają się nienegatywnymi bohaterami tragicznymi tych książek. Nawet gry na Kremlu w pewnym momencie zaczęły się jawić jako posunięcia desperackie ludzi, którzy knuć i spiskować muszą, bo jak nie oni kogoś, to ktoś im się do pośladków dobierze. Im dalej w las, tym Rosjanie jawią się bardziej ludzko, a w momencie w którym Langenfeld pokusił się o lekko pseudopozytywny wizerunek Moczara - to po prostu kupił mnie tym fabularnym obiektywizmem.

Może ktoś dla kogo technika wojskowości IIWŚ jest ‘konikiem’ znajdzie błędy lub nieścisłości. Ja co nieco znający się na rzeczy nie wyłapałem tu nic. Może poza jedną kluczową sprawą. Pomysł, że ma szanse uderzenie wykrwawionej Armii Czerwonej w jej kondycji na koniec wojny, na armie Aliantów zachodnich z ich potencjałem. Przy takiej dysproporcji lotnictwa i marynarki wojennej, oraz artyleryjskiego wsparcia piechoty to po prostu fantasmagoria. Tu jednak też muszę nieco autora wybronić, bo sam wszak rozpisał to w książkach, jak i zasugerował pewne warunki przy których „Czerwona Ofensywa” mogła się powieść. Dla mnie jednak to wciąż nierealny punkt wyjścia.

Zabrakło mi tu tez jednej małej rzeczy… Starcia LWP z Polakami od Maczka lub Andersa. Gdyby było to fajnie rozpisane, bez patosu starcia Irlandczyków pod Fredricksburgiem ze słynnego „Bogowie i Generałowie”, to byłaby to tragiczna wisienka na torcie. Tego zabrakło, bo krótka walka 4 czołgów od Maczka z plutonem LWP, ma zupełnie inną wymowę.

Tak czy owak - cykl „Czerwonej ofensywy” to świetna lektura wojenna w klimacie alternatywnej przeszłości
Ocena: 7/10
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 02-11-2018 o 17:38.
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-11-2018, 18:18   #69
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
22/24

Kursk - Nik Cornish

Gatunek: IIWŚ, wydanie albumowe



Informacji zdecydowanie tu więcej o bitwie na łuku kurskim niż w takiej Wikipedii, ale względem szczegółowych opracowań nie ma dzieło Cornisha żadnego startu.
Zresztą nawet nie sęk w tym, że autor opisuje to tak powierzchownie... Jest nieprecyzyjny, pisze bez polotu, czasem można odnieść wrażenie, że "na odwal się" (aczkolwiek czyta się płynnie). Brakuje map by zwizualizować sobie jakieś kierunki natarć lub umiejscowienie w regionie bitwy opisywanych wydarzeń.
W tym chaosie na plus trzeba Cornishowi zapisać, że pochyla się czasem nad warstwą techniczną uzbrojenia, oraz zamieszcza całkiem dokładne i mocno rozbudowane Ordre de Bataille poszczególnych starć. Ale to nie ratuje tej biedy z punktu widzenia kogoś zainteresowanego II wojną światową.

Inna sprawa, że jest to wydanie albumowe prezentujące masę (setki!) zdjęć.
I to jest siła tej knihy, albo może raczej - to ją w jakiś sposób ratuje. Bo jeżeli nastawić się do przeglądu fotek z okresu bitwy i okolic, a tekst traktować jedynie jako mniej szczegółowe rozpisanie w celu rozwinięcia wizualnego kontekstu, to można uznać, że to naprawdę super pozycja (stąd druga ocena w nawiasie)
Ocena: 3(8)/10

* * *

23/24

Szninkiel - Grzegorz Rosiński / Jean Van Hamme

Gatunek: komiks fantasy (nie ma w niej ludzi)



Klasyka komiksu.
Na Daarze trwa wieczna wojna, a wszelkie zamieszkujące te kraine istoty sa wplątane w nią i prowadzone do krwawych bitew przez trzy wyższe rasy dowodzone przez troje nieśmiertelnych.
Z pobojowiska jednej z takich bitew z życiem uchodzi J'on, młody, urodzony w niewoli szninkiel i dostaje polecenie od władcy i stworzyciela światów (O'n) aby zaprowadził na Daarze pokój.
Staje się obdarzonym mocą wybrańcem, ale droga do sukcesu przed nim okropnie daleka. I cóż to tak naprawdę za moc?

Wspaniałe dzieło tandemu Van Hamme-Rosiński, przedstawione z ogromnym rozmachem i fantazją. Motyw nieco wzorowany na tolkienowskim Hobbicie z każdym rozdziałem coraz bardziej splata się z ideą mesjanizmu braną żywcem z mitologii chrześcijańskiej. Czasem w wizualnej parafrazie można dostrzec wręcz pewną dosłowność.

Opowieść o drodze do wybaczenia i odkupienia wedle zawartego niejako przymierza ze stworzycielem (tu w formie kluczowej dla losów Daaru obietnicy O'na w razie sukcesu J'ona) zapędza się w rejony karykaturalnego i cynicznego rozwiązania. Koniec będący finałem opowieści i misji młodego szninkla zdziwi z pewnością kogoś, kto zbyt mocno zacznie wiązać tę historię z Chrystusową. Ja na swój sposób tragiczno-cyniczny koniec "Szninkla" odbieram jako niepozbawiony pewnego gorzkiego happy-endu.

W tej opowieści przyjemne jest coś jeszcze. Wspomniany Frodo, czy Jezus, są postaciami oderwanymi od przyziemności i we własnych historiach przedstawianymi bardziej w kontekście swojej misji i związanych z nią (głównie u Froda)przemian osobowości. Są zdeterminowani do osiągnięcia wielkiego celu.
Szninkiel J'on nie, on chce jedynie normalnie żyć i choć gdzieś tam wewnątrz poczucie misji się chybotliwie tli, to raczej wir zdarzeń pcha go ku tej misji wypełnieniu, a nie jego determinacja. Jest też bardzo ludzki i zaakcentowane w tej historii są sprawy przyziemne. Kto by myslał o jakiejś misji stworzyciela, jak przeslicznej, zratowanej z niewoli koldów G'wel wszystko się 'wysypuje' z tych kilku nędznych resztek szmatek?
Chuć lub zwykła chęć nażarcia się przyćmiewa górnolotny mesjanizm.
Ocena: 10/10

* * *

24/24

Jak żyć z neurotycznym kotem - Stephen Baker

Gatunek: humor (poradnik)



Parę razy śmiechłem, ale poza tym bardzo słabo.
Z premedytacją i do granic absurdu przejaskrawione lub czasem z palca wyssane, standardy zachowań tych futrzanych mend. Niekiedy co prawda trafne, przynajniej jako niezdemonizowany punkt wyjścia.
Forma i treść wskazuje zamierzenie groteski, mnie to nie chwyciło.
Ocena: 2/10
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-11-2018, 16:07   #70
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Done & done

7/7

BRAD BUCKMASTER - BRIGADOR






Wydawnictwo: Stellar Jockeys
Data wydania: 2016
Narracja: Ryan Cooper
ISBN: 978-0-9976166-1-3
Gatunek: military s-f + cyberpunk

Na tą pozycję wpadłem raczej przypadkiem przy okazji kupienia gry komputerowej Brigador: Up-Armoured Edition na Steamie. Do giery dołączony był soundtrack(ze świetnymi rytmami w klimatach retrowave) oraz audiobook. Niestety, e-book jest sprzedawany osobno - acz od razu mówię, że jest kropka w kropkę identyczny z audiobook.

Fabuła jest ściśle związana z grą i dzieje się tuż przed i w trakcie rozgrywki. Rzecz traktuje o grupie żołnierzy służących w Novo Exército do Povo (port. Nowa Armia Ludowa), siłach zbrojnych izolacjonistycznego miasta-państwa Solo Nobre na kolonialnym świecie Novo Solo. Długo by się rozpisywać o realiach uniwersum. Jest to cyberpunk posunięty w latach i wymieszany z military s-f. Najbliższy klimatem wydaje się być takim produkcjom jak Blade Runner, Soldier (Żołnierz Przyszłości), Aliens czy BattleTech / MechWarrior. Wspomniane polis już od lat uskutecznia rządy twardej ręki (bardzo przypominające doktrynę Juche) Wielkiego Lidera, bohatera wojennego, który wyzwolił Solo Nobre spod władzy krwiożerczego konglomeratu korporacji "Solo Nobre Concern". Mimo to, życie w mieście pozbawione jest lekkości, dobrobytów i perspektyw. Wszyscy obywatele muszą odsłużyć swoje w NEP, a potem muszą zapieprzać za przysłowiową miskę ryżu, nierzadko w tak znojnym interesie jakim jest górnictwo. Nic dziwnego, że przez lata narasta anarcho-syndykalistyczny ruch rewolucyjny znany jako the Corvids. "Brigador" opowiada o dniu, kiedy to dochodzi do serii sabotaży i skrytobójstw osłabiających władze. Wybucha rewolucja Krukowatych, a w całym tym bajzlu mieszają najmici korporacji, które chciałyby odzyskać swoją własność. Nagłe i krwawe wydarzenia zastają oddział z Sektora 78 ze spuszczonymi gaciami. Więcej zdradzić nie mogę bez spojlerów.

Jest grubo. I krwawo. To nie jest pozycja dla ludzi o nazbyt plastycznej wyobraźni i słabych nerwach. Trup ściele się gęsto, akcja jest gwałtowna i bardzo intensywna. Zahacza wręcz o określenie "war porn". Opisy walczących maszyn, rodzajów uzbrojenia, typów amunicji, stosowanych forteli i efektów aplikowania tego wszystkiego przez walczących na sobie nawzajem zajmuje znaczną część produkcji. Pomiędzy wystrzałami autor przemyca opisy technologii, pewne aspekty historii i życia Solo Nobre oraz krótkie chwile odpoczynku i refleksji, gdzie bohaterowie mogą pokazać swoje charaktery, podumać nad wydarzeniami oraz przemycić jakiś ideowy dyskurs. A całość czyta narrator o głębokim, mocnym, męskim głosie i charakterystycznym akcencie rodem z Anglii Północnej (czy też podobnym).

Pozytywy - opisy Witaminy W, która rozdawana jest w dawkach bliskich przedawkowaniu. Autor, jako były żołnierz zawodowy, weteran, najemnik i całkiem kumaty w tych kwestiach (a także w pisarstwie, jak widać) czuje się w tej tematyce jak ryba w wodzie - i to widać. Udaje mu się też przemycić nieco zwrotów akcji, dobrze zarysowanych postaci oraz moralniaków: kto tak naprawdę jest "tym dobrym" w takim starciu? Krwiożercze rekiny turbo-kapitalizmu i ich bezduszni najmici, którzy jednak obiecują otwarcie na wszechświat i międzyplanetarny handel? Faszystowski, zamordystyczny reżim trzymający wszystko w stagnacji, ale zapewniający obywatelom spokojną egzystencję i obronę przed zagrożeniami z zewnątrz (a takowe są, gdyż rzeczone korporacje chciałyby z chęcią zniewolić "kontraktami" całą populację)? Czy też może czerwono-czarni rewolucjoniści, którzy swoją naiwnością starają się maskować zwyczajną żądzę mordu, ślepy pęd do zemsty na wojsku i rządowych oraz dzielenie własnego narodu na swoich i "tych Złych", których należy wyrżnąć w pień? A wisienką na torcie jest narrator - chłop wczuł się w rolę i wcale nie ma zamiaru czytać wszystkiego monotonnie czy usypiająco. Tam, gdzie mają być emocje, to one są. Tam, gdzie są krzyki, też. I wszystko to udaje mu się bez żenady.

Negatywy - dla nas Polaków jest to pozycja o tyle trudna, że obcojęzyczna i czytana w rzadziej słyszanym akcencie oraz gwarze. Mainstream to to nie jest. Przydaje się czytać i słuchać jednocześnie. Na pewno też trzeba robić sobie przerwy - czy to na przetrawienie materiału, czy po prostu aby dać umysłowi odpocząć od nawałnicy ołowiu, stali i krwi, jaka się wylewa z głośników. Ponadto, akcja się urywa w momencie, kiedy dopiero się tak naprawdę rozkręcała - ale nie dziwota, bo to w zasadzie jest tylko wstępniak do gry (którą szczerze polecam, jeśli lubisz sążny łomot, mechy, retroklimat i cityfight).

Generalnie jestem bardzo na tak. Dla entuzjastów military s-f, cyberpunka i militariów ogółem jest to bardzo dobra pozycja. Słuchając tego miałem wrażenie, że tak powinna zostać opisana dobra sesja RPG w tych klimatach.



Ocena: 9,5/10


Bonus: ISBN e-booka 978-0-9976166-0-6
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172