Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Literatura
Zarejestruj się Użytkownicy


Zobacz wyniki ankiety: Jakiego wyzwania się podejmiesz?
7 2 18.18%
12 4 36.36%
18 3 27.27%
24 0 0%
30 0 0%
36 0 0%
42 0 0%
48 1 9.09%
54 1 9.09%
Powyżej 54 0 0%
Głosujących: 11. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2020, 08:06   #11
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
5.

Damy z Grace Adieu - Susanna Clarke
Gatunek: fantastyka, zbiór opowiadań

Recenzja może zawierać spoilery.

Osiem opowiadań od Clarke to rozwinięcie pomysłów stworzonych przez nią w debiutanckiej powieści „Jonathan Strange i pan Norrell”. Autorka postanowiła tym razem skupić się na Sidhe — podstępnych, pozbawionych empatii elfach.
Całość rozpoczyna się wstępem Jamesa Sutherlanda, badacza rzeczonych istot. Ogólnikowo kreśli on tematykę i przypomina, że część opowiadań należy traktować z dystansem. Mają one bowiem już na wstępie tworzyć wrażenie folkowych przypowieści.
Tytułowe trzy „Damy…” parają się magią. Osadzenie czarujących (dosłownie) kobiet w czasach, kiedy żeńskie role były traktowane jako przyziemne, to zdecydowanie ciekawy i kontrastujący motyw. Do gustu przypadło mi również „Wzgórze pokus”, historia o układzie świeżo poślubionej niewiasty z pewnym elfem. W zamian za wykonywanie przędzy, magiczny osobnik wyznaczył warunek: kobieta miała w trakcie miesiąca odgadnąć jego imię. Ta opowieść dobrze obrazuje jak Sidhe były dziwne przewrotne w swoim rozumowaniu.
Wątek porwań ludzi przez elfy łączy się w dwóch opowiadaniach: „Pani Mabb” oraz „Pan Simonelli lub wdowiec z Faerie”. W obydwu przypadkach ofiary znajdują się pod wpływem uroku, przez co przekonane są, że trafiły do otoczonego splendorem miejsca. Tutaj szczególnie mocno zaakcentowano cyniczność bohaterów zbioru, traktujących ludzi jak podrzędne byty, które można nagiąć do swojej woli.
„Tom Brightwind, czyli jak wybudowano elfi most w Thoresby“ to mój ulubiony tytuł ze zbioru. Tym razem historia dotyczy żydowskiego lekarza oraz jego towarzysza rasy Sidhe. Clarke wzięła na tapet motyw władzy i przepuściła go przez historię budowę mostu w zabiedzonej mieścinie. Z kolei „John Uskglass i węglarz z Cumbrii” to bardziej klechda, w której słynny Król Kruków staje się ofiarą boskich knowań oraz przewrotnie rozumianej sprawiedliwości.
Choć pierwszej książce Clarke nie można odmówić baśniowości, to posiadała dość rozbudowaną strukturę. Tutaj mamy krótkie i przez to prostsze przypowieści. Brytyjka wraca czasem do wątków z oryginalnej fabuły, choć przede wszystkim pragnnie podkreślić niesamowitość elfów oraz ich ojczyzny, Faerie. Czasem pije do magii jako takiej, bo ostatecznie to ona jest motywem przewodnim cyklu. Clarke nadal ma głowę pełną pomysłów, a groteskowość historii jest jedyna w swoim rodzaju. Czasem to, co w „Jonathanie Strange’u…” wydawało się detalem, tutaj nagle zyskuje na ważności. Takie niuanse są naprawdę interesujące i w przekonywujący sposób dopełniają całości.
Na koniec muszę pochwalić polskie wydanie, ponieważ naprawdę cieszy oko. Ilustracje przywodzą skojarzenia z pracami Alfonsa Muchy, bardzo pasują do groteskowo-wytwornej atmosfery. Wszystko to sprawia, że „Damy z Grace Adieu” czyta się lekko i przyjemnie.

 Ocena: 7/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 29-04-2020 o 14:42.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12-03-2020, 21:02   #12
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
1.

Klahed Husseinie
Modlitwa do morza.
Chyba pierwszy raz mam do czynienia z tego typu książką. Nie jest obszerna - niecałe pięćdziesiąt stron, a i tekstu w niej niewiele. Pomimo tego jest bardzo poruszająca - tekst ma bowiem postać listu ojca do syna. Każdy kolejny jego fragment jest podkreślony malowidłami przedstawiającymi przeszłość i teraźniejszość z punktu widzenia osoby zmuszonej przez konflikt zbrojny do opuszczenia swojego domu.

Ta krótka lektura wzbudza wiele emocji. Opisuje świat odebrany człowiekowi przez wojnę. Świat który pamięta osoba dorosła i próbuje opowiedzieć o nim swojemu dziecku. Ale czy dla dziecka te wspomnienia dorosłego będą czymś więcej niż tylko opowiastką? Bajką snutą na dobranoc i obietnicą lepszego jutra? Czy dramatyczne przeprawy przez morze, które wielu opłaca życiem dla dziecka będą czymś więcej niż straszną historią?

Polecam serdecznie każdemu przeczytanie tej książki.

10/10



2.

Thor Hanson
Bzyczące. Rzecz o naturze i roli pszczół.



Dziesiątki milionów lat temu pomiędzy panowaniem wielkich jaszczurów, a epoką człowieka była era o jakiej się nie śniło. Związana z nią niepozorna osa odchodząc od polowania na inne owady, a przynosząc swoim larwom pyłek kwiatowy zapoczątkowała czasy, które odmieniły oblicze biosfery naszej planety. Oto książka która traktuje o zapoczątkowanemu w ten sposób nowemu gatunkowi bez którego świat jaki znamy by nie istniał.
Mowa tutaj o pszczołach.

Od jakiegoś czasu w rodzinnym ogrodzie swoje stałe miejsce mają pszczoły murarki. Te owady nie produkują miodu, ani nie budują uli. Jednak są bardzo przyjazne i dużo wydajniejsze w zapylaniu od pszczół miodnych. To samotnicy, ale tworzą kolonie, budując niewielkie gniazda w trzcinowych rurkach gdzie składają jajeczka i pyłek. Dzięki nim każdego roku ogród przepięknie rozkwita. Dzisiaj ciężko mi sobie wyobrazić wiosnę na ogródku bez roju murarek latającego wokół mnie i ich wszędobylskiego bzyczenia.
No i łaskotania. Lubią przysiadać w chłodniejsze dni na rozgrzanym pracą człowieku by się ogrzać. Nie ściemniam - moje zdjęcie na dowód.


Książka Bzyczące jest po części relacją, reportażem i opracowaniem naukowym będącym łatwo przyswajalną pigułką wiedzy o pszczołach. Autor opisuje swoją karierę naukową związaną z pszczołami, swoje obserwacje, rozmowy z naukowcami i ekspertami w ich dziedzinie oraz rzecz jasna całe multum informacji o tych pożytecznych owadach. O ich początkach, historii związku pszczół z człowiekiem (i tego jaki miały udział też w naszej ewolucji!), trudnościach w badaniu ich oraz o faktach, które większość ludzi nie zna.
Chociażby fakt taki, że pszczoły miodne to zaledwie małą część tej przeogromnej rodziny bez której nasza planeta nie zdołałaby nas wyżywić. Większość z nich prowadzi wędrowny tryb życia, a ich różnorodność jest ciężka do ogarnięcia.

Polecam tą pozycję każdemu kto chciałby zapoznać się z pszczołami, dowiedzieć się o nich znacznie więcej i zrozumieć związek między nimi a naszą cywilizacją i otaczającą nas przyrodą. Zdecydowanie wartością dodaną jest to że forma snucia tej opowieści nie nudzi - przeplatanie tekstu naukowego z relacją prywatną skutecznie łamie monotonię i przykuwa uwagę czytelnika.

9/10
3.

Adam Robiński
Kiczery. Podróż przez Bieszczady


Chociaż uwielbiam góry i całodniowe górskie wyprawy to nie zawsze czytanie o nich sprawia mi przyjemność. Właśnie tak było i z tą książką.
Adam Robiński zabiera nas w podróż po Bieszczadach przy pomocy serii krótkich opowiastek ze swojej wizyty w tym regionie. Dużo tutaj relacji, gawęd napotkanych ludzi, trochę reportażu, a trochę dziennika.
Trzeba przyznać - jest tego dużo, a jednak wydaje się, że Robiński i tak nie opowiedział wszystkiego czego doświadczył... albo chciał napisać jak szerzej, ale bez zagłębiania się w temat. Czytając jego książkę miałem jednak wrażenie że jest napisana chaotycznie i ciężko było ogarnąć wątki, które raz ciągnęły się przez kilka rozdziałów, a raz urywały się po jednym rozdziale i pozostawały niedokończone.
Trochę jakby przykuwać do książki miał sentyment do opisanego miejsca.
Jeżeli miałbym wskazać jakiś mocny punkt tej pozycji to z pewnością będą to historie ludzi z którymi Robiński miał styczność. Szczególnie w pamięci zapadła mi historia Greków osiedlonych w Bieszczadach.
Podsumowując jest to książka, która mogłaby być lepsza.

6/10

4.

Maja Lunde
Historia Pszczół


Po lekturze Bzyczących chętnie sięgnąłem po Historię Pszczół, dość niebanalnej opowieści o świecie który był, który jest i który może być.
Śledzimy na raz trzy wątki. Dziewiętnastowiecznego pogrążonego w melancholii kupca zmuszonego przez los porzucić swoje studia przyrodnicze, współczesnego pszczelarza z amerykańskiej prowincji oraz chińskiej zapylaczki roślin z końca XXI wieku.
Wszystkie trzy wątki są mocno obyczajowe. Skupiają się na planach bohaterów, ich ambicjach i niełatwych relacjach z rodziną. Każdy z nich ma swoje problemy i pasje odciskające piętno na życiu, często wywołując wielkie niezrozumienie zarówno bliskich jak i otoczenia.
Tym co spaja wszystkie trzy historie są właśnie pszczoły. Autorka swobodnie przenosi czytelnika między wątkami, pozostawiając go z chęcią śledzenia dalszych losów postaci, choć nie raz wydają się irytujące w swojej upartości. Jednak czy właśnie nie tacy są ludzie, uparci i zafiksowani na punkcie rzeczy które wydają się centrum ich życia?
Osobiście za największy plus tej książki wziąłbym wizję przyszłości przedstawioną przez autorkę. Wizję w które pszczoły wymarły, a wraz z nimi większość ludzkości - postapo o którym ostrzegają naukowcy, a którego nikt dotąd w fikcji literackiej nie poruszał (przynajmniej ja się z nią nie zetknąłem ). Świat wymarłych miast, niedożywienia i ciężko pracujących rzeszy ludzi by zastąpić coś czym przyroda się sama zajmowała, po to by w ogóle wyhodować cokolwiek do jedzenia.
Gorąco polecam tą powieść - nie każdemu się spodoba, ale jest pouczająca, refleksyjna i porusza ważne dla człowieka tematy.

8/10
5.

Brandon Sanderson
Droga Królów


Łożesz ty... to pomyślałem jak zobaczyłem to ceglisko. Prawie tysiąc stron. W przedmowie wprost zostało napisane, że składanie tej powieści zajęło autorowi 15 lat.

Nic dziwnego. Droga Królów to high fantasy pełną gębą do tego stworzona z wielkim rozmachem. Świat jest bogaty, złożony, przedstawione ludy i kultury są naprawdę oryginalne w porównaniu do tego co miałem okazję przeczytać. Sam świat też jest niezwykły, opierający się na innej florze i faunie niż nasz (chociażby dlatego że większość zwierząt zastępują różnego rodzaju kraby i skorupiaki!).
Sami bohaterowie też są pełnokrwiści, ze swoją przeszłością, przeżyciami i kulturą ich ojczyzn która odbija na nich silne piętno. Każdą z postaci targają emocje, rozterki i ambicje, które nie są bezpodstawne - wszystko co pcha ich do przodu jest pomyślane i nie ma tu rzecz wziętych nie wiadomo skąd.
Akcja natomiast toczy się do przodu, choć jest urywana - co rozdział przeskakujemy między postaciami. Niektóre książki sporo cierpią na tym jeżeli poziom jest nierówny - pochłaniamy losy jednego z bohaterów zaś przez innych przebijamy się znudzeni i poirytowani. Tutaj powieść trzyma wysoki poziom przez cały czas - chociaż pojawiają się interludia w których pokazywany jest nam świat z perspektywy jego mieszkańców zwykle nie związanych z głównym wątkiem.
Mnie książka zapewniła świetną rozrywkę na kilkanaście dni. Za każdym razem kiedy ją odkładałem nie mogłem się doczekać by wrócić i zobaczyć co dalej się stanie.


10/10
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 31-03-2020 o 17:23.
Stalowy jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-04-2020, 07:31   #13
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
6.

Hobbit, czyli tam i z powrotem - John Ronald Reuel Tolkien
Gatunek: fantastyka

Recenzja może zawierać spoilery.

Rozprawianie o wpływie Tolkiena na literaturę jest jak wybieranie bagien w „Heroesach” - niby można, ale po co. Każdy z grubsza wie, że przecierał on szlaki dla współczesnej fantastyki, a umiejętność światotworzenia opanował do perfekcji. Dlatego też zamiast tradycyjnej recenzji, chciałbym raczej skupić się na tym, jak „Hobbit” wypada okiem współczesnego czytelnika.
Tolkien napisał tę książkę dla swoich dzieci, jednak z poszanowaniem pewnej zasady, o której dziś wielu pisarzy zapomina. Chodzi o to, że historia kierowana do najmłodszych nie musi być wcale infantylna, ani możliwie spłaszczona. Z jednej strony mamy więc tu prostą opowieść o wyprawie na smoka, z drugiej zaś całkiem rozbudowany świat. Całość inspirowana była m.in. mitologią nordycką, baśniowość „Hobbita” jest więc niejednokrotnie surowa, a miejscami wręcz mroczna.
Autor nieraz zwraca się bezpośrednio do czytelnika, mamy bowiem faktycznie poczuć się jak podlotek, który chłonie opowiadaną historię. Nieprzyjazny świat poznajemy oczami tytułowego hobbita, którym oczywiście jest Bilbo Baggins. Towarzyszy mu kompania krasnoludów oraz czarodziej Gandalf, jednak to niziołek ostatecznie spaja całą fabułę. Jeśli miałbym szukać w książce motywu przewodniego (poza czysto przygodowym), to byłoby nim pokonywanie strachu przez małego człowieczka.
Każdy rozdział pokazuje inny etap podróży przez Śródziemie. Choć książka posiada prostą narrację, to jest w niej coś takiego, że czytelnik łatwo staje się uczestnikiem całej przygody. Na pewno mają na to wpływ ciekawe opisy rozmaitych scenerii: od idyllicznego Hobbitonu, przez Mroczną Puszczę, po wnętrze Samotnej Góry. Choć relacje wiecznej tułaczki powracają u Tolkiena jak bumerang, to ja jestem ich zwolennikiem, bo dzięki temu czuć rozmiar całego przedsięwzięcia.
Akcji jest wiele, a bohaterowie wciąż i na nowo wpadają w kolejne tarapaty. Wszystkie archetypy są możliwie proste, mamy więc wyniosłe elfy, głupie trolle czy honorowych, ale nieokrzesanych krasnoludów. Dziś te elementy są banalne, ale w latach trzydziestych - niekoniecznie. To, co obecnie nazwalibyśmy dziecięcą literaturą fantastyczną, było wtedy kojarzone raczej z „Alicją w krainie czarów” lub „Czarnoksiężnikiem z Krainy Oz”. To była bardziej awanturnicza powieść ze świeżym podejściem do mitologicznych istot.
Ogólny opis książki wcale nie musi brzmieć zachęcająco dla kogoś, kto przerobił nowsze i bardziej złożone dzieła jak np. sagę R. R. Martina. Mamy tutaj przecież oczywisty podział na dobro i zło, sama historia jest dość przewidywalna, a liczne, przeznaczone dla dzieci pieśni powinny z miejsca odstraszyć starszych odbiorców. Tyle tylko, że w praktyce to wszystko świetnie działa, a Tolkien włożył do opowieści mnóstwo serca. Ciekawie jest też obserwować tworzenie pewnych wzorców, które po dziś dzień towarzyszą gatunkowi. „Hobbit” to także uniwersalna powieść o tym, że strach ma wielkie oczy i zawsze tli się jakaś nadzieja. Trudno odmówić temu ponadczasowości.

 Ocena: 8/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 29-04-2020 o 14:42.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-04-2020, 15:23   #14
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Ogólnie trochę się poczytało, ale jakoś zapomniałem o tym napisać, dlatego też będzie jedynie w krótkich słowach czy polecam i dlaczego.

2/12 (z lutego)
Mort – Terry Pratchett
Klasyk. Bardzo przyjemne i świetny czarny humor w wykonaniu Pratchetta. Polecam.

8/10
3/12 (z marca)
Gry fabularne: Nowe zjawisko kultury współczesnej – Jerzy Zygmunt Szeja

Zasadniczo jedyne pełniejsze naukowe opisanie zjawiska RPGów w Polsce, podstawa do prowadzenia swoich badań nad RPGami, chociaż obecnie już bardzo wyraźnie widzi się "klasyczne polskie" podejście do RPGów, że tak to ujmę. Zasadniczo pod niektórymi względami trochę zdezaktualizowane, aczkolwiek dalej cenna pozycja.

Ogólnie czytana po raz kolejny do pracy magisterskiej.

7/10

4/12 (z marca)
Zachłanny mózg – Sebastien Bohler

Ciekawa, popularnonaukowa pozycja o mózgu i tym jak sterują nami różne popędy. Polecam.

7/10

5/12
Ale Wtopa! Jak zmienić błędy w idee oraz inne porady z zakresu owocnego ponoszenia porażek – Erik Kesseles


Genialna mała książeczka pozwalająca zarówno pośmiać się oraz porządnie zastanowić nad naszymi dokonaniami, perfekcjonizmem oraz wyciąganiem nauki z błędów i porażek. Najserdeczniej polecam

9/10
 
Zormar jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-04-2020, 18:51   #15
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
6.

James Rollins
Amazonia



Jest to jedna z książek które zdołałem przeczytać w ekspresowym tempie. 464 strony solidnej powieści przygodowej z mocnym posmakiem dramatu, sensacji i dreszczowca. Tak można najkrócej podsumować tę pozycję. Rollins ma lekkie pióro i dobrze się go czyta. W treści przemyca dużo ciekawostek odnośnie amazońskiej dżungli oraz życia tamtejszych Indian, a sama akcja idzie wartko do przodu. Jednocześnie trup ścieli się gęsto, bohaterowie ścigają się z czasem, a wrogowie są nieuchwytni i przebiegli. Same postacie są dobrze nakreślone i mają wszystko co im potrzeba by czuć u nich autentyzm. Jest jednak w fabule coś co nie wszystkim może “smakować” - fabuła jest tutaj dość czarno-biała. Wiadomo kto jest zły, a kto dobry, nie ma nikogo pomiędzy.
Ciężko wskazać mi tutaj wady, bo miałem dużo radochy z tej lektury. Na pewno poczułem lekkie rozczarowanie odnośnie jednego z głównych plot twistów - okazał się troszkę zbyt oczywisty, by naprawdę mną wstrząsnąć. Również niektóre postacie wydają się być na siłę nieogarnięte w pewnych kwestiach, które wydawałoby się że powinny ogarniać z zasady.

8/10

7.

Dan Brown
Kod Leonarda da Vinci



Chociaż od dawna zabierałem się do tej książki to dopiero ostatnio miałem okazję ją przeczytać i tak jak Amazonia - wciągnęła mnie bez reszty. Zawsze wszelkie rzeczy związane z historią i tajemnicami oraz badaniem ich fascynują mnie w książkach.
Robert Langdon, wykładowca z Harvardu, znawca symboliki religijnej zostaje wplątany w morderstwo popełnione na terenie Luwru. Aby rozwiązać tajemnicę kryjącą się za szokującym morderstwem musi podążać zaszyfrowanymi wskazówkami pozostawionymi przez ofiarę.
Dan Brown dobrze poprowadził akcję książki - wątek głównego bohatera przeplata się z wątkiem antagonistów, którzy nie są takimi oczywistymi złolami jakby się mogło wydawać, po prostu mają swoje własne motywacje.
Co ciekawe po tej lekturze przypomniał mi się Denar dla Szczurołapa, którego opisałem w zeszłym roku. Klimaty podobne, jednak o ile w Denarze fabuła w pewnych momentach wydawała się być ganianiem od biblioteki do biblioteki to w Kodzie wszelkie tajemnice i historie są odkrywane wraz z kolejnymi wydarzeniami i tropami na jakie natrafiają bohaterowie. Jest dużo bardziej wartko i po prostu się dzieje.
Czy mógłbym wskazać jakieś wady? Szczerze mówiąc żadne nie przychodzą mi na myśl.
Gorąco polecam.
10/10
 
Stalowy jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-04-2020, 00:26   #16
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
2/48 [Książki życia]

Zapraszam wszystkich do serii recenzji, które mogą zmienić wasze życie. Przedstawiać będą wyjątkowe książki ze względu na wagę treści, jaką zawierają. Nie jest to jednak kolejna lista książek, które "musisz" przeczytać w życiu. Takich w internecie na pęczki. To lista książek, które musisz przeczytać TERAZ. Zaprezentuję wam najlepsze z najlepszych. Crème de la crème.

Oto pozycje obowiązkowe dla tych, którzy chcą... żyć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------


Dan Buettner - Niebieskie Strefy




Jak żyć długo i szczęśliwie? Czy to w ogóle możliwe? Raki. Choroby autoimmunologiczne. Demencja. Właśnie... Czy w ogóle chcemy żyć długo? Zapominać o gotującej się wodzie na herbatę do momentu, w którym przypomina nam o tym swąd spalenizny. Wstawać z łóżka zgiętym i w bólu stawiać stopę za stopą, by dojść do łazienki? Potrzebować opieki, mycia, pomocy przy najprostszych czynnościach.

Może już lepiej umrzeć wcześniej, ale żyć pełnią życia do końca.

A gdybym wam powiedział, że na świecie istnieje pięć stref, gdzie ludzie żyją powyżej 80 lat, demencja prawie nie występuje, zaś choroby "cywilizacyjne" występują pod koniec nierzadko stuletniego życia? Te pięć stref to włoska Sardynia, grecka Ikaria, japońska Okinawa, kostarykańska Nicoya i amerykańska Loma Linda.

Geny, panie! Całe lokacje mają fantastyczne geny, a inni na świecie nie mają, panie!
Guano nietoperze prawda, mości państwa. Reporter National Geographic lata temu trafił na Okinawę, gdzie stężenie około stuletnich osób było fenomenalnie wielkie w porównaniu do występującego w innych częściach świata. Trafił na coś dużego i złapał to mocno. Nie puścił. Ruszył zasięgnąć opinii ekspertów w swoim fachu. Ludzi nauki, którzy zjedli zęby na tematach starzenia się, genetyki czy dietetyki. Prosił o pomoc psychologów, socjodemografów i innych wielkich umysłów naszego świata. I ruszył na poszukiwanie jak pies gończy.

Wiedzieli, że temat, który mają wymaga solidnego udokumentowania. W tak wielkim przedsięwzięciu nie wolno wróżyć z fusów. To nauka. Badania muszą być replikowalne. Tu nie ma miejsca na domysły, spekulacje i niejasności.
Muszą odpowiedzieć na jedno pytanie: Co sprawia, że ludzie w tym rejonie dożywają takiego wieku w takiej sprawności?

Nie znaleźli jednej, złotej recepty właściwej dla naszego, bardziej rozwiniętego świata. Nie znaleźli pigułki, po którą można iść do apteki. Ani lekarza przepisującego w przypływie "olśnienia" antybiotyk mający zwalczyć wirusa. Zupełnie jakby wirusy miały metabolizm, na który można podziałać antybiotykiem. Wiecie, że w niedługim czasie po rozpoczęciu stosowania antybiotykoterapii w farmakologii bakterie błyskawicznie wykształciły odporność i potrzebne były dawki 1000 razy mocniejsze stosowane przez kilka dni? A Alexander Fleming przy odbieraniu Nagrody Nobla ostrzegał przed nadużywaniem właśnie z tego powodu. Szkoda, że tak wielu go nie posłuchało. Obecnie żyjemy w czasach superbakterii odpornych na antybiotyki. Kiedyś na miejsce jednego takiego środka wskakiwało kilka, zaś obecnie regularnie wychodzi tylko kilka. Przemysł farmaceutyczny woli skupiać się na tym, co dochodowe. Na tym, co nie wymaga długich, żmudnych badań, a jednej tabletki napędzającej zyski przez dłuższy czas. Swoją drogą antybiotyki to też nie panacea tylko nalot dywanowy z napalmu na bakterie. Zarówno te korzystne, jak i nie. Ale ja biorę tabletki osłonowe i probiotyki. To fantastycznie, ale myślisz, że uchroni cię to całkowicie? Nie ma opcji. Bakterie w jelitach wspomagające trawienie po takiej czystce mogą dochodzić do siebie nawet rok. Po jednej kuracji antybiotykami. Farmakoterapia zwykle jest najgorszym, co można zrobić. Zazwyczaj odpowiedź jest w nas (źródło: "Ciało. Instrukcja obsługi" Bill Bryson, "Superodporność" Joel Fuhrman).

Czy to znaczy, że powinniśmy wyrzucić współczesną medycynę do śmieci? Nie. Powinniśmy więcej wiedzieć o naszym ciele. Powinniśmy je rozumieć. Nie chodzi o wiedzę na poziomie profesorskim. Mówię o podstawach, które nie dadzą nam wcisnąć sobie głupot cudownych diet paleo, ketogenicznych czy innych badziewi rujnujących nas od środka.

Niebieskie Strefy wymierają, ponieważ są zalewane cywilizacją "zachodnią". Otyłość? Nadciśnienie? Cukrzyca? Rak? Co to?
Kiedy wnuczęta pokazali babci hamburgera, to zapytała do czego to służy. To jest bardzo dobre pytanie. Jest zadziwiającą zbieżnością fakt, iż wszystkie te rejony umierają akurat wtedy, gdy powszechne stały się bary szybkiej obsługi, gdy ludzie odeszli od dawnego stylu życia. W prawie każdej strefie. Okinawa. Sardynia. Ikaria. Nicoya. Trzyma się Loma Linda, ponieważ do Niebieskiej Strefy należą Adwentyści Dnia Siódmego.

Oni umierają, ale zdążyliśmy się czegoś nauczyć od nich. Pokazali nam jak należy żyć, a my to zbadaliśmy i zmierzyliśmy. Konkretnie to ekipa, której twarzą został Dan Buettner. I zamknął tą wiedzę w tej właśnie książce będącej szkieletem, do którego będę nawiązywał. Dlatego pojawiła się jako pierwsza.

Jak zatem oni to robią, że żyją tyle czasu? Jak staruszek z Sardynii pokonał autora w siłowaniu się na rękę? Jak praprababcia mieszkająca sama zachowała sprawność, by oporządzać dom łącznie z rąbaniem drewna? Jak wyzwolić się od chorób, które zabijają tak wielu ludzi. Zawały, udary, miażdżyca.

Łatwiej zapobiegać niż leczyć.

Jak pisałem, nie ma panaceum. Jest styl życia tak bardzo różny od naszego. Tak bardzo zbłądziliśmy w tym świecie... Istnieje zestaw cech wspólnych łączących wszystkich ludzi w Niebieskich Strefach niezależnie od długości i szerokości geograficznej.

Wiara. Oto najbardziej poruszająca historia, jaką przeczytałem w tej książce.

Cytat:
Napisał Niebieskie Strefy
Po południu Elizabeth ponownie odwiedziła Panchitę i zadała jej drugą serię pytań.

- Wiesz co, nie chciałam ci tego mówić - powiedziała przy kolacji, kiedy zapytałem jak było u Panchity - ale gdy u niej byłam, pomyślałam sobie: "Rozmawiam z tą cudowną, magiczną osobą. Ona mieszka w skromnej chacie. Jest biedna, ale zadowolona z tego, co ma. Przyjmuje wszystko, co ześle jej los". Uznałam, że chciałabym jej pomóc. Choćby symbolicznie. I dałam jej dwadzieścia dolarów.

- I co się stało?

- Powiedziała mi: "Nie miałam pieniędzy nawet na jedzenie. Ale wiedziałem, że Bóg na pewno mnie nie zawiedzie". Ścisnęła mnie za rękę, a po chwili dodała: "I rzeczywiście nie zawiódł".
Nie chcę tu nikogo przekonywać, że to zasługa Boga lub nie. Ci ludzie wierzą, że tak. Dzięki temu czują, iż opiekuje się nimi ktoś, kto o nich zadba. Że to, co się dzieje, nie dzieje się bez powodu i ten ktoś pomoże im przez to przejść. Nawet jeśli jest to bardzo trudne. I nie ważne kto to jest. Wyznanie nie jest istotne. Na Okinawie funkcję tą pełnią duchy przodków.

Kolejnym elementem jest społeczność. Przyjaciele, na których można liczyć w każdej sytuacji i którzy mogą liczyć w każdej sytuacji na ciebie. Rodzina. Dziadek to nie ten, który zawsze zrzędzi, ale jedna z najważniejszych osób w rodzinie. Źródło mądrości. Pomoc. Zaopiekuje się dziećmi, pójdzie na hale wypasać owce.

Aktywność fizyczna o umiarkowanej intensywności. Nie siłownia ani żadna koksiarnia. Spacery, szeroko rozumiane prace domowe. Oni nie wysługują się odkurzaczami, które same jeżdżą po domu, nie jeżdżą samochodami do miejsc oddalonych o trzy kilometry. Ci staruszkowie najprawdopodobniej mają lepszą kondycję niż ty i więcej siły. Chyba, że chodzisz na siłownię i dostarczasz sobie mnóstwo stresu fizycznego, a zatem wolne rodniki skaczą ci jak szalone i "korodują" cię od środka. Dlatego potrzebne są nam antyoksydanty zawarte w roślinach.

Tych jest pełno w jedzeniu stulatków. Mięso nie pojawia się u nich codziennie. Tym bardziej wyroby mięsopodobne. To pojawia się u nich od święta. I nie, nie mówię tu o zamianie wołowiny na rybę. Swoją drogą ocean umiera. W ciągu kilkudziesięciu lat populacja tuńczyka skurczyła się o 95%? Tak w oceanach pozostało tylko 5% "wyjściowej" ilości tuńczyka. 10% rekinów, którym użynają żywcem płetwy i wrzucają do wody, żeby sobie zdechły w cierpieniu. Podobnie przetrzebione zostały inne ryby. Przykładowo sardynki, sardele. Wymierają kolejne elementy systemu, który daje nam tlen. Oceany są jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym źródłem tego pierwiastka, a każdy kto kupuje ryby przykłada się do tego dokładnie w taki sam sposób, w jaki "nie widzi się", że jakiś facet w klubie wrzucił kobiecie coś do drinka.



Posłuchajcie tekstu choć raz. Polecam.


Ryby nie są wcale tak zdrowe jak się uważa. Mięso czerwone, białe, ryby. Wychodzi niemalże na jedno. Pokazał to minieksperyment trzem facetom podano burrito. Jedno z mięsem czerwonym, drugie z białym, a trzecie z fasolą. Pobrano próbki krwi. Za jakiś czas próbę ponowiono, ale każdy dostał burrito fasolowe. Tym razem także pobrano próbki krwi. Badawcze hokus pokus i wszystkie były rozwarstwione. Na wierzchu unosiło się osocze. W przypadku czerwonego i białego mięsa było mętne, a na wierzchu unosił się tłusty osad. Cztery fasolowe dały czyste osocze (źródło: "Game Changers").

Ale kwasy omega-3 są nam potrzebne, powiesz. Zgadza się. Są. Wystarczy łyżka świeżo zmielonego siemienia lnianego dziennie. Kilogram kosztuje kilka czy kilkanaście złotych. Zakładając, że łyżka ma 5g, to takiego siemienia wystarczy na 200 dni. Można go dodać do koktajli lub sałatek. Jest bez smaku a nawet jeśli jakiś ma, to zupełnie go nie czuć. Mówię z doświadczenia. Ważne - zmielone, bo organizm raczej nie radzi sobie ze strawieniem całych ziarenek. Zemleć można choćby w młynku do kawy ustawiając obroty na pulsacyjne, żeby nie dochodziła do tego obróbka termiczna.

Co jedzą zatem w Niebieskich Strefach. Niech przemówią liczby na przykładzie Ikaryjczyków.

Zielone warzywa - 17%, warzywa - 20%, ziemniaki - 9%, rośliny strączkowe - 11%, owoce - 16%, zboża - 1%, makarony - 5%, oliwa z oliwek - 6%, słodycze - 4%, mięso - 5%, ryby - 6%. Daje nam to warzywno-owocowe - 73%. Mięso i ryby to goście na talerzach, nie stali bywalcy.

Ostatni cytat.

Cytat:
Napisał Niebieskie Strefy
Było gorące, wietrzne popołudnie. Nad doliną San Bernardino, jak rzadko kiedy, nie wisiał smog. Doktora Ellswortha Warehama, z którym byłem umówiony zastałem w ogródku. Z domu, w którym mieszkał przy Crestview Drive, rozciągał się widok na piętrzące się niczym fale oceanu brązowe góry, a przy dobrej widoczności- tak jak tego dnia- można było nawet rozróżnić koloru koszulek osób spacerujących po oddalonym o dwa i pół kilometra kampusie LLUMC.

Wareham niewiele jednak mógł zobaczyć, bo pot zalewał mu oczy. Kiedy przetarł czoło ręką, krople spłynęły niżej, mocząc ubranie. Pod klejącą się do ciała koszulką grały mięśnie, a mężczyzna z trudem wbijał w twardą ziemię ręczny przyrząd do wiercenia dołków pod słupki. Fachowiec, u którego Wareham zamówił wycenę wysokiego na dwa i pół metra drewnianego ogrodzenia na stromo opadającym w dół krańcu działki, stwierdził, że będzie to kosztowało pięć tysięcy dolarów.

Wareham pojechał do miejscowego sklepu z materiałami budowlanymi, wypytał sprzedawcę i dowiedział się, że materiały na płot będą go kosztowały raptem dwa tysiące dolarów. Postanowił więc samemu zabrać się do pracy. Jak na razie ustawił dwa słupki i zabezpieczył dwa kolejne dołki, ale został mu do obrobienia jeszcze imponujący stos palików i długi odcinek działki. No i sprawę komplikowała jeszcze jedna rzecz: otóż Ellsworth Wareham miał ponad dziewięćdziesiąt lat. Urodził się w 1914 roku.

Cztery dni po naszym spotkaniu Wareham miał zaplanowaną operację na otwartym sercu w szpitalu rejonowym na obrzeżach Los Angeles. Tyle że nie miał leżeć na stole operacyjnym, ale dzierżyć skalpel.
Żeby żyć w ten sposób nie trzeba jechać na drugi koniec świata. Każdy może sam utworzyć swoją Niebieską Strefę. W książce Dana Buettnera znajduje się lista 9 lekcji, które dali nam długowieczni. W żadnym wypadku jednak nie polecam skakania na głęboką wodę szczególnie, gdy przyjmuje się leki. Z resztą taki sposób zmian ma mniejsze szanse na utrwalenie się. Prędzej usuwanie szkodliwych i wdrażanie tych odżywczych w kilku krokach.

Oto pierwsza książka, która może zmienić twoje życie. Reszta jest tylko w twoich rękach. Zmieniając siebie ratujesz planetę dla przyszłych pokoleń. (Będzie również książka o klimacie.)
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29-04-2020, 14:42   #17
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
7.

Kolonie Knellera - Etgar Keret
Gatunek: powieść

Recenzja może zawierać spoilery.

To dzieło izraelskiego pisarza stoi gdzieś między prozą Vonneguta, a filmografią braci Coen. Rzecz zaczyna się oryginalnie, bo od samobójstwa głównego bohatera, Chaima. Kiedy trafia on w zaświaty, okazuje się, że życie po „drugiej stronie” nie odbiega specjalnie od życiowej rutyny. Tutaj także ludzie chodzą do pracy, nawiązują znajomości, a po długim tygodniu idą napić się w barze. Tyle tylko, że wszystko jest bardziej nijakie i wyblakłe, krótko mówiąc do dupy. „Jakby nic nie było takim znowu big dealem, jakby nic nie robiło różnicy” - pisze wręcz narrator, czyli Chaim. Sam mężczyzna prowadzi po prostu nudną egzystencję: zatrudnia się w pizzeri i wynajmuje pokój z pewnym Niemcem. Jego nie-życie to właściwie trwanie i nic nie zapowiada żadnych zmian. Pewnego dnia słyszy jednak, że jego była dziewczyna również trafiła do krainy umarłych. Już sam pomysł jej poszukiwań daje bohaterowi jakąś nadzieję, a to bardzo wiele znaczy w tym miejscu. Niniejszym dostajemy galopującą, podlaną narkotycznym sosem historię. Cały czas coś tu się bowiem dzieje, zaś fabuła ucieka w osobliwe motywy. Znajdzie się nawet wątek apokaliptycznej sekty.
Opowieść na ogół żre i tylko czasem miałem wrażenie, że Keret zbyt mocno chciał ją udziwnić. Jego stylowi nie można natomiast odmówić własnej tożsamości. Sam Chaim oraz poboczne postacie (głównie Air oraz Lihi) zostają przedstawieni wręcz ekspresowo, ale autor świetnie radzi sobie z szybkim tempem. Udowadnia to zresztą w bardzo krótkich opowiadaniach, które poprzedzają polskie wydanie. Warto „Koloniom” dać szansę, tym bardziej że całość można przeczytać praktycznie na jednym posiedzeniu.

 Ocena: 7/10
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 30-04-2020 o 07:35.
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-05-2020, 19:03   #18
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
8.

Dan Brown
Anioły i Demony



Podobnie jak przy Kodzie Leonarda Da Vinci Anioły i Demony obcowanie z masą tajemnic, prastarych sekretów i filozofii. Ponadto naprawdę solidna intryga z mocnymi plot-twistami. Przez całą powieść zegar tyka, akcja jest wartka i masę niesamowitych rzeczy z przeszłości, które rzutują na dzisiejszy świat dowiadujemy się w coraz to dramatyczniejszych okolicznościach. Wszystko to dąży do finału który mnie osobiście bardzo zaskoczył.
Miałem okazję wkrótce po lekturze obejrzeć film i muszę przyznać, że chociaż dość zgrabnie fabułę przycięto to powieść z ekranu w porównaniu do oryginału jest płytsza, mniej mroczna i mniej tajemnicza.
Mówiąc krótko: Polecam gorąco Anioły i Demony.

10/10

9.

Dan Brown
Zaginiony Symbol



Zaginiony Symbol. Trzecia książka cyklu i wg mnie potknięcie autora. Robert Langdon znów zostaje wplątany w solidną kabałę lecz tym razem ani nie w Paryżu, ani nie w Rzymie, a w Waszyngtonie. Tu już dostrzegłem i zaczęła mi się rzucać w oczy schematyczność jaką Brown powiela w powieściach o Langdonie. W każdej książce inna tajemna organizacja (Tutaj mamy Wolnomularzy aka Masonów), znów tylko niepozorny Langdon może uratować sytuację, znów ma piękną towarzyszkę, która jest ściśle związana z bałaganem który bohater ma rozwiązać. Jednak tutaj przez pierwszą połowę książki (a to solidne paręset stron) po prostu się... nudziłem. Po dwóch poważnych kryzysach w których Langdon brał udział wydaje się jakby jakby ich w ogóle nie było i bohater niczego się nie nauczył. Zapamiętałem z tej części powieści tylko jego ciągłe biadolenie i negacja, kiedy widać w koło że coś jest nie tak. Od połowy na szczęście tempo znacznie wzrasta i jest powrót do poziomu z dwóch poprzednich książek, ale powieść praktycznie się kończy nim człowiek się nacieszy tym czego po tej książce oczekiwał.
Na minus zdecydowanie słaba akcja przez pół książki i niezaradność bohaterów, których opisuje się jako diablo inteligentnych. Na plus tak jak w poprzednich książkach masa historii i rzeczy o których się nie mówi, albo które postrzegamy przez pryzmat stereotypów.

7/10
 
Stalowy jest teraz online   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2020, 14:00   #19
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post 4/7

Richard Morgan - SIŁY RYNKU




Wydawnictwo: ISA
Data wydania: 2007
Ilość stron: 428
ISBN: 978-83-7418-170-9
Gatunek: powieść sensacyjna

Jedna z pierwszych książek jakie przeczytałem za młodu, a mających na mnie realny wpływ. Było to ponad dekadę temu. Do dzisiaj co jakiś czas do niej wracam i, co ciekawe, wyciągam z niej coś nowego.

Fabuła jest osadzona w pierwszej połowie XXI wieku, w niedalekiej przyszłości. Świat przedstawiony jest jakby preludium cyberpunku: z grubsza wygląda podobnie, acz jest mało przyjemnym miejscem do życia, targanym wielkimi kryzysami gospodarczymi, nędzą, słabością państw narodowych i coraz śmielej panoszącymi się korporacjami. Wszczepów jeszcze nie ma, a cyberprzestrzeń jest dopiero w powijakach (są natomiast wzmianki o tzw. "infoszczurach", czyli hakerach). Główny bohater jest świeżo upieczonym "rekrutem" jednej z najbardziej agresywnych firm na rynku tzw. inwestycji konfliktowych - czyli wspierania obranej strony jakiegoś konfliktu (np. rewolucji w krajach 3 świata) uzbrojeniem w zamian za przywileje ekonomiczne w trakcie i po zakończeniu konfliktu. Bohater, który z początku nie do końca pasuje do środowiska drapieżnych rekinów i rozlewu krwi, musi się w tym jakoś odnaleźć, zmierzyć ze spiskami "kolegów" i "koleżanek" oraz podjąć trudne decyzje zawodowe i osobiste. A to wszystko w świecie podszytym desperacją, napędzaną przez trudną sytuację ekonomiczną i tą paskudniejszą stronę hiperkapitalizmu.

Książka jest napisana lekkim, poczytnym językiem. Wprawdzie nie jest to ta sama klasa co w przypadku "trylogii o Kovacsu", to Morgan wciąż pokazuje tutaj świetny warsztat. Akcja płynie wartko, czytelnik się nie nudzi, wątki osobiste są realistyczne i emocjonalne, postacie są w odcieniach szarości. Trochę absurdalny wydaje się natomiast przedstawiony przez autora mechanizm zdobywania kontraktów... poprzez madmaxowe/carmageddonowe pojedynki podrasowanych aut na drogach (w "cywilizowanych" krajach) i nożownicze pojedynki gladiatorskie (w tych mniej cywilizowanych). Sam autor wspomina swoją fascynację Mad Maxem, stąd takie motywy. Czy to pasuje? Pozostaje to ocenić czytelnikowi. Na pewno dodaje 'drapieżności' fabule. Jedyną "poważną wadą" publikacji jest gonitwa z jaką fabuła toczy się pod koniec. Zabrakło tych 50 stron przed finałowym pojedynkiem, aby porządnie ukazać czytelnikowi plot. Trochę niedosyt i za to poleci ocena w dół.

Na pewno nie jest to książka doskonała, ale jest jedną z lepszych jakie czytałem. Polecam.

Ocena: 9/10



+++



UNIWERSYTETY - 700 LAT SPORÓW
Polityka - Niezbędnik Inteligenta





Wydawnictwo: Polityka
Wydanie: 4/2014 (specjalne)
Ilość stron: 115
ISSN: 1730-0525
Gatunek: czasopismo popularnonaukowe

Skoro inni uczestnicy Wyzwań wrzucają komiksy, to ja wrzucę parę czasopism, które ostatnio mi przemknęły przez ręce.

"Niezbędnik Inteligenta" to cykl dość grubawych gazet wydawanych przez Politykę, a skupiających się na konkretnej tematyce. W środku kilkunastu autorów prezentuje zbiór artykułów. Akurat w przypadku "Uniwersytetów" są one w ujęciu chronologicznym, od pierwszych zrębów akademictwa w antyku, aż po czasy dzisiejsze i przewidywaną przyszłość.

Powiem, że nawet nieźle się czytało. Większość artykułów miała sens i była całkiem ciekawa - a co najważniejsze, obiektywna. Im dalej w las, tym było lepiej (acz artykuły dot XIX i wczesnego XX wieku były takie sobie). Na uznanie zasługuje sekcja przełomu XX/XXI wieku, gdzie autorzy i uczestnicy wywiadów rozprawiają się z problemami jakie trawią polskie i zagraniczne szkolnictwo akademickie. Problemami, które mi (i zapewne większości LIszów) jako absolwentowi są wcale nieobce, a skłaniające do przemyśleń.

Polecam. Można się dowiedzieć zaskakująco dużo.

Ocena: 7/10



+++



POSTCZŁOWIEK - MEDYCYNA, GENETYKA, ETYKA
Polityka - Niezbędnik Inteligenta





Wydawnictwo: Polityka
Wydanie: 2/2017
Ilość stron: 116
ISSN: 2391-7709
Gatunek: czasopismo popularnonaukowe

Od dawna interesują mnie klimaty cyberpunkowe, transhumanistyczne itp. Stąd też bez zastanowienia brałem tą gazetę w ciemno. I, w przeciwieństwie do "Uniwersytetów", trochę się przejechałem. Artykuły ułożone są z początku z zachowaniem jako takiej chronologii, później jest miszmasz. Ale to akurat nie uwiera - bardziej chodzi tutaj o część artów, które są... dość nudne. Część traktuje o osiągnięciach twardej nauki - protetyka/bionika, medycyna, genetyka, AI, AR/VR, takie buty - a część rozwodzi się nad różnymi pierdołami etyczno-moralno-społeczno-cośtam, w dodatku niektóre podlane ostrym sosem z "idelolo" i "izmów", przy których aż mi się morda skrzywiła. Więc poziom bardzo nierówny - od fajnych tekstów, po mdłe (lub nawet irytujące). Ponadto, nie ma jakiegoś jednego, dobitnego arta na koniec, który by podsumował temat. Nie do końca tego oczekiwałem.

Ocena: 5/10



+++



ODKRYWAJĄC WOLNOŚĆ - PRZECIW ZNIEWOLENIU UMYSŁÓW




Wydawnictwo: Zysk i S-ka / Forum Obywatelskiego Rozwoju
Data wydania: 2012
Ilość stron: 1027
ISBN: 978-83-7785-061-9
Gatunek: ekonomia / nauki społeczne

Ten kloc papieru wpadł mi w łapska w roku wydania, z rąk samego... Leszka Balcerowicza. Balcera można podziwiać albo nienawidzić, nie jest on jednak autorem książki - dokonał jedynie doboru tekstów i opatrzył przedmową. I dobrze, bo można się skupić na sednie tematu i zapomnąć o polaryzacji jaką Balcerowicz generuje samym swoim istnieniem.

"Odkrywając Wolność" to nic innego, jak praca zbiorowa wypełniona tekstami kilkudziesięciu autorów takich jak m.in. Adam Smith, Frédéric Bastiat, Alexis de Tocqueville, Ludwig von Mises czy Milton Friedman. Rzecz traktuje o szeroko pojętym klasycznym liberalizmie w aspektach makroekonomii, ustroju państwowego, prawa własności, funkcjonowania rynku, krytyki tzw. państwa opiekuńczego i sporu liberalizm-antyliberalizm. Do wyboru do koloru, można przebierać między artykułami i czytać jak się chce.

Powiem tak: to nie jest lekki tekst. Raz, że to literatura faktu pisana częstokroć naukowym językiem, a dwa, zahacza o tematy prawne i filozoficzne. Trzeba do tego skupienia. Nie pomaga fakt, że niektóre (a nawet całkiem sporo) arty, szczególnie z pierwszej połowy knigi, są... no cóż, do kitu - napisane topornym językiem, dywagujące nad sprawami w stylu "masło ma smak maślany, dlatego też jest maślane" i generalnie męczące. Pozostałe są mocne, szczególnie druga połowa oraz kilku autorów (np. wspomniany Tocqueville) równają do góry. Mimo to, czytałem na raty, z oporami i mozołem.

Na pewno lektura "obowiązkowa" dla studentów ekonomii, nauk społecznych, powiązanych dziedzin prawnych oraz entuzjastów klasycznego liberalizmu, minarchizmu i libertarianizmu. Zaryzykuję stwierdzenie, że to detox na złudne nadzieje socjaldemokracji, oraz amunicja dla obrońców prawicy ekonomicznej/gospodarczej. W oparciu o autorów i teksty źródłowe można nawet spokojnie napisać licencjat albo magisterkę, tyle tego tu jest.

Ocena: 7/10
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-07-2020, 17:19   #20
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
8.

V jak vendetta - Adam Moore, David Lloyd
Gatunek: powieść graficzna

Recenzja może zawierać spoilery.

„V jak vendetta” zasłynęło u nas w formie głośnej adaptacji braci Wachowskich. Warto jednak wiedzieć, że to komiksowy oryginał przedstawia dojrzalszy obraz konfliktu na linii jednostka – system.
Tytułowy V to bohater-anarchista, który skrywa się pod uśmiechniętą maską Guya Fawkesa. Sama akcja dzieje się w alternatywnej wersji lat dziewięćdziesiątych XX wieku, które w momencie tworzenia dzieła, były dla twórców niedaleką przyszłością. Moore obawiał się kierunku, w jakim podążała wtedy brytyjska polityka i postanowił ubrać te niepokoje w graficzną szatę.
Wspomniany V postanawia otworzyć oczy obywatelom hodowanym wewnątrz kontrolującego wszystko systemu. Jego metody są jednak mocno kontrowersyjne. Podobnie jak to planował sam Fawkes, również ten bohater postanawia przywrócić sprawiedliwość przemocą. Czy jednak aby na pewno o wzniosłe ideały tu chodzi, lub też są one jedynie konstruktem w naszym głowach? A może jedyną prawdziwą wartością jest wolność, bez względu na wszystko inne? Powieść Moora zadaje podobne pytania i nie ucieka się przy tym do banałów, z czym film miał duży problem.
Poza główną osią fabuły, mamy jeszcze dość mglistą genezę V oraz historię drogi, jaką musi przebyć jego podopieczna, Evey. Te motywy śledzi się z dużym zaangażowaniem, trochę gorzej jest natomiast z wątkami funkcjonariuszy, którzy reprezentują władzę. Niby dostali konkretne historie i starano się je równolegle rozwijać, ale zabrakło powodów, dla których czytelnik miałby się nimi mocniej przejąć.
„V jak vendetta” to dla mnie czołówka komiksu jako takiego. Poprawna kreska, sprawny scenariusz i niejednoznaczny główny bohater tworzą siłę napędową dobrze naoliwionej machiny, która nic nie straciła na swojej mocy.

 Ocena: 8/10


9.

Profesor Andrews w Warszawie. Wyspa - Olga Tokarczuk
Gatunek: zbiór opowiadań

Recenzja może zawierać spoilery.

Krótka publikacja, którą można dostać już za kilkanaście złotych, to również dobra okazja do zapoznania się z literaturą naszej noblistki.
Pierwsze opowiadanie, „Profesor Andrews w Warszawie”, przedstawia historię angielskiego uczonego, który przyjeżdża do Polski w celu odbycia kilku zajęć i spotkań. W obliczu bliżej nieokreślonych zdarzeń, zostaje przeniesiony do PRLu. Zagubienie wewnątrz bezdusznego ustroju kontrastuje z obrazem zwykłych Polaków. Ci, nawet w obliczu wszechogarniającej szarości, nadal potrafią wykrzesać z siebie emocje.
„Wyspa” stanowi właściwe danie w tym zbiorze. Jest robinsonadą w klasycznym wydaniu: główny bohater to rozbitek, który trafia na bezludną wyspę. Tu również na pierwszy plan wychodzi motyw wyobcowania, tym razem względem natury. Tokarczuk nie skupia się na dosłownych próbach przetrwania, ale adaptacji duchowej oraz docieraniu do samego siebie. Eksploracja wyspy jest sensownie dawkowana, przez co całość trzyma w napięciu.
Tokarczuk ma lekkie pióro i jednocześnie szybko przechodzi do meritum. Literatura noblistów to niekoniecznie siermiężne tomiszcza, ale również rzeczy całkiem proste, nie uciekające się do złożonych środków stylistycznych. Obydwa opowiadania są napisane klarownym językiem, również ich przesłanie nie jest specjalnie zakamuflowane, choć potrafią zaskoczyć co bardziej błyskotliwą myślą.

 Ocena: 6/10
 
Caleb jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172