Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - ogólnie > Kufer skarbów > Porzucone projekty > Opowiadania-archiwum
Zarejestruj się Użytkownicy

Opowiadania-archiwum Wasza twórczość


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-01-2006, 03:22   #1
 
Marvin's Avatar
 
Reputacja: 1 Marvin ma wyłączoną reputację
Powrót pionierów

Nastąpił problem.
13 czerwca 2022 roku, o godzinie 11.58, czasu Greenwich nastąpiło zerwanie łączności z ziemią. Nie wpadli w panikę. Wiedzieli, że mogą to być chwilowe trudności. Było tysiące różnych możliwości powodujących taką sytuacje, na czele z tą, że nastąpiła nagle wzmożona aktywność słońca, powodująca chwilowe zakłócenia fal radiowych. Nie przerywali swoich zadań, tylko czekali. Zbierali dalej próbki, próbowali grać w golfa w tej nietypowej scenerii, a Joe Calpini trząsł sztandarem, żeby ten wyglądał jak łopoczący na wietrze. Problem zaczął się dziesięć godzin później. Według planu, do tej pory NASA, MUSIAŁA się odezwać. Takie były instrukcje. Jeszcze raz sprawdzili antenę i stwierdzili że wszystko gra. Nic na pewno, nie było uszkodzone. Zebrali się na naradę.
Szkolono ich dwa lata i nauczono wszystkiego, co powinno im pomóc w tej szaleńczej misji. Była trudna. Niebezpieczna. Samobójcza. No, ale cóż. Wiedzieli na co się pisali, i jak może się to skończyć. Pięciu śmiałków wyruszyło, by stopa człowieka mogła dotknąć rdzawej skały Marsa.
Komandor Alex Rivers, prawie 50 letni weteran podróży kosmicznych. Przyjaciele śmiali się, że pamięta jeszcze zimną wojnę i złotą erę kosmonautyki. Joe Calpini, geolog, to jego szósta misja. Wcześniejsze pięć, oczywiście księżycowe. Maria Johnson, młoda pani fizjolog i lekarka, dbała, by przetrwali lot w nieważkości, w jak najlepszej kondycji. John Gasienica-Kowalsky, prawdziwy kowboj kosmiczny, rodem z Chicago. Nawigator i ponoć potomek górali, z dalekiego kraju, z Europy. Marzył by wspiąć się na Olimpus Mons. Ostatnim członkiem załogi, był filozof i psycholog Cassius Shakur. Czrnoskóry, twardy i zimny. To on pozwolił im przetrwać roczny lot w nieznane, w doskonałej kondycji psychicznej.
Debatowali co robić. Na Marsie mieli spędzić jeszcze dwa tygodnie. Postanowili poczekać trzy dni. Na nic. Z ziemi nie było odpowiedzi. Jednogłośnie zdecydowali.
-Wracamy? – spytał się Calpini, a wszyscy zamilkli.
- Tak Joe – odpowiedział Rivers – wracamy...- stalowoszare oczy komandora, nie wyrażały żadnych uczuć.
Wkrótce podnieśli lądownik „New Hope”, i powoli oderwali się ze skalistej powierzchni Marsa, kierując się w kierunku „Mayflower”, statku matki. Na pokładzie powitał ich mały plastikowy android z wielką kulistą głową – Marvin, ich rozgadany przyjaciel na zimne i puste kosmiczne noce. Odpalili wkrótce silniki i ruszyli poprzez próżnie kosmosu, w kierunku ziemi.
Przez całą drogę nie opuszczały ich złe myśli. Nie wiedzieli co z ziemią. Kontaktu nie dało się nawiązać, a z każdym dniem, ich nadzieja na szczęśliwe zakończenie podróży, topniała. Postanowili nie cumować do księżycowej bazy „Luna”, tylko bezpośrednio wylądować na ziemi. Skanowanie które przeprowadzili, pokazało, że na ziemi panują normalne warunki. Czyżby więc zapomnieli o nich? To niemożliwe. Największa wyprawa w dziejach USA i całej ziemi, nie mogła zostać zapomniana. Nawet jeśli toczyła się trzecia wojna światowa.
Po roku podróży, gdy już dotarli do domu, długo stali na orbicie i przyglądali się błękitnemu globowi. Nie widzieli nic niepokojącego, oprócz jednego... Nie widać było śladów działalności człowieka! Z nieba znikły potężne chmury smogu i wyziewów produkcyjnych. Miasta pogrążone były w ciemności i wzbudzało to strach i gorycz. Nie widać było żadnych śladów zniszczeń. Czyżby tajemniczy wirus zgładził ludzkość?
Długo, bardzo długo krążyli wokół globu, gdy nagle 10 stycznia 2024 roku, Calpini ujrzał ślad życia. W Nowym Jorku paliły się światła. Niewiele, ale jednak. Odżyła nadzieja. Postanowili lądować. 11 stycznia postanowili posadzić statek w Central Parku.
Wylądowali.
Długo wahali się z opuszczeniem statku, i obserwowali ludną niegdyś metropolię. Czujniki wskazywały na pełne bezpieczeństwo. Postanowili wyjść bez skafandrów.
- Jeśli to wirus zabił ludzkość, to i tak nie mamy gdzie się podziać – rzekł Shakur, a wszyscy w milczeniu pokiwali głowami.
Śluza otwarła się i czyściutkie powietrze wdarło się do wnętrza statku. Po raz pierwszy od tylu lat, mogli oddychać pełną piersią. Nie cieszyli się jednak ze szczęśliwego dotarcia do celu. W ciszy ruszyli, poszukiwać życia.
Cały dzień oglądali puste ulice. Wchodzili do budynków, przetrząsali mieszkania, zeszli nawet do metra. Nikogo nie było. Całkowita pustka. Wokół wszechogarniająca cisza. Nie było żadnych ciał, żadnych śladów nagłej paniki.
Stracili już całkiem nadzieję, na znalezienie kogokolwiek. Zapadł zmrok, a oni dalej snuli się zimnymi ulicami. Nagle ich oczom ukazało się światło. To hala „Medison Square Garden” promieniała jasnością neonów. Powoli zbliżyli się do niej, nie wierząc własnym oczom i uszom. Z wewnątrz dobiegała muzyka. To była piąta symfonia Bethovena. Stanęli jak wryci, a potem wolno, gęsiego weszli do wewnątrz. Szli rozświetlonymi korytarzami, a muzyka stawała się coraz głośniejsza. W końcu usłyszeli że ktoś gwiżdże, a ich nogi same przyspieszyły kroku.
Znaleźli się w sercu hali. Wśród rzędu krzesełek publiczności, patrzyli na jasny parkiet do koszykówki, po którym powoli jeździł mopem, ubrany w niebieski strój sprzątacza mężczyzna. Gwizdał sobie coś, i jasnym było że nie był obdarzony muzycznym talentem. Astronauci kroczyli w jego kierunku, a on zdawał się ich nie zauważać. W końcu stanęli na brzegu parkietu i w zdumieniu przyglądali się pracującemu.
- Hej chłopie! – zawołał Gasienica-Kowalsky, najodważniejszy ze wszystkich.
- Nie widzisz że wszystko jeszcze nie gotowe – odpowiedział tajemniczy sprzątacz, nie oglądając się nawet na nowo przybyłych.
- Na co gotowe? – ciągnął nie zdeprymowany John.
- No jak to na co? Na mecz! – odpowiedział nieznajomy, po czym przestał machać mopem, i odwrócił się w kierunku badaczy – Kim wy u diabła jesteście? – spytał zdumiony – Bo przecież nie diabłami!
- Jak to kim? – wtrącił się zachęcony Calpini – Astronautami! Wracamy z Marsa.
Zapadła cisza. Sprzątacz wypuścił mopa, który z cichym klapnięciem upadł na podłogę. Na jego twarzy malowało się wielkie zdziwienie.
- O cholera! – krzyknął – Zapomnieliśmy o was – dodał po cichu.
- Jak to o nas? – ryknęli chórem zapomniani kosmonauci.
- Ludzkość została zbawiona – odrzekł sprzątacz – nastąpił koniec świata.
Długo trwała porażająca wszystkich cisza.
Przez głowy biednych, skołowanych badaczy kłębiło się setki myśli. Nie wiedzieli co mówić.
- Ty jesteś aniołem – stwierdził nagle rzeczowo Shakur.
Znów cisza.
- Tak – odpowiedział cicho mężczyzna – Jestem Archanioł Gabriel.
Astronauci dopiero teraz spostrzegli jak niecodziennie wygląda ich rozmówca. Był bardzo piękny. Z pod niebieskiej czapki wystawały skręcające się złote loki, a od twarzy biła jakaś jasność. Wewnętrzne światło.
- Jutro wieczór będzie mecz między aniołami a diabłami o panowanie nad tym pustym światem - powiedział niemal szeptem.
- A co z nami?! - zakrzyknął Shakur, a reszta dla potwierdzenia pokiwała ochoczo głowami.
- Eee nie wiem - odparł, rozkładając ramiona Archanioł - Ja tu tylko... sprzątam.

KONIEC

Od autora: Przepraszam jeśli uraziłem kogoś swoją wizją zbawienia. Nie takie było moje założenie. Chodziło mi raczej o zderzenie techniki i wiary w naukę z religią. Jeśli doczytaliście do końca, to bardzo mnie to cieszy, i z chęcią przeczytałbym wasze opinnie na temat tego opowiadanka.
Pozdrawiam
 
__________________
Marvin the Paranoid Android
Marvin jest offline  
Stary 23-01-2006, 10:52   #2
 
Templarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Templarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwuTemplarius jest godny podziwu
Ciekawe. Zabawne, chociaż zabawne być nie powinno . Od zawsze ciekawiło mnie, co się stanie z ludźmi poza Ziemią, jeśli nastąpi biblijna paruzja. Ciekawe rozwiązanie...
 
__________________
"All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die."
Templarius jest offline  
Stary 23-01-2006, 23:25   #3
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Fajne, choć krótkie. Liczyłem ,że zanim odkryją, co się stało, pobłądzą jeszcze trochę, w mroku tajemnicy. Ale i tak ciekawe. No i zakończenie: tekst Gabriela jest rozbrajający
 
Glyph jest offline  
Stary 24-01-2006, 21:40   #4
 
Marvin's Avatar
 
Reputacja: 1 Marvin ma wyłączoną reputację
Dzięki za pochlebne recenzje
Pomysł na to opowiadanko, chodził mi po głowie od dość długiego czasu, ale jakoś trudno mi było się zebrać, do pisania. Ostatecznie zmobilizował mnie film "Kontakt", który puszczono niedawno.
W ogólnym zarysie wiedziałem tylko tyle, że musi się to skończyć słowami "Ja tu tylko sprzątam". Zawsze mnie najbardziej kręciło w książkach i filmie, takie skonfrontowanie religii i techniki. Prawda, że mogłem trochę dłużej ich poprowadzić w tajemnicy, ale jestem w gorącej wodzie kąpany, i była 2 czy 3 w nocy, i nie miałem już sił na więcej. Obiecuję, że jak coś mi przyjdzie do głowy, to bardziej dopieszczę pomysły.
Pozdrawiam
 
__________________
Marvin the Paranoid Android
Marvin jest offline  
Stary 25-01-2006, 19:14   #5
 
toman5on's Avatar
 
Reputacja: 1 toman5on ma wyłączoną reputację
Podobało mi się; zwłaszcza temat - podobnie jak Tempikowi (pozdro!) Ciekawy początek, intrygujący fragment o opustoszałej Ziemi widzianej z kosmosu przez astronautów, Apetyt rośnie... Później czuć niestety, że chciałeś szybko dojść do finału opowiadania - jak sam przyznałeś; jest zauważalnie ucięte. Trochę jak wg niektórych z tego forum (pozdro dla nich, wiedzą o kim mówię ) opowiadania H.P. Lovecrafta - długie budowanie nastroju (u Ciebie moze nie przesadnie długie, ale jednak - a chodzi o ideę) a póżniej momentalne rozwiązanie akcji - co niektórym pozostawia niedosyt Ale brawo za puentę - niezła; krótka, ale treściwa
Nie umiem pisać sam takich rzeczy, więc potraktuj moją skromną opinię z przymrużeniem oka
Pozdrawiam
 
__________________
You're another sh... talking punk to me
You're living inspiration for what I never wanna be
And I see, you've been blinded by what you believe
And now back up and sit down, shut up and act like you need to be
toman5on jest offline  
Stary 26-01-2006, 02:49   #6
 
Marvin's Avatar
 
Reputacja: 1 Marvin ma wyłączoną reputację
Dzięki wielkie za tą opinię.
To co wspomniałeś o Lovecraft'cie bardzo mnie ucieszyło. Samo przyrównanie, że coś może być podobne w formie, do twórczośi samotnika z Providence, sprawia mi wielką przyjemność (Choćby miało być tak tylko w 1%). Co do minusów, to zgadzam się w pełni, ale jak już wspomniałem, następnym razem dłużej podłubie i zastanowię się nad wszystkim , zanim coś przedstawie 8)
Dzięki i pozdrawiam
P.S. Wiele opinni krąży na temat Lovecrafta, w tym i takie, że nie za bardzo umiał on pisać. Myślę jednak, że jego proza broni się doskonale sama. Jest to bardzo specyficzny styl i trudny do zdefinniowania i ujęcia w ramki, jak wielu by chciało. Niech zresztą krytycy wiedzą jedno: Kiedyś gwiazdy znajdą się w należytym porządku. Więc niech modlą się, żeby nie za ich żywota...
 
__________________
Marvin the Paranoid Android
Marvin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172