lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Opowiadania-archiwum (http://lastinn.info/opowiadania-archiwum/)
-   -   Trzecia pieczęć (http://lastinn.info/opowiadania-archiwum/467-trzecia-pieczec.html)

Qbista 16-04-2005 19:48

Trzecia pieczęć
 
Tutaj mały wypad w klimaty Gwiezdnych Wojen... Tekst pisane dla Bractwa Mrocznych Jedi, którego jestem dumnym czlonkiem:

Trzecia Pieczęć

Padało. Wielkie krople deszczu padały falami na przeklętą ziemię dawno zapomnianej już planety, skąpanej gdzieś daleko w odmętach galaktyki.
Nie było tu niczego, prócz połaci ciemnej, suchej ziemi, martwych drzew, i tego wielkiego, starego kurhanu/świątyni, przed którym właśnie się znajdowali.
Obaj odziani w czarne płaszcze z kapturami, obaj z mieczami przy boku, obaj wycinający się z otoczenia niczym dwa jestestwa wyjęte z nadnaturalnego uniwersum.
Zresztą, może byli zjawami? Noga istoty żywej nie stanęła na tej planecie od wieków...
Aż do teraz.
-To tutaj – jedna z postaci, wyższa, uniosła prawą rękę do góry, wskazując palcem wejście do upiornej budowli. W jej głosie brzmiała nutka starczej wiedzy, nabywanej przez dziesiątki, a może i setki zła. Było w nim także zło. I gniew. Wielki gniew. I wielkie zło...
Druga z postaci ukłoniła się lekko, ustąpiła kilka kroków w kierunku Kurhanu, zatrzymała się jednak, i odwróciła.
-Na pewno, Mistrzu? – W jej głosie drgała niepewność.
Milczenie Mistrza było wystarczającą odpowiedzią.
Postać/uczeń, skierowała się w głąb podziemi. Masywne, dwuskrzydłowe marmurowe drzwi rozwarły się, pchane emanującą od Niej mocą. Drzwi, stworzone przez „pierwszych budowniczych” znały te wibracje. Wiedziały, któż właśnie wdziera się do wewnątrz pradawnej świątyni. Oni często tu wracali...
A drzwi, pierwsi ze strażników, raz, po raz, otwierały przed nimi tajemnice Pradawnej Świątyni.
Tak było i teraz. Drzwi dopuściły Ucznia do poznania pradawnych tajemnic, rozchyliły się z łoskotem.
Uczeń zniknął w środku.
Pierwsza pieczęć złamana.
Mistrz dopiero teraz opuścił dłoń. Gdyby jego twarzy nie skrywał kaptur, zapewne dałoby się dojrzeć nikły uśmiech na jego pomarszczonej twarzy...
W chwilę później, Mistrz, niczym zjawa, którą być może i był, rozpływa się w nicości...

* * *

W środku czekały tylko stęchłe powietrze i nieprzenikniona ciemność. Kierowany intuicją, a może i przeznaczeniem, uczeń mknął w milczeniu wąskim korytarzem. Było w nim nieco niepewności, ustępowała ona jednak z każdym krokiem, z każdą chwilą.
Przyszły Mistrz nie mógł czuć wątpliwości... Nie było tu miejsca na wątpliwości.
Najmniejszego.
Ciemność. Coś mówi mu, żeby nie szedł prosto, że należy skręcić. Tak też robi. Prze dalej, coraz, szybciej, coraz pewniej.
Mijają sekundy, może minuty, może godziny
Nagle jego oczom ukazuje się błądzący gdzieś w oddali jasny punkt, migoczący niepewnie.
Uczeń przystaje, jego ręce machinalnie mkną w kierunku przypasanego miecza świetlnego.
Wkrótce błysk czerwonego ostrza rozjaśnia nieco mroki. Ściany, pokryte licznymi runami, zachowane w idealnym stanie, mówią mu, ażeby szedł prosto.
Uczeń spogląda w dal. Światło nie tli się już lekko, ba, promieniuje ogromnym blaskiem...
Druga pieczęć. I klucz.
Uczeń poprawia chwyt na broni, biegiem rusza naprzód. Coś mówi mu, może intuicja, może to i przeznaczenie, że światło w oddali stanowi kolejną bramę. Czerwone ostrze drgające obecnie w jego rękach nie może być więc niczym innym, jak tylko kluczem...
Białe promienie docierają do niego, rażą, niczym lasery, Uczeń musi je odbijać, musi ich unikać... Uskakuje, przywarowując na chwilę do ściany, po czym znowu rusza do ataku, z okrzykiem na ustach.
Unik, unik, zablokować, mknąć dalej, mknąć dalej...
Cięcie. Ostrze miecza spotyka się z jaskrawym punktem, tamten nagle migocze, w końcu gaśnie. Na ziemi pozostaje tylko klucz, skąpany w czerwonawym świetle rzucanym przez mistyczną broń Ucznia.
Czerwone ostrze niknie w milczeniu.
Klucz. Nieopodal drzwi.
Druga pieczęć złamana.

* * *

Dalej te same, egipskie ciemności. Uczeń mknie szybko, pewny siebie. Czuje, że już za chwilę ulegnie przed nim trzecie pieczęć, a Pradawna Wiedza stanie przed nim utworem.
Jego kroki odbijają się głośnym echem w oddali, nie zagłusza ich żaden szmer.
Głucha sala, przebiega przez myśl Ucznia. Trzecia pieczęć już blisko. Jeszcze tylko te kilka...
-Kroków? – głos rozbrzmiewający w pomieszczeniu dosłownie bombarduje jego słuch, przyzwyczajony do panującej w podziemiach ciszy. – Pomyślałeś o krokach, prawda? O tym, że trzecia pieczęć jest już a wyciągnięcie ręki.
Czerwone światło włączanego właśnie miecza świetlnego nie ujawnia pozycji owego tajemniczego mówcy.
-Typowy Mroczny... Wszyscy jesteście tacy sami – cynizm zawarty w głosie tajemniczej postaci można więc kroić nożem. – Tylko walka wam w głowie.
-Kim jesteś? – Uczeń rozgląda się uważnie dookoła, wytęża zmysły... Nic. Kompletnie nic. – I cóż tutaj robi...
-A co to ma do rzeczy, Wridzie Teslerze? Cóż to ma do rzeczy? Przybyłeś tutaj, żeby otworzyć trzecią pieczęć, a nie po to, by poznać moją tożsamość...
-Skąd znasz moje imię? Skąd?! I jaka w tym wszystkim Twoja rola? – Uczeń denerwuje się coraz bardziej, zdezorientowany, zbity z tropu, wreszcie zaskoczony wiedzą swojego rozmówcy.
-Ja... – głos niknie na chwilę w ciszy, by po chwili powrócić. Przed oczami Ucznia pojawia się ubrany na biało mężczyzna. – Ja czekam tu, by powiedzieć Ci, że trzecia pieczęć nie istnieje.
-Jak to, nie istnieje?! – gdyby nie ciemności i kaptur zakrywający twarz Ucznia daoby się zauważyć, iż twarz jego poważnieje, a czerwone źrenice rozszerzają się jeszcze bardziej. Wrid Tesler wpada w szał. Daje ujście gniewowi...
Gniew. Ciemna Strona Mocy...
Trzecia pieczęć...
-Nie ma trzeciej pieczęci. Ona nie istnieje. Pradawna wiedza to tylko iluzja, nic więcej. ILUZJA. – mężczyzna uśmiecha się szeroko, chwyta się za boki, zaczyna powoli okrążać Ucznia, nie spuszczając go ani na chwilę z oka. – Ona nie istnieje. I co teraz zrobisz? Posiekasz mnie tą bronią?
Krtań Wrid’a dusi wybijające się z ust przekleństwo.
-A żebyś wiedział, że dokładnie tak zrobię – syczy pod nosem. Gniew buzuje w nim, gotów do przebicia się na powierzchnię.
Gniew.
Atak. Szybkie, wymierzone w szyję cięcie.
Błysk.
Szum.
I śmierć.
Biały jegomość ulatuje w niepamięć...

* * *

-Jesteś dokładnie taki, jak wszyscy – strażnik trzeciej pieczęci uśmiecha się szeroko, obserwującego odchodzącego z niczym ucznia. – Każdy z was w końcu nie wytrzymuje, zabija tamtą iluzję, potem bada dokładnie pomieszczenie, a gdy odkrywa, że to już koniec, że to pomieszczenie do nikąd nie prowadzi, odchodzi.
Zrobisz teraz dokładnie to samo, co pozostali, Wrid. Wyjdziesz, kierowany gniewem zabijesz kilka razy, będziesz się rzucał we śnie i przemierza galaktykę, aż w końcu znajdziesz ucznia, którego po latach przyprowadzisz tutaj, licząc na to, że to wreszcie on złamię osławioną Trzecią Pieczęć. Takie jest Twoje przeznaczenie...
Choć szczerze wątpię w to, że Twój uczeń nareszcie dojdzie do tego, czym jest Trzecia Pieczęć.
Szczerze wątpię. Jesteście zbyt pewni siebie, zbyt zadufani w sobie, zbyt aroganccy, by zauważyć to, czego, jeszcze żadnemu z was nie udało się dojrzeć.
Ech... Może w końcu się czegoś nauczycie...
To jednak potrwa...
Do tego czasu trzecie pieczęć pozostanie zamknięta...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:41.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172