![]() | ![]() |
![]() | #1 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Sesja CoÅ› takiego kiedyÅ› popeÅ‚niÅ‚em, by rozbawić moich znajomych, którzy kuli do sesji i nie mieli czasu na granie. Moje czasy studenckie minęły bezpowrotnie, ale tamtÄ… atmosferÄ™ pamiÄ™tam. Oto próba uchywcenia czegoÅ›, co jest ze swej natury nieuchwytne. To taki żarcik, nic wiÄ™cej. Liczy siÄ™ w nim pomysÅ‚ a nie wykonastwo, choć mam nadziejÄ™, że jest napisany po polsku. Zatem, jak to mawiajÄ…, "let me entertain you". Egzamin 1 Zawsze sobie powtarzaÅ‚em, że po trzecim roku bÄ™dzie Å‚atwiej. Dlatego też z utÄ™sknieniem wpatrywaÅ‚em siÄ™ w profesora Marszkina, który wÅ‚aÅ›nie prowadziÅ‚ grupÄ™ z czwartego roku na jakieÅ› zajÄ™cia do innego budynku. „Już za niedÅ‚ugo” – pomyÅ›laÅ‚em. Pod warunkiem, że w tej sesji zdam wszystkie egzaminy. To byÅ‚a bariera, która mnie paraliżowaÅ‚a i która stawaÅ‚a siÄ™ dla mnie niczym zapora na rzece. WiedziaÅ‚em, że zaważą one na mojej najbliższej przyszÅ‚oÅ›ci i nie mogÅ‚em sobie pozwolić na ich zlekceważenie. ZbieraÅ‚em siÄ™ do wyjÅ›cia, gdy poczuÅ‚em klepniÄ™cie na ramieniu - Yarot, idziesz dzisiaj do Lewego? Powtarzamy materiaÅ‚ na zerówkÄ™. – gÅ‚os Jerkina brzmiaÅ‚ niczym róg przeciwmgielny na morzu. JakoÅ› nie byÅ‚em zdziwiony, że to wÅ‚aÅ›nie on wystÄ™powaÅ‚ z tÄ… propozycjÄ…. Nie należaÅ‚ on do elity na roku a upodobanie do innych rozrywek niż nauka miaÅ‚ chyba we krwi. - A co bÄ™dziemy powtarzali? – spytaÅ‚em z udawanym zaciekawieniem, bo odpowiedź znaÅ‚em aż za dobrze. - Wiesz, ... – zaczÄ…Å‚ i już wiedziaÅ‚em, że bÄ™dzie dobrze – takie tam, trochÄ™ piwa, ale niewiele, potem może warhammer. Wiesz, muzyka, gra i piwo. BÄ™dzie dobrze. - Acha... – spojrzaÅ‚em z ukosa na Jerkina i chciaÅ‚em odczytać z jego twarzy, że żartuje. Niestety, nie udaÅ‚o siÄ™. W tym akurat byÅ‚ dobry. - No nie daj siÄ™ prosić, dla Ciebie to nic, a dla nas to ważne – Jerkin nie ustÄ™powaÅ‚. WiedziaÅ‚ bydlÄ™, czym mnie ująć. – Poza tym... – kontynuowaÅ‚ – bÄ™dzie tam Marzena, wiesz która... . WiedziaÅ‚em jak cholera o kogo chodzi. Marzena. Wysoka czarnulka, wiecznie ubierajÄ…ca siÄ™ na czarno, obwieszona krzyżami oraz z ciemnym makijażem. LubiÅ‚a szczególnie mroczne klimaty i gotyckie budowle. Ech, wyglÄ…daÅ‚a naprawdÄ™ bosko. I to chyba przeważyÅ‚o, że podjÄ…Å‚em decyzjÄ™. - PójdÄ™. Niech wam bÄ™dzie. O której bÄ™dziemy siÄ™ uczyć? – SÅ‚owo „uczyć” powiedziaÅ‚em specjalnie z przekÄ…sem, ale Jerkin tylko uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ od ucha do ucha. - O 17.00 i siedzimy do oporu. - Nocka z gÅ‚owy znaczy siÄ™. Dobra, bÄ™dÄ™. - Yarot, wiedziaÅ‚em że nie zawiedziesz. Nie pożaÅ‚ujesz. Piwa nie przynoÅ›, bo siÄ™ dla ciebie znajdzie. Jerkin ostatnie sÅ‚owa już wypowiadaÅ‚ wychodzÄ…c z budynku. Jego czupryna zniknęła za drzwiami a ja zostaÅ‚em w budynku. Ludzie wchodzi i wychodzili, krÄ™cÄ…c siÄ™ we wÅ‚asnych sprawach po terenie uniwerku. MusiaÅ‚em siÄ™ przygotować, bo dzisiaj zapowiada siÄ™ ciężka noc, ale za to Marzena.... 2 Lewy mieszka na Pradze, dlatego chciaÅ‚em dostać siÄ™ tam jeszcze jak jest widno, bo potem bywa różnie. Wiadomo nie od dziÅ›, że warszawska Praga to miejsce skrajnie nieprzyjazne. W plecaku ciążyÅ‚y mi podrÄ™czniki, karty postaci oraz przybornik Mistrza Gry. Przygoda koÅ‚ataÅ‚a mi siÄ™ w gÅ‚owie i z mÅ›ciwÄ… satysfakcjÄ… czekaÅ‚em na dzisiejszÄ… rozgrywkÄ™. Nie przewidywaÅ‚em happyendu, no może nie dla wszystkich. Jednak sami już mnie poznali na tyle, że wiedzieli, że nie bÄ™dzie Å‚atwo. W koÅ„cu to powtórka do zerowego terminu, a to zobowiÄ…zuje. Droga minęła mi dość szybko, szczególnie że nie musiaÅ‚em czekać na tramwaj. ZajÄ…Å‚em miejsce przy oknie i ukojony stukotem kół zamyÅ›liÅ‚em siÄ™ nad przygodÄ…. Nie b yÅ‚a jakoÅ› szczególnie wymyÅ›lna, ale na pewno zawieraÅ‚a wszystko to, co byÅ‚o potrzebne dla nich. Jak bÄ™dÄ… chcieli to przyjmÄ… to, jak nie to ich sprawa. Jeszcze nie wiadomo, jaki bÄ™dzie skÅ‚ad, ale wiedziaÅ‚em, ż e żaden mi nie straszny. Jeszcze siÄ™ tak nie zÅ‚ożyÅ‚o, by jakoÅ› nie byÅ‚o. MinÄ…Å‚em AlejÄ™ ZielenieckÄ… i wjeżdżaÅ‚em w TargowÄ…. Potem przystanek i wysiadka. Dalej piechotÄ…. Na szczęście tylko parÄ™set metrów. W myÅ›lach już miaÅ‚em karczmÄ™, tajemniczego zleceniodawcÄ™ oraz zadanie – uratowanie mÅ‚odego grafa przed zgubÄ…. MiaÅ‚ siÄ™ żenić i wszyscy astrologowie przepowiadali, że bÄ™dzie źle a nawet gorzej. Ponieważ mÅ‚odzian swój rozum miaÅ‚ to i mu wybić tego Å‚atwo nie można byÅ‚o. Przeto znajomi postanowili sprawić, by jacyÅ› obcy wybili mu z gÅ‚owy ożenek. Wszelkie chwyty dozwolone, w koÅ„cu chodziÅ‚o o dobro caÅ‚ej krainy. Ciekawe jak z tego wybrnÄ…, bo bÄ™dzie tam kilka zagwozdek niezgorszych. MiaÅ‚o siÄ™ w koÅ„cu dobre stopnie, nie? Odrapana kamienica, jakich w okolicy wiele, nie zmieniÅ‚a siÄ™ chyba nic a nic przez ostatnie dwadzieÅ›cia lat. Drugie piÄ™tro miaÅ‚o moczarowy klimat, pachniaÅ‚o szczurami oraz kocimi szczynami. Przednia atmosfera na całą noc. Numer 13 wydawaÅ‚ siÄ™ drwić z ewentualnych goÅ›ci. Krzywe kawaÅ‚ki tektury byÅ‚y zawiniÄ™te na rogach i wyglÄ…daÅ‚y raczej jak stare liÅ›cie. JeÅ›li miaÅ‚o to odstraszyć potencjalnych goÅ›ci to na mnie nie dziaÅ‚aÅ‚o. Na Lewego najwyraźniej też nie. Jeszcze sprawdziÅ‚em na zegarku, czy jestem na czas i zapukaÅ‚em. To bÄ™dzie dÅ‚ugi dzieÅ„. OtworzyÅ‚ mi gospodarz, we wÅ‚asnorÄ™cznie robionej kolczudze i z sarmackimi wÄ…sami. UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do mnie i objÄ…Å‚ w swym niedźwiedzim uÅ›cisku. Przyjacielskie poklepywanie mogÅ‚o odbić pÅ‚uca, ale trzeba przyznać, że Lewy robiÅ‚ to z wdziÄ™kiem. - Yarot, Å›miaÅ‚o. Już wszyscy sÄ… i czekajÄ…. W koÅ„cu tyle materiaÅ‚u do przerobienia, tyle piwa do wypicia, tyle ... no to jeszcze może poczekać. – Lewy szelmowsko zmrużyÅ‚ oczy, jak niedźwiedź polarny, gdy patrzy na sÅ‚oÅ„ce. - Ciebie też dobrze widzieć Lewy – rzekÅ‚em po czym wszedÅ‚em do Å›rodka. Zapach kadzideÅ‚ wdarÅ‚ siÄ™ w moje nozdrza, ale nie wywoÅ‚aÅ‚ kaszlu. Znać byÅ‚o fachowÄ… rÄ™kÄ™ w doborze zapachu oraz dawkowaniu. Czyżby... WszedÅ‚em głębiej. Za mnÄ… Lewy zamknÄ…Å‚ drzwi. W pokoju naliczyÅ‚em siedem par butów. WstrzÄ…snęło to mnÄ…. Taka ilość osób, to morderstwo dla sesji. Mam tylko nadziejÄ™, że wszystkich znam, to bÄ™dzie Å‚atwiej. Moje wÄ…tpliwoÅ›ci zostaÅ‚y rozwiane szybko. Towarzystwo oblepiÅ‚o wszystkie możliwe miejsca do siedzenia i leżenia. Na szczęście pokój Lewego to stare budownictwo i miejsca miaÅ‚ tyle, że i drugie tyle by weszÅ‚o. Jednak na pewno usiadÅ‚oby w mniej dogodnych warunkach. ZobaczyÅ‚em te rozeÅ›miane twarze, roziskrzone oczy i lekkie podniecenie wÅ›ród zebranych. Pierwszy z brzegu siedziaÅ‚ Jerkin. HuknÄ…Å‚ swoje „cześć” na powitanie i mrugnÄ…Å‚ porozumiewawczo. Obok niego siedziaÅ‚a Marzena. WyglÄ…daÅ‚a przecudnie i ze spojrzenia, które mi zaserwowaÅ‚a, musiaÅ‚a zdawać sobie sprawÄ™ z tego, że tak na mnie dziaÅ‚a. Z najwyższÄ… czujnoÅ›ciÄ… pocaÅ‚owaÅ‚em jÄ… lekko w policzek na powitanie i zaraz szybko przeszedÅ‚em dalej. Dziewczyna nie wydaÅ‚a siÄ™ być tym speszona a nawet wrÄ™cz przeciwnie. Szybko jednak zwróciÅ‚em siÄ™ do kolejnego uczestnika dzisiejszego wieczoru. Chyba musiaÅ‚ przyjść z MarzenÄ…, bo też byÅ‚ na czarno ubrany, miaÅ‚ dÅ‚ugie wÅ‚osy i mroczne spojrzenie w oczach. ZnaÅ‚em go, nazywali do Dark, co pasowaÅ‚o do jego mrocznego usposobienia. UÅ›cisnÄ™liÅ›my sobie rÄ™ce. Kolejny w kolejce to mój druh z roku, Waldi. UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™, bo miaÅ‚em w nim nieocenionÄ… pomoc w nauce. NaprawdÄ™ skarb z niego. RobiÅ‚o siÄ™ ciekawie, a co najważniejsze zapowiadaÅ‚o naprawdÄ™ dobrÄ… zabawÄ™. Obok niego siedziaÅ‚a zawsze cicha Marlena. „Nasza Marlenka”, jak jÄ… nazywaliÅ›my, byÅ‚a wielce uduchowionÄ… osobÄ… i jeÅ›li nie uczelnia, to na pewno wstÄ…piÅ‚aby do zakonu. LubiÅ‚em jÄ…, bo wprowadzaÅ‚a sobÄ… rozsÄ…dek i wÅ‚aÅ›ciwe zachowanie. To rzadkość w tych czasach. Kolejna postać to nasza barwna historia roku czyli Zandrek. Gdyby nie on, to wiele z kolosów pogrążyÅ‚oby nas z kretesem. Dodatkowo znaÅ‚ siÄ™ na rzeczy, choć byÅ‚ szalony i nieprzewidywalny. Jego widok powodowaÅ‚, że Å›miaÅ‚eÅ› siÄ™ mimowolnie. Z radoÅ›ciÄ… uÅ›cisnÄ…Å‚em mu rÄ™kÄ™. No i wreszcie ostatnia postać tego wieczora – Koplan. Cholera, kto jak kto, ale on nie miaÅ‚ powodu, by tu być. W koÅ„cu to najwiÄ™kszy kujon na roku. Przecież on nie musi wkuwać, a już na pewno nie to, co bÄ™dzie dzisiaj. Ech, czasy siÄ™ zmieniajÄ…, nie ma co. PrzyjÄ…Å‚em jego chÅ‚odny uÅ›cisk i poczuÅ‚em siÄ™ lekko skonfudowany. Jeszcze raz spojrzaÅ‚em na caÅ‚ość grupy. Tak, nie ma co, niezÅ‚a banda. Wtem wszedÅ‚ do pokoju Lewy i od razu zaczÄ…Å‚ przyjmować zlecenia na kawÄ™, herbatÄ™ i piwo. Zanim coÅ› powiedziaÅ‚em, już „Okocim” wylÄ…dowaÅ‚ w mej dÅ‚oni. Ech, życie. W ogólnym rozprężeniu zÅ‚owiÅ‚em okiem Jerkina, który bezczelnie patrzyÅ‚ nam nie i oczami pokazywaÅ‚ mi na osobÄ™ po swojej prawej. Cholera, ja mu dziÅ› dam. CzuÅ‚em z jego powodu jakiÅ› podstÄ™p, ale szelma dobrze siÄ™ z tym kryÅ‚a. WestchnÄ…Å‚em i zaczÄ…Å‚em wyciÄ…gać podrÄ™czniki i zeszyty. Jeszcze rzut oka na karty, dÅ‚ugopisy, ołówki i gumki. Ostatnie z plecaka wyjechaÅ‚y cedeki z muzÄ…. WiedziaÅ‚em, że nie bardzo siÄ™ przydadzÄ…, bo kolekcja Lewego byÅ‚a imponujÄ…ca, ale mam tu kilka niespodzianek. Powoli siÄ™ zbroiÅ‚em. SesjÄ™ nieubÅ‚aganie trzeba byÅ‚o zacząć. 3 Losowanie byÅ‚o Å‚askawe dla wszystkich. Dobre postacie siÄ™ wylosowaÅ‚y i dobrze. Tym milej bÄ™dzie coÅ› z nimi zrobić. Teraz daÅ‚em im czas na przemyÅ›lenie postaci. Raptem 15 minut, czyli tyle ile na egzaminie. Tylko że ja jestem bardziej wyrozumiaÅ‚y niż profesor Miturka. CzekaÅ‚em spokojnie od czasu do czasu zagadujÄ…c do kogoÅ›. - Jerkin, przyłóż siÄ™ do tego. Ten poborca podatkowy ma bÅ‚yszczeć – to taka moja maÅ‚a zemsta za nieistniejÄ…cÄ… intrygÄ™ z MarzenÄ… w roli głównej. – ChcÄ™, byÅ› pochodziÅ‚ z Talabheim. - Yarot, bez jaj. Nie opanowaÅ‚em jeszcze Talabheim. To sobie zostawiÅ‚em na koniec, ale może ZiÄ™ba nie da tego na zerówce. - Nic z tego, masz być poborcÄ… z Dolnego Dystryktu i chcÄ™ to poczuć. - A ja myÅ›laÅ‚em, że jesteÅ›my kumplami – Jerkin znów spojrzaÅ‚ na kartÄ™ i wrÄ™cz czuć byÅ‚o jak wytęża pamięć, by przypomnieć sobie, jakie barwy noszÄ… poborcy podatkowi w MieÅ›cie Taala. Inaczej siÄ™ dziaÅ‚o w przypadku Marzeny. Jej delikatne rzuty byÅ‚y wykonywane wrÄ™cz z magicznÄ… precyzjÄ…. Nie zdziwiÅ‚em siÄ™, że wylosowaÅ‚a profesjÄ™ damy do towarzystwa. Po cichu to nawet na to liczyÅ‚em. Nawet nie musiaÅ‚em wykorzystywać swoich kostek o których już krążyÅ‚y legendy. Nawet nie musiaÅ‚a siÄ™ specjalnie wysilać przy tworzeniu postaci. I tak wiem, że jest w tym dobra. W koÅ„cu byÅ‚a na drugim roku WOD-a a co jak co, ale tam kÅ‚adÄ… duży nacisk na dramÄ™. Tylko sÄ… jakoÅ› za bardzo dufni w sobie. Ale to już nie mój problem. Nie zdziwiÅ‚ mnie Koplan. ZaproponowaÅ‚ współprowadzenie sesji. W koÅ„cu on też, tak jak ja, szedÅ‚ na mistrzowanie i nie satysfakcjonowaÅ‚ go licencjat gracza. Jednak Koplan to bardzo dziwny typek. Zapatrzony tylko w siebie, wiele graczy już pogrążyÅ‚, byleby tylko sesja siÄ™ udaÅ‚a. PamiÄ™tam jego akcjÄ™, kiedy podczas Shadowruna, by zapunktować u magistra Kmisia, wykoÅ„czyÅ‚ drużynÄ™ smokiem. Fakt, szanse zostaÅ‚y skalkulowane odpowiednio, wzorzec pÅ‚omienia wÅ‚aÅ›ciwie zastosowany a symulacja przeprowadzona poprawnie. Jasne, ale to tylko statystyka i matematyka, brakuje mu serca. Mimo to punktuje u wielu prowadzÄ…cych i to siÄ™ liczy. Wiem tylko że z profesor FilkÄ… nie bÄ™dzie mu Å‚atwo, bo prowadzÄ…ca od WilkoÅ‚aka nie jest taka „Å‚atwa” i na mechanikÄ™ nie poleci. Sam mu zazdroÅ›ciÅ‚em trochÄ™ umiejÄ™tnoÅ›ci liczenia, ale to mnie ludzie chcieli na sesjÄ™ nie jego. JakoÅ› inni widzieli, że przy mnie wiÄ™cej siÄ™ nauczÄ… i pokażą dla innych niż granie u Koplana. I niech tak zostanie. - Dlaczego to ma być Morr? – pytanie padÅ‚o od Marlenki. - TakÄ… mam koncepcjÄ™ – widziaÅ‚em wyraźnie jak buzia blondynki robi siÄ™ coraz bardziej czerwona – ale jak chcesz to mogÄ™ zmienić na... – zawiesiÅ‚em gÅ‚os. WidziaÅ‚em, jak jej usta bezgÅ‚oÅ›nie ukÅ‚adajÄ… siÄ™ w sÅ‚owo „sha... - ...Shally. Czy tak może być? Skinęła z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ… gÅ‚owÄ™. Dla niej wszystko, jakoÅ› mam do niej sÅ‚abość. WiedziaÅ‚em też, że specjalizuje siÄ™ w postaciach duchowych, ale raczej o dobrym lub jasnym etosie. Zwykle cicha również swoje postacie obdarzaÅ‚a nieÅ›miaÅ‚oÅ›ciÄ… oraz milczeniem. Jednak w najbardziej odpowiednim momencie mogÅ‚a dziaÅ‚ać i czyniÅ‚a do dobrze. Chyba jako jedyna miaÅ‚a wszystkie bóstwa ze Å›wiatów d20 w maÅ‚ym palcu. Wielu jej tego zazdroÅ›ciÅ‚o. Czas powoli mijaÅ‚. Już muza zostaÅ‚a zaÅ‚adowana, pomoce przygotowane. Teraz postacie. Po ludziach tu zebranych muszÄ™ oczekiwać wiele, skoro czeka ich zerówka z przygotowania postaci. To kobyÅ‚a i każdy na 3 roku musi to przejść. Wielu kibluje wÅ‚aÅ›nie przez ten egzamin. Miturka to kosa, która Å›cięła niejeden zapalony, graczowski Å‚eb i nawet siÄ™ nie stÄ™piÅ‚a. U niego trzeba być dobrym lub siÄ™ wylatywaÅ‚o. Ale za to dyplom licencjacki gracza byÅ‚ wtedy tym cenniejszy. MusiaÅ‚em tym ludziom to uÅ›wiadomić, bo oni zadawali siÄ™ nie brać tego pod uwagÄ™ – no może Marlenka czy Waldi, ale reszta? Zaraz zobaczymy. - Dobra. To teraz co nieco o postaciach. Dajcie z siebie wszystko – zaczÄ…Å‚em i spojrzaÅ‚em na graczy. Pierwszy pokazaÅ‚ siÄ™ Dark. - Nazywam siÄ™ Matthias Gurther i jestem najemnikiem. Nie mam rodziny, a przynajmniej jej nie znaÅ‚em – tutaj musiaÅ‚em przerwać. - SÅ‚uchaj, po czymÅ› takim u Miturka wylatujesz, jeÅ›li jest w zÅ‚ym humorze, albo osiÄ…gasz najwyżej trójÄ™ i musisz siÄ™ bronić. Nie wiem, jak to u was na Wampirze wyglÄ…da, ale w mÅ‚otka postacie muszÄ… być realne. Nie sztukÄ… jest grać postać z amnezjÄ…, nie pamiÄ™ta skÄ…d jest, sierota i to wychowany w gÅ‚uszy. JeÅ›li przynajmniej dobrze odtworzysz go bieżąco, to wporzo, ale pamiÄ™taj że jeÅ›li nie wchodzisz pierwszy na egzamin to bye bye dobry stopniu. - To posÅ‚uchaj dalej – kontynuowaÅ‚ dÅ‚ugowÅ‚osy. – PochodzÄ™ z Averheimu i dość szybko wstÄ…piÅ‚em w szeregi najemników. Liczne kampanie: ZÅ‚amane SkrzydÅ‚o, Samotna góra oraz oblężenie Frostfruga daÅ‚y mi niezbÄ™dne doÅ›wiadczenie w tym zawodzie. Czasami miewam piszczenie w lewym uchu i po nocach nawiedzajÄ… koszmary z pola walki. – nie musiaÅ‚em zgadywać, że to miÅ‚oÅ›nik WOD-a - Ok., kupujÄ™ to. A powiedz, jakie jest godÅ‚o twojej kompanii najemników i jak nazywa siÄ™ ich dowódca?- spytaÅ‚em, bo to jest ważne. - Czarny Kruk oraz Giedymin zwany Krwawym - Jakżeby inaczej. Dobra, pasuje. I tak zeszÅ‚y rozmowy z każdym. KapÅ‚anka Shally wyszÅ‚a jak zawsze perfekcyjnie, zaÅ› nad biednym Jerkinem poznÄ™caÅ‚em siÄ™ bardziej. Jego poborca musiaÅ‚ siÄ™ wykazać nie lada umiejÄ™tnoÅ›ciami, których sam chÅ‚opak nie znaÅ‚. JeÅ›li nie podciÄ…gnie siÄ™ z tego to klapa. A jak na egzaminie wylosuje szlachcica to zerówkÄ™ bÄ™dzie miaÅ‚ z baÅ„ki. W kupcu Waldiego jak zawsze mogÅ‚em mieć oparcie bo i kontakty sobie porobiÅ‚ i nawet utrzymuje je. Jak dla mnie bomba. Lewy to krasnolud jakich maÅ‚o. Jak zwykle dużo pije i Å›piewa, głównie o zÅ‚ocie. Już mu wybaczyÅ‚em. Zandrek i jego gnomi bÅ‚azen to idealne uzupeÅ‚nienie krasnoluda – pijaka. Chyba na sesji bÄ™dzie ciekawie, szczególnie jak naprawdÄ™ sobie popijÄ… ludziska. Na koniec zostaÅ‚a Marzena. Z drżeniem czekaÅ‚em na to, co wymyÅ›li ta dziewczyna. To, co powiedziaÅ‚a, zaskoczyÅ‚o mnie jednak bardzo. - Yarot, ja to na osobnoÅ›ci, bo nie chcÄ™ siÄ™ zdradzać ze wszystkimi I cóż mogÅ‚em odpowiedzieć? Nawet wymowne spojrzenia chÅ‚opaków nie pomogÅ‚y. WstaÅ‚em i razem wyszliÅ›my na korytarz. Nie mówiÅ‚em wam, że bycie MG ma swoje dobre strony? 4 Mroczny przedpokój, zapach kadzideÅ‚ w powietrzu oraz tajemnicza znajoma w bezpoÅ›redniej bliskoÅ›ci. WidziaÅ‚em jej dÅ‚ugie krÄ™cone wÅ‚osy, jak opadajÄ… Å‚agodnie na okryte czarnym longsleevem ramiona. BÅ‚yszczÄ…ce oczy spojrzaÅ‚y na mnie i wiedziaÅ‚em, że mogÄ™ w nich zatonąć aż do utraty tchu. - ChciaÅ‚abym zagrać kochankÄ… kogoÅ›, kto jest głównym NPC-em w przygodzie. Co ty na to? – jej gÅ‚os byÅ‚ głęboki i barrrrdzo mrrroczny. - Ja...ten...dobra... – zaskoczyÅ‚a mnie, nie ma co. – Jest taki ktoÅ›, z wyższych sfer. Nazywa siÄ™ Roderyk i spotykaÅ‚aÅ› siÄ™ z nim kilka razy. Do niczego nie doszÅ‚o... – zauważyÅ‚em uÅ›miech na jej wargach - ...ale nie jest ci obojÄ™tny. Wiesz, to ktoÅ› z wyższych sfer, a ty jesteÅ› tylko mieszczkÄ… - Niestety wiem. A nie da siÄ™ tego jakoÅ›, wiesz, naciÄ…gnąć? Temperatura siÄ™ podnosiÅ‚a. Dobrze że byÅ‚o ciemno. - Raczej nie. Zepsuje to całą grÄ™ wstÄ™pnÄ…...tfu, grÄ™ drużyny na poczÄ…tku znaczy – co za palant ze mnie. - Jasne – znów ten uÅ›miech. MogÄ™ siÄ™ zaÅ‚ożyć, że specjalnie spiÅ‚owuje sobie kÅ‚y, by wyglÄ…dać na wampa. – Tak tylko pytaÅ‚am. A w drużynie znam kupca, u którego w sklepie sprzedajÄ™. Tak, by byÅ‚o ci Å‚atwiej...zacząć. Tego nie byÅ‚o na żadnych wykÅ‚adach. Tego jestem pewien, bo bym to pamiÄ™taÅ‚. SkoÅ„czyliÅ›my, a Marzena wolno wróciÅ‚a do drzwi mijajÄ…c mnie specjalnie blisko. Czy to Opium? Jasny pokój stanowiÅ‚ rażącÄ… niesprawiedliwość, która zaatakowaÅ‚a oczy. Już widziaÅ‚em, jak Koplan czeka na swojÄ… kolej do rozmowy ze mnÄ…. Osobiste rozmowy to nieodłączny element każdej sesji a na uczelni, jak wszÄ™dzie, byli przeciwnicy i zwolennicy tej tradycji. Ja nie miaÅ‚em jej nic do zarzucenia. Dlatego cofnÄ…Å‚em siÄ™ do przedpokoju, by Koplan przedstawiÅ‚ to, co ma do powiedzenia. - Yarot. Wiem, że jesteÅ› dobry a zaliczenie z mÅ‚otka masz w kieszeni. Jestem tu, by sobie popatrzyć i poprowadzić co nieco. WÅ‚aÅ›nie przyjÄ™li mnie do „Surmy” i jak tylko bÄ™dÄ™ na mistrzowaniu, to zaczynami staż u nich. – PrzerwaÅ‚, jakby czekaÅ‚ aż jego sÅ‚owa nabiorÄ… mocy. „Surma”. - To siÄ™ cieszÄ™. Ale powiedz, po co tak naprawdÄ™ tu jesteÅ›? - Wszyscy mówiÄ…, że jesteÅ› niezÅ‚y. Jak na razie nie widziaÅ‚em nic takiego. Masz raczej kiepskie umocowanie w mechanice - Mechanika to nie wszystko. Liczy siÄ™ jeszcze serce - Jasne. I ta pobÅ‚ażliwość dla zÅ‚ego wyboru. Przecież jak Mikurka da na egzaminie dla blondyny kapÅ‚ana Seta albo Zentharianina to leży. Musi to ćwiczyć, by to zdać, a ty pozwalasz na to. - SÅ‚uchaj, przyszedÅ‚eÅ› poprowadzić, to poprowadzisz, ale jak ci siÄ™ nie podoba prowadzenie to sobie to zmieÅ„. Ja mam swoje i ty masz swoje. JeÅ›li uwagi sÄ… konstruktywne to je chÄ™tnie przyjmÄ™, ale jak na razie to nic takiego nie widzÄ™. - To zobaczymy – wyjÄ…Å‚ z kieszeni dyktafon z czerwonÄ… kasetÄ… w Å›rodku. – Może to zmobilizuje ciÄ™ do ambitniejszej postawy. - O żesz – zatkaÅ‚o mnie. A to szuja. Na takim spotkaniu ma Lektora. Takie cacko jest obecne na zajÄ™ciach i rejestruje sesjÄ™, by grono mogÅ‚o ocenić prowadzÄ…cego. Prowadzone sÄ… rankingi mistrzów i tylko zapis z Lektora jest brany przy ocenach. Jednak jest to również narzÄ™dzie oceniajÄ…ce. Jak tylko bÄ™dzie coÅ› źle, to automatycznie dostajesz punkty ujemne i tyle. DostÄ™p do tego urzÄ…dzenia majÄ… prowadzÄ…cy oraz Mistrzowie miesiÄ…ca. Cholera, to wpadÅ‚em chyba. - Tak, tak – Koplan pokiwaÅ‚ dyktafonem. – Mam nadziejÄ™, że zobaczÄ™ tu kawaÅ‚ek niezÅ‚ego mistrzowania. A tak przy okazji, gdzie siÄ™ wybierasz na staż? - Do „Awanturnika” – już chciaÅ‚em zakoÅ„czyć tÄ… maÅ‚o ciekawÄ… rozmowÄ™. - No jasne. Tam idÄ… wszyscy, których nie mogÄ… gdzie indziej. - Nie kolego, tam siÄ™ idzie by pograć z kimÅ›, kto chce grać i zależy mu – odparÅ‚em. – A teraz pozwolisz, że bÄ™dziemy zaczynać, bo czas to pieniÄ…dz. - A moja rola? – spytaÅ‚ - A tak, rola...-zastanowiÅ‚em siÄ™ i coÅ› mi przyszÅ‚o do gÅ‚owy. Skoro ten jajogÅ‚owy ważniak ta siÄ™ stawia i ma Lektora, to zobaczymy jak sobie poradzi. – Jest coÅ› dla Ciebie i nie powinieneÅ› mieć z tym najmniejszych problemów. W koÅ„cu bÄ™dzie graÅ‚ mÅ‚odego grafa Roderyka. Starasz siÄ™ o rÄ™kÄ™ Kingi, której nikt nie akceptuje i ożenek z którÄ… może sprowadzić na Was i wasze ziemie zgubÄ™. Jak ci siÄ™ to widzi? - Dobra. Daj mi chwilÄ™ i jestem gotowy - No ja myÅ›lÄ™. A teraz jeszcze pogadam z Jerkinem ZakoÅ„czyliÅ›my, a ważniak wszedÅ‚ do pokoju. MiaÅ‚em jeszcze do pogadania z tÄ… szujÄ… Jerkinem. ZawoÅ‚aÅ‚em go i teraz my dwaj stanÄ™liÅ›my w mrocznym przedpokoju. Jerkin widać, że miaÅ‚ nietÄ™gÄ… minÄ™. Chyba domyÅ›laÅ‚ siÄ™, że wiem. I dobrze. Zaraz mu pokażę. - Jerkin, co ta Å›winia ci obiecaÅ‚a, co? - Sorry, ale nie miaÅ‚em wyboru. Wiesz, że z mechaniki jestem noga a Koplan obiecaÅ‚ podesÅ‚ać pytania. Ja chcÄ™ mieć patent, a mechaniki mogÄ™ nie przejść. - Dobra... - Dasz sobie radÄ™, przecież jesteÅ› najlepszy. Ten kutafon i tak nic nie może, jest za cieÅ„ki. JesteÅ› przecież najlepszym masterem na roku. Masz dryg do tego. A ja? PieprzÄ™ masterowanie, a z grania też można siÄ™ utrzymać. CoÅ› mi siÄ™ chyba należy?! - Nie podnoÅ› gÅ‚osu, bo ciÄ™ usÅ‚yszÄ…. Dobry z ciebie chÅ‚op, ale dlaczego nie mówiÅ‚eÅ› że to ustawiane? Przecież ja przez to też mogÄ™ popÅ‚ynąć, jak coÅ› pójdzie nie tak. PomyÅ›laÅ‚eÅ› może trochÄ™ o mnie? - Nie... sorry. - Ech, staÅ‚o siÄ™. Teraz trzeba zagrać, cóż pozostaÅ‚o. Ale wiedz, że siÄ™ nie wypÅ‚acisz za to – zakoÅ„czyÅ‚em, a Jerkin od razu pojaÅ›niaÅ‚. - A Marzena? Specjalnie dla ciebie jÄ… tu zaprosiÅ‚em – i jeszcze ten szelma siÄ™ Å›miaÅ‚. - Masz szczęście, że ona tu jest. Już byÅ› nie żyÅ‚. Jerkin poklepaÅ‚ mnie po plecach i wszedÅ‚ do pokoju. Jeszcze chwilÄ™ zostaÅ‚em w cieniu, przygotowujÄ…c siÄ™ w milczeniu. Trzeba to bÄ™dzie dobrze rozegrać. I to tak, by nagranie byÅ‚o w porzÄ…dku i przysÅ‚użyÅ‚o siÄ™ każdemu. Niech ten padalec ma za swoje. Obróci siÄ™ przeciwko niemu jego wÅ‚asnÄ… broÅ„. 5 Dla wszystkich, którzy majÄ…/mieli/bÄ™dÄ… mieli sesjÄ™.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
![]() |
| |