Lightning Pierwsza próba napisania czegoś na szybko...
- Mistrzu już starczy...nie mam siły - wydyszał chłopiec
- Ćwiczymy zaledwie 15 minut - odpowiedział
- Wiem ale już nie mogę, nie wiem co mi jest. Możemy zrobić przerwę?
- Masz 5 minut, potem dalej wracamy do treningu - rzekł mistrz
Był niski i stary, swojemu uczniowi dosięgał do klatki piersiowej. Włosy, a właściwie tylko długi warkocz,
miał koloru srebrzystobiałego. Powiewał żwawo przy wietrze, czasem uderzając o jego pomarszczone policzki.
Brwi o tym samym kolorze były gęste, i krzaczaste. Srebrzysta broda ciągnęła się do końca szyi i
spięta była czarną tasiemką. Dostrzec można było na niej jakieś malutkie japońskie złote znaki.
Ubrany w długie spodnie z podartymi nogawkami, jedna urwana była przy kolanie druga trochę dłuższa postrzępiona
u dołu. Góra ubrania, również przewiewna jak spodnie, gdzieniegdzie podziurawiona i postrzępiona na rękawach. Była
brudna, kiedyś może była biała. Pas związany na biodrach, powiewał podczas poruszania się i podmuchu wiatru.
Siedział teraz na pobliskim kamieniu i palił długa fajkę. Było piękne słoneczne popołudnie, wokoło zielono od trawy i zakwitłej roślinności.
- Gotowy? - spytał swojego ucznia
- Palisz teraz fajkę Mistrzu, może poczekamy aż skończysz - odpowiedział chłopiec
- Gotowy!!??
Chłopiec lekko się przestraszył i długo nie myśląc - by nie zezłościć mistrza - wykrzyczał:
- Tak!
Świsnęło, w miejscu gdzie stal kamień chłopiec zauważył tylko spadająca w powietrzu fajkę, która po chwili upadla
na ziemie. Nie zdarzył się zorientować jak jakąś dłoń chwyciła go za nadgarstek, pociągnęła z wielka siła i wyrzuciła
daleko w przeciwna stronę. Chłopiec w powietrzu wykonał obrót i upadł na ziemie jak kot na cztery łapy, ślizgając się po
jej powierzchni jeszcze kilka metrów pod wpływem użytej wobec niego siły. Gdy udało mu się zatrzymać, podniósł głowę
i spojrzał na swojego nauczyciela. Ten stal nieruchomo w odległości kilkunastu metrów od niego. Jego wargi wykrzywiły
się w lekkim uśmiechu.
- Całkiem nieźle - oznajmił - pokażesz mi coś jeszcze?
Chłopiec wstał. Na sobie miął czarny podkoszulek i długie szare spodnie. Włosy czarne i długie, lecz nie zwisające, wręcz
przeciwnie, były sterczące we wszystkie strony, z kilkoma pojedynczymi kosmykami opadającymi na czoło. Oczy koloru zielonego,
z bystrym spojrzeniem. Na głowie miął czerwona opaskę, z supłem z prawej strony głowy i długimi, dwoma zwisającymi paskami.
Na dłoniach skórzane, krótkie, czarne rękawiczki, które bardzo lubił, z wypalonymi japońskimi znakami na zewnętrznej stronie.
- Może i szybko się męczę, ale będę nad tym pracował... - rzekł chłopiec - nie uważaj mnie za takiego słabeusza Mistrzu.
- Wcale tak nie myślę - odpowiedział mistrz
Chłopiec lekko opuścił głowę, spojrzał zawadiacko na postać stojąca przed nim. I znów świsnęło, obaj zniknęli ze swoich
poprzednich miejsc, po czym pojawili się jeden przed drugim. Obaj skrzyżowali pięści, wyprowadzali ciosy rękoma i nogami,
żaden nie mógł trafić rywala. Co chwile było słychać odgłosy zderzania się potężnych ciosów i świstu ubrań podczas uników.
Po chwili obaj odskoczyli, Mistrz stanął prosto, nie było po nim widać żadnych oznak zmęczenia. Chłopak zgięty
w pół - ledwie trzymając się na nogach - ciężko dyszał. Mistrz przyglądał się jemu, po czym zbystrzał, i otworzył szerzej
oczy ze zdziwienia. Chłopiec łapiąc ciężko oddech, powoli się prostował. Jego oczy pojaśniały, w porównaniu ze stanem
poprzednim teraz żarzyły się bladoniebiesko. Włosy i opaska powiewały szaleńczo podczas mocniejszego wiatru. Teraz
chłopak stojąc prosto patrzył się na swojego nauczyciela, a wzdłuż jego ciała co jakiś czas przepływały wyładowania elektryczne,
kumulowały się w dłoniach i znikały.
- Tego chyba jeszcze nie widziałeś Mistrzu - oznajmił chłopiec
- Owszem, widziałem, twój ojciec też mi to pokazywał, lecz problem tkwił w tym ze nie umiał nad tym zapanować, dlatego zginał - odpowiedział mistrz
Chłopiec wyraźnie się zdenerwował ostatnim zwrotem Mistrza. Zacisnął pięści, jego oczy wypełniała teraz energia elektryczna, prąd przechodził
przez całe jego ciało powodując na nim małe cięte rany. Tracił panowanie nad sobą, w końcu zamachnął się i z całej siły uderzył pięścią w ziemie. Uderzenie
było tak potężne, że ziemia popękała w pobliżu, a wokół chłopca utworzył się krater szeroki na 2 metry. Chłopak zdołał spojrzeć jeszcze na swojego nauczyciela,
chwiejąc się na nogach, upadł na kolana i zemdlał... | Autor artykułu | | Zarejestrowany: Dec 2011
Posty: 1
Reputacja: 1 | |
Oceny użytkowników | | Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić. | | | | |
Narzędzia artykułu | | | | |