Nowe szaty cesarza: ksiega wody. Nowe szaty cesarza. Ksiega wody. Nathan przyblizyl sie do ekranu i zaczol czytac swojemu dziecku na dobranoc. Jeszcze nie przybyl na nowa planete a juz bylo cierzko. Internet byl jedyna forma komunikacji z rodzina, ale potem i to mialo sie skonczyc. Symylacja zycia na innej planecie tego wymagala. "- Hans Christian Andersen - odczytal autora i jeszcze raz spojrzal na tytul: - Nowe szMaty cesarza - Zazartowal - Nowe szaty cesarza - Poprawilo go dziecko przez skype. - A tak nowe szaty cieniarza. - Cesarza - poprowil go znowu 4 letni syn smiejac sie. - Przed wielu laty żył sobie cesarz, który tak bardzo lubił nowe, wspaniałe szaty, że wszystkie pieniądze wydawał na stroje. Nie dbał o swoich żołnierzy, nie zależało mu na teatrze ani na łowach, szło mu tylko o to, by obnosić przed ludźmi coraz to nowe stroje. Na każdą godzinę dnia miał inne ubranie". - przeczytal poczatek. Nathan zamknol laptopa. Wspomnienia odrzyly. - "Tyle po nas zostanie" - pomyslal i zaczol cos pisac w swoim dzienniku. Cytat:
- Cala armia inzynierow genetycznych, biochemikow-molekularnych i inzycierow-kwantowych wyruszyla w podroz. Gdzies za nami wieziono wielka cysterne z niewiadomo czym. Obchodzono sie z nia jak z jajkiem i dbano jak o przyslowiowe oko w glowie. Raz cysterna gdzies uderzyla i wielki niepokoj pojawil sie u wszystkich. Na poczatku myslalem ze tylko u mnie, ale nie tylko ja przestraszylem sie o wielki baniak, ale wszyscy to odczuli. Dopytalem sie ich i tez to potwierdzili, gdy zaczelismy o tym rozmawiac doszlismy do wniosku ze strach nie byl nasz, ze ow uczucie pochodzilo jak by zewnatrz, jak by bylo obce i wyslanie z wnetrza tej wiekliej cysterny. Poplynelismy motorowkami na wielka platforme skad mielismy dostac sie pod wode. Wsrod nas byli genetycznie modyfikowani ludzie, chybrydy zwierzat i ludzi. Do tej pory, o takich dziwactwach tylko slyszalem w TV i czytalem w gazetach, ale innych, chyba genetykow zdawala sie nie niepokoic ich obecnosc wcale. Flora i fauna, tego miejsca zadziwiala, latajace ryby rozwinely sie tu na tyle ze lataly niczym warzki. Furkotaly wszedzie gdzie sie dalo. Bylo ich bardzo wiele i calymi chmarami wedrowaly nad powszeszchnia wod i ziemi. Bylo ich wiele rodzaji, z chaczykowatymi ogonami ktore jak plugiem ryly wode wabiac inne stworzenia by potem je zlowic. Z 4 skrzydlami ale bez ogonow, ktore naprzemiennie machaly przednimi i tylnymi skrzydlami. Byl tez dziwny niebieski szlam zmieniajacy ksztalt ktory po wyskoczeniu z wody przyjmowal odpowiedni ksztal i jak latawiec na wietrze szybowal. Ow szlam, potrafil zawisnac w powietrzu jak mevy, lapiac jak lep na muchy drobne owady, lub z wiatrem poleciec niewiadomo gdzie, a nawet pod wiatr latal jesli ten nie byl silny. Byly tez zwierzeta wodno-ladowe, typowe tylko dla tej jednej planety, ale byly tez przywiezione z innych specjalnie na nia oraz wszelkie mozliwe chybrydy i miksy. Na platwormie przeszlismy proces dekopresji i lodziami podwodnymi poplynelismy glebiej. Oczywiscie razem z nami baniak z cysterny. Sprawdzilem cisnienie wewnatrz, bylo znacznie wieksze niz glebokosc na ktora mysmy schodzili. Gdy dostalismy sie do bazy zostalismy poinformowani o problemie. Na planecie Posejdon, zyl dosc zadki gatunek zwierzecia podziemno-wodnego, ktore plywalo w wodzie i rylo w ziemi. Stanowilo wielki problem i zagrorzenie dla ludzi zyjacych, na tak nie licznej powierzchni ziemskiej tej planety, bo czesto ryjac w niej przedostawalo sie na powierzchnie gdzie swoje miasta maja ludzie. No i woda zalewala te miasta, bo dodac do tego nalerzy ze zwierze bylo wielkie. Naszym zadaniem byla selekcja tych stworzen, do minimum, a jesli to mozliwe calkowite wyeliminowanie. Mielismy je sklasyfikowac pobrac probki DNA do banku danych, nauczyc sie je klonowac w razie czego a przede wszystkim sprawdzic jak wpisuje sie w caly eko-system planety. Czyli sprawdzic jak ewentualny brak tego zwierzecia wplynie na faune i flore calej planety. Bylo podejrzenie ze zyjac w symbiozie z innymi organizmami a nawet cala planeta, stanowic moze nie rozerwalna czesc ekosystemu. Zwierze nazwano smok-wodny. No i w ten sposob wyjasnila sie obecnosc zolnierzy i ochraniarzy z bronia. Siedzialem w swojej kajucie. Dziwne smiechy i radosc podjawialy sie w mojej glowie. Skupilem sie na nich i zauwarzylem ze sa obce, tak jak strach, ktory dobiegl z wnetrza wielkiej butli, tak i ta radosc zdawala sie z tamtad pochodzic. Na drugi dzien rozpakowalismy sie i poinformowano nas o jeszcze jednym pasarzerze o ktorym nie mielismy pojecia. Ow wielka butla kryla w sobie chybryde czlowieka i jakiegos miejscowego zwierzecia. Dostalismy polecenie opuszczenia jej na odpowiednia glebokosc z ktorej istota o imieniu Ningen miala sobie dalej poplynac na szerokie wody wedlug swego widzi mi sie. Po kilku dniach zapoznawania sie ze sprzetem i otoczeneniem oraz kilku probnych wyprawach podwodnymi maszynami otrzymalismy kolejna sensacyjna informacje. Ningen potrafil przekazywac mysli. Rozpoczela sie komunikacja z nim. Tej informacji nie dostalismy tak od razu, jak ja to teraz przedstawiam, ale stopiono dawkowano nam ja. Szok jednak i tak byl nie maly. Po kilku dniach gdy sie juz oswoilismy z ta mysla oraz uczuciem szczescia i przedziwnej wolnosci, nawiazalismy z nim pierwszy kontakt. To znaczy ja nawiazalem. Elen: - Zgodzil sie Nathan ktory jako pierwszy odwarzyl sie sprobowac kontaktu - Trzeba bylo pomyslec tak jak by sie mowilo w myslach i mysli ukierunkowac w strone rozmowcy. Podobno bardzo latwe i skuteczniejsze od elektronicznych urzadzen. Nie wiem nie probowalam tylko Nathan zdarzyl. Nathan: - Na poczatku dosc nie smialo probowalem przeslac mysl chybrydzie z glebin. Zwykle czesc ktore jest takim minimum wtedy wydawalo sie byc krokiem milowym i maksimum dobrych checi. Poprostu pomyslalem: - "Czesc" - Po czym osoba zapytala mnie: - Czy wiesz komu oddajesz czesc? - Nie wiedzialem od czego zaczac, to takie dziwne rozmawiac jak by z samym soba.... - Pamietam ze tlumaczylem wtedy. - Dobry poczatek, inni maja wieksze trudnosci. - Ja sam mam duze opory. - Potrafie odbierac, ale nie krasc mysli. Ale glupi nie jestem, wiem skad opory innych. Szczegolnie Ci uzbrojeni maja wiele na sumieniu. Mozna sie tego domyslec i bez odbioru. - Potem glos zniknol nagle urywajac sie, gdzies tam w glebinach swiadomosci. - Nathan wskazal na palcem na swoja glowe. - W karzdym badz razie, przekaz sie urwal. Zanikl. Nie znikl ale zanikl. Tak tak bym to okreslil. - Co sie dzialo potem - Zapytal kapitan? - On cos znalazl, cos co go zafascynowalo, wspominal w moich myslach cos o bardzo rozleglych swiatlach.... swiatelkach. I jakis problem z tym zwiazany. Tak, zdecydowanie odczulem niepokoj. Dowiedzielismy sie potem ze Ningen zbuntowal sie i zaczol sabotarzowac nasz sprzet i urzadzenia, ale to byl tylko poczatek. Podobno to on spowodowal powodz w ktorym zmarlo...., utopilo sie wielu ludzi. Elen mowila ze wspominala o nim korporacji juz wczesniej. Ze jest niebezpieczny, ze siedzial w wiezieniu za jakis ruch przeciw globalizacji na rzecz ochrony zwierzat itd. itp. ale jej nie posluchali. Elen: - Pracowalam z nim jakis czas jeszcze na innej planecie, gdy jeszcze byl czlowiekiem, zanim zrobiono z niego chybryde. Byl dobry w tym co robil, bardzo dobry, ale byl na nizszym stanowisku. Ja wtedy prowadzilam badania genetyczne nad ulepszaniem metod klonowania, chodzilo o skladanie kodu RNA, z nukleotydem Tyminy zamiast Uracyl, tak aby po odpowiednim zwinieciu tworzyl gotowe juz DNA, na podobienstwo tRNA. Inzyneria-genetyczna, bio-chemia molekularna itd. itp. On chyba nagle zmienil zainteresowania na fizyke kwantowa. Wtedy odebralam to jako brak konsekwetnego dzialania, ale teraz mysle ze jesli on byl tak genialny i chlonol tak szybko wiedze, to poprostu znudzil sie tym i poszedl dalej. Wiedzialam ze siedzial w wiezieniu gdzies chyba W Chinach albo rosji, ale to nic pewnego, a jego ofijcalnych wystapien na rzecz praw zwierzat nigdy nie slyszalam wiec nie moge tego potwierdzic, zreszta nie jestem od tego dlatego zglosilam to innym. Firme ostrzegalam, myslalam ze go sprawdza dokladniej zwlaszcza ze mnie uspokoili, zapewniajac ze sie tym zajma. Jak widac klamali. - Projekt Lewiatan wyrwal sie spod kontroli? - Zapytal kapitan. Nathan - Tak, okazalo sie ze Ningen jest chybryda czlowieka i smoka-morskiego, potrafil ryc w ziemi tak jak to zwierze. Zobaczylem go raz, byl caly pokryty cyber technologia. Jakies rurki, jakies kable, wszczepy nie wiem... - Wiemy ze bardzo szybko sie uczyl. - Tak, ja podejrzewam ze pomimo zapewnien on jednak czytal ludzia w myslach, bo potrafil sterowac lodziami podwodnymi roznego rodzaju bez wczesniejszego przygotowania. - A niszczenie materii? Widzial pan to? - Mnie sie pytacie, to wy mu to daliscie. - Nie, panie Nathan. Z inzynerii genetycznej jako chybryda wynikalo ze moze kopac i ryc w ziemi, ale nie niszczyc materie i to najtwardsze stale czy pociski a nawet cale rakiety woda-woda. - Poslaliscie to w niego? - Poslalismy w jego kierunku nie takie rzeczy. - I co? - I to pana nie powinno interesowac, To my tu zadajemy pytania. - Tak, to wy tu pytacie a ja odpowiadam, tylko ze to wy tu chciecie zrobic ze mnie chybryde i go upolowac wiec chyba jakies odpowiedzi mi sie nalerza? - Tak, ale tylko gdy juz sie pan zgodzi, nie wczesniej. Nie bedziemy ryzykowac niepowodzenia misji. - Proces mozna odwrocic? - Tak, zapewniam pana ze mozna zrobic krzyzowke czlowiek-zwierze, a potem po misji, ten proces odwrocic. Maverik - No dobra druzyna. Troche taktyk na ktore musicie uwarzac. Kopie dziury przez ktora woda wyplywa i topi ludnosc. Z im wiekszej glebiny pochodzi tym wieksze cisnienie, tym trudniej ja zatkac. Uzywamy szybko-schnacego betonu glebinowego. Zagoniony w slepy zaulek, na powierzchni, znow robi dziure w ziemi gleboko w dol, a potem nagly skret, nie da sie tam wskoczyl zeby nie polamac nog, a jak juz sie dokopie do wody to wiadomo, ta wszysztko zalewa. Acha, egzoszkielet nie pomaga, bo ta sa naprawde glebokie dziury, a dopoki nie wplynie tam woda, chybrydy wodne tez nie moga tam wskoczyc, a nawet to jest ograniczone bo strumien wodny pod wplywem cisnienia wyzuca je jednak na zewnatrz. Wszystko to bardzo zwalnia poscig. Musimy wejsc na jego terytorium, do wody i to na glebokie wody, tylko tak mamy jakies szanse i zlapac zanim sie wykopie na powieszchnie i zaleje ludnosc. Druga opcja jest rozbicie mu butli z woda dzieki ktorej oddycha na powieszchni. Oddycha tlenem, ale jego pluca przystosowane sa do przetwarzania go pod woda, nie na powieszchni. Podobnie jak ludzie oddychaja tlenem, a ktory to tlen jest pod woda, ale nasze pluca nie sa przysosowane do przetwarzania go. - To nie tlenem czlowiek oddycha tylko mieszanka gazowa w sklad ktory wchodzi glownie tlen i azot. - Pouczyl jeden z naukowcow. - Kapitan Maverik spojrzal spod byka na informatora - Naprawde? - zapytal sakrastycznie. - Wszyscy tutaj przeszli szkolenie nurka, ale zapewniam pana ze i bez tego wiedza czym oddychaja. Wiec niech pan sobie daruje szczegolowe wyjasnienia. Cytat:
- O moj Boze! O moj Boze!! - Maveric byl niewierzacy - Cos sie poruszylo!!! - Co? - Niewiem, to jest ogromne - cisza, potem szum w sluchaawce. - Maverik co tam widziecie? - Yyyyyy. - Maverik, co widzicie meldujcie!? - Aaaaaaa..... Cos.... - zaczol niepewnie - Cos - powtorzyl jakajac sie i przeciagajac odstepy miedzy slowami zdawal sie wydlurzac je w nieskonczonosc. - Tak jak by... - sylabizowal dalej slowo po slowie, nie mogac zlorzyc sensownego zdania. - Maverik, co widzisz opisz doslownie - ponaglal kapitan. - Yyyyy, - Znowu zaczol ni jak Maverik - yyy, - jeszcze przez chwile szukal w myslach odpowiedniego slowa - Niewiem - Nie znalazl zadnego. - Maverik, doslownie co widzisz? - Cos, jak by - nastala pauza - rosliny, zwierze? - Dokonczyl niepewnie pytajac. - Jakby? - Dopytal kapitan. - Niewiem. - Mowiles ze to jest ogromne - Tak - Co to jest? - Niewiem. - Co widziales? - Niew.... O moj Boze, znowu sie poruszylo!!!! - Ze slow Maverika czuc bylo adrenaline i strach. - Ale co? Co to jest? - Statek, maszyna? - Probowal zgadywac kapitan - Nie to nie to, - To co? - To jest zywe - Zywe? - Niewiem nie jestem pewien. Kapitan zaczol juz myslec ze Maverik robi sobie jaja, ze zaraz na pytanie - Co to jest? - odpowie - Twoja tesciowa , - albo cos rownie glupiego. Zaczol wiec z innej beczki. - Opisz co widzisz. - No mul, woda, rosilny, zwierzeta.... - Co jeszcze? - Uciekam, nic nie widze, jestem tylem - Maverik zdawal sie nie udawac. Takiego poziomu strachu i adrenaliny nie dalo sie udawac. - Te rosliny one tylko przylegaly do tego. - To byl statek? - Nie, nie, - Maverik wyrzucal z siebie slowa z szybkoscia karabinu maszynowego - to bylo zywe. O moj Boze!!! O moj Boze!!!! To jest wieksze niz myslalem!!!!! - To bylo? - Dowodca zrobil pauze czekajac na odpowiedz kapitana. - Nagranie z ostatniej misji. Maverika odnaleziono martwego - A co z reszta druzyny - Przezyli bo uciekli wczesniej. Maverik zostal najdluzej zeby to opisac i zginol. Kamery z portu nabrzeznego zarejestrowaly jak Ningen go wyciaga na brzeg. - Zabl go? - Nie. Sekcja zwlok nie wykazala zeby w jego plucach byla woda. Maverik udusil sie z braku tlenu, w butli go nie bylo wogole. Nie bylo sladow walki, zadnych zadrapan, ciec, prub duszenia, nic. Poprostu byl tak dlugo pod woda ze zabraklo mu tlenu. - Zyl dlugo po tym jak kontakt z nim sie zerwal. - O toz to. - On byl chybryda tak jak Ningen. - bardziej stwierdzil niz zapytal Dowodca. Cytat:
Zdenerwowany zolnierz nie kryl frustracji, zamiast tego trzasnol raportem o biurko. Przelorzony podniusl go otworzyl i zaczol czytac bez entuzjazmu w glosie szybko pobierznie i byle jak. - Co to, co to? Szum - Co widzicie? - To jest ogromne - Jak ogromne? - Wielkosci wierzowca. Itd. itd. - Co to jest? - Zapytal przelozony zolnierza potrzasajac lekko raportem. - Czytajcie dalej - odpowiedzial Przelozony zaczol czytac dalej w tym samym nic nie znaczacym tonie: - Boze to jest wielkie. - Szum. - Co jest wielkie? - Pytanie. - Nic nie widze, mul przyslania mi widocznosc. Wszedzie jest mul - rutynowe czytanie odzieralo cale zdarzenie z emocji kompletnie i nie oddawalo tamtej chwili grozy ani za grosz - Mul wszedzie jest mul. - W koncu oderwal wzrok od protkolu i znowu zapytal: - No ale co wy mi tu dajecie? Bo nie mam czasu na pierdoly. - To cos wessalo juz drugiego naszego czlowieka. - ? - Nie mozemy na nie wysylac naszych chybryd "wodnych smokow", zostali wchlonieci. - Co? - Wodnne smoki, rodzaj zwierzecia z tej planety, tak je nazywamy. Przy okazji wyjasnila sie sprawa Maverika. Czytajcie dalej to sie dowiecie. - Nie mozecie mi tego strescic? - Ningen znowu bawil sie z nami w kotka i myszke. Nasze chybrydy pogubily sie w odmetach wody i rozdzielili sie. Jeden z nich natrafil na jakies ogromne dziwne zwierze ktore go polknelo, ale kontakt sie nie urwal tak jak w przypadku Maverika, wiec go namierzylismy. Wspominal ze zwierze ma jakies pasorzyty, widzial je ale ich nie opisal. - No faktycznie raport cos wspomina - stwierdzil przelozony odnajdujac odpowiedni fragmet: - O Boze, Boze, jestem w srodku. Zyje, tu sa jakies pasorzyty. Jest ich pelno. Sa wszedzie. - Dopalismy to zwierze i na szybko nasi zolnierze zabili strzelajac w leb i wydobyli polknietego. - No wiec w czym problem? - To nie byly pasorzyty. To byly wodne smoki. - I co z tego? - Wodne smoki sa rzadkoscia, ale od czasu do czasu, raz na kilka lat zdarzaly sie podtopienia i potopy ludnosci cywilnej z ich udzialem w roli gownej. W tym roku bedzie ich wiecej. - Wiadomo cos o tym zwierzeciu? - Tak, jest ich pelno od 100 do 400 - No to nie tak duzo, - przerwal mu przelozony - mozna by sprobowac.... - Tysiecy - dokonczyl przerwane zdanie Kapitan - i ciagle odkrywane sa nowe. - No, to troche duzo. - Dobra wiadomosc jest taka ze mamy naturalnego sprzymierzenca w walce z wodnymi smokami. Zle wiadomosci sa dwie, jednego zabilismy co sie odbije na ludnosci cywilnej i stratach jakie przyniosa zatopienia. No i druga jest taka ze te stwory morskie zywia sie smokami wodnymi i zjadaja je a ze nasze chybrydy sa na ich bazie to i je zjadaja. Nie mozemy ich wiecej wysylac. Cytat:
- Plan sie powiodl zagonilimy Ningena i faktycznie ten morski potwor go polknol. Po jakims czasie jednak znow sie pojawil. Powstala wiec hipoteza ze te wielkie potwory nie jedza smokow morskich tylko zyja z nimi w symbiozie bilogicznej. Wyslalismy Nathana, tego ktory jako pierwszy nawiazal kontakt z Ningenem jesli pan pamieta. Ningen ufa mu i jest w stanie rozmawiac z nim, uzywamy go by prowadzic dyskusje i negocjacje. Ale to nie koniec sensacyjnych wiadomosci. Posluchajcie co powiedzial nam Nathan: - Ningen powiedzial ze smoki wodne maja dwie formy, tak jak motyl ma dwie formy, jako larwa i jako rozwiniety motyl. Larwa smoka wodnego to ten dobrze znany, ktory ryje w ziemi i zatapia czasami ludnosc cywilna, a rozwiniety to ten wielki bezplciowy potwor morski. Dorosly wypuszcza je na rzer, ale w razie czego zbiera, polyka je do swojego wnetrza i przechowuje. Moga tam zyc, bo maja tam pokarm ktory dorosly im dostarcza, ale czasami zdarza sie ze przegapi jakiegos i wtedy taki smok morski moze zaczac samodzielne zycie i przepoczwarzyc sie. To te zagubione i jeszcze nie przepoczwarzone od czasu do czasu podtapiaja lady. Dorosle sa typami samotnikow i zadko sie spotykaja w tych wodach, ale jesli juz do tego dojdzie, to wtedy wypuszczaja swoje pojedyncze "dzieci" ktore po za cialem doroslego, dorasta plciowo i przepoczwarza sie. Wtedy tez trwa jego okres godowy i tylko wtedy sie rozmnaza, w dalszym etapie traci taka zdolnosc wraz z utrata plciowosci i dalej ewoluuje do wielkich rozmiarow jaki stanowi dorosly osobnik. Wiec wyglada to tak ze przez cale swoje dorosle zycie "gubia" swoje"dzieci". A caly proces, to naturalny system bilogiczny zeby nie dochodzilo do mieszania sie genow w obrebie rodziny, zeby nie dochodzilo do nieprawidlowych mutacji. Te dzieci to takie rozrodniki - No to nie najlepiej wyglada - Stwerdzil przelorzony sluchajac nagrania. - Sluchajcie dalej - zaproponowal Kapitan - bo to nie wszystko. - Jest kilka gatunkow tych morskich potworow i dwa glowne: zwierzece i wyrzej rozwiniete. Chybryda jaka stanowi Ningen pochodzi od zwierzecych form zycia, ale sa i te wyzej rozwiniete i sa one inteligetne. - Nierozumie. - Tak jak czlowiek i malpy maja wspolnego przodka, tak te stwory maja wspolnego przodka. Te wyrzej rozwiniete, one sa na poziomie czlowieka. - To kosmici? - Tak, chyba tak nalerzalo by to okreslic. - Nie wiem ktora forme zesmy zabili, czy ta wysoko rozwinieta czy zwierzeca, ale mam nadzieje ze ta zwierzeca. Planeta Posejdon kryla zbyt wiele tajemnic. Cytat:
- A Ningen? - A Ningen zaginol. Pojawily sie plotki ze otworzyl brame czasowa i uciekl w przyszlosc. Ludzie zbzikowali na jego punkcie. To jakas paranoja zbiorowa. Twierdza ze z przyszlosci przejol umysly tych kosmitow i nimi steruje i ze za niedlugo zacznie sterowac rownierz umyslami ludzi, hybryd itd. itp. Ze niby nie zlapiemy i nie zabijemy go bo on nie istnieje wspolczesnie, skoro zyje w przyszlosci. Ze on dopiero bedzie a teraz bedziemy musieli walczyc z jego przejawami teleptycznych opetan. Zaczynaja glosic jakies przypowiesci o zbawianiu i tym podobne rzeczy. - To ma jakies podstawy? - Co ta paranoja zbiorowa? - No przeciez. - To juz dawno nam sie wymknelo spod kontroli. Rzady juz sie wszystkim zainteresowaly, jedynie opieszalosc w podejmowaniu decyzji jeszcze ich chamuje. - Nie przesadzasz? - Nie, to naprawde przybralo rozmiary religii. - Ale zeby od razu rzad do tego chcial sie przykladac? No ja rozumie ze beda nam patrzec na rece dokladniej i sprawdzac wszystko ale bez przesady raczej nie beda ingerowali w zmiany na taka skale. - Kosmici przyspieszyli cywilizacyjnie. - O i moze stad te pogloski o przeniesieniu sie Ningena w czasie - Tak ale jak dalej beda sie rozwijac w takim tepie, to za niedlugo nas przescigna, a wtedy... wtedy bedziemy musieli sie z nimi liczyc. W sensie, my ludzkosc, nie korporacje. Jesli oni szykuja sie do jakiejs wojny, to rzady beda musialy zasiasc do pertraktacji. - Sprobojmy im jakos wykrasc ta technologie. Cytat:
- A ogladales przemowienie prezydeta? Apelowal do kosmitow, zeby nie sadzili ludzkosci na podstaiwie kilku tylko korporacji. Rzady juz odcinaja sie od polityki jaka tam prowadzimy. Ich stanowisko jest ulegle, a Ningena dominujace. Widac ze coraz pewniej sobie poczyna, ze dyktuje warunki. - Co sie tam wlasciwie dzieje? - Skok technologiczny jaki ostatnio poczynili przerosl nasze najsmielsze wyobrarzenia. - Moze to nie postep? Moze oni zawsze mieli ta technologie tylo ukryta. - A co za roznica? Oni juz lataja w kosmos, mijajac nasze sady szpiegowskie i satelity. Caly system ochrony kosmicznej tej planety o tylek mozna sobie rozbic przy ich poziomie nasz jest zacofany. Cytat:
Obudzil sie. Ludzie z korporacji pytali co sie stalo, ale nie wiele pamietal. Przynajmniej na poczatku, bo potem zaczol sobie przypominac. Zobaczyl obrazy w swojej glowie ktore narzucala mu wyobraznia. Pomyslal nawet ze umarl, bo slyszal ze czlowiek doznaje wizji podczas smierci. Gdy mozg jest odciety od tlenu, zaczynaja sie chalucynacje. Ale swiadomosc jaka w nim sie zrodzila byla subtelna i silna zarazem, a on w konfrontacji z nia bezsilny. - Jam jest ten ktorego rodzaj ludzki zwie inteligetna forma zycia. Jam jest istota, zyjaca, poruszajaca sie w glebi Jam jest ktory nie zna chlodu zimniej otchlani Jam jest tworem zjadajacym madrosc, zywiacy sie prawda. Jak dziecko nienarodzone w wodach plodowych. W lonie matki tej Ziemi Przybyles pod moje serce bijace. " Przylacz sie moj synu" - wolany byles glebia obietnic z najwiekszej oddali. "Dolacz do nas", - mowilem tobie. Jestesmy z poza kregu wyzysku. Twoje przybycie w progi mego domu, karmiony moim cialem, a teraz czas odciac pepowine. Wyplyn na wody szerokie. Zrob krok milowy, jak Twoi przodkowie w drodze ewolucji, wychodzac na przeciw oczekiwania. Wyplyn na powieszchnie. Dorosnij. - Wylapal przekaz od kosmitow do Ningena. W mgnieniu oka Nathan zobaczyl wizje przyszlosci. Statki kosmiczne zalane woda i on na jednym z nich. Potem byl lot w przestrzen kosmiczna i nieskonczona ilosc gwiazd. Oddalali sie od planety. - "Co oni chca mu powiedziec? " - Zastanowil sie na momet i zobaczyl galaktyke w swojej wyobrazni. To bylo jak sen w snie. - Galaktyka - Jej wyobrarzenie wsrod ludzi bylo bledne, jej widok pochodzil z czasu ktory potrzeboje swiatlo by dotrzec do oka obserwatora. - "50 000 lat swietlnych" - przypomnial sobie - tak bardzo przestarzale jest jej wyobrarzenie, ktore na domiar wszystkiego jest zdjeciem statycznym, a przeciez Galaktyka jest dynamiczna. Dlatego spodziewal sie ze jej rozwoj bedzie jak wybuch. Oddalali sie i bylo pewne, ze zaraz oczami Ningena zobaczy jej prawdziwe rozmiary. Ale to co zobaczyl przeroslo jego najsmielsze oczekiwania. Zero wybuchu o ktorym wczesniej marzyl, zamiast tego jakby zatrzymana w czasie nieruchoma karuzela. Zdziwil sie jednak gdy spojrzal za siebie. Gdy spojrzal na planete ktora wlasnie opuscili i poczul szok jak by dostal mlotkiem przez glowe. - Dylatylacja - dotarlo do niego w koncu. Ludzkosc byla prymitywna, nigdy nie wyleciala po za Galaktyke. Kosmici to co innego. Planeta Posejdon zawirowala wokol gwiazdy, zaraz potem i gwiazda zawirowala, tak szybko ze jej ksztalt rozmazal sie w jedna linie tworzaca okrag. Zobaczyl w oddali planete Ziemie i jej kolory ktore zlaly sie w jedno a potem w miare jak do niej sie zblizali, zaczol wyrozniac jej poszczegolne elemety; ziemie, wody, lasy, laki, chmury. - Wszystko trwalo kilka sekund ale.... - z perspektywy Ziemian, minelo wiele lat, tak wiele ze ludzkosc zdarzy wyeksploatowac obie planety i umrzec, ale byc moze i odrodzic sie na nowo ze zwierzecych form zycia. Jak bardzo odmienne zobaczy tam rzeczy, od tego co pamietal. Niewiedzial. - Co ci sie stalo - pytal go ktos wybudzajac. - Co sie stalo? Czlowieku oni wyleca w kosmos i dokonaja przesuniecia czasu. Rozumiesz? - Korp spojrzal na Nahtana jak na wariata. - Chca sie przeniesc w przyszlosc czy przeszlosc? - W przyszlosc. - Prosze pana, to nie mozliwe, podruze w czasie nie istnieja, to tylko fikcja. - Oni chca skolonizowac planete Ziemie. - Chca wojny? - Dopytal garniturowiec. Wyzysk i brutalna wojna, tlko tyle rozumieli bo patrzyli przez pryzmat samych siebie, tylko tego sie bali co sami tworzyli. - Nie, czlowieku nic nie rozumiesz - No to niech mi pan wyjasni. - Oni nie chca wojny. - No to nie mamy sie o co martwic. - Krotkowzrocznosc tego czlowieka i jemu podobnych przerarzala. - Planeta Ziemia jest na wykonczeniu, juz ledwo zipie - sprobowal prosciej - Oni chca nam zostawic Poejdona zebysmy sie na nim sami wykonczyli. Tak jak na planecie Ziemia sie wykanczamy eksploatujac ja. - No to dobre wiesci nam pan przynosi. - Nie, nie. Jakie dobre wiesci. - Nathan juz sam nie wiedzial jak ma mowic do tego czlowieka, ale sprobowal jeszcze prosciej - Oni zostawia nam ta planete i wyrusza w kosmos. Jak tak dalej pojdzie, wykonczymy planete Ziemia. Potem wykonczymy tak samo planete Posejdon, a Oni przeczekaja odpowiedni czas w kosmosie skolonizuja wymarla planete Ziemia. - To nie dorzeczne co pan mowi. Po co mieli by kolonizowac wymarla planete. - Przez ten czas jak beda w kosmosie Ziemia zdarzy sie odrodzic. - A to nie mamy sie o co martwic - powiedzial korp z usmiechem na twarzy poklepujac Nathana po ramieniu. - Mamy, bo wykonczymy sie. My ludzkosc - Prosze pana, tego nawet nasze dzieci nie dorzyja. Nathan zrozumial ze musi brzmiec jak jeden z tych fanatykow ktorzy protestuja przeciw globalizacji. Lekarze w kitlach juz dobiegli do niego i wzieli go w swoja opieke. Wsuneli go do karetki i dali zastrzyki. Korp pokrecil glowa. - Zwariowal. - Byl jedynym ktory sie komunikowal z Ningenem, on go zalatwil telepatycznie. - No i juz nie ma kontaktu z zadnym z nich. Kosmici odlecieli i zostawili ludzi w spokoju a wraz z nimi odlecial Ningen Wyzysk i degradacja srodowiska trwala nadal. I niby z perspektywy jednych, nic sie nie stalo, a jednak z perpspektywy drugich stalo sie wiele. Nathanowi w szpitalu cos kolatalo sie w umysle. Zaczol sie drzec i prowokowac ochraniarzy. Zbiegli sie strarznicy i przywiazali go pasami do lozka,. Potem dostal zastrzyk nasenny. "- Boże, słuchajcie głosu niewiniątka - powiedział wtedy jego ojciec i w tłumie jeden zaczął szeptem powtarzać drugiemu to, co dziecko powiedziało. - On jest nagi, małe dziecko powiedziało, że jest nagi: - On jest nagi! - zawołał w końcu cały lud. Cesarz zmieszał się, bo wydawało mu się, że jego poddani mają słuszność, ale pomyślał sobie: "Muszę wytrzymać do końca procesji". I wyprostował się jeszcze dumniej, a dworzanie szli za nim, niosąc tren, którego wcale nie było." - Hans Christian Andersen Cytat:
http://lastinn.info/opowiadania/1343...ega-ognia.html Ogien http://lastinn.info/opowiadania/1351...ega-ziemi.html Ziemia |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:46. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
artykuły rpg