Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Jas i Malgosia: ksiega Ziemi<!-- google_ad_section_end -->
Jas i Malgosia: ksiega Ziemi
Autor artykułu: secutor
11-11-2013
Jas i Malgosia: ksiega Ziemi

Jas i Malgosia
Ksiega Ziemi

Flota krolwej
Brawura niektorych ludzi mogla zastanawiac, jej jednak nie dziwila wcale. Kto pokonuje strach, ten pokonuje smierc. Byla nawigatorem odkad tylko ludzie pamietali, a poprzednie wcielenia byly dla nich zakryte. Jej spokoj, bral sie z uodpornienia na adrenaline, ktorej to innym najwidoczniej brakowalo. Jesli dawano ja jako przyklad pod tym wzgledem, pod wzgledem spokoju, to tylko dlatego ze nie znano calej prawdy. Podeszla do okna i dotknela je dlonia. Grafenowe okno pokryte plazma wylaczylo energie ktora przez nia przeplywala. Odcieta energia wyswietlajaca nierzeczywisty obraz zostala odcieta i pojawil sie kosmos. Tak dopiero teraz cienki grafen byl czysty od zbednego obrazu, teraz byl przezroczysty. Przestrzen bez granic pojawila sie wraz z tesknota. Ograniczenie dlla jej oczu, ale nie ducha. Jej stan swiadomosci byl zsynchronizowany ze spokojem glebi wszechswiata. Spojrzala na gwiazdy jak wrozka na tarot. To co dla zwyklych ludzi bylo podswiadomoscia, dla niej bylo swiadome, to co dla innych bylo nieswiadomoscia, dla niej stanowilo podswiadomosc. To co dla nich zakryte, bylo dla niej i dla jej oczu. Przesunela te granice ludzkich mozliwosci i utrzymywala dla takich chwil jak ta. Gleba wabila, ciekawosc swedziala okropnie, jakby komar ja ugryzl i trudno bylo sie powstrzymac by nic nie zrobic z tym stanem. Posrod nieskonczonych gwiazd wybrala jedna i skupila sie na niej. Klasnela w dlonie dwa razy. Cos ja porwalo, cala jej swiadomosc, zapierajac dech w piersiach. Przedswiadomosc zamigotala na jej czole.
- Tam jest zycie - stwierdzila.
Wyznaczyla dokladne namiary w dlugim procesie liczenia, po czym dala do sprawdzenia nawigoatorm ktorzy tak jak ona sie na tym znali. Jesli nie znajda bledu, bedzie mozna zaczynac podroz.
Byli u celu, na krancach Galaktyki z ktorej pochodzil czlowiek. Z tego miejsca znacznie lepiej bylo widac to co wyczuwala duchowo. Osobliwa galaktyka i jej przedziwna natura zaciekawila chyba wszystkich. Znalazla im nowy obiekt zainteresowan. Nie wszyscy jednak uwazali ze maja czas i srodki na badanie jej. Tym bardziej odpowiedniej technologii nie mieli. Inna sprawa ze naukowcy i wynalazcy mogli sie zajac technologia inna ze wiekszosc obstawala za szybkim powrotem do domu na planete Ziemia za ktora tesknili. No coz nie mogla ich winic za tak male ambicjie, nie wszyscy byli nia, a moze i ona przesadzala ze swoimi, kto wie.
Tak czy siak, miedzy ich pogladami, byla przepasc ktorej nie udalo sie jej przeforsowac. Wiekszosc chciala leciec dalej. Ow galaktyka byla galaktyka spiralna w grupie lokalnej centralna i wokol niej byly inne ktore jak by zamykaly ja w kuli. Od tych innych centralna galaktyka zdawala sie odpychac, bo posiadala dwie szybkosci. Pierwsza szybkosc to byl obrut tak jak w zwyklych galaktykach a druga stanowila szybkosc ktora nadawala calej galaktyce ksztalt kulisty. Normalnie wlecieli by w miejscu gdzie przechodzi os galaktyki nawet przy tak marnej technologii i przeskoku pomiedzy galaktykami to bylo by miejsce o najmniejszej szybkosci. ale w tym przypadku, w przypadku posiadania drugiej szybkosc.... os byla ruchoma i krecila sie jak smiglo. Krolowa zamyslila sie. Sprobowala dociec co tam moze sie znajdowac, bo jesli jest tam zycie to wyewoluowalo na kompletnie innych zasadach.
- "Tam moga byc metale ktorych ludzkosc jszcze nie zna. Cykliczne spotkania na lini Slonce ksiezyc Ziemia, byl by doba/rokiem. Tak rok i doba ich ziemi to jedno. Rok sloneczny to drugie. Rok galaktyczny to trzecie. Ale ruch nadajacy galaktyce ksztalt kulisty, bylby czwartym rodzajem roku. Trajektora lotu samej ich planety, jak polykacy swoj wlasny ogon waz uruboros, po grzbiecie ktorego spirlnym ruchem, krarzy ich ziemia. Albo raczej "polykajaca" swoj poczatek rozwijajaca sie muszla, ktora przewleka sie przez sama siebie, skkoro galaktyka rosnie. Zageszczenie energetyczny powinno byc znacznie wieksze. Cala wiec astral musi byc inny, chodz byc moze podobny. Przeciez na jego bazie moga wystapowac tam odmienne prawa natury. O matko, - dotarlo do niej w koncu - przeciez to moze byc zupelnie inny swiat!

- Przeskoczenie z jednej galaktyki do drugiej przy napedzie jonowym, plazmowym czy energetycznym, przy naszej technice to graniczy z cudem.
- Ale jest mozliwe?
- Przeskok tak, ale jest bardzo ryzykowny. Jesli wyliczyc odpowiednia ilosc paliwa plazmowego..
- Zaczekaj a co ze zwyklym paliwem?
- Niestac nas. W sensie ekonomicznym, to znaczy nie chodzi o pieniadze. Chodzi o to ze mamy za malo paliwa rakiegowego zeby marnowac je na ryzykowne eskapady.
- Nie sa ryzykowne jesli dobrze zaplanowane.
- Ok, dobra sa niepewne, bo niby jakie korzysci nam to przyniesie? Poza tym, paliwo jest wyliczone a jego ilosc ograniczona...
- Tak, tak, to dlaczego wogole zaczelismy te rozmowe? Przeciez wiadomo ze mamy rezerwy.
- Rezerwy sa na wszelkie nieprzewidziane sytuacje.
- To jest wlasnie taka sytuacja.
- Mam na mysli niebezpieczne sytuacje..
- Paliwo energetyczne, mozna produkowac w odpowiednich fabrykach ktore stanowia nasze statki.
- Paliwo mamy, problem jest z ruta, mapa. Potrzebojemy okreslic droge.
- Droge - odezwala sie w koncu krolowa - moge przewidziec telepatycznie.
- Jak?
- Moja dusza powedruje tam. Zapamietam droge, a wiec stworze rute.
- Skoro twoj duch moze tam zawedrowac, to po co jeszcze inni maja tam leciec?
- Dla pewnosci, zeby potwierdzic fizycznie to co zobacze duchowo.
- Czyli nie ma pewnosci ze ruta bedzie prawdziwa?
- Nie ma 100% pewnosci. - Przytaknela.
- Nie mozemy ryzykowac.
- Napewno znajda sie odwarzni... - kapitan sprobowal cos wskorac.
- Albo glupi.
- Zaden czlowiek nie wylecial i jeszcze dlugo nie wyleci, po za Galaktyke.
- A moze polaczymy te dwa pomysly - x.
- Co masz na mysli?
- Wyslemy tam ducha sklonowanej osoby - x.
- Klony nie maj duszy - pouczyl chemik molekularny, - a klonowanie jest nie etycznie - przypomniala krolowa.
- Jest nie etyczne bo nie maja duszy - wyjasnil chemik.
- Skad wiecie? Sprawdziliscie to? - Zdziwil sie X - Czyli juz sie tym zajmowaliscie, wiec nie poczuaj nas o moralnosci - x
- Panowie - uspokoila ich krolowa - klony nie maja ducha, wiec nie ma co wyslac?
- Ale mozemy osobno wyslac klona, a osobno ducha metoda telepatyczna krolowej.
- Nie mozna, moralnosc nam zabrania, musimy sluchac sumienia. Zaden telepata sie na to nie zgodzi
- A kto mowi o telepatach? Wezmiemy zwyklego czlowieka.
- I jak jego dusza niby opusci cialo, skoro nieumie OBE
- OBE?
- Out of, Body, Expirience, doswiadczenie poza cielesne, wyjscie duszy z ciala. - wyjasnila spogladajac podejrzliwie na X - Chcecie go zabic. - bardziej stwierdzila niz zapytala krolowa z lekkim strachem w glosie.
- A czytanie w myslach jest moralne? - x
- Chcecie go zabic!? - Zapytala jeszcze raz ignorujac zaczepke zupelnie.
- Nie zabic a doprowadzic do spiaczki klinicznej.
- Jak?
- Jest wiele opcji, wstepnie pomyslalem zeby utopic, ale mozna to dopracowc
- Niezgodze sie na to.
- Mozna to dopracowac, tak zeby bylo bezpieczne
- Nie zgodze sie - powtorzyla
- Krolowa czyta mi w myslach i poucza o moralnosci?
- Nie czytalam Ci w myslach.
- To skad krolowa wiedziala?
- Dopoki sie nie przyznales, to nie wiedzialam.
- A widzisz pani, jednak potrafisz naginac prawo i stosowac sztuczki.
- Zwracasz sie do krolowej - upomniala go, ale niewytrzymujac powagi sytuacji i usmiech ja zdradzil.
- Plan jest prosty. Pani, Ty ustalasz rute. Klonujemy czlowieka. Wysylamy klona na planete. Potem wysylamy tam ducha czlowieka, ktory laczy sie z cialem i gotowe.
- I niby jak on tam trafi, skoro nie ma odpowiednich mocy zeby tam zawedrowac? Sama znajomosc ruty niewystarczy, trzeba jeszcze umiec wedrowac duchowo.
- Zaprowadzisz go tam.
- To nie jest takie proste. Swiat astralny rzadzi sie swoimi prawami, sa odpowiednie zasady, korytarze, tunele i jak.... - tu przerwala i zaczela z innej beczki - Nawet jesli uspienie i wybudzenie kliniczne bylo by bezpieczne, to na to nie pozwole, bo niezezwole na klonowanie. To jest niezgodne z sumieniem.
- Sumienie krolowej pozostanie czyste.
- Pozostanie czyste, bo nie pozwole na moralny upadek zadnego czlowieka. Niepozwole zebyscie sie tym zajmowali. Nie bedziecie sie upadlac. Cel nie uswieca srodkow.
- Ale co w tym zlego?
- Ewolucja nie ma celu, ale dziala w sposob ukierunkowany - zaczol chemik molekularny
- Ma cel, jest nim przyrost energii, lub jesli ktos woli masy, czy biologicznie rzecz ujmujac rozmnozenie - krolowa.
- Dodam tylko ze jest to pomnozenie, nie tylko ilosciowe ale i jakosciowe - dokonczyl chemik molekularny
- Nadal nie rozumie, co w tym zlego jesli tworzymy klony?
- To ze wprowadzamy chaos w uporzadkowany swiat przyrody. Gubimy naturalny kierunek - odswierzyl z pamieci nauki etyczne krolowej.
- No ale to nadal przyrost masy.
- Ilosciowo, ale nie jakosciowo. Nikt z nas, nie zna odpowiednich proporcji, przez co rownowaga wszechswiata moze byc zachwiana - Wyjasnial dalej.
- Ewolucja postepuje tylko i wylacznie do przodu. Przyroda nie cofa sie do tylu. Czas nie biegnie wstecz. Bog nie zmienia zdania. Klonowanie jest cofnieciem sie do tylu, to wywoluje bardziej lub mniej szczatkowy, efekt petli czasowych.
- Czego?
- Koncepcja petli czasowych przy chipotetycznych podrozach w czasie.Czyli spotyka pan samego siebie w przeszlosci i zyjesz pan do mometu az znow sie pan przenosisz w przeszlosc i spotykasz pan samego siebie i tak w kolko, co tworzy alternatywna terazniejszosc nie zas przyszlosc.
- To nie ma zadnego zwiazku z klonowaniem.
- Koncowy efekt jest identyczny, alternatywna terazniejszosc ktora sie zapetla.
- A co klonowanie ma wspolnego z zapetleniem sie.
- Zapetlenie czasowe to cos wiecej niz blad, to powtarzanie bledu, a chybrydy miedzygatunkowe najczesciej sa bezplodne czyli wadliwe, bo nie przekazuja genow dalej. Z klonowaniem jest jeszcze gorzej.
- Panowie, sprawa jest prosta. Niepozwole na klonowanie. Jestem zmeczna musze sie przespac.
Krolowa odeszla do swoich komnat. Dyplomaci nadal sie klucili i niedawali za wygrana. Byly nawet pomysly zeby szantarzowac krolowa czy zagrozic jej bronia, dla dobra wszystkich. Oczywiscie grorzenie bylo by tylko blefem, nikt przeciez nie zabil by samej krolowej, ale i krolowa nie uwierzyla by w taki blef, zwlaszcza ze w chwilach zagrorzenia mogla by wyczytac to i owo z mysli. Powstaly oczywiscie i inne pomysly ze naslany czlowiek moze wierzyc w slusznosc sprawy i nie blefowac i wtedy krolowa musiala by sie zgodzic, ale ryzyko ze ja zabije bylo by zbyt duze. Poprostu nie mogli ryzykowac tak szalonych pomyslow.

- Ojcze, pragne! - Powiedziala krolowa i wchodzac do pokoju upadla na kolana po czym przewracajac na bok przeturlala sie na plecy. Nikt nie widzial, wiec mogla byc naturalna i pozwolic sobie na takie przesadne ekscesy. Marzyla tylko i wylacznie o tym zyciu, ktore czekalo gdzies tam. Niepotrafila myslec o niczym innym. Jej mysli kierowaly sie tylko i wylacznie w ta strone. W strone galaktyki i dalej w strone planety. Tesknila wlasciwie za niewiadomo czym, bo nie wiadomo co tam bylo. Cos schowane za parawanem swiadomosci wolalo ja. Wnetrze galaktyki, chcialo opowiedziec jej swoja hisotre. Jej dziwne wnetrze przyciagalo do siebie niebywala sila, jak diler narkotykowy.
- Chodz, chodz, chodz - szumialo jej w glowie tylko jedno, echo wlasnych mysli - Ignorowala to. Rozbudzona wyobraznia narzucala obrazy. Wizje same cisnely sie do glowy. Domysly mnozyly sie w nieskonczonosc, na przemian pojawialy sie to znow znikaly. Przeczucie pojawilo sie samo, jak odwrotnosc blaknacej fotografi, nabieralo wyrazistosci. Pojawil sie spokoj i kompletny brak strachu. Zero ostrorznosci, tyko beztroskosc chwili. Wstala na czworaka, a potem na nogi. Znala to, znala to zbyt dobrze. Podeszla do lozka i padla na nie zanim rozpeta sie burza na zewnatrz, pomimo spokoju wewnatrz. Zbyt dlugo, pragnela zbyt mocno. Zbyt dlugo tesknila, zywiac sie uczciem do tego miejsca.
Przekrecila sie na plecy. Rozwiazala wlosy. Rozlorzyla ramiona.
Otwarte serce sprawialo ze zatessnkila z podwojna moca.
W jej umysle szumialo i poczula sie lekka. Chormony rozlaly sie po organizmie. Poklady energi przenikaly jej umysl na wskros, lekko, latwo i subetelne z niebywala moca.
Boze za czym ja tak tesknie - dociekala wychodzac z seibie. Zburzone kasady wlosow, opadly ze skraju i lecac w strone ziemi zawisly nad nia. Przeczesala je dlonia, prostujac, zasnela.

Krolowa znaleziono na jej lozu. Oficjalnie podano do wiadomosci ze zapadla w stan samochipnozy i nawet ulozono w pozycji medytacyjnej i okryto kocem. Ale zyt dlugo to juz trwalo i zniecierpliwienie innych wzrastalo. Nikt nie wiedzial co sie stalo. Zwolano telepatow, a ci oznajmili ze cialo krolowej jest bez ducha. Poslano wiec po smialka ktory zbadal by sprawe lepiej i dokladniej. Telepata wszedl w jej umysl i..... i nic. Nieznalazl tam duszy.
- Faktycznie wyglada jak by byla martwa. Ale nie jest, bo znalazlem w astralu tunel z jej energii chi.
- Co takiego, - dopytal kapitan nie rozumiejac
- Energia zyciowa dla ciala i ducha, jest jak paliwo dla statkow. Ta energia napedza, karzda akcje. Ten tunel jest podtrzymywany jej energia zyciowa, a wiec ona sama musi zyc.
Dyplomaci, kapitan i inni wiedzieli co robic.
- A wiec to jest ten tunel o ktorym wspominala krolowa - stwierdzili.
- Czy wie pan dokad prowadzi ten tunel astralny?
- Nie mam pojecia, nie sprawdzalem tego, ale obawiam sie ze nie mam takiej mocy zeby nim wedrowac.
- Dlaczego?
- Dusza z cialem jest polaczona tak zwana pepowina i po jej zerwaniu, duch wraca do ciala. Obawiam sie ze nie starczy mi energii na taka podroz.
- A czy chcial by pan zawedrowac tam inaczej.
- nierozumie.
- Telepaci maja swoje sposoby, a my mamy swoje technologiczne sposoby. Myslelismy o czyms w rodzaju smierci klinicznej.
- Tak, to moglo by sie udac - stwierdzil zaciekawiony Jan. Nieczekajac chwili zachibernowano Jana i zaczeto wprowadzac w stan spiaczki klinicznej. Lekarze i genetycy molekularni juz pobiegli po odpowiednie narzedzia zeby, zamienic caly pokoj na labolatorium w ktorym mozna pobrac i skolonowac nic o tym nie wiedzacego smialka.
- Przygotowac caly pokoj - wydal rozkaz dowodca. - Uprzatnac co zbedne i wysterylizowac pomieszczenie. Jan ledwo zapadl w stan spiaczki a ci juz sie do niego chcieli dobrac. Nagle do pokoju weszla ledwo zywa krolowa.

- Zostawic go - wyszeptala - niepozwole na klonowanie. - Wbiegajacy do pokoju genetycy, nie zauwarzyli jej w calym charmiderze. Malo nie utkneli na niej. Malo brakowalo a wywalili by sie wraz ze swoimi narzedziami, tak byli podekscytowani mozliwoscia sklonowania kogos. Kapitan osobiscie podbiegl do krolowej podnoszac z ziemi, inni stali jak wryci.
- Wezwac lekarza i zbadac ja. Dajcie mi tu jakies loze. - Szybko padaly rozkazy jeszcze w drodze do niej. Do niektorych powoli zaczelo cos docierac.
- Ruszac sie do cholery! - krzyknol do tych co weszli jako ostani. Zaczeli odkladac narzedzia
- Zostawcie to i pomozcie krolowej - warknol do nich.
- Nieklonujcie go - wyszeptala znowu krolowa
- Spokojnie nie klonujemy - zapewnil kapitan kladc na lozu ktore przysuneli. Jan w komorze chibernacyjnej polozyl reke na szybie.
- Wybudzil sie - ktos krzyknol - i sluza otwarla sie i Jan wypadl z niej prosto w rece jakiegos pracownika.
- Udalo sie - stwierdzil Jan - wyciagnolem ja z tamtad.
Krolowej nic sie nie stalo, byla cala i zdrowa, zreszta tak jak i Jan. Standardowe badania nic nie wykazaly, ale oczywiscie zalecono i inne dodatkowe.
- Co sie tam wlasciwie stalo - pytali ich. Ani Jan ani krolowa nie odpowiedzieli. Ale gdy tylko krolowa poczula sie silniejsza nawiazala sie miedzy nimi rozmowa.

- Jan? -
- Tak?
- Jakkolwiek to wygladalo realnie, to sie nie wydarzylo naprawde.
- ? Jak to? - Zdziwil sie.
- To wszystko wytwor naszej wyobrazni, podswidomie ukryte pragnienia.
- Niewierze.
- Tam sie nic nie stalo.
- Mow co chcesz, ja wiem swoje.
Cala reszta patrzyla po sobie nic nierozumiejac z tego o czym rozmawiaja.
- Wiem, pragniesz zeby to byla prawda.
- Powodem cierpien czlowieka sa jego pragnienia, Budda - to masz na mysli?
Przeciez nie masz dowodow ze to nieprawda, tak jak nie masz dowodow ze to prawda. Jan odwrocil sie i zaczol odchodzic. Zatrzymala go znowu.
- Wiem ze to sie nie wydarzylo, ale prawda jest taka ze nadal tesknie. Kto raz dotknol ten nigdy nie zapomni.
- Mylisz sie - buntowal sie dalej, przeciw jej nauka.
Pokrecila przeczaco glowa
- Nie myle sie. Chciala bym sie mylic. Chciala bym zeby to bylo prawda. Ale tam nic nie ma. Nigdy nie bylo krolwej roju, ani robotnic. To fikcja, zluda, iluzja. Jesesmy mistrzami iluzji w oszukiwaniu siebie samych.
Caly personel patrzyl raz na krolowa, raz na jana i sluchal w milczeniu.
- To bylo zbyt realne by bylo fikcja
- To moje wytwory wyobrazni. Uzalerznilam Cie od moich wizji, zbyt dobrze to znam by dac sie oklamac. Tak jak mocno to czuje, tak mocno to odczules. To moje mysli i uczucia sa tak silne, ze dales sie wciagnac.
- To bylo cos wiecej. Stwierdzil odchodzac.
- Krolowo co sie tam stalo? - Dalej pytal kapitan martwiac sie o nia.
- Jestem zmeczona, musze odpoczac - wymigala sie od odpowiedzi, miala dobry pretekst.
- Panie Janie, wszystko w porzadku - zapytal kapitan ktory wybiegl z pokoju.
- Tak, tak, jak najbardziej.
- Powinien pan pozostac pod medyczna opieka, zrobimy dodatkowe badania itd. itp.
- ok.
- Rozumie pan ze jest to scisle tajna sprawa wagi panstwowej?
- Tak oczywiscie
- Nie powinien pan o tym z nikim rozmawiac.
- Tak oczywiscie.
- Powinien nam pan opowiedziec co sie tam stalo.
- Oczywiscie.
- Zapraszam na rozmowe - powiedzial kapitan wskazujac reka kierunek kolejnego pokoju.

Jan i inni przeszli do pokoju.
- Krolowa zasnela?
- Tak juz spi.
- Dobrze sie czuje.
- Jeszcze przed zasnieciem zapewniala ze tak, badania to potwierdzaja, ale oczywiscie jeszcze jest slaba.
- Moze pan zaczynac:

Wielki duch
Jan zstapil z gory na nowa ziemie, budzac swoja samo swiadomosc. Jego oczom ukazala sie planeta. Ponad nim chuczalo cos nieustannie. Rozpoznal to jako wichry chlostajace powieszchnie, ktore okrywaly ta planete. Moze ogromne cyklony, moze cos jeszcze wiekszego, niewiedzial. Jego duch byl nie ograniczony przestrzenia i materia, wolny od tak wielu praw natury ktorym podlega cialo materialne. Telepatycznie przeczuwal ze cos znajduje sie pod nim, pod ziemia na ktorej stoi. Zatonol w materii, a mul w wodzie nawet nie drgnol na jote.
Janowi ukazal sie dziwny podziemny swiat.
Stalagtyty i stalagmity jak zeby w gebie, szeregami kluly przestrzen pomiedzy. Niektore te sztylety stykaly sie i tworzyly jakby kolumny. Wygladalo to tak jakby gora i dol byly tym samym i tylko woda w wiekszych i mniejszych jeziorach udowadniala ze byla tutaj grawitacja. Inaczej pewnie bylby zdolny chodzic do gory nogami, myslac ze chodzi po podlodze, ale w swiecie astralnej wizji rzeczywistosci to i tak nie robilo mu ruznicy. Pojecia gora dol, dla jego duszy, poprostu nie istnialy.
Istota o wezowym ciele, jak biczem, chlasnela o kolejny stalaktyt i trzymajac sie dwuch, zawislo pomiedzy nimi. Guzek wewnatrz ciala przemieszczal sie w strone nowo okreconego sopla kalnego i tak wiekszosc wagi przeniosla sie na nowo owiniety kawalek skaly, poprzedni puscila. Inne istoty wlsnie wyplynely z kalurzy z ktorej zassaly odorbine wody i wyplynely na powieszchnie. Mialy podluzne cialo troche na ksztalt krzyza. Wzdluz ciala, po bokach, biegla przezroczysta blona, ktora konczyla sie w miejscu skrzyzowania skad wyrastaly na boki dwa male ogonki. Dalej znajdowala sie glowa, podobna do paka rozy, ktory to pak, rozkwital to znow zamykal sie w procesie oddychania. Stworzenie wylalo jakas zraca ciecz na twardy grunt skaly, co Jan zobaczyl jako przyrost swietlistej energii w miejscu gdzie ciecz zetknela sie z materia. Potem zwierze przytkalo sie do tego miejsca i zaczelo ssac, pijac energie. Po lewej stronie rozciagal sie las krysztalow, po ktorym wedrowaly zgarbione dlugonogie istoty szperajac cos pomiedzy nimi. Dziwne kulki, zapewne grzyby, pokrywaly sufity sciany i podloze. Gdzies indziej widac bylo jakby pajeczyny, porosniete krysztalem, ale nie byly pajeczynami, bo ich swiatlosc ktora emanowalo, swiadczyla o tym ze bylo to zywa istota. Prad energii, przeszedl po swietlistych grzybach, przypominajacych pajeczyny zwolujac jakies stworzenia o chaczykowatych nogach, ktore przyczepione do sufitu pedzily juz w strone najwiekszego swiatla. Najbardziej jednak zdziwil sie gdy zobaczyl zwierzeta o szesciu nogach i czarnych wrecz, mrocznych kropkach na glowie
- Oczy! To sa oczy! - dotarlo do niego. Oczy chlonely swiatlo i dlatego w wizji byly czarne jak noc.
- A wiec tu musi byc swiatlo - rozgladnol sie dookola i faktycznie wiele z tych zwierzat promieniowalo. Zpewnie sygnaly ktore w ten sposob wysylaly byly kolorowe, ale jego telepatyczne widzenie, tego nierozpoznawalo. Wiedzial ze musi tu byc duszno i podejrzewal ze niema tutaj tlenu, bo ilosc chemikalii jaka sie wydobywala z bulgoczacych zrodel ktore rozlewaly sie kaskadami jawila sie jako swietlisty pyl. Szescionogie stworzenie wlasnie rozmarzlo, gdy jeden z gejzerow obficie oblal lod w ktorym zastygnol. Kawalek lodu odtajal i oderwal sie od reszty, podplynol w strone stumienia goracej cieczy i wpadl do niej. Szescionogie stworzenie uwolnilo sie z zimnej pulapki i wpadlo we wrzatek. Nic sobie z tego nie robiac, zaczelo lapac jakies zyjatka.
Jan przeniknol materie glebiej w strone gdzie powinna sciagac grawitacja. Cos w rodzaju bani os, z dzura wystawalo z ziemi. Z dziury wychylilo leb jakies stworzenie, ktore niosac na swoim grzbiecie mlode, chwycilo sie czegos na ksztalt polipu, jego mlode na plecach siegnelo zwisajacej rosliny i wspielo sie do gory. Jan wszedl w to cos z czego wyszlo stworzenie i spadl nieco nizej. zobaczyl druga dziure ktora byla nizej, ale z boku, wychylil gowe na zewnatrz i zobaczyl kolejny poziomiom. korytarzy. Sfrunol nizej. Jakies dziwne kulki pekly i pyl ich zarodnikow stworzyl chmure, z chmury wyszlo stworzenie, ktorego skora przypominala chitynowy pancerz. Stworzenie podeszlo do pekniecia w ziemi z ktorego wyszly inne jemu podobne i ze swych cial zaczeli tworzyc zyjacy most wiszacy dla reszty.
- Zgubilem sie, czy mozecie mi pomoc? - przeslal komunikat
- Jestes mi (nam) obcy, nie znam cie.
- Chce odnalesc kogos - dodal
- Chcesz sie dowiedziec rzeczy mi (nam) obcych, musisz pytac na obcym mi (nam) poziomie,
- Na jakim poziomie?
- na wyzszym od siebie i wyzszym odemnie (od nas).
- Gdzie?
- Na innym szczeblu rozumienia
- Ale gdzie to jest?
- Tam gdzie sie wie o wszystkim co sie tutaj dzieje, tam pytaj.
- A wiec zycie tutaj musi sie krecic wokol jakiegos skupiska o wielkich pokladach energii myslowych. - Zorientowal sie. Jan poszedl tam dalej, gdzie wyczuwal ow skupisko, minol plantacje wielkich bullw roslin zwisajacych z sufitow ktore pokryte byly stworami, ktore jedzac je strasznie kruszyly i roslinny snieg padal na ziemie. Dalej znajdowalo sie wzniesienie.
Sciany wzniesienia pokryte byly cisno ulozonymi szesciobocznymi kolumnami. Na gore prowadzily sztucznie poukladane kamienne laczenia, wyszedl po nich wyzej.

Polana z dziwnymi roslinami bardziej przypominajacymi ziemskie podwodne polipy niz rosliny, rozciagala sie na wzniesieniu. Tu i owdzie, rosl jakis pieniek z mackami. Na pol-kolistych, grzybach wyrastajacych ze sciany, gdzie usadowil sie wielki duch, raz po raz, budzil sie do zycia jakis robako-podobny stwor. Jeden, drugi, trzeci, przeskoczyl z wyrzszej polki na nizsza budzac inne osobniki i tak cala ich chmara, spiralnie schodzac po "kolumnie" po grzybach jak po schodach, coraz nizej w dol pobiegla gdzies dalej ignorujac przybysza.
Kolumna tak jak samo wzniesienie, na ktorym byla, tez skladala sie z ciasno poukladanych szesciobocznych mniejszych kolumn.
Wielki duch, krolowa roju, usadowila sie tam jak wladca na tronie.
Jej odnuza ciagle pracowaly i przebierala nimi nieustannie z podzielna uwaga. Jedne czyscily szczekoczulki, inne czegos szukaly inne ugniataly pol-przezroczysty odwlok.
Krolowa siedziala wsrod grzybow przypominajacych pajeczyne, czesciowo pokrytych krysztalem. Zreszta sama byla w nich unurzana.
Wziela jedno ze swoich jaj i nadala do jego wnetrza jakis komunikat, ale na darmo, nic nie odpowiedzialo. Odgryzla koncowke jak szef, odgryza koncowke cygara i namacala co kryje sie we wnetrzu. Niebylo tam nic. Zrezygnowana i zawiedziona zucila kolejne jajo na ziemie, po czym wygniotla z pol-przezroczystego odwolku kolejne jajo, po ktore siegnela.
- Szanujcie prawo, wychodzi odemnie - poblogoslawila jedna z robotnic nadajac jej telepatyczny komunikat i ta pobiegla gdzies znowu, niestrudzona, a przeciez dopiero przed chwila przybyla.

Jan bal sie. O ile cialo tego tworu bylo niewielkie o tyle jego duch przerastal go kilkakrotnie wychodzac nawet poza swoje cialo od ktorego bral poczatek.
- Jakie zamiary skrywasz przedemna? - Zapytala krolowa. Zdziwil sie bo byl ducham, ale ta istota najwyrazniej w jakis sposob go rozpoznawala. A wiec ten wielki duch musi miec moce telepatyczne, skoro inicjowal rozmowe.
- Poklon tobie - nadal Jan do krolowej nieco smielej.
- I Tobie Poklon, istoto sferyczna. I domowi wielkiemu, skad pochodzisz i dokad zmierzasz - nadala nieprzestajac sprawdzac kolejnych jaj. Niebala sie go wogole, przez co zaczol sie zachowywac jeszcze bardziej ostrorznie, bo skoro sie go nie boi, to musi byc jakis powod dlaczego. Musi byc bardzo poterzna.
- Jakie zamiary kryjesz przedemna? - zapytala.
- Szukam kogos.
- Widzisz puste - powiedziala zucajac jajo przed czlowieka - my wszyscy czegos szukamy. Ty szukasz kogos, my szukamy czegos i one ciagle szukaja - mowiac to zdawala sie miec na mysli swoje robotnice, tego byl pewien, co do reszty juz nie.
- Moze mozesz mi pomoc?
- Dawno nie rodzilam, wiesz dlaczego?
- Niemam pojecia - odpowiedzial bez zastanowienia.
- I ja nie mam pojecia czy moge Ci pomoc. - odpowiedziala. Jan zastanowil sie.
- Czy nie pojawil sie tutaj ostatnio ktos nowy.
- Niedawno zrodzilam i znowu zatesknilam za rodzicielstwem. Krolowa i Jan, zdawali sie mowic, karzde sobie w oderwaniu od siebie nawzajem. Rozmowa wogole sie nie kleila.
- Moge cie przeswietlic czy jestes plodna.
- Jan, jestem plodna.
- Skad znasz moje imie?
- Jan, tutaj swiatlosc tworzy jednosc - przeslala kolejny swietlisty telepatyczny komunikat.
Stado robotnic przybylo pod nia jak do wodopoju. Znow poblogoslawila je energia az luna swiatla rozblysla od niej teczowymi koloraimi. Tak wokol ducha wielkiego tronu, krecilo sie tutaj zycie. Jan zrozumial ze sa od niej zalerzne. Odszedl dalej i zaczol rozmowe z jedna z robotnic. Dowiedzial sie ze cholduja jej i oddaja uwielbienie, gdy ta blogoslawi je.
- Musze isc, musze isc, - ponaglala zniecierpliwiona i podekscytowana robotnica.
- " O matko, - pomyslal Jan - przeciez one sa uzalerznione.
- Uzalerznilas je od siebie - oskarzyl krolowa.
- My roj, jednosc, karmimy siebie nawzajem. One zywia sie moim cialem. Wydzielina z mojego ciala. Wydzielina ducha i materii i spelniaja swoje obowiazki, tak jak ja pelnie swoje wobec nich. Jan postanowil rozejrzec sie dookola. Mloda robotnica przebiegla przez las krysztalow unikajac ostrych krawedzi. Poszedl za nia tam gdzie i reszta poszla, zeby sie dowiedziec czegos wiecej, tak zeby krolwa niepodsluchala. Z sufitu zwisaly bulwy-korzenie jakiejs rosliny i cale gromady zwierzat probowaly sie tam dostac.
Roje robotnic nic sobie z tego nie robily, zamiast tego dbaly o grzyby ktore przetwarzaly krysztaly cukru i pielegnowaly go.
Jan wypytal je na tyle, na ile mogl i wrocil do krolwej roju.
- Czy mozesz mi pomoc?
- O matko - pomyslales - a mloda robotnica przebiegla przez las krysztalow unikajac ostrych krawedzi. Poszedles za nia tam gdzie i reszta poszla..... Dzis bedzie sie porzywiac przy krolowej roju, za zadania ktore wykona, wydzielina z jej ciala - odezwala sie krolowa.
- Skad wiesz?
- Jan, tutaj swiatlosc tworzy jednosc.
- ?
- Ja jestem swiatloscia - wyjasnila.
- Czytasz im w myslach - stwierdzil.
- Jesesmy jednoscia - odezwaly sie robotnice.
- Tylko dlatego ze swiatlosc mysli tworzy jednosc? - zanegowal.
- Jestesmy jednoscia, ale matka byla pierwsza. Pierwsza byla tutaj i pierwsza byla wszedzie. Pierwsza plywala, pierwsza czolgala sie, pierwsza chodzila i pierwsza latala i jako pierwsza zeszla na ziemie.
- Jestscie indywidualnymi jednostkami?
- Ja pochodze od nich, tak jak one pochodza odemnie. I Ja i one, jesesmy jednym. - wyjanisla krolowa.
- One mowia ze Ty, reinkarnujac inicjowalas wszelkie ewolucyjne zmiany zycia na tej palaneicie.
Ze od najmniejszej komorki, poprzez wszystkie szczeble ewolucji bylas inicjatorem zmian, jak dobrze rozumie. Ze to Ty (na karzdym szczeblu ewolucji) bylas pierwsza. Ze pod Twoim przywodztwem zgromadzilas pierwsza kolonie jednokomorkowa. Ze dalej to Ty jeszcze bedac jednokomorkowecem, mnozac sie nie odzielilas od siebie kolejnych komorek i stalas sie pierwszym wielokomorkowcem. To Ty reinkarnujac w kolejnych wcieleniach, wcielalas sie w role przywodcow na wszystkich szczeblach ewolucyjnych i pielas sie do gory w hierarchi, a zwierzece formy albo postepowaly za Toba, (stajac sie czyms wiecej) albo pozostawaly na swoim poziomie.
Ty pierwsza plywalas i pierwsza wyszlas z wody, a wszelkie zycie na tej planecie, reinkarnujac postepowalo jedynie za Toba.
- Tak mowia.
- Ale kto byl pierwszy Ty czy one.
- My zrodzilo One, a z Nich zrodzilo sie Ja. Bez My, nie bylo by mnie/Ja.
- Nierozumie.
- My zrodzilo sie z Ja, a Ja zrodzilam sie z Nich. One zas powstaly z My. - Krolowa roju zatoczyla kolo.
- Wiesz tak wiele, czy mozesz mi pomuc?
- Zobacz puste, - powiedziala zucajac kolejne jajo - a niedawno zrodzilam nowe dziecie.
- Nowe dziecie!? - Jak dawno to bylo - cos mu zaswitalo.
- Niedawno.
- Ale dawno temu nie rodzilas zadnego?
- Nierodzilam ale niedawno zrodzilam i teraz tesknie znowu do rodzicielstwa.
- No tak! - Jan zrozuzmial. - Twoja rasa
- Lahmu - poddala nazwe krolowa.
- Wy lachmu rozmnozyliscie sie tak licznie, ze zabraklo dusz, ktore mogly by sie narodzic, ale ostatnio sie narodzilo. A wiec jedno musialo umrzec, skoro narodzilo sie jedno.
- Dwoje, - poprawila krolwa - narodzilo sie dwoje.
- Blizniaki?
- Podobne, ale inne. Jedno jest wyjatkowo pracowite. Wyjatkowo chlonne i wyjatkowo glodne.
- O matko, przeciez to jedno moze byc nasza krolowa. No tak, jesli jej "korytarz astralny" splutl sie z "korytarzem" przez ktory wedruje dusza lahmu do ciala, to urodzily sie jako siostry.
- Jak mogly sie zrodzic moje dzieci i jak mogly umrzec, skoro wszystko tu jest niesmiertelne?
- Cos je zabilo?
- Oto to, zabilo mi dziecko. Metalowe jajo w ktorym byla nienardodzona istota rodzaju ludzkiego - przeslala obraz metalowej kopuly.
- Klon. Bezduszny klon.
- Nie karzdy czlowiek jest jednoscia. Tylko swiatlosc ducha jest jednoscia.
- Oni tutaj wysylaja osobno klony i osobno duchy. O nie, - dotarlo do niego - oni chca laczyc klon i duch. Pewnie chca i mnie sklonowac i wtedy utkne tutaj na zawsze, gdy moj duch polaczy sie z klonowanym cialem. Pomoz mi a pomoge Tobie, uratuj krolowa ludzi. Uwolnij ja. Zwolnij ja od pracy.
- Splaca dlug karmiczny rasy ludzkiej, za moje dziecko.
- Zwolnij ja od pracy.
- Tylko ona moze sie uwolnic od dlugow karmicznych. Jan niewiedzial co otym wszystkim myslec. Z jednej strony jej robotnice byly od niej uzalerznione jak od alkocholu lub narkotykow, z drugiej strony, chcial wyciagnac z tad krolowa ludzi. Musial zaryzykowac.
- Bogloslaw ja w takich ilosciach w jakich tylko bedzie chciala, niech jej swiadomosc wzrasta, niech dorowna twojej.
- Nie narodze dziecka, a jeszcze to chcesz mi odebrac?
- Wszystko tutaj wyewoluowalo dzieki tobie, pozwol i jej wyewoluowac do swojej wlasciwej postaci. Nie ograniczaj jej. Ty inicjowalas wszelkie zmiany, zainicjuj i ta, blogoslaw jej.
- Jak splace dlug wobec moich dzieci, czym bede im placic, czym wykarmie glode? Nietylko one sa uzalerznione odemnie, ale i ja od nich, chcesz zebysmy wszyscy pomarli?
- Gdy juz wrocimy, oddamy Ci wszystko z nawiazka, mamy wielu telepatow przeslemy Ci wiele energii. Prosze Cie wykarm to jedno duchowo w takich ilosciach w jakich bedzie chciala.
- Nie wiecej, nie mniej. Wiecej nie przyjme, za mniej sie nie wykupicie, bo beda spotykac was konsekwecje (karmiczne) (nieszczescia jak je nazywacie) i nieszczescia, az nie nauczycie sie odpowiedzialnosci. Mloda robotnica podbiegla do krolwej.
- Czcij mnie. - powiedziala krolowa i robotnica rozpromieniala nieco.
- Ty jestes krolowa? - Zapytal Jan robotnicy.
- Nie wiem, nie jestem swiadoma, przybylam wolana glodem.
- Nic nie pamietasz?
- Pamietam, gwiazdy za ktorymi inni nie tesknia. Roj lahmu nie ma oczu, nie widzial glebi rozleglej przestrzeni - odezwala sie robotnica.
- Dostrzegam to w tobie - zepewnila krolowa lahmu - gwiazdy jak je nazywasz.
- Roj kierowal swoje mysli w korytarze i korytarze ukierunkowaly roje lahmu. Jestem inna, by widziec, pragne inaczej i co innego mam na mysli niz reszta tutaj i co innego niz sama krolowa ma na mysli.
- Jestes inna, nie myslisz poprzez "my roj" , masz swoje "ja", ktore zdaje sie przebudza -wyjanisl.
- Czcij mnie, - powiedziala krolowa lahmu - ty jestes zyciem moim zapisanym (i poslala swoje...)

Krolowa poslala swoje poklady energii ciala duchowego w tak ogromnych ilosciach ze cala praca roju ustala w miejscu na jakis czas, az nie odzyska z powrotem sil.

Jan obserwowal jak niewidoczne dotad przeszkody ujawnialy sie wraz z jej oswieceniem. Gdy cienie rozciagaly sie tym bardziej, im bardziej krolowa blyszczala, az jej swiatlosc wypelnila cala polane tak ze nie mialy gdzie "uciec" i za czym sie schowac ow cienie.
- Cien tworzy przeszkoda, na drodze swiatla. Ty jestes swiatloscia - powiedziala robotnica.

- A teraz kim jestes, z kad pochodzisz i dokad zmierzasz - zapytal Jan robotnicy.
- Teraz ja od krolowej zrodzona, lecz ona z nikad pochodzi, do nikad nie zmierza i nie ma celu, a wedruwki swojej nie konczy, pracujac dniem i noca. Lecz i drogi obrala sobie takie, ktorych nikt (z nas) przejsc nie zdolal. Dlatego moje dla niej uwielbienie.
- Za co wy ja tak czcicie?
- Czy energia tutaj jest zywa? Napewno ona jest, nie jak czlowiek zyjaca. Z pewnoscia ona jest, cos wiecej. Ona jest wiecznie istniejaca... Lecz co to jest, co czeka przy koncu, co zwie sie smiercia i droga wieczna nie idzie, ale ja konczy? Oto, pozory, krotkowzrocznego czlowieka ktory w nie wierzy.
- !? - Nieodpowiedzial
- Jan idziemy - ponagila robotnica.
- Gdzie?
- Tam skad przybylam, niefortunnie splatajac swoje drogi przeznaczenia z lahmu. Poprzez brame moich narodzin i dalej, pepowina do miejsca narodzin domu mojego.

Statek ludzi.
Krolowa otowrzyla oczy. Slurzba jaka pozostawili przy niej znudzona ciaglym pilnowaniem rozeszla sie gdzies juz dawno. Byla sama, zrzucila koc i poszla dokad wiodlo ja przeczucie, zanim stanie sie jeszcze wieksza tragedia. Malo brakowalo a Jan utknol by tam na zawsze gdyby jego dusza weszla w sklonowane cialo ktore zpewne chcieli tam wyslac. Juz jeden klon tam byl i o jeden bylo za duzo. A przeciez wyraznie im zabronila, a jednak zrobili to pomimo jej zakaza. Pomijajac ja i ignorujac i nie uznaja jej wladzy. Odpowiedzialni za to musza poniesc konsekwecje.
- Zostawic go - wyszeptala krolowa - niepozwole na klonowanie. - Wbiegajacy do pokoju genetycy, nie zauwarzyli jej w calym charmiderze. Malo nie utkneli na niej. Malo brakowalo a wywalili by sie wraz ze swoimi narzedziami, tak byli podekscytowani mozliwoscia sklonowania kogos. Kapitan osobiscie podbiegl do krolowej podnoszac z ziemi, inni stali jak wryci.
- Wezwac lekarza i zbadac ja. Dajcie mi tu jakies loze. - Szybko padaly rozkazy jeszcze w drodze do niej. Do niektorych powoli zaczelo cos docierac.
- Ruszac sie do cholery! - krzyknol do tych co weszli jako ostani. - Zostawcie to i pomozcie krolowej - warknol.
- Nieklonujcie go - wyszeptala znowu krolowa
- Spokojnie nie klonujemy - zapewnil kapitan kladc na lozu ktore przysuneli. Jan w komorze chibernacyjnej polozyl reke na szybie.

Sen krolowej.
- "Gdzie jestem" - na chwile zmieszana krolowa rozgladnela sie dookola.
- "Przeciekajacy sen" - zrozumiala szybko. Byla wewnatrz swojego umyslu. Poznala to zmieniajac rzeczywistosc sila swoich mysli i teraz zamiast na statku, znow byla na planecie roju Lahmu.
Polana na ktorej siedziala krolowa odrzyla w jej wspomnieniach i snila ja teraz z niebywala dbaloscia o detale. Tu i owdzie, wyrastaly pienki z mackami glaszczac naookolo siebie podloze, czegos szukaly. Byl wielki czarny filar, za krolowa lahmu, ale nie byla to ta sama krolowa, tylko jej glos odczuwala jako najbardziej realny, obraz natomiast byl jej bardziej obcy, jakby sztuczny i naciagany.
- Dal sie przekonac? - Zapytala krolwa Lahmu. - Dziwne to wszystko, ale wraz z jej "glosem" jakby przyniesionym wiatrem, przybyly zapachy uczuc zywione do tego miejsca.
- Narazie nie, ale zasialam ziarno niepewosci, plony zbiore potem. Jesli da sie przekonac ze to fikcja to przestanie tesknic i byc moze uwolni sie od nas.
- Nie tylko wiara, ale i nie wiara jest zla. - Rozsiana garsc madrosci, rozkwitla znowu w umysle.
- Co za slaby czlowiek - powiedziala krolowa ludzi krecac glowa z nie ukrywanym gniewem - Po co zasial ziarno wiary tak gleboko w nieswiadmosci? Przeciez zatrol swoj umysl juz u samego zrodla, w miejscu centarlnym, tak gleboko od wewnatrz.
- A jak Ty sie czujesz? - Zaswitalo w jej glowie.
- Nie uwierze dopoki was niepotwiedzimy fizycznie.
- To dobrze. My tez nie wiemy czy jestesmy realni. Byc moze jestesmy tylko wytworem waszej wyobrazni. Chociaz jestesmy pewni ze bylismy zanim przybyliscie. - Dojrzaly kolejne mysli ktore uzupelnialy jej wewnetrzny swiat.
- Albo do tej pory to byla podswiadomosc, a teraz my jestesmy wasza przebudzona swiadomoscia. Wole o tym nie myslec - otrzasnela sie z takich mysli, jak pies z wody. Wolala nie myslec ze wszystko co widzi dookola to iluzja. Ze ludzie jakich zna i swiat jaki poznala do tej pory, moze sie okazac, ze jest tylko wytworem wyobrazni jakies rasy. Inna sprawa ze jej poziom swiadomosci tworzyl granice pomiedzy tym co realne a nie realne tak niewielka ze przypominalo to chodzenie po cienkim lodzie.
Niby rzeczywistosc to nie iluzja, a jednak wszystko wookol to odmienne stany energii. Wszystko we wszechswiecie jest energia. A wizje, no coz, skladaja sie z niej.
Roj Lahmu przemilczal reszte. Nie byli juz tym czym dawniej. Swiadomosc jaka sie w nich zrodzila rozrosla sie znacznie, po kontaktach z ludzmi. Postep technologiczny ruszyl do przodu. Mysli wszystkich matek rojow polaczyly sie razem i utworzyly wielka cywilizacje. Razem mieli przeczucie jak by byli czescia jeszcze wiekszego roju wykraczajacego poza planete ktora znaja. Bylo oczywiste ze potrzeboja pewnosci.
- Ale sie wkopalismy. Po co zesmy sie spotkali - zalowala krolowa ludzi.
- Wczesniej czy pozniej to i tak by nastapilo.
- Na tym poziomie zdobyc pewnosc, oznacza wyslac tam kogos fizycznie a przebic sie przez "wiatry" na naszym poziomie technologicznym jest niemozliwe, bez lamania zasad etyki i wyslania tam klonu czlowieka. Do tego czasu uznaje ze jestem chora psychicznie. Dobrze ze wogole zdaje sobie sprawe z nieprawidlowosci, z choroby. Wiele mnie kosztowala ta podroz. Zbyt wiele.

Jan obudzil sie caly spocony. Snu nie pamietal wogole ale szybkie bicie serca i poczucie strachu pozostalo.
- Strach jest moim zabojca, strach mnie zabija - powtarzal w myslach jak mantre.
Polorzyl sie znowu i odprerzyl pozwalajac mysla dryfowac sfobodnie.
Podswiadomie sam wrocil do snu i przypomnial sobie strach przed inwazja obcych.

Sen Jana.
Czlowiek przezytek. Jest slabo przystosowany do zycia na swojej Ziemi. Ich kolonizacja juz sie zaczela. Nasz duch bedzie sie odradzal w drodze reinkarnacji, poprzez wirusy i ekstremofile,reinkarnujac je bedziemy ewoluowac, na planecie Ziemia, na poziomach ktorych oni nawet nie dostrzegaja. Zyjemy w ludzkiej krolowie, a potem odrodzimy sie, my extremofile, w bakterii na Ziemi, dokad zmierza czlowiek w stalowych kokonach. Krolowa ludzi wskarze nam droge. Nasza inwazja bedzie dluga, ale skuteczna i oni tego nie przetrwaja. Na nic sie zdadza karabiny i miecze".

Teraz bylo dla niego pewne ze musi porozmowiac z krolowa,
- "Ale ktora?" - Zastanawial sie w myslach. - "Bo czy to sie wydarzylo naprawde? Czyzby krolowa miala tak poterzna moc, ze ma wladze kreowania? Czy to mozliwe zeby to co dzieje sie w jej wyobrazni stawalo sie rzeczywistoscia? "- Natrectwa same pchaly sie do glowy.
- "Ale ktora z nich jest ta zla czarownica?" - Zastanawial sie nieustannie

Jan wbiegl do jej komnaty. Kapitan chwycil go a zaraz za nim inni zolnierze.
- Jestes skarzona! One zyja w tobie, caly roj lahmu przeprowadzi inwazje na planete ziemia.
- Jan to niedorzeczne.
- Lahmu to demony i teraz wyczytaly wszystko z Twojego umyslu i moga rozwinac swoja cywilizacje.
- Jan, demony nie potrafia wspol-pracowac, nie potrafia tworzyc spoleczenstwa ani tym bardziej cywilizacji.
- One na Ziemi wyewoluuja z wirusow i pnac sie po szczeblach ewolucji wyeliminuja czlowieka. One nas wypra!
- Jan to sie nie wydarzylo.
- Wydrzylo, dobrze wiesz ze tam jest zycie.
- Jan to galaktyka, a tam moze sie znajdowac nieskonczona ilosc gwiazd. Oczywiscie ze tam jest zycie.
- Tam sa lahmu.
- Jan opamietaj sie, to tylko moje wizje, na litosc boska.
- Klamiesz, kryjesz je, albo dalas sie oszukac, ale mnie nie oszukacie. Tam jest klon czlowieka.
- Gdzies tam jest klon, bo taki zostal wyslany, juz podczas rozmowy genetycy sie wygadali i to wyszlo na wierzch zapisane gleboko w moim umysle. To co tam bylo to manifestacja mojego umyslu.
- Ale te wszystkie zwierzeta...
- Ekstremofile, nie inne od tych znanych na Ziemi ktore zyja w jaskiniach. Juz pytalam kseno- bilogow.
- To niemozliwe one zyja w tak esktremalnych warunkach. Jeden byl zamrorzony i a potem wpadl do wrzatku i powinien sie ugotowac.
- Niesporczak.
- Te ktore ryly w ziemi o grobych lapach i pazurach podobne do kreta, te co mialy oczy.
- Gryllotalpa gryllotalpa, turkuc podjadek.
- Inne, te ktore jadly skale....
- Jan nieznam wszystkich nazw.
- A krolowa roju?
- To przenosnia na moja bezplodnosc, jak wszystko co tam sie dzialo, cale to zajscie to przenosnia, doenergetyzowanie to proces leczenia bezplodnosci.
- Na wszystko masz gotowa odpowiedz - oskarzyl ja o niewiadomo co.
- Nie na wszystko, nieznam znaczenia calej tej wizji, wielu rzeczy nie wiem.
Wlasnie to interpretujemy. Klon to moj dawny strach przed konsekwecjami klonowania (lub zapisana zapisana gleboko w umysle, manifestacja faktu, ktory wyszedl na wierzch, po tym jak genetycy sie wygadali). Ja jestem ta krolowa, to moja wyzsza swiadomosc i nic wiecej. Tam w galaktykach, jest zycie, ale ile z tego bylo prawda pozostanie zagadka, dopoki tego nie potwierdzimy fizycznie. To wszystko dzialo sie w moim umysle. Wciagnelam Cie tam. Jan uspokoil sie. W koncu uwolnila sie od jego dlugu karmicznego i jego uwolinla od wiary, rozwiala ja. Jeszcze telepatycznie sprawdzila czy nie udaje. Niestety udawal.
- Powiedzialas ze klon to tylko twoj strach, a wczsniej ze tam faktycznie taki zostal wyslany.
- Jan czepiasz sie i tyle.
- Mowilas ze tam sie nic nie wydarzylo, a teraz ze cos z tego moze byc prawda.
- Bylam zmeczona, mowilam pochopnie. Niefortunnie to tak okreslilam.
- Pozwol mi wejsc w Twoj umysl.
- Jan krolowa roju lahmu, tam bedzie, bo to moj umysl, wyzsza swiadomosc.
- Pozwol mi tam wejsc, zeby sie upewnic.
- Jan jestes uzalerzniony, zachowujesz sie jak narkoman. To tylko Twoje uzalerznienie walczy o przetrwanie. Niedal sie przekonac, nie bylo innego wyjscia, krolowa musiala mu pozwolic.

Krolowa i Jan zainicjowali obraz z poznanego swiata. Jan rozgladnol sie wokol, gdy polana zaczela odrzywac, wspomnienia odzywaly wraz z nia i nakladajac sie na obraz, caly ten swiat zaczol sie sam uzupelniac oto, czego nie potrafili zachowac w swiadomosci, co tkwilo w podswiadomosci. Jan spojrzal dookola.

Podswiadomosc:
- Czy jestes realna? - Zapytal Jan
- Z pewnoscia ona jest - Zacytowala krolowa ludzi, kladac akcent na slowo "jest".
- Krolowo roju lahmu, czy masz zywe cialo?
- Zobacz, - zwrocila sie znowu do Jana - jest tutaj, tak jak Ty jestes tutaj, mieszka w moim ciele, w moim umysle.
- Czy roj istnieje?
- Jan ten roj tu i teraz istnieje.
- Nie o fikcje pytam, ale o rzeczywistosc
- Nie wiesz co masz na mysli, bo nie wiesz co to rzeczywistosc.
- Ale Ty wiesz co mam na mysli i znasz ja.
- Jan, pogubiles drogi, zobacz co Twoja wiara Ci uczynila.
- To bylo rzeczywiste
- To sie nie wydarzylo. Niebylo switania rozblyskow, ani mroku nocy gdy spalam.

Swiadomosc wyzsza
- Kto czyni te wszystkie chalasy? Kto wyciaga mnie z glebin zamyslenia? - Przerwala im krolowa roju.
- Chcemy wiedziec czy jestes prawdziwa.

- Wasza wiara lub nie wiara, nie zmienia rzeczywistosci. Zywie sie prawda.

- Wykarm i nas - odezwal sie Jan.

Jazn.
- Ja jestem podstawa zycia
Na mnie oparlo sie zycie
Na mnie oparlo sie wszelkie stworzenie.

Wraz z miom istnieniem, pod moim cierzarem, ugiol sie czas.
A moja waga, nieskonczonosc
To moje jestestwo pulapka bezkresu
I moje mury sa ukierunkowaniem

Ja jestem duch mieszkajacy w materii

Na szczyty wynosze ze szczytow stracam
Pod moim cierzarem doliny i depresje
Moj krok dalekosierzny jak z nikad przybywam
Narodziny moje z samej glebi przestrzeni
I sily rownowagi nigdy niezachwianej

Gdy nosze na barkach z dziecinna latwoscia,
Cierzar tego swiata jak i karzdego innego.
Moj duch i moja wola, to uczynily co widziecie dookola
I to uczynily, czego dostrzec nie mozecie
Dlatego jak puch rozrzucam grund pod nogami
Z lekkoscia trakuje sprawy cierzkiej wagi
Gdy zione energia od wewnatrz ktora arz rozsadza
Przenikam subtelnosc nad subtelnosciami
Pod moja reka jest wszelka materia.
Dlatego mam was w garsci, bo z niej pochodzicie

I jesli wszechswiat jest jak zwoje nerwowe
To ja powracam z miejsca kosci srodstopia
Ktore kieruje kroki ku przyszlosci
I z miejsca szpiku-kosci, srodrecza dloni
Ktora trzyma klucze do bram sekretnych, by i je otworzyc

Przestrzenie bez granic, na ktorych nikt nie zdola oprzec stopy.
Oto zagrodzilem wam droge, wyznaczajac kierunek
Ona przezemnie prowadzi kto z was przejsc zdola
Poznajcie mnie:
Ja przepoterzna gora wyniosla, skamienielina dla ducha boga

Oby rolnicy cieszyli sie plonem wieczorem
Kiedy zmeczeni wracaja po pracy
Kiedy sieja na moich barkach spoczywa ziarno zucone.
W rozblyskach switania oraz mroku nocy

Kiedy cien klade, sam w sobie rozlegy
Ktory tworzy przeszkoda na drodze swiatla
Obyscie nie wedrowali zaslepieni wiecej
Zaciesniajac wiezy, budujac powiazania
Kiedy wolam was
To wy zyjecie we mnie przebudzeni dniem i noca
I swoja praca rzezbicie mi ksztalty
A potem pijecie jecie i dalej wzrastacie
I w swoje scierzki zycia dalej gdzies odchodzicie
Na ile swiadomi ze to moje drogi przemierzacie
Niewiecie
Ku czyna jakim chwalebnym was kiedys popchne
O ktorych nie snilo sie wam w poprzednich wcieleniach.
Bo kto z was oparl sie na pewnym gruncie?
Kto wyrwal ziarno niepewnosci
Kto ugruntowal swoje przekonania, ten objol moj plon.

Patrz z wiecznosci przemijanie i tak minelo sie z celem,
Nieprzeminelo pozostanie wieczne, swiete jajo zycia.
A na poczatku byl koniec, bo na poczatku nie bylo nic.

Jan poszedl w inne korytarze zeby na spokojnie przeanalizowac to wszystko. Usiadl i zamyslil sie gleboko.
Robotnice mieszaly jakies ziarno z blotem ziemi i woda, byc moze woda i rzucajac je do gory przyklejaly do sufitu. Jan niemogl sie skupic wstal wiec i idac rozmyslal dalej. Szedl w glab korytarza w ktorym praca postepowala w najlesze. Robotnice jak krew w zylach czlowieka przemieszczaly sie to tu, to tam, niosac cos w naczyniach. Doszedl do miejsca gdzie ziarno rzucone juz wyrastalo z sufitu. Lahmu rozlewaly tam wode i ta parujac nawilzala sufit z ktorego wyrastaly rosliny. Musialo tu byc naprawde duszno. Jan poukladal sobie to wszystko co sie tutaj dzialo w myslach. Dalej lahmu zbieraly plon. W miejscu gdzie Jan doszedl nierozlewano juz wody na ziemie, zamiast tego pozwolono by rosliny uschly i nasiona same wysypywaly sie z rosliny.
Gdy Jan wszedl w nie instynktowie chcial rozchylic reka, ale byl duchem. Ziarno nie posypalo sie na ziemie i idac dalej niedeptal po nim, niemarnowal pracy innych
Byl w nich zanurzony Od glowy do pasa i te glaskaly jego duchowe cialo zwisajac w dol, . Zatoczyl kolo i wyszedl w miejscu gdzie wszedl. Z tad rozciagal sie widok na reszte krainy. Drzewa z korzeniami wrosnietymi w podloge, ktore zamiast galezi maja korzenie ktore wrastaja w sufit. Krzaki wyrastajace ze sciany we wszystkie mozliwe strony. Liscie roslin byly dziwne, podobne do uszu nietoprzeza. Wszystko to bylo tak bardzo odmienne od tego co znal, ze brakowalo slow by to opisac. Jan domyslil sie ze rosliny niezywia sie swiatlem, ale poniewaz ich liscie przypominaja membrane, musza zywic sie dzwiekiem. Byc moze nawet fotonami z zakresu fal radiowyh.
W oddali slyszal glos krolowej ludzi. Wolala go.
Jedna z robotnic pelzajac po czyms w rodzaju pajeczyny u sufitu, "podczolgala" sie w miejsce gdzie rosly warzywo-owoce". Warzywo-owoce,na korzeniach w dol zwisaly jak na sznurkach. Robotnica chwicila za zadko owlosiony "sznurek korzenia" i jak wiadro ze studni wyciagla rosline ku sobie, ktora zerwala i zjadla.
- Zadziwiajace - pomyslal - Bo robitnice w miescu lokci mialy chaczyki przy pomocy ktorych wspinaly sie po "pajeczynie" ale tak ze dlonie zwisaly im w dol i mogly nimi chwytac.
Krolowa ludzi zaczela wolac do Jana siedzacego na polce skalnej, ale ten ignorowal ja bedac na skraju przepasci.


Swiadomosc.
Jan ocknol sie. Tak jak krolowa ludzi przewidywala, na niewiele sie to zdalo. Jan nadal sie upieral o swoje i jego uzalerznienie tak mocno wywarlo na nim wplyw, ze stwierdzil:
- Jest tylko jeden sposob, zeby sie przekonac, czy to prawda.
- Chcesz tam poleciec!? - Domyslila sie krolowa ludzi.
- Tak, wyslijcie mnie tam. - Nie bylo innego wyjsca.
Jan polecial tam caly i zdrowy, zywy w zdalnie sterowanym statku kosmicznm w kapsule wedlug ruty krolowej ludzi. Sztucznie zmodyfikowany tak by genetycznie mial szanse przetrwac na planecie o tak trudnych warunkach, na ktorej nawet nie ma tlenu. Mial nadzieje odnalesc tam roj lahmu i poskoj i zdrowie

Strach
- A wiec plan sie powiodl?
- Tak, wystarczylo nasilic jej nadwrazliwosc
- Jej to nie zaszkodzilo?
- Jest bardzo odporna
- Inni nie.
- Tak, dlatego mozna ich wciagnac
- Niczego sie nie domysla
- Niczego.

Podswiadomosc.
Jan zasnoł, ale nie w spokoju. Dziwne przeczucia z podswiadomosci nawiedzaly go.
Czy wogóle był obudzony? Czy sen w śnie oszukał go i obudził się tylko na jawie, a tak naprawde spal caly czas. Przez momet, wydalo mu sie ze sie obudzil ze jest jakby zamkniety, moze w kopule chibernacyjnej, moze zamrorzony, ale nie do konca wolny. Czul sie ograniczony. Sennosc nasilila sie jak u cukrzyka i Jan stracil resztki swiadomosci. Jesli spi, to kiedys musi sie obudzic.

Sluza statku otwarla sie skad byl piekny widok na nieskonczona przestrzen kosmiczna. Niebywale, ale kopula z czlowiekiem w srodku dryfowala sobie w najlepsze po kosmosie i to akurat niedaleko miejsca gdzie przelatywala ludzka flota. Jakos trudno bylo uwierzyc ze to przypadek. Mechaniczne rece pochwycily kopule i wciagnely do srodka. Wewnatrz byl czlowiek do ktorego przyznali sie genetycy molekularni. Tak, to oni musieli wyslac tego smialka do wewnatrz galaktyki kulistej.

- My ludzie zyjemy w oderwaniu od natury i nie jestesmy przystosowani do zycia w swiecie ktory sami sobie tworzymy. Sztuczne modyfikacje i wynaturzenia, zawsze beda sztuczne, wyparte przez nature nie przetrwaja.
- Modyfikacje nie sa zapisane swiatloscia w ksiedze zycia.
- Ale w jaki sposob ten czlowiek przetrwal?

- Jest wiele rojow i wiele krolowych, ja jednak wsrod nich mam wladze nad swiatloscia najwieksza i moc, by was przywolac, a nawet narodzic. - Powiedziala krolowa lahmu, i maszyny oddaly komore z zachibernowanym w rece ludzi.
- On zyl wsrod was?
- Jako lahmu zyl, ale umarl, bo nie jest niesmiertelny, bo jest skarzony zlem jak karzdy czlowiek. Dlatego oddaje go nie w ciele lahmu, ale ciele czlowieka, bo nie do mojego domu nalezy.
Sluza zamknela sie
- To jakim sposobem ma ludzkie cialo
- To czlowiek! Tu jest czlowiek - Krzyknol jeden z operatorow.
- Nie przezyl zagubiony w zimnej przestrzeni. Pochwycilismy jego cialo, a potem i dusze. Odrodzil sie jako lahmu, zyl jako lahmu, ale nie jest niesmiertelny jak lahmu i umarl. Wtedy odrodzilismy go w jego ciele i oddajemy twojej rasie.
- Nie mogliscie go znowu odrodzic w ciele lahmu?
- To nasza komora chibernacyjna - rozpoznal drugi z operatorow.
- Ma ludzkie cialo, nie przez wzglad na to gdzie sie urodzil, ale przez wzglad na to gdzie zostal stworzony. Nie do nas nalezy.
- No ale nie woleli byscie go zachowac dla siebie?
- Po co nam taka istota ludzka, na nic sie nam ona zda.
- I co dalej?
Wytlumacz im: klony powstaja i sa tworzone, ale nie maja miejsca stworzenia chodz maja miejsce powstania i do lona matki natury swego stworzenia nie powracaja, bo nie z lona matki natury pochodza. - Czlowieka przeniesiono do labolatoriow i tam pod czujnym okiem naukowocow otwarto kapsule.
- Zyl wsrod was i tego nie pamieta? - domyslila sie krolowa ludzi.
- On zyje! - Krzyknol jeden z naukowcow sprawdzajac oznaki zycia
- Zyl, ale nie pamietal swoich zadnych wcielen, tak tez wcielenia lahmu zapomnial. Ty jednak jestes inna, twoja pamiec siega wielu zyc i ty pamietasz swoje wcielenia. Twoja moc rozciaga sie na wiele ludzkich istnien, dlatego masz wladze nad nimi. Ich zycia sa krotkie, a co dopiero pamiec, ty masz moc by im przypomniec o tym co zapomnieli, jesli nie pamietaja.
- O moj boze, on zyje! Eksperymet sie powiodl. Udalo sie! - wiwatowal jeden z inzynierow genetycznych.
- Czy rozumie pan, ze zostana poczynione aresztowania za spisek i lamanie prawa? - Zwrocila sie do wiwatujacego krolowa ludzi, gaszac jego etuzjazm.
- Jakies obcierznia karmiczne? - Zapytala krolowa ludzi, krolowa lahmu.
- Poniosa swoje konsekwecje
- Co ich spotka?
- Tresc zmienionej ksiegi zycia, bedzie pamietana przez jakis czas w rodzinnej lini tego czlowieka, odpowiedzialni, beda ta rodzinna linia i beda nosic swoje odstepstwa ktore wytworzyli. Splaca dlug, gdy pamiec wygasnie.Zywili sie slodkim klamstwem, jak niechciana cukrzyca przychodzi jednak czas gorzkiej prawdy. Opowiedz im o tym.
- Moze uda sie uniknac tego calego polowania na czarownice.
- Warto zachowac nadzieje.
- Oddajac nam tego czlowieka sprawiliscie ze oni wierza ze eksperymet sie powiodl, a tak nie jest.
- Tak, Jan jest falszywym mesjaszem, ktorego dalismy glupca na zgube.


Przepasc
" - Wielka, wielka przepasc.
Ogromny dystans.
Nie rozumie slow
Nie slysze co mowisz
Wiem ze mowisz
Poruszasz ustami.
Ja jestem wladca jedno-okim wsrod slepych.
Poruszasz ustami, a od poruszenia rosnie przepasc.
Jest gorzej niz myslalem
Nie przejde na druga strone
I Ty, dlugo jeszcze nie przejdziesz na druga strone.
Nie chce byc po Twojej stronie
Ty na moim miejscu tez bys nie chcial byc po tamtej stronie.
Ale pamietaj, ja to inny Ty.
Moj ksztalt w Twoich oczach rozmyl sie juz dawno
Czy Twoj w moich bedzie zachowany?
Skup sie.
Ta troska juz dawno stala sie wieczna
Kiedy znikam Ci z oczu swoim wzrokiem odprowadzam Cie dalej niz myslisz
Gdy Twoj horyzont widzenia juz dawno zgasl
Moj dopiero rozpalil sie odnajdujac prosta droge.
Ja chyba jednak jestem senny podroznik,
bo kroczac wsrod cieni na coraz wiecej przymykam oczu.
Z kluczem do pokoju, wracam do domu
Nikt mi nie powie:
- Nie probowales".

Koniec.

http://lastinn.info/opowiadania/1340...iega-wody.html (Nowe szaty cesarza: ksiega wody.)
Woda
http://lastinn.info/opowiadania/1343...ega-ognia.html (Ksiezniczka na ziarnku grochu: ksiega ognia)
Ogien
Autor artykułu
secutor's Avatar
Zarejestrowany: Oct 2009
Posty: 315
Reputacja: 1
secutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumnysecutor ma z czego być dumny

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

 



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172