Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Szkice z Końca. Pudło.<!-- google_ad_section_end -->
Szkice z Końca. Pudło.
Autor artykułu: Autumm
22-11-2013
Szkice z Końca. Pudło.

- AAA...AAA-EEEIOUU! AEIOOOOUU! - skrzeczy gov'nesh, zatknąwszy swój kardach na szczycie własnoręcznie usypanego ziemnego pagórka, nieopodal osuwiska skalnego rumoszu. Podnosi się z klęczek, i szeroko rozkłada dwie pary szczupłych, umięśnionych odnóży, witając nadchodzący poranek. Słońce właśnie wschodzi, odbijając się na karminowym, błyszczącym pancerzu gov'nesha, wytrawionym w wymyślne wzory. Przez chwilę istota stoi nieruchomo, sycąc się życiodajnym ciepłem, potem zaciska dłonie na kardachu i zdecydowanym ruchem wyrywa go z ziemi, wznosząc wysoko nad głową. Powtarza okrzyk; rytuał jest dopełniony.

Gov'nesh przymyka oczy, oblekając je mleczną błoną, i składa wolne odnóża przed sobą, w geście podobnym do modlitwy. Nie ma więc szansy dojrzeć lekkiego ruchu na, wydawałoby się martwym, rumowisku i odbitego w metalu błysku światła. Wyczuwając jednak nagłą zmianę w powietrzu, stwór odwraca w tym kierunku trójkątną głowę, więc wystrzelony z ukrycia bełt wbija się dokładnie między wypukłe, soczewkowate oczy, zabijając go niemal na miejscu.

Wysoka postać wali się na ziemię, wzbijając tuman czerwonego pyłu; masywny dziób kłapie konwulsyjnie, jakby gov'nesh pragnął coś jeszcze powiedzieć, ale i ten ruch szybko ustaje. Pocisk wszedł w głowę niemal do połowy swojej długości, a impet uderzenia metalu w chitynowy pancerz monstra zostawił na jego czole wąskie, długie pęknięcie, z którego teraz na ziemię cieknie lepka, żółta maź, do której przylepia się opadający, rdzawy kurz. W nagrzewającym się powoli powietrzu poranka zaczynają zlatywać do niej pierwsze muchy.
- Pudłoooo! Pudło...! - dopiero po dłuższej chwili zachrypnięty, donośny głos przerywa ciszę - Pudło, ty, farciarzu ty, trafiłeś go, trafiłeś, kurwa!
Ze stoku góry obrywa się mała lawina kamieni. Z kurzu i hurgotu wyłonił się zwalisty, niski i niezadbany mężczyzna, owinięty poszarpanym płaszczem o barwie i wzorze niemal identycznym jak otaczające go skały. W miarę, jak podchodził do zwłok, maskowanie stopniowo blakło, ukazując oryginalny, szarozielony kolor tkaniny. Mężczyzna z wyraźną ulgą rozpiął pelerynę i podniszczone portki, a potem ulżył pęcherzowi wprost na modlitewny kopczyk go'vnesha.

- Kurwaaa...aaahhh...nie lałem chyba wieki, słyszysz, Pudło? Myślałem, że ocipieję od tego leżenia. Też musieliśmy na sukinsyna tak długo czekać...
- Aleśmy się doczekali. To już pewnie ostatni... - ze stoku spokojnym krokiem zszedł drugi mężczyzna, również w maskującej pelerynie, szczelnie zapiętej pod szyją, z założonym na głowę kapturem i zarzuconą na plecy ciężką, mechaniczną kuszą krasnoludzkiej roboty, przeznaczoną do strzelania precyzyjnego. Snajper zdjął rękawiczki i wytarł dłonie o płaszcz, zostawiając na nim mokre ślady potu. Podszedł do leżących zwłok, ostrożnie omijając sporą, krzepnącą już kałużę mazi, która wyciekła z rozbitej głowy gov'nesha. Chwilę siłował się z bełtem, usiłując go wyrwać, ale grot zaklinował się gdzieś głębiej w czaszce i ani myślał ustąpić. Mężczyzna ze złością kopnął trupa, który przeturlał się bezładnie na bok; spłoszone muchy poderwały się w górę, z ohydnym mlaskiem maź wylała się do końca i przestała płynąć. Opalizujące oczy istoty patrzyły teraz w drugą stronę. Pudło powiódł spojrzeniem za linią ich wzroku. W niewielkiej odległości od dwóch par dłoni gov'nesha leżał kardach. Mężczyzna cmoknął z podziwem, patrząc na zawiłe, bogate zdobienia długiego na ponad dwa metry kija. Ten kardach, w przeciwieństwie do innych, które ostatnio wielokrotnie miał okazję oglądać, zupełnie nie nadawał się do walki; ewidentnie był oznaką statusu, a może miał jakieś symboliczne albo religijne znaczenie? "Eh, ty...ty nawet nie byłeś wojownikiem, co? Biedny mały pierdolec..." - pomyślał Pudło, spoglądając z nowym zainteresowaniem na powaloną maszkarę. Splunął na ziemię i wzruszył ramionami. Rozkaz to rozkaz, nie ma co się zastanawiać, tylko trzeba wykonać. Od myślenia byli inni.

- Chodźmy, skończyliśmy tu robotę! - zawołał do zasapanego towarzysza, który właśnie skończył sikać, i siłował się z pasem, usiłując zapiąć spadające z pokaźnego brzucha gacie. Robiło się coraz cieplej, ciemna plama moczu szybko wsiąkała w ziemię.
- Czekaj, no czekaj! Gdzie ci się tak spieszy, chyba nie do Elara i jego fochów, co? A wiesz, że da się z tego co wykroić... ? - w oczach krępego mężczyzny pojawiło się coś na kształt zaniepokojenia - Taką okazję przepuścisz?
- Bierz co chcesz, na co mi to ścierwo. - Pudło skrzywił usta i zdjął kaptur, odsłaniając niemłodą już twarz, szpiczaste uszy i krótko ścięte, złote włosy, znamionujące płynącą w jego żyłach rozcieńczoną elfią krew. Na czole zaczynały pojawiać mu się pierwsze krople potu, więc otarł je dłonią, rozmazując namalowany na skórze pustynny kamuflaż.

Przysiadł na kamieniu i bez emocji obserwował, jak jego kompan siłuje się z martwym ciałem, sapiąc i rzucając przekleństwami, by w końcu wydłubać z pancerza gov'nesha jakieś pokręcone wnętrzności, wciąż ociekające żółtą limfą. Grubasek zawinął zdobycz w szmatkę i zarzucił sobie ten prowizoryczny tobołek na plecy. Maź szybko przesiąkła przez tkaninę, wabiąc muchy i kolorowe motyle, zwane tutaj "spijaczami śmierci", gdyż często lądowały na słabych i umierających, którzy nie mieli już siły odganiać się od naprzykrzających się owadów, spragnionych wilgoci i ludzkiego potu.
- Gotów na drogę? - rzucił strzelcowi szybkie spojrzenie - Co to za mina, stary? Niedługo wracamy do swoich kobit, do chałup, do dziecków! - uśmiechnął się szeroko poczernionymi zębami, nieomylnym dowodem na to, że nadużywał soku z jagód waari - Jako, kurwa, bohaterowie wojenni! Jak wyjeżdżałem, to mnie ekskomunika czekała, a teraz z honorami będzie mnie sam jego jebana mać miłościwy pan kronikarz witał! Wyobrażasz se jego minę? - zachichotał złośliwie obdartus.
- Stul dziób, Słoik - półelf miał najwyraźniej dość paplaniny towarzysza. Wstał z kamienia i poprawił ciążącą mu broń. - Ano wracamy. Tylko do czego... - westchnął niemal niedosłyszalnie. Poczekał chwilę, aż jego kompan ruszy przodem, pogwizdując jakąś wesołą melodyjkę, a sam pochylił się i nakreślił na piasku obok martwego przeciwnika prosty znak oka. A potem podniósł z ziemi ozdobny kardach stwora i poszedł w ślady towarzysza, schodząc długimi krokami ze wzgórza.

***

Elar o dziwo był całkiem kontent, wbrew marudzeniu Słoika, który w miarę zbliżania się do obozu robił się coraz bardziej przygnębiony, zapewne oczekując solidnej bury za zwłokę. Dowódca przyjął ich dwójkę na ocienionej "werandzie" swojego namiotu, a ordynans nalał każdemu porządny kubek białego wina z lodem. Ubrany w lekki i perfekcyjnie dopasowany kremowo-złoty mundur, idealnie komponujący się z kolorem jego białych włosów, elf wyglądał jak wcielenie ducha rasowej doskonałości wprost z propagandowych plakatów, szczególnie w kontraście do brudnych, spoconych i śmierdzących zwiadowców.

Chodziły co prawda plotki, że fryzura Elara swoją barwę zawdzięcza nie pochodzeniu z rodziny o długiej tradycji niemieszania krwi, jak sam zainteresowany utrzymywał, ale codziennemu farbowaniu i rozjaśnianiu magicznymi specyfikami, na które wydawał ponoć fortunę. Jak było naprawdę, nikt, prócz osobistego fryzjera dowódcy, niestety nie wiedział. Ten jednak za nic nie chciał puścić pary z gęby, więc spekulacje (i zakłady z nimi związane) trwały w najlepsze. Tak czy inaczej, ta śnieżna biel na głowie, wiadomy znak szczególnej opieki Pani, wydatnie pomogła Elarowi w karierze. Wszak paladyni, elita Królestwa, reprezentująca wszystkie jego ideały i marzenia, musieli być bez skazy nie tylko na duchu, lecz również i ciele. I właśnie ta uroda zapewniła elfowi wpierw status kochanka, a potem męża podstarzałej, ale wciąż obrzydliwie bogatej i wpływowej arystokratki o błękitnej krwi sięgającej ponoć czasów Reginalda Starego, czego skutkiem był i szybki awans w wojskowych rangach. A także i to, że podane wino było sprowadzane bezpośrednio z winnic Erafii, a nie robione z lokalnych, cierpkawych owoców.

- Wyrazy uznania za pełen sukces misji. - Elar wyciągnął dłoń do półelfa i mocno uścinsął, ale nie pofatygował się, żeby powtórzyć ten gest w kierunku Słoika. Jego głos był jak zwykle miły i słodki, ale oczy pozostały chłodne i pełne pogardy. Pudło po raz kolejny poczuł się dziwnie zakłopotany i speszony, jak zawsze w obecności wymuskanego dowódcy.
- Mogę? - elf wskazał dłonią na oparty o krzesło kij gov'nesha i nie czekając na pozowolenie, wziął przedmiot do ręki, uważnie przyglądając się zdobieniom. - Z chęcią dołączę go do mojej małej kolekcji - uśmiechnął się lekko, spoglądając na komandosa. Słoik, korzystając z tego, że nikt na niego nie patrzy, usiłował upchnąć swój woreczek ze zdobyczą pod koszulę. - Oczywiście odkupię go za godziwą sumę - dodał zachęcająco, kiedy Pudło nie odpowiedział. Snajper podrapał się po brodzie. W sumie, czemu nie...nie wiedział, co go podkusiło, żeby zabrać tego kijaszka, ale skoro komuś się bardziej przyda...Teraz nie miał głowy do tego wszystkiego. Po ponad tygodniu na pustyni, spędzonym głównie na leżeniu bez ruchu i czekaniu na wroga, który nie chciał się zjawić, mając za towarzystwo tylko obleśnego, wiecznie sapiącego i paplającego maga, półelf marzył tylko o miękkim materacu i porządnej kąpieli. Kiwnął bez entuzjazmu głową, przytakując dowódcy i po chwili w jego dłoniach pojawił się mały, pękaty woreczek, a adiutant odniósł kardach gdzieś w tajemnicze głębie namiotu.
- Szczegółowy raport złożymy...potem - mruknął, starając się nie patrzeć na czystego i zadbanego Elara, który boleśnie przypominał mu o jego własnym, godnym pożałownia stanie.
- Oczywiście, oczywiście - elf uśmiechnął się szeroko, ukazując śnieżnobiałe, szpiczaste zęby - Bohaterowie muszą wypocząć, nie można ich trudzić tą całą biurokracją zaraz po akcji! - rzucił dwójce komandosów szybkie spojrzenie, a snajper znów nie wiedział, czy jego słowa były życzliwością, czy kpiną. Słoik nerwowo wiercił się na krześle, jakby miał zaraz zamiar zerwać się i uciec. Pudło trącił go w ramię, uwalniając człowieka od męki czekania. - Chodźmy, słyszałeś dowódcę.

Kiedy wyszli ze zbawczego cienia, a górujące nad obozem słońce boleśnie zakuło ich w oczy, Elar jeszcze raz zawołał półelfa.
- Na miłość Pani, zupełnie zapomniałem! - tym razem jego uśmiech miał w sobie rys okrutnego żartu. - Gratuluję awansu, sierżancie! Niestety, z żalem stwierdzam, że będziemy musieli się rozstać - podał strzelcowi małe, płaskie pudełko z pieczęcią Wielkiej Rady i symbolem Zakonu. - W uznaniu waszych umiejętności zostaliście przeniesieni do oddziałów Sił Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Rozkazy i wszelkie pełnomocnictwa są w środku - postukał zadbanym paznokciem w drewniane wieczko pudełka - Zawsze to bliżej domu i rodziny, prawda? - wręczył zaskoczonemu mężczyźnie pakunek i zaraz zniknął we wnętrzu namiotu, zostawiając wmurowanego w ziemię półelfa na palącym słońcu, z miną wyrażającą bezbrzeżne zdumienie i poczuciem, że właśnie zrobiono z niego pierwszorzędnego idiotę.

Kiedy więc Słoik najpierw rozdziawił ze zdumienia gębę, a potem zaczął się wrednie chichrać, Pudło nie miał nawet siły szczeknąć mu czegoś do słuchu. Zgarbił się w sobie, jakby nagle przybyło mu lat, i powlókł się noga za nogą na kwatery, długo goniony szyderczo-współczującym rechotem grubego maga.

***

To było osiem miesięcy temu. Osiem miesięcy, w ciągu których zmieniło się wiele, jeśli nie wszystko. Pudło czasem miał wrażenie, że nie tylko to, co go otaczało, było inne, ale i on sam jest zupełnie różną osobą niż kiedyś i tylko ksywka pozostała ta sama, niczym ostatnia nitka łącząca go z dawnym, zapomnianym życiem prostego żołnierza zwiadu armii Królestwa. Wypoczęty i odżywiony, ubrany w szyty na miarę taktyczny ubiór operatora jednostek specjalnych, stał w jasno oświetlonym, pachnącym czystością pomieszczeniu, pełnym map, planów i rozmieszonych na ścianach rysunków, pełniącym teraz funkcję sali odpraw. Przejechał dłonią po gładko wygolonej głowie i skroni, wyczuwając pod palcami twarde zagłębienia w skórze, w miejscach gdzie wypalono mu runy zaklęć wspomagających. Mimo przeprowadzonej potem operacji plastycznej, rany nie zagoiły się właściwie, porastając bliznowatą tkanką; Pudło miał wrażenie, jakby prawą stronę jego twarzy pokrywała zaschnięta warstwa kostnego kleju, uniemożliwiającą bardziej ekspresyjne grymasy. Potarł swędzący policzek i skupił się na słowach koordynatora.

- ...niektórym drużynom przydzielono obserwatorów z ramienia Kościoła i Zakonu. - stojący u szczytu stołu Ravi wskazał urękawiczoną dłonią na grupkę kobiet i mężczyzn, w większości elfów, siedzącą pod wiszącym na ścianie sztandarem Królestwa. - Viri, Lakasky, Nori, Efenbannon...pokażcie się! - powiedział, a kiedy Pudło razem z pozostałą trójką podniósł ręce w górę, skinął głową z aprobatą i kontynuował - To wam przypadnie w udziale zaszczyt zajmowania się naszymi szanownymi gośćmi. Ale to już wiecie. Poproszę więc o słowo wstępu od dowódcy delegacji. - odwrócił się do przedstawicielstwa Pani i skłonił się nisko, siadając znów przy stole. Jego miejsce zajęła ciemnowłosa kobieta, która jako jedyna z wizytujących miała na sobie obfity, biały płaszcz z kapturem, a nie płytową zbroję.

Pudło westchnął w duchu z rezygnacją. Z ust kobiety płynęły kolejne nadęte i puste słowa, a on przyglądał się sceptycznie siedzącym z boku paladynom. Kiedy kilka godzin temu Ravi wręczył mu dodatkowe rozkazy, zauważył, jak kilku starszych stażem drużynowych odetchnęło z ulgą, że to nie ich akurat kopnął ten wątpliwy zaszczyt. I musiał przyznać im rację: w tej delikatnej robocie, którą zwykle wykonywali, nie znający procedur wizytator, zwykle przekonany o swojej niezachwianej racji, był bardziej niż upierdliwą kulą u nogi. Nie mówiąc o takich szczegółach jak to, że obserwatorzy często wykazywali się bezdenną głupotą, a ich doświadczenie bojowe było, oględnie mówiąc...średnie, i to w najlepszym przypadku. Mężczyzna nie raz zachodził w głowę, czemu miały służyć te kontrole. Podkreśleniu zwierzchności Zakonu nad Służbą Wewnętrzną? Jakimś faktycznym zmianom? A może po prostu rozrywce dla znudzonych kapłanów...Mniejsza z tym. Trzeba po prostu wykonywać swoją robotę. Od myślenia są inni.

Poczekał, aż spotkanie dojdzie do momentu, w którym można zadawać pytania, i dyskretnie wymknął się na korytarz, mając nadzieję, że jego nieobecność nie zostanie zauważona. Rozwinął wygrzebany z kieszeni świstek papieru, który oderwał od kartki z rozkazem. Mi Thornpike...to był (a może była?) przydzielony jego oddzialikowi wizytator. "Co to w ogóle za imię "Mi"...nie idzie zgadnąć, czy facet, czy baba" - pomyślał, gnąc karteluszkę w palcach. Zadanie pewnie przydzielą mu jutro, może do tego czasu warto sprawdzić, z kim będzie miało się doczynienia. A może nie, nie warto zawczasu się denerwować. Wsunął papier w spodnie i ruszył korytarzem w kierunku kwater, by przekazać swoim niecierpliwie czekającym ludziom "radosne" wieści.

[C.D.N. ?]
Autor artykułu
Autumm's Avatar
Zarejestrowany: May 2013
Miasto: ...się biorą dzieci?
Posty: 4 054
Reputacja: 1
Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację

References
Hm. Od czego by tu...a! Kiedyś miałam (i nadal mam!) zamiar napisać książkę. Taką prawdziwą, pełnowymiarową książkę fantasy, we własnym, wymyślonym świecie. Niestety, wciąż braknie mi motywacji i warsztatu...a z czasem rodzą się nowe pomysły, bohaterowie, sceny. Tu właśnie rozwinięcie jednego z takich szkiców. Proszę o ocenę i krytykę, a jeśli będzie taka chęć w narodzie, to pojawią się kolejnej części

Buzi

A.

Oceny użytkowników
Język
0%0%0%
0
Spójność
0%0%0%
0
Kreatywność
0%0%0%
0
Przekaz
0%0%0%
0
Wrażenie Ogólne
0%0%0%
0
Głosów: 1, średnia: 0%

Narzędzia artykułu

  #1  
Morfik on 28-11-2013, 16:23
Hej

Od razu na początku napiszę, że nie robię tego, żeby Ci się jakoś przypodobać specjalnie, żeby dostać się do Twojej sesji, chciałem po prostu napisać kilka słów na temat Twojego opowiadania.

Bardzo przyjemnie mi się czytało i bardzo szybko. Piszesz w strasznie fajny, luźny sposób. Podoba mi się humor jakim operujesz w Swoim opowiadaniu. Sikanie na modlitewny kopczyk, jednym by to przeszkadzało, ale ja akurat lubię takie momenty.

Na początku myślałem, że trochę zbyt dużo używasz wulgaryzmów i, że jest to trochę siłowe, ale później trochę zmieniłem zdanie.

Jedno mi tylko nie pasuje... Czy oby na pewno ksywka "Pudło" pasuje do całości. Zastanowiłbym się na nad jakąś inną ksywką. "Słoik" jakoś bardziej pasuje, ale Pudło... Nie do końca mi to gra...

Ale ogólnie bardzo mi się podobało i może kiedyś będzie mi dane przeczytać coś więcej
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Autumm on 28-11-2013, 19:17
Dzięki za opinię

Słowem (krótkim) wyjaśnienia: bardzo nie lubię (i nie umiem) wymyślać "sztucznych" imion dla postaci - zamiast tego wolę nadać im jakąś ksywkę oddającą jej charakter czy jakąś cechę. Nick "Pudło" wziął się nie od pudełka (skrzynki) tylko od...chybienia do celu, czyli miał mieć wydźwięk nieco humorystyczny, skoro nazwany nim osobnik był strzelcem wyborowym/snajperem.

PS: Super imiona-ksywki są np. w "Malazańskiej Księdze Poległych" (skąd zaczerpnęłam nieco klimatu i żołnierskiego sznytu), np. Dziób, Skrzypek, Młot, Płot, czy Krost
Odpowiedź z Cytowaniem
  #3  
Aschaar on 20-01-2014, 22:33
Gdyby to był zwiastun powieści to dzieło trafiłoby na mój prywatny Indeks Ksiąg Zakazanych. :/

Styl jest dla mnie zbyt groteskowy, zbyt krotochwilny - po prostu niestrawny na dłuższą metę. Nie lubię i tyle.

Na początku mamy scenę z nie do końca zdefiniowanym osobnikiem. Z jednej strony przedstawiony jest jako przedstawiciel inteligentnego i sprawnego gatunku (wytrawione zdobienia w żelazie? znajomość kwasów i ich produkcji? wow!) a jednocześnie posiadającego własny mistycyzm (a więc rozwiniętego) gatunku. Z pobieżnego opisu możemy najwyżej wywnioskować, że gadopodobnego. Nie wiemy nic o tym dlaczego zginął i dlaczego został zhańbiony i on i jego wierzenia? Dlaczego tak bardzo jest nienawidzony? No cóż może to zabieg celowy.

Po drodze obserwujemy zupełnie nielogiczne zachowanie Słoika (to nie jest super-ksywka i z czego się wzięła? czy w świecie już były słoiki???) - czego on się drze? Po co czekali tutaj w zasadzce? Czy obawiali się zagrożenia i woleli skrytobójczą akcję - w takim wypadku krzyk mógł ich zdradzić (wytrawni żołdacy, ech...). Jeżeli nie było zagrożenia - to nie rozumiem po co siedzieli w zasadzce tyle (tydzień?!?) czasu - nie prościej było tropić przeciwnika? W każdym razie - niech im będzie. Tak i tak - wsadzam ich w bohaterów negatywnych.

Po chwili dochodzimy do bardzo (czyt: nadmiernie) szczegółowego opisu gejdowódcy. Nie wiemy jak wygląda Słoik (poza tym, ze jest gruby), nie wiemy gdzie dzieje się akcja (poza tym, ze "na pustyni"), ale wiemy, że facecik farbuje włoski i ma kremowo-żółty mundur...
Tych podstawowych informacji o bohaterach brakuje, zwłaszcza, ze Autorka raczy bawić się w "zmiany w kanonie" - nie kojarzę żadnego utworu w którym elfy mają szpiczaste zęby...

Dalej akcja biegnie już niewiadomo jak i po co. Pojawiają się coraz nowe i niewytłumaczone nazwy i postacie... Kalejdoskop. Jakiś awans, jakaś rodzina, jakiś Korpus... Czeski film jednym słowem. :/

Wszystko byłoby do zniesienia (jakoś) gdyby nie słownictwo. I nie mam ty na myśli kurew jako znaków przestankowych - może wykształcony mag cierpi na zespół tego czy owego...
Mam na myśli wyskakującego zza rogu "komandosa" i "snajpera". Obaj panowie doskonale rozłożyli i tak wątły klimat "fantasy". Nawet "'kamuflaż" wydaje mi się nie na miejscu. Znacznie lepiej prezentowałoby się "maskowanie" na "wojowniku", "żołdaku", czy "strzelcu"...
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172