Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Smugglers!<!-- google_ad_section_end -->
Smugglers!
Autor artykułu: Revan
22-01-2014
Smugglers!

Nagły, przeraźliwy dźwięk obudził śpiącego, zwieszonego przez poręcz fotela mężczyznę. Machając na oślep ręką po konsoli przed sobą, próbował wyłączyć źródło hałasu. Chwilę mu to zajęło, zanim zorientował się, że zasnął w kokpicie, a nie własnej kajucie, a dźwięk, który uporczywie starał się wyprowadzić go z równowagi nie był zwykłym powiadomieniem o pobudce.

- Kurwa mać… - wychrypiał, otwierając na wpół rozumne oczy. Zaplątany w potrójne pasy bezpieczeństwa, starał się z nich wydostać. W końcu odpiął się z nich, zwalając na ziemię. Próbując wstać, uderzył głową o wystający pad, co go tylko bardziej rozzłościło. Spojrzał na pulpit sterowniczy, głośne pikanie nie ustawało, a konsolki dawały znać o nadchodzącej wiadomości.

- Otwórz… - mruknął, wstając powoli z podłogi. Oparł się o fotel, próbując złapać równowagę. Czuł, jakby w przełyku miał rozpalone jądro ziemi, a w głowie eksplodowała mu supernowa. Ostatkiem sił powstrzymywał odruch wymiotny, gdy spostrzegł leżącą w rogu pod pulpitem flaszkę po Johnnie Walkerze.

Skierował swój wzrok na pulpit. Dłuższy czas analizował ciąg liter i znaków, jaki wyświetlił się na holoekranie, a gdy komunikat zaczął być dla niego zrozumiały….

- Kurwa mać – mężczyzna rzucił się w stronę intercomu.
- Załoga. Zbierać dupy w troki. Kod 1.

Na statku Johna Cartera nie było innych kodów, poza pierwszym. I zawsze oznaczał on problemy.

Do kokpitu wpadł Greg, również zapijaczony, jednak w zdecydowanie lepszej kondycji niż John. Przyglądał się ciekawie kapitanowi, jak dopinał kaburę pistoletu, postanowił jednak nie odzywać się pierwszy. Nie lubił Johna na kacu.

- Thanlidzki patrol. – rzucił krótko John. – Za stery.
- Może najpierw pogadamy? – z intercomu dobył się przyjemny, żeński głos.
Carter żałował, że nie wyłączył intercomu. Jeszcze bardziej od poranków w kosmosie na kacu, nie cierpiał rozmawiać z kobietami.
- Po co? Rucham się bez tego. – Intercom odpowiedział jedynie krótkim parsknięciem.

John sprawdzał liczebność naboi w magazynku, przeklął głośno, gdy Greg potrącił go ramieniem, próbując dojść do pulpitu sterowniczego.

- W zeszłym miesiącu – zaczął pilot – ledwo spieprzyliśmy. Mają na to paragraf, z pewnością mają nas w rejestrze.
- Sektor gamma nie ma wspólnego rejestru z resztą konfederacji, nie muszą nic wiedzieć, nie mają też podpisanej umowy o ekstradycję. – intercom znów przemówił kobiecym głosem.
- No popatrz. A wiesz, co grozi za przemyt alkoholu w dowolnym miejscu w przestrzeni Thanlidów? Kara śmierci to przy tym gra wstępna. Ładuj napęd. – zakomendował krótko John. Nienawidził rozmawiać z tą kobietą. Na szczęście, tym razem nie miała nic do dodania.
- Plan? – zapytał Greg po krótkiej chwili.
- To, co zwykle. Najpierw się popieścimy, a jak spróbują nas zeskanować, to ładujemy w przestrzeń.
- Aye, captain! – nagły entuzjazm Grega zdenerwował Cartera. A miało być tak pięknie…
- Przypomnij mi, gdy wrócimy do Alpha Centauri, żeby urwać tej cholernej gnidzie jaja… czy cokolwiek tam ma.

Fred, od którego John „zdobył” klucze do systemu zarzekał się, że w rejonie wejścia nie ma żadnych patroli, że jest to typowe „tylne wejście”. „Ja mu zrobię tylne wejście”, pomyślał John.

- Szefie, nadają na kanale czwartym.
- Odbierz.
- Trzsscchht – z głośnika dobyła się seria trzasków – pszzzzrrrt… kurss na 328 stopni H… 4 stopnie 27 minut W… zrównać prędkość do jednosstki SSV-12 „Screthosshmir”… Wyłączyć deflektory jonowe, syssstemy EIS, kontroli lassserowej psestrzenii… na pozycji sssolarnej dwóch sstopni przełączyć na prędkość przelotową…
- Chcą nas zeskanować! – krzyknął Greg, podskakując w fotelu. Jakby to była jakaś nowość…

John opierał się w wejściu, trzymając się ręką za czoło. Ze wszystkich chwil w życiu najbardziej żałował wczorajszej popijawy… skierował wzrok na pustą butelkę. Miał ochotę do niej strzelić, ale to raczej nie wyleczy go z bólu głowy, a rykoszet mógłby wręcz zaszkodzić.

- Czekaj… coś mi nie pasuje… Otwórz przesłony.
Pilot wklepał kilka komend w konsoli. Głośny zgrzyt przesuwającego się metalu rezonował w uszach Johna. Każda kolejna upływająca chwila odbijała się nieznośnym echem w głowie Johna. Gdyby wzrok mógł zabijać, John rozpłatałby nim biednego Grega siedzącego przed nim.

- Ciemno jak w dupie. – skwitował Greg.
- Khe, khe… - słychać było z intercomu. Rozdrażniony John przywalił w niego pięścią. Obudowa głośnika odpadła z głośnym hukiem na podłogę. Pobity intercom już nie przemówił.
- Znajdź go na mapie… wrzuć to SS coś tam na holowizjer.

Ze środka panelu wystrzeliło kilka zielonych promieni, rysujących w błyskawicznym tempie obraz statku.

- Oż ty w dupę bity… - Greg nie należał do ludzi o kwiecistej mowie.
John wykonał kilka ruchów na panelu holografu.
- To nie thanlidzki patrol… tylko pierdoleni piraci. Hadrianie.
- Zwiększają ciąg. Mają już nas na wiązce lasera, nie znikniemy im z radaru choćbyśmy się zamienili w czarną dziurę. Mikromanewry odpadają, pozostają deflektory, dwie prawie pełne wyrzutnie wabików, niesprawne rezonatory falowe i na chuj-wie-komu-potrzebne rozpraszacze próżniowe – wyrecytował jednym tchem Greg.
- Były za pół darmo.
- Jest raport z siłowni. Kondensatory naładowane w 78%, skok możliwy dopiero za… dwie godziny, czterdzieści osiem minut i siedemnaście sekund.
- C-co?! – przemytnik brzmiał, jakby miał się zaraz udławić.
- Kontakt – Greg mówił dalej, niewzruszony reakcją Johna. Czy on na pewno wczoraj pił? – za jakieś piętnaście minut. Na początku nas raczej nie rozwalą, chyba wiedzą, że coś mamy…

- Skurwiały Fred. – rzucił w przestrzeń John, sięgając ręką do papierośnicy. – Ann, manewr Warwicka.
- Chcesz spalić kondensatory?! – rzucił Greg, odwracając się do Johna.
- Słyszałeś, że Hadrianie mają po 4 dodatkowe narządy kopulacyjne? Co wolisz, spalić głupi kondensator czy zostać zgwałcony przez bandę transwestytów? – John odpalił w tym czasie czerwonego marlboro. Oczywiście było to wbrew wszelkim zasadom użytkowania statków w przestrzeni kosmicznej podczas podróży, ale nie przejmował się tym zbytnio.
- Lepiej oddać cargo i odlecieć. Nie odkupimy nowego…
- Pierwsza zasada przemytnika. – przerwał mu John. – nigdy nie oddawaj towaru. Spokojnie, damy radę. Ann! – John nadarł się na intercom, jednak ten mając w pamięci niedawny cios, milczał urażony.

- Idę tam, kurs na solar 181 stopni.
- Grawitacja ściągnie nas w gwiazdę.
- Rób jak mówię. Jak myślisz, jak długo na nas czekali?! Z pewnością są gotowi skoczyć po naszych koordynatach, przelot koło gwiazdy to nasza jedyna szansa. Da nam jakieś kilka godzin, zanim namierzą współrzędne i trajektorie lotu, a my w tym czasie już dawno będziemy z drugiej strony systemy rżnąć lokalnych w karty i chlać whisky.
- To jest jedna stupięćdziesięcioośmiotysięczna jednostki astronomicznej. Skończymy jako pierdolone fotony!
- Sam jesteś pierdolony foton. – John szybkim ruchem dobył pistolet z kabury i wycelował w głowę Grega.
- Rób – jak – mówię. – wycedził przez zęby.

Greg nie był pewien, czy John żartuje, czy też nie, albo czy jeszcze nie wytrzeźwiał, jednak nigdy nie widział kapitana w takim stanie. W jego oczach widział czystą złość. Nie chciał głupio dać się zastrzelić na pokładzie statku. Wolał się nie sprzeciwiać, zresztą nigdy nie miał duszy buntownika. Pospiesznie wpisał koordynaty.

- Najbliższy system od punktu odbicia… AZ – 27. Bezludny, jedna stacja naukowa w pobliżu gazowca.
- Może być – John spuścił z tonu.
- Znowu nadają. Włączyć? – zapytał pilot, John tylko skinął głową.
- Ostrzeżenie, wyznaczyć wskazany kurs. Inaczej będziemy musieli podjąć zbrojne działania…

John dopadł do pulpitu, otworzył kanał komunikacyjny i włączył translator.

- Wal się, hadriański wieprzu.
- Ostrzeż… - komputerowo wygenerowana wiadomość nagle zamilkła. Zamiast niej pojawił się skrzekliwy głos. – Coo?!
- Jajco. Śmierdzisz gorzej niż morda Asaryty.
- Pożałujesz tego, Carter! – z głośnika dobyło się kilka niezrozumiałych słów.
John wyłączył kanał.
- Popatrz, znają mnie tu… Przypadek? Hadrianie nie potrafią dochować tajemnic. Łatwo ich też rozzłościć.
- Dwa obiekty… - zaraportował Greg. Włączył program analizujący.
- Pociski ATR… trzy… cztery…
- Bogaci są. Włączaj soft. Na sygnał odpalaj, więc lepiej już wykręć.
- Szefie… - pilot odwrócił się, ale kapitana już nie było.


********************

John szybkim krokiem minął pokój zebrań. Dopadł do drzwi siłowni, w naściennym interfejsie wpisał kody dostępu. Hydrauliczne drzwi otwarły się z charakterystycznym sykiem. Otworzył szafkę i wyjął z niej kombinezon ochrony. Niespełna minutę później mógł ze spokojem wejść do pomieszczenia z generatorem statku. Gdyby nie przesłona hełmu, oślepłby od nadmiaru światła, jaki generował napęd, jego narężenie było równe około 0,53 % energii słońca w gromadzie lokalnej. John był człowiekiem pragmatycznym, żeby nie powiedzieć, sknerą. Wolał nosić hełm, niż kupować specjalne przesłony. Straszny hałas panujący w siłowni z trudem był tłumiony przez materiał kombinezonu.

- Ann. Co się dzieje? – rzucił na wejściu, włączając kanał radiowy.
- Carter. Tu jesteś. Bałam się, że zszedłeś z powodu zatrucia alkoholowego. Gdybyś nie zniszczył intercomu, a nawet lepiej, gdybyś zamontował na statku lepszy system do komunikacji lokal…
- Przestań pieprzyć. Robisz to spięcie czy nie?
- Ech… dobrze wiesz, że sam zablokowałeś mi kody dostępu. W tym wypadku, musisz zrobić to ręcznie. – John czuł się nie swojo, nie mogąc namierzyć swojego rozmówcy. Za każdym razem, kiedy rozmawiał z Ann, odczuwał dreszcze. Czuł się przesłuchiwany, obserwowany z każdej strony,. Czuł, że każdy jego ruch może być wykorzystany przeciwko niemu.

- Kurwa. Co jeszcze?
- Prawdopodobieństwo przeżycia w nieekranowanym pomieszczeniu podczas skoku wynosi jeden do minus sześćdziesięciu trzech procent.
Przemytnik podszedł do konsolety naprzeciwko generatora z zamiarem wpisania odpowiednich komend. Czuł się, jakby uwalniał potwora.

- Jesteś tego pewien? – John podskoczył, słysząc nagle jej głos.
- A co, chcesz mi coś zrobić? Jak nas zestrzelą, zginiesz tak samo jak my. Jesteś odizolowana od reszty systemów statku, co więcej, nigdy nie opuścisz tego pomieszczenia. Pozostaniesz tu na zawsze, czy tego chcesz, czy nie.
- Carter, nie ułatwiasz sobie zadania.
- Mylisz się. Znaj swoje miejsce. Jesteś członkiem załogi, jak każdy inny na tym statku, a całą załogą rządzę ja, kapitan tego cholernego złomu. Jestem wystarczająco uprzejmy, że jeszcze cię nie wyłączyłem całkowicie. Doceń to. – John nawet nie zauważył, że ostatnio słowa prawie krzyczał.
- Doceniam. – usłyszał po krótkiej chwili.
- Zuch dziewuszka. Masz kody dostępu. Terminowe, żebyś nie zaszalała jak ostatnio. Współpracuj ze mną, to będzie w porządku.
- Dobrze, Carter.
- Spięcie za minutę i pięćdziesiąt sekund, ani ułamka dłużej. Daj mi czas na wyjście stąd. – John kończył ostatnie zdanie, znajdując się już w śluzie siłowni. Z chwilą zamknięcia drzwi stracił łączność radiową z Ann, siłownia było zbyt dobrze wytłumiona dla tego rodzaju komunikacji.

Nie zdejmując kombinezonu, przemytnik wrócił do kokpitu. Greg był zajęty wpisywaniem ostatnich komend. Kapitan odruchowo chciał spojrzeć na zegarek na lewym przegubie ręki, ale był zasłonięty przez rękaw kombinezonu. Zdjął hełm i cisnął go za siebie.

- Mamy 48 sekund zanim Ann zrobi, co trzeba – rzucił pilot. Widząc spojrzenie Johna dodał – Słyszałem waszą rozmowę przez intercom. Nieładnie tak drażnić SI…
- Przygotuj się – uciął John. – Włącz pole siłowe mostka.
- Jestem gotowy od momentu twojego wyjścia.
John spojrzał na radar. Widać było już 12 szybkich obiektów zmierzających w ich kierunku.
- Dolecą dopiero za dwie minuty, w tym czasie już dawno spieprzymy.
- W to mi graj. – John rozsiadł się wygodnie na fotelu pilota obok Grega, zapinając się potrójnym rzędem pasów.
Greg zaczął wyliczać:
- 5… 4... 3…2… 1…

KONIEC CZĘŚCI 1.
Autor artykułu
Banned
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Poznań
Posty: 1 510
Reputacja: 1
Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany

References
Moja pierwsza próba podboju kosmosu. Dużo bełkotu pseudotechnicznego, z chęcią bym się dokształcił w tym zakresie, jak ktoś ma jakieś ciekawe artykuły/materiały, niech da znać ale ja nie o tym chciałem teraz...

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

 



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172