Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Alicja po pierwszej stronie lustra<!-- google_ad_section_end -->
Alicja po pierwszej stronie lustra
Autor artykułu: Mira
02-04-2017
Alicja po pierwszej stronie lustra

- Każdy ma swoje miejsce w swoim własnym świecie czy to kruk, czy to lis, czy krukolis, bądź lisokruk – rzekł z niezwykłą dla siebie powagą Kapelusznik, wycierając łyżeczkę od herbaty w futerko śpiącego przy podwieczorku Susła. – Ty Alicjo, również masz swoje miejsce i powinnaś do niego wrócić.
- Jesteś już spóźniona! – dodał Królik, znacząco stukając w zegarek przymocowany do złotego łańcuszka.
- Ale ja nie chcę!
Dziewczynka naburmuszyła się, nadymając i tak pyzate policzki, przez co wyglądała jak sam Hojdy Bojdy. Jednak Szalony Kapelusznik nie miał zamiaru jej ulec, a Królik tylko ostentacyjnie zaczął tupać nogą, popędzając zeźlone dziewczę. Zdenerwowana przewróciła swoje pół filiżanki herbaty i czerwieniejąc ze złości, wykrzyczała:
- Nie chcę tam wracać! Nie chcę już widzieć tamtego świata! Nie chcę jego wojen i kłótni. Nie chcę być stara i pomarszczona! Nie chcę patrzeć jak ktoś choruje lub umiera! – Wyrzuciła z siebie słowa, które niczym robaki lęgły się prędzej czy później w sercu każdego dorastające dziecka ze świata bez magii. - Naprawdę, jeśli choć trochę mnie lubicie, ociupinkę ledwo... pozwólcie mi zostać! Prrroszę! Bo czym jest dorosłość, jeśli nie pogrążeniem się w szarości żywota? Wy, mieszkańcy Krainy Czarów, powiedzcie szczerze, czyż nie ma gorszej rzeczy niż odebrać marzenia? Skazać wrażliwe serce na fałszywe przyjaźnie i ulotne miłości… Czy jest coś gorszego?!
- Nie ma! – krzyknął Suseł przebudziwszy się na moment, by znów za chwilę zapaść w drzemkę.
Szalony Kapelusznik zamyślił się prawdziwie, gładząc przy tym dopiero co wyciągniętą z kieszeni surduta starczą brodę pewnego heretyka, któremu Królowa ścięła głowę za uwagę, że dżem jest słodszy od pasztetu. Nawet Królik chwilowo przestał tupać. Chciał coś powiedzieć, lecz znów okazał się nie zdążyć na czas. Kto inny go ubiegł.
- Klapsa daje się dla dobrego wychowania, lecz uderzyć cegłówką w czyjąś głowę już przejawem wychowania nie jest. Każdy więc, kto dłoń podnosi, niech spojrzy, ile cegłówek ma na każdym palcu. Taka jest przewaga kotów, my wszak mamy łapki. – powiedział Kot z Cheshire, uśmiechając się do zgromadzonych z gałęzi pobliskiego drzewa.
- To co robimy? – niecierpliwił się Królik, tym razem triumfując w wyścigu ze wskazówką.
- Może wypijesz z nami Alicjo jeszcze filiżankę herbaty? – zapytał wreszcie Szalony Kapelusznik, a buzia dziewczynki rozpromieniła się niczym słoneczko. – Może nawet zostaniesz naszą Królową?
- Z przyjemnością!
- Ale... ona jest spóźniona! S-P-Ó-Ź-N-I-O-N-A!!! – Nie ustępował Królik.
- Zatem pół filiżanki. Tak, pół filiżanki i pół Alicji, to dobry pomysł.
- A co z drugą połową?
- Zje podwieczorek u siebie.
- W sensie... Pół Alicji zostanie z nami, a pół wróci?
- Tak właśnie.
- Tylko niech nie pije tam za dużo herbaty! Bo może się tylko w połowie wysiusiać. – upomniał Suseł, który znów na chwileczkę wyrwał się ze snu, by zaraz potem zachrapać rozkosznie.
Futrzakowi śniło się, że dziewczynka w białym fartuszku i niebieskiej sukience podeszła do lustra i choć część jej przeszła na drugą stronę, to jednak wciąż pozostawała w Krainie Czarów. Kapelusznik wydał z tej też okazji ogromne przyjęcie z połowami filiżanek herbaty, połówkami łyżeczek oraz połowami talerzyków, na których leżały połówki ciasteczek z połówkami rodzynek. I choć smak słodyczy wydawał się Susłowi jakiś taki niepełny, cieszył się, że dziewczynka została z nimi.

Tymczasem druga Alicja wróciła do prawdziwego świata i zanim zdążyła dobrze przemyśleć swoją przygodę, musiała biec na podwieczorek, na który już i tak była spóźniona. Dopiero wieczorem miała okazję w łóżku przecedzić dziwne wspomnienia. Wszystko jednak było tak nierealne... Uwierzyła więc słowom siostry, która przyszła jej poczytać. Starsza dziewczyna twierdziła, że Kraina Czarów była tylko dziwacznym snem na jawie. I jak to z snem się postępuje, Alicja zepchnęła go w niepamięć, skupiając się na trudach codziennego życia.

Czas mijał, lecz pierwsza Alicja szybko nauczyła się z nim obchodzić. Pewnego dnia wygrała z nim w szachy, udowadniając tym samym, że skoro jest tylko połową siebie, nie podlega starzeniu się, wszak jest to czynność wyłącznie pełnych istot. Ponieważ była to wymówka o wiele zgrabniejsza niż te, używane przez innych mieszkańców krainy (bezczelny Kot nawet się nie tłumaczył, ale znikał zawsze, gdy miał się postarzeć choćby o minutkę), Czas szybko odpuścił Alicji. Podobnie, jak inni mieszkańcy Krainy Czarów, liczył na to, że dziewczynka obali Królowe Kier, ukracając tym samym wszelakie skróty o głowę. Ostatnio despotyczna władczyni nawet Czasowi groziła utratą łba, choć wiadomo powszechnie, że Czas jest pojęciem względnym. Jednak biedaczek bał się miny monarchini, której wargi zwisały w dół tak, że na każdej można było spokojnie usadzić ze sto lat.
Obeznana z przebiegiem Rewolucji Francuskiej, którą w ogólnym zarysie zdążył wyłożyć nauczyciel z prawdziwego świata, Alicja postanowiła pozbyć się Królowej. Kiedy podstępem wykradła koronę i kij do krykieta tamtej, pierwszym rozkazem dziewczynki było: „Ściąć jej głowę!” I tak oto łepetyna słynnej Królowej Kier potoczyła się po dziedzińcu, a podekscytowane flamingi zaprosiły wszystkich do nowej gry w picipolo na małe bramki. Głowa niepanującej już władczyni była idealną piłką dla nowego rodzaju sportu z uwagi na wewnętrzną próżnię i ogólne jajogłowie. Od tego czasu czy dzień, czy noc przed zamkiem rozgrywano mecze w picipolo na małe bramki.
Z czasem mecze i uczty poczęły nużyć Cesarzową Alicję (nie pozwalała nazywać się królową, bo to „obciach”) i dla rozrywki kazała komuś denerwującemu od czasu do czasu cosik odciąć. A to poczucie godności, a to dumę lub sumienie, lecz najbardziej bawiło ją ścinanie głów. Nie upłynęło wiele wody w rzekach, kiedy praktyka ta stała się tak popularna jak za panowania Królowej Kier. Mieszkańcy Krainy Czarów znów przestali odwiedzać swoją Cesarzową ze strachu, że mogliby z jej kaprysu zostać pozbawieni ochrony przed deszczem dla swej szyi. Jedynie Suseł nic sobie nie robił z wybryków nowej monarchini, ale też żadną zabawę nie stanowiło ścinanie czegokolwiek śpiącemu.
Nie widząc zależności między popularnością a ścinaniem głów, Cesarzowa Alicja mając teraz więcej czasu tylko dla siebie, postanowiła poznać zamek, w którym przyszło jej zamieszkać. Ten zresztą, by uatrakcyjnić swojej pani zgłębianie tajemnic, każdej nocy, kiedy spała, zmieniał bieg korytarzy i szykował co rusz to nowe atrakcje. Jedną z nich była komnata z lustrem.
Dziewczynka rozpoznała zwierciadło od razu. To tutaj stała się połową siebie, by móc zamieszkać w magicznej krainie. Tego dnia Ciekawość pochyliła się nad jej uszkiem i podszepnęła pomysł sprawdzenia, jak też powodzi się drugiej połówce. Alicję wyraźnie to zaintrygowało, dlatego bez oporów dała się podprowadzić przewodniczce z piekła rodem wprost do tafli zwierciadła. Nabrawszy powietrza w płuca dla odwagi, Cesarzowa spojrzała na odbicie prawdziwego świata. Był bardziej szary niż pamiętała i dużo bardziej ponury. Schody, ściany, nawet drzwi... wszystko było martwe po tamtej stronie, wszystko też się starzało.
- Bez sensu. – orzekła dziewczynka na to spostrzeżenie.
Nic więcej jednak nie dodała, bo zobaczyła po tamtej stronie lustra młodą kobietę, która niegdyś była połową jej samej. Dziewczyna była szczupła, bez śladu dziecięcej pulchności na policzkach. Choć ogólnie ładna, to jednak zdawała się być zbyt chuda, a cienie pod oczami i w kącikach zaciśniętych ust przydawały jej tylko wieku. Na dodatek pod lewym okiem Alicja z Krainy Czarów spostrzegła lekkie zaczerwienienie, które zwiastowało pojawienie się w niedługim czasie sinego śladu.
- Ktoś mnie uderzył! – zauważyła z oburzeniem Cesarzowa, chwytając się odruchowo za lewe lico. – Kto śmiał?!
- Ojciec... – odpowiedział jej stłumiony potok myśli Alicji z prawdziwego świata.
Dziewczyna usłyszała pytanie swej „siostry” zza magicznej strony lustra, jednak zatraciwszy już wiarę w czary, uznała je za swój wewnętrzny głos. To był znak, że bliżej znajdowała się dorosłości i lada dzień miała przekroczyć jej próg.
- Papa? Jak to? – dopytywała się Cesarzowa, łapiąc oburącz ramę zwierciadła, aby to nie uciekło nagle dostając nóżek - znała takie numery. - Przecież papa zawsze mnie kochał i rozpieszczał. Dawał mi nawet ciągutki, gdy mama nie widziała...
- Tak było w dzieciństwie, teraz wszystko się zmieniło. Wojna odebrała nam wiele z majątku i papa musiał ciężej pracować, by nas utrzymać. Mimo to mówi, że żyjemy ponad stan i jedynie bogate zamążpójście moje może uchronić nas od bankructwa. Dlatego ojciec wściekł się, kiedy nie przyjęłam oświadczyn majora Girkelgarda.
- Majora? Tego z wielkim brzuchem i sumiastym wąsem? Przecież to stary dziad!
- Właśnie... wychodzi na to, że nie dość stary, by dał mi spokój. Mówi, że chce płodzić ze mną dzieci...A ja się boję!
- Hę? Kupi ci pole kapusty?
- Nie! – Alicja z prawdziwego świata zaszlochała i skuliła się na łóżku, by tym sposobem stłumić dźwięki. – On będzie chciał zobaczyć mnie nago, a potem... potem zrobi coś takiego... co byk robi krowie, a wieprzek świni...
- Fuuuuuj! – Cesarzowa odskoczyła z obrzydzenia, omal nie tracąc kontaktu ze swoją połową - Tak być nie może! Przecież miałam wyjść za przystojnego Briana!
- Brian nie żyje przecież. W trakcie podróży dopadła go zaraza i nim wyzionął ducha, twarz cała porosła mu bąblami. Taka piękna twarz...
- O nie! Nie! Nie! Nie zgadzam się! – krzyczała dziewczynka w zamku, mnąc ze złości piękną suknię, w którą była odziana. – Ja jestem cesarzową i ja decyduję! Jestem wszystkim!
- Jestem nikim. Nie mam prawa odmawiać ojcu. Jutro przeproszę go i napiszę do majora.
- Och, nie! Nawet tak nie myśl.
- Muszę dorosnąć wreszcie, siostra zawsze tak przecież mówiła.
- Siostra? Co się z nią stało?
- Wyjechała z mężem za ocean...
- To piękne, czemu ja tak nie mogę?
- Ktoś musi opiekować się rodzicami. Matka już niedomaga, ledwo wstaje z łóżka na wieczerzę.
- Och!
- Byłam głupia, że odmówiłam. Byłam strasznie głupia...
- Nie, wcale nie! Coś wymyślimy... ja wymyślę! Muszę ochłonąć tylko, zwołać naradę trefli... Jutro coś wymyślę, zobaczysz. A potem ci powiem, co zrobimy. Tak... Jestem przecież cesarzową!
I pełna wiary w siebie, Cesarzowa Alicja wyszła z komnaty, nie chcąc już dłużej patrzeć na niedolę swej połowy po tamtej stronie lustra. Nie usłyszała też myśli tamtej, które jeszcze przeniknęły przez zwierciadło.
- Co ty możesz? Jesteś tylko małą, śniącą dziewczynką...

Alicja z Krainy Czarów, Nowa Królowa, Którą Królową Nazywać Zabraniano, Tytułując Ją Zamiast Tego Cesarzową obudziła się tego dnia z dziwnym uczuciem. Coś wypychało ją z ogromnego łoża. Dziwne, przecież poprzedniego wieczora służąca dokładnie wytrzepała pościel, by sprawdzić, czy nie zalęgła się tam jakaś Popchajnóżka. To „coś” było całkiem nowe i niepoznanie, a przez to jeszcze bardziej przyzywające. Wreszcie Cesarzowa poddała się nieznanej sile, opuszczając sypialni. Choć jej ruchy były szybkie i zdecydowane, monarchini odczuwała złość, że ulega czemuś, czego nie potrafiła rozpoznać. Dziewczynka, która nigdy nie miała dorosnąć, dawno zapomniała znaczenia słowa „odpowiedzialność”.
Nie rozumiejąc siły, która pcha ją ku wędrówce, Cesarzowa Alicja dopiero późnym popołudniem przypomniała sobie o złożonej drugiej połowie siebie obietnicy. W tym też momencie zbladła, zaczerwieniła się, znów zbladła i zaczerwieniła, lecz już od biegu. Zapomniała jednak, że po nocy magiczny zamek znów zechce zrobić jej psikusa i pozamienia układ komnat oraz korytarzy, by uniemożliwić monarchini dotarcie do miejsc, które już widziała. Takie wszakże było zarządzenie młodej monarchini. W pierwszych dniach wędrówki, zażyczyła sobie, by posiadłość zawsze prowadziła ją do miejsc, których dotychczas nie oglądała. Wykrzykiwanie teraz gróźb o ścięciu głowy zamkowi niewiele pomogło, szczególnie, że sama dziewczynka nie bardzo wiedziała jak zabrać się do spełnienia owej pogróżki i choćby określenia, gdzie taka wielka budowla może mieć łeb. Zresztą największa gilotyna nie objęłaby ani jednej z wież.
Był tylko jeden sposób, by ponownie dotrzeć do zaczarowanego lustra – wędrować. Iść, iść i ciągle iść przed siebie aż skończą się niepoznanie komnaty oraz nieodwiedzone przez Cesarzową korytarze. Więc Alicja szła, szła, szła... i tylko puste labirynty korytarzy znały jej cichy płacz.
Wreszcie nadszedł upragniony dzień, a sama Alicja nie potrafiła stwierdzić czy oczekiwanie trwało tygodnie, miesiące, czy lata. Odpowiedź jednak miała znaleźć wewnątrz zwierciadła. Kiedy dziewczynka spojrzała poprzez taflę na prawdziwy świat, ujrzała obcy dom i obce meble. Wszystko było biedne i szare, jakby ścieranie kurzu wcale nie pomagało pozbyć się tchnienia śmierci i codzienności, którym oddychała tamta rzeczywistość. Przezwyciężając obrzydzenie, Cesarzowa położyła dłoń na jego zimnej powierzchni. Zajrzała jeszcze głębiej. Pośrodku niedużej izby, na wyliniałym dywanie niedaleko paleniska w bujanym fotelu siedziała kobieta w towarzystwie dwójki dzieci. Najmłodsze – jeszcze w beciku – spało na rękach matki, podczas gdy ta robiła coś na drutach. Starsze – chłopczyk - bawiło się ludzikami z kasztanów, siedząc u stóp rodzicielki na starym dywanie. Cesarzowej od razu wydały się znajome jego jasne włoski i pucołowate policzki, chwile jednak zajęło rozpoznanie w nich... siebie. Jednak nos i podbródek chłopca miały w sobie coś obcego. Drzwi do izby otworzyły się, a w podniesionym odruchowo obliczu kobiety, Cesarzowa rozpoznała tę poświęconą szarości połowę siebie, z którą rozstała się, nie chcąc przechodzić przez lustro do prawdziwego świata. Oblicze tamtej Alicji – już dorosłej kobiety – było mocno zmienione. Jej twarz pokrywały lekkie zmarszczki czasu i goryczy, szczególnie przedwcześnie wykwitłe w kącikach ust pod postacią rycin, które podstępnie ściągały wargi w podkówkę ku dołowi, wypisując na twarzy doświadczone przez lata nieszczęścia. Cienie pod oczami i zapadnięte policzki stanowiły znamię choroby, która musiała trapić kobietę od dłuższego czasu. Zresztą zaglądając w puste kąty nie trudno było domyślić się przyczyny - bieda.
Tymczasem w progu pomieszczenia stanął mężczyzna czy raczej starzec o zgarbionej sylwetce, trzęsącej się niczym galareta, mimo grubego, pocerowanego swetra narzuconego na garb. Z przerażeniem dziewczynka po drugiej stronie lustra rozpoznała w skurczonej, pomarszczonej niczym rodzynka facjacie starego majora Girkelgarda, który nieraz odwiedzał jej ojca, by zagrać w karty. Teraz zamiast starym był już arcystary.
- Witaj w domu, mężu. – rzekła Alicja z prawdziwego świata głośno, by stary człowiek ją usłyszał. Uśmiechnęli się do siebie blado.
- Tata... – wymamrotał chłopczyk i zerwał się z dywanu, pragnąc przytulić się do mężczyzny.
- Nie! Nie! Nie! – Cesarzowa z wściekłością uderzyła pięścią w taflę lustra.
Z całego serca chciała ją zmącić, choć wiedziała doskonale, że magiczna powierzchnia pozostanie nienaruszona. Widząc, że wysiłki spełzają na niczym, monarchini Krainy Czarów nie mogła już dłużej znosić sceny, która rozrywała się przed jej oczami. Po raz pierwszy w trakcie swych rządów... uciekła. Po raz pierwszy doświadczyła kolejnego dorosłego uczucia: rozgoryczenia.

Określić porę dnia czy roku w magicznym świecie nie potrafił największy mędrzec. Słońce i Księżyc wciąż robiły psikusy mieszkańcom Krainy Czarów oraz sobie nawzajem, przez co zdarzało się, że wychodzili oboje na nieboskłon, by stoczyć bitwę na poduszki o to, kto tym razem zostanie. Zdarzało się też, że nie wychodził nikt i dopiero pełne oburzenia wrzaski Białego Rycerza, który z powodu ogólnego mroku po raz enty spadł z konia, przywoływały któregoś z winowajców lub obu naraz... przez co znów zaczynała się potyczka.
Trudno stwierdzić ile czasu upłynęło nim Cesarzowa Alicja na nowo poczęła szukać lustra. Choć sama nie rozumiała, dlaczego tak bardzo ciągnie ją do drugiej połowy siebie, skoro przecież to jej magiczne życie okazało się dużo szczęśliwsza. Wciąż była młodą panienką, miała przy tym władzę, masę poddanych i najpiękniejsze sprzęty, jakie tylko można było sobie wyobrazić. Szafy otwierały swoje bogate wnętrza pod jej wzrokiem, świeczniki zapalały się mnogością małych ogników, gdy tylko klasnęła w ręce. Miała wszystko! Mogła mieć męża, jakiego tylko by zapragnęła. Zaś w sytuacji, jeśli nie okazałby się dość piękny, mądry i zabawny, zawsze mogła ściąć mu głowę i poszukać następnego. Tak, miała wszystko... Tak, przekonując się po raz setny o wartości życia w Krainie Czarów, dziewczynka przemierzała korytarze swego zaklętego zamku, by odnaleźć lustro.
- Po co zmierzasz tam, gdzie zmierzać nie chciałaś? – Nagle usłyszała znajomy głos. – Po co chcesz być tam, gdzie nigdy nie chciałaś być? Mary przeszłości, glutaminowe kości, wszystko to jest zagadką większą niźli ciasteczka czar.
Kot z Cheshire wyszczerzył zębiska w szerokim uśmiechu, gdy niebieskie oczęta dziewczęcia wreszcie odnalazły go wśród różowych girland zębowych wróżek.
- Chcę uratować drugą Alicję!
- Uratować to, co zostało stracone? A może stracić uratowane? To jak spojrzeć na dno morza, gdzie zatopiony statek obrósł wodorostem i wyobrażać sobie, że dalej pływa. Co utonęło już nie będzie pływać, nawet jeśli samo jeszcze nie zorientowało się, że oto osiągnęło dno. Dno ludzkiej egzystencji, dno, gdzie biała karta wciąż pozostaje biała, choć nie ma już na niej miejsca.
- Coś sugerujesz głupi kocie?! – oburzyła się Cesarzowa. – Muszę uratować tamtą Alicję. Jest biedna, stara i chora, a... a w dodatku wyszła nie za tego człowieka, co miała. Ona jest nieszczęśliwa!
- Powiedziała ci to tak łapka w łapkę? – Kot oblizał z lubością puchatą opuszkę. - A może ty masz na czepek chrapkę?
- Dość! Wynoś się kocie farbowany, nie będę z tobą rozmawiać! – Twarz dziewczynki ze złości przybrała odcień głębokiej purpury z kapką ekru. - I lepiej pamiętaj, kto tu rządzi! Zawsze mogę rozkazać ściąć ci głowę...
- Skąd zresztą wiesz, że głowa - ta tutaj na futrzanym karku - jest prawdziwie moja? Skąd wiesz, czy nie pożyczyłem jej od brata twego ego, albo wynająłem w składziku panny Tifty-Fifty? Co jest wszak pierwsze, nigdy nie będzie drugie, a pierwsze jest tylko to, co jest prawdziwe. Pomyśl o tym Alicjo. – I zniknął.
Akurat, gdy dziewczynka zaczęła słuchać, Kot z Cheshire rozpłynął się w powietrzu. Miał w zwyczaju wszakże mówić tylko wtedy, kiedy nie chciano jego słów. A gdy ktoś dziwną chęcią wiedziony nadstawiał uszu, by posłuchać kocich mądrości – znikał. Na złość słuchaczowi i sobie samemu. Taka bowiem jest przewrotna kocia natura.

Po wielu dniach, nocach i dnio-nocach wreszcie Alicja po raz trzeci odnalazła komnatę z lustrem. Tym razem jednak zanim spojrzała w jego taflę, przywołała służące jej czwórki i piątki, by przeniosły ogromny przedmiot do prywatnej sypialni – jedynego pomieszczenia, gdzie monarchini trafiła za każdym razem. Wreszcie lustro zostało umieszczone między szafą dużą, a szafą półśrednią, a Cesarzowa Alicja wygoniła wszystkich ze środka. Dopiero zostając sam na sam z magicznym portalem, podeszła do niego. Z daleka nie widziała niczego niezwykłego - o ile zwykłością są chmary flamastrowych motyli, przemykających raz po razie przez pokój dziewczynki. Dopiero, kiedy podeszła bliżej i przyłożyła dziecięce opuszki palców do zimnej powierzchni, zobaczyła świat z tamtej strony. Znów były to szare ściany, ciemne, pozbawione życia meble i wyliniały dywan. Tym razem bujany fotel był jednak pusty, za to przy palenisku krzątała się młoda dziewczyna w łatanej sukience. Gotowała strawę. Przez chwilę Alicja z Krainy Czarów myślała, że to ona sama - dziewczynka wszak miała podobną sylwetkę i włosy. W pewnym momencie ogień na palenisku buchnął wyżej, rozrzucając wściekłe jęzory dookoła siebie, jakby szykując się do wypełźnięcia poprzez wyznaczony przez człowieka rewir. Dziewczę jednak było dość szybkie, by zdusić ów zapał, a samej wystawić swoją twarz przed ciepłe błyski. Widząc inne nieco rysy twarzy, Cesarzowa domyślała się, że to jej... córka. Nie, to nie tak! To nie jej córka, to córka drugiej Alicji! Ją samą nic z tym stworzeniem nie wiązało, gdyby chciała, mogłaby nawet wydać rozkaz ścięcia jej głowy.
Gdzie podziała się Alicja z prawdziwego świata? Czyżby nie było jej w izbie? Może wreszcie wyjechała za ocean, aby jak siostra zakosztować przygód? Jakby w odpowiedzi kształt w pobliskim barłogu, który Cesarzowa miała za stos nieświeżych prześcieradeł, poruszył się, a spośród kołder wychyliła się wychudzona, pomarszczona twarz staruszki. Jej własną twarz – choć monarchini ledwo ją poznała.
- Mój Boże! Co ci się stało? – spytała Cesarzowa swojej połowy, a cicha odpowiedź, nawet w myślach chorej sformułowana z trudem, ścisnęła jej gardło, poruszyła skamieniałe serce.
- Starzeję się. Starzeję się i umieram. – usłyszała.
- Nie! Wydostanę cię stąd! Zabiorę cię do Krainy Czarów. Tu będziesz cesarzową! – płakała dziewczynka po drugiej stronie lustra.
- Kraina Czarów? To był tylko sen...
- Nieprawda! Kraina Czarów istnieje. Pamiętasz? Nie chciałyśmy wracać i dlatego rozdzieliłyśmy się po pół, jak filiżanka herbaty u Szalonego Kapelusznika. Ja zostałam tutaj i pokonałam Królową, a ty... ty wróciłaś. Wybacz mi! Nie chciałam, żebyś cierpiała, ale to się da cofnąć! Pogadam z Czasem, zobaczysz znajdziemy jakąś lukę. Nie powinnaś przecież przejmować nieszczęść, które były mi przeznaczone...
- To nie ma znaczenia. – Przerwała jej Alicja z prawdziwego świata. – Miałam dobre życie. Trudne, ale dobre. Mój mąż...
- Był stary!
- ... był dla mnie dobry i szczerze kochał nasze dzieci.
- Ale byliście biedni!
- I to nas często jednoczyło. Nie musieliśmy wymyślać sobie problemów. Razem walczyliśmy o przetrwanie w czasach głodu i wojny. To nas zbliżyło. A ty kochanie, masz kogoś bliskiego w Krainie Czarów?
Cesarzowa odskoczyła od tafli lustra, jak oparzona. „Kochanie” – nikt tak jej nie nazywał tutaj... ostatni raz mówiła tak do niej mama, gdy kładła ja spać. „Kochanie” brzmiało tak miękko i ciepło. Dlaczego nikt tak do niej tutaj nie mówił? Czyżby jej nie kochano?
- Tak, oczywiście. – odpowiedziała szybko. – Tutaj wszyscy mnie kochają, jestem ich władczynią przecież.
- To cudownie...
- Ciebie też pokochają, zobaczysz. A nawet jeśli... Tyle rzeczy jeszcze nie widziałaś: magiczne jagody, Ąsi-Kąsi-Muszkę, Jeremiasza, któremu głowa zginęła w cembrowinie... Tak wiele jest do zobaczenia!
- Tak... lecz nie dla mych oczu. Moje rzęsy nie uniosą już więcej łez po śmierci ukochanego męża. Moje tęczówki nie rozbłysną bardziej niźli wtedy, gdy dzieci me przyszły na świat zdrowe oraz piękne. Nic mnie więcej nie czeka. Starcza ślepota przysłoniła już świat, aby ukryć nie przeznaczone dla mnie wzruszenia...
- Damy ci nowe oczy! Wyczarujemy je i będziesz mogła znów patrzeć i się wzruszać!
- Nie chcę, kochanie. Naprawdę nie chcę. Żeby przeżyć w pełni swe życie, trzeba wreszcie umrzeć. Dopiero wtedy będzie ono prawdziwie pełne.
- Ale...
- Jestem śpiąca, Alu. Wybacz, lecz... to chyba mój czas.
Postać na łóżku zaczęła się wić w konwulsjach, które raz za razem odrywały jej duszę od ludzkiej powłoki. Dziewczyna przy palenisku, odwróciła przerażone oblicze i podbiegła do barłogu. Ściskając wątłą dłoń konającej matki, mówiła pokorne modlitwy, przełykając jednocześnie łzy. Druga Alicja dzięki mocy czarów zwierciadła widziała dokładnie, jak mali posłańcy Śmierci, ciągną i szarpią starcze ciało wydobywając ze starczego ciała coś najpiękniejszego, najdoskonalszego – duszę dobrego człowieka. Widząc jej blask złocisty i piękną formę, dziewczynka z Krainy Czarów szczerze zapłakała, wzruszona pięknem, którego nigdy nie byłaby w stanie zażądać jako cesarzowa. To było wszak cenniejsze niż skarby wszystkich światów, droższe niż królestwa, głębsze od granatowych mórz bezkresności...
I wezwała Cesarzowa Alicja służącego, żeby przyniósł jej kawałek młotka, a gdy dostała w swoje dłonie dorodne młocisko średnicy stopy wielorybiej, poczęła walić nim bez opamiętania w powierzchnię lustra, nie bacząc na wrzaski i trzaski obu. Teraz już wiedziała. Teraz zrozumiała, jak niewiele jest warta karta bez jednego słowa – choćby najbrzydszego, które by skalało i przyozdobiło zarazem otchłań bieli dziecięcej duszy. Chciała wrócić do prawdziwego świata zanim ostatni kawałek ducha zostanie oddzielony od ciała pierwszej Alicji, aby ta druga - wiedząc już, że jest drugą - mogła wreszcie poczuć pełnię życia. Nawet jeśli jedyna droga do celu wiodła poprzez śmierć. A może właśnie dlatego.
Autor artykułu
Konto usunięte
Zarejestrowany: Jan 2007
Miasto: z piekła rodem
Posty: 5 792
Reputacja: 1
Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
Język
60%60%60%
3
Spójność
100%100%100%
5
Kreatywność
40%40%40%
2
Przekaz
100%100%100%
5
Wrażenie Ogólne
80%80%80%
4
Głosów: 1, średnia: 76%

Narzędzia artykułu

 



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172