Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Chebańskie opowieści: Girls power (Neuroshima)<!-- google_ad_section_end -->
Chebańskie opowieści: Girls power (Neuroshima)
Autor artykułu: Pipboy79
24-10-2020
Chebańskie opowieści: Girls power (Neuroshima)

Chebańskie opowieści: Girls power (Neuroshima)

Siemka

Poniżej przedstawiam krótkie opowiadanie uszyte na podstawie jednej z prowadzonych przeze mnie sesji. Dokładniej to Wiosennej Wyspy Skarbów. Tym razem jednak jest to mój hołd dla zmarłej przed paroma dniami przyjaciółki, Zuz. I na pamiątkę jej, jej niepowtarzalnej Maczogirl (czyli panny Faust z Vegas) i jej nietuzinkowych przygód. Gdy gdzieś rok temu prywatnie i luźno rozmawiałem z Zuz o planach na Letnią Wyspę Skarbów wspomniała, że planowałaby pewnie odbić neonika (czyli tutaj Novą). No i zaliczenie White Hande’a. Właśnie dlatego jest taki a nie inny temat tego opowiadania. Chronologicznie opowiadanie dzieje się kilka miesięcy po wydarzeniach z Wiosny, we wczesnym lecie tego samego 41-go roku.



---


2041, czerwiec, Detroit; strefa Schultzów; klub “Grzesznik”, biuro Anny

Blue i Anna



- Blue. Pogięło cię? - szczupła i drobna szatynka patrzyła na blondwłosego gościa z niedowierzaniem. Jakby przypuszczała, że rozmówczyni może jednak żartuje albo jest jakieś jeszcze drugie dno tej sprawy. Blue westchnęła w duchu. No bo właściwie było drugie dno tej sprawy.

- Zaufaj mi, wszystkim się zajmę, potraktuj to jako inwestycję. - panna Faust przybrała biznesowy ton jak to przy załatwianiu biznesów wypadało. Lubiły się z Anną i nawet kumplowały. Zapewniła jej przyzwoity przyczółek w tym zaplutym mieście. Bez neonów i kasyn. Ale z kalkulacji zysków i strat zdawała sobie sprawę, że z punktu widzenia właścicielki “Grzesznika” to taka propozycja musi wyglądać na bardzo ryzykowną a jej wynik był mocno niepewny.

- Mam ci… wypożyczyć Max… bo jest ci niezbędna do specjalnego zadania. - Anna podsumowała to co do tej pory Blue zdołała jej przedstawić. - Więc “przez jakiś czas” dziewczyna jaką kupiłam by zarabiała dla mnie gamble nie będzie zarabiała dla mnie gambli bo będzie robiła jakieś specjalne zadanie. Dla ciebie. Jakoś nie wygląda mi to na zbyt dobry deal. Dla mnie. - brunetka pokręciła głową na znak, że jakoś jej się nie uśmiecha taki układ. A w tej formie rzeczywiście nie wyglądał dla niej zbyt dobrze. Blue dostawała by Max do dyspozycji no a Anna… Właściwie nic. Poza pustym miejscem w grafiku sceny gdzie Max zdążyła się już zadomowić a i publiczność ją polubiła bo latynoska brunetka dawała naprawdę dobre show na scenie. Więc napiwki się sypały do jej kieszeni no a po występie goście mogli skorzystać z grzesznych uroków i umiejętności grzesznicy w jednym z pokojów w piwnicy dawnego kościoła co znów generowało dochód dla lokalu a więc i Anny. A wszystko to się ucinało jeśli Max nie będzie w lokalu. Nie było dziwne, że szefowa tego lokalu jakoś nie tryskała entuzjazmem na taki pomysł.

- Nie dla mnie tylko dla nas. Przecież jesteśmy rodziną Anna. Nie robiłabym cię w wała. - blondyna pozwoliła sobie na nieco urażony ton by dać znać, że Anna nie powinna jej posądzać o takie niecnoty. - Pamiętasz te neonowe cudo na aukcji jak kupiłyśmy Max? Sama się na nią śliniłaś. - Blue nie była zaskoczona taką reakcją siostry Kapelusznika no ale miała przygotowaną odpowiedź. Widziała, że rozmówczyni powoli skinęła głową na znak, że pamięta tamto wydarzenie sprzed paru miesięcy i wie o kim mowa.

- Pewnie, że się śliniłam. Byłaby moją gwiazdą estrady. Widziałaś co ona potrafi? Czegoś takiego nie umie nikt w mieście. Nawet Max chociaż jest świetna w tym co robi. Cała dzielnica albo i dalej zjeżdżaliby się aby zobaczyć to świecidełko. - Anna wysypała swoje żale pod adresem tej straconej okazji. No ale wówczas nie było jej stać by stanąć do walki o stawki jakie leciały za tego wyjątkowego odmieńca. Ciało ładnej, młodej kobiety o jakiejś nietypowej fluorescencyjnej skórze jaka sprawiała wrażenie jakby świeciła własnym blaskiem. Co po ciemku, w mroku, półmroku na scenie dawało niesamowity efekt gdy dziewczyna tańczyła i powoli rozbierała się na scenie. Normalnie magia. I widocznie nie tylko Anna tak uważała, dlatego stawki zrobiły się tak wysokie. Zbyt wysokie jak na jej kieszeń dlatego skalkulowała wówczas co trzeba i kupiła Max. Max też była chyba najlepszą tancerką jaką miała w swojej stajni. No ale nie miała takich wyjątkowych możliwości jak tamta.

- A teraz ten nasz neonik świeci dla tych brudasów i pewnie daje im dupy. - Blue niejako dokończyła tą myśl Anny. A ta pokiwała z nieukrywanym żalem nad tym losem. W końcu tamtą dziewczynę kupili ci z Camino Real no i zabrali ją do dzielni kolorowych. - Ale można to odkręcić. Ten nasz neonik mógłby świecić dla nas i nam dawać dupy. No przynajmniej mnie jeśli ty nie chcesz. - widząc, że siostra Egora łyknęła przynętę Blue postanowiła ją pociągnąć dalej.

- O czym ty mówisz? - Anna zbystrzała gdy bezbłędnie wyczuła nowy wątek w tej rozmowie. Podniosła głowę przyglądając się się czujnie smukłej blondynie siedzącej po drugiej stronie biurka. Bo brzmiało jakby Blue miała pomysł jak odzyskać neonika.

- Mogę odzyskać ją dla ciebie. Dla nas. Ale potrzebuję Max. Jak się uda to będziesz miała je obie. Rozmawiałam z Max, podoba jej się tutaj więc nawet jak odpracuje swoje to jest szansa, że dalej będzie pracować dla nas. Tylko no już pracować a nie za wikt i opierunek. - panna Faust pokiwała mądrze swoją jasnoblond głową zgadzając się sama ze sobą jak to miała w zwyczaju. Tak naprawdę nie do końca tak przebiegała jej rozmowa z Latynoską no ale za bardzo nie kłamała Annie i w ogólnych zarysach tak właśnie było.

- A co ma z tym wszystkim wspólnego Max? - tego Anna nie mogła zrozumieć. Spodziewała się, że Blue chce jakoś wykraść czy odbić tamtą niesamowitą dziewczynę. No ale nie bardzo wiedziała po co jej do tego potrzebna Max.

- Max ją zna. Siedziały trochę razem przed aukcją. Będzie jej łatwiej nawiązać z nią kontakt i zdobyć zaufanie. I jest Latynoską. Kolorowa. Więc może się wtopić w dzielnię brudasów jak żadna z nas. Poza tym działała już tam wcześniej i ma tam kontakty. - Blue czując, że zdobywa przekonanie Anny do tej sprawy szybko ciągnęła to dalej by szefowa wreszcie zgodziła się na wypożyczenie swojej latynoskiej grzesznicy do tego zadania. No i Anna jest zastanawiała się chwilę ale ostatecznie zgodziła się wypożyczyć ją na dwa tygodnie. Uznała, że sprawa jest warta ryzyka bo jakby udało się pozyskać neonika to w parę weekendów z nawiązką jej występy pokryłyby wszystkie straty i wydatki.


---



2041, czerwiec, Detroit; strefa Schultzów; hotel “Ambasador”; gabinet Blue


Blue, Seiko, Dirty i Max



Jak człowiek miał we łbie poukładane i umiał wywołać uśmiech Fortuny to życie potrafiło być piękne. Tak przynajmniej wyglądało to z perspektywy długonogiej blondynki rozpartej wygodnie w swoim fotelu. Za swoim biurkiem. W swoim gabinecie. W samym “Ambasadorze” co był główną siedzibą władzy Schultzów a nawet Stary Zgred miał tu swój gabinet. Tylko na innym piętrze. Wyższym. No dobra, może panna Faust nie zajmowała najlepszego gabinetu na najlepszym piętrze ale i tak był postęp. Jak przyjechała do tego miasta miała niewielką klitkę w trzewiach “Grzesznika” niczym kolejna grzesznica. Tyle, że nie musiała pracować jako grzesznica no i choćby miała własnego ochroniarza. Troy Machado przyjechał razem z nią z Vegas i był jej jedynym zaufanym człowiekiem jakiego tu miała. Kogoś komu mogła powierzyć swoje zdrowie i życie. Przynajmniej tak było jeszcze na wiosnę gdy zaczynała ścieżkę swojej biznesowej kariery w tym mieście. A teraz?

- Lubię do ciebie przyjeżdżać. Zwłaszcza jak mają być oni. Tak to zawsze któreś z nich ma żal, że zgodziłam się pojechać do tego drugiego. A jak mówię, że byłam albo jadę do ciebie to jest spokój. - odezwała się pogodnym głosem klęcząca u jej stóp Azjatka. Seiko była jedną z tych osób które zdobyły zaufanie Blue i weszły do wewnętrznego kręgu jej znajomych. Niby tylko taka zwykła masażystka. Taka co się wynajmuje na numerek aby zrobiła dobrze. I się potem zabrała w cholerę bez scen i kłopotów. No a jednak było w niej coś tak serdecznego i dyskretnego, że nie szło jej nie lubić tej kompaktowej Azjatki jak ją często w myślach nazywała Blue. No i łączyło je jeszcze coś. Oboje uwielbiali dwie największe gwiazdy Ligi w tym sezonie czyli Dzikiego i Blue Angel. Po części właśnie dzięki Seiko Blue nawiązała nić porozumienia pomiędzy tą dwójką. Wcześniej prawie sztafetowo wynajmowali japońską masażystkę no aż się w tą sztafetę nie władowała panna Faust. Teraz też o nich mówiła. Odkąd Blue oficjalnie zaczęła reprezentować interesy pana Schultza i zyskała nie tylko gabinet ale i apartament w “Ambasadorze” to wreszcie mieli neutralną miejscówkę. I żadna gwiazda Ligi nie musiała czuć dyskomfortu jadąc do tej drugiej. Więc nie wyglądało, że ktoś tu kogoś wzywa czy uznaje czyjąś wyższość.Tylko spotykali się u Blue na neutralnym i przyjaznym gruncie. I widocznie to dotyczyło także Seiko co właśnie robiła jej pedicure.

- Czasem myślę, że trzeba by zaczynać poranek by zdzielić jedno i drugie w potylicę by wiedzieli, że się dzień zaczyna i co mają robić. - panna Faust pozwoliła sobie na to by dać znać swojej aoi rin*, jak bardzo ciężki los jest kogoś kto próbuje udobruchać tak dwie skrajnie silne osobowości tak bardzo zazdrosne o swoją sławę i sukcesy, wiecznie rywalizujące ze sobą. A także o nią. Nawet gdy lądowali we trójkę w łóżku to też to się jakoś objawiało. Chociaż przez ostatnie tygodnie i miesiące to już i tak nie był ten hardcore jak na początku gdy ich poznała. Teraz oboje reprezentowali ekipę Schultza. Ale Blue nie była pewna jak długo. Ani co Schultz zrobi jak się dowie, że w końcu odmówili dalszej współpracy. A na to się zanosiło. Dziki i Blue Angel byli pełnokrwistym gwiazdami ligi. Rajdowcami i sławami z krwi i kości. Tą przyprawą i kolorytem jaki dodawał smaku temu miastu, ich wyczyny, ich wyścigi, fury, wypadki, powiedzonka, zwycięstwa i przegrane rozsławiły to miasto. Właśnie tym wszyscy żyli. Tak bogatych osobowości nie dało się na dłuższą metę zamknąć w ciasne kołnierzyki jakich wymagał stary Schultz. Dzień w którym oboje pokażą mu środkowy palec zbliżał się nieuchronnie. Panna Faust jeszcze nie miała pojęcia co wówczas zrobi. Na razie Stary Pierdziel miał swoich championów od deathmatch i to mu wystarczało. A jednocześnie pozwalało na niezależność obu rajdowcom co w ligowych wyścigach dalej jeździli sami dla siebie i nie mieli z ekipą Schutza nic wspólnego.

- Cześć! - drzwi otworzyły się i do środka weszła szczupła, młoda dziewczyna ubrana jak sekretarka. Czyli zgodnie z etyką jaka panowała w klanie Schulzów. I właściwie to Dirty była sekretarką i asystentką panny Faust. Jakoś tak ją wzięła pod opiekuńcze skrzydło gdy przypadkowo poznały się w trakcie jazdy próbnej superfury od Dzikiego. I tak zostało. Ale nawet służbowy mundurek nie był w stanie okiełznać chaotycznego i gorącego temperamentu tego kasztanowego rudzielca. Teraz też wpadła do środka z impetem kuli armatniej wprowadzając dodatkową dawkę młodzieńczego optymizmu i entuzjazmu. Faust po raz kolejny się zastanawiała co w niej takiego widzi. Właściwie to trudno było powiedzieć by wychowanka detroickich ulic i fanka Ligi i ligowych gwiazd miała jakieś specjalne umiejętności i zdolności dla których warto było ją trzymać przy sobie. Nie mówiąc o stołku oficjalnej, głównej asystentki. Nie sposób było wyprać z niej tej ulicznych nawyków i odzywek jakimi zdążyła nasiąknąć przez dzieciństwo i dorastanie w tym mieście, weszło w nią to razem z kurzem miasta i spalinami rajdowców osiadając chromowym osadem na dnie jej duszy i serca. Ten kostium sekretarki i z trudem wpajane zasady ledwo starczały na minimum wymagane w samej siedzibie plemienia której barwą firmową była żałobna cień. Nie mogła zliczyć ile razy Dirty zaliczyła jakąś wtopę na salach, korytarzach i spotkaniach w tym miejscu. Ile krzywych spojrzeń zarobiła ona i jej blond włosa szefowa. Bardziej by pewnie pasowała do biur Ligi gdzie panowała luźniejsza atmosfera no i chodziło o Ligę i spotykali się tam sami fani Ligi. Tam pewnie Dirty by pasowała jak szton do kasyna. No ale tutaj…

- Cześć Dirty. - Seiko odwróciła do niej głowę posyłając przyjazny i ciepły uśmiech. Lubiły się. Chociaż łagodna i ciepła osobowość masażystki sprawiała, że trudno było jej nie lubić. A Dirty…

- Cześć Seiko! - zawołała radośnie asystentka panny Faust bez wahania obchodząc biurko szefowej i nachylając się by pocałować masażystkę w policzek. Skorzystała z okazji i pocałowała odkrytą stopę szefowej. Po czym wstała i nachyliła się by pocałować ją na przywitanie znacznie wyżej. W końcu były same jak w rodzinie. Bo Blue zależało na utrzymaniu wizerunku i pozorów. No to Dirty była skłonna się do tego zastosować. No ale teraz przecież były same. Dlatego trochę się zdziwiła gdy szefowa nie dała się pocałować i jej palce wylądowały na ustach asystentki blokując jej dostęp do swojej twarzy. Zaskoczona Dirty spojrzała na nią pytająco nie odrywając ust od jej palców.

- Nie zapukałaś do drzwi. Miałaś pukać. Rozmawiałyśmy o tym. - panna Faust przypomniała jej o zasadach dobrego wychowania jakie ta detroicka ulicznica znów pominęła. A już tyle razy rozmawiały o tym. Orka na ugorze. Po raz kolejny zastanawiała się dlaczego właściwie trzyma ją przy sobie. Ani bić się nie umiała, ani nie posiadała swoich ludzi. Ani majątku ani władzy. Jak się spotkały po raz pierwszy to Dirty była zwykłą ulicznicą. Jakąś tam dziewczyną w podrzędnym, bezimiennym gangu jakich zawsze było pełno w każdym większym skupisku ludzkiej cywilizacji. Właściwie to była nikim.

- Ojej rzeczywiście. Przepraszam, nie gniewaj się. Tak strasznie szybko chciałam ci przekazać wiadomość i wiedziałam, że jesteś tylko z Seiko. - Dirty zrobiła skruszoną minkę przyjmując tą reprymendę z pokorą. I aby udobruchać szefową pocałowała te jej dwa palce jakie wylądowały na ustach kasztanowego rudzielca. Nie widząc ani nie słysząc sprzeciwu pocałowała je jeszcze raz. W końcu przejechała po nich powoli koniuszkiem języka a dalej nie wyczuwając sprzeciwu obramowała ustami te dwa palce i zaczęła się nimi zajmować jak na oralną specjalistkę przystało. Blue przez chwilę obserwowała jak jej asystentka próbuje ustami zapewnić sobie jej przebaczenie i w duchu musiała przyznać, że naprawdę jej to zgrabnie wychodziło.

- A co to za wiadomość? - zapytała po chwili tej drobnej, codziennej przyjemności. Doszła do wniosku, że Dirty ma jednak pewnie nietuzinkowe talenty. Choćby właśnie takie jak prezentowała na jej dwóch palcach. Nawet ta jej chaotyczna, niefrasobliwa natura jaka przysparzała tylu krzywych spojrzeń tym czarnym garniakom czasem działała na korzyść ich obu. Blue wyczuwała przez skórę, że zazdroszczą jej tak gorącego kociaka. I tego co ten gorący kociak serwuje swojej szefowej ustami. I nie tylko ustami. I nie tylko szefowej. A im nawet może też by mogła bo przecież Dirty uwielbiała jak druga strona miała nad nią przewagę liczebną. W końcu się zawsze po cichu chciała mieć ksywę “Gangbang”. No ale za długie a w obecnym środowisku byłoby nie do przyjęcia. Ale jedną z zalet Dirty było to, że jak na razie była bezwzględnie lojalna wobec Blue. I wykonywała tylko jej polecenia. I chyba nawet jako jedyną w tym “Ambasadorze” trawiła a nawet lubiła. I czasem nawet przekazywała jej jak nowi “koledzy” próbowali się od niej czegoś dowiedzieć o pannie Faust czy nawet podkupić by donosiła na swoją szefową. Był to jeden z powodów dla którego Blue postanowiła zbudować tutaj własną ekipę od 0. A zaczęła właśnie od Dirty. Zdawała sobie sprawę, że panuje tutaj otwarty wyścig szczurów. I za tymi grzecznymi uśmiechami i eleganckimi manierami panuje cicha wojna wilków. A ona była nowa. Obca. Z zewnątrz. Nikt jej nie znał. Nie miała pleców. Chroniła ją tylko protekcja samego Teda Schultza. I własny sukces deathmatchu jakiego stała się twarzą i motorem napędowym, oficjalnym reprezentantem starego. Więc na razie nikt się nie odważył rzucić jej w twarz otwartego wyzwania ani oskarżenia. Ale wilki w garniturach badały teren, obwąchiwały nową wilczycę i czekały na jej błąd. Dirty mogła być dla nich taką furtką. Ale na razie ta furtkę zamykała im sama Dirty która twardo trzymała sztamę z Blue jakby były kumpelami z jednego gangu.

- Max przyjechała. - oznajmił kasztanowy rudzielec pochylony nad kolanami swojej szefowej.

- Rany Dirty! Wpuść ją! Przecież wiesz, że na nią czekam! - szefowa wysunęła swoje palce z ust swojej asystentki i pozwoliła sobie na okazanie irytacji i zniecierpliwienia.

- Dopiero przyszła. A byłaś z Seiko. To pomyślałam, że zapytam. - Dirty odburknęła nieco nadąsana na te sprzeczne polecenia. Szefowa jasno dała do zrozumienia, że jak ma wizytę Seiko to nikt ma jej nie przeszkadzać. Albo Szafirka. Znaczy Blue Lady. Albo Dzikiego. No a teraz mówiła co innego. Ale pokopytkowała do drzwi aby je otworzyć i zaprosić latynoską grzesznicę co ostatnio bardziej działała jak agent terenowy szefowej. W terenie na jakim ona sama miałaby problem działać.

- Wejdź. - zaprosiła Max czekającą w sekretariacie. Ta uśmiechnęła się, wstała z sofy i przeszła przez drzwi mijając Dirty i wchodząc do gabinetu panny Faust. Widok był… No może nie aż tak zaskakujący jak się ją znało lepiej. Panna Faust siedziała sobie wygodnie w swoim służbowym fotelu jak na szefa a nawet szefa u Schultzów wypadało. Ale widok klęczącej u jej stóp najlepszej masażystki w mieście już do tuzinkowych nie należał. Ale cóż… Pannie Faust często zdarzały się takie nietuzinkowe spotkania i przygody.

- Cześć Max. Co dla mnie masz? - Blue z ciekawością przyjrzała się tej nowej. Na swój sposób były do siebie bardzo podobne. Obie były smukłymi, długonogimi ślicznotkami. Tyle, że w wersji jasnej i blond lubującej się w błękitach i latynoskiej szatynki preferującej krwistą czerwień. Chociaż każda z nich na pozór mogła sprawiać wrażenie przylepy do jakiegoś garniaka obie były kobietami interesu. Ale działały w nieco innym rewirze i branży. Faust działała w wyścigowym biznesie dla Schultza a Max była uniwersalnym załatwiaczem. Znała ludzi, lokale, miała kontakty i informacje. Tak właśnie wpadła w łapy łowców niewolników jak jej się “troszkę” powinęła noga. Więc spotkały się pierwszy raz parę miesięcy temu na wiosennej aukcji gdzie Anna kupiła ją jako nową, rasową kobyłkę do swojej grzesznej stajni. A jak to jakiś czas temu Max powiedziała Blue, dla niej to była okazja by przeczekać zawieruchę wokół swojej osoby i w ogóle “wakacje na rurze”. Ale chociaż na scenie robiła świetny show i Anna jak i klienci “Grzesznika” byli nią zachwyceni to jednak przede wszystkim była załatwiaczem. I właśnie teraz załatwiała interesy dla panny Faust.

- O. Zobaczcie. - Max miała zamiar powiedzieć co i jak ale jak podeszła bliżej biurka to i znalazła się bliżej okna. A dzięki temu dojrzała co się dzieje na ulicy pod hotelem. Zaciekawione twarze koleżanek też odwróciły się i wyjrzały na zewnątrz.

- Ciekawe czy… jedzie do pracy… - Dirty trochę się zapowietrzyła widząc jak tam na dole, kilka pięter poniżej mężczyzna w charakterystycznym, białym garniturze wsiada do charakterystycznego, białego mercedesa. W całej dzielni Schultzów tylko on miał biały gajer i białego merola. Przez co rzucał się w oczy z daleka na tle dominującej czerni. Jak te jaskrawo ubarwione stworzonka ostrzegające wszem i wobec, że bezpośredni kontakt z nimi jest śmiertelnie niebezpieczny. Tak samo było ze Stevem Candle. Zwanym powszechnie “White Handem”. Głównym cynglem pana Schultza. Teraz też energicznie i bez wahania podszedł do swojego merola, wsiadł i odjechał. Bez skrupułów i wahania zostawił za sobą ponurą bryłę “Ambasadora” i pojechał w miasto. Żadna z nich nie wiedziała po co. Ale możliwe, że “do pracy” jak to średnio zgrabnie ujęła Dirty woląc się nie rozdrabniać kto byłby celem tej “pracy”.

- Naprawdę to z nim robicie? - Seiko chociaż zazwyczaj była dyskretna i nie wyciągała od klientów żadnych informacji to tym razem nie powstrzymała się by nie zapytać koleżanek. Zresztą wcześniej same o tym wspomniały. A teraz gdy zobaczyła odjeżdżającego cyngla w swojej charakterystycznej bieli to nie mogła się powstrzymać by nie zapytać. Dirty też popatrzyła wyczekująco i widać było, że zżera ją ciekawość. Max spojrzała na nie nieco ironicznie ale i z satysfakcją. Po czym posłała pytające spojrzenie siedzącej na tronie blondynie.

- Oczywiście duperko. Przecież ja jestem bajeczna! A mówiłam ci, że on jest na samym szczycie mojej listy atrakcji do zaliczenia. - panna Faust wydęła wargi jakby takie detale załatwiała na poczekaniu. Ale co by nie mówić zaliczenie tej atrakcji zajęło jej sporo zachodu i wysiłku. Ale gdy się udało okazało się cholernie satysfakcjonujące. Chociaż udało się właściwie przypadkiem. Jak wygrana na jednorękim bandycie. Wcześniej próbowała go łapać przez tą siłownię co jej pokazała Max. Ale to było cholernie niewygodnie. Właściwie musiałaby tam się pocić i sępić licząc, że jaśnie pan hrabia akurat dzisiaj i w tą godzinę będzie miał fanaberię się pojawić. Raz czy dwa prawie się z nim rozminęła. Aż w końcu po tym pierwszym deathmatch jak dostała swój prywatny kurwidołek tutaj wszystko zrobiło się prostsze. Zaczęła go spotykać tu i tam. Ale przypominało to próbę zatrzymania rozpędzonej góry lodowej. Praktycznie jej nie zauważał. A służbowo działali w innych branżach to też jakoś się nie składało do wizyt i odwiedzin. Zaczynała już rozważać jakiś figiel by nim wstrząsnąć. Umówić się gdzieś niby służbowo czy zakraść nawet. Gdy właśnie odezwało się jej szczęście farciary z Vegas.

- Wow… Naprawdę? Bzykacie się z White Handem? Wow… - Dirty była pod wrażeniem tak wielkim gdy jak wtedy gdy okazało się, że blondwłosa właścicielka błękitnej superfury zna osobiście Blue Lady i Dzikiego. A nawet się z nimi kumpluje. A właściwie to nawet bzyka i tak jakby Blue Lady z nią chodziła. A nawet latała za swoją Tygrysicą. W końcu kazała sobie na udzie wydziarać tygrysi łeb właśnie na jej cześć.

A teraz ta sama laska mówiła, że bzyka się z White Handem… No no… Po raz kolejny Dirty zadawała sobie pytanie kim jest jej szefowa i czy ona w ogóle ma jakieś limity możliwości.

- Ja to tylko tak na przyzwoitkę. - Latynoska zaśmiała się lekko rozbawiona tym wątkiem. Chociaż parę dni temu jak to wszystko się zaczęło wcale nie było jej do śmiechu. Właściwie Blue pamiętała to podobnie. W końcu dogadała się z Anną na wypożyczenie Max. Ale Max miała się rozejrzeć, zbadać teren i tak dalej no i wracać by mówić co i jak. Przez parę dni ten układ funkcjonował nieźle. Aż któregoś dnia Max nie wróciła. Nie wróciła wczesnym wieczorem, późnym, o północy ani rano. Ani w południe. Ani dnia następnego. Anna się wściekła.

- Miałam mieć je obie a teraz nie mam żadnej! - wyrzuciła oskarżycielsko do blondyny wezwanej do siebie na dywanik. Ta próbowała ją uspokoić ale obie sobie zdawały sprawę, że właściwie po opuszczeniu progu “Grzesznika” i dzielnicy Schultzów, po wkroczeniu w strefę Camino właściwie nie miały żadnej kontroli nad Max. Nie mieli na nią żadnego haka. Ich współpraca dotąd opierała się na wzajemnym zaufaniu. I przez te pierwsze parę dni Max ładnie wywiązywała się z roboty. Odnalazła lokal u Camino gdzie owa neonowa dziewczyna robiła show, klub “California”. Wstępnie nakreśliła co i jak tam działa ale teraz dotarło do nich, że mieli na to tylko jej słowa. Co jeśli Max wybrała wolność? Wystarczyło jej zostać u Camino i mogła im pokazać środkowy palec. Mogła działać na własną rękę od ręki bez czekania tygodni i miesięcy w “Grzeszniku” aż odrobi swoje. Przez te dwa czy trzy dni Blue miała bardzo niekomfortową sytuację. Zastanawiała się już czy nie będzie musiała jakoś poradzić sobie bez Max. Co gorsza dotarło do niej, że dla Max najlepszą drogą na nowe życie byłoby wsypanie lokalsom planu porwania ich najbarwniejszej gwiazdy. Było się co bać. Ale niespodziewanie Max wróciła. Sama i dobrowolnie, cała i zdrowa. Z dobrymi wieściami. Szły właśnie korytarzem by wreszcie w gabinecie Blue obgadać te newsy gdy wychodząc za kolejny róg napatoczyły się na tego zimnokrwistego drania w bieli. To było tak zaskakujące, że się obie zatrzymały. Chyba to zwróciło jego uwagę bo inaczej pewnie by je minął jak to zazwyczaj mijał tych którym nie zamierzał posłać kulki w środek czoła. Spojrzał na nie. Zatrzymał się.

- Znam cię. Max. - powiedział wpatrując się w Latynoskę. Ta zareagowała na tą uwagę jak chyba każdy w tym mieście gdy White Hand zwracał na kogoś na tyle uwagi by się do niej czy do niego odezwać. Struchlała.

- T-tak… Chodzimy do tej samej siłowni. Ćwiczyliśmy razem. Czasem. - Latynoska próbowała się uśmiechnąć przymilnie. Szybka kalkulacja powiedziała jej, że skoro pamięta jej twarz i imię to resztę pewnie też. Więc nie ma co zgrywać głupa, że to pomyłka. Strach, że ją teraz sprzątnie by go nie wsypała czy co znów powrócił i trafił ją w żołądek stalową pięścią. Przez jakąś sekundę on milczał i po prostu wpatrywał się w nią tymi swoimi martwymi oczami rekina.

- Przyjdź tam jutro. Na 10-tą. - powiedział krótko i zdecydowanie jakby wydawał polecenie podwładnej. A potem ku wielkiej uldze Max i równie wielkiej irytacji Blue odwrócił się i dalej ruszył przed siebie. Latynoska szybko dojrzała wkurzone spojrzenie blondyny i modląc się w duchu by nie przegiąć pały odważyła się zawołać do pleców odchodzącego myśliwego.

- A to jest Blue! Ona też ze mną chodzi do tej siłowni! Lubimy się spocić razem. - zawołała przedstawiając Blue jak swoją kumpelę. Najbielszy ze Schultzów zatrzymał się i odwrócił. Obejrzał ją z odległości paru kroków.

- Blue. Od Blue Lady. Pamiętam. Też przyjdź. - mruknął krótko i znów odwrócił się i zniknął za tym samym rogiem zza jakiego właśnie wyszły. Widocznie ją jednak pamiętał. I kojarzył ze zleceniem na Szafirka jakie prawie w ostatniej chwili udało się odkręcić bo miała to właśnie wykonać panna Blue. Nowy cyngiel w mieście na usługach pana Schultza. By sobie wyrobić imię i markę miała właśnie wykonać wyrok na tej niebieskiej lambadziarze. Po to kombinowała jak się tamtej zimnej nocy dostać na jej posesję i dostać się w jej pobliże. Gdy nie wiadomo jak i kiedy zabujały się w sobie. I w końcu niedoszły zabójca zaczął kombinować jak odkręcić ten deal na swoją niedoszłą ofiarę. I tak na spółę z Dzikim, Szafirkiem i Starszym wykombinowali ten deathmatch. Ted to kupił i zlecenie zostało odwołane a panna Faust zaczęła pracować w “Ambasadorze”. A White Hand nie musiał dziurkować ołowiem czaszki ani Szafirka ani panny Faust. Ale widocznie pamiętał. A mimo to kazał jej przyjść z Max do tej siłowni.

No to przyszły. On też. Mieli całą siłownię tylko dla siebie. Więc jak to zgrabnie ujęła Latynoska, “spocili się razem”. Pod ścianą, na macie, na ławeczce i na koniec pod prysznicem. Steve nie okazał się ani czułym kochankiem ani przyjemnym rozmówcą. Mimo, że były we dwie nie było wątpliwości kto tam był dominującą stroną. Robił to wszystko z jakimś dzikim zapamiętaniem, jakby to była jakaś dalsza część walki tylko innymi metodami. Bez czułości i subtelności. Ale pannie Blue właśnie takie coś odpowiadało. Zwłaszcza z nim. Więc kolejna rzeczą jaka łączyła ją z Max było to, że obie bzykały się z głównym cynglem Schultza. A ona sama mogła sobie odhaczyć jeden z celów jakie miała zamiar osiągnąć w tym mieście. A teraz choćby mogła poszpanować przed kumpelami i puszyć się tym sukcesem obserwując jakie to robi na nich wrażenie. A jak widziała robiło to nieliche wrażenie.


---
*aoi rin (jap) - tutaj, przyjaciółka, bliska przyjaciółka, best friend.

---


2041, czerwiec, Detroit; strefa Camino Reals; klub “California”, klubowy parking


Blue i Dirty


- Blue… Trochę się boję… - Dirty przełknęła ślinę okazując wszelkie oznaki tremy. A nawet zdenerwowania. Nawet siedzenie na miejscu pasażera superfury co zwykle ją rozklejało i działało jak najlepszy afrodyzjak tym razem nie wystarczało. Siedząca za kierownicą blondynka mogła to nawet zrozumieć. Były w paszczy lwa. Tylko ten jeszcze o tym nie wiedział. I cała prostota tego planu polegała na tym by się nie dowiedział aż nie będzie po wszystkim. Tylko, że żadna z nich nie miała żadnej gwarancji ani nawet sugestii kiedy ten lew się zorientuje, że ktoś mu w szkodę włazi. Ale były pewne, że przykładnie rozszarpie śmiałków na sztuki. W tym wypadku je obie. Może i Max jak się wyda, że jest z nimi.

- Duperko jak już będzie po wszystkim bzyknę cię na tym siedzeniu. - blondyna znała Dirty na tyle by wiedzieć jak przykuć jej uwagę by odwrócić od tych defetystycznych myśli. Nie myliła się.

- Naprawdę? - po ciemku rudy kasztan jaki dominował na głowie pasażerki wydawał się czarny. I ta pozornie czarna głowa odwróciła się szybko frontem do kierowcy przez co ukazał się blady owal jej twarzy.

- Oczywiście, że tak. Będziesz mi mogła zrobić dobrze ustami od stóp do ust. - Blue przeciągnęła powoli dłonią gdzieś od swoich kolan, przez talię aż po usta. W tych ciemnościach jej dłoń też jawiła się jako blada, podłużna plama ale na tle jej kiecki dawała ładny kontrast i grę cieni. A chabrowa sukienka po ciemku też wydawała się prawie czarna.

- Naprawdę? Będę cię mogła obrobić od góry do dołu? W tej superfurze? - Dirty właściwie zdawała sobie sprawę, że Blue próbuje odwrócić jej uwagę. Ale w całkiem udany sposób. I obietnica takiej nagrody jakoś pomagała jej się skupić i skoncentrować na zadaniu jakie miała tutaj do wykonania.

- No a jak się spiszesz to jak wiesz mam chody u mojego Szafirka. Pogadam z nią to może też ci się da tak obrobić od dołu do góry? - panna Faust też zdawała sobie sprawę, że na tym etapie to już całą trójką stanowiły ogniwa połączone. Jeśli jeden element zawiedzie to cała sprawa się sypnie. Dlatego była uzależniona od tego by ten mały, kasztanowy rudzielec wykonał swoją dolę tego zadania. Naprawdę prawie do ostatniej chwili wahała się czy nie zabrać ze sobą Troy’a. Jej ochroniarz na pewno by się nie wahał i był niezawodny. Jego po prostu by tu zostawiła i poszła robić swoje. A zamiast niego miała Dirty trzęsącą się jak osika.

- Naprawdę!? Załatwisz mi numerek z Blue Angel?! W jej rajdowym wozie! Tym z wyścigów!? - ta wisienka na torcie zdawała się ostatecznie wlać na tyle żaru w struchlałe serce Dirty, że była gotowa podjąć swoje wyzwanie. Co prawda przez ostatnie miesiące puszczania się na mieście razem z Blue zdarzało jej się, że tam czy tu miała przyjemność pogłębić swoją znajomość z Dzikim czy Blue Lady właśnie. No ale to zawsze było wydarzenie jakim potem mogła się puszyć na dzielni tygodniami! W końcu która fanka mogła się poszczycić takimi znajomościami?! A jeszcze jakby tak bzyknąć się z takim sławnym rajdowcem w sławnej, rajdowej furze którą wszyscy znają z wyścigów… Sama myśl była tak ekscytująca, że pomogła jej przezwyciężyć strach i samotność nadchodzących kwadransów.

- Pewnie Dirty. Obie cię bzykniemy. A teraz bądź grzeczna, pilnuj mi mojej niuni i czekaj na sygnał. - Blue pochyliła się aby na przypieczętowanie tej umowy pocałować usta swojej asystentki. Po tym pocałunku nawet po zmroku poznała, że Dirty raczej wróciła do normy. Po czym wreszcie otworzyła drzwi i wyszła na ten ciemny parking. W ciemnościach słychać było miarowy stukot jej wysokich obcasów zwiastujący jej przybycie. Widziała jak brudas co im otworzył bramę pochłaniał ją wzrokiem. Ale wpuścił je po chwili wahania. W końcu widocznie sława Ferrari Blue jak to kiedyś ochrzciła Dirty dotarła aż tutaj. Z początku rozważały inny wariant. Blue zamierzała to zrobić “na czarno”. Kominiarka, czarny strój, skradanki i tak dalej. Ale w końcu w świetle wieści przekazywanych przez Max stanęło na czym innym. No i nawet jakby się zakradła do garderoby Novy to jak by miała ją przemycić na zewnątrz? I to niejako właśnie ta niepozorna Dirty przeważyła szalę.

- Jesteś Ferrari Blue. Po deathmatch wszyscy kojarzą Ferrari Blue. Jedź tam jako Ferrari Blue. Jakiegoś białasa w superfurze mogliby skroić. Ale ty jesteś Ferrari Blue. - powiedziała parę dni temu podczas burzy mózgów w gabinecie Blue gdy rozważały ostateczną wersję planu. A potem nawet się przejęła czy trochę przestraszyła jak szefowa klepnęła właśnie takie bezczelne zachowanie zawierzając opinii zwykłej ulicznicy. To była właśnie jedna z zalet Dirty. Była nikim. Poza ładną buzią i niezłym ciałem właściwie nie rzucała się w oczy. Ale dzięki temu mogła jakoś łatwo zniknąć w tłumie, nikt nie zwracał na nią większej uwagi. Zwłaszcza jak wystrzałowa blondynka z superfury przyćmiewała ją i całą okolicę. Dirty też w naturalny sposób potrafiła spojrzeć na sytuację oczami zwykłego ulicznika. Zwykłego fana Ligi i wyścigów. Bo chociaż Dziki czy Szafirek też znali miasto to byli gwiazdami pierwszej wielkości. I mieli perspektywę gwiazd pierwszej wielkości. Nawykli do tego, że gdzie się nie pojawili wszyscy ich rozpoznawali i chcieli autografy. Oni też by mogli wjechać do strefy normalnie zakazanej dla białasów. Bo gwiazdy Ligi były wspólne i należały do wszystkich, do całego miasta, wszyscy ich wielbili i interesowali się ich losem. No a zdaniem Dirty jej szefowa po tych deathmatch i bujaniu się z gwiazdami pierwszej wielkości też się zrobiła trochę jakby gwiazdą. Niestety czy ruda miała rację to już można było się przekonać tylko wjeżdżając w strefę którą rządzili kolorowi. No to wzięły swoje dwa zgrabne kuperki i zapakowały w tą super furę i wjechały. Dojechały cało wzbudzając zaciekawione spojrzenia czarnych i latynoskich band ale żaden kamień czy ołów nie poleciał w ich kierunku. Aż dojechały do tego parkingu. I tu strażnik po chwili wahania po prostu uniósł bramę i dał im wjechać na parking. No a teraz odprowadzał wzrokiem tą dzianą laskę w błękicie co stukaniem swoich obcasów zdawała się zagłuszać całą okolicę. I jakoś nie śmiał zapytać jej gdzie została jej skromniejsza pasażerka. Skoro ktoś tak odstawiony i z taką superfurą tu przyjeżdżał to na pewno miał prawo tu być i był umówiony. Zresztą ktoś… To była chyba ta Ferrari Blue od tych deathmatch Schultza.

---

2041, czerwiec, Detroit; strefa Camino Reals; klub “California”, klubowa scena


Blue i Max



W środku tej “Californi” to nawet ostatecznie mogło by być. Niezła muza, nawet świateł trochę prawdziwych mieli… No “Grzesznik” czy “Cylinder” to to nie był. Ale mogło by być. Tylko na oko Blue było tu stanowczo za dużo czarnuchów. Co znacznie psuło wystrój i renomę lokalu w jej prywatnych kryteriach. No ale nie dla nich tu przyszła. Właściwie z początku szło lepiej niż się spodziewała. Najpierw gdy ci wszyscy kolorowi zobaczyli w samym centrum swojego gniazda białą blondynkę to chyba wszystkich zamurowało. Zwłaszcza jak to była taka wystrzałowa blondynka. Ale to jeszcze było nic. Podszedł do niej jakiś szef czy kto to tam był. Na szczęście jakiś Latynos a nie czarny. I trochę kalekim angielskim ale rozpoznał w niej Ferrari Blue. A może to jakoś poszło pocztą pantoflową albo Max tak jak obiecała odpowiednio urobiła teren przez ostatnie dwa tygodnie.

- Tak. Słyszałam, że macie nową dziewczynę. Max. Przyjechałam ją zobaczyć. - odparła wyniośle panna Faust no i jakoś to poszło. Szef chyba nie wiedział co robić i był zaskoczony taką wizytą ale widocznie na wszelki wypadek wolał nie narażać się komuś kto ma takie znajomości jak panna Faust. Bo chociaż Schultz nie był lubiany wśród kolorowych za krwawą czystkę jaką urządził wieki temu między inny kolorowym gangom to jednak akurat Ferrari Blue bujała się z ligowymi gwiazdami i miała tam znajomości więc niby była od Schultza no ale nie tylko co pozwalało traktować ją albo jak człowieka Schultza albo jak człowieka związanego z Ligą. Na wszelki wypadek szef uznał, że zacznie od tego drugiego a gdyby coś było nie tak zawsze zdąży sobie przypomnieć, że ta blondi to jest od Schultza. Więc oddał jej jeden z najlepszych stolików i pogonił resztę by na-ten-kurwa-tychmiast sprowadzili na scenę Max by dała popis dla specjalnego klienta.

- Mamy też gwiazdę wieczoru. Niesamowita dziewczyna! Świeci w ciemnościach! Już miała swój pokaz tego wieczoru ale dla pani może wystąpić jeszcze raz! - szef sali gorączkował się by zapewnić gościowi wszystko co najlepsze. Blondynka leniwie pozwoliła się obsłużyć jakiejś latynoskiej kelnerce i ze zblazowaną miną pokręciła głową.

- Powiedziałam po co tu przyjechałam. Dajcie mi to. - powiedziała krótko unosząc głowę do stojącego przy jej stoliku szefa sali. Ten oczywiście pokiwał głową i się szybko zutylizował. Trochę się dziwił dlaczego blondyna odmówiła no ale nasz klient nasz pan. Chciała Max to dostanie Max.

A Max się wkrótce pojawiła na scenie. Już z zaplecza widziała pojawienie się Blue. Blisko północy tak jak się umawiały. Więc miała nadzieję, że Dirty będzie czekać na zapleczu tak jak się umawiały. A póki co przy rytmach muzyki wyszła na scenę kręcąc swoimi zgrabnymi bioderkami i zaczynając popis.

Blue już wcześniej, w “Grzeszniku” widziała popisy Max. No ale pierwszy raz widziała je w całości. No i pierwszy raz show był tylko dla niej. I musiała przyznać, że latynoska tancerka naprawdę potrafiła kusić swoimi wdziękami więc gdy na końcu została w samych stringach i tak bardzo wychyliła się ze sceny, że objęła szyję swojej specjalnej klientki to nawet jej się troszkę szkoda zrobiło, że nic więcej między nimi nie będzie. Przynajmniej nie tu i teraz. Ale obie musiały grać swoją rolę dalej.

- Nieźle. Chyba masz pewne talenty jakie mnie interesują. Masz gdzieś tu jakiś pokój byśmy mogły to przedyskutować osobiście? - Blue leniwie nawinęła kasztanowy lok na swój palec mówiąc czule do swojej osobistej tancerki. Show był specjalnie dla niej no ale podziwiała go cała sala więc były tutaj jak na świeczniku.

- Oczywiście, zapraszam do mnie. - Max skinęła głową i odkleiła się od swojej klientki po czym obie wstały i ruszyły na zaplecze odprowadzane zazdrosnymi spojrzeniami pozostałych gości. A szef sali już w duchu zacierał ręce z uciechy, że ta nowa blond gwiazda przyjechała właśnie do jego lokalu a nawet skusiła się na wdzięki tej nowej co pracowała tu chyba z tydzień czy co. Obliczał właśnie zyski i nowe możliwości jakie to ze sobą niesie gdy obie kobiety wylądowały w jednym z pokoi gdzie zwykle klienci mogli zawrzeć bliższe znajomości z artystkami estrady.

- Mamy jakąś godzinę zanim zrobią się podejrzliwi. - powiedziała dalej ubrana tylko w szpilki i stringi Max gdy zamknęła za sobą drzwi do pokoju. Szybko podeszła do zwykłego wieszaka aby narzucić na siebie krótki, satynowy szlafroczek.

- A ona jak? Wie co i jak? - Blue pokiwała głową obserwując ubieranie się latynoskiej grzesznicy. A obecnie jej agentki specjalnej. To był ten etap planu gdy z kolei była zdana właśnie na nią. Na razie mogły jeszcze ze wszystkiego zrezygnować. Posiedzieć z tą godzinę w pokoju czy nawet zabawić się ze sobą a potem zeszła by na dół, na parking, do Dirty i wróciłyby do siebie. No ale nie po to tu przyjechała. I nie nad tym kombinowały przez ostatnie pół miesiąca.

- Tak. Ale jest pewien problem. - ostrzegła Max kończąc zawiązywanie szlafroczka i spoglądając na blondynę prosto.

- Jaki? - Blue poczuła jak zaczyna jej się zwijać jakaś kula w żołądku. Zaczynało się. Schody. Bo kućwa nie mogło być tak po prostu wedle planu…

- Trochę zaczęła panikować. Dałam jej ziółka. Jest teraz trochę przymulona. - tancerka w kusym stroju wzruszyła ramionami na znak, że nic na to nie mogła poradzić i nie było innego wyjścia.

- Może chodzić? Zresztą nieważne. Idź rób swoje. - blondyna szybko się zdecydował. Gadanie o stanie neonika i tak im nic nie dawało a tylko traciły czas. Była skłonna zaufać ocenie i fachowości Max. Teraz znów musiała zdać się na nią.

- Zaraz będę. - Max skinęła głową ciesząc się w duchu, że Blue nie robi o to afery. Przynajmniej na razie. Teraz musiała ją zostawić w pokoju samą. Najprościej byłoby przejść korytarzem do wewnętrznego sektora tam gdzie były prywatne pokoje dziewczyn no i jej i neonika też. Ale stał tam klawisz a kompletnie nie znalazły żadnej bajeczki jak go przekonać, że obca, biała laska może wejść do części nie dla klientów. Zresztą później jak się sprawa sypnie szybko by wyszło kto obcy i z kim się tam szwendał. Więc wymyśliły co innego. A gdyby Blue go zaszlachtowała to nawet jakby poszło gładko i bez problemów to co z krwią i trupem? Sama Blue też by się pewnie zapaćkała juchą.

- No nie uwierzysz jakie ona ma wymagania! Będę musiała chyba przynieść cały kuferek zabawek! - rzekła drepcząc w kusym szlafroczku i stukając obcasami szpilek do stojącego na straży klawisza. Ten roześmiał się ale nie takie rzeczy już tu widział i słyszał więc tylko pokręcił głową ale otworzył drzwi by ta nowa mogła pójść po te swoje zabawki.

A ta nowa przeszła przez drzwi i ruszyła do swoich komnat. Ale zamiast tam dotrzeć poszła do toalety. Nie miała zegarka więc jej się tam nieco dłużyło. I by dać znać, że wszystko w porządku oparła się plecami i ścianę nucąc cicho umówioną melodię. Wreszcie usłyszała stukanie w szybę niewielkiego okienka nad głową. Spojrzała w górę ale oczywiście nie dostrzegła tam nic specjalnego.

- Blue to ty? - szepnęła zdając sobie sprawę, że jak to nie jej wspólniczka to będzie jej się strasznie głupio wytłumaczyć. Ale kto by tam miał być jak nie ona.

- Nie, kurwa, martwy czarnuch. Otwieraj. - zza okienka doszedł przytłumiony przez szybę zirytowany głos panny Faust. Max więc wskoczyła na sedes i otwarła okienko. Co w szpilkach wcale nie było takie łatwe. A potem pomogła gramolącej się przez nie koleżance przedostać się do środka. Dla Blue to też nie było takie łatwe, okienko było dość wysoko a nie bardzo było się czego złapać ani wybić. Dobrze, że jak Max ją złapała z drugiej strony to jakoś to poszło.

- Wow… Wyglądasz… Jak specjalistka od pejcza… - gdy wreszcie Blue wylądowała po zakazanej stronie i Max mogła ją obejrzeć nie mogła się powstrzymać od komentarza. Co prawda wiedziała czego się powinna spodziewać bo sama zostawiła jej ten strój no ale jednak tak strój a modelka ubrana w niego tak na żywo…

- To był twój pomysł. I daj mi jakiś pejcz i czarnucha to pokażę ci specjalizację. A teraz jazda, nie mamy całej nocy, czas to szton, jazda! - Blue sama nie była pewna co myśleć. Gdy obgadywały plan główkowały jak ma się dostać na zaplecze. W końcu Max odkryła, że pomiędzy toaletami w jednym a drugim sektorem da się przejść dzięki tym okienkom i czymś co kiedyś chyba było jakimś magazynkiem na środki czyszczące czy co. No dało się przejść. Wystarczyło aby panna Faust wyszła z pokoju za potrzebą skoro i tak czeka na powrót zamówionej dziewczynki. No ale biała laska o blond włosach pasowała na kolorową dziwkę jak pięść do nosa. Zwłaszcza w swojej firmowej, błękitnej kiecce. Więc wymyśliły to przebranie rodem z BDSM gdzie kapturomaska zakrywała właściwie całą głowę więc przede wszystkim te jasno blond włosy. No i szlafroczek podobny jak miała na sobie Max bo szybko się go zdejmowało i zakładało. Teraz już bardziej wyglądała jak jedna z tutejszych dziewczyn.

- To chodźmy. W razie czego ja będę gadać. - Max skinęła głową i sprawdziła jeszcze tylko czy nie było widać blond włosów. Niby były tu kolorowe blondynki no ale lepiej było nie kusić losu. Wsadziła jeszcze pod kaptur kilka blond kosmyków jakie wypadły na zewnątrz po czym przejęła rolę przewodniczki.

---

2041, czerwiec, Detroit; strefa Camino Reals; klub “California”; pokój Novy


Blue, Max, Nova i Dirty


- O kurde… - Blue sama właściwie nie była pewna czego się spodziewać. Co prawda widziała już raz tą niezwykłą dziewczynę na żywo, podczas pokazu jej możliwości na aukcji parę miesięcy temu. Ale dopiero teraz miała okazję obejrzeć ją z bliska. No i szczerze mówiąc widok jakoś nie powalał. Na łóżku leżała ubrana w dresową bluzę dziewczyna więc widać było tylko jej dłonie, szyję i twarz. I całe nogi. A te wyglądały dość niecodziennie, jak pomalowane na niebiesko. No ale tyle. Ot, dziewczyna pomalowana na niebiesko. Do tego nabzdryngolona.

- Nie zdążyłam jej założyć butów. I spodni. - wyjaśniła szybko Max na ubraną jedynie w dresową bluzę dziewczynę. Miała mało czasu. Ledwo Nova skończyła swój show to przyszła tutaj. Max już na nią czekała no ale właśnie mutantka zaczęła panikować. Strach, nerwy i trema zaczęły ją zjadać od środka. No to dostała te ziółka a Max zdążyła ją ubrać tylko w tą bluzę gdy musiała wracać do siebie i czekać na wezwanie specjalnego gościa. No a teraz były to obie z tym specjalnym gościem. Blue spojrzała na zegarek. Czas uciekał. Jak ktokolwiek teraz otworzy ich pokój i nie znajdzie w nim ani jej ani Max to zacznie się chryja. Pocieszające, że minął może pierwszy z kilku kwadransów jakie miały. Ale zaraz powinny wracać do pokoju. W końcu ile może klientka siedzieć w kiblu albo dziwka szukać zabawek.

- Chrzanić buty. Bierzemy ją jak jest. - Blue podeszła do łóżka aby obejrzeć zdobycz z bliska. Przez tą niebieską karnacje wyglądała jak smerfetka. Ale rysy twarzy miała ładne. - Dlaczego ona nie świeci? - zapytała mimo wszystko trochę rozczarowana tak zwyczajnym wyglądem gwiazdy co miała być sławna na całe miasta i dla jakiej wykręciły ten szalony numer. Wyglądała… No dość zwyczajnie. A gdzie ta magia ze sceny? Czyżby wszyscy dali się nabrać na jakiś trik? Chociaż te zgrabne nogi były ładnie widoczne i na nich nie było widać śladów po pędzlu czy czymś takim.

- Dotknij ją. - podpowiedziała Max i zademonstrowała biorąc dłoń smerfetki. Faktycznie pod wpływem dotyku skóra dłoni jakby rozjaśniła się i zabłysła jakimś poblaskiem. - Poza tym lepiej widać po ciemku albo chociaż w półmroku. - detroidzka spryciara machnęła ręką i zajęła się naprutą koleżanką. - Nova! Nova wstawaj! Nova to ja, Max! Wstawaj, zbieramy się! - Latynoska próbowała docucić powaloną koleżankę. Wydawało się, że niewiele jej brakuje. Nova przewalała oczami, ruszała głową, coś mamrotała ale jednak zabrakło tej odrobiny do przebudzenia. Może w końcu by przyniosło to jakiś wymierny skutek ale nie mogły tyle czekać.

- Nie mamy czasu! Bierzemy ją! - Blue czuła presję czasu. Miały coraz mniej czasu a pierwotnie zakładały, że Nova wyskoczy oknem. Pierwsze piętro to nie taka straszna wysokość. No ale teraz? Co miały zrobić? Zrzucić ją z tego okna? To się połamie. - Lina, jakaś lina, spuścimy ją. - zakomenderowała do Max co powinna bardziej ogarniać tutaj co i jak. Sama podeszła do okna które otworzyła. Cicho gwizdnęła widząc, z góry smukłą linię swojej niuni. Ale ludzka sylwetka odkleiła się jednak gdzieś od ściany budynku. To Dirty? Czy ktoś inny? Ale ujrzała przyjacielskie machanie rączką w swoją stronę. Czyli Dirty nie nawaliła i dzielnie robiła swoją dolę. Blue przywołała ją gestem pod właściwe okno.

- Dirty spuścimy ci ją! - blondynka w czarnej, skórzanej masce szepnęła tak głośno jak się odważyła.

- Jak to spuścicie?! Przecież miała wyskoczyć! - Dirty nie do końca była pewna czy ta co się wychyliła to właśnie Blue. Wcześniej tutaj z szefową nie były to nie do końca wiedziały które to okno od garderoby Novy. Max im niby podała namiar ale teraz po ciemku i w nerwach ulicznica nie była do końca pewna które to okno. Ale ta zamaskowana pojawiła się chyba gdzieś tam gdzie powinna być ta garderoba gwiazdy “Californi”. A tak z dołu widziała kogoś obcego w czarnej masce jak z BDSM. Dopiero jak się jej szefowa odezwała to poznała ją po głosie. No ale nic nie było o spuszczaniu!

- Jest napruta! Odbierz ją i do mojej niuni! - panna Faust syknęła rozkazująco nie mając czasu na tłumaczenie komplikacji. Też wiedziała, że miało być inaczej no ale musiały już szyć z tego co było.

- Mam coś. Cholera mam nadzieję, że wytrzyma. - Max w tym czasie gorączkowo przeszukiwała nie swoją garderobę. Na szczęście były w burdelu! I znalazła jakieś skórzane obroże i resztę. Jedna starczyła by zawiązać ją pod pachami Novy. Druga aby zawiązać do niej. Więcej nie miała nerwów ani czasu szukać miała nadzieję, że wystarczy.

- Dawaj, jedziemy ją. - Blue też musiała się streszczać. Wzięły półprzytomną kobietę między siebie i do okna to nawet nie było tak ciężko.

- Ee… Co wy robicie?! - Dirty która stała pod oknem zobaczyła coś czego za cholerę się nie spodziewała zobaczyć tego wieczora. Jak dwie półnagie laski, sadzają trzecią półnagą laskę na parapecie, nogami do przodu i wyglądało jakby miały zamiar wywalić ją na dół. A na dole przecież czekała Dirty!

- Dirty! Sznur jest za krótki, nie sięgnie do dołu! Spuścimy ją ile się da a ty ją złap! I Dirty! Ani słowa! - Blue wychyliła się na dół by nad ramieniem w różowej bluzie spojrzeć na niewyraźną sylwetkę podwładnej czekającej na dole. Ale się nasyfiło! Jakby chodziło o skok to już by było po wszystkim!

- No dobrze… - rudy kasztanek odpisnęła cichutko na zgodę chociaż kiepsko to widziała. Jak niby ma złapać tą dziewczynę? Dlaczego nie wzięli Troy’a? Troy by na pewno sobie poradził. No ale Blue uznała, że ma “kwadratowy łeb” i za bardzo rzuca się w oczy. I jest zbyt pyskaty. Ale teraz Dirty wolałaby mieć teraz jego obok siebie. Albo, żeby on po prostu łapał tą dziewczynę z góry.

A na górze obie kumpele stękając po kawałku wystawiły Novę za okno. Ta coś zaczęła jęczeć i mamrotać. ~ Oby tylko nie zaczęła wrzeszczeć! ~ modliła się w duchu zakapturzona blondynka.

- Pomóż! - sapnęła Max czując jak wąski pasek smyczy, pod naporem kilkudziesięciu kilogramów wystawionych właśnie za okno boleśnie wrzyna jej się w skórę dłoni. Zaparła się nogami w tych pieprzonych szpilkach ale ból przecieranych dłoni robił się nie do zniesienia. A nie miała głowy ani czasu szukać czegoś do obwiązania dłoni. Blue też nie.

- Cholera, chyba puszcza… - Blue wysapała czując dokładnie to samo. Obie próbowały złagodzić to jak tylko się dało. Czuły jak coś tam się chyba zaczyna ślizgać albo puszczać. Możliwe. Przecież te smycze wyprodukowane parę dekad temu na pewno nie były przystosowane do takich numerów.

- Koniec, dalej nie dam rady! Daj znać Dirty! - Max syczała z zaciętym wyrazem twarzy czując, że smycz się kończy. Niżej już nie spuszczą. A i jej dłonie już paliły żywym ogniem. Normalnie Blue by ją wsparła do końca i krzyknęła do tej trzeciej na zewnątrz, że to już. Ale nie mogły się drzeć.

- Dirty! Uważaj! Puszczamy! - zerwała się z podłogi i wychyliła na parapecie by spojrzeć na dół. Wisiała groteskowy kształt zawieszonej na ścianie dziewczyny i tej drugiej stojącej na ziemi. I miała świadomość, że albo smycz zaraz puści albo Max. Dłużej nie czekały.

- Dobra! Złapię ją! - obiecała Dirty sama nie do końca wierząc w swoje zapewnienia. Jak się wychyliła to czuła już na palcach stopy tej niebieskiej. No ale jeszcze nie miała szans ją złapać. No i stało się.

- Dirty!? - Blue zamarła wychylona z okna widząc jak nagle zwolniony ciężar poleciał w dół, któraś z nich coś tam pisnęła i teraz tak obie znieruchomiały leżąc na mokrym, czarnym asfalcie.

- Dirty? - Max wciąż trzymając się za piekące dłonie i dysząc ciężko wstała i też stanęła obok zakapturzonej blondyny której w ogóle nie powinno tu być. Też widziała dwa nieruchome ciała poniżej i serce podeszło jej do gardła. - Jezu nie mów, że je zabiłyśmy… - jęknęła przejęta. Czy można było się zabić z tej wysokości? Niby nie było strasznie wysoko, pierwsze piętro, jak trochę spuściły Novę to nawet niżej. Ale przecież chodziły historie jak to ludzie łamali się spadając z przysłowiowego dywanu na podłogę.

- Dobra robota Dirty! Zabierz ją do niuni i czekajcie na mnie! - po tych nerwowych paru oddechach wreszcie dostrzegły w ciemnościach na dole ruch. Dirty zwaliła z siebie bezwładną koleżankę, usiadła i chyba uniosła kciuk do góry. Więc jej koleżankom na górze kamień spadł z serca.

- Jak jej będzie słabo to zrób jej usta - usta! Ona to lubi! - Latynoska rzuciła jej z góry cichym szeptem jakoś dla rozluźnienia tej nerwowej atmosfery.

- Ja też lubię usta - usta! - odburknęła Dirty gramoląc się do pionu i sprawdzając czy tej nowej nic nie jest.

- Poćwiczymy to jak będzie po wszystkim! - obiecała szefowa zamykając okno. Spojrzała na zegarek! Czas, czas, czas! Już były tu za długo! Klepnęła Latynoskę i obie bezzwłocznie ruszyły do wyjścia. Zatrzymały się z ręką na klamce by złapać oddech i uspokoić nerwy.

- Ja idę pierwsza i będę gadać jakby co. - Max miała zaczerwienione policzki i przyśpieszony oddech. I czerwone pręgi wewnątrz dłoni ale tego nie było widać na pierwszy rzut oka. Ale chciała jakoś przestawić się na te tory, że jest nową, tutejszą dziewczyną i nie robi tutaj nic niewłaściwego.

- Spadamy stąd. - Blue dała znać i otworzyła drzwi. Latynoska ślicznotka w szpilkach i kusym szlafroczku wyszła pierwsza. Ona jeszcze raz obrzuciła pusty już pokój i delikatnie zamknęła drzwi. Dogoniła Latynoskę i szły w milczeniu ramię w ramię. Tam gdzieś ktoś otworzył drzwi, minęła ich jakaś dziewczyna co pozdrowiła skinieniem Max i spojrzała trochę zdziwiona na zamaskowaną koleżankę ale nic nie powiedziała. Widocznie koleżanka szykowała się na jakieś BDSM z klientem. Tak dotarły do toalety gdzie wcześniej Max czekała na partnerkę. Teraz też musiała zamknąć za nią okienko od środka i klepnąć w wypięty tyłek przełażący przez okno na szczęście i dla własnej satysfakcji. Potem jeszcze parę oddechów i jazda!

- Kurwa! Kuferek! - zaklęła gdy już była parę kroków od drzwi ze strażnikiem gdy przypomniała sobie o kuferku. Klnąc swoją głupotę zaczęła truchtać do swojej garderoby by pokazać się potem z kuferkiem z zabawkami. Zresztą w nim miała zamiar ukryć strój w jakim teraz paradowała Blue. Nie mogły go zostawić w tej klitce gdzie ją zostawiła wcześniej.

---

2041, czerwiec, Detroit; strefa Camino Reals; klub “California”, pokój spotkań


Blue i Max


- To jakby co to właśnie uprawiamy boski, wyuzdany lesbijski seks. - westchnęła leżąca na plecach brunetka. Leżała na wznak, w tym samym kusym szlafroczku w jakim wróciła do pokoju i czekającego gościa. A gość właśnie ubierał się w swoją niebieską kieckę.

- No pewnie. W końcu musimy to zrobić na serio. - Blue też leżała obok niej. Tak samo na wznak. Obie miały dość. Były wyczerpane nerwowo. Przez to chociaż miały sposobność jakoś żadnej z nich nie zbierało się na amory. Co chwila któraś z nich rozcierała czerwone pręgi wewnątrz dłoni. Ale pewnie wszyscy za tymi drzwiami pewnie właśnie tego oczekiwali. A nawet taki był oficjalny powód dla jakiego zamknęły się w tym pokoju.

- No. Jakoś dotąd nam się nie składało. Poza tym numerkiem z Handem. Ile jeszcze? - zapytała po chwili leżąca Latynoska. Blue podniosła ramię z zegarkiem sprawdzając czas.

- Jeszcze z kwadrans. - mruknęła cicho. - Coś cicho. Chyba jeszcze się nie zorientowali. - tak naprawdę jej nerwy wyły co nie miara. Najchętniej to już by się stąd zabrała, wróciła na parking i w długą! No ale jakby się zbyt wcześnie urwała z tego numerka jaki sobie zamówiła mogłoby być podejrzane. No to musiały tu siedzieć i się gzić. Przynajmniej taka była oficjalna wersja. Mimo wszystko nie chciała zostawiać Max w dupie. A wedle planu ona jako nowa dziewczynka powinna zostać gdy Ferrari Blue już odjedzie w mroki detroickiej nocy.

- No cicho. Chyba Dirty dała radę. Ale niezły był ten numerek z Handem no nie? - myśli Max krążyły niespokojnie i chaotycznie. Żadna z nich nie chciała tego mówić głośno. Ale zdawały sobie sprawę, że Dirty wyglądała w ich zespole na najsłabsze ogniwo. A teraz wszystko leżało w jej rękach. Co zrobi gdy najdzie ją jakiś strażnik i zastanie z gwiazdą estrady na parkingu? Wierzyły, że Blue czy Max by się wygadały albo odwróciły uwagę czy cokolwiek. Ale Dirty? Przecież w gruncie rzeczy to taka zwykła dziewczyna była. A teraz wszystko zależało od niej.


---

2041, czerwiec, Detroit; strefa Camino Reals; klub “California”; klubowy parking


Dirty i Nova


- Uh… Dlaczego nie ma tu Troy’a?... Uh… Panny mądralińskie… Uh… Same to ją dźwigały we dwie a biedna Dirty musi sobie poradzić sama… - szeptała zdenerwowana wychowanka detroickich ulic wlokąc mamroczące coś ciało. Może i ta nowa nie była jakaś ciężka ale Dirty bała się, że lada chwila zza pleców wyjdzie jakiś bandzior i ją zaatakuje. Albo po prostu zapyta co do cholery robi z ich gwiazdą. Odwróciła się nerwowo za siebie jakby takie myśli mogły się nagle zmaterializować. Ale dalej parking był pusty. A superfura już tuż tuż. Puściła tą nową i otworzyła drzwi do niuni szefowej. Otwarła fotel i jęknęła w duchu jak pomyślała, że sama ma wepchać tą naprutą na wąską, tylną kanapę sportowej superfury.

- Jej no nie mogły cię ubrać? - jęknęła cicho gdy zorientowała się, że ta napruta od pasa w dół to jest właściwie goła. Tylko jakąś bluzę na sobie miała. Złapała ją za ramiona, bluzę i ile dała rady wepchała ją do środka. I tylko na zewnątrz wystawały te jej dziwnie ciemne nogi.

- Myśl o nogach panny Faust… I udach… I Szafirka… W superfurze… - próbowała dodać sobie otuchy gdy szybko przebiegała przez tył fury by otworzyć drugą stronę fury i spróbować pociągnąć. Złapała za ciemne nadgarstki i siłowała się chwilę z nimi stękając cicho i starając się nie narobić hałasu.

- Za taki numer to powinnam je mieć obie na raz… I to z każdej strony, od góry do dołu… W końcu Blue tak mi obiecała… O, albo Dzikiego. - otarła rękawem pot z czoła uznała, że chyba dociągnęła bezwładną górę na tyle by już wepchnąć dół od strony kierowcy. Więc znów obiegła samochód i uklękła przy wystających kostkach. Złapała je i ze zdziwieniem odkryła, że robią się złote jak jej dotknęła. Mimo napięcia chwili nie mogła się powstrzymać. Przesunęła palcami po łydce i ze zdumieniem obserwowała jak na skórze tej nowej pojawia się złoty ślad. Jak palcem po wodzie pisała. Tylko ślad był nie z wody tylko z jakiegoś poblasku.

- Woow! Ale czad! - szepnęła zachwycona tym widowiskiem. Nie mogła się pochwycić by nie przejechać palcem jeszcze kilka razy by podziwiać to widowisko. Zresztą te łydki były gładkie, ciepłe i całkiem przyjemne w dotyku. Ale poruszyły się i ich właścicielka zamruczała coś niewyraźnie. Jakby coś ją łaskotało czy co. To niejako przypomniało Dirty co i jak. Rozejrzała się trochę spłoszona po parkingu ale dalej poza samochodami nikogo tu nie dostrzegła. Więc wsunęła te łydki i stopy do środka i sama weszła aby przykryć ten ciekawy balast kocem. Tak by jej z zewnątrz nie było widać. Albo chociaż by nie było widać co to jest dokładnie. W nocy to chyba była szansa. Chyba tylko strażnik przy bramie mógłby zobaczyć no a potem już będą w ruchu. Ale gdy nakrywała tą nową kocem zatrzymała się jeszcze przy jej twarzy.

- A naprawdę lubisz usta - usta? Bo ja uwielbiam. Nawet niekoniecznie usta - usta. Może być usta… - cicho szeptała do tej nowej niepewna czy ta w ogóle ogarnia co się dookoła dzieje. Może nawet lepiej jak nie bardzo? Po ciemku nie widziała jej twarzy. Ale odkryła, że gdy przesunęła po jej policzku palcami to było to całkiem przyjemne wrażenie. I dotykowe i wizualne. Na policzku też pojawiały jej się te magiczne światełka. Obrzuciła jeszcze spojrzeniem tą nieruchomą, trochę zwiniętą sylwetkę.

- No właściwie u ciebie to może być usta i cokolwiek tam masz. Chyba będzie ciekawie. A w ogóle to jestem Dirty. Wolałam Gangbang no ale za długie. Lubię gangbangi wiesz? A ty? - w końcu nakryła tą nową kocem i teraz wyglądała gdzie jest Blue. Pozamykała samochód i grzecznie usiadła na miejscu pasażera modląc się by ta nowa nie narobiła kłopotów. I by szefowa już wróciła. Strasznie tak było siedzieć z tak trefnym towarem tuż za plecami. Za nic by się nie wytłumaczyła! No to tak gadała trochę do siebie trochę do tej na tylnym siedzeniu o tych gangbangach i preferencjach by jakoś zabić ten czas i stres.


---

2041, czerwiec, Detroit; strefa Schultzów; hotel “Ambasador”; apartament Blue

Blue, Blue Angel, Dirty, Seiko i Nova




- Jesteś dziś bardzo tajemnicza Tygrysico. - kobieta z błękitnymi włosami zaśmiała się jak mały chochlik. Ale dała się prowadzić za rękę swojej blondwłosej Tygrysicy. Ta zaś ją ciągnęła do swojego apartamentu. Wcześniej jak na dobrą gospodynię przystało wyszła po nią na dół “Ambasadora”. Już chyba recepcja i jej nowi “koledzy” przywykli, że czasem przyjeżdża tu sama Blue Angel. I zostaje do rana. W apartamencie panny Faust. Albo Dziki. Albo oboje. I to był kolejny powód dla którego nie było tak łatwo pannie Faust nawiązać nowych przyjaźni w tym miejscu.

- Chodź Szafirku. Mam dla ciebie niespodziankę. - Julia ciągnęła Mairę już się ciesząc na to co nastąpi. Wielki finał po tych nerwowych dwóch tygodniach ustaleń, negocjacji i przygotowań. Aż wreszcie skok na głęboką wodę. I do tego czarną. Ale udało się! A najlepsze, że Maira nic nie wiedziała. Bo jak dobrze kojarzyła to chyba nic jej nie wspominała o aukcji na jaką pojechały z Anną. A jeśli nawet to dawno i nieprawda. A już na pewno nie wtajemniczała ją w przygotowania do tego skoku.

- O. Faktycznie niespodzianka. Cześć dziewczyny! To robimy sobie dzisiaj babski wieczór? - Federatka dała się zaprowadzić do apartamentu który od paru miesięcy zajmowała Julie. Jej Tygrysica. Była już tu kilka razy i zawsze to były bardzo przyjemne wizyty. Zazwyczaj do białego rana w samo południe. Zwłaszcza jak jeszcze był Dziki albo Seiko. Albo i Dziki i Seiko. Ale teraz gdy weszła do środku zobaczyła siedzące na sofie trzy młode kobiety. Te wstały widząc i słysząc gości.

- Dobry wieczór. - Seiko przywitała się grzecznie i kulturalnie jak zawsze. Lekko też ukłoniła się okazując szacunek gościowi tym charakterystycznym, azjatyckim ukłonem. Ją z całej trójki gości Tygrysicy Blue Angel znała najlepiej. W końcu zamawiała ją jeszcze zanim poznała pannę Faust. Sama też ukłoniła się sympatycznej Japonce w podobny sposób.

- Cześć Seiko. Miło cię znów widzieć. Chyba coś mnie uwiera w dole kręgosłupa. - niebieskowłosa uściskała się po przyjacielsku z Azjatką wiedząc, że jeszcze nigdy się nie zawiodła na jej usługach. I już się ciesząc, że będzie mogła się oddać pod jej sprytne rączki. I nie tylko rączki.

- Oczywiście, zajmę się tym z przyjemnością. - Seiko posłała swój ciepły, sympatyczny uśmiech. Miała wielu klientów. Teraz i wcześniej. Z miasta i spoza miasta. Różni byli. Mieli różne charaktery, potrzeby i oczekiwali czegoś innego. Ale Maira van Alpen była jedną z tych niewielu których polubiła. I cieszyła się, jak ją zamawiała i mogły się spotkać. Gdyby to tylko od niej zależało mogłaby się z nią spotykać także prywatnie i za darmo. Tak samo jak z Julią Faust. No i z Dzikim. Niestety nie mogła tak się szarogęsić i musiała ich kasować za swoje wizyty za pełne stawki. Ale na razie wolała nie myśleć o tym momencie zapłaty. Nigdy nie sprawdzała kopert z talonami. Byli dla niej tak samo wiarygodni jak ona dla swojego szefa.

- Cześć Dirty. - tą drugą gwiazda Ligii kojarzyła. Tygrysica czasem ją przyprowadzała. Taki sympatyczna, rozstrzepana fanka. Zabujana w Lidze no i jej gwiazdach. Aż zawsze Mairę trochę rozczulało widząc te uwielbienie w jej oczach i głosie. Tak właśnie i teraz na nią patrzyła jakby ktoś z panteonu bogów zszedł między śmiertelników.

- Pamiętasz mnie?! - Dirty pisnęła zachwycona. Co prawda już Blue czasem ją zabierała na imprezy z Blue Lady albo z Dzikim albo raz to nawet z ich obojgiem. I pamiętała to świetnie jako najlepsze i najbarwniejsze epizody swojego życia! Ale nie sądziła, że jedna z tych ligowych gwiazd zapamięta jej imię. Ta Blue Angel była najlepsza na świecie! Więc piszcząc objęła ją i uściskała gorąco jak najlepszą kumpelę na świecie.

- A to Szafirku jest Max. Max jest moją agentką do zadań specjalnych. Max, poznaj Blue Lady. Mojego Szafirka. - Julia zdawała sobie sprawę, że ostatnia para się nie zna więc przystąpiła do prezentacji. Ta trzecia wyglądała na jakąś Latynoskę w krwistej czerwieni i ją Maira widziała po raz pierwszy. Zdawało się też, że wcześniej Tygrysica o niej nie wspominała. Max podała dłoń witając się z rajdowcem o błękitnych włosach w bardziej stonowany sposób. Niby przez ostatnie słyszała to i owo o tym deathmatch i tym, że Faust buja się z Blue Lady i Dzikim. No ale słyszeć to jedno. A zobaczyć z bliska jedną z największych gwiazd wyścigowych torów w tym sezonie, ściskać jej dłoń i w ogóle być na tej samej, zamkniętej imprezie to całkiem co innego. Exlusive na całego. Więc mimo wszystko też była pod wrażeniem. I była wdzięczna Blue, że przedstawiła ją jako agentkę specjalną a nie kolejną grzesznicę.

- Cudowna niespodzianka Tygrysico! - Blue Angel odwróciła się do swojej partnerki gdy już miały za sobą ten etap przywitania się wszystkich ze wszystkimi i te pierwsze koty poszły za płoty.

- To jeszcze nie była niespodzianka Szafirku. - blondynka uśmiechnęła się widząc zaskoczenie na twarzy okolonej błękitnymi włosami. Widocznie udało jej się pełne zaskoczenie! - Zaprosiłam dziewczyny bo też się przyczyniły do przygotowania tej niespodzianki. Więc chciałam by były razem z nami. - ciągnęła dalej tym tajemniczym tonem. To już kompletnie rozbroiło zaproszoną gwiazdę Ligii. Spojrzała na pozostałych gości a te uśmiechały się tajemniczo i trochę kiwały głowami jakby wiedziały coś więcej od niej.

- Usiądź i oglądaj. - Blue posadziła swojego Szafirka na honorowym miejscu na sofie. I dała znać Dirty. Ta podbiegłą do kontaktu i zgasiła światło. I apartament zalała ciemność rozświetlana tylko jakimiś świeczkami stojącymi w jakimś rogu pomieszczenia. Światło było zbyt słabe by oświetlić wieczorny mrok wewnątrz budynku. Nagle zabrzmiała muzyka.

- O… To tam jest jeszcze ktoś? - Maira zorientowała się, że ktoś musiał włączyć tą muzykę. Pewnie z sypialni Tygrysicy. Ale w tym mroku ledwo dało się dostrzec zarys drzwi. Ale chyba się poruszyły. Ktoś przez nie przeszedł. Widać było zarys sylwetki. - Kto to jest? - zapytała zaciekawiona kogo tu mogła Tygrysica sprowadzić na dzisiejszy wieczór.

- Ciii. Oglądaj. - Julie poklepała ją przyjaźnie po dłoni i wskazała brodą na widowisko. A te faktycznie się zaczynało. Wcześniej blondynka tylko raz widziała jej występ. Wtedy na aukcji. Wczoraj po numerze u Camino wszystkie musiały odpocząć. Więc tak naprawdę też nie do końca wiedziała czego się spodziewać. Ale Nova obiecała, że da czadu na tym prywatnym pokazie. I jak jak było widać właśnie dawała czadu.

- O! Co to!? - Federatka wydała okrzyk zaskoczenia widząc, że nagle w ciemności pojawiły się jakieś świetlne smugi. Obok tej sylwetki? Na tej sylwetce? Ale jak? Jakieś pazłotko? Bo na latarkę czy świeczkę to nie wyglądało, zbyt łagodne i blade światło. Raczej taki poblask. No i kształt całkiem inny jakaś smuga fluorescencyjna. Tylko znikała zaraz potem. Któraś z dziewczyn obok zachichotała ale wszystkie wydawały się chłonąć to widowisko.

- Ale jak… - zapytała chwilę potem widząc, że tamta, to chyba była kobieta sądząc po smukłej sylwetce i ruchach. No i tym blasku. Wyglądało właśnie jakby tamta przesunęła palcami po swoim brzuchu. A na tym brzuchu pojawiły się świetlne smugi łagodnej poświaty układające się w ślad jaki zostawiły te palce. Jakby zdarły jakąś powłokę a pod spodem było coś co się tak jarzy. No ale wtedy powinno się jarzyć a poświata stopniowo zamierała aż znikła zupełnie. Ale tancerka podeszła bliżej. Szybciej się poruszała, w wieczornym mroku coraz barwniej jaśniało jej ciało stając się widoczne coraz bardziej w 3d. W pełne przyjemnych dla oka krągłości i zakamarków które tańczyły w tym kolorowym światłocieniu kusząc swoim powabnym urokiem.

- Podoba ci się Szafirku? Nowy nabytek “Grzesznika”. Ale dogadałam się z Anną. I na cały tydzień jest nasza. - Blue zamruczała do ucha swojej partnerki przy okazji czując pod dłonią jej przyjemne w dotyku ciało.

- Oh Tygrysico… Ona jest fantastyczna! Ale ty i tak jesteś najlepsza! - Mairę dopiero ten szept jej blondyny tuż przy uchu wyrwał z tego nieziemskiego widowiska jakie powolutku, krok po kroku zbliżało się do niej coraz bardziej. I dopiero pytanie Tygrysicy uzmysłowiło jej, że wypada jakoś skomentować to widowisko. Tak ją zamurowało z wrażenia, że w ogóle o tym zapomniała! W życiu nie widziała czegoś takiego! Nawet nie słyszała o czymś takim ani nie przypuszczała, że chodzi takie cudo po tym świecie! Ale ten szept przy uchu jej to przypomniał więc roześmiała się radośnie i bez skrępowania objęła swoją Tygrysicę całując ją mocno w usta. A potem wtulone w siebie podziwiały to roztańczone, świetlne widowisko jakie zaraz miało dotrzeć do ich kolan.


K O N I E C


---


Obsada:

Julie “Blue” Faust - postać Zuz, bizneswoman z Vegas co przyjechała pokazać tym w Det jak się robi interesy. Od paru miesięcy po sukcesach deathmatch jakiego stała się twarzą i motorem napędowym znana coraz bardziej jako Ferrari Blue ze względu na błękitne Ferrari jakim się wozi. Przez swojego Szafirka zwana Tygrysicą.

Anna - jeden z kontaktów Blue z jej KP. Siostra Egora (szef schultzowej ekipy wyścigowej) i szefowa klubu “Grzesznik”. Drobna, stanowcza szatynka i poważna bizneswoman. Była z Blue na aukcji na początku sesji i ona właśnie kupiła Max dla swojego klubu.

Dirty - jeden z wielu podobnych jej produktów detroickich ulic, pierwotnie członkini jakiegoś nieznaczącego gangu. Przypadkowe spotkanie na drodze Blue podczas niezbyt fortunnej jazdy próbnej sprawiło, że obie zaczęły się kumplować i Blue zgarnęła Dirty pod swoje skrzydła. Dirty jak każdy rodowity Detroitczyk jest zagorzałą fanką Ligi, gwiazd Ligi i wyścigów.

Blue Angel - czyli Maira van Alpen, dla swojej Blue zwana Szafirkiem ze względu na błękitny kolor włosów i ust. Wschodząca gwiazda Ligi pochodząca z Federacji. Jeden z najlepszych rajdowców w nowym sezonie. Jeden z dwóch firmowych kierowców Schultza w organizowanym przez pannę Faust deathmatch (drugim jest Dziki).

Max - pierwsze spotkanie Blue i Anny z Max było na aukcji gdzie Max (i Nova) były prezentowane jako towar do kupienia. Anna wolała kupić Max ale finansowo mogła sobie pozwolić na Max. Początkowo Max więc była jedną z grzesznic w “Grzeszniku”. Ale z czasem okazało się, że Latynoska ma ciekawą przeszłość i jeszcze ciekawsze możliwości i znajomości co miała zamiar wykorzystać panna Faust. Link:

Nova - mutantka, co wygląda jak pomalowana niebiesko młoda kobieta. Tylko nie widać śladów malowania na skórze. W sesji występowała epizodycznie, podczas sceny aukcji gdzie była wystawiona na sprzedaż (razem z Max) i stała się główną atrakcją aukcji. Potem w sesji już się nie przewinęła. Nova ma specyficzną mutację która sprawia, że przy dotyku jej skóra reaguje fluorescencyjnym blaskiem która sprawia bardzo widowiskowe wrażenie, zwłaszcza po ciemku lub po zmroku.

Niunia - błękitne Ferrari jakie w trakcie sesji Dziki sprezentował Blue. Z czasem ta błękitna superfura, razem z błękitną kiecką stały się znakami firmowymi panny Faust. Zgodnie z mottem Det, że “Jesteś tym czym jeździsz” taka superfura była świetną wizytówką i biletem wejściowym dla młodej bizneswoman. Niejako dzięki niej Blue poznała się z Dirty.

Seiko - japońska gejsza i masażystka. Jedna z lepszych i droższych w mieście. Przed erą panny Faust Dziki i Blue Angel zamawiali ją sobie prawie na zmianę. Blue poznała Seiko na imprezie u Blue Angel gdy się jej udało wkręcić i przypadkiem trafiła na salon masażu dla gości Federatki prowadzony przez Seiko właśnie. A potem się skumplowały z “kompaktową Azjatką” jak to mawiała Blue.
Autor artykułu
Pipboy79's Avatar
Majster Cziter
Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Ostróda - Oxford
Posty: 12 019
Reputacja: 1
Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
Język
93.4%93.4%93.4%
4.67
Spójność
100%100%100%
5
Kreatywność
93.4%93.4%93.4%
4.67
Przekaz
93.4%93.4%93.4%
4.67
Wrażenie Ogólne
100%100%100%
5
Głosów: 3, średnia: 96%

Narzędzia artykułu

  #1  
rudaad on 02-11-2020, 09:54
Poczytane, choć nie przemyślane. Mam jednak wrażenie, że nie ma tu nad czym myśleć, tylko należny chłonąć atmosferę wiecznie farciarskiej babskiej komitywy. To nie National Geographic, choć różne gatunki są prezentowane od stóp do ust. Czuję, że bliżej założeniom fabuły tego opowiadania do "Ocean's 8", "Ghostbusters. Pogromcy duchów" z 2016 r. lub "Ptaków Nocy". Nie jestem zwolenniczką takich klimatów, ale jacyś z pewnością się znajdą.

Styl i klimat jak zawsze śmierdzący spalinami - Detro pełną gębą, choć w teraz w takim bardziej ekskluzywnym wydaniu a'la adblue
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Pipboy79 on 02-11-2020, 14:13
- Nie znam tych filmów o jakich mówisz. Ale dzięki za dobre neuroshimowe słowo
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172