Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Myślę, więc mnie nie ma<!-- google_ad_section_end -->
Myślę, więc mnie nie ma
Autor artykułu: Jaśmin
31-05-2022
Myślę, więc mnie nie ma

Dziś, w drodze do szkoły, postanowiłem wypróbować nową trasę.
Normalnie szedłem pięć minut na przystanek tramwajowy, tramwajem osiem minut do pętli i stamtąd kilka przecznic do mojego liceum. Drogę wybrałem pod kątem ergonomii. Tak, znam trudne słowa.
Dziś jednak postanowiłem przejść się inną trasą. Wysiadłem z tramwaju i zatoczyłem kółeczko. Musiałem przejść obok budynku lokalnej elektrociepłowni, brzydkiej jak pudełko po papierosach, ale docierając do skarpy, miałem fajny widok na dolne miasto. Stałem kilkanaście minut, obserwując mrówczą krzątaninę, strumienie samochodów, korony drzew czesanych wiatrem w parku poniżej. W końcu musiałem przypomnieć sobie, że szkoła zając, ucieka. Co prawda w kwietniu większość przedmiotów miałem pozaliczane, ale kilkoro belfrów wciąż urządzało polowania na grubą zwierzynę.
Przechodząc obok opuszczonego budyneczku, usłyszałem basowe warczenie. Duża, wymizerowana suka, przyjrzała mi się nieufnie i wślizgnęła przez otwór wejściowy.
Z ciekawości zajrzałem do środka przez pękniętą szybkę. Odłupana sztukateria na podłodze, zbita żarówka, acz dość było światła dziennego, by dostrzec, że na podłodze, w gnieździe z resztek ubrań coś się rusza. Spojrzałem uważniej, rejestrując psi pyszczek, a potem drugi. Dwa szczeniaki wytoczyły się z legowiska wczepione w siebie zębami i pazurami, skomląc i szarpiąc się w pozorowane walce.
Nie wiem, co mnie naszło, by wejść do środka. Wewnątrz unosił się nieświeży zapach, walały stare koce i puszki po konserwach. Ktoś tu musiał kiedyś mieszkać. Przykucnąłem przy szczeniętach.
Duża suka warknęła groźnie, szczerząc zęby i strosząc sierść. Jak na sygnał do pomieszczenia wślizgnął się pies. Wargi uniosły się, odsłaniając zęby, aż po dziąsła.
Przywołując z pamięci rady Cesara Millana, zaklinacza psów, którego programy lubiłem oglądać, usiadłem na podłodze, nie zbliżając się ani nie cofając.
Oba psy zbliżały się powoli, obserwując czujnie, z gardeł rwał się warkot. To nie było przyjazne powitanie. Chyba nie byłem dość asertywny, a moja energia dość pozytywna. A co tam, pal sześć psychologię. Powoli zdjąłem plecak, by sięgnąć w jego otchłań po pudełko ze śniadaniem.
Psy patrzyły nieufnie, gdy wyciągnąłem w ich stronę kiełbasę. Wyglądały na głodne, ale były też czujne i nieufne. Inaczej. Położyłem wędlinę na podłodze, cofając się o pół kroku.
Obserwowaliśmy się przez dłuższą chwilę. Wreszcie suka nieznacznie poruszyła ogonem, by podejść ostrożnie i przyjąć poczęstunek. Pies przyglądał się z wyrazem pyska kogoś, kto właśnie ogląda samobójstwo. Mimo to podszedł do mnie, by przyjąć kawałek szynki.
Niniejszym, stosunki dyplomatyczne zostały nawiązane, a z legowiska wyjrzał trzeci szczeniak. Wszystkie trzy były, podobnie jak rodzice, zaniedbane, wychudzone i brudne. Na to pierwsze i trzecie nic nie mogłem poradzić, na głód, cóż, miałem jeszcze trochę żarełka. Starannie podzieliłem sznytkę chleba na trzy części, zawieszając je kusząco ponad ich nosami. Starsze psy uporały się już z poczęstunkiem, a teraz przyglądały się uważnie, acz nie zareagowały, gdy najodważniejszy ze szczeniaków sięgnął po kawałek chleba.
Spędziłem miłe pół godziny, obserwując zabawy szczeniąt. Ten największy, czarny, z szarą łatą na uchu, non stop przetaczał brata, raz za razem udowadniając swą dominację. Mała suczka obserwowała chłopaków z dystansem i politowaniem. Zdobyłem się na odwagę, by je trochę potarmosić. Łata machał łapkami, wystawiając brzuszek na pieszczoty. Jego brat atakował moje stopy, a mała obwąchiwała plecak, ewidentnie szukając kolejnej przekąski. Przykro mi maleńka, ale dałem co miałem i dzień w szkole spędzę na głodniaka. Poczochrałem ją po grzbiecie i w nagrodę zostałem polizany po ręce.
Łata, jego brat Chuck i siostra Dolly obserwowały mnie, gdy wychodziłem. W nastroju pozytywnym, choć wiedziałem, że do szkoły jestem już spóźniony. Matematyka trwała od dwudziestu minut i nie było szans, by się wślizgnąć do sali. A co tam, powtórzę biologię przed pracownią.
Przybiłem piątkę z Marcinem, kolegą z ławki. Marcinek prorokował odpytywanie, więc zajęliśmy się zeszytami. Miej nadzieję na najlepsze bądź gotów na najgorsze.
Stało się.
Biolog wezwał mego brata krwi do odpytywania. Przez kilka chwil pytał o duperele, by płynnie przejść do „spraw poważnych”. Niech uczeń wyjaśni, dlaczego rasa ludzka dominuje nad zwierzętami.
Marcin odparował, że zasadniczo kwestia sprowadza się do pięciu wyróżników i są to: inteligencja, zdolność do złożonej mowy, dwie ręce wytwórcy narzędzi, instynkt stadny i stały popęd płciowy, ulegający zwielokrotnieniu w zależności od standardu życia. Im trudniejsze warunki bytowania, tym większa dzietność, niezależnie od strefy klimatycznej.
Biolog się zapowietrzył. Co tu uczeń wygaduje! Niech uczeń i pozostali drugoklasiści zapamiętają, jeśli oczywiście chcą zdawać maturę z biologii. Inteligencja i dwie ręce – tak, zdolność mowy – jak najbardziej, ale instynkt stadny i popęd? To, proszę ucznia, zniżanie gatunku ludzkiego do poziomu zwierząt! Inteligencja jest kluczowa i żaden niższy gatunek nie potrafi człowieka w tym doścignąć. A delfiny? Ktoś zapytał. Nie jest udowodnione naukowo, że posiadają wysoką inteligencję i zdolność porozumiewania się na złożonym poziomie. Niech uczniowie skończą oglądać głupoty na National Geographic i przejrzą podręcznik, bo już czas, a matura...i tak, dopóki Marcinek zarobił dostateczny i powędrował do ławki. Poklepałem go pocieszająco po ramieniu, westchnął. Tak bywa.
„Ludzie i zwierzęta”, czy „ludzie i inne zwierzęta?” To jest pytanie.
Na polskim trafiła się niespodzianka. Pan Tomek nie przyszedł na zajęcia. Nowy nauczyciel ogłosił, że poprzedni polonista musiał się przeprowadzić i zmienił szkołę. Od teraz on nas będzie uczył. Nie wyglądało to ciekawie. Pana Tomka lubiłem za trzy sprawy: po pierwsze był sympatycznym facetem i umiał się do nas zbliżyć, po drugie podręcznik nie był dla niego święty i nie tolerował tępego klepania tez autora elementarza, skłaniał nas do dyskusji i prowokował do myślenia i po trzecie, last but not least, miał wyrozumiałość dla ucznia, który dwa miesiące temu przyjechał z Ukrainy i jeszcze trochę kulał z językiem.
Poszło szybko. Belfer odpytał dwie uczennice, po czym ogłosił, że dziś będziemy badać pisma Jana Pawła Drugiego. Wyciągnął z torby kilka teczek. Tak wiem, że klasa miała już lekcje z Biblii, ale dziś zajmiemy się materiałem jeszcze bardziej interesującym. A za dwa dni proszę przynieść biblię, po powtórzymy stary testament. Dodał też, że ma nadzieję, iż będziemy te materiały studiować także w trakcie przerwy wakacyjnej.
Ktoś zapytał, czy to będzie na maturze z polskiego. Niewykluczone, odparł nauczyciel.

*****

Następnego dnia znów odwiedziłem pieski, tym razem z pudełkiem dobrej kiełbasy. Gdy mama zapytała, po co mi tyle wędlin, przyznałem się do wszystkiego. Lepiej nie kłamać rodzicielce, wiedziałem to ze smutnego doświadczenia. Nieco się obruszyła, takie dzikie psy są pewnie zapchlone i brudne, lepiej ich nie dotykać. „A jak cię któryś pogryzie?”. Uspokoiłem, że jestem ostrożny. W końcu sztab generalny jakoś to przełknął.
Psy przyjęły poczęstunek, starsze położyły się, ziejąc w narastającym upale. Za to szczeniaki miały ze mną kupę zabawy, raz za razem atakując moje palce i pozwalając się miętosić. W pewnej chwili Dolly weszła mi na kolana, ziewnęła i zapadła w drzemkę. Wygląda na to, że miałem już wyższy poziom dostępu. Starając się nie ruszać zbyt energicznie, głaskałem zadowolonego z życia Chucka, gdy jego brat szarpał mnie za nogawkę.
Zostawiłem psią rodzinę jej sprawom. Starszy pies odeskortował mnie do wejścia. Pomachałem im i w drogę do szkoły. Tym razem wziąłem poprawkę na czas dotarcia do placówki edukacyjnej i byłem o czasie. Cześć, Marcinek.
Na dzień dobry wychowanie fizyczne, potem polski i obiecane badanie biblii. Zgodnie z obietnicą belfer przeznaczył lekcję na stary testament. A w następnym tygodniu niech uczniowie przeczytają wybrane wiersze księdza Twardowskiego.
A potem religia. Zdążyłem się przyzwyczaić, że na tym przedmiocie robi się lekcje i dyskutuje z sąsiadami, a tu siurpryza. Katechetka z rozwianym włosem wezwała do modlitwy. Co robić? Wstałem, by się przeżegnać zwyczajem prawosławnych. Co tam, nie będę zdradzał swej wiary. A jak to mówią katolik i prawosławny mają sporo wspólnego więc luz.
Patryk, jak jedyny z klasy nie wstał. Zapytany, czy potrzebuje specjalnego zaproszenia, odparł, że jest muzułmaninem. Ależ jest jeden Bóg wszystkich ludzi, oświadczyła katechetka. Nie szkodzi, Patryk na to, żaden muzułmanin nie modli się z niewiernymi. Babka zadarła nos i oświadczyła, że Patryk ma przynieść na następne zajęcia zwolnienie od rodziców. To dotyczy każdego, kto nie odnajduje się we wspólnocie katolickiej. Wiecie, że zajęcia nie są obowiązkowe i tak dalej, cała litania.
Potem nauczycielka przeszła do sprawy „najważniejszej”. Może uczniowie już słyszeli, ale od 2024-go roku ma być wprowadzona nieobowiązkowa matura z religii. Teraz była jasne czemu była taka podekscytowana. Każdy, kto zaliczy zajęcia i dostarczy od swego proboszcza dwanaście pieczątek za spowiedź, rocznie, może do matury przystąpić. Jedna spowiedź, jedna pieczątka.
Marcin szturchnął mnie w bok i szepnął, że te pieczątki to on pamięta z podstawówki przed bierzmowaniem. Żenada, ale on się postara, bo rodzice i w ogóle. Mnie to nie interesowało i moich rodzicieli też nie.
Babka oświadczyła, że rozmawiała już z polonistą i stąd wie, że mamy dziś biblie. To bardzo dobrze i chciałaby nas uczulić na przynoszenie pisma świętego na każdą lekcję. Przyjęliśmy do wiadomości, dziękuję bardzo.
Babka aż promieniała poczuciem własnej ważności. Słyszałem, że pozostali nauczyciele w większości nie przepadali za katechetką, która miała ten sam zestaw praw i obowiązków, pracowała tak samo, a zarabiała więcej, bo płaciła jej nie szkoła, tylko kuria. Ksiądz i katecheta był funkcjonariuszem państwowym, dyrektor, by zwolnić lub przenieść katechetę, musiałby się porozumieć z biskupem. Katecheci - inny gatunek istot rozumnych.

*****

Rano wybudziłem się przemarznięty. Zapomniałem zamknąć na noc okno i w pokoju było zimno jak w psiarni. No właśnie, jak tam moi ulubieńcy?
Z zapasem kiełbasy i plastikową kością, którą to kupiłem wczoraj w sklepie zoologicznym, powędrowałem na przystanek, a potem do pustostanu, który psia rodzina zamieszkiwała.
Gdy zbliżyłem się, wiedziałem, że coś jest nie tak. Docierał do mnie ludzki gwar. Zerknąłem przez okienko.
Grupa sześciu nastolatków w moim wieku rechotała i kpiła. Obok siebie leżały bezwładnie starsze psy z roztrzaskanymi czaszkami, krew wokół niczym krwawe aureole. Obok leżał Łata, ktoś cisnął nim o ścianę. Chuck i Dolly tuliły się do siebie, skomląc ze strachu. Zacisnąłem zęby. Co mogę zrobić sam przeciw szóstce?
Jeden z czwórki chłopaków, jedyny, który nie miał pałki w ręku, złapał Chucka za kark i uniósł przerażonego pieska. Dolly umknęła pod ścianę. Chłopak podrzucił Chucka w powietrze, a jeden z pałkarzy uderzył go, jakby maluch był piłką bejsbolową. Trzasnął kręgosłup, czaszka pękła od uderzenia o ścianę i Chuck spoczął obok brata.
Chłopak bez palki, lider, złapał Dolly. Suczka wiła się, próbując uwolnić z dręczącej ją ręki. Nagle skręciła się całym ciałem i zatopiła ząbki w dłoni oprawcy. Ten zaklął i wypuścił ją.
Dwoje chłopaków z palkami i dwie dziewczyny zapędzili Dolly pod ścianę. Suczka warczała, szczerząc ząbki...
– Co tak słabo? - rechotał jeden z chłopaków – jeszcze raz. No już!
Kolejny pałkarz pomógł liderowi obwiązać krwawiącą rękę chusteczką, podkpiwając, że jak nic złapie wściekliznę. Pałka uniosła się nad Dolly.
– Czekaj! - lider wciął się – podpalmy ją!
Reszta grupy zareagowała radosnym gwarem. Jedna z dziewczyn wyciągnęła z torby butelkę coli. Gdy opróżniła ją na małą, rozniósł się zapach benzyny. Poczułem, jak serce mi zamiera. Nie zrobią tego...
Druga dziewczyna podeszła do Dolly z zapalniczką. Chłopak złapał suczkę za kark, błysnął płomień.
Uciekłem. Nie mogłem na to patrzeć.

*****

Nie poszedłem do szkoły. Wiedziałem, że wychowawca zadzwoni do rodziców. Chrzanić to.
Co mogłem zrobić? Rozpoznałem jednego z tych chłopaków, chodził do trzeciej klasy. Mógłbym na niego donieść. Gdybym chciał, żeby zaczęto mówić, że Ukraińcy to kapusie. Że to były tylko psy. Tylko psy.
Za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem groziło więzienie.
To były tylko psy.
Otarłem strugi łez.
Tylko psy.
Autor artykułu
Jaśmin's Avatar
Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: Bydgoszcz
Posty: 1 817
Reputacja: 1
Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
Język
70%70%70%
3.5
Spójność
50%50%50%
2.5
Kreatywność
60%60%60%
3
Przekaz
80%80%80%
4
Wrażenie Ogólne
60%60%60%
3
Głosów: 2, średnia: 64%

Narzędzia artykułu

  #1  
Tildan on 31-05-2022, 18:42
Ocena użytkownika
Język
80%80%80%
4
Spójność
60%60%60%
3
Kreatywność
80%80%80%
4
Przekaz
100%100%100%
5
Wrażenie Ogólne
80%80%80%
4
Średnia:80%
Chciałam napisać jakiś żartobliwy komentarz do tego tekstu, ale końcówka sprawiła, że nie jestem w stanie, a serce wciąż mam w gardle.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Luc du Lac on 04-06-2022, 20:28
Ocena użytkownika
Język
60%60%60%
3
Spójność
40%40%40%
2
Kreatywność
40%40%40%
2
Przekaz
60%60%60%
3
Wrażenie Ogólne
40%40%40%
2
Średnia:48%
W sumie o czym to opowiadanie. Idziesz w kierunku głodnych kawałków.
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172