Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy

« Vampire | Caroline »

komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Trzy rocznicowe grosze<!-- google_ad_section_end -->
Trzy rocznicowe grosze
Autor artykułu: Yarot
30-03-2007
Trzy rocznicowe grosze

Opowiadanko to powstało jako żart i w tej kategorii należy je traktować. Jeśli ktoś został w nim pominięty, to niech się nie cieszy - będzie w kolejnych częściach. Moją satysfakcją z przekazania Wam tego kawałka z życia forum będzie pokaźna bateria piwa, którą będę się raczył cały tydzień. A gdy wytrzeźwieję, to skrobnę kolejną część. A teraz już nie przynudzam i zapraszam do lektury.
Dzięki Redone i Fleischmanowi za to, że zaczęliście. Ujęło mnie to bardzo i oto wynik tego "ujęcia". Mam nadzieję, że Wam się spodoba


Wieczór zapadał nad zieloną doliną gdzieś w lackim kraju. Dolina ta byłaby taka jak każda inna gdyby nie ta jedna rzecz – karczma. „Last Inn” już z dumą stoi tu od dwóch wiosen i nie zamierza się poddawać naturze, ludziom oraz zrządzeniom przypadku. Tak samo myślą ci, którzy karczmę prowadzą i właśnie obradują na pięterku. Ale zanim do nich przejdziemy, to wejdźmy przez szerokie drzwi do środka budynku by poznać jego wnętrze. Choć na początek nalegam, by poświęć chwilę uwagi na same drzwi. Poznaczone są one przez czas i przez wchodzących tutaj, którzy wyrzynają w drewnie słowa otuchy, słowa nadziei na lepszy los w tym miejscu albo wreszcie jakiś protest przeciwko wszystkim. Urokliwe wrota niejedno widziały i jeszcze niejedno zobaczą, a dwoje masywnych skrzydeł wydaje się mieć niewyczerpalne pole do podpisu dla wszystkich gości. A teraz już możemy wejść na salę główną. Kilkadziesiąt stołów, pokaźny kontuar oraz słusznej wielkości piec – to jest to, czym wita „Last Inn” każdego podróżnika. Do tego dochodzi zapach mięsiwa, pieczywa oraz od niedawna piwa, które waży się na miejscu i ma niepowtarzalny smak. Często się słyszy ostatnio okrzyk „Piwa dla niego dajcie, dobrze gada” a piwo leje się strumieniami. Sama sala jest naprawdę duża i pomieści koło setki gości. Co prawda jeszcze tylu tu nie było, ale włodarze patrzą przyszłościowo i wolą być przygotowani na wszelką okoliczność. Kilkanaście stolików, przy każdym po kilku gości, a przy nich napitek, kości do gry oraz mieszek ze złotem. Jeśli jako podróżny popatrzysz na towarzystwo skupione przy stołach to szybko dostrzeżesz, że są tu zarówno stali bywalcy jak i zupełnie nowi przybysze. Po czym ich poznasz? Może to błysk w oku, może aura pewności, jaką wokół siebie roztaczają a może po prostu to, że będziesz ich widział prawie zawsze, gdy tu wejdziesz.
I tak przyglądając się sali i siedząc przy ladzie szybko zostaniesz zagadnięty przez barmana lub barmankę. „Skąd jesteś?” albo też „Co cię tu sprowadza?” to częste pytania jakie mogą zadać. Znają menu, serwują piwa, wskażą osobę, którą szukasz a gdy dojdzie do bójki, to rozdzielą walczących i, jeśli trzeba, wywalą w błoto przed karczmę. Teraz za kontuarem stoi Młody, barman wiekiem pasującym raczej na kuchcika niż na szefa sali. Tylko nie mów mu tego w oczy, bowiem język u niego prędki i znaleźć się możesz na pergaminie wiszącym przy piecu opisany jako ochlapus, urwipołeć i renegat. Patrzy, co dzieje się na sali, przeciera kufle, jeśli trzeba i od czasu do czasu sam przysiądzie się do stolika witany okrzykami przez kompanów. Często widzi się go jak rozmawia z Czartem i szelmowsko się przy tym uśmiecha.
D o sali głównej jeszcze wrócimy, ale na razie przejdźmy już na pięterko by nie pominąć rady. Wejście do niego wiedzie schodami z sali głównej, ale naprawdę niewielu doświadczyło tego by przez nie wejść. Dużo częściej widzi się zaś jak właściciele schodzą na dół, siadają przy stołach, przysłuchują się opowieściom i rozmawiają. Sami są ciekawi wieści z całej krainy – od morza po góry. Tylko podróżnicy dostarczają takich wieści, którymi potem wszyscy chętnie się dzielą. Ale znów odbiegłem od tego, co dzieje się na górze. Zatem wróćmy tam i poznajmy tych, dzięki którym „Last Inn” jest w dolinie.
Pięterko w karczmie jest zadziwiająco małe, ale przytulne. Duży, okrągły stół zajmuje główne miejsce w pokoju. Przy nim stoją krzesła a na nich siedzą ci, którzy znani są na dole jako „zarządcy” czy też „barmani” albo ostatecznie „włodarze”. Nie jest ich wiele, ale wystarczająco, by pilnować interesu i utrzymywać poziom wielkomiejskich tawern i książęcych zajazdów.
- Chyba wiecie, po co się tu dziś zebraliśmy? – Tubalny głos padł z lustra, które stoi na zielonym krześle. W nim, jak w zwierciadle, widać twarz o surowych rysach, z krótką bródką oraz ogniem w oczach. Wszyscy go znali i wiedzieli, kto to. Nikt nie chciał mieć z nim zatargu, nawet inni zarządcy. Bywał surowy i okrutny, ale wartość ludzi znał i potrafił to docenić. Dla wszystkich jest ostateczną instancją i dlatego też nazywano go Losem. Do kogo Los się uśmiechnął, ten mógł mówić o szczęściu. Dla kogo Los bywał surowy, ten długo jeszcze musiał szorować gary na zapleczu, by swą winę odkupić. Teraz przemawia z lustra, bowiem daleko poza lackim krajem przebywa, ale karczmy nie opuszcza. Jego oko dogląda wszystkiego i wszystkich.
Cisza zapadła po słowach Losu. Pierwsza odezwała się dziewczyna siedząca najbliżej lustra, na czerwonym krześle:
- Mamy już dwa lata. Taka okazja nie zdarza się często – delikatny głos brzmiał jak szmer wody w strumieniu. Burza kasztanowych loków na głowie poruszyła się wraz z obrotem jej głowy w stronę kolejnego rozmówcy. Ma ona poważanie w karczmie i choć jest kobietą, to wielu gości nie docenia jej talentu bycia twardą, gdy trzeba i miłą, gdy chce. Dlatego też nazywana jest przekornie Miłą, który to przydomek łączy w sobie oba te przeciwstawne bieguny. Miła wzrokiem szuka poparcia u innej dziewczyny, której przygląda się z uwagą.
Też byśmy chcieli się przyjrzeć uważniej jej twarzy, ale ma ona wzrok wbity w blat stołu i błyskające czerwienią włosy stanowią skuteczny woal dla oblicza. Zwykle wesoła i radosna teraz zdaje się być przybita i smutna. Z obawy nie podnosi wzroku, choć może być to tylko jej zły dzień. Często popada w różne nastroje, często zupełnie odmienne, co niektórych gości frustruje, szczególnie przy podawaniu niezamawianej potrawy. Mimo to zawsze z uśmiechem na ustach oraz humorem potrafi ułagodzić każdego. Dlatego też jej zachowanie jest bardzo dziwne. Wreszcie podniosła głowę wyczuwając, że to na jej odpowiedź wszyscy czekają:
- Dokładnie tak. Choć chyba Losie masz też inną sprawę. I pewnie jesteś o to zły?
Twarz w lustrze pochyliła do przodu głowę, obniżyła czoło i spod niego poczęła łypać na dziewczynę.
- Nie, nie jestem zły – zabrzmiało, ale chyba nikt nie miał wątpliwości, że coś jest na rzeczy.
- Oho, Los jest nie w humorze. Ratuj się, kto może – powiedział siedzący najdalej przy stole mężczyzna. Ma krótko obcięte kruczoczarne włosy i jest ubrany na czarno. Wpatrzony jest w czarną skrzynkę, którą ma przed sobą i którą czasami udostępnia Młodemu, gdy ten nie musi być przy barze. – To ja skoczę na chwilę po jeden levelek i zaraz wracam. Może będzie cieplej tutaj.
I rzeczywiście zniknął dla siedzących przy stole, choć nadal wszyscy doskonale go widzieli. Ale taki już urok Czarta, że znika i pojawia się niespodziewanie. Ale to, co wychodzi spod jego ręki i ołówka to jest już prawdziwe cudo. Odmalowanie karczmy, szyldu, szlaczki na ścianach – to wszystko czartowska robota.
- Czart jak zawsze – stwierdził Los z lustra. – Kiedyś zabiorę mu tą skrzynkę i się skończy ta cała błazenada.
- Jak mu zabierzesz ją, to już nie będzie miał natchnienia i wtedy wszystko zamaluje tu na czarno. Będzie jak w piekle – stwierdził kolejny mężczyzna. Siedzi on też przy lustrze i zielonym krześle, ale zajmuje przeciwległą pozycję od Miłej. Posturę ma mikrą, drobną, ale jest sprawy i niejednemu potrafi przyłożyć. Mistrz riposty oraz ciętego języka, przez wszystkich nazywany Ukrytym, bowiem często schodzi na dół w swojej magicznej pelerynie, która czyni go niewidzialnym.
- Racja – Los westchnął. – Jak nie patrzeć ,i tak źle ,i tak niedobrze. Ale ja tu o kimś innym chciałem. Blackeri – dziewczyna o czerwonych włosach spojrzała na twarz Losu w lustrze. – Nie smuć się. Nie taką Cię znamy – z głosu zniknęła wcześniejsza szorstkość oraz stanowczość
- No bo nie podoba Ci się, że jestem z … wiesz z kim…
- Johnny? Nie, to nie ten. A może? Tak, to ten. Nie – gra słowna trwała i wszyscy już wiedzą, że burzowe chmury się rozwiały.- Tak, to Tak jest, prawda?
- Tak – Blackeri poweselała wyraźnie – Bo my z Takiem to już jak żona i mąż.
- Tego jeszcze w karczmie nie widziano, co tylko świadczy o znaku czasu, który i nas dopada – Los spojrzał na wszystkich, ale znów jego wzrok spoczął na czerwonowłosej. – Ale pamiętaj, jesteś jedną z nas, nie od nich. Nie możesz zdradzić tajemnicy skrzyni. Choćby nie wiadomo co ktoś Ci obiecywał, to nie możesz tego zrobić. Choćby była to bliska Ci osoba. Wiesz, jaki jest Tak. Wszędzie węszy, tropi fałszywe pergaminy przybijane do słupów, prześwietla herbarze możnych. To nie jest człowiek, któremu można powierzyć naszą tajemnicę. Czy rozumiesz to i przyrzekasz zachować sekret?
- Losie, wiesz że tak. Nikomu, nikomu nie powiem.
- Dobrze Blackeri. Zatem ta sprawa już załatwiona. Teraz pozostaje jeszcze sprawa naszej rocznicy – Los spoglądał na wszystkich bacznie, choć już bez śladu gniewu. – To prawda, że już dwa lata ta karczma stoi na tym miejscu. Próbowano ją już wywłaszczać, podpalać, porywać personel czy straszyć najazdami bandytów. Wyszliśmy z tego obronną ręką. Mało tego – podczas jej ostatniego remontu to nawet i małą wojenkę zaliczyliśmy.
Każdy kiwał głową na znak poparcia dla słów z lustra gdyż wiedział co się działo, a przynajmniej się domyślał.
- Dlatego cieszę się, że tu jesteśmy jak jeden mąż – albo i żona – dodał na co spłoniła się Blackeri i przez to nie dało się odróżnić co jeszcze było twarzą a co kolorem włosów.
- Cóż zatem z tym fantem robimy? Jakieś propozycje?
Zapadła cisza. Jedynie przytłumiony gwar z sali biesiadnej mieszał pustkę nad stołem. W tej to ciszy pojawił się, lub objawił się, Czart. Spojrzał znad swojej skrzynki na wszystkich a inni nie zostali mu dłużni.
- No co się tak gapicie? Jestem, nie?
- Nawet nie wiesz, co się dzieje – Los grzmiał. – Jak ty się tu z nami uchowałeś przez te dwa lata, to sam się zastanawiam.
- Ja też Losie, ja też – Czart dokończył jak gdyby nigdy nic. – Ale tu się mylisz, mój ty chytry inaczej przyjacielu – szelmowski uśmiech nie schodził z twarzy człowieka. – Proponuję…amnestię. Sam wiem, co to jest. Już mi ręce puchną od zmywania naczyń a sami wiecie jak ogromnie odpowiedzialną pracę mam i moje ręce to mój skarb.
- Amnestia…- prychnęła postać z lustra. – Nigdy. Święto nie zwalnia od popełnionych czynów.
- To może jakieś nowe danie w menu… - weszła w słowo Miła. – W końcu coraz więcej nowych podróżnych tu zagląda, to może rozszerzyć jadłospis. Jakąś kaczkę dać czy coś…
- Kaczkę….też mi coś – uciął Ukryty. – Jeszcze nam w gardle kością stanie. Jednak może inny drób. Do kaczek nie mam zaufania.
- To coś innego – ciągnęła Miła. – Kaczka to przykład. A co powiecie na rozszerzenie słupa z pergaminami własnej twórczości. Mam kilka pomysłów i można by…
- Tak, tak, tak – ucieszyła się czerwonowłosa. – Mam już coś i chętnie się z tym podzielę z innymi. W końcu do dla tych podróżnych tu siedzimy
- No dobrze – Los wtrącił się do dyskusji. – A co poza tym? Przecież słup mamy, wystarczy drobniej pisać i wejdzie tam jeszcze dużo słów. Ale co specjalnie zrobić na tą okazję? No co?
- Gdyby był z nami nasz Air to może coś by dopowiedział – szepnęła Miła.
- Lata gdzieś za kanałem, to pewne – rzekł Los. – To może coś powie ten, co siedzi milczący od początku i ani me ani be. Tarocie, powiedz coś wreszcie.
Wezwany siedział nieopodal Miłej i całą swoją postawą sugerował, że go tu nie ma. Szary człowieczek o twarzy dzieciaka, w surduciku oraz delikatnym wąsikiem. Jeden z tych, co wszedł schodami na górę i już tak zostało. Spojrzał na wszystkich swoimi wielkimi oczami i już zbierał się do powiedzenia czegoś, ale wycofał się w ostatniej chwili jakby coś sobie przypomniał. Wreszcie zebrał się na odwagę i rzekł:
- To może nie róbmy nic.
Szmer głosów rozległ się wokół. Czart uśmiechnął się pod nosem i mrugnął okiem, Ukryty siedział niewzruszony, gdy Blackeri coś mówiła mu do ucha, Miła nie dała po sobie poznać, że ją coś ruszyło, a Los w lustrze zastygł jakby już miał zostać tam na stałe.
- Dobre, naprawdę dobre – rzekł Czart z trudem powstrzymując śmiech. – To ja jeszcze na levelek, bo znów chyba idzie burza. – I znikł.
- Nic? Tak po prostu? – Los się dopytywał jakby nie dosłyszał odpowiedzi.
- Tak. Bo popatrzcie sami. Ostatnio był remont. I to długi, a wszystko, co mamy to dzięki zdolnościom Losu. Każdy z nas tu obecnych się stara, starają się ci, co nam pomagają na dole a podróżnicy przybywający tutaj chcą normalności. Chwila wytchnienia, niezmienność oraz pewność naszej bytności to jest to, co jest dla niejednego najważniejsze. Bo jak się okaże, że karczmy tu nie będzie, to pójdą gdzieś indziej. A tam nie będzie tak jak tu. Dlatego po prostu bądźmy i tyle. Przecież i tak zawsze pojawia się coś nowego a jest to bez okazji. Dlaczego robić wyjątek z okazji rocznicy? Co innego, gdy będzie to pięć lat. To wtedy będziemy się martwić…
Tarot umilkł i skulił się w sobie. Miła kiwała głową ze zrozumieniem, Backeri uśmiechała się szelmowsko a i Los jakoś złagodniał
- Tak, tfu. To dobra strategia. Przynajmniej do najbliższej pięciolatki. Celna uwaga Tarocie. To w takim razie postanowione – trzymajmy się przez co najmniej trzy lata byśmy mogli wrócić do tej rozmowy w tym gronie i coś wreszcie ustalić. Wszyscy za?
Każdy energicznie pokiwał głową na znak zgody. Los zaśmiał się i reszta zawtórowała mu donośnie.
- To jeszcze ostatnia sprawa została, by nie zamęczać Was za bardzo. Jak tam nasi ludzie w innych karczmach? Na traktach stoją i wieści sprawdzają?
- Tak, Losie – Miła poinformowała wszystkich. – Mnich oraz 13 się starają i zawsze coś świeżego przypną do słupa.
- 13? – Los zdawał się być zdziwiony. – Kto to?
- Taki jeden. Nowy, udziela się. Kiedyś podobno zamieniło go w szympansa, ale już mu się polepszyło – Ukryty nie byłby sobą, gdyby o tym nie wspomniał.
Los pokiwał głową z politowaniem.
- Dawno mnie już tu nie było, oj dawno. No, ale będzie jeszcze czas by wszystkich poznać i zobaczyć, kim są. Sądzę, że na dziś wystarczy. Szykuję kilka ulepszeń do gospody i nie mam za wiele czasu, dlatego szanujmy go należycie.
Każdy z obecnych wziął do ręki czarkę z winem i wzniósł ją w milczącym toaście. Zawsze jest milczący, bowiem wiadomo, że pije się za karczmę i za nic więcej. Milczenie przerwał dopiero stukot pustych naczyń na stole. Wszyscy wyraźnie się rozluźnili, gdyż ten toast zakończył oficjalną część rady. Gdzieś z dołu doleciał rubaszny śmiech Fenna. Od razu zrobiło się żywiej. Wtedy Ukryty rzekł:
- To skoro mamy już okrągły stół to jeszcze tylko muzyki brakuje. Merlinie! – krzyknął w kierunku schodów – Merlinie! Puść jakąś zgrabną melodię. W końcu nam się należy.
I zabrzmiała muzyka. W jej takt wszyscy raźno ruszyli korowodem zeszli na dół. Gawiedź na dole powitała ich pozdrowieniami i uśmiechami. Zaraz z miejsca Tak porwał w tan czerwonowłosą i zawirowali między stołami depcząc siedzącego Barda, Actimela oraz Leonarda. Wesoły nastrój udzielił się każdemu i wkrótce więcej par wirowało między stołami rozpędzając maruderów i spychając ich do ścian. Mroczna pląsała z Dorianem, Yanna stukała obcasikami przy Tarocie zaś Fenn wraz z Darkiem, Smokiem oraz Liskiem rozkręcali już całkiem ładny młyn. Muzyka grała, tańczący radośnie wirowali a reszta towarzystwa wtórowała tupaniem oraz klaskaniem. Wieczór zapadał powoli, ale miał trwać bardzo, bardzo długo.
* * * * *
- Tarocie, co miałeś mi powiedzieć – Los był zmęczony i jego głos jakby dobiegał z bardzo daleka
- Losie. Widziałem w kartach – człowieczek oblizał spierzchnięte usta. – Widziałem coś strasznego.
- Ale co, wyduś to z siebie wreszcie
- Tajemnica skrzynki zostanie złamana. Kod pryśnie i stanie się coś nieprawdopodobnego – Tarot skończył i spojrzał na lustro, w którym Los był już tylko mglistym oparem.
- Poczekajmy. Póki nic nie ma, to nic nie ma. Jak to mawiają: „dla kogo kogo dla tego kogo” – a ostatnie słowa zostały już wypowiedziane z bardzo daleka.
Tarot spojrzał na swoje odbicie widząc zmarszczki oraz podkrążone oczy. Przykrył lustro złotą narzutą i powoli zszedł na dół licząc na jeszcze jeden taniec z Blackeri oraz z Miłą.
Autor artykułu
Yarot's Avatar
Zarejestrowany: Jun 2005
Miasto: Warszawa
Posty: 2 247
Reputacja: 1
Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie

Oceny użytkowników
Język
100%100%100%
7.5
Spójność
100%100%100%
7.5
Kreatywność
100%100%100%
5
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Głosów: 2, średnia: 133%

Narzędzia artykułu

  #1  
Solinarius on 03-04-2007, 23:08
Ocena użytkownika
Język
100%100%100%
10
Spójność
100%100%100%
10
Kreatywność
100%100%100%
5
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:167%
Fajne i miłe opowiadanko, mocno mi poprawiło humor jak wszedłem po dłuugim czasie, po wyjeździe.
Ostatnio edytowane przez Solinarius : 03-04-2007 o 23:17.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
rudaad on 04-04-2007, 00:09
Yarot, a mnie się wydaje, że już je czytałam i jest po prostu tylko przeniesione ze starego LI.. Choć może jakieś innowacje zostały wprowadzone to nie widzę wyraźnej różnicy. Ale bądź co bądź, opowiadano już Ci prywatnie chwaliłam podczas Zlotów, tak więc dam jeszcze i tu słówko pochwały - że świetne jest całe.

Pozdr
Ostatnio edytowane przez rudaad : 04-04-2007 o 00:40.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #3  
Solinarius on 04-04-2007, 00:35
Ocena użytkownika
Język
100%100%100%
10
Spójność
100%100%100%
10
Kreatywność
100%100%100%
5
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:167%
Wszystkie opowiadania są przeniesione ze starego forum, więc dodawajcie nowe
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz

« Vampire | Caroline »


Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172