Lalki cz. I - Widzisz tę gnuśność, nienawiść wręcz kapiącą z ich rozwrzeszczanych ust - płynącą łzawym potokiem krwi z ich pustych oczodołów, podkreślonych transparentnym makijażem? Skąpanych w brudnym testosteronie i własnych fekaliach stępionego zmysłu?
Ich upadek - dzieci słońca leżące na bruku płynące szarą masą tłumu. Wisielcy w betonowych trumnach własnych biur, zatracający tożsamość na cześć konsumpcjonizmu i stagnacji realnej codzienności. Czyż nie są żałośni, upijając się tanim alkoholem i szalejąc do zatracenia byle oderwać się od rzeczywistości, do której i tak boleśnie wracają, co dnia, sami wpychając się głębiej w ich bezsensowny żywot? Żywot martwych romantyków bez marzeń i głębszych uczuć, zapełniany zwierzęcymi żądzami do kawałków plastiku i sylikonu -
Brogh przestał grzebać małym palcem lewej ręki w pożółkłych zębach i spojrzał na przyjaciela.
- Stary – to tylko telewizor ! – sarknął, wskazując ręką na szklaną tafle uśmiechającą się do nich kolorową fontanną kolejnego teledysku.
- Oni już nawet nie próbują myśleć, nie próbują czuć i patrzeć powyżej tego cholernego bruku, wszystko to topi się w jakąś bezsensowną, chaotyczną stagnację ułamków życia – tylko ułamków - to nie jest już spójna całość – bronił się Harsh potrząsając głową, na której zafalowały przerzedzone rude włosy, niegdyś opadające mu kaskadą fantazyjnych płonących loków aż na ramiona.
Siedzący obok niego na sofie muskularny, czarno-skóry mężczyzna, podrapał się w ucho, po czym przeczesując palcami łysą czaszkę, cmoknął obleśnie ustami i rzekł:
- Starzejesz się i robisz się zrzędliwy, ciesz się, cholera emeryturą, zamiast pieprzyć jak kret przybity szpadlem ! - umieram tutaj z nudy! Niegdyś przechadzając się korytarzami uniwersytetu, czułem wibrującą aurę intelektu, chłonąłem ją każdym porem skóry - cieszyłem się każdą sekundą dostrzegając tych wszystkich skupionych studentów, których czoła rosił pot rodzący się z ich apriorycznego wysiłku. Teraz słychać tylko chrapanie i czuć smród spoconych stóp pomieszany z alkoholowymi wyziewami. Umarł Sokrates… - przez chwile wpadająca w ekstatyczne uniesienie, wychudła i żylasta persona, skuliła się w sobie i posmutniała.
Zgarbiony blady człowieczek, z twarzą ściągniętą w wyraz bezbrzeżnego smutku i tęsknoty, jęknął cichutko: - karmiłem się ich wiedzą, wzrastając silniejszym we własnej sferze immanentnej…- - tak, tak „byłem wielkim Kosiarzem Umysłów” – parodiując jękliwy głos przyjaciela, wielkolud zamachał chaotycznie zwiotczałymi rękoma i wywrócił oczy ku górze. - Przestań ! – walnął pięścią o oparcie kanapy Brogh i warknął – dasz się pognębić temu motłochowi? Z pokolenia na pokolenie przecież zmieniają się potrzeby i zacierają się tematy tabu, powodując, iż ludzie są bardziej otwarci na swoje nowatorskie pomysły i wybujałe fantazje. - Ale oni gnębią teraz sami siebie, odpuszczają sobie rozwój intelektualny poświęcają się zabijaniu własnych cnót i oporów, nakręcając błazeńsko własne konflikty i nienawiść między gatunkową. Ulęgając skrajnemu hedonizmowi wypaczają kolejno siebie i istoty wokół, nastawiając wszystkich tylko na współ ranienie i jednorazowe konsumowanie własnych ciał, ku chwale przedmiotowości i na pohybel intymności. – Jęczał boleśnie Harsh, cały czas jakby zapadając się w sobie na miękkich poduszkach sofy. - Nie otwierają się na potrzeby innych, dbają tylko o własną przyjemność i pozycje w tej Kamasutrze rzeczywistości zwanej kapitalizmem ! –Unosił się chudzielec. Na jego wątłej twarzy wystąpiły czerwone plamy wściekłej pasji, oczy zalał blask gniewu - Robią wszystko by jak najmniej się napracować, kosztem innych. Przeciętny szary człowiek jest tylko robakiem pod butem Wielkiego Szefa, który w płaszczyźnie intelektualno-popędowej jest z nim tak naprawdę identyczny, tonąc w morzu promili i potrzeb fizjologicznych. – Zaczął się pluć emeryt - Tak naprawdę każdy człowiek, czy to kobieta, czy mężczyzna jest istotą subiektywną i jednostkową. Oczywiście istnieje archetypiczność osobowości zależna od podgatunkowości Homo Sapiens i naleciałości kulturowych, ale to nie zmienia faktu, że do każdego winno podchodzić się zupełnie inaczej, nie generalizując. A teraz wszyscy dają z siebie robić szarą breje pod uciskiem pseudo totalitarnych władców, którzy tak naprawdę są im równi, jak nie gorsi !– krzycząc, uniósł się z pozycji siedzącej na swych wychudłych nóżkach, po czym wyrzucił w przód rękę oskarżycielsko, wskazując szklaną taflę – A Ci, co? Opływając w złoto i luksusy, mają niby dyktować bunt innym, kiedy sami są uwięzieni w bagnie komercji? Przecież to śmieszne, oni myślą, że się buntują a tak naprawdę tylko powielają schematy, co gorsza robią to coraz bardziej bezmyślnie tracąc jakiekolwiek rozsądek i wyzbywając się wręcz pierwiastków mądrości ! – warknął z wyrzutem, po czym klapnął bezsilnie, uderzając plecami o oparcie i stęknął – głupcy powtarzający tylko rymowanki w takt kradzionych nut…- - Tego Twojego Zharatustrę też wyśmiewali przecież nie chcąc nawet zrozumieć, co do nich mówił, pamiętasz? Sam mi opowiadałeś. Niektórzy muszą pokonać lenistwo i doróść do pewnego poziomu, inaczej wszystko będzie dla nich śmieszne i bezsensowne – zdziwiony wybuchem towarzysza Brogh próbował go uspokoić mówiąc już łagodniejszym tonem i delikatnie się uśmiechając, co wyglądało dość komicznie w kontraście z mocną, kwadratową szczęką i trzydniowym zarostem mężczyzny. - Ale gro z nich nigdy już nie dorośnie do poziomu, jaki kiedyś osiągali ich rówieśnicy przy niewielkim tylko wysiłku. Oni teraz rozpaczliwie przeciwstawiają się wiedzy i własnemu rozwojowi, zatapiając się w komercyjnym blichtrze – ekskremencie automatów z gazowanymi napojami. Nie ma już nikogo godnego na tym zjełczałym padole…- jęknął chudzielec - Oj przestań się mazać, mam Ci tu przynieść tego Twojego Nietzschego, albo Sokratesa? Rozerwiesz się, co?
- E mam to gdzieś, przełączę sobie na sejm, przynajmniej się trochę pośmieje – prychnął kpiąco „Kosiarz Umysłów” - no i widzisz, spróbuj dojrzeć pozytywne aspekty tego wszystkiego- Brogh rozsiadł się wygodniej na kanapie wyciągając swoje długie nogi ku telewizorowi – Masz dużo czasu na spokojne przemyślenia. W końcu masz emeryturkę, no i masz mnie – spojrzał na przyjaciela szelmowsko mrugając okiem - też mi pocieszenie – sarknął Harsh sięgając po pilota, który leżał na stoliku obok - o dzięki, prawie że się obraziłem. – Mruknął ironicznie osiłek - No, ale popatrz na to z tej strony, teraz nikt tu u nas się nie trudzi, rekruci napływają do nas falami. Nie musimy już wyłazić w teren wyszukując nowych, skoro wszyscy sami się tu pchają. Nasi marketingowcy siedzą z założonymi rękami i śmieją się do rozpuku. Co z tego, że my nie mamy roboty? – zasłużyliśmy sobie na odpoczynek po tej harówce jaką odstawialiśmy od samego początku istnienia tego bajzlu. Pomyśl ! To właśnie dzięki upadkowi tych Twoich utęsknionych cnót i roztropności nasze, śliczne sekretareczki nie nadarzają wbijać imion i nazwisk do rejestru, a urzędnicy wręcz pływają w życiorysach, podaniach i aktach zgonów. Co z tego, że to nudne skoro interes się kręci – taka jest biurokracja. - no, ale redukcje etatów wyższych stanowisk … - próbował jeszcze Harsh - Ty się znów nie rozklejaj nad straconymi skrzydłami – ja też wolałbym jeszcze pognębić ludzi torturami - poprzypiekać ich na wolnym ogniu, powyrywać knykcie czy zstąpić na ziemski padół i trochę ich poburzyć, szepcząc na ucho sny o krwawej potędze wojny. Pytam się Ciebie: Po co? Skoro sami sobie na górze sprawiają większe cierpienie, wszak sam mówiłeś, iż cierpienie ciała jest niczym przy bólu duszy. Ciesz się piękną siarczaną aurą siódmego kręgu piekieł i przestań wreszcie biadolić…-
Dawny Pan Zagłady westchnął głęboko i spojrzał krzywiąc się gniewnie, na swego zabiedzonego kompana – Kosiarza Umysłów i Siewce Herezji.
Harsh nie godząc się ze swym losem nikomu nie potrzebnego demona, niegdyś wodzącego na manowce intelekt, namawiającego do buntu, rozpleniającego szaleństwo i myśli samobójcze; nerwowo przeczesał resztki swych rudych kłaków, wyrastających z bladej czaszki pozbawionej dawno rogów i mruknął pod nosem parafrazując Nietzschego: -Nie państwem, a ziemią zwę ja to, gdzie powolne samobójstwo wszystkich „życiem" się zwie.- po czym dodał z wyrzutem: - cholerne bezrobocie…
- A pamiętasz Niebo? Ci wszyscy Aniołowie odeszli w Niebyt, bo nie mieli, co do garnków włożyć – tam to dopiero było bezrobocie – Brogh zwinął się na kanapie i łapiąc się za brzuch zaczął rechotać tubalnym głosem z własnych wspomnień. Blady chudzielec siedział jednak niewzruszony.
Zaskoczony brakiem reakcji przyjaciela, osiłek uspokoił się i głośno wypuściwszy powietrze nosem, spojrzał na niego z niezadowoleniem. Po kilku sekundach dźwięczącej nieprzyjemnie w uszach ciszy, osiłek uniósł się niechętnie z kanapy i ruszył ociężale w stronę odbiornika. - Czekaj pokaże Ci coś – sapnął kucając przy szklanej tafli i drapiąc się w ciemię. Po chwili zastanowienia - malującego się dziwnym grymasem na jego twarzy, zaczął majstrować przy niewielkich guziczkach. – Odkryłem to wczoraj, ale Ci się świrze nie chwaliłem, bo myślałem, że bardziej Cię to zdołuje. -
Ekran zamigotał feerią barw – rząd cyferek błysnął i zaczął szybko się zmieniać wraz z uderzeniami grubych, czarnych palców wielkoluda w przyciski. - Udało mi się odkodować kanał Wielkiego Oka – Pan Zagłady odwrócił głowę w stronę towarzysza i uśmiechnął się radośnie. Klapnął wierzchami dłoni w swoje umięśnione uda i wstał by skierować się w drogę powrotną ku miękkiemu siedzisku. - Coś mi się widzi, że ta dwójka Ziemskich dzieci Ci się spodoba –
Harsh skwitował pojawiający się obraz parsknięciem… | Autor artykułu | | Zarejestrowany: Feb 2006 Miasto: Kraków/Wieliczka
Posty: 1 094
Reputacja: 1 | |
Oceny użytkowników | Język | | 5 | Spójność | | 5 | Kreatywność | | 4 | Przekaz | Brak Informacji | Wrażenie Ogólne | Brak Informacji |
Głosów: 1, średnia: 93%
| | | |
Narzędzia artykułu | | | | |