Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Święta misja<!-- google_ad_section_end -->
Święta misja
Autor artykułu: Gettor
17-06-2007
Święta misja

- Poproszę herbatę.
Po tych słowach wszyscy obecni w karczmie spojrzeli na paladyna. Caden, bo tak się nazywał, nie zwracał na nikogo uwagi. Mimo tego zdziwił się, że każdy w tawernie usłyszał co powiedział.
Po chwili dostał to, co zamówił. Jako paladyn, Caden złożył obietnicę samemu sobie, że nigdy nie będzie pił trunków. Do miasteczka Garnelton przybył niedawno i z ważną misją.
Pił herbatę małymi łykami rozmyślając o tym, co robić dalej. Niecały tydzień temu miał wizję końca królestwa ludzi, wraz ze wskazówkami jak temu zaradzić. „Dokładnie za dwadzieścia trzy dni orkowie zaatakują stolicę”, podpowiadał mu nieznany głos w czasie wizji, „Musisz udać się do małej osady Garnelton i z stamtąd wyruszyć na zachód. Tam znajdziesz swoje przeznaczenie”. To była cała pomoc, jaką paladyn otrzymał w walce z orkami. Wiedział że musi sprostać swojej misji samotnie, tak było zawsze.
Kiedy skończył pić herbatę, wyszedł z karczmy. Garnelton nie było aż tak małą wioską, jak się spodziewał. Miasteczko szybko się rozwijało, ponieważ leżało na skrzyżowaniu dróg handlowych. Poszedł do kuźni, która znajdowała się na uboczu. Wszedł do środka i zastawszy pracującego kowala, zapytał się:
- Nardorze, skończyłeś podkuwać mojego rumaka?
Ten odwrócił się lekko wystraszony i rzekł:
- Jeszcze nie, panie. Proszę, przyjdź jutro. Wtedy twój koń będzie gotów do drogi.
- Dobrze. Przyjmij teraz ode mnie zapłatę. – po tych słowach Caden rzucił kowalowi mały woreczek z monetami. Miał wrażenie, że to zmotywuje rzemieślnika do pracy.
Nardor wysypał zawartość sakiewki na rękę i rzekł zadowolony:
- Przyjdź jutro z samego rana.
Paladyn uśmiechnął się i wyszedł. Skierował się z powrotem do karczmy, gdzie wynajmował pokój. Po drodze doszły go krzyki przerażonej kobiety:
- Na pomoc! Pomocy!
Caden bez zastanowienia ruszył w tamtym kierunku po drodze dobywając miecza. Głos dochodził z ciasnej uliczki, gdzie młoda dziewczyna próbowała się uwolnić od mężczyzny z nożem w ręku.
- Przestań natychmiast! – krzyknął paladyn, gdy tylko zorientował się w sytuacji
Napastnik spojrzał na niego i przytknął kobiecie nóż do gardła mówiąc:
- Nie zbliżaj się, bo ją zabiję!
Caden opuścił miecz i nie ruszając się z miejsca zaczął mówić:
- Spokojnie. Na pewno nie chcesz tego robić, prawda?
Mężczyzna nadal trzymał kobietę kurczowo, cały się trząsł. Paladyn kontynuował:
- Zastanów się przez chwilę. Jeśli ją zabijesz, zginiesz od mojego miecza. Lecz jeśli ją uwolnisz, możemy dojść do pewnego porozumienia. Kilka tygodni w areszcie brzmi lepiej, niż śmierć na miejscu, nie sądzisz?
Poskutkowało. Napastnik wypuścił przerażoną kobietę, która natychmiast rzuciła się Cadenowi na szyję i dziękowała mu przez łzy. Paladyn, po chwili uspokajania ofiary, podszedł do mężczyzny i zaprowadził za rękę do aresztu.
Kiedy wszystko było już pod kontrolą, Caden westchnął głęboko i pomyślał:
- Jak daleko może sięgać ludzka chciwość i niegodziwość

Następnego ranka Caden obudził się, usiadł na łóżku i ziewnął potężnie. Wtedy zauważył coś dziwnego w pokoju. Na stołku obok posłania leżała srebrna kula rozmiarów pięści z wyrysowanym świętym symbolem boga słońca – Deliosa.
- Nie bój się – głos dochodził jakby z nikąd. – ten przedmiot pomoże ci w twoim zadaniu. Kiedy wszystko będzie się wydawać stracone, użyj go, lecz strzeż się konsekwencji.
- Kim jesteś – zapytał paladyn na głos. Niestety nie otrzymał odpowiedzi. Domyślał się, że mówi do niego sam Delios, lecz mógł to być równie dobrze potężny mag, który wdarł się do umysłu Candena.
Po dłuższym rozważaniu usłyszanych słów paladyn stwierdził, że weźmie kulę. W końcu jeśli to jego bóstwo przemówiło przed chwilą, taka broń może się okazać nieoceniona. Z drugiej strony, gdyby się okazało, że to pułapka to paladyn jest gotów na takie poświęcenie.
- W końcu misję uratowania świata nie dostaje się codziennie – pomyślał.
Włożył kulę do plecaka, ubrał się i zszedł zjeść śniadanie. Potem udał się do kowala. Paladyn wszedł do warsztatu i zastał Nardora przy pracy, tak jak poprzedniego dnia. Człowiek uśmiechnął się na widok Candena.
- Ach – rzekł z zadowoleniem – witam cię, szanowny panie.
- Ja także cię pozdrawiam, szlachetny rzemieślniku – odrzekł paladyn kłaniając się – czy mój wierzchowiec jest gotów do drogi?
- Oczywiście. Zaraz go tutaj przyprowadzę – po tych słowach kowal udał się na tyły budynku, by po chwili powrócić ze wspaniałym rumakiem.
- Proszę – powiedział Nardor przekazując wodze Candenowi.
Paladyn wziął je i wsiadł na konia. Poklepał go po szyi i powiedział do Nardora:
- Dobrze się spisałeś. Należy ci się coś więcej – to rzekłszy przekazał człowiekowi kilka złotych monet. Kowal skłonił się nisko i pomachał paladynowi na pożegnanie, który już pojechał.
Podróż była lekka i przyjemna. Droga prowadziła przez las. Paladyn słuchał śpiewu ptaków i przyjemnego szelestu liści spokojnie jadąc na swoim rumaku.
Wciąż nie wiedział dokładnie dokąd zmierza, lecz zgodnie z wizją powinien wkrótce się dowiedzieć. Wtedy usłyszał za sobą dźwięk galopujących koni. Odwrócił się i zobaczył troje ludzi jadących w jego stronę. Sądząc po wyrazach ich twarzy, nie mieli dobrych zamiarów.
Caden przynaglił konia do cwału. Zwierze biegło co sił w nogach, a paladyn spostrzegł po chwili, że pościg zostawił z tyłu.
Kiedy tylko droga skręcała, rozkazał rumakowi wjechać w las, między drzewa. Tak jak się spodziewał, troje ludzi pojechało dalej drogą, sądząc że paladyn dalej nią podąża.
Gdy tylko nieznajomi znaleźli się poza zasięgiem wzroku, Caden wyjechał z lasu i zastanawiał się, gdzie dalej jechać. Zakręt, za którym się ukrył, skręcał na północ, a paladyn przecież musi jechać na zachód.
Wtedy usłyszał szelest liści wśród drzew i zaczął się rozglądać gorączkowo. Zsiadł z konia pełen obaw i wyciągnął swój miecz. Zbliżył się powoli do skraju lasu, będąc gotowym na wszystko.
Po chwili zobaczył idącą w jego stronę kobietę. Była ubrana w piękne, białe szaty, a na głowie miała diadem koloru liści. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest niewinną, piękną panną, która zgubiła się w lesie, lecz Caden czuł, że coś jest nie tak w jej sposobie chodzenia. Był zbyt dostojny i pewny. Podeszła do człowieka, a ten opuścił miecz.
- Witaj, nieznajomy – zaczęła. Głos miała bardzo spokojny i kojący. Paladyn poczuł nagle pragnienie zostania przy niej już na zawsze. Czuł, że mógłby jej słuchać bez końca.
- Witaj, szlachetna pani – odpowiedział w końcu człowiek. – Powiedz mi, co tutaj robisz sama w tym wielkim lesie?
Nieznajoma uśmiechnęła się łagodnie.
- Zostałam tutaj przysłana z ważną misją, lecz nie mogę wyjawić ci jej szczegółów. Powiedz, jak się nazywasz?
- Jestem paladynem o imieniu Caden z Zakonu Żelaznego Serca.
- Znam ten zakon – powiedziała kobieta jeszcze bardziej się uśmiechając.
- Nie dziwię się – odparł bez namysłu paladyn. Zakon Żelaznego Serca był jednym z największych w całym królestwie.
- Och, ale nie w ten sposób, w jaki ci się wydaje.
Nagle Caden doznał olśnienia.
- Czy to możliwe, że jesteś…
- Tak – dokończyła za niego kobieta. – Jestem Airiel, wysoka kapłanka Zakonu Żelaznego Serca.

Caden zaniemówił z wrażenia. Nigdy by się nie spodziewał spotkać w lesie jednej ze swoich przełożonych, spacerującej jakby nigdy nic. Po chwili otrząsnął się z szoku i powiedział:
- Ale skąd się tu wzięłaś, pani?
- Już mówiłam, mam ważną misję – uśmiechnęła się słodko do paladyna. – Uważam także, że nasze spotkanie nie jest przypadkiem. Chodź do mojego obozu.
Po tych słowach odwróciła się i skierowała swe kroki w głąb lasu. Paladyn nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, lecz podejrzewał że zaraz się dowie, więc poszedł za kapłanką.
Nie szli długo. Właściwie to Airiel rozbiła obóz o rzut kamieniem od skraju lasu. Na małej polance, gdzie się znajdował, było tylko małe ognisko, namiot i koń przywiązany do drzewa. Kapłanka usiadła przy ognisku i zachęciła gestem Cadena, by uczynił to samo. Paladyn zajął miejsce naprzeciwko niej.
- A więc – przemówiła kiedy usiadł. – Co cię sprowadza do tego lasu?
- W pewnym sensie, to samo, co ciebie, szanowna kapłanko – odpowiedział paladyn niepewnie. Nie wiedział, czy może powiedzieć wszystko, lecz Airiel była jego przełożoną w zakonie i musiał jej być posłuszny. – Niedawno miałem wizję końca świata. Podejrzewam, że sam Delios mi ją zesłał.
Kobieta spoważniała i spojrzała w ogień. Caden pierwszy raz tamtego dnia widział obawę w jej oczach.
- Wygląda na to, paladynie – powiedziała w końcu. – Że nasze ścieżki łączą się ze sobą.
Mężczyzna wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Spodziewał się usłyszeć różne rzeczy od kapłanki, ale nie tego, że będą podróżować razem. Wstał i ukląkł przed Airiel.
- Pani – powiedział. – To będzie dla mnie zaszczyt, podróżować u twego boku.
Kapłanka wstała i znów się uśmiechnęła.
- To nie czas, ani miejsce na uprzejmości. Nasza wędrówka dopiero się zaczyna.
Caden wyprostował się. Właściwie to nie wiedział co należy robić dalej. Na szczęście Airiel to wyczuła i powiedziała:
- Zacznijmy od początku. Wiesz gdzie są orkowie? – paladyn pokiwał przecząco głową. – A wiesz co zamierzają?
- Wiem tylko, że zaatakują naszą stolicę za dokładnie – Caden policzył dni na palcach – szesnaście dni.
Kapłanka znów spochmurniała i opuściła lekko głowę.
- Jest gorzej, niż sądziłam. Wydawało mi się, że mamy jeszcze przynajmniej miesiąc – wyprostowała się, jakby zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. – Musimy się spieszyć. Przyprowadź swojego rumaka, paladynie.
Caden odwrócił się na pięcie i pobiegł po swojego konia. Według niego szesnaście dni to całkiem sporo, żeby powstrzymać orków przed napadem na miasto, więc nie rozumiał niepokoju, jaki ogarnął kapłankę.
Po kilku chwilach wrócił do obozu ze swoim wierzchowcem. Airiel zdążyła w tym czasie zgasić ognisko i była w trakcie składania namiotu.
- Pomóż mi – powiedziała, gdy tylko zobaczyła mężczyznę.
Gdy już oboje uwinęli się z całym obozowiskiem, wsiedli na konie i ruszyli na południe przez las. Caden zastanawiał się cały czas, czemu tak się spieszą. Zapytał o to kapłankę, a ta odparła:
- Jeśli orkowie mają zamiar zaatakować miasto już za szesnaście dni, teraz z pewnością kończą przygotowania do wymarszu. Trzeba ich zaskoczyć, póki nie są w drodze, ponieważ wtedy ich władca z pewnością będzie lepiej strzeżony. Gdyby udało nam się do nich dotrzeć przed wymarszem, jestem pewna, że większość będzie zajęta przygotowaniami, a co za tym idzie, król będzie miał mniejszą obstawę.
Airiel miała dużo racji. Podczas ładunku i ogólnego chaosu przed wyprawą, orkowie mogą zwracać mniejszą uwagę na swojego króla, więc ten plan miał sens.
Caden nie zadawał już więcej pytań. Rozważał wszystkie możliwości wślizgnięcia się do obozu i zabicia władcy.

- Uważaj!
Krzyk kapłanki był tak gwałtowny, jak błyskawica przeszywająca niebo. Paladyn dostrzegł kłodę na drodze wcześniej i ją przeskoczył, lecz mimo to podziękował Airiel za ostrzeżenie. Podróżowali bez przerwy już drugi dzień i dobrze wiedzieli, że ich wierzchowce są u kresu sił.
- Daleko jeszcze do obozowiska orków? – zapytał Caden po szybkim zbadaniu stanu swojego konia.
- Nie – odpowiedziała lakonicznie Airirel. Od początku podróży mało się odzywała, prawdopodobnie obmyślała plan ataku. – Chodź. Mamy coraz mniej czasu.
Paladyn spojrzał z żalem na swojego wierzchowca, po czym go ponaglił do dalszej wędrówki. Koń ruszył dalej bez jakichkolwiek oznak protestu. Caden postanowił, że jeśli wyjdą z tego żywi, wynagrodzi mu wszystkie niedogodności.
Następna godzina zeszła podróżnikom na unikaniu drzew i uchylaniu się przed gałęziami, które mijali w czasie jazdy. W pewnym momencie paladyn zaczął słyszeć odgłosy obozowiska, lecz nie wiedział do końca czy to dobra nowina.
Airiel uśmiechnęła się, po czym skręciła w prawo. Caden pojechał za nią. Po kilku minutach ich oczom ukazała się mała rzeczka, przy której zostawili konie, a sami poszli w kierunku obozu orków.
W miarę, jak przedzierali się przez las, dźwięki stawały się coraz głośniejsze a słowa wyraźniejsze. W młodości paladyn uczył się języka orków, więc wiedział o czym rozmawiali – o wojnie z ludźmi.
Nagle Airiel zatrzymała się i nakazała mu zrobić to samo. Byli już na tyle blisko, że widzieli przez gałęzie namioty i orki. Kapłanka podeszła bliżej Cadena i szepnęła mu do ucha:
- Musimy zlokalizować szałas ich wodza.
Paladyn skinął głową , po czym poszedł w prawo, a Airiel w lewo. Mężczyzna starał się przedzierać przez las najciszej jak mógł, lecz mając na sobie ciężką zbroję nie było to łatwe.
Szedł wolno, jednocześnie obserwując obóz przez gałęzie. Z tej odległości wszystkie namioty wydawały się jednakowe, więc paladyn zaryzykował i podszedł bliżej.
Nagle stanął jak wryty. Dokładnie przed nim znajdował się ork, który trzymał w ręce prymitywną włócznie. Stwór najwyraźniej doznał szoku na widok człowieka, ponieważ gapił się w niego z tępym wyrazem twarzy.
Caden wykorzystał tę okazję, by rzucić się na orka. Ten zaczął kwiczeć i zamachnął się swoją bronią, by powstrzymać szarżującego paladyna.
Na próżno. Człowiek zdążył już do niego dobiec i szybko skręcił mu kark. Strażnik padł martwy na ziemię. Caden zaczął się gorączkowo rozglądać, by sprawdzić, czy nikt go nie zauważył. Po chwili stwierdził z satysfakcją, że nikt go jeszcze nie wypatrzył.
Wtedy spojrzał przed siebie, na obóz orków. Ujrzał wielki namiot, prawdopodobnie z twardej i wytrzymałej skóry. Uśmiechnął się z zadowoleniem, po czym postanowił zaczekać, aż kapłanka do niego dojdzie.
Podniósł ciężkie cielsko martwego orka i rzucił je w krzaki tak, żeby nie było niczego widać, a sam zaszył się w innych i czujnie obserwował otoczenie.
Po prawie połowie godziny do paladyna dołączyła Airiel. Kiedy ten powiedział jej o wszystkim, kiwnęła głową i szepnęła mu do ucha:
- Zaczekamy na osłonę nocy – po czym oboje weszli na drzewo.
Kiedy byli już na górze, kapłanka wyjaśniła Cadenowi swój plan.

- A jeśli twój plan zawiedzie? – spytał paladyn, a Airiel wzruszyła ramionami.
- Wtedy będziemy improwizować.
- Rozumiem.
Mijały godziny, a słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Zaczynało się ściemniać. W pewnym momencie kapłanka dała Cadenowi znak. Oboje zeszli z drzewa i rozprostowali obolałe kości.
- Zbyt długie siedzenie w jednej pozycji to zły pomysł – stwierdził w myślach paladyn. – Zwłaszcza, gdy jest twarde podłoże.
Po krótkiej gimnastyce podróżnicy skierowali się w stronę wielkiego namiotu. Od tyłu nie było żadnych wartowników.
Gdy dotarli na miejsce, Caden zrobił mały, ledwie zauważalny otwór w ścianie szałasu. Po spojrzeniu przez niego stwierdził, że wewnątrz jest dokładnie sześciu orków: wódz, siedzący na prowizorycznym tronie; dwóch doradców po obu jego stronach; ktoś, kto wyglądał na generała armii, oraz dwóch strażników dzierżących halabardy.
Skinął na Airiel. Ta również spojrzała przez otwór i powiedziała, że mogą zaczynać.
Caden jednym, szybkim ruchem miecza rozszerzył dziurę w ścianie namiotu i wskoczył do środka, a kapłanka zaraz za nim. Wszyscy w sali wyglądali na zaskoczonych, lecz żadne z dwójki ludzi nie czekało, aż zareagują.
Paladyn od razu ruszył na generała armii, podczas gdy Airiel zaczęła tkać w powietrzu zaklęcie. Pierwszy z szoku wyrwał się jeden z doradców i tchórzliwie uciekł za tron wodza. Chwilę później obaj strażnicy ruszyli na Cadena, który już prawie dotarł do swojej ofiary.
Ork siedzący na tronie wstał i wziął do ręki wielki topór, który wcześniej leżał u jego stóp, po czym ruszył na kapłankę. W tym czasie paladyn zdążył zatopić miecz głęboko w bok generała, który dotąd nie wyrwał się z szoku. Kiedy mężczyzna spostrzegł, że jedna z bestii kieruje się na Airiel, natychmiast skoczył na przeciwnika.
Władca orków za późno zorientował się, że szarżuje na niego paladyn i musiał przyjąć cały impet uderzenia. Wtedy kapłanka skończyła rzucać swój czar i halabardy, dzierżone przez strażników, zmieniły się nagle w jadowite węże, które próbowały pokąsać orków.
Ci natychmiast je odrzucili na bok i, nie zwalniając, dobyli mieczy przypiętych do pasów. W tym czasie Caden próbował podejść do władcy orków i o mały włos nie przypłacił tego życiem. Tuż przed nosem przeleciał mu mały toporek rzucony przez drugiego z doradców wodza. Paladyn z przerażeniem stwierdził, że broń leci prosto na Airiel i krzyknął, by uważała.
Kobieta rzuciła się natychmiast na ziemię, dzięki czemu uratowała życie. Mimo to, topór ugodził ją w prawe ramię. Zawyła z bólu, wyjęła broń z rany i odrzuciła ją na bok.
Chwilę później Caden zorientował się, że władca orków już wstał, a strażnicy prawie do niego dotarli. Podjął wtedy najszybszą i, prawdopodobnie, najważniejszą decyzję w swoim życiu.
Odskoczył na bok zmylając szarżujących orków z mieczami i sięgnął błyskawicznie do swojego plecaka. Wyjął z niego kulę z wyrytym symbolem boga słońca – Deliosa.
Wódz, strażnicy, oraz jeden z doradców z małym toporem w ręku szybko się do niego zbliżali. Paladyn ścisnął kulę w dłoni i został oślepiony przez blask, który się z niej wydobył chwilę później.

* * *

Airiel wstała. Została ugodzona toporem w ramię. Mimo to miała szczęście, bo gdyby nie zrobiła uniku, teraz byłaby martwa. Kiedy tylko stanęła na nogach, zobaczyła bardzo jasne światło, którego źródłem wydawał się Caden.
Kapłanka musiała zasłonić twarz sprawną ręką, ponieważ blask ją oślepił. Po kilku chwilach zgasł. Gdy rozglądnęła się wokół, wewnątrz namiotu nie było już żadnego orka. Paladyna również nigdzie nie widziała.
Podeszła bliżej trzymając się za ranną rękę i wołając Cadena cicho. Nie było odpowiedzi. Nie chciała wierzyć, w to, co podpowiadała jej podświadomość, lecz ten blask, który przed minutą wydobył się z paladyna wystarczył, żeby przekonać każdego. Caden
Gdy tylko Airiel uświadomiła sobie, że to prawda, prawie upadła na kolana. W jej oczach pojawiły się łzy. Tylko odgłosy zbliżających się orków zmusiły ją do opuszczenia namiotu. Pobiegła w las, kierując się do strumyka, gdzie zostawili konie.
Przez całą drogę płakała i cały czas przekonywała siebie, że to nieprawda.
- Paladyn po prostu użył jakiegoś czaru, który przeniósł ich wszystkich w inne miejsce – mówiła do siebie. Niestety od początku do końca wiedziała, że Caden nie żyje. Po prostu to wiedziała nie umiejąc tego wyjaśnić.
Kiedy dotarła do rumaków, wsiadła szybko na swojego konia. Już chciała go pogonić, żeby ruszył, kiedy znów coś sobie uświadomiła. Powoli zeszła z wierzchowca i odwiązała zwierze, należące do paladyna. Znów wybuchła płaczem.
Weszła z powrotem na rumaka i ruszyła przed siebie, a potem do głównej siedziby Zakonu Żelaznego Serca, by zdać raport o wydarzeniach dzisiejszego dnia.

„Po dłuższym rozważaniu usłyszanych słów paladyn stwierdził, że weźmie kulę. W końcu jeśli to jego bóstwo przemówiło przed chwilą, taka broń może się okazać nieoceniona. Z drugiej strony, gdyby się okazało, że to pułapka to paladyn jest gotów na takie poświęcenie.”

Został oszukany, czy dokonał największego poświęcenia, do jakiego jest zdolny człowiek? Osądź sam…
Autor artykułu
Gettor's Avatar
Zarejestrowany: Jun 2007
Posty: 3 200
Reputacja: 1
Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
Język
70%70%70%
3.5
Spójność
70%70%70%
3.5
Kreatywność
70%70%70%
3.5
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Głosów: 2, średnia: 70%

Narzędzia artykułu

  #1  
Discordia on 24-06-2007, 17:56
Ocena użytkownika
Język
60%60%60%
3
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
60%60%60%
3
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:67%
Cóżżżż, nieco naiwne ale podoba mi się. Styl masz jeszcze niewyrobiony. Ale doświadczenie przyjdzie z czasem oby tak dalej.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Amman on 23-08-2007, 11:38
Ocena użytkownika
Język
80%80%80%
4
Spójność
60%60%60%
3
Kreatywność
80%80%80%
4
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:73%
Ładne, nie powiem. Zaskoczyła mnie śmierć Głównego Bohatera, jak i to, że skoro w całym namiocie wszyscy zniknęli to czemu kapłanka wciąż żyła?
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz


Narzędzia artykułu
Wygląd

Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172