Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Narodziny wojownika<!-- google_ad_section_end -->
Narodziny wojownika
Autor artykułu: Gettor
03-07-2007
Narodziny wojownika

Walczyli, robili to codziennie. Młody elf, któremu na imię Alemir, szkolił się już dobre osiemdziesiąt lat u swojego mistrza – Illucona.
- Skup się! – powiedział starszy elf – nie pozwól aby myśli o czymkolwiek innym niż walka tobą zawładnęły.
Uczeń otrząsnął się w samą porę by zablokować atak. Walczyli na kije, a Alemirowi nigdy nie udało się przekonać swojego mistrza, że jest już gotów na treningi bronią ostrą. Odpowiedź zawsze była taka sama i brzmiała „ Nie chcę, byś skończył w kilku kawałkach, wszak nie taka jest moje rola”.
Młody elf już zbyt dobrze znał przebieg ich walk. Atak, unik, cofnięcie się i znów atak. Miał wrażenie że czegoś mu brakuje, czuł się pusty w środku.
- Znowu jesteś rozproszony – stwierdził Illucon, po czym opuścił broń – nie wiem już czemu wiecznie jesteś zdekoncentrowany. Od tylu lat cię uczę i nauczyłem wszystkiego poza podstawową zasadą skupienia. O czym tak bez przerwy myślisz?
- Od wielu lat robimy to samo, mistrzu – rzekł uczeń – parowania, ataki i uniki już dawno opanowałem. Jaki jest dalszy sens takich treningów?
Stary elf podparł się kijem. Mimo iż wyglądał mniej więcej jak Alemir, był starszy, dużo starszy. Illucon stał tak przez chwilę myśląc.
- Gdybym ci powiedział, nie uwierzyłbyś – powiedział w końcu – lecz wiedz, że to jest ostatni etap treningu i kiedy go ukończysz, staniesz się wojownikiem w pełnym tego słowa znaczeniu.
- Wierzę ci, mistrzu – powiedział Alemir. Nigdy nie wątpił w Illucona.
- To dobrze – odpowiedział elf – na dzisiaj wystarczy.
Po tych słowach, obaj wrócili do chaty na wzgórzu.

* * *

Kiedy Alemir obudził się następnego dnia, Illucona nie było w domu. Rzadko się to zdarzało i jeszcze rzadziej miało coś wspólnego z młodym uczniem. Elf wstał, ubrał się i zjadł śniadanie. On i jego mistrz od początku szkolenia mieszkali razem i od dawna panowały między nimi relacje ojciec-syn.
Młody, zaledwie dwustuletni, elf nie wiedział co z sobą zrobić. Praktycznie wszystkie dni ostatnich lat wypełniały mu treningi i medytacje. Nagle wpadł na pomysł bardzo prosty, a jednocześnie genialny. Postanowił pójść na spacer. Wziął tylko swój poszarpany płaszcz, miecz i wyszedł z chaty.
Alemir chodził między drzewami zachwycając się ich pięknem. Nie sądził, że zwykła przechadzka może być aż tak relaksująca.
W pewnym momencie usłyszał szelest liści gdzieś przed sobą. Jego czujność nagle wzrosła mimowolnie, wyczuwał niebezpieczeństwo. Po chwili zauważył jakiś ruch po prawej stronie, lecz starał się zachowywać naturalnie.
Nagle, jakby ze wszystkich stron, zza drzew wyskoczyło sześć postaci i okrążyło go. Elf instynktownie chwycił za miecz i ustawił się w pozycji bojowej. Zobaczył, że nieznajomi są uzbrojeni w miecze i topory, a każdy miał płaszcz z kapturem na głowie.
- Daj pieniądze, to dożyjesz jutrzejszego dnia, elfie – powiedział jeden z nich.
Alemir nie wierzył uszom. Sądząc po głosie, nieznajomy był nastoletnim mężczyzną. Tym dzieciakom wydawało się, że mogą pokonać w walce elfa.
- No więc…? – powiedział znowu chłopak.
Nagle elf opuścił broń. Wzbierała w nim złość, jakiej nigdy nie doświadczył i nie próbował jej powstrzymywać. Jak oni śmieli pomyśleć, że mogą go pokonać w bezpośrednim starciu?! Jak śmieli przyjść do tego lasu?!
Inny z nieznajomych próbował podejść do Alemira, bo wydawało mu się, że zapłaci okup.
Gdy tylko wykonał krok, oczy elfa zajarzyły się niebieskim płomieniem. Wszyscy wokół cofnęli się, szepcząc między sobą. Alemir kipiał od gniewu i zaczął głośno dyszeć.
- Jak… śmiecie… - mówił między głębokimi oddechami – atakować… ten… las!
Po tych słowach podniósł miecz. Nie widział wokół żadnych drzew, czy roślin, lecz tylko sześciu przeciwników, którzy nie zasługiwali na to, by żyć.
Połowa chłopaków zrobiła krok naprzód w kierunku elfa czując się pewnie, a ten spojrzał na najbliższego. Miał paskudny, szyderczy uśmieszek na twarzy.
Alemir bez zastanowienia skoczył na niego. Jego ręka sama podniosła się i mieczem przecięła nieszczęśnika na pół. Reszta już nie czuła się tak pewnie. Lecz elf wcale nie czekał, aż ktoś do niego podejdzie. Odbił się od pierwszej ofiary, by dostać się do drugiej.
Ten chłopak przynajmniej podniósł miecz do obrony. Po chwili broń i jego właściciel byli w dwóch kawałkach.
Pozostała czwórka rzuciła się do ucieczki, a elf ruszył w pościg. Biegł szybciej i zwinniej niż kiedykolwiek – już po chwili dogonił jednego z napastników, potem następnego i dwóch ostatnich. Dla wojownika wyglądało to, jakby ludzie ruszali się w zwolnionym tempie, a on ich łapał i zabijał.
Kiedy ostatni z chłopaków padł martwy, Alemir otrząsnął się a jego oczy przestały jarzyć się błękitnym ogniem. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co się stało. Dostał jakiejś nadludzkiej siły do zabicia swoich przeciwników, lecz dlaczego i skąd ona pochodziła? Młody elf był pewien, że jego mistrz będzie wiedział.
Spokojnym ruchem schował miecz do pochwy i ruszył w kierunku chaty na wzgórzu.

* * *

Illucon wszedł do domu i zdziwił się – nigdzie nie było Alemira. „Gdzie też ten narwaniec poszedł?” pomyślał. Nie musiał czekać długo na odpowiedź, bo jego uczeń po chwili wbiegł do chaty. Był zadyszany, a na płaszczu miał krew.
Kiedy młody elf zaczerpnął powietrza, zaczął mówić:
- Mistrzu, tam w lesie…
- Spokojnie, mój uczniu – przerwał mu starszy elf – porozmawiamy o tym przy herbacie.
Po godzinie Illucon wiedział już wszystko. Wziął głęboki oddech i zamknął oczy, a Alemir czekał cierpliwie. Wreszcie przemówił.
- Musisz wiedzieć, mój uczniu – zaczął – że te „płomienie w oczach” to swojego rodzaju wewnętrzna moc, którą każdy z nas ma w sobie. Musisz także wiedzieć, że wyzwolenie jej było tym, czego próbuję cię nauczyć od przeszło dwudziestu lat.
Alemir był w szoku.
- Czy… - powiedział drżącym głosem – czy to znaczy, że ukończyłem szkolenie?
Illucon uśmiechnął się ciepło, jak to miał w zwyczaju.
- I tak, i nie – rzekł – bo widzisz, przez całe życie się uczymy. To co umiesz teraz jest wszystkim co umiem i ja, lecz jeszcze wiele nowych zdolności nabędziesz w swoim życiu. – po chwili zastanowienia dodał jeszcze – i wydaje mi się, że będziesz jednym z największych wojowników na świecie.

Alemir wędrował przez las już kilka dni. Jego mistrz, Illucon, stwierdził że trening dobiegł końca i że młody elf musi znaleźć sobie miejsce na tym świecie. Problem polegał na tym, że Alemir nie miał pojęcia gdzie iść.
Rozważał kilka opcji. Mógł osiedlić się gdzieś w środku lasu i strzec go przed intruzami, mógł także zawitać do pewnej wioski i zostać jej obrońcą i w końcu mógł po prostu zaciągnąć się do wojska.
Młody elf nie był samotnikiem, lubił porozmawiać z innymi, więc szybko odrzucił pierwszą opcję i rozmyślał nad pozytywami i negatywami dwóch ostatnich.
Nagle sobie coś przypomniał. Jego były mistrz radził, aby przynajmniej na razie zamieszkał w jakiejś samotni, żeby opanować swoją nową moc.
„Czy jest lepsze miejsce odosobnienia niż środek lasu?” pomyślał Alemir „Być może, ale nie ma takich miejsc w okolicy”.
Wojownik zatrzymał się i rozglądnął. Wokół widać było jedynie drzewa i słychać zwierzęta. Jego instynkt podpowiedział mu, żeby szedł w prawo, więc tak zrobił. Po niedługim czasie znalazł jaskinię, która mogła posłużyć mu za schronienie.
Bez zastanowienia wszedł do środka i usłyszał ryk niedźwiedzia. „No tak, to było do przewidzenia”, pomyślał. Zwierze zostało wyrwane z drzemki i nie było w zbyt dobrym humorze. Alemir nie chciał go zabić, wszak to tylko niedźwiedź. Postanowił porozumieć się z nim.
Illucon nauczył go tajników życia w dziczy, więc młody elf znał zachowania i zwyczaje takich stworzeń jak niedźwiedzie i szybko się z nim dogadał. Kiedy zwierze zrozumiało, że gość nie stanowi zagrożenia, przeciągnęło się ospale i kontynuowało drzemkę.
Alemir był z siebie zadowolony. Położył w kącie plecak i wyszedł z jaskini. Wciąż nie miał pojęcia jak nauczyć się kontroli nad swoją nową mocą, lecz czuł że nie będzie miał z tym problemu. Stwierdził, że aby kontrolować gniew, trzeba pierw go doznać.
W tym celu przypomniał sobie sytuację, która go najbardziej rozzłościła, czyli spotkanie z szóstką ludzi. Kiedy tylko wyobraził sobie ich szydercze uśmiechy i zamiary, od razu gniew w nim zaczął wzbierać. Po chwili zaczął ciężko dyszeć i czuł że traci nad sobą kontrolę.
Starał się zapanować nad emocjami na różne sposoby – spróbować zrozumieć intencje ludzi, przekonać siebie że nie byli tacy źli. Niestety po chwili rozważań tej opcji doszedł do wniosku, że sam siebie okłamuje.
Alemir nie wiedział co zrobi, kiedy gniew nim zawładnie. Skoro jest skierowany przeciw ludziom, którzy już nie żyją, to jak go pokieruje? Wtedy naszła go najstraszliwsza myśl – a co jeśli złość nigdy go nie opuści, bo nigdy nie zabije tych ludzi? Zaczął rozpaczliwie szukać w myślach jakiegoś rozwiązania, które zabierze od niego ten gniew.
Nagle w myślach zobaczył Illucona mówiącego do niego „Nie daj się pokonać własnemu sobie.” To wystarczyło. Elf zrozumiał, że to z czym walczy, jest częścią niego samego i czy tego chce czy nie, musi mu być posłuszne. Alemir stopniowo przestał dyszeć i uspokoił się.
Rozejrzał się dookoła. Dostrzegał świat jakoś inaczej, jego wzrok był o wiele ostrzejszy, tak że dobrze widział mrówkę chodzącą po drzewie pięćdziesiąt metrów dalej. Także słyszał jakieś skrobanie, którego nigdy wcześniej nie doświadczył. Kiedy rozejrzał się, ujrzał źródło dźwięku – wiewiórkę skubiącą orzech.
Spojrzał na swoje dłonie i ujrzał na nich błękitne płomienie, dokładnie takie same, jakie wcześniej miał w oczach. Dotknął nimi najbliższego drzewa zastanawiając się, czy się zapali, lecz nic takiego się nie wydarzyło.
Teraz wziął w jedną rękę miecz, który miał dotąd schowany w pochwie. Ogień natychmiast przeszedł z dłoni na ostrze a cała broń stała się bardzo lekka. Alemir zamachnął się kilka razy. Jeszcze nigdy nie walczył z taką szybkością i celnością.
Kiedy już przestał zachwycać się swoją nową mocą, zaczął się zastanawiać, czy już zawsze będzie miał ręce w płomieniach. Taka perspektywa życia nie przedstawiała się kolorowo, bo jak można kogoś takiego zaakceptować w społeczeństwie.
Alemir popatrzył na swoje dłonie i pomyślał, że wolałby już nie mieć tej nowej zdolności, niż żyć jako wyrzutek. Wtedy, o dziwo, płomienie zniknęły z rąk i elf znów wyglądał i postrzegał świat normalnie.
Zastanawiał się, czy moc opuściła go na dobre. Powiedział sobie w myślach że moc jest mu teraz potrzebna. Jak na zawołanie – dłonie zajęły się ogniem.
Elf czuł wielką radość w sercu. Na początku nie wiedział ile czasu zajmie mu opanowanie tej nowej, dziwnej zdolności, ale nie przypuszczał że wystarczy jeden dzień.
- Wygląda na to - pomyślał. - Że niedźwiedź nie będzie jednak miał lokatora.

Balzan uciekał przez las. Gonił go wściekły krasnolud, któremu ukradł pewien ważny dokument. Człowiek to sobie zupełnie inaczej zaplanował.
Kiedy byli jeszcze w karczmie, w miasteczku Shamtir, złodziej chciał upić Klindora, a potem niepostrzeżenie zabrać papiery. Cały plan nawet by się powiódł, lecz poniewczasie zauważył, że zamawiał cały czas piwo elfickie, zamiast krasnoludzkiego. Ten trunek okazał się zbyt słaby, by otępić krzepkiego Klindora.
Biegł ciągle mijając drzewa i krzewy. Zmierzał w kierunku chatki w środku lasu, gdzie powinni być jego wspólnicy. Wszyscy wiedzieli, że krasnolud zapłaci fortunę za odzyskanie ukradzionych dokumentów, choć nikt nie wiedział co zawierają. Prawdopodobnie były tam informacje, które kompromitowały krasnoluda i gdyby się dostały w niepowołane ręce, Klindor miałby wiele nieprzyjemności.
Już niedaleko, pomyślał człowiek. Czuł się bardzo zmęczony, lecz strach dodawał mu sił. Krasnolud zapewne czerpał siły ze wściekłości.
Nagle wyrosła przed nim, jakby spod ziemi, chata do której zmierzał. Uśmiechnął się i trochę zwolnionym krokiem skierował się do drzwi.
Wtem zobaczył jakiś ruch po prawej, lecz nie miał czasu się rozglądać – musiał dostarczyć papiery, zanim krasnolud go dopadnie.
Chwilę potem pożałował, że się nie rozejrzał. Czyjaś dłoń złapała go za ramię i poczuł zimno miecza przyłożonego mu do gardła. To nie mógł być Klindor.
- Gdzie ci się tak spieszy? – usłyszał spokojny i zimny głos.
- Ni-nigdzie – odpowiedział cały drżąc. Oczywiście tylko skończony idiota by mu uwierzył i Balzan o tym wiedział. – po prostu chcę wrócić do domu.
- Ach tak? A ten krasnolud za tobą to sobie biegnie dla sportu przez cały las?
Złodziej był w rozterce. Po głosie poznał, że nieznajomy jest elfem, a te są z natury bystre. Gdyby mu oddał dokumenty, jego wspólnicy by go zabili. Jeśli jednak tego nie zrobi, prawdopodobnie miecz przyłożony mu do gardła zostanie użyty.
W tym momencie dobiegł do nich Klindor. Krasnolud głośno sapał i nie mógł wykrztusić słowa.
- Więc jak będzie? – powiedział spokojnie elf – oddasz dokumenty właścicielowi po dobroci, czy mam cię zachęcić? – po tych słowach przycisnął Balzanowi miecz do gardła trochę mocniej.
- Dobra, już dobra. – odpowiedział człowiek cały już zlany potem. Stwierdził, że uciec od swoich wspólników ma jeszcze szansę, za to elf już go trzymał.
- Świetnie – powiedział elf.
Złodziej wyciągnął za siebie rękę w której trzymał papiery, a nieznajomy je wziął. Wtedy został puszczony i uciekł w stronę z której przyszedł.
- Nie wiem co to za dokumenty – powiedział elf do Klindora – ale muszą być dla ciebie bardzo ważne.
Wtedy krasnolud odzyskał oddech i zorientował się, co go ominęło. Zaśmiał się serdecznie.
- A niech mnie, elfie – powiedział biorąc od niego jego własność – nawet nie wiesz jak ważne. Te dokumenty są dowodem na moją wysoką rangę wojskową.
Nieznajomy stał niewzruszony. Krasnolud czuł że coś go trapi, lecz nie mógł odgadnąć co.
- Jak ci na imię? – zapytał w końcu Klindor.
- Alemir – odpowiedział krótko elf.
- Moje imię brzmi Klindor. Jestem wyższym oficerem miasta Nominar. Słuchaj – powiedział po chwili myślenia – nie interesowała by cię praca w wojsku?
- Mnie? Skąd ten pomysł? – Alemir wydawał się lekko urażony.
- Świetnie walczysz, masz dobrą siłę perswazji. Dokładnie takich nam trzeba. Poza tym – dodał po krótkiej chwili – pewnie czujesz się samotny w tym lesie?
To ostatnie krasnolud oczywiście zgadywał i miał nadzieję, że trafił. Elf rozejrzał się dookoła, wzruszył ramionami i odparł:
- Można spróbować.
- Wspaniale – powiedział Klindor – mogę cię od razu zaprowadzić do Nominaru.
- Dobra, tylko wezmę swoje rzeczy.
Alemir zastanawiał się, jak długo będzie służył w wojsku. Miał pewne doświadczenie w słuchaniu rozkazów, więc żywot żołnierza może mu się spodobać.
Autor artykułu
Gettor's Avatar
Zarejestrowany: Jun 2007
Posty: 3 200
Reputacja: 1
Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

  #1  
Amman on 23-08-2007, 10:46
Ocena użytkownika
Język
80%80%80%
4
Spójność
100%100%100%
5
Kreatywność
80%80%80%
4
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:87%
Opowiadanie bardzo fajne, zwłaszcza walka z sześcioma ludźmi. Mam tylko małe pytanko: będzie następna część?
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Szarik on 27-08-2007, 12:37
Ocena użytkownika
Język
60%60%60%
3
Spójność
60%60%60%
3
Kreatywność
60%60%60%
3
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:60%
Styl jeszcze nierozwinięty, ale chyba na dobrej drodze
Za to pomysł i przydatność raczej średnie i oklepane.

Zastanawiają mnie dwie rzeczy:
1. Jak Alemirowi udało się przeciąć przeciwnika (razem z bronią), który wcześniej zastawił się mieczem. Czyżby bandyta miał miecz z brązu, który faktycznie mógł nie wytrzymać cięcia stalowym mieczem?
2. Skąd Alemir wiedział o dokumentach? Jak rozpoznał, że to uciekający to ten zły, a nie ścigający?
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz


Narzędzia artykułu
Wygląd

Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172