Liście na wietrze Króciutkie opowiadanie- historia do Legendy Pięciu Kręgów. Niestety nigdy nie zostało w pełni wykorzystane jako swoista opowieść o postaci. Może kiedyś.... *** Pierwszy jesienny przymrozek rzucił swój plon do stóp siedzącej na deskach werandy Yuriko. Czerwono- złote liście klonu wyraźnie odbijały się od lśniącej czerni drewna. Dziewczyna z lekkim półuśmiechem odłożyła do tuby czytany właśnie zwój. Historia odczytania czarnych zwoi przez mędrców jej klanu… To smutne. Z porażki trzeba wyciągnąć naukę i wiedzę z tej nauki płynącą. Liście klonu w dotyku były gładkie i suche. Yuriko gładząc ich powierzchnię pozwoliła swobodniej popłynąć swoim myślom. Po chwili sięgnęła po pędzelek i miseczkę z gładko roztartym tuszem. Znaki jak motyle spłynęły na powierzchnię liścia. Kuraki yori kuraki michi ni go irinubeki haruka ni terase yama no ha no tsuki* Kolejny liść był usiany białymi cętkami. Biały. Kolor żałoby…Yurikomi… Yuriko i Yurikomi. Bliźniaczki. Tylko stara opiekunka, Kameko, tylko ona potrafiła bezbłędnie je odróżnić. Ktoś kiedyś rzekł żartem, że są jedną duszą w dwóch ciałach. I tak było, chociaż… Yurikomi wybrała szkołę bushi, mimo iż za oczywiste uważano, że obie i Yuriko, i Yurikomi wybiorą drogę shugenja. Ale serce Yurikomi zdecydowało inaczej. Początkowo rozłąka była cierpieniem. Z czasem zaś stała się radosnym odliczaniem upływających dni do ponownego spotkania. Aż w końcu nadszedł dzień, na jaki czekały od dawna, one i ich rówieśnicy. Ten dzień. Genpukku. Tłumiona pod maską spokoju radość przemieszana z niepewnością i oczekiwaniem. Myśli Yuriko, rwąc się i plącząc, chciały jakby powstrzymać łzy wzbierające pod powiekami. Obie pokazały, że są godnymi uczennicami swych szkół, godnymi potomkami swego klanu, swych rodzin. Bankiet. Czy to wtedy? Czy już wcześniej żywa jak iskra Yurikomi ściągnęła na siebie nieprzychylne spojrzenie młodej Lwicy ? Czy może fakt, że Yurikomi i Yuriko zwróciły na siebie uwagę Doji Aigashi, który zechciał im towarzyszyć tego dnia, zapalił w sercu Matsu ogień niechęci i zazdrości? To wiedzą chyba tylko Fortuny… Yurikomi została wyzwana przez Matsu. A ta… A ona… Yurikomi klęcząca wśród traw, kurczowo trzymająca się za pierś, gdzie spod rozciętej zbroji tętniącą falą szkarłatu wypływało z niej życie. A Matsu… uśmiechała się. Dłoń Yurikomi bezwiednie kreśliła znaki na biało nakrapianym liściu. Oogora no kagou maboroshi yume ni dani miekonu tama no yukue tozunego.** Łzy nawet nie spłynęły. Nie była już dzieckiem. Z każdej porażki, każdej chwili słabości wyciągnie lekcję, pozna naukę idącą za cierpieniem. Dłoń pewnie stawiała znaki na ostatnim liściu. Aratamete kyou sino mono wo kanashiki wa mi no usa ya mata sama kawarinuru*** Dziewczyna wstała, wyciągnęła przed siebie dłonie z klonowymi liśćmi. Nagły podmuch wiatru porwał w górę pasma kruczoczarnych włosów. Uśmiechnęła się lekko i rozwarła palce. Liście uleciały na skrzydłach wiatru. Niech dolecą tam gdzie miejsce wyznaczyły im Fortuny. ____ *Wynurzając się z ciemności, wiem, że czeka mnie jeszcze większa ciemność. Odległy księżycu, ześlij mi światło znad górskich szczytów. **Mędrcze przemierzający niebiosa, odszukaj tę, której dostrzec nie mogę już nawet w mych snach. ***Wszystko już minęło i tylko swego smutku doświadczam wciąż od nowa. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:09. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
artykuły rpg