Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Futures fight<!-- google_ad_section_end -->
Futures fight
Autor artykułu: qaz
20-08-2007
Futures fight

Stacja badawcza Orion, sześcian 32, planeta- Mars.

Budynek instytutu Nationality industrialtech stał nadal nienaruszony, jako jedyny z całego kompleksu. Krążowniki admirała Tenko orbitowały wysoko ponad planetą. Wszystkie naraz w jednej chwili wstrzymały ostrzał. Stacja leżała już w gruzach.

-Stephenson! Cholera zbieraj ludzi-warczał Stafot do podkomendnego- blaszaki lądują. Zbieraj sprzęt!!! Tunis do działa, rozpierdol ich, zanim Tu wylądują.
Budynek zatrząsł się w posadach, poleciał tynk, a chwilę później prawe skrzydło przestało istnieć.
-Yarimashi wywołaj go. Ruszać się cholera jasna!!- Wrzeszczał rozgoryczony.
- Nie mamy wizji, hologramy szlag trafił- oznajmił Yarimashi zupełnie spokojnie. "Może to i lepiej" Pomyślał Stafort.
-Dawaj fonię.
-Czego...(szum) ... esz Stafort-w sali rozbrzmiał zniekształcony, metaliczny głos admirała Tenko
-Wstrzymaj ostrzał, będę pertraktował...
-Teraz gdy przycisnąłem cię jak szczura... Zgadzasz się na ultimatum?- zapytał
-Tak...- skłamał, próbując zyskać kilka chwil. Mail nadzieje, że brzmiało to jak najbardziej uwierzytelnie.
-Złóżcie broń... ( ponowny szum) czekać... Przybędzie...Raskolnikow.

Na ogromnym monitorze ukazał się szary napis. End of Transmition...

-Jebany skurwysyn, co za hu..- to właśnie klął "Sneak" główny pilot komandora Staforta. Klął tak co najmniej trzydzieści sekund powtarzając się najwyżej raz. Tuż za nim stała zdezorientowana Tunis. Wszyscy czekali z zniecierpliwieniem na polecenia.
-Tunis, Stepfenson, Kowalski, Stokołaj do zbrojowni. Zabierzcie tyle amunicji ile się tylko da...
-Tak jest, sir.
Tunis, młoda turecka najemniczka nie czekała nawet do końca wypowiedz. Nim ktokolwiek zdążył zareagować Tunis zdążyła przywdziać zbroje typu -Adamus i dopaść do ciężkich karabinów laserowych produkowanych przez Cristal-nanodynamiX. Pozostali nie byli jej dłużni.

-Yarimashi, kodowane pasmo, wywołaj Flagowiec "Atlantis"
-"Atlantis" padł komandorze...-rzekł sucho. Ziemią zatrzęsły kolejne wybuch. Jednak Yarimash nie odstąpił od konsoli. Był jednym z tych ludzi, których nie zdoła nic już zadziwić.
-Mam kogoś na paśmie... Przełączyć??
-Dawaj
- Tu "Zeus", raportujcie.- głos choć zniekształcony należał do kobiety.
-Orion padł, zmietli trzy czwarte baterii orbitalnych, nie utrzymamy się, musimy się wycofać, ratować cywili...
-Nie komandorze- odrzekła stanowczo Selena, dowódczyni na najlepszym niszczycielu rebelianckiej floty- nie zaryzykuje utraty lądownika. Masz Jeden pryiorytet, ocal projekty"czarnobyl" i "alfa-centauri" reszta jest nieważna. Over
-Ale Selene...
-żadnego ale, przestań zgrywać bohatera-odparła.
-FUCK!!!- zaklął szpetnie. W międzyczasie załoga sprowadziła sprzęt.
-Straciliśmy nadajnik sir.- oznajmił Yarimashi niezbyt wyraźnie.
Sprzęt był naprawdę pokaźny.Niemal wszyscy zaopatrzyli się w broń typu SAP, oraz wyrzutniki K.A.M.F przystosowane do termitów.
-Kowalski z chłopakami bronią parteru, reszta do działu nanotechnologi. A Ty Tunis zbieraj się po czarmobyl.- Splunął obficie na główny pulpit, przyglądając się swoim podkomendnym- POWODZENIA.
***
Dawna elita armii byłego USA, Rangersi stali o niecały kilometr od Nationality industrialtech. Wraz z nimi stały czołgi plazmowe zwane pieszczotliwie "Kuguarami". Choć komandor nie widział ich, wiedział, że gdzieś tam są. Najlepszym dowodem na to była cisza, której nie przerywały świsty torped krążowników Tenko. Który rzadko dotrzymywał obietnic.
***
Flota rebelii topniała gwałtownie. Myśliwce ścierały się nieustannie w przestrzeni. " Zeus" oddał ostatnią salwę, po czym znikł w kanonadzie błysków rażony działem jonowym okrętu flagowego wroga.
***
Armia parła w ich kierunku, Stafort wiedział o tym, wiedział również o ich ostatniej szansy. Wiedział o "Tenno" starej fregacie czekającej w opuszczonym doku marsjańskiej przystani.
***
Jan " Blade" Kowalski i jego sześcioro chłopaków obstawiło główny korytarz biegnący do wyjścia. Mieli doskonały widok na zburzony budynek bioinżynierii. Z pomiędzy ruin wyłonił sie pierwszy oddział "Derrioeis". Szybko doszło do wymiany ognia. Dwulufowe dragonity Derriorisów pluły plazmą jak oszalałe, tworząc przy tym misterną mozaikę podczas lotu. Chwilę później do tej mozaiki dołączyły cienkie stróżki laserów.
-Chłopaki trzymajcie się...PADNIJ!!!- nie minęły nawet trzy sekundy jak cała frontowa ściana zmieniła się w drobny pył. Kuguary pomyślał "Blade". Cała siódemka pluła i klęła zrzucając przy tym pył.
-Komandorze- wrzeszczał kowalski- musimy się wycofać over.
-Zatrzymaj ich jak długo się da -rozbrzmiał głos w hełmie- ... ... ...- Niestety dalsze polecenia zagłuszył okrzyk bólu jednego z jego ludzi i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że krzyczący stracił połową boku z którego wypływały przeróżne płyny ustrojowe, nie tylko krew z rozerwanego serca ale również treść żołądkowa, i głowę która do krzyku jest niezbędna.
Nieznośny fetor rozniósł się w powietrzu. Blade gestem nakazał wycofanie się do schodów.
-Chłopaki... w Polsce to zabronione ale...-mówił pośpiesznie wręczając im "Battle dust" i nowość, "słoneczny cukier" mocniejszą wersję tamtego świństwa.
-... kto by się tym przejmował w obliczu śmierci.- Za implikowali sobie narkotyk by nie czuć bólu i pocałunku mrocznej pani.
Korytarz ścielił się od tropów Derriorisów. Zostało ich już tylko troje, w tym Kowalski gdy...
***
-Stafort t u Tunis. Widzę suit mecha-rzuciła szybko po czym dodała skonsternowana- Potrzebuję węża, nie wiem jak to uruchomić. over.
-Cholera dziewczyno, nie potrafisz zrobić niczego sama??- Uniósł się Stafort, niesłusznie zresztą.
-Sneak BIEGIEM, czarnobyl czeka...
***
Dostęp do działów nanotechnologi był utrudniony przez brak prawego skrzydła w którym to znajdowały się szyby wind.
-Stephenson, sabaki jebane, trzeba tera schodami leź- marudził Stokołaj. Spojrzał przez lornetkę w pustą przestrzeń.- Cu tu są za robaczki,o tu na horyzoncie- wskazał w dal.
-Ty twoi, ruscy się znaczy. Te mordę wszędzie poznam Raskolnikow "Obłąkaniec"...
-Jacy moi, Nasi, my tera jedni, zapomniałeś? Nu? oburzył sie Stokołaj.
-Dawać terminatory!
Terminatorami najemnicy nazywali działka szybkostrzelne 2500AT. W ciągu sześćdziesięciu sekund trzy terminatory stały rozłożone na trójnogach. Poszła pierwsza seria, niebo zaroiło się od pulsujących punkcików które spadły ognistym gradem na szeregi Raskolnikowa. Gdyby nie suity ochronne, większość zmarła by na miejscu. W odpowiedzi poszybowała w ich stronę kanonada z dział, do której dołączyły "plazmary".
-Stephenson ratuj swoich, zabieraj ich do Nanobotyki my ich zatrzymamy!!!-przekrzykiwał kolejne wybuchy Stokołaj.
-Znowu zgrywamy bohatera co?- zapytał nieoczekując nawet odpowiedzi
- Niet Gawari...
-RUSZAMY!!!
***
- Yarimashi-san!-wołał Stafort- gdzie plany kompleksu?- "parszywy japoniec" pomyślał jednak nie rzekł niczego więcej, stanął z boku. Yarimashi zareagował szybko. Dopadł do konsoli i już po kilku chwilach na bocznym niekomunikacyjnym hologramie( jedynym działającym) wyświetlił się przestrzenny obraz budynku. Po chwili rozszerzył się na całą stację orion.
- znajdź najszybszą drogę, o tu, do doku.
W trymiga podświetliła się droga prowadząca przez kanał. Miał już coś rzec gdy niespodziewanie dostrzegł Derriorisów. Strzelił pierwszy pozostawiając mokrą plamę na ścianie. później rozpętało się piekło. Derrioris sypali z dragonitów niszcząc centrum komunikacyjne w zastraszającym tempie. Yarimash rozpruł trzech.wnętrzności przyozdobiły konsole. Ostatni nim uciekł trafił Staforta w ramię. Pancerz nie wytrzymał, pękł. Odłamki utkwiły w ranie, stanowczo za głęboko.Komandor rozpakował swój First Aid, pośpiesznie opatrując rami.
_ Nadaj do wszystkich F.M.S.Y.A- Japończyk spojrzał z niedowierzaniem- Nadawaj.
Nadał: FUCK MISION SAVE YOUR ASS, wszyscy do doku.
- Bushi- tak żartobliwie nazywano Yarimashiego z powodu jego przodków- Idź przodem, zaraz cię dogonię.
Zostawił tylko maleńką paczkę i ruszył za Bushim
***
- Wąż nareszcie jesteś. Wygląda sprawnie ale.. Je ne sais pas. Bel labeur.
-Zasiądź za sterami Piołuna- Polecił oschle- przestań się krzywić kobieto, uruchom go,hmm...- przez chwilę przyglądał się mechowi. Złapał francuza. Uderzył. Huknęło, nie , nie w mechu lecz na korytarzu. Cały strop zwalił się odcinając drogę powrotną.
Mech nadal nie zaskakiwał.
-Fuck THE time machine!- syknął nieprzyjemnie wąż. Walnął poraz kolejny, coś zazgrzytało.
-Yea... Działa o i nutka jest-uradowała si Tunis włączając stary utworek który słuchała jej babka w młodości. zwał się " Supermode- Tell my Why".
Poruszała piołunem tak jakby znała go od zawsze.
-Umiesz tym gratem poruszać?? zapytał zaskoczony
-Grało się w te gry- odparła z uśmiechem.
Wyszli na korytarz, widok był zaskakująco nieprzyjemny. Tunis uderzyła ze złością w ścianę. Niechcący otwierając nowe przejście na północne schody. W hełmach rozbrzmiało F.M.S.Y.A Go To Dock. Co było dla nich sporym zaskoczeniem, jeszcze większym zaskoczeniem był oddział Derrioris wbiegający po schodach. Tunis wpadła w szał. Zaświstały kule. Zbroje ich były wobec tego natarcia jak z papieru. Nawet mityczni tytani nie zdołali by odeprzeć tego ciosu. Zza winkla wychyliła się postać w bieli.
***
Biegli szybko. Kanał cuchnął okrutnie i ta ciemność rozproszona przez mętną smużkę światła z naramiennych latarek nie zachęcał do dalszej drogi.
-Kowalski! co z wami Raportuj.
Odpowiedziała mu głucha cisza.
-"Blade" over. żyjecie. over
Znów cisza
Ściany zatrzęsły się, tynk odpadał.
-Tu ostrze, khe..khe wszyscy martwi khe..khe- kaszlał straszliwie, krztusząc się własną krwią.- Odpłać za mnie Tenko! Aaaaa...- okrzyk i salwa z blastera to ostatnia rzecz jaką usłyszał od niego." To nie miało tak Być"-pomyślał.
ruszył naprzód.
***
Stephenson parł szybko w obstawie zaledwie dwojga kompanów. Komnaty nanotechnologii były tak samo małe jak obiekty pracy inżynierów. Tych z kolei było czterech i o dziwo nadal nie przerwali pracy. tylko niekiedy kuliki się przed wybuchami z zewnątrz. Najnowsza aparatura a wszystko warte krocie i to tutaj na Marsie, miast znajdować się na "Olimpusie"!
- Dawaj-warknął do wysokiego rudzielca.- Dawaj! Czego się patrzycie, wszystko ale już!- a że miał zły humor i parszywy charakter i to od niepamiętnych lat kopnął jednego z naukowców. Ten padł na instrumenty tłukąc liczne próbówki.
-Nie macie prawa- Zbuntował się grubas- tak ni....
nie było mu dane dokończyć. Strzał z blastera rozerwał mu krtań. Stephenson celował w kolejnego. Jego twarz
-Jeszcze jakieś argumenty??? NIE??? To dobrze, co tam chowacie? Nieważne i tak zabierzemy wszystko, czy to się wam podoba czy nie!- a mówił to z takim spokojem, jak gdyby przed chwilą wyrzucił niedopałek a nie zabił człowieka. Najwidoczniej śmierć grubego nie miała żadnego znaczenia.
- Ale to jest wirus! Najnowsza krzyżówka... Nanotechnologiczny mutant biologicznych zabójców- głos drżał mu bez przerwy, nienaturalny wzrok maskował strach który nim kierował. - Znaleźliśmy go na kosmicznych śmieciach. Jedna fiolka, co ja mówię, jedna kropla wystarczyła by..by cał.. całkowicie wyludnić europę!!!
Nie kontynent europę a jedną z zasiedlanych przez ludzi planet.
Zamknij się rudy jąkało, mało mnie to obchodzi, nie wybieram się tam. Chłopaki ostrożnie z tym, rudy gotów jeszcze nas zabić Hahaha. Ruszać się, nie będziemy czekać wiecznie. A na pocałunek mrocznej pani jeszcze mi nie w smak.
Uwinęli się szybko i bez słowa. Ruszyli w drogę powrotną, bacząc na niebezpieczną torbę.
-Ale co z nami? zapytał jąkała, niejąkając się
-Omal o was zapomniałem, białe pędraczki. Trzymać się razem...
Byli posłuszni, jak baranki i jak baranki zostały zaszlachtowane z zimną krwią.
-Stephenson ,melduj! Gdzie jesteś?
-Komandorze Stafort, alfa-centauri w drodze, nie był żadnego oporu. over.
-cieszy mnie to , żołnierzu, oczekuję cię w doku.
kilka minut później Stephenson i jego chłopaki zbliżali się do Stokołaja. Terminatory huczały nieustannie. Żyją jeszcze pomyślał. Mieli broń w pogotowiu. Ostatni zakręt, mieli swoich w zasięgu wzroku. Dalej stali Derrioris.
Troje żołnierzy otworzyło ogień który...
... trafił wprost w Stokołaja. Padł martwy, jego twarz nie była naznaczona, jak sądził Stephenson bólem lecz zdziwieniem i smutkiem.Wstrzymano ostrzał.
- Wreszcie się spotkaliśmy. Ciekawy byłem jak to wygląda nasz donosiciel i szpieg w jednej osobie. Muszę przyznać, jestem pełen podziwu.
-Pułkownik Raskolnikow jak sądzę.- mówiąc to pochylił się nieznacznie w pokracznym pokłonie. - Mam nadzieję, że nasza umowa nadal obowiązuje?- uśmiechnął się parszywie
-Gdzie towar?- zapytał beznamiętnie Pułkownik
-Nie jestem głupcem, oddam to jedynie Tenko, osobiście.
-Miała być tylko jedna osoba- zauważył Raskolnikow.
-A kto mówi, że będzie więcej?
obrócił się na pięcie, i zabił swych dotychczasowych kompanów, bez chwili zawahania.
-Ha. lubię ludzi którzy wiedzą czego chcą. A teraz, gdzie jest Stafot. Mów, sowiecie cię wynagrodzę.
Nic nie powiedział tylko ruszył przodem.
***
Zza winkla wychyliła się postać w bieli, która jedynie cudem uniknęła rozerwania na kawałeczki. Tunis opamiętała się. Tuż za postacią w bieli stało trzydzieści kolejnych osób. Nie byli to, ani Rangersi, ani Derrioris tylko cywile i naukowcy.
-Jesteśmy nie uzbrojeni, nie strzelajcie- Wybełkotał Naukowiec, ten któremu los sprzyjał.
- Jestem Dr. Neiitsen i ...
-Słyszeliśmy doktorku- przerwał mu Sneake- Tunis, co z nimi robimy?
Tunis westchnęła.
- Idziecie z nami, kto nie wytrzyma tempa, marny jego los.

Neiitsen jest najlepszym inżynierem jaki obecnie żyje. Gdyby nadal przyznawano nagrody Nobla, był by jego laureatem sześciokrotnie. Tego nazwiska wstyd nie znać, to on a raczej dzięki niemu wprowadzono kilkadziesiąt nowych technologii. Najważniejszą jest, co tu ukrywać, technologia napędu zaświetlnego obliczona ze wzoru E=MPir2. Huknęło ponownie, torpeda spadła blisko, za blisko. Tenko nie liczył się ze stratami w ludziach nawet swoich. Nie marnowali więcej czasu, biegli co sił w nogach. Co krok natykali się na Derrioris. Po drugim spotkaniu liczba cywili zmalała dwukrotnie. Wąż klął bez przerwy.
-Nie mam amunicji! Ile jeszcze tych tych kozojebców. Daleko do doku???-syczał nieustannie
-Dwie kondygnacje w dół-odparła.
Otarła z twarz gorącą posokę.Była kompletnie zdesperowana.
-Pięknie kurwa, już jesteśmy martwi, tylko czekać pocałunku.
-Przestań kląć! zacznij myśleć
-Fuck!- zaklął- może by tak...
-... przebić się- wtrącił Neiitsen.
-Co???- Warknęli jednocześnie tunis i Sneake.
-Rozwal podłogę- Neiitsen próbował opanować swój głos który drżał przy każdej literze która musiała przejść przez gardło.
Nie myśląc wiele zabrała się za drążenie...
***
Stafot i Yarimaschi dotarli do Bramy.Za nic w świecie nie chciała się otworzyć. Panel kontrolny był spalony, ich plan także.
- da się otworzyć jedynie od wewnątrz-oświadczył Bushi, niezbyt zadowolony.
Stafot załamał ręce. Wiedział, że musi działać. Przeszperał swój bagaż. Twarz rozjaśniał nagle, bynajmniej nie od światła latarki. Chyba nikt w całym uniwersum, nie był tak uszczęśliwiony znalezieniem u siebie termita.
Cofnął się o krok. Wypalił. Bramę przeżarło na wylot. Przez otwór dostrzegli, Fregatę oraz coś czego być nie powinno...
***
W sali komunikacyjnej zrobił się ruch. Nagle ktoś potknął się o mały pakunek. Nagle przez kogoś, nie wiadomo kogo cały skład zrobił wielki "KhaBumm"
***
-Stephenson? Jak to Jest być Zdrajcą?
-Wielce przyjemnie. Panie Pułkowniku, wielce przyjemnie...
***
hangar był wielki, firmament zdobiła mapa gwiezdna na której rozsiane były srebrzyste punkty jak krople rosy na porannej trawie. Gdzieniegdzie stały jedna na drugiej potężne skrzynie na których już dawno zatarły się wszelkie znaki. "Tenno" niebiański władca wznosił się pośrodku jak arka Noego na suchym wzgórzu. Ocalenie. Sytuacja na zewnątrz była coraz gorsza, rozpętała się jonowa burza, zmora wszystkich pilotów. Sama fregata była jak najbardziej okazała, dawna własność rodziny królewskiej mieniła się w świetle uderzających piorunów. Na samym czubie wznosiło się zwierciadło z czystego kryształu przyobleczone w metalowe obręcze kawałek dalej na dziobie znajdował się miecz. Sam miecz pełnił funkcje działa fuzyjnego. Między nimi znajdował się klejnot, najważniejsze ogniwo. Klejnot stanowił swego rodzaju generator osłon. Trudno w kilku słowach go opisać. Był jak łabędzie pióra wynurzające się z błękitnej toni, rozpościerające się szerokim wachlarzem. Sam dok był wysoki jak cyrkowy namiot. malał w kierunku dobiegających do niego korytarzy. Wszystko jednak było stare, nieużywane.
Obok władcy niebios spacerowała pokraczna kreatura. Coś czego dotąd nie widzieli na oczy. Monstrum mierzyło sobie bagatela półtorej metra. Powłóczyło masywnym odwłokiem z którego wyrastały wijące się niczym pnącza zielonkowate odnóża. Pysk jak u dzikiej świni kołysał się na boki. Stwór zareagował na ruch światła latarki. Dźwignął się powoli, ospale niemal niedołężnie. W przeciwieństwie do potwora Stafot i Yarimashi zareagowali błyskawicznie. Uderzyli krótką serią, dziurawiąc doszczętnie gładką ścianę skrzyń. Monstrum człapało nieugięcie, było zaledwie kilka kroków od Stafota i było gotowe do skoku. Obaj strzelali jak oszaleli. Pajęczym skokiem skróciła jeszcze bardziej dystans. Bestia stała wprost przed komandorem. Wyłupiaste, ohydnie nienaturalne ślepia spoglądały łakomie.Stwór spróbował złapać Stafota nogogłaszczkami i przytrzymać w uścisku. Szczękoczułki kłapnęły. Dowódca zawył z bólu.
***
-Schodzić pojedynczo, ostrożnie- poleciła Tunis, rozglądając się w koło.- Jeszcze jeden korytarz.tak myślę- dodała szeptem, który odbił się dudniącym echem od nagich ścian.
Wąż, swym zwyczajem klął niemiłosiernie, na czym ten świat stoi. A trzeba przyzna, że stał na gruzach innych- wszechświatów. Sam szedł jako ostatni. Nagle usłyszał Stephensona który warczał z oddali:
-To oni! Brać ich!!!
Powietrze rozerwało dziesiątki cienkich barwnych stróżek. Jeżeli wąż kiedykolwiek miał zobaczyć piekło, to właśnie było teraz. Bo czymże jest ten świat jak nie piekłem które sami sobie stworzyliśmy. Momentalnie poczuł przeszywający ból w prawym ramieniu, o ile brak ramienia może być bolesny. Ostatkiem sił dopełzł do zakrętu za którym zniknęli naukowcy. Wstrzyknął sobie nanoneurologiczną mieszankę narkdrenalinową. Wstał. chwilę później, już biegł.
***
Bestii uniosła się na tylnych odnóżach wydając przy tym chrapliwy skowyt. Powietrze wibrowało. Komandor wykorzystał jedyną szansę na uwolnienie się. Kopnął stwora , jak mu się zdawało, w czułe miejsce z całej sił jaką zdołał z siebie wykrzesać.Moment w którym potwór chwiał się dla zachowania równowagi dał mu wolność. Upadł na zimną posadzkę. Przeturlał się na bezpieczną odległość.
-Yarimashi-san! Strzelaj w gardziel!!. zakończmy to wreszcie- zaproponował wznawiając ostrzał. Bushi poruszał się powoli wzdłuż osi sali, ostrożnie posyłając krótkie serie, tak by nie narazić dowódcy.Pociski świszczały. Bestia zaryczała przeciągle
-Hurrrirrr- hurrirrr!- I w tym momencie zaczęła szarżować. Stafot salwował się ucieczką. Nie wiadomo dlaczego przez cały czas obiektem ataków był komandor. Dobiegli już do północnej ściany gdy wtem...
***
...Turczynka w suicie mecha rozsadziła bramę wbiegając do doku. Widząc co spotkało Staforta ruszyła z odsieczą. Piołun na swym wyposażeniu posiadał szereg uzbrojenia w tym kilka prototypów. Młodej najemnicze najbardziej do gustu przypadło działko plazmatyczne nowej generacji i to właśnie z niego uśmierciła stwora. Być może użycie słowa uśmierciła jest tu nie na miejscu. Stworka dosłownie poćwiartowała na maleńkie kęski które przyozdobiły zaskoczoną twarz Staforta.
-Wielkie dzięki dziecinko- wyartykułował komandor ironicznie.
-Derrioris gonią za mną jak psy za suką Szefie- na jej twarzy malowała się radość.
Ci z cywilów którzy przetrwali czym prędzej podążyli na pomost fregaty. Do doku wbiegł Sneak.
-Stephenson zdradził!- syknął przeciągle.
-Dalej wszyscy na pokład- Pogonił Komandor, sam jednak podążył do panelu kontrolnego. Wróg był blisko, odgłosy kroków roznosiły się szerokim echem po korytarzach. Stafort starał się jak najszybciej otworzyć główną bramę. Przypadkiem, zupełnie niechcący zatrzasną wrota asekuracyjne korytarzy. Kto wie, może ten zbieg okoliczności ocalił im życie? Gdy bram poczęła się rozsuwać, sam również w końcu wbiegł na pokład. Na końcu długiego korytarza na wyższym piętrze znajdował się mostek a w nim cała ocalała ekipa.
-Yarimashi do sterów! Niech ktoś zaprowadzi węża do centrum medycznego, Tunis zajmij pozycje przy stanowisku bojowym. Co z czarnobylem?!!- zarządził. Zasiadł w głęboki fotelu zapoznając się z aparaturą.
-W ładowni Szefie.- Turczynka zakasała rękawy, zasiadła przy wschodnim panelu.
-Zasłony działają?- zapytał niepewnie.
-Standardowe 12% mocy, termiczne50% i wzrastają- odpowiedział zapracowany Japończyk. Otarł spocone czoło i już po chwil dało się słyszeć odgłos uderzanych klawiszy.
-A więc?? Startuj!!!
Fregata zakołysała się niepewnie.Coś posypało się z kolosalnego statku. Była jednak sprawna i to się liczyło.
-Pełna moc! Uruchom działka automatyczne. Czeka nas istny drugi "Atandes".- Mieli szanse a on miał nadzieją, przetrwanie było na wyciągnięcie ręki.
Fregata snuła powoli. Yarimashi manewrował najlepiej jak potrafił, unikając co gorszych natarć. Niebo było usiane Barwami tęczy, Lasery, obłoki plazmy, torpedy przeszywały atmosferę, dewastując przy tym powierzchnię planety. Przez ostatnie dwadzieścia lat, mars doczekał się nawet namiastki fauny i flory Dziś zatracił je na nowo. Opuścili atmosferę około marsjańską bez większych problemów. Te czekały na orbicie. Skrzydła wrogich myśliwców dobijały właśnie ostatnie jednostki rebelii. Flota "Tenko" była potężna, same niszczyciele zdolne były do unicestwienia całego układu, co w skali uniwersum byłoby małą stratą. Nie takie ofiary ponosił już wszechświat.
Jednak Tenno miał przewagę nad niszczycielami. Poprzestrzenny napęd pulsarowy,co prawda ten lubił sprawiać kłopoty. Przestrzeń zaroiła się od myśliwców i ścigaczy wroga ustawiających się w poszczególne skrzydła.
***
-Centrum medyczne Tenno- poinformował komputer pokładowy. Węza prowadziła młoda kobieta, pracowniczka stacji orion imieniem Sara. Była pracownikiem medycznym, liczyła sobie lat dwadzieścia miary słonecznej. Rude włosy opadały na jej obnażone ramiona. Zielona suknia przylegała do jej spoconego ciała, fantazyjnie kontrastując całość.
- Kładź się o tu na tym stole- jej głos był ciepły i troskliwy. - zaraz się tobą zajmę.
-Dziękuję...-wydusił z siebie z wielkim trudem.
***
Na mostku aż wrzało. Kilku cywili zajęło miejsca przy bateriach.Stafort był zdenerwowany.
-Bushi! Co z tym napędem? Tarcze nam siadają!- warczał
-Robię co mogę, daj mi pięć minut- prosił zmęczony.
-Za pięć minut to mroczna pani może mnie w dupę pocałować!!!
-Danse macabre-skomentowała Turczynka- istny Mort.
-Silniki wspomagające!
To jednak było mało. Niszczyciele choć teoretycznie wolniejsze zbliżały się coraz bardziej.
-Trzy minuty, daj mi trzy minuty!.- w ten dowódca wpadł na genialny, acz dziwaczny pomysł.
-W hangarze stoją myśliwce prawda?- zapytał retorycznie- Sprowadź mi kilku ludzi do pomocy.
-To samobójstwo- wtrącił się niespodziewanie Neiitsen
-Zaufajcie mi...
-Moc osłon 3%- zakomunikował najspokojniej komputer pokładowy.
***
Stepfenson wracał wraz z Pułkownikiem Raskolnikowem w jednym promie lecącym ku jednostce flagowej.
-Ten Stafort wielce miesza nam szyki, kiedy on i cała ta zgraj się poddadzą...hę?
-Nigdy Sir. Są jak Polacy...
-Zapijaczeni??
-Nieugięci partyzanci-sprostował.- mają dobre kryjówki.
-jak już przy tym jesteśmy,gdzie jest ich baza?
-Tenko słono mi zapłaci za te informacje- mruknął rozbawiony pytaniem rozmówcy.
-Nie zapominaj z kim gadasz, ale niech będzie. Ja ze swej strony okażę dobrą wolę i wyjawię ci mały sekret...- Uśmiechnął się złowrogo. ściszył głos i dokończył- Ta suka Selene gnije w mych celach.
-Układ gwiazdy polarnej...-mruknął.
-Widzę, że się dogadamy.
***
W hangarze stało osiem myśliwców osiadłych w zaczepach. Były niezawrócone po ostatniej misji.
-Pakujcie się do środka
-Najpierw je zawróćmy- stwierdził mądrze jeden.
-Niczego nie ruszać!!-wrzeszczał Stafot- Zasiadać za sterami, jak otworzą wrota- pełna moc. Tłumaczył jak ułomnym.
Wrota hangaru usytuowane były na ogonie fregaty tuż pod silnikami. Wszyscy wykonali polecenie co do joty. Statek przyspieszył nieznacznie, dając kilka cennych sekund. Lecz tych było jeszcze mało.
-Moc osłon a poziomie krytycznym- poinformował komputer.
-Hipernapęd_ krzyknął.- o dziwo fregatą, aż szarpnęło. Wszystko było dobrze, do czasu. Gdy jeden z myśliwców zerwał się z zaczepów momentalnie roztrzaskały się o ścianę.
Weszli w pole rażenia niszczycieli. Te nieczekając wiele oddały salwę. Kanonada świateł ruszyła w ich stronę.
***
-Minutę, potrzebuję minutę- jęczał bushi
-Pozwól mnie-odezwał się nieznajomy głos za Yarimashim, zimny i metaliczny. Ten odwrócił się nagle i ku swemu zaskoczeniu ujrzał humanoidalnego robota. Odsunął się na bok.
***
-Spójrz Stephenson zaraz ten, śmieszny stateczek zniknie na dobre. Wypijmy za to- wyciągną za pazuchy starą dobrą wódkę. Choć Raskolnikow był dobrym dowódcą, to niestety miał tę jedną przypadłość-alkoholizm.
Wypili po kielichu. Fregata zniknęła.
Autor artykułu
qaz's Avatar
qaz
Zarejestrowany: Jul 2007
Miasto: Września
Posty: 463
Reputacja: 1
qaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie coś

Oceny użytkowników
Język
60%60%60%
3
Spójność
50%50%50%
2.5
Kreatywność
70%70%70%
3.5
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Głosów: 2, średnia: 60%

Narzędzia artykułu

 



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172