Legenda o Synu - Opowiem ci, Synu, o miejscu, w którego istnienie niewielu wierzyło i nadal niewielu wierzy. O miejscu, które poza czasem istnieje, poza znanymi nam wymiarami. O miejscu, które wedle woli bogów powstało. Które poprzez umowę miedzy wszechmocnymi i śmiertelnikiem istnieje. A było to tak... I udał się Syn na poszukiwanie Smoczych Borów, Lasu Smoków. Wędrował długo, a ciężka to podróż była. I przemierzał Syn lądy i morza, niezliczone przygody przeżył, aż dotarł do Starego Świata. Świata legend. I ujrzał Syn Las Smoków, o drzewach tak olbrzymich jak noga tytana. I ujrzał Syn Smocze Bory, drzewa strzelające w niebiosa swymi koronami, drzewa sięgające bogów. A w lesie tym ujrzał niewielki budynek. Budynek, zniszczony z zewnątrz, o wyłamanych okiennicach i szybach brudnych. Istna ruina, lecz w ruinach tych tliło się światło. Malutkie światełko o magicznej mocy rozproszenia ciemności. I wejść Syn postanowił. Ciekaw Syn był tego, co w sobie kryją ruiny, podszedł powoli, uważny na każdy dźwięk, z żelazem w ręku. Odchylił powoli skrzypiące drzwi, naznaczone już upływem czasu. A to, co w środku ujrzał, zadziwiło go wielce, bowiem gdy drzwi otworzył, ujrzał inny świat. Tego twarz obmyła fala ciepła, w oczy biło światło niezliczonych pochodni, uszy usłyszały skoczną melodię, a zmysły pieściła delikatna magiczna aura. I przekroczył syn próg ruin... Wielka to sala była, przypominała salę audiencyjną sporego zamku. Tak wielka ona była, że smok spokojnie by się w niej poruszał; potwierdzało to tylko przypuszczenie o mistycyzmie tego miejsca. Mówiło o nim wielu, że magią naznaczone, że sami bogowie pomagali je stworzyć, że jedynie istoty o wielkiej mocy tam spotkać można, że zwykli ludzie tam nie chodzą, że jedynie bohaterowie starego świata przy ognisku Tawerny snują opowieści o czynach dawnych lat, o bitwach, podbojach i intrygach. Prawda to czy fałsz? - zapragnął się przekonać. Dzisiejszej nocy wielu gości w niej było. Ludzie, krasnoludy, elfy, ogry, orki, niziołki... Jednym słowem wszelkiej rasy i maści istoty. Lecz nietrudno było o wolny stolik. Znalazł go Syn dokładnie tam, gdzie pragnął. Blisko wejścia, w lekkim świetle pochodni. A gdy tylko usiadł, znalazł się przy nim pulchniutki hobbit, z delikatnym wąsikiem lekko podkręconym ku górze. Z uśmiechem na twarzy zapytał: - Co podać, Panie? - Na dobry początek najlepsze wino, jakie masz, a potem zobaczymy. - Niziołek szybko udał się do baru, by w okamgnieniu znów zjawić się przy stole. Nalał krwistoczerwonego wina do kryształowego kielicha. - Mogę w czymś jeszcze pomóc? - Nie, na razie dziękuję. I zrozumiał Syn, kim naprawdę jest. Pijąc wino w towarzystwie tylu sław, tylu osób, o których tylko legendy słyszał, zrozumiał. Zamyślił się chwilę nad tym, co przeszedł, nad tym, co zrobił i co jeszcze mógłby zrobić. Oddał się wspomnieniom. I usłyszał Syn głos w swojej głowie: "Tak, jesteś jednym z nich. Jesteś bohaterem Starego Świata, Synu...". |
Bardzo mi się podoba - niby krótkie, a przykuwa uwagę. Po prostu - dobre. |
Dziękuję, cieszę sie że pierwsza osoba która to przeczytała wystawiła tak wysoką ocenę. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:52. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
artykuły rpg