lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Opowiadania (http://lastinn.info/opowiadania/)
-   -   [Kaminor] Narodziny legendy cz.1 (http://lastinn.info/opowiadania/3911-kaminor-narodziny-legendy-cz-1-a.html)

Gettor 22-08-2007 02:17

[Kaminor] Druga legenda cz.1
 
Prolog

Tanoris bawił się przed domem. Był siedmioletnim dzieckiem i marzył o tym, żeby w przyszłości zostać prawdziwym rycerzem. Zrobił nawet drewniany miecz i codziennie walczył z dużym dębem rosnącym niedaleko jego domu.
Chłopak był bez przerwy pouczany, by nie odchodzić za daleko. Wioska, w której mieszkał, leżała na skraju dużego lasu i matka bez przerwy powtarzała, że łatwo się w nim zgubić. Jego ojciec był drwalem i całe dnie spędzał na rąbaniu drewna. Tanoris go za to podziwiał, bo przekonał się ile siły wymaga ta praca.
Chłopak zaatakował właśnie gałąź drzewa. Już od tygodnia na nią nacierał, lecz jak dotąd nie było efektów – patyk wciąż był w jednym kawałku.
- Tanoris! – usłyszał głos matki. – Chodź na obiad.
- Chwila mamo – odpowiedział chłopiec. Postanowił sobie, że musi zniszczyć gałąź, więc zamachnął się z dwukrotną siłą. Ku jego zdziwieniu patyk złamał się, lecz drewniana broń także.
Chwycił złamany patyk i poszedł do chaty, by pochwalić się ojcu. Wiedział, że oboje rodzice będą z niego dumni, że wreszcie do czegoś doszedł. Jednak to, co zobaczył u progu drzwi zupełnie go zaskoczyło.
W jedynym pomieszczeniu domostwa na podłodze leżeli jego mama i tata. Żadne z nich się nie ruszało. Tanoris nie wiedział co się stało – myślał że rodzice zasnęli. Podszedł bliżej i dopiero dostrzegł intruza.
Przed chłopakiem stała dziwna istota. Jej ciało było ciemne i przeźroczyste, a kształtem przypominało człowieka stojącego na czworakach. Stwór wpatrywał się w niego swymi dwoma czerwonymi i zimnymi jak lód ślepiami.
Tanoris zatrzymał się. Był przerażony - nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Intruz zaczął do niego powoli podchodzić na swoich czterech łapach zakończonych szponami. Chłopak cofnął się o krok i upadł. Zasłonił twarz ułamanym kijem mając nadzieję że to odstraszy potwora.
- Tatusiu, boję się – powiedział łkając. Stwór był już bardzo blisko. Chłopiec zaczął głośno płakać, co tylko rozjuszyło intruza – podniósł jeden ze swych szponów gotów do ataku.
Wtedy rozległ się dźwięk rogu. Był niski i doskonale słyszalny. Stwór natychmiast odwrócił się w stronę źródła odgłosu i ruszył w tamtym kierunku, zupełnie zapominając o płaczącym chłopcu.
Po kwadransie łkania Tanoris wstał i podszedł do swoich rodziców. Przytulił się do taty, który był bardzo zimny.
- Tato – powiedział cicho chłopak. – To ja, tatusiu. Obudź się.
Niestety ojciec nie zareagował. Leżał ciągle w tej samej pozycji, a z jego boku sączyła się krew.
Chłopiec wtulił się w niego mocno cały czas płacząc. Dopiero po godzinie przyszła sąsiadka, zaniepokojona odgłosem łkania.
Tanoris dowiedział się, że w wieku siedmiu lat został sierotą.

* * *

Przyjdzie dzień, że wszyscy będziemy jej służyć. Nikt przed nią nie ucieknie, wszyscy się jej boją, nikt jej tak naprawdę nie zna choć niektórzy twierdzą że zgłębili jej tajniki do granic możliwości. Wielu przeraża, wielu fascynuje, wielu przyciąga, nikogo nie odpycha. Możesz nawet nie wiedzieć o niej. Nic nie szkodzi – ona na ciebie czeka. Śmierć.

Thalios, Mroczny Kapłan.

Tanoris znał tą mądrość. Znał ją wręcz zbyt dobrze. Pierwszy raz ją przeczytał dwa lata po śmierci jego rodziców, a raczej pewien mnich mu ją przeczytał, bo sam jeszcze czytać nie umiał.
Zapadło mu to głęboko w pamięć, lecz sam właściwie nie wiedział czemu. Od tamtego dnia, kiedy stracił rodziców, całe jego życie się zmieniło.
Został wysłany do klasztoru już na drugi dzień po śmierci matki i ojca. Tam nauczył się czytać i pisać, a także wznosić modły do Boga Słońca – Anariktosa.
Obecnie Tanoris ma dwadzieścia jeden lat. Od jakiegoś czasu zaczął się interesować światem, pragnął się wyrwać z klasztoru i ruszyć przed siebie.
Lecz nie mógł, a już na pewno nie legalnie. Jedną z zasad klasztornych było, aby nigdy nie opuszczać jego murów.
Teraz młody mnich przechadzał się jednym z jego korytarzy, a jego buty wydawały głuche, irytujące dźwięki.
Planował ucieczkę już od jakiegoś czasu. Raczej nikt go nie będzie szukał, bo i po co? Przecież był sierotą. Mógł robić co tylko chce, a tkwienie do końca życia w klasztorze na pewno do tych rzeczy się nie zaliczało.
Mijał co jakiś czas innych mnichów. Właściwie ich nie znał, a wszyscy – łącznie z nim – mieli szaty z kapturami, więc nawet nie widział ich twarzy.
Znał tylko Ojca Bernira. Tylko z nim wolno mu było rozmawiać, ponieważ, jak twierdzono, kontakt z innymi przeszkadzałby mu w zgłębianiu więzi z Anariktosem.
Wreszcie doszedł do celu – do swojej celi. To małe pomieszczenie z dwoma wąskimi oknami, pryczą i szafą na ubrania było jego domem przez ostatnie czternaście lat.
Ale koniec z tym, pomyślał. Dzisiejsza noc będzie inna.
Był już wieczór, więc wszyscy szli na modlitwy. Wszyscy prócz Tanorisa. Młody mnich spakował swoje rzeczy i włożył do torby, którą udało mu się kiedyś uszyć. Niedawno udało mu się nawet zwędzić kilka sztuk złota.
Tak przygotowany poczekał aż wszyscy będą już na modlitwach i wyszedł ze swojej celi.
Był zdeterminowany i zdecydowany w swoim postanowieniu – wydostać się z klasztoru. Właściwie nie było to trudne. Po prostu przeszedł przez bramę jak to zrobił kiedyś w wieku siedmiu lat, lecz w drugą stronę.
Nie tracąc czasu ruszył drogą w kierunku najbliższego miasteczka – Shamtir. Podróż nie była długa ani uciążliwa. Wręcz przeciwnie, droga była łatwa i przyjemna, a perspektywa lepszego życia dodawała Tanorisowi sił.
Wreszcie dotarł na miejsce. Była już prawie noc, więc niewiele widział, lecz palące się jasno światła i głośne śpiewy dochodzące z jednego z budynków podpowiedziały młodemu mężczyźnie, że to musi być karczma.
Ruszył tam bez wahania. To co się działo w środku można było opisać dwoma słowami – głośno i wesoło.
Ludzie pili piwo, niektórzy leżeli na ziemi z jego nadmiaru. Inni śpiewali wesoło i głośno, a barman starał się wszystkim dogodzić.
Tanoris czytał o tym w wielu księgach, które były w klasztorze, lecz nie sądził że kiedyś zobaczy tawernę na własne oczy.
Podszedł do barmana. Człowiek miał ogoloną głowę, bliznę na policzku i haczykowaty nos. Wyglądał na nieco zdenerwowanego.
- A panu co podać? – powiedział szybko, a po szybkim spojrzeniu na Tanorisa dodał – braciszku?
- Szukam pokoju na noc. – odpowiedział spokojnie mnich.
Barman zamiast odpowiedzieć gwizdnął głośno palcami. Po chwili podbiegł do nich młody chłopak, najwyżej piętnastoletni.
- Ten oto pan – powiedział barman. – Szuka pokoju na noc. Wskaż mu jeden z nich – znów rzucił okiem na Tanorisa. – I dopilnuj żeby zapłacił.
- Się robi tato! – powiedział wesoło chłopak i zwrócił się do Tanorisa – Pan pozwoli ze mną.
Tanoris poszedł za chłopakiem. Odniósł wrażenie, że mimo wesołego tonu głosu i uśmiechu na twarzy, syn barmana jest nieszczęśliwy. Lecz młody mnich nie był specjalistą od szczęścia, więc się nie odzywał.
Poszli na górę tawerny, gdzie chłopak wskazał jedne z drzwi i dał Tanorisowi klucz, mówiąc.
- Należą się cztery sztuki złota.
Mężczyzna natychmiast zaczął szukać w swojej torbie aż wyciągnął cztery złote monety i dał je chłopakowi, po czym ten uciekł na dół.
Pokój gościnny okazał się bardzo podobny do starej celi Tanorisa. Jedno łóżko, jedna szafa i okno.
Wzruszył ramionami, zamknął drzwi na klucz i położył się spać.
Zasypiając pomyślał o tej wolności, którą właśnie odzyskał i wiedział nawet jak ją wykorzysta.

Amman 23-08-2007 10:26

Opowiadanie niczego sobie tylko... dlaczego robisz przerwy na reklamy co? Może byś jeszcze na końcu 1st części napisał: "Wracamy po krótkiej przerwie na reklamy"? No i teraz będę non-stop czekał na następną część... Ehhh...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:59.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
artykuły rpg


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172