Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Cienie<!-- google_ad_section_end -->
Cienie
Autor artykułu: Szarik
07-12-2007
Cienie

Swego czasu było na stronie poświęconej NWN, ale zniknęło razem z tą stroną. Zapraszam do lektury

Powoli zanurzyliśmy się w mrok korytarza. Momentalnie ogarnęła nas ciemność. Gęsta i mokra, dławiąca oddech, ograniczająca ruchy, tłumiąca wszelkie odgłosy. Gadulf, barczysty krasnolud, szedł pierwszy. Stylisko młota bojowego ściskał tak mocno, że pobielały mu knykcie. Zatrzymał się od razu, gdy coś zachrobotało mu pod stopami.
- Dobra, dajcie światło. - Ogarniająca nas ciemność niemal wepchnęła mu te słowa do gardła, jakby nie chciała byśmy usłyszeli to polecenie.
Po chwili mrok ustąpił przed nikłym zielonkawym światłem, którego źródłem był błyszczący kamień na końcu długiej, sękatej różdżczki. Kij trzymany był przez wysokiego człowieka. W podłużnej twarzy zielony blask odbijały głębokie oczy. Szpakowate włosy spięte były w kucyk, a szeroki kaptur zrzucony był na ramiona. Za czarodziejem stał drugi człowiek, na jego zbroi wiły się półcienie rozmigotanej zieleni. Głowa zakryta była hełmem z zasłoną zakrywającą pół twarzy. Z wąskich, podłużnych otworów błyskały groźnie oczy wojownika, a tam, gdzie kończyła się osłona widoczna był wąska linia zaciętych w zdecydowaniu ust. Ja stałem na końcu. Jako kapłan Inmaltera od początku wzdrygałem się wejść do tych podziemi, lecz nie mieliśmy wyboru. To tu czaiło się nieuchwytne Zło dręczące nocami miasto, zło nieznane, a przez to straszniejsze. Naszym zadaniem było odnalezienie i zniszczenie tego Zła.
Krasnolud przytrzymał lewą dłonią kędzieżawą brodę zaplecioną w dwa grube warkocze i ukląkł by z bliska przyjżeć się przedmiotowi na który nadepnął. Była to czaszka, jedna z wielu, które zalegały korytarz przed nami. Nie były to z resztą same czaszki. Po podłodze walały się piszczele, żebra, pojedyncze kręgi, a nawet całe kręgosłupy i klatki piersiowe. Poczułem suchość w ustach. To nie były starożytne kości zapomnianych istot. Te wszystkie gnaty odbijały zielonkawe, magiczne światło. Lśniły świerzością. 
Wojownik zapalił pochodnię. Krąg światła powiększył się. Dodatkowe światło wyłoniło z ciemności ściany korytarza pokryte freskami. Wszyscy westchnęliśmy z podziwu. Malowidła wyglądały tak, jakby ich twórcy przed chwilą opuścili te korytarze. Kolory były żywe. Przedstawione sceny wojen, polowań i obrzędów były wyraziste.
- Jak stare są te katakumby? - Spytał wojownik. - Xer, wiesz może? - Zwrócił się do czarodzieja.
- Kilkaset lat. - Odparł mag. - Na pewno starsze niż nasze miasto.
- Ale te kości mają co najwyżej kilka dni. - Mruknął krasnolud. - Nie wiem co tak obgryzło tych biedaków i wolałbym się nie dowiedzieć. Jednak musimy iść dalej, więc może kiedy indziej pozachwycacie się kunsztem malarskim jakichś tam zapomnianych cywilizacji, co?
- Gadulf ma rację. - Poparłem krasnoluda, musiałem odkaszlnąć by głos przeszedł mi przez zaciśniętą krtań. - Xer, Valarin, idźmy dalej. 
Ruszyliśmy. Staraliśmy się omijać kości lecz nie uniknęliśmy przypadkowych nadepnięć i kopnięć. Wydawane przy tym odgłosy wydawały się nam tak donośne, że zawsze zatrzymywaliśmy się i nasłuchiwaliśmy. Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Byliśmy coraz bardziej zmęczeni, lecz nie było to zmęczenie fizyczne. Jakaś skupiona, złośliwa wola była przed nami. Czuliśmy na sobie jej przenikające spojrzenie. Nasze nogi były jak z ołowiu, nasze umysły zaszły cieniem. Odnosiłem wrażenie, że ciemność napiera ze wszystkich stron na światło pochodni niesionej przez Valarina, chcąc to światło zdusić. Niespodziewanie ściany rozstąpiły się, a sufit uciekł gdzieś do góry. Stanęliśmy. Czuliśmy wokół siebie ogromną przestrzeń. Światło pochodni rozświetlało tylko niewielki krąg wokół nas. Dalej była nicość. Mrok nie był już mokry i duszny jak w korytarzu. Wiało chłodem. Wydawało mi się, ze zaraz za kręgiem światła otwiera się przepaść bez dna. Na zbroi Valarina idącego przede mną zaczęła osadzać się szadź. Lodowy podmuch zachwiał ogniem. Płomień położył się, owinął wokół pochodni w rozpaczliwej walce o życie. Przegrał. Ciemność z wyczuwalnym tryumfem ogarnęła nas. 
- Słyszycie? - Głos Gadulfa.
- Szepty. - Potwierdził Xer.
Teraz ja też już usłyszałem. Wiatr. A wiatr niósł głosy. Szepty, płacz, śmiech, stłumione krzyki. Głosy męskie i kobiece. Ludzkie i inne jeszcze, nieznane, ale takie, że włosy na całym ciele podnosiły się, a po plecach zaczynało pełznąć coś śliskiego i lepkiego zarazem. Wstrząsnęły mną dreszcze, ale dziwne uczucie nie zniknęło.
- Xer, Breg, dajcie światło! Szybko! - Krzyknął krasnolud.
Uniosłem dłonie. Słyszałem mruczącego zaklęcie Xera. Skupiłem się na modlitwie. O Inmalterze, boże światła. O Słońce nigdy nie zachodzące. Wysłuchaj swego sługi. Głos za mną, zaraz za mną. Dłonie mi zadrżały. Wysłuchaj swego sługi. Obdarz go swym blaskiem. Czułem jak coś się za mną podnosi, wyżej i wyżej. Rozprosz ciemności. Dotyk na plecach. Zimny, mrożący serce i umysł, przenikający całe ciało. Wyrwał mi się krzyk. Rzuciłem się na bok. Tocząc się po podłodze słyszałem jak Xer przerywa zaklęcie światła i szybko rozpoczyna inny melodyjny zaśpiew. Słyszałem zgrzyt wyjmowanego z pochwy miecza i warknięcie krasnoluda. Xer zakończył śpiew. Na krótką chwilkę cała wielka komnata zajaśniała błękitnym blaskiem. Wystarczyło bym zauważył, że cała przestrzeń żyje, porusza się, miejscami jest gęstsza, nieprzejżysta. Zanim ponownie zapadła ciemność, z wyciągniętego ramienia Xera wytrysnęła błyskawica i z sykiem pomknęła z powrotem korytarzem, z którego przyszliśmy. Gdy przemknęła przez miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stałem, przeszyła coś co zaryczało tak potężnie, że ziemia zatrzęsła się w posadach. Poczułem jak coś się do mnie bardzo szybko zbliża. Zerwałem się na nogi i zacząłem uciekać. Za sobą słyszałem Xera, który tym razem wykrzykiwał niezrozumiałe słowa donośnym głosem. Słyszałem wrzeszczącego Gadulfa. Krzyczał coś o tchórzach i parszywych kundlach. Zamknąłem oczy, które i tak na nic nie mogły mi się przydać. Ciało mi drżało, oddech był płytki. Powinienem zawrócić, wspomóc towarzyszy w walce. Nogi miałem miękkie, nie chciały się zatrzymać. Zacząłem się potykać i zataczać. Ciemność napierała. Śmiała się ze mnie. Cały czas słyszałem chichot. Nagle poczułem uderzenie. Mocne i brutalne. 

Nie wiem jak długo leżałem bez ducha. Musiałem wpaść na ścianę, pod którą teraz siedzę. Od dłuższego czasu panuje cisza. Powinienem chyba poszukać towarzyszy.
Wróciłem do punktu wyjścia. Nikogo nie znalazłem. Początkowo zachowywałem ciszę, lecz później już nawoływałem. Nie mogłem odnaleźć korytarza wejściowego. Próbowałem przywołać moc, lecz mój bóg chyba mnie opuścił. 
Nie, znowu. Zrywa się wiatr. Czy to już będzie koniec? Tym razem zachowam godność. Pomszczę przyjaciół. Nie ulęknę się.
- Koniec. - Potężny wojownik w zbroi płytowej wstał z klęczek zgrzytając pancerzem. - Zapiski się kończą. - Podniósł wzrok znad trzymanych w rękawicach kolczych kilku zapisanych czerwienią zwojów.
- Dlaczego to jest napisane na czerwono? - Zapytał zaglądający mu przez ramię człowieczek o aparycji zaszczutego lisa.
- Nie miał inkaustu. - Wyjaśnił opierający się o gruby kij mężczyzna w dobrze dopasowanym skórzanym pancerzu. - Pisał własną krwią. 
W kierunku tej trójki obróciła się kobieta w długich szatach stojąca trochę z tyłu.
- Czy Xer, Gadulf i Valarin, to te zasuszone zwłoki, które znaleźliśmy przy zachodnim wejściu do Głównej Hali? 
Drugi wojownik stojący obok niej i dzierżący w obu dłoniach pochodnie parsknął.
- Tak, podejrzewam, że tak. - Odparł rycerz trzymający pergaminy. Wszyscy spojrzeli na skulone pod ich stopami zwłoki. Skóra mocno opinała kości. Z pustych oczodołów wyzierała ciemność, a ściągnięte wargi odsłaniały wyszczerzone zęby. Całość sprawiała wrażenie jakby trup chichotał i szydził z nich.
- Biedaczysko. - Westchnęła czarodziejka.
- Cisza! - Krzyknął stojący na straży wojownik.
- Wiatr.
- Szepty...

Autor artykułu
Szarik's Avatar
Zarejestrowany: Jun 2007
Miasto: Kraków
Posty: 104
Reputacja: 1
Szarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłośćSzarik ma wspaniałą przyszłość

Oceny użytkowników
Język
80%80%80%
4
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
80%80%80%
4
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Głosów: 1, średnia: 80%

Narzędzia artykułu

  #1  
Discordia on 31-12-2007, 16:48
Ocena użytkownika
Język
80%80%80%
4
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
80%80%80%
4
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:80%
Podoba mi się. Prócz paru literówek tu i ówdzie, paru interpunkcyjnych i składniowych jest dobrze napisane. Częsty motyw zarówno w książkach jak i filmach. Oraz w sesjach Pomysł na pewno może się przydać do zbudowania napięcia. A sama Ciemność? Cóż... każdy z nas kiedyś jej doświadczył. Czyż nie? :>
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz


Narzędzia artykułu
Wygląd

Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172