Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


Zobacz wyniki ankiety: Czy spodobało ci się opowiadanie?
Tak, czekam na dalsze 2 50.00%
Tak 1 25.00%
Nie mam zdania 0 0%
Nie 1 25.00%
Nie, skończ z twórczością 0 0%
Sonda z Wielokrotnym Wyborem Głosujących: 4. Nie możesz głosować w tej sondzie

komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Przygoda w 1944<!-- google_ad_section_end -->
Przygoda w 1944
Autor artykułu: Sagon
07-12-2007
Przygoda w 1944

Opowiadanie jest pisane w odcinkach, więc zerkajcie czy nie pojawiła się kolejna część.

"Wejście" + "Most" +c.d.n.

-Odłamkowym ładuj!
-Jest odłamkowy!
-Ognia!
Sherman zatrząsł się.
-Działo leży! Roy, cała naprzód!
Mechanik dał gaz do dechy i stalowy potwór wyjechał zza drzew na polanę. Przed nim ćwierć mili pustego pola a dalej wioska. Za kadłubem krył się odział piechoty, a po lewej dwa czołgi parły razem na przód. Nagle grzmot i eksplozja.
- Kurwa, Tygrys!- wrzasnął sierżant- Szybciej Roy! Za stodołę!
Sierżant wiedział, że w tej chwili są jak kaczki na strzelnicy i Tygrysowi nic nie zrobią, ale on im jak najbardziej. Kolejny strzał i fala piachu z prawej strony. Było blisko, ale czołg dalej gna do przodu. Oby jak najszybciej, oby cały.
-Za stodołę, i stój!- wydał komendę sierżant
Sherman zjechał z pola i zniknął Tygrysowi z pola widzenia. Razem z maszyną schowało kilku piechurów. Jeden z nich wyjrzał zza winkla i natychmiast się uchylił. Ścianę przeczesała seria z KM’u. Chłopak blady wrócił do czołgu. Sierżant otworzył właz od wieżyczki i wychylił się.
- Co widziałeś?- spytał
- Tygrysa i gniazdo KM.
- Macie jeszcze tych dymnych?
- Kilka będzie.
- Dobra, rzućcie ze dwa na drogę i postrzelajcie przez dym. Niech myślą, że to zasłona dla przejścia. My przejedziemy przez stodołę i spróbujemy z Tygrysem. Jak się uda to wpadacie za nami i osłaniacie przed piechotą.
- A jak nie?
- To zadbajcie o to, żeby żaden szkop stąd nie uciekł.- po tych słowach dowódca zniknął w wieżyczce i zatrzasnął właz.
-Ładuj przeciwpancernym. Roy, ustaw nas taranem na stodołę. Pamiętasz gdzie stał tygrysek?
-Pamiętam.
-No, to wyjedźmy tak, żebym miał jak najmniej roboty przy celowaniu. Mamy jedno podejście.
Sherman ustawił się na pozycji i czeka na dywersję piechoty.
Poszły dymne. Po chwili dwóch piechurów otworzyło ogień przez dym.
- Dajemy!- krzyknął sierżant.
Sherman z pełnym impetem wjechał w kruchą ścianę stodoły, potem wyjechał przez drugą.
- Gdzie Tygrys?- spytał zszokowany ładowniczy.
- Na prawo!- wrzasnął sierżant. Zaczął nerwowo kręcić korbą i obracać wieżę czołgu. Mimo iż obrót trwał kilka sekund, to dla załogi te kilka sekund było jak wieczność, serca im zamarły. Te kilka sekund straty to dla tygrysa szansa. Na szczęście dywersja się powiodła i szkopski „panzer” ustawił się frontem do dymu czekając na przeciwnika, nie zwracając nawet uwagi na to, że z boku runął właśnie budynek. Oba czołgi stały do siebie bokiem i wygra ten, który szybciej odda strzał. Huk i eksplozja. Tygrys dostał prosto w skład amunicji.
- Buba, śpisz? Wal po oknach!- padł rozkaz dla strzelca.
Rozległo się charakterystyczne terkotanie z pięćdziesiątki. Po chwili, do koncertu dołączyły odgłosy zamków z Thompsonów i strzały z BAR’a. Od drugiej strony wioski wjechał drugi Sherman i pacyfikował swoją część. Po kilku minutach wszystkie domy zostały oczyszczone z Niemców. Jedni zginęli na swoich stanowiskach, inni poszli po rozum do głowy i się poddali.
Kiedy ucichły strzały, sierżant otworzył właz i usiadł na wierzy. Zdjął hełmofon i obejrzał to, co przed chwilą zdziałali. Widział jak kilku chłopców z piechoty prowadzi grupę jeńców. Inni zajęli się przeszukiwaniem martwych ciał w poszukiwaniu zdobyczy wojennych. Jednemu się poszczęściło- znalazł złoty zegarek. O, drugi też nie gorszy- dorwał jakiś cenny drobiazg, ale teraz musi o niego powalczyć z kolegą.
Sierżant Olivier był dość młody, przed trzydziestką, ale poważny, jakby miał jeszcze raz tyle lat. Swój chrzest bojowy przeszedł na plaży Omaha, a potem, gdy prawie nie zginęli, przygnieceni przez ostrzał z osiemdziesiątek ósemek. Oj, gdyby nie moździerze, to by ich te działa podziurawiły. Był dobrym dowódcą. Trochę w gorącej wodzie kąpany, wszystko na wczoraj i ma być wykonane zanim o tym powie, ale mimo wszystko dobrze kieruje załogą. Zaraz koło niego usiadł ładowniczy, Mike. Chłopak młodziutki, ale postury niedźwiedzia. Jak tylko stanął na komisji do wojsk pancernych to od razu go wzięli, a dowódca zrobił z niego ładowniczego. I słusznie, bo Mike jest chyba najszybciej ładującym działo żołnierzem po tej stronie świata. Resztę załogi stanowili mechanik Roy i strzelec Barnaby, ale wszyscy mówią na niego Buba.
Do czołgu podszedł kapitan piechoty.
- Dobra robota z tym Tygrysem chłopaki. Chodźcie za mną, to wam coś pokażę- kiwnął ręką w zapraszającym geście.
Sierżant zaciekawiony, kiwnął głową i zeskoczył z czołgu. Za nim Mike. Otworzył się właz frontowy czołgu i wyskoczył Buba z Thompsonem. Cała trójka poszła za kapitanem. Zaszli za jeden z domów i ich oczom ukazał się właz z drzwiami pancernymi do jakiegoś bunkra.
- Nam zabrakło ładunków żeby to otworzyć, więc może pomożecie nam?- poprosił kapitan
Olivier podrapał się w głowę, popatrzył za siebie.
- Mike, ładuj przeciwpancerny i dawajcie tu z Roy’em.

"Most"

Mike pobiegł szybko do czołgu. Po chwili Sherman wyjechał zza budynków, niszcząc przy okazji w wąskim przejeździe ścianie jednego z budynków. Lufa obniżyła się i nakierowała na drzwi.
- Wszyscy kryć się!- krzyknął kapitan
Strzał, tuman kurzu i cisza. Dopiero, gdy kurz opadł żołnierze stwierdzili, że drzwi zostały praktycznie wstrzelone do środka bunkra.
- To kto wchodzi?- spytał kapitan
- Buba, Mike- wydał polecenie sierżant.
Chłopcy uzbroili się w Thompsony i ruszyli za kapitanem i dwoma innymi desantowcami do środka konstrukcji.
W środku opadał jeszcze kurz i ciemność kłuła w oczy. Czołgiści wyciągnęli swoje przydziałowe latarki i puścili trochę światła. Oczom zwiadowców ukazał się pusty pokój bunkrowy z wyjściem na korytarz. Na ścianach nie było nigdzie włącznika światła ani żadnych kabli, jedynie dziury, które świadczyły za tym, że kiedyś na tych ścianach były jakieś instalacje elektryczne. Mike udał się do korytarza i znalazł na jego końcu drzwi. Złapał za dźwignię otwierającą zasuwę i pchnął do dołu. Wtedy usłyszał dziwny trzask. Cichy i płaski odgłos sprawił, że wszyscy znieruchomieli. Nagle usłyszeli coś jak tykanie zegara.
- Wiaaaaaać!!!!- wrzasnął na całe gardło kapitan
Cała drużyna ruszyła pędem do wyjścia. Pierwszy na zewnątrz wypadł Buba, krzycząc na całe gardło:
- Uciekać! Bomba!
Olivier natychmiast kiwnął na Roya, a ten, jak nigdy, szybko uruchomił silnik. Ostatni z bunkra wybiegł Mike i ruszył pędem do wycofującego się już czołgu. Na końcu, jak na dowódcę przystało, kadłub dosiadł Olivier. Po drodze zgarnęli jeszcze kilku żołnierzy i na pełnym gazie wyjechali z wioski. Na szczęście wszystkim udało się bezpiecznie oddalić, gdy nastąpiła seria eksplozji wyrzucających ziemię i gruz na kilka metrów w górę. Po kilku eksplozjach nastąpiły kolejne, silniejsze wstrząsy, które zburzyły całą wioskę i pochłonęły ją w objęciach matki ziemi. Nic nie zostało tylko wielki dół wypełniony gruzem i szczątkami tego, co przez lata było domem i miejscem pracy dla kilkudziesięciu rolników z północnej Francji. Kiedy sytuacja się uspokoiła i desantowcy stwierdzili, że są chyba bezpieczni, powychodzili ze swoich kryjówek i podeszli podziwiać pozostałości niemieckiej wersji 4 lipca. Na krawędzi wielkiego krateru, szerokiego na około 100 jardów zebrała się cała piechota, która walczyła przed chwilą o ta wioskę. Do gapiów dołączyły też załogi dwóch ocalałych w starciu czołgów, w tym załoga sierżanta Oliviera. Nawet Roy wyszedł ze swojej pancernej skorupy, mimo że opuszczał czołg jedynie za potrzebą, po tym jak o mało nie zginął na plaży i jedynie ukrycie się pod bezpiecznym pancerzem dawało mu poczucie bezpieczeństwa. Do krawędzi dołu nie podszedł tylko sierżant i kapitan.
- Nie idziesz popatrzeć?- spytał dowódca piechurów
- Nie, jeszcze się napatrzę, jak rozwalę kolejne takie bunkry pod Berlinem.
- A skąd wiesz, że pod Berlinem też takie będą?
- Nie wiem, ale mam taką nadzieję, inaczej plułbym sobie w brodę ze przepuściłem taką okazję- zakończył z uśmiechem Olivier, wymuszając tym samym uśmiech na zabłoconej twarzy kapitana.
Po kilku minutach bezczynnego gapienia się na zgliszcza, przyjechał dowódca kompanii, pułkownik Atherton, w towarzystwie dwóch ciężarówek z zaopatrzeniem. Zatrzymał konwój koło kapitana.
- Co tu się dzieje? Co to za wstrząsy?- spytał
- Melduję, że podczas przeszukania wioski, natrafiliśmy na zaminowany niemiecki bunkier.
- To czemu nie wezwaliście saperów?- zdziwienie wymalowało się na twarzy pułkownika
- Nie zdążyliśmy, gdyż ładunki zostały już uruchomione wcześniej i detonacja była nieunikniona- krył siebie i resztę zwiadowców kapitan
- No dobra, to gdzie my teraz sztab założymy?- rozczarowanie dało po sobie znać na twarzy wiekowego już dowódcy. Powiadają, że jest on trochę marudny, ale za to podejmuje mądre decyzje taktyczne. Posiedział w jeepie przez chwilę zamyślony, po czym wysiadł i zawołał kapitana i dowódców czołgów.
- Zostawmy sztab na później. Mam dla was kolejne zadanie. 5 mil stąd jest most, jedyny w promieniu kilkudziesięciu mil, zdolny przyjąć całą brygadę pancerną. Macie go zająć i zabezpieczyć do przyjazdu 3 i 7 brygady pancernej. Musicie się pośpieszyć, bo wywiad donosi, że Niemcy go zaminowują i szykują do zniszczenia jak tylko ostatni szkop przekroczy rzekę. Sierżancie Dolby- zwrócił się do Oliviera- Słyszałem, że brakuje wam jednego pod pancerzem…
- Tak, ale dajemy…
- Nie przerywaj jak starszy mówi!- zganił go Atherton- Dostaniecie od nas piątego. Jego czołg zniszczono a tylko on przeżył. Będzie dla was dobrym nabytkiem i uzupełnieniem. Może was jeszcze czym zaskoczy.
- Zrozumiałem- zgodził się niechętnie Olivier. Wyglądał teraz jak zbity pies po tym jak nasikał na dywan. Nie wiadomo było, co bardziej go ugryzło, uwaga pułkownika czy zmuszenie go do przyjęcia jakiegoś żółtodzioba, który nie miał jaj zginąć razem z załogą, ale miał na tyle szczęścia, żeby uciec św. Piotrowi spod bramy.
Pułkownik kiwnął głową i z ciężarówki wyskoczył chudy jak patyk i wysoki jak drzewo dzieciak. Widać było, że jeszcze dziecko. „No nie. Nie dość, że żółtodziób to jeszcze dzieciak”- pomyślał Olivier, chowając twarz w rękach. ”To musi być sen”- starał się przekonać samego siebie.
- Szeregowy Timothy Atherton- zameldował się młody czołgista.
- Pojedziesz teraz z nimi- pułkownik wskazał na sierżanta, który teraz nie mógł się powstrzymać i na dźwięk nazwiska, aż usta otworzył z niedowierzania. „No nie, nie, nie”- chciał uciec przed świadomością, że teraz będzie odpowiedzialny za niańczenie krewnego jednego z oficerów.
- Tak, sir. – zasalutował podręcznikowo nowy nabytek załogi czołgu.
Pułkownik podszedł do zdębiałego wciąż Oliviera i szepnął mu na ucho.
- Nie niańczcie go, tylko zróbcie z niego mężczyznę. Jak usłyszę, że się z nim pieścicie to cofnę was na tyły a czołg dam komu innemu.
- Tak, sir- zgodził się sierżant- Szeregowy Atherton do wozu! Siadacie przy KM’ie- wydał stanowczym tonem rozkaz, doszły już do siebie po zachęcie pułkownika, Olivier.
Młody, z dziecięcym zapałem zapakował się do wnętrza maszyny. To, co przykuło uwagę sierżanta to zwisający na plecach chłopaka karabin z lunetą. „Smarkacz ma zachcianki a dziadek miękkie serce”- wytłumaczył sobie Olivier.
- Załoga do wozu!- zwołał wszystkich sierżant
Po chwili dwa Shermany i oddział piechoty gotowi byli do wyruszenia. Okrążyli lej i skierowali się na most. Po kilku milach widać już było przęsła mostu i na twarzy Oliviera zaczął się malować niepokój, gdyż przez lornetkę nie zobaczył ani jednego żołnierza pilnującego mostu, ani żadnego działa, co mogło znaczyć, że to albo zasadzka, albo nie ten most albo się spóźnili. Nagle zza żywopłotu z bocznej drogi wyjechał niemiecki transporter opancerzony.

c.d.n

To kolejna część historii. Proszę o zostawienie w spokoju spójności historycznej. Jako autor mam prawo przedstawienie własnej wersji wydarzeń, nie jestem przecież historykiem

Oczekuję na konstruktywne uwagi. Za krytykę w stylu "Żeś wymyślił" albo "Co to ma być?" dziękuję.
Autor artykułu
Sagon's Avatar
Zarejestrowany: Dec 2007
Miasto: Wrocław
Posty: 71
Reputacja: 1
Sagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie cośSagon ma w sobie coś

Komentarz Autora
Język
40%40%40%
2
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
40%40%40%
2
PrzekazBrak Informacji
Wrażenie OgólneBrak Informacji
Średnia:53%

Oceny użytkowników
Język
60%60%60%
3
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
53.4%53.4%53.4%
2.67
Głosów: 3, średnia: 64%

Narzędzia artykułu

  #1  
merill on 07-12-2007, 21:10
Powiesz szczerze, że mi się podobało. Mam tylko jedno ale, piszesz, że Olivier przeszedł chrzest na plaży Omaha, znaczy, że prawie na pewno był piechociarzem. Bo tam czołgi potopiły się w kanale La Manche, więc jakim cudem stał sie dowódcą załogi Shermana?
Pozdrawiam i oby tak dalej.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
Arango on 07-12-2007, 22:22
Mi nie.

Czołg to panzer, albo Panzerkampfwagen, a nie Panzerwagen ( bo to o ile mnie pamięć nie myli samochód pancerny), nie ma składu amunicji, a więc nie można weń go trafić i nie słyszałem jeszcze o mieszanej rasowo załodze czołgu w II wojnie światowej ( mieszane jednostki i to w piechocie pojawiły się dopiero w czasie wojny wietnamskiej jeśli dobrze pamiętam ).

"Sierżant Olivier był dość młody, przed trzydziestką, ale poważny, jakby miał jeszcze raz tyle lat. Swój chrzest bojowy przeszedł na plaży Omaha, a potem, gdy prawie nie zginęli przygnieceni przez osiemdziesiątki ósemki na polu minowym " - o to te działa latały i przygniatały ?

Brak zakończenia - jakby autorowi się odechciało, wstał od stołu i poszedł sobie zaparzyć kawy.

Ogólne wrażenie - może dalsze części ( o ile będą ) okażą się lepsze, na razie nie powala na kolana.
Ostatnio edytowane przez Arango : 07-12-2007 o 22:45.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #3  
Sagon on 08-12-2007, 07:26
Ocena użytkownika
Język
40%40%40%
2
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
40%40%40%
2
Średnia:53%
O, właśnie o takie uwagi mi chodziło. Brak zakończenia był celowy, żeby zaciekawić czytelnika. Co do wpadek historycznych to fakt. Pisałem na kolanie więc nie bardzo skupiłem się na spójności.
A na plaży Omaha były czołgi, ale niewiele, bo Niemcy resztę zatopili. (zależy od źródła, ja skonfrontowałem z wikipedią)
A kolejne części będą, czekam tylko ilu będzie na nie chętnych
Odpowiedź z Cytowaniem
  #4  
kitsune on 08-12-2007, 11:46
Ocena użytkownika
Język
60%60%60%
3
Spójność
60%60%60%
3
Kreatywność
60%60%60%
3
Średnia:60%
Hmmm, nie chcę urazić, ale mam zarzuty. Przede wszystkim to raczej nie opowiadanie, lecz pewien epizod. Wiem, że autor podkreślił, iż to demo, ale siłą rzeczy trudno ocenić całość. Sama scena walki ładnie poprowadzona, ale mnie osobiście razi ogromna przewaga dialogów nad opisem (kwestia gustu). Przy takiej ilości dialogów, utwór zbliża się do dramatu, nie epiki.

Sam styl poprawny, ale nie powalający.

Co do merytoryki, trochę Sagona pobronię przed Arango (wybacz Arango):

Na Omaha, w sektorze 29 DP lądował 743 baon czołgów, dwie jego kompanie lądowały jako shermany DD (Duplex Drive, takie cudeńko pływające). Racja wiele czołgów (zwłaszcza DD) nie dotarło do plaż, ale te, które dotarły tak naprawdę ocaliły sporo piechoty. Jako dowód podaję jeden z wielu cytatów z Omaha, które wspominają rolę tanków:

"Po wydostaniu się na plażę, relacjonuje Peters, 'byłem tak ciężki od wody i piachu, że ledwie mogłem chodzić'. Skrył się za czołgiem, w który uderzył pocisk 88 mm. Jeden z odłamków ranił znajdującego się przy nim żołnierza, a drugi jego samego w policzek"
Stephen E. Ambrose, "obywatele w mundurach", s.321,Warszawa 2006.

Końcówka cytatu jest też argumentem za "przygnieceniem przez OSTRZAŁ osiemdziesiątek ósemek'. Arango Sagon pisał, że ostrzał ich przygniótł nie same działa (chyba, że po Twoich uwagach zrobił edycję, a wtedy zwracam honor).

Co do załóg mieszanych (tu też widzę chyba ślad edycji, bo w utworze nie ma niczego o Murzynach), to faktycznie podczas II WŚ nie było praktycznie jednostek bojowych złożonych z czarnych. Dopiero pod koniec II WŚ pojawiały się one częściej, z lepszym lub gorszym skutkiem. Często były to jednostki artyleryjskie, kilka pancernych, był też samodzielny pułk piechoty i ponoć jedna dywizja (tego ostatniego nie jestem pewien). W tych jednostkach oficerami byli biali. Natomiast w służbach tyłowych było bardzo wielu czarnych, często jako mechanicy lub kierowcy.

Zastanawia mnie jeszcze jedno, z jakiego okresu to epizod. Jeśli to jeszcze Normandia, to Amerykanie nie spotkali się z Tygrysami (choć faktycznie niemal każdy PzIV w ich oczach był kociakiem ). Większość jednostek pancernych w czerwcu i lipcu 1944 walczyło z Brytolami i Kanadyjczykami o Caen. natomiast gumożuje walczyli zaledwie z 17 DGrenPanc SS oraz samodzielnymi jednostkami pancernymi (baony) złożonymi ze Stugów oraz zdobycznego sprzętu (francuskiego i niekiedy sowieckiego). No i oczywiście z piechotą.

Co innego podczas późniejszych walk, np. po przełamaniu pod Argentan (ale tam zabłysnęła armia Pattona, a ta z kolei nie lądowała pod Omaha) lub podczas walk w Ardenach.

Ja czekam na ciąg dalszy.
Pozdr
Ostatnio edytowane przez kitsune : 08-12-2007 o 12:04. Powód: bład językowy
Odpowiedź z Cytowaniem
  #5  
Sagon on 08-12-2007, 11:54
Ocena użytkownika
Język
40%40%40%
2
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
40%40%40%
2
Średnia:53%
Ok, dzięki za uwagi historyczne. Postaram się uwzględnić je w dalszych częściach.
Co do reszty to dzięki za obronę, ale jak mówi opis przy tytule, rzeczywiście zrobiłem poprawki po uwagach kolegów, tak więc nie czytałeś dziewiczej formy.
Odpowiedź z Cytowaniem
  #6  
kitsune on 08-12-2007, 11:59
Ocena użytkownika
Język
60%60%60%
3
Spójność
60%60%60%
3
Kreatywność
60%60%60%
3
Średnia:60%
Cholera, zawsze mam tego pecha, że trafiają mi się rozdziewiczone formy. Szczęściarz Arango . Czekam na ciąg dalszy.

Pozdr
Odpowiedź z Cytowaniem
  #7  
Sagon on 09-12-2007, 07:09
Ocena użytkownika
Język
40%40%40%
2
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
40%40%40%
2
Średnia:53%
Ok, jest kolejna część opowiadania- "Most"

Chciałbym zaznaczyć, że kolejne części będą zamieszczane dopiero, gdy w ankiecie pojawią się dodatkowe głosy za kontynuacją, w innym przypadku będę czekał żeby nie zanudzać, jeśli was ta historia nie interesuje
Ostatnio edytowane przez Sagon : 12-12-2007 o 18:01.
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172