Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Ostatnia Batalia<!-- google_ad_section_end -->
Ostatnia Batalia
Autor artykułu: Alaron Elessedil
20-05-2008
Ostatnia Batalia

Ostatnia Batalia

Nastała jesień, a wraz z nią deszcze oraz chłód. Chłód będący zapowiedzią coraz zimniejszych dni, będących zapowiedzą zimy zbliżającej się wielkimi krokami.
Pogoda tego dnia była typowo jesienna, jednakże nie było tu mowy o złotej, polskiej jesieni. Deszcz, który zaczął padać godzinę temu jeszcze jako mżawka, zmienił się w ulewę i tylko niektóre skrawki terenów koło Legnicy były w miarę suche. Mowa tu o obozie Polskiego wojska.
Namiot na środku obozu służył jako punkt do planowania dalszych akcji, strategii oraz taktyki, gdyż tam właśnie zbierali się najwyżsi stopniem.
Teraz również odbywało się zebranie. Siedziało w nim trzech przywódców przy małym, zaimprowizowanym z desek, stoliku, na którym rozłożone były mapy. Siedzieli na skrzyniach od zbioru jabłek, gdyż nie mieli innych.
-Jak wygląda sytuacja na froncie podporuczniku?-zapytał generał.
-Nie jest dobrze, Panie Generale. Zwiadowcy donoszą, że siły Niemieckie niosą dwadzieścia tysięcy piechoty, z czego dwa tysiące to łucznicy oraz kusznicy-rzekł załamany podporucznik.
-Pułkowniku, czy pułkownik Zieliński zdąży z pomocą?
-Niestety nie, Panie Generale. Dopiero wyruszają z Krakowa, jak doniósł posłaniec.
-Zatem na nas spoczywa obowiązek zatrzymania pochodu Niemieckiego-westchnął Generał.
-Nie damy rady...-odezwał się porucznik.
-Różycki! Nie traćcie nadziei! To rozkaz!-rzekł stanowczo Generał, jednak spojrzenie, jakim obrzucił mapę nie pozostawiało wątpliwości. To spojrzenie mówiło: "On ma rację. Zginiemy. Nie damy rady."
-Hełmiński, ile mamy ludzi pod komendą?-zapytał dowódca, zaś pułkownik skrzywił się.
-Zaledwie dwie setki ludzi, z czego czwarta część chora, ranna lub niezdolna do bitwy...
-Niemcy idą!-ktoś krzyknął, zaś dowódcy wymienili spojrzenia, w których widniało nieme pożegnanie. Uścisnęli sobie dłonie i skłonili się sobie nawzajem. Nic nie zostało do dodania, zaś w oczach wszystkich pojawiły się łzy. Wszyscy wyprostowali się dumnie, przygryzając wargi, by na ich lico nie spłynęła z oczu ani jedna kropla. Nie płakali za własnym życiem ani za życiem swoich żołnierzy, gdyż za chwilę miała paść propozycja. Nie bali się też śmierci. Szkoda im było zostawiać rodziny oraz szkoda im było tego, że nie zobaczą więcej swej pięknej ojczyzny. To za nią walczyli.

Gdy tylko pułkownik Hełmiński wyszedł z namiotu, zalały go strumienie deszczu przemaczając go do suchej nitki już w pierwszej chwili. Zobaczył jednak coś, co podtrzymało do na duchu w tych ciężkich chwilach. Wszyscy jak jeden mąż stali w poczwórnym szeregu. Wszyscy. Chory, zmarznięci, ranni. Wszyscy. Na ten widok łzy wypełniły mu oczy, lecz szedł twardo do przodu, a gdy minął wszystkich żołnierzy, stanął naprzeciwko nich.
-Wraz z generałem Racławickim oraz porucznikiem Różyckim zdecydowaliśmy, że wszyscy, którzy chcą, mogą odejść do domów i rodzin. Możecie odejść nawet wszyscy!-powiedział prawie krzycząc. Nikt się nie ruszył. Nikt nawet nie drgnął. Hełmiński nie mógł dłużej powstrzymywać łez, które popłynęły strumieniami. Na szczęście zamaskował to deszcz. Do tej pory widział jak za mgłą przez warstwę wody na oczach, ale teraz widział wyraźnie.
Jeden z nich miał bandaż na głowie. Został zraniony mieczem i cudem uniknął przecięcia skroni. Inny słaniał się na nogach. Miał wysoką gorączkę. Kolejny nie miał ręki i nogi. Wspierał się pochwie miecza, który jednocześnie trzymał. Był również weteran bitew, starszy człowiek, z którego już dawno uszły siły.
Ludzie Legnicy chwycili za broń i przyszli oddać życie za ojczyznę. Ojczyznę, którą tak umiłowali. Ojczyznę, za którą dziadowie przelewali krew.
-Słyszeliście?! Idźcie do domów! To rozkaz!-wykrzyczał, na co z szeregu wystąpił ów człowiek bez lewej ręki i prawej nogi
-Pan pułkownik wybaczy, lecz żaden z nas tego rozkazu nie wykona! Może nas pan pułkownik za to ściąć, ale my nie odejdziemy!-po tym z trudem wycofał się do szeregu.
Hełmiński spojrzał na Różyckiego i Racławickiego, po czym skinął głową.
-Dziękujemy w imieniu ojczyzny!-rzekł w ostatnich słowach patrząc w płaczące niebo.
-Niech Bóg ma was w swojej opiece-wyszeptał do siebie.

Trzy oddziały stanęły na linii frontu. Każdy z nich miał na sobie zbroję, hełm, każdy miał miecz oraz tarczę, jednakże przez otwory w przyłbicach widać było przestraszone oczy. Przestraszone, ale zdeterminowane, tkwiące w niezmiennej decyzji walki.
To właśnie nazywała się odwagą. Odwagą nie był brak strachu, gdyż była to głupota. Odwaga to sprzeciwienie się własnemu strachowi.
Zdecydowanie byli również patriotami. Każdy gotów był oddać ostatnią kroplę krwi za ojczyznę.
Każdy z nich był bohaterem już teraz. Zdecydowali się śmiało pójść na śmierć, zginąć, ale zginąć z honorem. Bohaterstwem jest stanięcie z dumnie wypiętą piersią przed śmiercią w imię wyższych celów. To właśnie było bohaterstwo. Było również zmierzeniem się z czymś, co z góry było skazane na porażkę.
-Żołnierze! Jestem dumny, że mogę stanąć wraz z wami w szeregu!-krzyknął ostatni raz przed bitwą, gdyż z ciemności wyłoniły się ciemne sylwetki uzbrojonych Niemców.
-Atak!-wrzasnął generał, ile sił w płucach, zaś Polacy równym krokiem. Wyglądali jak nic nie znacząca garstka w obliczu całej fali, lecz ta nic nie znacząca garstka przyspieszała, aż w końcu marsz przerodził się w bieg.
Nic nie było ważne. Deszcz, wilgoć, mokre podłoże, przytłaczająca przewaga liczebna i w końcu śmierć. Wszyscy biegli, nawet ci, którzy nie mięli niektórych części ciała. Każdy szarżował do przodu.
W pierwszej chwili Niemcy byli zaskoczeni i nie zdążyli nawet przygotować łuków, jednakże po chwili otrząsnęli się.
Hełmiński ciął mieczem najbliższego Niemca, który upadł z przeciętą tętnicą. Rozejrzał się za kolejnym, a gdy go znalazł, szybkim cięciem odciął mu głowę.
Nagle zobaczył, że oddziały Różyckiego i Racławickiego są otoczone. Zanim zdążył wydać jakąkolwiek komendę, został już tylko sam Racławicki i Różycki. Pułkownik z bólem zobaczył jak miecz wroga zagłębia się w ciele generała, zaś za chwilę kolejny znalazł się w piersi porucznika.
Z trzech oddziałów został jeden.
-Nie dać się otoczyć!-krzyknął, lecz jego oddział zobaczył już co stało się z oddziałami Racławickiego i Różyckiego. Zagościło w nich poczucie beznadziei, zmęczenia. Sam Hełmiński czuł podobnie. Chciał już zginąć, gdy nagle zauważył starego, schorowanego człowieka, który młodość miał dawno za sobą. Który walczył już w niejednej bitwie. Widział tego starca, który z zapałem broni się przed trzema Niemcami.
Wiedział, że zginie, widział co stało się z dwiema częściami Polaków, a mimo to walczył. On postanowił nie oddawać ojczyzny łatwym łupem. On walczył prawdziwie. Za wolność. Za lepsze czasy. Za dzieci. Za idee. Za wszystko co kochał. Walczył i od niego powinien uczyć się każdy rycerz, mimo iż są ludzie lepiej wyszkoleni niż on. Od niego powinien uczyć się każdy.
Ponownie tego wieczora łzy spłynęły po twarzy pułkownika. Nie płakał tak od dawna.
Spojrzał na konających ludzi bez werwy do walki.
Musiał coś zrobić! Musiał ich podnieść na duchu, zachęcić do walki! Powiedzieć, że nie oddamy ziemi naszych przodków bez walki! Czasu zostało niewiele.

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród


Zaintonował, rzucając się do walki.

Nie damy pogrześć mowy!


Tym razem dołączyło do niego kilka głosów. Żołnierze chwytali się tej pieśni jak ostatniej deski ratunku. Iskierki, którą za wszelką cenę postanowili pochwycić.

Polski my naród, polski lud

Teraz śpiewali już wszyscy.

Polski my szczep Piastowy!


Z każdym słowem zapał rósł. Wielu głos łamał się, ale dalej śpiewali. Wiedzieli, że jak przestaną, znowu przyjdzie przytłaczająca beznadzieja sytuacji.

Nie damy, by nas gnębił wróg


Oddział zwarł szyki i z całą siłą, jaka im pozostała, naparł na zaskoczonych Niemców, którzy zaczęli się cofać. Każdy rycerz wiedział, że musi wykrzesać z siebie całą energię jaką ma. Całą siłę. Potem nie będzie można już jej wykorzystać. Wiedzieli, że należy ją dobrze spożytkować.

Tak nam dopomóż Bóg!


Niemcy otrząsnęli się i ponownie naparli wściekle na Polaków Hełmiński był już zmęczony, a ostatni sił upływały bardzo szybko. Czuł, że będzie mógł wykonać jeden, ostatni cios, gdy nagle poczuł zimną stal w swoim brzuchu. W odwecie odruchowo pchnął Niemca mieczem. Trafił w głowę, przebijając czaszkę, po czym upadł.
Wiedział, że Niemców czeka niemiłe zaskoczenie, kiedy Zieliński przybędzie wraz ze swoją armią.
Padł na kolana, lecz broni nie wypuścił. Kurczowo ściskał ją w dłoni tak jak tarczę.

Tak nam dopomóż Bóg!


Zaśpiewał ostatkiem sił, po czym upadł...
Autor artykułu
Alaron Elessedil's Avatar
Zarejestrowany: Apr 2007
Posty: 4 306
Reputacja: 1
Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

 



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172