Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Upadek - opowiadanie<!-- google_ad_section_end -->
Upadek - opowiadanie
Autor artykułu: Qumi
24-07-2008
Upadek - opowiadanie

Znalazłem to niedawno.. dawno to napisałem, krótkie opowiadanie, pełno błędów, a przy końcu spieszyłem się z zakończeniem :P

Upadek

Raziel właśnie przemierzał niższe plany z misją od Ao, boga bogów. Potężny Solar o złotych skrzydłach miał dostarczyć wiadomość do jakiegoś pomniejszego bóstwa o imieniu Shaghar. Shaghar była właściwie arcydemonem, niedawno wyniesionym do rangi bóstwa. Solar brzydził się tego typu istotami, oddającym się rządzą bestiom, których jedynym pragnieniem jest władza. Na jakie licho komu ta władza rozmyślał Raziel, jego imię było właściwie bardziej rangą niż właściwym imieniem, ale tak często się nim posługiwał, że stare już zapomniał. Raziel znaczy „Boska tajemnica” a on był posłańcem, który właśnie przenosił te tajemnice od bóstw do bóstw, czasami nawet śmiertelników. Oczywiście nie każdy bóg mógł używać jego usług, był Solarem, a Solarzy służą tylko tym najpotężniejszym, którym z pewnością Ao był. Jak „Raziel” nie miał prawa otwierać, ani czytać powierzonych mu wiadomości i nigdy tego nie zrobił. Oznaczało to upadek, coś czego najbardziej bali się Solarzy. Upadkowi towarzyszyło wygnanie z jego ojczystego planu, jego dawni towarzysze uznaliby go za zmarłego, a bogowie naznaczyliby go czarnymi skrzydłami i znakami na ciele, świadczącymi o jego zbrodni. Wiedział oczywiście, że niektórzy Solarzy specjalnie stają się upadli, aby zaspokajać żądze i służyć jako najemnicy dla wszelkich bóstw, szczególnie tych złych. Jakby mieli jeszcze za mało problemów z tą niedorzeczną wojną krwi… Doprawdy dziwne z nich istoty…. Chociaż z drugiej strony żałosne i należy im współczuć. Pokrzepiony swą wyższością dalej przemierzał niższe sfery, aż dotarł do siedziby Shaghara. Został on bogiem orgii i dzikiego pożądania, więc jego plan był wypełniony po brzegi nagimi ciałami różnych ras w bardziej lub jeszcze bardziej wymyślnych pozach i pozycjach. Osuwali się jakby lawiny ciał, słychać było wszędzie odgłosy rozkoszy i wyzwisk, mniej lub bardziej wyzywających. Raziel właściwie zdawał się tego nie zauważać i szukać Shaghar, ale zastanawiał się czemu te istoty tak ochoczo się oddają, on wszakże jako Solar nigdy nie zaznał rozkoszy ciała. W końcu jego rozmyślania przerwało odnalezienie Shaghar. Pochodziła ona z rasy demonów zwanych przez ludzi „Sukkubami” i była właśnie „zajęta” z kilkoma młodymi przedstawicielami ludzi. Miała czarne demoniczne skrzydła, krucze włosy, zgrabną figurę, najpiękniejszą jaką kiedykolwiek widział, jędrne pierś i twarz wykrzywioną niesamowitym szczęściem czy raczej spełnieniem. Kiedy Raziel jej przerwał była wyraźnie niezadowolona.
-Pani wybacz mi przybycie, ale Lord Ao kazał mi przekazać tą wiadomość, uznając iż jest najwyższej wagi kazał mi zaczekać tutaj na szybką odpowiedź- powiedział Solar najoficjalniej jak tylko potrafił.
Sukkub wynurzył się spod ludzkich mężczyzn i jednej kobiety, ci natychmiast zajęli się kobietom, a tylko dwóch nadal pieściło Shaghar wzdłuż piersi do dolnej, wciąż przysłoniętej stosami nagich ciał, części jej tułowia. Mruknęła jeszcze i wydała z siebie głuchy pisk zanim coś powiedziała.
-Dobrze więc…. Solarze daj mi tę wiadomość… mi też się spieszy…- i wydała z siebie kolejny pisk, tym razem głośniejszy i zagryzła sobie lekko wargi. Krew lekko popłynęła po jej piersiach i biodrze, a potem umknęła wzrokowi Solara. Shaghar popatrzyła na zdziwioną minę Solara z rozbawieniem i wyzwaniem.
-Może w międzyczasie Solarze dotrzymasz towarzystwa moim służką? Jest na pewno wiele rzeczy, które mogłyby ci pokazać…i nauczyć…
-Dziękuje pani, ale poczekam tutaj na twą odpowiedź, Lord Ao nie cierpi zwłoki, a ja nie chce by była ona moją winą.
Sukkub uśmiechnął się lekko wyczuwając aluzję.
-Jakiś ty oficjalny, mooooże jednak dasz się skusić…Ja chętnie bym pomogła mym służką w ich zadaniu- powiedziała Shaghar oblizując krew z warg.
-Przykro mi pani, ale nie mogę…..- powiedział Raziel, ale czuł coś w nim samym co chciało się oddać czynnością tych wszystkich istot i zostać tutaj, ale jednak nie. Poczucie obowiązku było silniejsze.
-Cóż nie będę nalegała…. Ale jeśli będziesz w okolicy to wpadnij- wzięła zwój od Raziel i zaczęła go czytać nie czekając na odpowiedź Solara, który zresztą jej nie odpowiedział.
Po paru godzinach, które wydawały się być nieskończonością dla Solara, który straszliwie cierpiał od dotyków ciał kochających się istot w pobliżu, bogini skończyła. Raziel wziął wiadomość i nic nie powiedziawszy, nie czekając na odpowiedź wyruszył do Ao. Okazji do odwiedzenie Shaghar już niedługo nie było, gdyż została zabita przez inną boginkę, która przejęła jej królestwo. Raziel odczuł z tego powodu ulgę i smutek jednocześnie, propozycja Shaghar była nęcąca i jak się starał nie mógł o niej zapomnieć, oczywiście dopóki nie została unicestwiona.

Raziel przemierzał teraz plany Arvandor z wiadomością do Eilistraee od Lathandera. Mijał on kolejne mini-plany elfach bóstw, piękne, kwieciste łąki, stare, potężne lasy i żeglujące tropikalne wyspy, aż w końcu dotarł do krainy, która wyglądała jak gaj opromieniony wiecznym, srebrnym światłem księżyca. Gdzie niegdzie chodziły elfy, zarówno mroczne jak i zwyczajne. W kręgu utworzonym z drzew tańczyły nagie kapłanki Eilistraee, ale w przeciwieństwie do istot w domenie Shaghar, nie były tyle co wyzywające co raczej dumne, dumne i godne. Solar poczuł do nich szacunek, który jeszcze na długo zagościł w jego sercu. Udał się do Mrocznej Panny i ofiarował jej wiadomość, było piękna, opromieniona słabym światłem księżyca, nawet bardziej godna niż te tańczące kapłanki….była po prostu boginią. Kazała mu chwilę zaczekać i poczęstowała go owocami jakiegoś drzewa, były czerwone i okrągłe, smakowały jakby kwaskawo ale jednocześnie były słodkie i soczyste. Po zjedzeniu wszystkich owoców Eilistraee przyszła i przekazała Razielowi odpowiedź dla Lathandera, pożegnała go życząc miłej i spokojnej podróży, po czym udała się do tańczących kapłanek, by się przyłączyć do ich tańca. Solar spostrzegł jak tańczy kątem oka. Poruszała się niewiarygodnie szybko, a jednak wydawało się że pływa w powietrzu prawie się nie wysilając. Solar postanowił zaczekać chwilę i popatrzeć jak bogini tańczy z gracją, jakiej jeszcze nigdy nie widział u żadnej bogini. Trwało to może z dziesięć minut po czym wrócił do swojej podróży. Lathander był bardzo ucieszony odpowiedzią i ugościł Raziel w swym domu przez jeden dzień, a ten opowiedział mu o tańcu drowiej bogini. Słoneczny bóg zgodził się z nim, że nie ma lepszej tancerki niż Pani tańca i że chętnie by tam został, aby popatrzeć jak Eilistraee tańczy, czym wprowadził Raziela w małe zakłopotanie, które jednak szybko minęło po tym jak Lathander poczęstował go „jabłkami” jak się od niego dowiedział Solar, jabłka smakowały zupełnie jak te które dała mu Eilistraee i na chwilę Raziel się rozmarzył….

Od tego czasu Raziel często odwiedzał Eilistraee, obserwując jak tańczy, rozmawiając z nią i był przy tym szczęśliwy. Ona również chętnie gościła Solara i w chwilach rozmowy często się uśmiechała do niego, a on do niej. Mijały lata a oni wciąż się spotykali i rozmawiali, aż w końcu…
-Raziel, czy pamiętasz jeszcze swoje dawne imię?
-Nie, już dawno je zapomniałem…nikt do tej pory o nie pytał on moje prawdziwe imię, sądze… sądze, że Raziel mi wystarcza, jestem z niego dumny.- powiedział Solar a w jego głosie było rzeczywiście czuć dumę, ale szybko spuścił wzrok, nie chcąc obrazić bogini.
Ona się uśmiechnęła i zrzuciła część jej srebrnych włosów na swe krągłe piersi. Po czym dodała:
-Jesteś pewien? Czasami, gdy idziemy na przód nie oglądamy się w tył, gdyż mamy nadzieję, że to co jest z przodu będzie dla nas lepsze. Właściwie to nawet pragniemy by było lepsze, zapominamy o tym co było za nami, aby nie marnować. Ale ta droga wciąż tam tkwi i ta droga jest też częścią nas zupełnie jak twoje imię, o którym już zapomniałeś. Nasza przeszłość jest wytyczną naszej przyszłości, dlatego warto ją znać… Ja wiem co uczyniła moja matka… co ja uczyniłam i dlatego chcę to zmienić, chcę ich uwolnić, chcę tylko aby byli wolni.
-Wiem i mam nadzieję, że kiedyś się to stanie. Naprawdę mam taką nadzieję. Eilistraee oplotła go swymi ramionami, a on ją. I tak przez parę chwil byli złączeni przez nadzieję. Solar miał sobie trochę za złe, że nie mówił tylko o drowach, kiedy wspominał o nadziei.
Eilistraee popatrzyła się na niego i otarła łzy, który popłynęły po jej policzkach. Pocałowała go, pocałowała go delikatnie, ale i namiętnie, z gracją jaką widział w jej tańcu, to był pierwszy jego pocałunek….

Od tej pory przebywał u Eilistraee dłużej niż przedtem, ona uczyła go tańczyć, a on opowiadał jej o miejscach, w których był. Lecz boginki bywały kapryśne i z czasem ich uczucie zaczęło powoli wygasać, nadal była przyjazna, ale nic więcej. Przestała go uczyć tańczyć, ale on nadal opowiadał jej o światach, lecz ona wydawała się już znudzona tematem. Solar był zbity z tropu, nigdy nie miał doczynienia z kobietami wcześniej i nie wiedział co robić… w końcu zagadał do niej…
-Pani… wydaje mi się, że…. nasza znajomość nie jest już taka jaka była kiedyś, czy… czy coś zrobiłem źle.- pojawiło się zakłopotanie na twarzy Solara.
-Ty nic nie zrobiłeś źle mój Solarze- powiedziała czule, tak jak wcześniej do niego mówiła, a on się ucieszył.- To ja popełniłam błąd, mimo iż jesteśmy bogami nadal popełniamy błędy jak śmiertelnicy- powiedziała w zamyśleniu- Ja nie powinnam ofiarować ci tego pocałunku… obawiam się, że doprowadziłam do tego, że się we mnie zakochałeś, ale wiedz że ja nie kochałam ciebie. W tamtej chwili byłam po prostu…. Sam wiesz… po tym starałam się cię pokochać, ale nie mogłam, moje serce już do kogoś należy, mimo iż jego jest tylko bezdenną pustką…. Raziel był wstrząśnięty i miał ochotę się rozpłakać, ale tego oczywiście nie zrobił, był zbyt dumny.
-Kim on jest w takim razie, że ja jestem przy nim nikim- powiedział Raziel zdecydowanie…niemal oschle.
Eilistraee niechętnie zaczeła- To Selvatarm, Rycerz Lolth, Bóg, którego uwięziła swą nienawiścią, który był dobry, ale jej intryga wlała w niego fałszywą nienawiść i zaplątała w sieci mojej matki.
Raziel był nieco wstrząśnięty, ale słyszał o Selvatarmie, jak go Mroczna panna niemal przekabaciła na swoją stronę, ale Lolth kazała mu zabić i zjeść serce potężnego demona, które wypełniło Selvatarma nienawiścią i odsunęło go od Pani tańca, ale nie wiedział, że to była taka tragedia. Współczuł jej, nie był już wściekły, tylko jej współczuł.
-Spróbuje znaleźć sposób- wyszeptał Raziel i odleciał, Eilistraee nie wiedziała o co mu dokładnie chodzi, ale on chciał znaleźć sposób na wyleczenie jej ukochanego. Od tego czasu szukał lekarstwa, tylko od czasu do czasu wypełniając misje, aż w końcu będąc blisko celu otrzymał misję, którą nie mógł odrzucić. Lathander, Eilistraee, Selune i pare innych pomniejszych bóstw zleciło mu nową misję, misję na Faerunie.

Nie była to typowa misja, gdyż miał nie typową przesyłkę. Miał eskortować Elean, słoneczną elfkę, kapłankę Selune, do jej celu. Nie powiedziano mu jaki jest jej cel, ani czemu jest taka ważna, ale bogowie rzadko to robią, zresztą miał tylko zamiar odprowadzić ją na miejsce i dalej szukać. Rzadko co mogło się na planie materialnym przeciwstawić sile Solara i uważał, że raczej nic takiego nie spotka.
Zostali sobie przedstawieni w świątyni Selune, w Waterdeep.
-Wysoka kapłanko, oto najemnik, który będzie cię eskortował- powiedział starszy człowiek w kapłańskim uniformie, oczywiście nie mieli pojęcia kim jest, był to zresztą rozkaz bogów. Przedstawił się jako najemnik odpowiednio wcześniej, około 2 miesięcy wcześniej i podczas misji dla kościoła czy miasta, zaskarbił sobie poważanie za lojalność i umiejętności, przedstawił się jako Olrim i przybrał ludzką postać. Kiedy nadeszła pora udał się do świątyni i za niewielką opłatę, gdyż jak powiedział „Selune jest także moją boginią” i, że nie będzie brał dużych opłat za usługi od swoich braci.
-Ależ Lajel… to jest najemnik… czy nie mamy żadnych rycerzy, którzy by ze mną poszli?
-Przykro mi pani, ale nie, wszyscy są zajęci, a ten „najemnik” jest naprawdę utalentowany i czci Selune.- powiedział Lajel.
-Czyżby?- zainteresowała się Elean- Jeśli tak to czy możesz to udowodnić?
„Olrim” wyciągnął małą książeczkę, było to swoista biblia wyznawców Selune. Była ona srebrna z wizerunkami gwiazd nocą, była również bardzo stara…..
-To przecież….. – obydwoje spojrzeli z niedowierzaniem na książeczkę, którą trzymał Solar- to jest przecież Święta Księga Dziesięciu Gwiazd, którą podobno sama Selune napisała- i było to prawdą Selune rzeczywiście ją napisała i dała Razielowi, jako dowód lojalności jego do kościóła Selune.
-Proszę przyjmijcie ją ode mnie w ramach dobrej woli. Była ona przekazywana w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie po tym jak mój pra-pra-pra-pra-dziadek otrzymał ją od samej bogini- położył on księgę na rękach kapłana, a on ugiął kolana, jakby właśnie dźwigał tonę żelaza. Prawie się przewrócił, ale Elean przytrzymała go w ostatniej chwili. Podszedł on do ołtarza i pełny pokory położył na nim starą, oprawioną w srebro książeczkę.
-Dobrze więc….wierze ci, ale nadal będę cię obserwowała-odparła wysoka kapłanka a „Olrim” się lekko ukłonił.

Wyruszyli po 2 dniach przygotowań, najniebezpieczniejsze były i tak ulice miasta, gdzie wszędzie czaili się skrytobójcy i inni przestępcy. Już dwa razy złapał złodzieja za ręce, kiedy ten próbował go okraść, za trzecim razem złamał śmiałkowi palce, co wzburzyło Elean.
-Brutal i prostak- powiedziała i zabrała się do leczenia ran złodzieja, ten był jej wdzięczny, ale od tej pory wszyscy złodzieje omijali ich z daleka.
-Nie powinnaś marnować swojej magii kapłanko tego złodzieja- powiedział Solar, nie uważał tak naprawdę, ale miał grać rolę najemnika, którego nic innego nie obchodziło niż jego zadanie.
-To w jaki sposób „marnuje” swoja moc zależy tylko ode mnie, a tak w ogóle to nie musiała bym gdybyś mu nie złamał palców- powiedziała kapłanka z nieukrywaną urazą, Raziel się uśmiechnął w duchu, miała temperament i dobre serce.
-Jak sobie życzysz milady- odpowiedział „Olrim” udając złośliwość.
-Słuchaj no ty mały, nieczuły „najemniku”- wypowiedziała słowo najemnik ze wzgardą- nie podważaj moich decyzji, ani ich nie komentuj..- nagle przerwała, gdyż Raziel chwycił bełt w locie skierowany w jej stronę.
-Nie podważam twoich decyzji, wysoka kapłanko, tylko uważam że powinnaś oszczędzać swoje siły na inne sytuacje, czeka nas długa i niebezpieczna podróż- po czym poszedł z nią dalej jak gdyby nigdy nic, ona jednak była zaskoczona zdarzeniem i nie wypowiedziała słowa przez cała drogę przez miasto, co chwila się oglądając, Raziel też udawał, że to robi, choć wcale nie musiał.

Wyjechali, więc z Waterdeep udając się w kierunku Dolin, gdzie kapłanka miała odprawić jakiś święty rytuał, ale Solar domyślał się, że to nie będzie jej prawdziwy cel podróży. W każdym razie opuścili Waterdeep udając się podróżnym szlakiem do Cormyru, a potem Dolin.
Szli ścieżką wśród drzew, a ptaki śpiewały im podczas drogi, istna sielanka, przynajmniej tak sądziła Elean, bo tak naprawdę, o czym wiedział Raziel, to nie był śpiew ptaków, tylko jacyś ludzie przekazujący sobie jakieś wiadomości, nie wiedział czy są bandytami, czy tylko obserwatorami… W połowie drogi do kolejnego miasta, nagle śpiewy ucichły, ale nie tylko to wszystko ucichło. Solar był przygotowany na atak, podczas gdy wysoka kapłanka zaczęła się oglądać zaniepokojona.
-Co się stało?- zapytała i było to jej pierwsze słowo, które padło w stronę „Olrima” od incydentu w mieście.
-Coś wypłoszyło zwierzęta, możliwe, że bandyci będą atakowali, uprzedzę twoje pytanie i odpowiem, że śpiew ptaków w cale nie był śpiewem.- powiedział chłodno „Olrim”.
-Och...- wyszeptała kapłanka
Szli nadal, ale nader ostrożnie, lecz nikt ich nie zaatakował, kapłanka uznała, że najemnik zrobił ją w balona i tylko chciał ją nastraszyć, by była cicho, zastanawiała się nawet, czy to może przypadkiem nie on kogoś wynajął w mieście…, dlatego od teraz gadała jak najęta o byle czym, tylko żeby gadać. Wyglądało to jakby chciała go zmiażdżyć potokiem swoich słów. On zwykle milczał i ją ignorował na co ona też go przez chwile ignorowała i znowu zaczynała swoje…. Minęli już kilka wiosek i jedno małe miasto, a przeszli dopiero ¼ drogi.
-Mówisz, że wyznajesz Selune, z nie widziałam ani razu żebyś się modlił… Kłamałeś?- powiedziała z wyrzutem i ciekawością.
-Nie kłamałem, ale zamiast bezsensownie klękać i modlić się, ja wole działać i przez moje czyny ukazywać moje oddanie Selune…- odpowiedział ostro Solar, mając ochotę ją sprowokować i zacząć w końcu jakąś sensowną i interesującą rozmowę. Śmiertelniczka pochwyciła przynętę…
-Bez sensu!- niemal krzyknęła, nie kryjąc swojego gniewu, Raziel nadal miał kamienną twarz, ale sytuacja go bardzo bawiła, miał ją chronić, ale nikt nie powiedział, że nie może się trochę zabawić jej kosztem.- Słuchaj no to JA jestem WYSOKĄ KAPŁANKĄ i to JA wiem lepiej jak oddawać cześć Selune! Nie ucz ojca jak dzieci robić!- powiedziała ze złością i natychmiast jej twarz oblała się czerwienią, była wybuchowa, Solar wiedział o tym od razu, dlatego pomyślał, że ta podróż może być całkiem zabawna, ale nadal myślał o Eilistraee i Selvatarmie. Od tej pory często sobie z niej żartował, a ona często dawała się podpuścić, chociaż w połowie drogi się trochę wycwaniła i starała się sama go podpuszczać, czasami żeby nie było jej przykro „niby” się dawał jej nabrać. Właśnie dochodzili do Cormyru zza krzaków wyleciała banda obszarpańców z długimi nożami, Raziel zauważył też paru łuczników pośród drzew, nie było dobrze, bez przemiany nie zdoła jej obronić…

Już miał zamiar się ujawnić, gdy usłyszałem tentem końskich kopyt i okrzyki mężczyzn dochodzące zza rzezimieszków. Były to Purpurowe Smoki Cormyru, elitarna gwardia, patrolująca granice i wnętrze ziem Cormyru. Z uniesionymi mieczami, szarżując na koniach, a okrzykiem na ustach, galopowali w stronę bandytów. Ci natomiast zdezorientowani nie wiedzieli co robić, część uciekała, część stała jak wryta, a inni czekali na walkę, którą oczywiście dostali. „Olrim” stał nadal blisko kapłanki, starając się ją chronić przed ewentualnym atakiem. Ona natomiast zaczęła śpiewać modlitwy do Selune i rycerzy otoczyła błękitna poświata, najemnika również, czuł on dotyk Selune, tak mu znajomy… zaklęcie uczyniło ich bardziej wytrwałym i odważny, więc szybko mimo kilku drobnych ran się uporali z bandytami i związali ich. Rannych opatrzyła kapłanka, a Raziel cały czas stał obok niej, prosiła go aby odszedł, gdyż jej przeszkadza, ale on tego nie zrobił i jak się okazało bardzo dobrze, że tego nie zrobił.
-Bądź pozdrowiona kapłanko Selune, jesteśmy zaszczyceni mogąc ci pomóc.- spojrzał przez chwilę na Solara, ale go zignorował.
-Dziękuję waleczny Rycerzu Purpurowego Smoka, gdyby nie ty moglibyśmy zginąć- popatrzyła wymownie na najemnika, a on spojrzał na nią w ten sam sposób, co ją rozgniewało- Byś może panie mógłbyś nam pomóc i eskortować nas przez te lasy, gdyż nie jestem pewna co do naszego bezpieczeństwa.
-Sądzę pani, że ta mała armia mogłaby zwrócić nie potrzebną uwagę i spowolnić nas o kilka dni.-powiedział zaniepokojony najemnik. Wiedział, że mimo najszlachetniejszych celów, samotne dni na patrolowaniu granic, ścigając bandytów i potwory, może sprawić, że wielu oddało by sporo za towarzystwo kobiety, bardzo a to bardzo bliskie towarzystwo.
-Będziemy zachwyceni mogąc ci służyć- zupełnie zignorował „Olrima”, który chciał coś powiedzieć, ale Elean kazała mu milczeć gestem, jakby był jakimś pieskiem. Porządnie to zdenerwowało Solara, takie traktowanie kogoś takiego jak on! Mimo to postanowił przemilczeć, aby ukarać kapłankę za jej głupotę.
-Wspaniale, udajemy się do Dolin tym szlakiem- wskazała na bogato zdobionej mapie ścieżkę, uprzednio zaznaczoną przez arcykapłana.
-Dobrze, więc możemy was eskortować do tego momentu- wskazał punkt na mapie, oznaczało to, że będą z nimi szli przez 1/3 drogi do Dolin. Ruszyli, więc ścieżką. Kapłanka z wielką chęcią rozmawiała z rycerzami i z ich dowódcą. Przed zmierzchem zatrzymali się, by założyć obóz. „Olrim” poprosił Elean o prywatną rozmowę, gdyż mimo tego co wcześniej postanowił, miał się nią opiekować i było nie dopuszczalne, aby ją w tak lekceważący sposób narażać.
-Elean, to nie jest dobry pomysł, aby z nimi podróżować.
-Ha, nie potrzebnie się boisz najemniku! To są szlachetni ludzie, kilku co prawda się do mnie trochę zalecało, ale to tylko drobne słowa i sugestie, są nieszkodliwi.
-Powiedz to tym bandytą- wskazał na poobijanych, zakneblowanych, związanych mężczyzn- Arcykapłan nie bez powodu kazał nam podróżować samym, bez większej ochrony, a ci mężczyźni są samotni od wielu dni, a to nie służy nikomu dobrze…
-Uważaj co mówisz!... Arcykapłan po prostu nie miał więcej ludzi…. i żal mu było złota, dusigrosz jeden…- po tak długiej podróży czasem pozwalali sobie na trochę szczerości.- Wiem, że twoim obowiązkiem jest się martwić, ale nie przesadzaj. – to powiedziawszy poszła do obozu.
Solar nadal był niespokojny, więc wytężył swoje zmysły by trochę popodsłuchiwać rycerzy…
- Niezła ta kapłanka, co?
- Ta młoda i pełna wigoru- roześmiał się drugi
- Ech ciekawe co kapitanowi chodzi po głowie, tak na nią patrzy…- powiedział trzeci
- I te dziwne rozkazy, że mamy obserwować tego najemnika i w razie potrzeby uwięzić go- powiedział pierwszy
- Mnie on tam przyprawia o gęsią skórkę, mówię wam coś wisi w powietrzu, coś złego…
I jakby na zawołanie wszyscy usłyszeli krzyk, krzyk kobiety, Elean. Raziel pobiegł szybko do źródła krzyku, zobaczył Elean szarpiącą się z kapitanem rycerzy, po chwili przybyli też inni. Elean udało się jakoś go odrzucić, a Raziel niemal natychmiast stanął między nią a kapitanem.
- Co robicie?!- powiedział kapitan, zapinając spodnie- Mieliście się nim zająć!- szmery przeszły między rycerzami. W końcu powoli zaczęli okrążać parę. Raziel przyjął postawę defensywną, ale stawienie czoła elitarnemu oddziałowi rycerzy Cormyru nie było miłą perspektywą w tej postaci. Mimo to w jego głowie zrodził się pewien plan.
-Elean znasz jakieś zaklęcia wytwarzające potężne światło?- wyszeptał do kapłanki, rycerze byli coraz bliżej.
-Ta… tak.. chyba znam jedno takie…
- Takim razie rzuć je, a ja chwycę twoją rękę i uciekniemy podczas gdy oni będą ocierali oczy- znowu wyszeptał Raziel. Kapłanka zaczęła, więc rzucać zaklęcie, rycerze wciąż byli od nich o kilka metrów, ale snop jasnego, białego światła zabłysł na tyle mocno, że był widziany z odległości wielu kilometrów. Raziel od razu chwycił jej rękę i biegł przez las, w momencie kulminacyjnym zaklęcia zamknął oczy, więc nie ucierpiał od oślepiającego światła. Biegli długo, przez wiele kilometrów. Po 3 kilometrach kapłanka opadła z sił, a Solar musiał ją dźwigać. Biegli aż zaczęło świtać, zatrzymali się nad strumykiem, gdzie odpoczęli przez chwilę.
Nagle Elean rzuciła się na szyję Raziel.
- Dziękuję… nie powinnam się z tobą kłócić w kwestii mojego bezpieczeństwa.. naprawdę szczerzę przepraszam.
- Nie ma sprawy, ale następnym razem słuchaj uważnie co do ciebie mówię- powiedział uśmiechając się szczerze, a ona się rozpłakała.
Po dwóch dnia chodzenia między drzewami, aby uniknąć ścieżek na których mogły jechać konie, dotarli do małej wioski Cormyrskiej, gdzie okazało się, że są ścigani listem gończym przez Purpurowe Smoki i policję Cormyru, zresztą dowiedzieli się niezbyt miło o tym, gdyż musieli uciekać z wioski. Zdecydowali się zmienić trasę podróży, aby uniknąć patroli rycerzy. Postanowili pójść może nawet bardziej niebezpieczną trasą, ale znacznie szybciej opuszczą granice Cormyru i nagonki na nich. Postanowili pójść przez Myth Dranor, upadłe królestwo elfów, gdzie szalały magiczne istoty, a sama magia była nienaturalnie zniekształcona za pomocą Mythala, starożytnego zaklęcia wysokiej magii elfów. Była to jedyna możliwość dla nich w tej chwili…

Elean i „Olrim” podążyli więc w stronę Myth Drannor. Wędrowali długo, a podróż była męcząca i nie przyjemna. Musieli unikać okolicznych wiosek i dróg, aby nie natrafić na jakiś patrol lub nazbyt pewnych siebie wieśniaków, nie chcieli przecież zabijać czy ranić niewinnych, chociaż „Olrim” twierdził, że skoro ich zaatakują to nie są tacy niewinni. Po jakimś czasie skończyły im się zapasy jedzenia, ale dzięki umiejętnościom łowieckim „Olrima” i czarom kapłanki, mogli dalej ruszać. Doszli do porzuconej w czasach „odwrotu” elfie osady i Elean nagle spochmurniała.
-To miast było kiedyś tętniącym życiem ośrodkiem kultury, a jednak zostało porzucone… jak wszystko podczas „odwrotu”.
-Znasz to miejsce?
-Tylko z opowiadań… nie jestem aż tak stara, elfy może i długo żyją, ale do nieśmiertelności im jeszcze daleko- lekko się zaśmiała- Większość z zabytków tego miejsca zostało albo zabrane albo zgrabione, choć oczywiście nie wszystko mogło zostać wzięte…spójrz na te budowle wśród drzew-Elean pokazywała na wspaniałe, lazurowe i szmaragdowe budynki wśród drzew, które zdawały się rosnąć razem z nimi.
Nagle dźwięki lasu ucichły, a słońce zaszło za chmury. Jakby z nikąd pojawiły się drowy, ciężko uzbrojone, a wśród nich jeden mag, który już skandował jakieś zaklęcie…o słodki pocałunku Eilistraee Solar, mimo swej wiedzy nie znał tego zaklęcia. Drowy ruszyły w szyku bojowym starając się okrążyć parę. Elean zaczęła rzucać zaklęcie rysując symbol w powietrzu, który niemal natychmiast urósł i wszystkie drowy, wraz z parą znalazły się w jego wnętrzu, była to runa rozpaczy, kilka powykręcanych lini wzdłuż elipsy. Wszystkie drowy, oprócz dwóch i maga padło na kolana, a potem na twarz w nieokiełznanej rozpaczy. Zdezorientowane sytuacją drowy zaczęły atakować. Jeden z prawej drugi z lewej, kapłanka sparowała swoim buzdyganem broń tego z lewej, a Solar swoim mieczem tego z prawej, przez 3 minuty parowali ich ciosy, a mag wciąż rzucał zaklęcie. To musiało być coś złego… i nagle skończył. Srebrny promień wyleciał z jego rąk lecąc chaotycznie, co chwila zmieniając kierunek, aż dotarł do Elean. Rozbłysła błękitnym światłem, a na jej ciele zaczęły zbierać się kropelki wody, coraz więcej i więcej kropelek. W końcu została uwięziona w błękitnym krysztale, w środku którego zdawała się płynąć woda, a Elean spać.
Rozległ się głęboki śmiech dochodzący od maga, dwa drowy już zupełnie nie wiedziały co mają zrobić i tylko się patrzyły.
-Cóż bracie wygląda, że teraz tylko my zostaliśmy na placu boju- i w tym momencie dwa drowy rozsypały się w proch, a mag zmienił się w to czego najbardziej się obawiał Raziel, Upadłego Solara, z czarnymi skrzydłami, podobną do drowa skórą, siwymi włosami unoszącymi się na wietrze i wypalonym znakiem na klatce piersiowej w języku bogów „Upadły Almar”, więc jego imię to Almar…
-Czego chcesz i kto cię wysłał?!
-Och nie mamy teraz na to czasu, czyż nie? Ale mogę ci powiedzieć, że ta dziewczyna jest niezwykła, ma w sobie płomień życia, dzięki niemu można każdego uzdrowić, Boga czy śmiertelnika..- i zaatakował, Raziel również się zmienił i w ostatniej chwili uskoczył od jego ubroczonym w krwi miecza. On również natychmiast zaatakował, ale Upadły Solar zamiast uskoczyć nie zrobił nic i dał się przeszyć jego ostrzu. „Boga?” – pomyślał Raziel- Selvatarm!-Almar wisiał tak przez chwilę na mieczu Raziela i nagle powiedział:
- Duma- „Duma” to jego prawdziwe imię- stańmy się jednością ciałem, lecz daj mej duszy odejść- i tak się stało, nie miał wyboru on znał jego prawdziwe imię. Połączyli się ciało Almara zmieniło się w ciemny płyn, który Duma wypił jednym haustem. Poczuł ból, ogromny ból, poczuł jak na jego ciele pojawiają się znaki, mnóstwo znaków, zdecydowanie więcej niż u Upadłego, jego skrzydła stały się czarne ze złotymi wypalonymi znakami. Ziemia pod nim zaczęła się walić i spadł wraz z uwięzioną Elean. Upadł, ale był przytomny i wtedy jakieś drowy znowu go okrążyły i podniosły Elean, wciąż uwięzioną, prawdopodobnie już na zawsze.. on zawiódł. Chciał się bronić i bronił, ale nieskutecznie, nie miał już sił na razie po połączeniu, chociaż za jakiś czas mógł być znacznie potężniejszy, tak potężny nawet jak niektóre bóstwa, ale teraz był bezbronny. Uwięzili go w jakiejś kuli i tkwił tak bardzo długo, widząc co drowy robią dookoła i ich daremne próby poskromienia jego mocy czy uwolnienia Elean. W końcu wzięli jego kulę i zanieśli na miejsce jakiegoś rytuału. Było tam wiele drowów zarówno kobiet jak i mężczyzny, a wśród nich jedna w ciąży i jeden, który stał obok niej, chyba ojciec jej dziecka. Zaczęli odprawiać rytuał, Solar czuł jakby wyrywano z niego duszę walczył, ale w kuli nie mógł odzyskać swojej mocy i był tam tak bezbronny jak wtedy, gdy go złapali. Już czuł dziecko w łonie matki i nagle nic… dziwne nic, które poczuł to nieobecność Lolth i przerwanie rytuału, jego ciało i dusza połączyły się z ciałem płodu, ale nie kompletnie i nie w sposób jaki chciały kapłanki. Wiedział, że z czasem powoli ich dusze i ciał staną się jednym, tak jak i również dwa umysły, był ciekaw czy w takim razie jego prawdziwe imię nadal będzie miało na niego jakiś wpływ, i czy w ogóle jakieś będzie miało. Ostanie co widział to świat ponad, para musiała uciec z Podmroku i od rytuału. Po tym zasnął, czuł jak się łączy z płodem i wiedział, że już nie ma odwrotu, że Elean nadal jest w mieście drowów i że zawiódł…
Autor artykułu
Qumi's Avatar
Zarejestrowany: Jun 2007
Miasto: Okolice Wrocławia
Posty: 3 444
Reputacja: 1
Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172