Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Bolska: Przylot Boga<!-- google_ad_section_end -->
Bolska: Przylot Boga
Autor artykułu: Johan Watherman
23-08-2008
Wink Bolska: Przylot Boga

Tłumy zebrały się na Okęciu powitać wyjątkowo ważną osobistość, i jak dało się zauważyć po wszelakich okrzykach – wywołującą olbrzymie emocje. Tak jak głosiły nagłówki prasowe, Bóg przylatuje do Polski na swój proces, wedle przecieków prócz zbrodni przeciwko ludzkości i obrazy uczuć religijnych pojawił się też pozew o alimenty. W błysku tysięcy fleszy dało się dostrzec lądujący samolot Boeing 747. Wrzaskom nie było końca, jedni odmawiali „Ojcze Nasz” podczas gdy drudzy zaciskali pięści i wygrażali się wiekuistemu. Nawet wszyscy trzej robotnicy pracujący przy nowym terminalu ożywili się kiedy z samolotu wyszedł ON.
-Przejście dla Boga, przejście dla Boga! Z drogi niewierni!
Krzyczał święty Piotr rozpychający tłum wraz z agentami ochrony, tfu! Z aniołami stróżami... nieważne. W każdym bądź razie tak oto kroczył Bóg po płycie lotniska. Okulary przeciwsłoneczne - lustrzanki, do tego biały garnitur i modny kapelusz. Lecz kto by się temu przyglądał kiedy Bóg zasłaniał twarz dłońmi przed nachalnymi dziennikarzami.
Temu całemu zamieszaniu przyglądał się Franek popijając tanie wino. Brzydki był jak noc i właśnie w tej porze dnia było go najlepiej oglądać. Mydło widział ostatni raz... Kto mówił że on je widział? Ostatnie czasy zmienił się trochę, przystrzygł włosy i zarost, ubrał się w garnitur.
-Luys, po co to wszystko?
Spytał swoje towarzysza który z wielką radością przyglądał się kolejnemu etapowi na wędrówce Boga do limuzyny – burzy rzucany przez tłum butelek. Zdawał się nie zwracać uwagi na Franka, poprawił tylko swoją marynarkę aby lepiej się prezentować.
-Ale kasę dostanę tak jak się umawialiśmy w zielonych?
Spytał Franek rozsiadając się wygonie w fotelu i oddając swe podniebienie siarczanowym aromatom wina.
-Tak, dostaniesz masę sałaty.
Odpowiedział Luys dalej stojąc przy oknie i przyglądając się marszowi Boga. Ciemne oczęta wyrażały jakąś złość kiedy patrzyły na wchodzącego do samochodu Boga. Oderwał swój wzrok od tej sceny, odgarnął emo-grzywę i zwrócił się do towarzysza.
-Lepiej już idź przygotować się do procesu...
-Ci... ci.. amerykanie...
Po trudnym zadaniu szukania odpowiedniego słowa Franek zabrał resztkę wina i opuścił terminal, wszakże jutro czekał go ważny dzień.

Przed budynkiem sądu najwyższego stała, awanturowała się i modliła masa ludzi. Uwagę wielu przykuł postawiony zaraz przy wejściu stragan z pamiątkami „U Judasza: wszystko po 30 srebrników” jak głosiła wbita w ziemię tablica. W oczekiwaniu na najważniejszych gości, Boga oraz oskarżycieli, widownia zajmowała się swoimi sprawami gdyż kark udający ochroniarza nie chciał ich jeszcze wpuścić.
-Ja pierdolę, nie wierzę!
Zakrzyczał niewierny Tomasz który udał się na proces specjalnie z Ziemi Śniętej. Spojrzał z niedowierzaniem na Judasza wymieniając spojrzenia poczym wrócił do obserwowania Romka Wszechwiedzącego. Ten znany prawnik to łeb miał nie od parady, równości rzecz jasna. Widocznie marzył o obronie Boga. Tymczasem chłopisko strzegące bram sądu odezwało się swym przepitym głosem:
-No luda, właźda mi tam, ino szybka, ka!
Tłum przed sądem zaczął się widocznie kurczyć, a po paru chwilach został tylko Judasz ze swoim sklepikiem, kilku gawiedzi oraz rzecz jasna dziennikarze. Tymczasem pod budynek wymiaru sprawiedliwości podjechał pierwszy sznur limuzyn oraz... fiatów 125p. Odrapanych i wyjątkowo obskurnych. Zapewne kierowca podczas kupowania tych cudeniek musiał być pijany, a właściwie dalej był sądząc po zygzakowatym torze jazdy. Z aut wysiadło stado ochroniarzy oraz światków oskarżenia. Najważniejszymi personami byli dwaj oskarżyciele, Luys jako posiłkowy oraz główny oskarżyciel – Franek z stałym kompanem w postaci flaszki taniego wina. Wrzawa minęła, wszyscy czekali na limuzynę Boga. Na próżno.

-Czasem dobrze jest być Bogiem...
Westchnął nie kto inny jak właśnie Bóg wprowadzając swoich świadków, ochronę oraz adwokata - świętego Piotra, bezpośrednio na korytarz sądowy. Po krótkiej wędrówce dotarli na salę sadową, a Bóg zajął należne mu miejsce. Na ławie oskarżonych. Spojrzał na Luysa jakoś tak dziwnie i zaczął szeptać do świętego Piotra.
-Boże, czy jesteś Bogiem?
Zadała pytanie sędzina, lecz ta część procesu nie obchodziła zbytnio Franka, miast tego jego uwagę przykuła żubrówka stojąca nieopodal składu sędziowskiego. Tak się patrzył i ślina ciekła mu niemiłosiernie gdy jeden z przedstawicieli sprawiedliwości zabrał ją przytulają mocno do siebie.
-Cholera, zwinęli mi ją sprzed nosa, piekielnicy...
Skrzywił się będąc jeszcze bardziej szpetnym niż zwykle, o ile jeszcze to możliwe. Przez krótka chwilę zastanawiał się jak to Jezus ma dobrze kiedy z wody robi wino i może szaleć jak ojca nie ma, a chata wolna. Z tych jakże głębokich rozmyślań wytrąciło go małe poruszenie na sali sądowej towarzyszące początkowi zeznań Boga. Wkrótce po tym Luys dołożył swojego szturchańca aby wypchnąć Franka na środek sali.
-Wojny światowe, inkwizycja, rozbiory polski.
Franek rzucił modnymi hasłami czekając na odzew oskarżonego. Ten nadszedł z opóźnieniem.
-W latach Hitlera to ja chorowałem dość mocno. Rozbiory? A co miałem zrobić w zamian jak pokonaliście pod Grunwaldem naszych? Inkwizycja? Ni znam, wypieram się!
-Ej, Boże, to mój tekst!
Oburzył się wielce święty Piotr słysząc słowa Boga, lecz po chwili opamiętał się i z kamienną twarzą spojrzał na Frank. Ten tymczasem już chciał wrócić na swoje miejsce kiedy to mroczne, czy jak mawiała elita, zue, spojrzenie Luysa zawróciło go.
-W takim razie obraza uczuć religijnych. Nazywając żydów synami diablimi obraził ich oskarżony. Późniejsza zbrodnia była w afekcie!
Ten fach chyba aż za bardzo spodobał się adwokatowi za trzy grosze który tak się rozkręcił że przymierzał się do kolejnego pytania.
-Sprzeciw! Źródłem jest biblia, a ona jest spisana przez Boga!
Nie zważając na poruszenie obserwujących proces Franek chciał zadać następne pytanie. Niestety sędzia popijający zwiniętą flaszkę zupełnie zgasił go. Wrócił na miejsce nawet nie zwracając uwagi na Luysa.

Tymczasem przez salę przewijali się coraz to nowi świadkowie. Pośród ciągle płaczącej Marii Magdaleny mającej rzekomo bękarta z Bogiem, Marii, Mojżesza który specjalnie wziął urlop w pracy przeprowadzania samochodów przez Morze Czerwone, pojawił się Hitler.
-Czy to prawda że dostał pan pozwolenie z góry?
Zadął pytanie Luys dając wytchnienie którego tak potrzebował Franek. Widok kogoś kto sączy tanie wino, a nie jest nim samym, wysiłek intelektualny – to było za dużo na jego wątły rozum.
-Sprzeciw, wypieram się! Świadek może być nieobiektywny!
Zakrzyczał święty Piotr co niestety nie zaskarbiło mu sympatii grubej sędziny która bez wahania oddaliła go. Adwokat tylko przeszkadza w pracy – pomyślała uśmiechając się, ukazując światu szesnaście par szczerozłotych zębów. Cała ta menażeria dziwnych istot, apostołów, postaci biblijnych, historycznych i sam Bóg była dość niezwykła. Lecz właśnie dlatego wybrano Polskę – naród uodpornił się dzięki posłom. Chwał im.
-Ej, Luys, jak przegramy to dostanę zapłatę?
-Pewnie. Całe góry sałaty.
Po tej krótkiej wymianie zdań i odsłuchaniu ostatniego świadka skończył się dzień pierwszy.

Franek robił już w życiu multum rzeczy i dzięki czemu nauczył się wielu umiejętności. Potrafił pić tanie wino pod Żuczkiem mylnie nazwanym Biedronkom, potrafił pić te wino na dworcu, w parku, w śmietniku, w melinie. Prócz tego posiadł dość pospolitą umiejętność nie trzeźwienia całymi dniami i proszenia o dwadzieścia groszy. Za wyjątkiem tych cech posiadł pewną obroną zdolność: Krzywy Ryj połączony z Nieświeżym Oddechem. Jak powiadał w życiu liczy się różnorodność i takie to różnorodne życie Franek prowadził – ćwiartka, setka i pół litra. Tymczasem nasz bohater właśnie się obudził podczas drugiego dnia rozprawy i spojrzał na Boga, zastanawiając się czy on naprawdę jest taki wszechmocny? Po chwili grubawa sędzina odezwała się.
-Mowy końcowe.
Widocznie babsko chce mieć już spokój, jak mówił Luys z nienawiścią w oczach. Cóż, pierwszy mowę musiał wygłosić oskarżyciel. Franek popił ćwiartkę na odwagę, przylizał włosy i uśmiechnął się szpetnie wychodząc na środek sali.
-Wysoki sądzie, widownio. Dobrze się bawicie!
Widocznie za bardzo wczuł się w rolę, sława robiła swoje.
-Oskarżony dopuścił się haniebnego czynu, zginęło przez niego miliardy ludzi, jeszcze więcej dostało sumiennie! On widocznie go nie miał kiedy porzucił Marie, kiedy obraził uczucia żydów...
Im skończył święty Piotr zaryczał oburzony:
-Wypieram się! Sam jesteś żydem!
Na sali zapanowało nie lada poruszenie, sędzina waliła młotkiem w stół, a dziennikarze NVTenu i Pol... Jak to Tam leciało, grunt że się zaprzyjaźnili. Armagedon, politycy się nie awanturowali. Kto powiedział że będzie miał w tym udział Bóg?
-I zaprawdę powiadam wam, Bóg jest niewinny. Choroba go dotknęła w latach nieszczęść ludzkości kiedy to nieprawy rozpierał się jak cedr zielony. Lecz spójrz gdzie był, a go nie będzie. I okres alimentacyjny był spełniony jak mówiło proroctwo dawidowe, a on jest mesjaszem i nie obraził...
Nikomu za bardzo nie chciało się słuchać przemowy Piotra który bronił Boga. Nawet sam wiekuisty ziewnął ospale. Tymczasem Franek delektował się płynną siarką zwaną niekosztownym winem. Oczekiwał na wyrok i marzył o dolarach. Nim to nastąpiło, Bóg odezwał się do Luysa.
-Lucjanie, to cios poniżej pasa. To praktyki monopolistyczne...
Naszego bohater określany szczytnym mianem żula i adwokata, z czego nie wiadomo co było gorsze, dobiegł odgłos mówiącej sędziny i wyrok. Bóg został uniewinniony. Niby logika się buntowała lecz umysł rozumiał. Chyba.

Cały szum medialny minął, a Franek powrócił do swego różnorodnego życia, dziś będąc na etapie setki i walczenia z trzeźwiejącym na złość właścicielowi organizmem. Siedział na ławce w parku i zastanawiał się co z Luysem. Wnet dojrzał przejeżdżającą ciężarówkę, czy raczej zmierzającą w jego kierunku. Zatrzymała się, a grupa ludzi zaczęła wyładowywać towar.
-Co jest do cholery! To moje miejsce!
Już przygotowywał się do zionięcia swym oddechem gdy pośród wyładowywanej sałaty dostrzegł karteczkę.
„Tak jak się umawialiśmy, tony sałaty, waluty piekieł.
Luys”
Franek nigdy nie miał szczęścia. Nigdy...
Autor artykułu
Johan Watherman's Avatar
Moderator
Zarejestrowany: Dec 2007
Miasto: Tu i tam.
Posty: 2 579
Reputacja: 1
Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację

Oceny użytkowników
Język
80%80%80%
4
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
80%80%80%
4
Przekaz
20%20%20%
1
Wrażenie Ogólne
60%60%60%
3
Głosów: 2, średnia: 64%

Narzędzia artykułu

  #1  
Niles Elmwood on 05-10-2008, 07:00
Ocena użytkownika
Język
80%80%80%
4
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
80%80%80%
4
Przekaz
20%20%20%
1
Wrażenie Ogólne
40%40%40%
2
Średnia:60%
Kilka ortografów, literówek i omijanie podstawowych zasad interpunkcji, na czym cierpi struktura zdań. Jako całość niemal bez zarzutu.

Błyskotliwy pomysł, z niewiarygodnym wykonaniem.

Przesłanie zdecydowanie żenujące.

Wrażenie ogólne? Kiepska karykatura napisana w dość poprawnym stylu.

Pozdrawiam
Ostatnio edytowane przez Niles Elmwood : 05-10-2008 o 07:03. Powód: oceny
Odpowiedź z Cytowaniem
  #2  
MrYasiuPL on 07-10-2008, 14:40
Ocena użytkownika
Język
80%80%80%
4
Spójność
80%80%80%
4
Kreatywność
80%80%80%
4
Przekaz
20%20%20%
1
Wrażenie Ogólne
80%80%80%
4
Średnia:68%
Nie wiem czemu ale mi się podoba
Odpowiedź z Cytowaniem
  #3  
John5 on 07-10-2008, 16:15
Hmm... ja się powstrzymam od ocen pozostając przy komentarzu.

Ogólnie tekst jako tako się bronił ale w dwóch miejscach to były zbyt mocne "zgrzyty", żeby je pominąć.

1."...sklepikiem, kilku gawiedzi oraz..." można powiedzieć kilka osób, kilku ludzi ale raczej nie kilka gawiedzi

2. "Naszego bohater..." zła odmiana i tyle
Odpowiedź z Cytowaniem
komentarz



Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172