Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > Zakątek LI-teracki > Artykuły, opowiadania, felietony > Opowiadania
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


komentarz
 
Narzędzia artykułu Wygląd
<!-- google_ad_section_start -->Arthorins: Efekt niepożądany<!-- google_ad_section_end -->
Arthorins: Efekt niepożądany
Autor artykułu: Prabar_Hellimin
15-08-2009
Arthorins: Efekt niepożądany

Opowiadanie napisane na konkurs literacki ogłoszony w pewnej grze internetowej. Akcja dzieje się około półtora roku po wydarzeniach z "Głupiec nie pozostanie w piekle", "Zdrady" i sesji "Odebrana młodość"
***


Karbea była nocą równie piękna, co za dnia...
Gadkar cieszył się tym przepięknym widokiem. Ze wzniesienia, na którym się znajdował, widać było jak na dłoni niemal całe miasto. Niezliczone domy, zajazdy i sklepy, z ośnieżonymi dachami, przyozdobione żółtym światłem bijącym z okien. Kilkanaście monumentalnych świątyń, których fasady nabierały nieopisanego uroku w blasku księżyca. Zdawało się, że niektóre z nich, choć położone w dolinie, przewyższały otaczające miasto wzgórza – dzięki samemu swemu pięknu rosły wysoko ponad wszelkie góry świata.
Ciekawe, jak wygląda górne miasto z góry – myślał. Jedynym sposobem, aby się przekonać, było znalezienie się na murach zamku, choć łatwiejszym pewnie było wzlecieć ponad miasto i stamtąd je oglądać – wraz z zamkiem. Od czasu wojny domowej i odłączenia się Roffin środki ostrożności były niezwykle zaostrzone i o ile nikt z rodziny nie pracował w straży nie było szans, aby dostać się tam, gdzie się dostać nie powinno – od kiedy zaczęto podejrzewać o zdradę nawet ludzi zupełnie niezwiązanych z polityką, to i dość znacząco związani z nią strażnicy stali się jakoś mniej przekupni.

Karbea była nocą równie piękna, co za dnia...
O ile oglądało się ją z okna własnego domu, lub innego bezpiecznego miejsca, jak choćby główna ulica w górnym mieście. Zupełnie inną perspektywę dawał wąski zaułek, w który się weszło, aby skrócić sobie drogę z jednego bezpiecznego miejsca do drugiego. Gadkar prawie nie poczuł silnego uderzenia w tył głowy, zadanego przez... kogoś. Ledwie sobie zdał sprawę, że w owym zaułku, którym tak często wracał z wieczornych zabaw z kolegami, jest ktokolwiek prócz niego. Zabrakło mu już czasu na zdanie sobie sprawy: ile to osób, kim są i czego chcą. Pogrążył się w nieświadomości.

***

Ciemność i cisza, raniący umysł kompletny brak odczuć. Gdy chłopak się ocknął przez chwilę nie wiedział gdzie jest, ani co się stało. Dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie sylwetkę postaci w zaułku i upadek na ziemię. Próbował się poruszyć, ale jego ruchy krępowały przykuwające go do ściany łańcuchy. Leżał więc w bezruchu z rękoma wyciągniętymi ponad głowę i rozmyślał nad możliwymi przyczynami znalezienia się tam, gdzie był. Próbował skojarzyć fakty, jednak było ich za mało. Uderzenie w głowę było tak nagłe.

Po dłuższym czasie z tyłu głowy odezwał się ból. Wcześniej go nie czuł, ale teraz był tak nieznośnie dotkliwy, że zupełnie nie mógł skupić się na rozważaniach. Myśli zaczęły błądzić mu po umyśle. Ból, dochodzący zewsząd swąd i głucha cisza doprowadzały go do obłędu.

Wtem w ciszy rozległ się zgrzyt przekręcanego klucza, a po nim skrzypienie otwieranych drzwi. Ciemność zastąpiło oślepiające światło. Gadkar zmrużył oczy, aż przyzwyczaiły się do światła, które okazało się bardzo nikłe. Mógł jednak dostrzec wszystkie kąty małego pomieszczenia, w którym się znajdował, oraz stojącą w drzwiach postać. Młodzieniec próbował wykrzyczeć kilka obelg, jednak wydobywający się z jego krtani głos był tylko niewyraźnym piskiem, którego nawet on by nie zdołał zrozumieć. Odetchnął po czym powiedział spokojniej, powoli składając słowa:
-Kim jesteś i co ja tu robię?
Postać odpowiedziała przyjemnym kobiecym głosem:
-Moja tożsamość nie jest dla Ciebie istotna.

Nie odpowiadając na drugą część pytania kobieta podeszła do Gadkara i rozkuła go. Za nią wszedł postawny mężczyzna, który podniósł chłopaka i trzymając go za ramię wyprowadził.

Ze śmierdzącego lochu piękno miasta zupełnie nikło, czyto w nocy, czy za dnia...
Szli wąskim korytarzem, oświetlanym przez zawieszone na ścianach świece. Co kilka metrów mijali okute drzwi do cel. Chłopaka przerażało wszystko – od niewielkiej szerokości korytarza, po silny uścisk na ramieniu. Był kompletnie zdezorientowany.

Doszli do skrzyżowania korytarzy. Z prawej strony na końcu zobaczył oświetlane dziennym światłem schody. Olśniło go - tam musiało być wyjście. Ostatkiem sił wyrwał się z uścisku strażnika i pobiegł w stronę schodów. Nawet nie zorientował się, gdy znów uderzono go w głowę.

***

Ocknął się, gdy wylano na niego kubeł lodowato zimnej wody. Znów niewiele czuł. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w jego głowie, była taka, że próba ucieczki była idiotycznym pomysłem. Teraz siedział przykuty do jakiegoś krzesła w kolejnym ciemnym, zimnym i wilgotnym pomieszczeniu.

-I na co Ci to było? Naprawdę myślałeś, że uciekniesz? - usłyszał znajomy głos kobiety, która go rozkuła w celi - Nie masz na to szans, chłopcze. Zacznij więc lepiej współpracować. - kobieta krążyła wokół niego - Może więc bez owijania w bawełnę. Powiedz mi wszystko o dostawcach broni dla republikanów.
-O czym ty mówisz?
-O broni kochasiu. Chociażby o takiej. – kobieta wyciągnęła szablę i przystawiła Gadkarowi do szyi.
-Nie wiem, dlaczego miałbym wiedzieć cokolwiek na ten temat...
-Nie chrzań! Wiem, że masz kontakt z członkami grupy przemycającej broń z południa. – kontynuowała przesuwając ostrze w dół.
-Ale ja na prawdę nic o tym nie wiem!
-Przyznaj się, dobrze Ci radzę. Jeśli nam pomożesz, to może unikniesz stryczka. Młody jesteś, szkoda by Cię było...
-Wypuśćcie mnie! Ja na prawdę nie mam nic z tym wspólnego.
-Ech... widzę, że dzisiaj się nie dogadamy...

***

Kobieta uderzyła Gadkara w skroń. Kolejną rzeczą, którą pamiętał, były znajome mu: swąd lochu, ciemność i cisza. Znów był przykuty do ściany i nie mógł się ruszyć. Rozmyślał nad pytaniami kobiety. Przemyt broni, republikanie? To z pewnością była pomyłka, ale to nie znaczy, że przypadek. Musiał mieć do czynienia z kimś takim...

W ciszy znów rozległ się zgrzyt klucza, a ciemność znów rozproszyło nikłe światło z korytarza. Kobieta w towarzystwie dwóch strażników weszła i rozkuła chłopaka. Mężczyźni wyprowadzili go. Przy skrzyżowaniu nie próbował ucieczki. Jak się okazało droga była dość długa. Trafił do tego samego pomieszczenia, co przedtem, jednak już ktoś w nim był. Worek na głowie uniemożliwiał zidentyfikowanie tej osoby.

-Siadaj tutaj. I zjedz, pewnie jesteś bardzo głodny. – zaproponowała kobieta, stawiając przed wskazanym krzesłem miskę z jakąś zupą. Gadkar o tym nie myślał, ale w istocie wręcz umierał z głodu. Usiadł i chwycił za łyżkę.
-Smacznego. Mam nadzieję, że dziś będziesz bardziej skory do współpracy. – kontynuowała kobieta. Odczekała chwilę gdy Gadkar jadł, po czym dalej mówiła. - Zatem jak będzie, powiesz mi coś na temat broni dla republikanów?

Gadkar przerwał jedzenie. Myślał chwilę, co odpowiedzieć.
-Eee... ten. Co właściwie miałbym wiedzieć?
-Kto się zajmuje jej przemytem, jakimi drogami tu trafia, gdzie jest przechowywana.
-Niestety, naprawdę nie mam o tym pojęcia.
-Nie masz pojęcia mówisz? - kobieta ściągnęła worek z głowy drugiego więźnia i przyłożyła mu nóż do gardła. - Jesteś pewien?

Gadkar nie znał siedzącego przed nim, przerażonego elfa. Nie wiedział co powiedzieć.

-Jesteś pewien?! - kobieta ponowiła pytanie.
-Tak! Nic nie wiem o żadnej borni! - odpowiedział chłopak. Po chwili kobieta poderżnęła gardło elfowi. Gadkar odwrócił wzrok. - Jesteś nienormalna! To jest chore!
-Ja? To republikanie są nienormalni. Powiem Ci co jest chore. - kobieta odepchnęła krztuszącego się krwią elfa. - Chore jest wykorzystywanie dzieci do przemytu broni.
-A mordowanie na ich oczach nie jest?
-Na każdym przesłuchaniu będę zabijać więźniów na Twoich oczach, dopóki nie powiesz mi tego, co chcę.

***

Gadkar był przerażony bardziej, niż za pierwszym razem. Nie wiedział, czego ma się spodziewać, nie wiedział w jaki sposób wybrnąć, choć miał sporo czasu, by wszystko sobie przemyśleć. W sali znów siedziała osoba z workiem na głowie.

-Siadaj! - kobieta mówiła podniesionym tonem, nie wyglądała jednak na zdenerwowaną. - Zatem? Co masz mi do powiedzenia? Nadal nic nie wiesz?
-Zdobywanie informacji w ciemnej izolatce nie należy do prostych rzeczy.
-Nie pyskuj! - kobieta spoliczkowała go. - Może to Ci pomoże sobie coś przypomnieć. - podeszła do drugiego więźnia i ściągnęła worek z jego głowy. Gadkar znał go, nawet bardzo dobrze. To był Frahir, jego dobry znajomy. Na myśl, że ona ma zamiar go zabić, a on nie jest w stanie go uratować, słowa stanęły mu w gardle. Nie był w stanie nic powiedzieć.
-Nic jej nie mów, Gadkar! - krzyczał Frahir
-Zamknij się! A ty gadaj, bo go zabiję!

Gadkar powiedziałby kobiecie, co chciała usłyszeć, gdyby tylko wiedział o tym cokolwiek.
-Nie, to nie! - kobieta przeciągnęła ostrze noża po krtani Frahira.
-Dlaczego to robisz?! - spytał Gadkar ze łzami w oczach.
-Służę królestwu, a republikanie wręcz przeciwnie.. Im ich mniej, tym bezpieczniejsze królestwo. Po prostu: pozbyłam się jednego z nich. A nie, już drugiego. - zaśmiała się. - Kto by się przejmował, który to z kolei?

***

Po ostatnim przesłuchaniu Gadkar wiele rozmyślał. Nie wiedział kogo tym razem ma się spodziewać, ale mimo to wiedział już, co odpowiedzieć. Miał plan.

-Usiądź. Zatem, masz mi coś dziś do powiedzenia?
-Tak.
-O! To coś nowego. Ciekawe. Zatem?
-Zaprowadzę Cię do domu, w którym przechowujemy broń...
-Nie trzeba, trafimy sami. Gdzie to jest? Sprawdzimy to.
-Nie mogę Ci tego powiedzieć.
-Ech... znów się zaczyna. - kobieta kazała wprowadzić drugiego więźnia. Ściągnęła mu, a raczej jej worek z głowy. Była to młoda dziewczyna o długich, brązowych włosach. - Gdzie to jest?
-Ale... ja... nie możesz tam iść.
-Ależ mogę. Powiedz tylko: gdzie to jest?
-Ale...
-Tak? - kobieta przyłożyła nóż do gardła dziewczynie.
-Potrzebne będzie hasło...
-Podaj mi je.

Gadkar próbował wybrnąć z zakłopotania. Po chwili odpowiedział.
-Będę musiał iść z Tobą. Każdy z członków ma inne hasło. Jeśli nie będą Cię znali, to nawet hasło nie pomoże.
-Dobrze, pójdziesz z nami. Ale jeśli spróbujesz jakichś sztuczek, to pożałujesz.

***

Gadkar prowadził kobietę i trójkę strażników do domu Frahira. Nie zamierzał jednak oskarżyć jego ojca. Nie zamierzał szkodzić komukolwiek. Wręcz przeciwnie.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności droga biegła w pobliżu pchlego targu. Biorąc pod uwagę, że kobiecie zależało na dyskrecji i nie dość, że strażnicy nie mieli zbroi, to jeszcze pozwolili iść Gadkarowi bez kajdan.

To był ich błąd. Na pchlim targu było pełno broni. A nocą leżała po prostu wyłożona na bruku. Oczywiście samo chwycenie takiej broni nie pomogłoby Gadkarowi. Jednak wiadomość, że jego 'towarzysze' to strażnicy miejscy już tak.

Chłopak chwycił za leżący miecz. Paser, do którego należał nie był zbytnio zadowolony.
-Zostaw to, bo Ci połamię te lepkie ręce!
-To straż! Ci tutaj to strażnicy miejscy!

Na te słowa wszyscy handlarze, łącznie z 'okradzionym' przez Gadkara, rzucili się na strażników. Kobieta zaczęła uciekać, pozostali dobyli broni.

Gadkar znał wszystkie kąty w mieście. Wiedział, że kobieta będzie się kierować w stronę zamku. Postanowił jej przeszkodzić. Wąskimi uliczkami dobiegł do drogi, którą powinna iść. Rozejrzał się i zauważył sylwetkę. Ktoś biegł w jego stronę. Spodziewał się, że to ona. Czekał na nią za rogiem jakiegoś domu z mieczem w ręku.

Kroki były coraz głośniejsze. W końcu dało się rozpoznać biegnącą postać. To była ona. Odczekał, aż znalazła się przy jego kryjówce. Wyszedł. Kobieta zauważyła go.

-Mówiłam Ci, żebyś nie próbował sztuczek!
-Nie posłuchałem.
-Zatem masz problem. - sięgnęła po szablę, jednak Gadkar był szybszy. Doskoczył do niej i przyłożył jej miecz do gardła.
-Chciałaś się pozbyć choćby jednego republikanina, tak? Wyobraź sobie, że ja naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego. Ale teraz już mam. Właśnie przybyło jednego republikanina, który pozbędzie się jednej rojalistki.

Chłopak z satysfakcją poderżnął jej gardło...

Arthorins: Głupiec nie pozostanie w piekle
Arthorins: Zdrada
Autor artykułu
Prabar_Hellimin's Avatar
Zarejestrowany: May 2007
Miasto: Brodnica
Posty: 411
Reputacja: 1
Prabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znanyPrabar_Hellimin wkrótce będzie znany

Oceny użytkowników
 
Brak ocen. Dodaj komentarz aby ocenić.
 

Narzędzia artykułu

komentarz


Narzędzia artykułu
Wygląd

Zasady Pisania Postów
You may Nie post new articles
You may Nie post comments
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site
artykuły rpg

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172