Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Toplisty > Raporty z sesji
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2011, 20:08   #1
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
[Pozostałę systemy...] Zobaczyć Novigrad i umrzeć

Słowem wstępu…

… czyli co w ogóle dla tych, którzy jakimś cudem tu trafią, jak również dla graczy z kiepską pamięcią.
To tak. Na początku roku stwierdziłem, że poprowadzę kampanię do Wiedźmina. No i się zaczęło.
Rekrutacja skusiła sporo osób, aż się zdziwiłem, ile. Serio. Trzynaście to nie w kij dmuchał. Najwięcej ile widziałem, to bodaj szesnaście, wliczając mnie. Także miałem pierwszy powód do dumy.
Sesja miała być czymś w rodzaju rozgrzewki, wstępu, który stworzy jakiś trzon drużyny, która będzie bawić się w kampanię. Wiecie, żeby coś tam już ich łączyło i nie rozlazło się to na samym początku. Miała trwać dwa, trzy miesiące. Haha.

Co-co sie stao, czyli o fabule słów kilka

Pomysł był, jak mi się wydawało, prosty. Jest sobie potężna korporacja, która zatrudnia najemników, żeby rozwiązali jej problem ze znikającymi ładunkami – pewnie sprawka piratów albo jakiegoś potworka.
Było oczywiście drugie, trzecie i tak dalej, dno, ale tego gracze wcale nie musieli się dowiedzieć.
Tak czy siak, dzielni BG gremialnie postanowili wziąć w tym udział.
Zostali więc ochroniarzami kryp należących do firmy. I, nie do wiary, już na pierwszym rejsie natknęli się na winowajców – jednak piraci.
Ale to by było za proste, nie? Toteż panowie malahaj i Tom Atos zadziałali, jakby wstąpił w nich duch senatora McCarthy’ego i szybko wyniuchali spisek. W międzyczasie swoje pięć minut miał wiedźmin, bowiem jatka przyciągnęła bytującą w delcie faunę w postaci żagnic. Reszta bandy też pokazała, z jakiej jest gliny i tłumnie rzucili się na potwory.
Po przesłuchaniu jeńców w stylu NKWD, wrócili do miasta bogatsi o uratowany towar oraz informacje o następnym ogniwie diabolicznego planu wymierzonego w ich pracodawcę.
Tu nastąpiło coś, co przyznam, że mnie zaskoczyło – zamiast ze zdobytymi wiadomościami udać się do przełożonego, podjudzeni przez postać kolegi malahaja, który wiedziony chciwością zaproponował, żeby rozprawić się z dziwnymi piratami na własną rękę i zarobić jeszcze więcej. Swój człowiek.
Niestety (dla graczy oczywiście), gdy dotarli do kryjówki łże-piratów, okazało się, że wyżej dupy nie podskoczą, bowiem ich przeciwnicy skumali się z miejscowym gangiem, niezbyt przyjaznym wobec gangu Conora. Okrążeni przez przeważające siły wroga, najemnicy postąpili zgodnie z instynktem samozachowawczym i dali nogę. Rozdzielając się przy tym na kilka grupek, co dostarczyło mi w rezultacie więcej roboty.
Zdołali jednak uprowadzić szefa fałszywych piratów. Zapewne w nadziei, że ów odsłoni przed nimi intrygi złego MG. O, święta naiwności!
Uciekłszy prześladowcom, większość BG postanowiła schronić się u swojego pracodawcy, informując go w końcu o wynikach śledztwa.
Uciekając podpadli przy okazji służbie bezpieczeństwa Novigradu, niesławnym Czarnym Czapkom Chappelle’a, za co odpowiedzialny był, oczywiście, kolega malahaj.
Ich przełożony okazał się jednak przyzwoitym facetem i ochronił ich przed pewną śmiercią. Co prawda jednocześnie wywalił z roboty, ale cóż to jest wobec życia? Dodatkowo był to sprytny wybieg, by zlecić drużynie zabójstwo zdrajcy wewnątrz firmy, którego dostarczone przez nią informacje pozwoliły zdemaskować.
Gracze, niektórzy bardziej, inni mniej chętnie, zlecenie przyjęli i udali się popełnić zbrodnię.
W domu ich ofiary spotkała ich kolejna niespodzianka – strażnicy byli już martwi, a z podsłuchanej rozmowy wynikało, że odpowiedzialni za to chcą również sprzątnąć ich cel.
Drużyna uznała jednak, że nikt im kraść roboty nie będzie i wdała się w walkę z kolejnymi przebierańcami, tym razem rzekomymi strażnikami miejskimi. Drugi błąd pałkarza.
Łże-strażnicy okazali się bowiem znakomicie wyszkolonymi mordercami i gdyby nie pomoc tajemniczych osobników w czerni (a jakże), sesja skończyłaby się przedwcześnie. Jednak osobnicy w czerni się pojawili, uratowali BG, a nadto przekazali wiadomość od swojego szefa, który zapragnął ich spotkać, po czym zniknęli w ciemnościach.
Uratowani najemnicy mogli wreszcie zrobić to, po co przyszli – zabić zdrajcę i obrabować dom. W ramach bonusu postać kolegi xepera puściła budę z dymem.
Zwycięscy, choć poobijani i poranieni, postanowili nieco się ogarnąć i udać się na spotkanie z szefem osobników w czerni, bo a nóż ich nie zabije.
Tenże faktycznie, miast próbować graczy powybijać, zaproponował im układ, prosty i opłacalny. Drużyna więc przyjęła go od razu. Zwłaszcza, że innych opcji raczej nie mieli.
Ich nowy przyjaciel dotrzymał umowy i umożliwił BG opuszczenie Novigradu żywymi. Odpłynęli więc ku zachodzącemu słońcu. W ten sposób dobrnęliśmy wreszcie do końca.

Ale o co w ogóle chodziło?

Ano o to, że Kompania Delty Pontaru, novigradzko-redańsko-kovirskie konsorcjum i monopolista w handlu rzecznym na Pontarze, stała się celem dywersji tajnych służb Temerii, bowiem królowi Foltestowi monopol ów był bardzo nie w smak.
Piraci byli więc temerskimi agentami, którzy kradnąc lub niszcząc ładunki Kompanii chcieli podkopać jej pozycję.
Wyjaśnieniem afery było zainteresowanych kilka stron, które były katalizatorami zaangażowania się w sprawę BG. Byli więc czarodzieje, Chappelle, Redańczycy, miejscowy półświatek, no i oczywiście sama Kompania.
Temerczycy, kierowani przez niejakiego Melchtala, współpracowali nadto z jednym z novigradzkich gangów, któremu ich działania były po myśli, bowiem uderzały również w ich konkurencję, używającą barek Kompanii do przemytu.
Spotkani w domu Lanvala łże-strażnicy byli naprawdę zabójcami temerskiego wywiadu, którzy sprzątali po spalonej operacji.
Wybawcy graczy, jak można się wobec tego łatwo domyślić, byli agentami redańskimi.
Podobnie jak panowie Boers i Ekmann.
Nom, to chyba wszystko.

O sesji

W sumie wyszło dobrze. Osiągnęliśmy większość założeń, czyli:
- posty nastawione na akcję, miast na długość
- niezłe tempo (przez większość sesji)
- wyłonienie grupy przewodniej
- chęć udziału w dalszej grze
Ogólnie, jestem zadowolony. Co prawda tempo postowanie padło na ostatniej prostej, ale sesję dokończyliśmy, więc mniejsza o to.
Faktu, że sesja trwała ze cztery razy dłużej, niż zakładałem nie uważam za błąd, ale wyciągnę z tego wnioski i następne będą krótsze.
Postaram się też coś zrobić ze scenami przesłuchań i w ogóle pogadanek, bo to zwalniało sesję w wyraźny sposób.

Trzeci rodzaj kłamstwa, czyli statystki

A co będziemy sobie żałować:

2 – tyle dni minęło w sesji
6 – liczba graczy, która przeżyła
13 – tylu było na początku
10 – niemal tyle miesięcy trwała sesja, od 21.01 do 15.10 2011 roku
43 – tyle stron nabiliśmy
422 – a tyle postów
10 881 – tyle odwiedzin miała sesja

MG

Czyli ja. Gdybym mógł się rozdwoić to oświadczyłbym się sobie. Wyrazy czołobitności i przekazy pieniężne przyjmuję od poniedziałku do piątku w godzinach popołudniowych.
Wnukom będziecie mogli opowiadać, że kąpaliście się w blasku mojej wspaniałości i mieliście zaszczyt obcować z moim talentem.
A tak poważnie.
Było chyba nieźle, nie? Jakiś wielkich błędów nie widzę, dawałem wam pełną swobodę w działaniach, scenariusz nie był wg mnie liniowy. Ogólnie starałem się prowadzić sesję tak, jak sam bym chciał grać. Rozumiem oczywiście, że nie wszystkim moje mistrzowanie może się podobać, no ale w takim wypadku podziękujmy sobie za grę teraz, żeby w przyszłości uniknąć jakiś beefów z tego powodu.
Piszę jak piszę, raz posty moje były lepsze, raz gorsze, ale ogólnie to raczej bez wielkiej grafomanii. Też może albo nie może się podobać. Jak się nie podoba, to jak wyżej, po co mamy tracić nerwy na takie pierdoły?

Gracze

Jak pisałem, sporo was było. Ale nawet dawało radę, nie? Oczywiście jak to zawsze bywa, w trakcie sesji gracze zaczęli się wykruszać i z początkowej trzynastki została szóstka, ale o to mi chodziło. O przesiew.
Niektórych już znałem i grałem z nimi, z innymi nie. No to mieliśmy okazję się poznać.
Było dobrze. W większości. Z graczy, którzy odeszli część miała swoje powody i nawet je podała, inni nie. Ich wybór, ja nikogo do niczego zmuszać nie będę.
W sumie jedyne, co mi naprawdę przeszkadzało, to tymczasowe inercje niektórych (u innych permanentne). Jak pisałem wyżej, ja nie prowadzę za rękę. Jeśli ktoś się tego spodziewa, to go rozczaruję. Wrzucam was w jakąś sytuację, ale co wtedy zrobicie, to tylko wasza sprawa.

malahaj jako Conor Storm – człowiek orkiestra ; niekwestionowany przywódca stada (co nie znaczy, że reszta wykonywała tylko jego rozkazy), wykazujący się inicjatywą i pomysłowością; ogólnie dobry wariat, każdemu MG życzę takiego gracza – a inni niech biorą z niego przykład

Aarine jako Brego – był i się zmył, bodaj po jednym poście, tłumacząc się problemami technicznymi;

Lechu jako Ragnar Miszkun – mógłby służyć za definicję krasnoluda – świetnie odegrany; sumiennym odpisywaniem zawstydzał MG i resztę graczy; piszący dobrze i nawet dużo; nawet jeśli dostosowywał się do reszty bandy, zawsze miał swoje zdanie i nie bał się go wyrazić; znakomity gracz

kanna jako Marina Crest – postać miała potencjał, była z gatunku ulubionych przeze mnie – zimna, egoistyczna i bezwzględna suka – me gusta; w sesji wyszła jednak zdezorientowana panieneczka, wymagające męskiej opieki, wielka szkoda; niemniej graczka pisząca dobrze i regularnie, więc nie ma się co czepiać; odeszła z powodów osobistych

xeper jako Shimko Bort – miałem trochę obaw, bowiem w założeniu miał to być psychol, xeper przekonał mnie jednak, że będzie grywalny i miał rację; pewnie dlatego, że wyszedł zwykły socjopata, a nie Joker, ale to nawet lepiej; kolejny gracz, który pryncypialnością w postowaniu może służyć za wzór; dobrze piszący, choć mógłby wykazywać nieco więcej inicjatywy, jeśli nie planowaniem to działaniem w milczeniu, jeśli tak woli

Tom Atos jako Bert Brokelen – czy my się czasem skądś nie znamy? Takie mam wrażenie; świetnie piszący i świetnie odegrany skurwiel; co prawda czasami odstawiał akcje nie z tej bajki, przez co miałem wrażenie jakby traktował grę z przymrużeniem oka – mylę się czy nie?; tak czy siak, liczę, że będziemy grać dalej

Komtur jako Tom Czekierda – dobrze odegrany drobny szelma, miał szansę wykręcić niezły numer reszcie graczy albo ich przeciwnikom, niestety musiał zrezygnować, szkoda

Makotto jako Amavet Eilhart – łowca nagród po przejściach i z moralnością, więc w opozycji do reszty łajdaków; mało angażujący się w rozwój sesji, skupiony na swoim bohaterze; ale piszący nieźle; odszedł również, z powodów własnych

Draugdin jako Draug – bezbarwny wiedźmin, który jedyną inicjatywę wykazał, gdy pojawiły się potwory, a tak to trochę doczepka do krasnoludów; co prawda spodziewałem się tego, że wiedźmin będzie się nudził, więc byłem niechętny takiej postaci, słusznie jak się pokazało; ubity za niepostowanie

Rychter jako Dallan z Lyrii – kolejny łowca nagród, ale już z inicjatywą i po właściwej stronie, znaczy łotrów bez sumienia; drużynowy czekista i oprawca, dobrał się z Conorem jak w korcu maku; gracz piszący dobrze, choć mający problemy z regularnym odpisywaniem; zniknął pod koniec sesji, ale liczę, że wróci, jak zapowiadał

K.D. jako Zygfryd Faulkner – świetny gracz, choć postać pasująca do reszty jak kwiatek u kożucha; świetnie piszący, niestety odpadł, bodaj z powodu problemów technicznych, wielka szkoda

Nadiana jako Cedric Veemer – młodziak bez kręgosłupa moralnego, za to z pociągiem do chlania i dupczenia – prawidłowo; dobra graczka, dobrze pisząca, tym bardziej szkoda, że odeszła; żałuję, że zwiodłem oczekiwania, ale liczę, że kiedyś jeszcze zagramy

pteroslaw jako Ginnar Modi – na początku zapowiadał się cień Ragnara, jednak drugi brodacz szybko pokazał, że ma własny rozum i znacznie mniej skrupułów niż jego pobratymiec; też dobrze odegrany krasnolud; czasem jednak pisał w sposób, który trudno zrozumieć; obowiązkowy w odpisywaniu

Coś więcej

Na koniec kilka kwestii, do których chciałbym, żebyście się odnieśli:
- proszę o deklaracje, czy gracie dalej czy nie
- co najbardziej wam przeszkadzało?
- rozwój postaci już teraz, czy dopiero od ‘właściwej’ sesji i jaki - w sensie czy ja wam daję pkt. i wy robicie z nimi co chcecie, rozwijacie tylko te um., których użyliście w sesji, czy coś innego – generalnie jak widzicie mechaniczną stronę postaci

To tyle ode mnie.
Pewnie jak zwykle o czymś zapomniałem, więc albo sobie przypomnę albo wy piszcie, jeśli uważacie, że coś pominąłem.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172