26-12-2013, 17:47 | #1 | |
Reputacja: 1 | [Przetrwaj raport! 4] Koniec podróży Odnośniki Sonda, w której Przetrwaj koniec podróży niemal wygrało. (Intertemporum)Sonda, w której Przetrwaj koniec podróży wygrało. (Październikowa Oferta) Temat rekrutacji ([Przetrwaj to! 4] Koniec podróży) Temat komentarzy Temat gry Początkowe założenia Pomysł na Przetrwaj koniec podróży jest stary jak ten świat. W pierwotnym pomyśle statek kosmiczny był prawdziwy. Wchodząc na orbitę włączył się automat wybudzający kilkutysięczną załogę kolonistów. Jak się szybko okazuje jedynie garstka zachowała zdrowe zmysły - reszta wpadła w dziki szał tworząc krwiożercze bestie. Miałem nawet pomysł na kilka miejsc. Na przykład sale z hibernatorami miały być wysokie i mieścić hibernatory pionowo cztery wzwyż. Wyjście z nich stanowiłoby wyzwanie. Kilka ścieżek z wyraźnie zarysowanymi misjami pobocznymi wobec przetrwanie: zdobycie informacji co się stało, spotkanie innych normalnych ludzi, aktywowanie autodestrukcji i ucieczka kapsułą ewakuacyjną (miała być jedna). W zależności od działań postaci, która by uratowała się, po wylądowaniu na stacji kosmicznej albo by została wyrzucona w próżnię albo przywitana. Już pierwotnie miało pojawić się na samym końcu ujawnienie prawdy, ale były to informacje różniące się od tego co zostało w końcu przedstawione w sesji. Pierwotnie prawdziwy kolonizacyjny statek kosmiczny był pułapką dla osób kontestujących władzę. "Przecież nie poświęciliby tak wielkiej maszyny, żeby nas wymordować" podobne do "Przecież nie dawaliby nam wody i chleba, gdyby chcieli nas zgładzić". A jednak. Ostatecznie jedynie żywe trupy, arsenał z próżnią i drzwi kontrolowane przez osoby z zewnątrz ostały się. My Little Sister Will Make You Suffer! Później przeczytałem jeden ze scenariuszy w zbiorze Cthulhu Britannica. Tam też były hibernatory i drzwi kontrolowane przez osoby z zewnątrz. Nie było żywych trupów, a mackowate stwory (bezdomni, którzy dali się oszpecić i naszprycować narkotykami za przysłowiową miskę ryżu), dziwne laboratoria botaniczne, coś oślizgłego doczepionego do podłogi i taki myk, że całe otoczenie to tylko sceneria w studiu filmowym. Wahałem się czy trzymać się pierwotnej wersji, czy nie, ale jednak wybrałem tą z książki. Podobał mi się pomysł, że odginając blachę ściany dałoby się zobaczyć płytę paździerzową. Pamiętałem jak prowadziłem J3: Przetrwaj to! i Yzurmir prowadząc Little Ann zabunkrował się na hali basenu. Spodziewał się, że popsuje mu ten bunkier tylko dlatego, żeby coś u niego się działo. Nie robiłem tego dopóki fabularnie nie było to uzasadnione (czyli dopóki Władcy Żywych Trupów mieli co innego do roboty niż atak na całkiem nieźle ufortyfikowany basen). Było to realistyczne, ale równocześnie nudne. Na tym polega taktyka kampowania. Tutaj byli jednak producenci chcący jak największą oglądalność dla jak największego zysku z reklam. Zero nudy - a przynajmniej tak starali się. Prowadziłem tych producentów, ale pozostali bezimienni. To tak jakby w Truman Show zamiast Eda Harrisa były głosy kilku osób, których nigdy byśmy nie zobaczyli na ekranie. Żadnych ckliwych scen. Po prostu stado wilków głodnych na oglądalność i zysk. To tylko biznes. Większość uczestników walczyła o życie i o kasę (w mniejszości: z przyczyn osobistych). Niewielu z nich całkowicie dobrowolnie przystąpiło w szranki: Brody, Bloody, Sullivan, Nigel, Endrju, Kamina i Mia Wang. Z czego i tak kwestia wolnej woli Bloody jest naciągana, bo przeszła dawniej pranie mózgu. Bloody należała do sekty, której guru był Wielebny. Chciała to utrzymywać w tajemnicy, aby w ostatnim momencie wydać sygnał do ataku terrorystycznego na studio i umożliwienie ucieczki Wielebnego. Wielebny był więźniem. Za złamanie przepisów prawa karnego w związku z przewodzeniem sekty otrzymał karę pozbawienia wolności w wymiarze pięciu lat. Na tydzień przed wnioskiem o warunkowe, wcześniejsze wyjście na wolność w więzieniu zdarzył się bunt. Nie mogąc wytrzymać Wielebny użył swoich zdolności manipulacyjnych, aby przekonać część więźniów do swoich racji. Po upadku buntu prowodyrzy (John i Zack - obaj przed więzieniem byli w jednym gangu i w momencie buntu byli skazani na dożywocie) jak i przywódcy (w tym: Wielebny) w trybie przyspieszonym załapali się na karę śmierci. Dołączyli do Bloku T (T jak Trup), gdzie już w celach śmierci siedzieli Hiro, Michaił i James. Ogólnie to James siedział za niewinność. No dobra, zabił kilka osób, ale w obronie własnej. Czy tam społeczeństwa. Zabił pięciu pedofilów zanim został aresztowany. Siatka pedofilska chciała go po prostu wykończyć, ale był zbyt ranny. Ciężko ranny jakimś cudem trafił do szpitala więziennego gdzie macki zła nie sięgały. Sala sądowa była jednak innego typu miejscem. Skazali go bez mrugnięcia okiem, choć dowiódł, że jego ofiarami byli wyłącznie zbrodniarze. Hiro i Michaił nie siedzieli za niewinność. Wcześniej nawet współpracowali ze sobą jak i z Malcolmem i Moonem. Ogólnie to mieli zrobić tak, że Michaił, Malcolm i Moon robią napad na bank, a Hiro wszystko trzyma w garści na odległość odpowiednio modyfikując elektroniczne zabezpieczenia, żeby były przyjazne dla wspólników, a nieprzyjazne dla innych. Plan się nie udał. To była pułapka. Hiro orientując się co jest grane wgrał całkiem nieprzyjemne wirusy do sieci miasta. Rozpieprzył system i uciekł. Przy okazji wyłączył kilka szpitali przez co ponad czterysta osób poszło do piachu. I tak został złapany, ale po kilku dniach największej obławy w dziejach kraju. Jego wspólnicy natychmiast trafili do aresztu. Malcolm albo Moon sypnęli - zresztą za usiłowanie napadu na bank nie dostaje się kary śmierci. Michaił dostał, bo jego "kumple" z mafii radzieckiej dosypali mu do zarzutów kilka morderstw. Niezbyt go lubili i jak się już napatoczył to użyli jako kozła ofiarnego. Sukinsyny. Wracając do Malcolma i Moona to nie tyle sypnęli co kłapali dziobem na lewo i prawo. Malcolm prostytutkom, a Moon naćpany. Hiro i tak nie miał nikogo lepszego pod ręką. No i był socjopatą, który nie znał się na ludziach. Z Hirem łączyła się jeszcze jedna osoba: Mia Wang. Jej ojciec był jedną z ofiar w szpitalu, gdy Hiro dokonał masowego mordu, żeby ratować własne dupsko. Mia Wang należała do stowarzyszenia zabójców. Innego niż Red. Przy okazji zemsty Mia Wang miała również dopilnować, żeby Sullivan przeżył. Ciężka kasa poszła w hazard na tego zawodowego zawodnika. Misja Reda natomiast polegała na zamordowaniu Sullivana i pomocy Kaminie (również zawodowy zawodnik) w wygranej. Red znał Zacka i Johna z więzienia. Był tam przed buntem i został zwolniony zaraz po. Właściwie to Red odpowiadał za bunt, a wzniecił go, żeby spokojnie wykonać kilka egzekucji na wcześniej wskazanych więźniach. Miał niski wyrok i skorumpowani urzędnicy po prostu wypuścili go w czasie buntu (i przybili odpowiednie papiery, że został zwolniony z datą wsteczną). Z więzieniem miał związek Joker. Był klawiszem, który bohaterskim zachowaniem znacznie przyczynił się do odzyskania porządku. To on w pojedynku jeden na jeden pokonał Johna, a potem wciągnął Zacka w pułapkę. Podobnie jak i Red został skierowany do teleturnieju przez zwierzchników. Oczywiście innych. Joker miał dopilnować, że żaden z więźniów skazanych na karę śmierci nie wyjdzie żywy z tego. Dodatkowo domyślając się jakim cudem Red wyszedł z więzienia pomimo jego udziału w buncie postanowił i jego skasować. Tak dla zasady. Dla zasad był tu Dupre, sędzia. No i dlatego, że faktycznie zmuszono go. Miał teorię, że jeżeli komuś wyczyści się pamięć to nie będzie już złym człowiekiem. Teleturniej był świetnym miejscem, żeby to przetestować. Nie chciał brać w tym jednak udziału, ale żona go zmusiła. Mówiła, że on się bawi w jakieś teorie, a kasy na luksusy to nie ma. Groziła, że odejdzie, więc zgodził się. Podpisał specjalną umowę zakładającą, że zostanie ewakuowany, gdyby miał umrzeć. Taką samą umowę podpisał Brody. Umowy te nie zawierały jednak zapisu, że w teleturnieju będzie karabin plazmowy. Nie da się kogoś uratować po czymś takim. Brody dostał taką umowę, bo był jednym z projektantów "statku". Wiedział o wszystkim i zgłosił się do losowania wśród pracowników, żeby sprawdzić swoje siły. Spodziewał się, że będzie amnezja, dlatego zlecił współpracownikom umieszczenie kilku podpowiedzi, że to studio filmowe. Jedyne o czym nie wiedział to ten nieszczęsny karabin plazmowy. Broń ta została szybko odnaleziona przez Endrja i użyta w celu likwidacji Mii Wang. Czemu? Właściwie to bez powodu. Endrju był zwykłym robolem, gdy zgłaszał się do teleturnieju. Pracował w jakimś magazynie, zarabiał tyle, że ledwo starczyło mu na piwo i rachunki za mieszkanie. Nie miał nikogo bliskiego. Skrycie marzył, żeby być postacią z gier, w które namiętnie grał. Zgłosił się z nudów, dla kasy i w sumie chciał coś osiągnąć w życiu, a nic innego nie przyszło mu do głowy. Był jeszcze Nigel. Nigel był dobrze zarabiającym informatykiem chroniącym miasto przed hakerami. Niemal najlepszy przegrał jedynie raz: właśnie z Hirem. Zgłosił się sam, aby wylosowano go z tysięcy zgłaszających się, choć producenci chcieli zaproponować mu grę. I do tego dać umowę jak Brodiemu i Duprowi. Skoro jednak sam zgłosił się to umowy nie było. Dość medialna osoba z uwagi na walkę jaką stoczył z wirusami Hira. Wygrał, ale za późno. Oprócz kasy więźniowie mieli wygrać najlepszego adwokata i rewizję nadzwyczajną z gwarantowanym zmniejszeniem wyroku. Mechanika Użyłem silnie zmodyfikowanej mechaniki Neuroshima. Jako atrybuty użyłem Ciało, Umysł, Dusza, Serce, które używałem już w J4 i J5. Jako neuroshimowe umiejętności użyłem koncepcji zazwyczaj używanych w grach fabularnych jako atrybuty. Każdy z czterech moich atrybutów był podzielony na trzy takie koncepcje. Na przykład Ciało było podzielone na Siła, Zręczność i Atrakcyjność. Każdy miał taką samą sumę punktów w umiejętnościach. Poniżej przykład jak to wyglądało, gdy zrobiłem z tych wszystkich danych tabelkę excela. Rzuty kością były jak w neuro: 3k20. Rzeczywiście rzucałem, chyba że miało być masowo to excelowski randbetween i z tego brałem wynik. Uciążliwe jest z tego kopiowanie wartości, wiec wtedy zazwyczaj tylko pisałem kto wygrał, a kto przegrał. Jak było dużo czasu to też rzucałem. Studio Fajnie było? Zamiast oceny graczy Dobrze grało się z ludźmi, z którymi już wcześniej wiele razy grałem: t0m3ek (pomimo, że prawdopodobnie wylądował w Guantanamo i zniknął z forum zupełnie nieoczekiwanie, odgrywany przez niego Hiro pasował do historii postaci Hira pomimo tego, że Tomek jej nie znał - o czym zdążyliśmy jeszcze pogadać), AJT, Dreak, Boyos, Kamil (tym razem nie dał się zabić na pierwszej, większej pułapce), z którymi raz grałem: Reinhard (fajnie, że tym razem zaszedł znacznie dalej i jego wątek rozwinął się bardziej niż, gdy był Kevinem Costnerem i napatoczył się tylko na jedną postać prowadzoną przez innego gracza przed śmiercią), Leminkainen, piotrek.ghost i Coen. Z ludzi, z którymi pierwszy raz grałem najlepiej poszło oczywiście zwycięzcy tej edycji Proxy prowadzącemu Duprego, ale ciekawie również było zagrać z innymi z tej grupy: Autumm, Armielem, Szamexus, Vilir i Qzniarem (choć chyba nie podobało mu się pod koniec jego gry, bo zniknął bez słowa). W porządku było również z brodym i Mirą dopóki odpisywali, choć tak jak mówiłem brody mógł napisać coś o samobójstwie Zacka. Mam również nadzieję, że kiedyś uda się pograć z Draugdinem, który był bardzo zainteresowany grą, ale po prostu pechowo przeoczył odnośnik do sesji mieszczący się w PW z kartą postaci. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby dobrze się bawić. Część dobrej zabawy płynie z chęci przetrwania i wygrania. To ta chęć jest motorem rozgrywki. Posłowie Jakby były jakieś pytania to oczywiście odpowiem. Ogólnie to tym razem chciałem zrobić raport w kształcie komentarza do każdego odpisu, ale na to trzeba zbyt dużo czasu i uznałem, że lepiej napiszę po prostu zwykły tekst. Cytat:
Ostatnio edytowane przez Anonim : 26-12-2013 o 23:19. | |
26-12-2013, 21:21 | #2 |
Reputacja: 1 | Raport bardzo na plus, widać ogrom pracy. Niestety, nie wiem, czy sesja spełniła swoje "horrorystyczne" założenia - ja raczej się uśmiałam (no, ale dzięki temu świetnie się bawiłam - a o to chyba chodziło). A moje pytanko brzmi tak (a właściwie 2 pytanka, a co!): 1. Jakie były przełomowe momenty w sesji? To znaczy, czy były momenty w których działania graczy "skazały ich nieodwołalnie" na jakąś tam drogę? Na przykład pominięcie czegoś czy wręcz przeciwnie? Ciekawa jestem, czy na przykład Wielebny - mimo swojej krótkiej kariery - zdeterminował jakoś los reszty 2. Jaka w takim razie - przy takiej dużej śmiertelności - była "najlepsza taktyka"? Od czego zależało przeżycie? Skili postaci? Umiejętności gracza? Jakiejś określonej aktywności? Czasem miałam wrażenie, że to po prostu ślepy fart był, ale skoro zaprojektowałeś ten "labirynt" to znałeś też możliwe najlepsze wyjście. Podzielisz się nim z nami? No i jeszcze raz dziękuję za grę. W kolejnych "przetrwajkach" na pewno będę brać udział
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
26-12-2013, 22:01 | #3 |
Reputacja: 1 | Horror wypływał z samego finału. Że wszystko to - całe cierpienie i śmierć było wyłącznie dla zwiększenia oglądalności jakiegoś programu telewizyjnego, zapewnienia zysku z reklam i uciesze bardzo okrutnej widowni przyszłości. Świat, który powstanie jeżeli konsumentyzm i bierność zwyciężą. To jest horror. Przynajmniej dla mnie. I jak słusznie wskazałaś było zabawnie - ale to dla widza, a nie uczestnika. W grze można było wcielić się właśnie w taką okrutną widownię przyszłości. Patrzeć jak oni cierpią, a równocześnie odgrywać ich. 1. Tak globalnie? Najbardziej chyba akcja Hira, przez którego zginęły dwie postacie prowadzone przez sumiennych graczy. Później Hiro znów próbował mącić używając komputera. Akcja Wielebnego myślę, że dała wszystkim do myślenia. Tak bardziej fizycznie to zamknęła kilku osobom drogę przez korytarz z dziurami - tak jak miało być zanim Bloody nie wpadła na pomysł budowania mostów. Co do determinacji to nie jest to takie proste do ustalenia - kto wie jakby gra wyglądała, gdyby James nie musiał skakać i by dotarł do Ojca. Albo jakby nagi Endrju mógł po mostach ominąć mroźne pomieszczenie. 2. W każdej grze typu "Przetrwaj to" jest to co innego, ale głównie wypływa to wprost od gracza - czyli umiejętności gracza - w połączeniu ze szczęściem. Na przykład motywem przewodnim Przetrwaj równoległe rzeczywistości była podróż. Jak ktoś pozostawał w ciągłym ruchu to żył. Tutaj rzeczywiście było inaczej. Był stworzony labirynt przez producentów. Odniosłem wrażenie, że tutaj należało trzymać się grupy. Im większa grupa tym ciekawiej, tym większa oglądalność, oglądalność cieszy producentów, którzy byli na tyle chciwi, że mogli odrobinę naginać reguły, żeby grupa przeszła dalej. Gra ta jednak jest zbyt zależna od postępowania graczy, dlatego nie da się przewidzieć najlepszego wyjścia. Łatwo powiedzieć "Zdobądź ubranie > przebiegnij przez mroźne pomieszczenie > w archiwum prosto > na korytarz w lewo itd", ale spora część zabawy wypływa z grania z innymi. ps. A teraz chwilę pograłem w L4D2 i widzę, że nie wszyscy rozumieją podstawową kwestię: jak jest sygnał, żeby uciekać to się ucieka. W tych przetrwajkach jest jedynie taka różnica, że ma się czas, żeby się zastanowić czy opłaca się kogoś ratować czy nie. No i jest kwestia moralności - to też ważny element gry. Czasem traktowany po macoszemu. Ostatnio edytowane przez Anonim : 26-12-2013 o 22:31. |
27-12-2013, 02:49 | #4 |
Reputacja: 1 | Mnie zastanawia czy historie naszych postaci były dopasowane od początku gry czy wymyślałeś to na bieżąco. A i gdzie moje ulubione nagrody?
__________________ "If you want to make God laugh, tell him about your plans." |
27-12-2013, 04:04 | #5 | ||
Reputacja: 1 | A więc, jako temu, któremu udało się "przetrwać to" czuję się w obowiązku, by również napisać konkretny raport. Od początku Przyznam się, że byłem przeciwny takiemu typowi sesji. Po wspaniałym HARVESTERZE z Armielem nie mieściło mi się w głowie jak można odpisywać w jednej linijce. Jak można olać wszystkie niezbędne odpisy i rzucać tylko lakoniczne "spieprzam". Mógłbym się nawet szarpnąć na odbieranie takich sesji jako "żenujące". Z drugiej strony... Tylko jedna linijka - a, no i gra Armiel - "a co mi tam!" Tak też się władowałem na ostatnią chwilę w wielkiej fali aż 18 graczy. Po przejściu całego przetrwaja na szczęście odbiór tego typu sesji zmienił się diametralnie. Anonim nauczył, że w jednolinijkowcach nie chodzi o sam tekst w odpisie tylko o rozgrywkę. A minimalistyczne odpisy nie są objawem ignorancji i zlewania, czy kiepskiego poziomu grających a sposobem na utrzymanie odpowiedniego tempa w tak licznej szarańczy uczestników. Zmiana była na tyle duża, że bez wahania dołączyłem się do jednolinijkowej sesji prowadzonej przez Endrja (BoYoS), który przez niefortunny zbieg wydarzeń przedwcześnie musiał śmiertelnie opuścić sesję. Postać i jej prowadzenie Inspiracją było to: "I'm as mad as hell and I'm not going to take it anymore!"(Network - 1976) - YouTube. I na podstawie tego poukładałem wszystko. Gość, którego kręgosłup moralny jest na tyle mocny, że nie wiadomo co - nie zachowa się jak dzikie zwierze ratując własne 4 litery rozpruwając ciała innych. Trzeźwo myślący, zdający sobie sprawę z zagrożenia w jakim się znalazł oraz co są w stanie zrobić inni. Ceniący oczywiście życie innych jak i swoje. Jako staruszek nie jest w stanie walczyć aktywnie. Sam innego człowieka zabić nie byłby w stanie. Esencja człowieczeństwa zamknięta w jednej osobie. Jako gracz już tak dobrodusznie nie było Wyszedłem z takiego założenia: - Być z dala od wszelkiego zagrożenia - Nie robić sobie wrogów - Być Szwajcarią w każdym konflikcie, co ma związek z punktem wyżej - Użyć innych postaci do robienia wszystkiego, co mogło być niebezpieczne... - ...oni zginą a ja przeżyję! Dla zainteresowanych wrzucam statystyki. Choć sam nie pamiętam, by zmaksowana część przyczyniła się do czegoś ważnego. Cytat:
Nauczka Generalnie przyjęta zasada działała dobrze. Ba! Nadzwyczaj dobrze, bo gdy inni masowo ginęli, staruszek jakoś przemykał między zagrożeniem. Więc: Strategia zlewania wszystkiego i wszystkich działa! No prawie... Wszystko było wspaniale do momentu walki w elektrowni. Tam wszystko się pokiełbasiło. Brody, mając broń, odmówił pomocy w walce przez co zginął Sullivan. W bólach z elektrowni dobrnęliśmy do RED rooma, gdzie wszystkie grzechy zostały rozliczone. Sprawa głosowania była dla mnie jasna: Kto ma największe szanse idzie dalej, kto jest w najgorszym stanie musi odpaść. Sam też tak zagłosowałem: John. Szczena mi opadła jak wyniki głosowania zostały upublicznione. Zrobiłem wielkie oczy, że padło na Brodiego. Chyba z dwa dni myślałem CZEMU nagle tak wszyscy, prawie jednogłośnie? Przecież on jest z tych zaufanych! Budował arkę! Dopiero baaardzo późno dotarło do mnie, że chodziło o akcje w elektrowni. Zdecydowanie za późno, bo w jednym momencie z bardzo komfortowej sytuacji, którą miałem przez całą sesję, olewania wszystkiego i wszystkich, spadłem na sam koniec. Byłem najsłabszym ogniwem. Cały plan zawalił się, co uświadomiło mi, że "nie robienie sobie wrogów" jest równoważne z "nie robieniem sobie przyjaciół". Końcówka Miałem przeciwko sobie Johna i Nigela. Obrana strategia odegrała się błyskawicznie. Kapsuła Dupra się nie otwiera - przeje*ane po całości. Tutaj straciłem całkowicie grunt pod nogami i nie byłem w stanie nic zrobić. Zgodnie z charakterem postaci, nie mogłem się rzucić na kogoś innego i siłą zabrać kapsułę. Po informacji braku odpalenia kapsuły Johna miałem słodką satysfakcję, że nie spieprzyłem akcji po całości. Jedyna nadzieja pozostawała w Kamirze (bo też czytał notatkę Dupra), który dysponował siekierą niepotrzebną w sumie w samej kapsule. Zostało tylko poprosić o niezobowiązującą pomoc. Nie "oddaj mi swoją kapsułę", nie "umieraj, bo ja chcę przeżyć", tylko "pomóż mi otworzyć to siekierą". W tym momencie stało się coś kompletnie przeze mnie nie zrozumiałego. Aż napisałem PW do MistrzaKamila, czy na pewno odpisał do dokładnie tej sytuacji - odpowiedzi nie dostałem a deklaracje nie zmieniła się. Ten nie tyle, że coś pomógł ale całkiem rzucił się na Nigela (wtf?!). Jako gracz całkowicie zdurniałem, a Dupre nie mając już sekund do stracenia wskoczył do kapsuły #4, która okazała się działająca. Notatka Dupra Dla zainteresowanych wrzucam fragment, który postać zasłyszała będąc w elektrowni w czasie walki. Dla draki stwierdziłem, że zostawię to w mniejszej, bądź większej tajemnicy. Cytat:
O sesji "po" Po raz kolejny dałem się wciągnąć. Wielkie emocje jak i parabola feelsów pod koniec. Pozytywne zaskoczenie po rozpatrzeniu propozycji fabularnej dla swojej postaci. Wszystko od momentu, kiedy jakiś zarys powstawał. Na podstawie http://lastinn.info/460149-post135.html ([Przetrwaj to! 4] Koniec podróży) w którym to Dupre miał być sędzią jego brata jak i innych obecnych skazańców. Chaos na początku był. I był nie unikniony: 18 graczy i brak dokładniejszej mapki - no niestety. Po tym poszło jak po maśle. Niemile byłem tylko zaskoczony chamską i nagłą śmiercią Bloody, jednak jeśli to była kara za nie odpisywanie to wszystko elegancko. Spodziewałem się na podstawie ulotki pizzy, dialogu, podstawionego ciała z siekierą, tlącego się peta, i gorącej czekolady (o cholera... Podsumowując to sporo się tych poszlak nazbierało), że jest to mistyfikacja. Wiedziałem, że do eksplozji nie może dojść, że będzie coś innego, ale nic nie wybuchnie. Zakładałem, że nie jest to prawdziwy statek kosmiczny, jednak próżnia w arsenale burzyła cały zarys. No i te całkowicie nie sztuczna sztuczna inteligencja Przypał, jednak fabularnie bardzo zacnie odegrane. Nie mam na tę chwilę niczego więcej, by jeszcze opisać. Wszystkim dzięki za grę. Anonimowi za poprowadzenie. A Kamirze wręczam medal Tanka sesji: (To nic, że w tej edycji nie mamy ich przyznawanych - Ty dostajesz ekstra ) Pytania? Ode mnie będzie w sumie jedno: - Kim do cholery była ta lasia w zamkniętej kapsule na samym samym początku? ;o P.S. Jako, że cała teoria Dupra została rozbita już w pierwszych momentach amnezji (pomimo, że na przekór była prawdziwa tylko w jego przypadku )... Myślę, że wygrane pieniądze Dupre przeznaczy na pracę nad TYM projektem: Unreal Tournament Intro - YouTube D BEST PUENTA EVER | ||
27-12-2013, 10:16 | #6 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Anonimie moja rezygnacja wynika głównie z tego, że preferuje inny styl gry i prowadzenia. Nie potrafiłem odnaleźć się w tym, co i jak pisałeś i to był ten chaos o którym mówiłem. Dla mnie rolą MG jest takie opisanie świata, aby gracz nie miał problemów z wyobrażeniem sobie danej sytuacji. Ma to jeszcze większe znaczenie w grze poprzez forum, gdzie dopytywanie się o szczegóły trwa o wiele dłużej niż na żywo. Dodatkowo szybkość pojawiania się odpisów także była dla mnie zbyt dynamiczna. Cenię jednak Twój nakład pracy i umiejętność doprowadzania projektów do końca. To niezwykle cenna zdolność i pokazuje, że zależy ci na pokazaniu całości swojego pomysłu, co w pbf-ie nie jest wcale takie łatwa. I jesteś jednym z niewielu MG na LI u którego widać, że przygotowuje się do sesji, ma pomysł i wie, co chce osiągnąć, a nie rzuca się na czysty, żywioł improwizacji. Pomysły też masz bardzo dobre i pewnie, gdybyś miał inny styl prowadzenia, to grałbym u ciebie częściej. A tak... no cóż pewnie już się na to nie zdecyduje.
__________________ Konto usunięte na prośbę użytkownika. |