|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-03-2016, 21:43 | #21 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
__________________ "Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead." Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017. | |
18-03-2016, 22:18 | #22 |
Reputacja: 1 | @Komtur, dziadek nie zdążył zanadto w przekrętach wyjść poza planowanie, więc nie było czego ukrywać. Co do rzeczy, które zajumał dla siebie to zwykła kwestia jego inicjatywy - jasno opisał, że przeszukuje rzeczy osobiste Hrabiego, co też było w moim poście (przerwane przez nadejście rannych). Biorąc pod uwagę, że część osób musiała stróżować na zewnątrz nie trzeba tu było wiele dyskrecji (choć zachowanie tej Tumuliz podkreślał). Co do zarzutu o konszachtach z Heinrichem to pewna niejasność - Mike wiedział po prostu, co można zrobić z materiałów na statku (czego nie wiedzieli inni, a co wynikało z jego testu wiedzy), więc kiedy pojawił się Heinrich był krok przed innymi. Z notatek Hrabiego wiedział też, że Heinrich to gnida, której ufać nie należy (sam Hrabia tak pisał), ale która ma szansę ogarnąć temat narkotyków, jak należy. I tyle. Nie doszło do żadnego tajnego tet-a-tet, ani niczego co wpłynęłoby na stosunek Heinricha do kogokolwiek (poza tym, że oczywiście od początku domyślał się, że nie jesteście od Hrabiego, bo ten nie wpuściłby na łódkę krasnoluda, ani elfki). - - - Co do Hrabiego to jego atak był efektem bardzo pechowych rzutów. Elfka wykorzystała swoją zdolność (którą zresztą opisała), by "wejść w sen" jednego z ludzi Hrabiego (aby wydębić od niego dostęp do łódki - słuszna inicjatywa!), ale krytyczna porażka, więc sprawy wzięły w łeb. Co było dalej, było opisane krok po kroku w moim poście z sesji. A co do "Być paniczem!" to zostanę przy swoim. Za "wygodnie" sobie to wszystko ułożyłeś @Clutterbane, Ty z nudów czytasz, ja z nudów piszę, więc szafa gra Trochę Cię wciągam z nicka w post, bo Tobie odpowiadam, ale odpowiadam też szerzej graczom, więc wybacz, jak się dalszy ciąg rozmyje i nie będzie już w temacie, o którym mówiłeś. Przyznam, że używam określenia "sandbox" intuicyjnie do opisania świata bez ograniczeń i sztywnego narzucania reguł, ale piszesz o jakichś losowanych spotkaniach i tego typu rzeczach, więc nie wiem, czy używam terminu poprawnie. W każdym razie w sesji nie zakładam "drzewka" przygody, gdzie wszystko posuwa się krok po kroku czy stacja po stacji - gracze mogą działać dowolnie, a "stałość" pewnych elementów wynika ledwie z logiki świata i motywacji NPC-ów. Wprawdzie nie rzucam kością wg tabel, ale - powiedzmy - to, co nadarza się po drodze nie jest nigdzie zakładane. Tym niemniej, zawsze w okolicy jawi się jakiś "main quest", żeby wystartować i nadać ścieżkę tym mniej anarchicznym duszom. Fajnie mieć rozrabiaków z pomysłem na wszystko, ale większość graczy lubi jakieś światło w tunelu i bez tego często skupia się na opisywaniu przemyśleń i sufitu w oberży. Co zrobi się z takim questem - i czy ktokolwiek postanowi cokolwiek z nim robić zamiast zająć się czym innym - to już inna sprawa. Fakt, że bohaterowie byli osadzeni w świecie (mieli długi i motywację, by podążać za main questem), ale Mike - choć finalnie wiele dobrego z tego nie wynikło niestety - pokazał, że wszystko można ułożyć po swojemu. I śmierć Revalda żadnym tam końcem sesji by nie była (nie była zresztą). Ale finalnie to tak, nie ma się co wykręcać, to była przygoda drogi z tykającym zegarkiem. Do "głównego questa" nie można byłoby "wrócić później". Co wcale nie znaczy, że nie pojawiliby się tacy, którzy mieliby dość odwagi, żeby go bez żalu porzucić. I byliby w prawie. |
18-03-2016, 22:18 | #23 | ||
Reputacja: 1 | Cytat:
EDIT A i jeszcze jedno, bo zapomniałem. Cytat:
EDIT 2 Widziałem tego posta! Co to za ninja kasowanie?! Fajne było przecież, nawet zdążyłem napisać odpowiedz...
__________________ naturalne jak telekineza. Ostatnio edytowane przez malahaj : 19-03-2016 o 00:37. | ||
19-03-2016, 15:53 | #24 | |||||||
Reputacja: 1 | Pozwolę sobie wsadzić kij głębiej w mrowisko, ale tak jak poprzednim razem, robię to wyłącznie z nudów, bo moi gracze chwilowo nie kwapią się do odpisywania, a jakoś trzeba ten mieczyk zdobyć... A tak poważniej, to wiadomo - każdy bawi się tak, jak lubi i nic nikomu do tego, ale każdy z nas pewnie nie lubi mitów i fałszywych dychotomii na temat tych zagadnień, które go interesują. A i nawet railroady nie muszą być przecież takie złe, bo: Cytat:
Cytat:
Do rzeczy. Cytat:
99% to procent smutny, ale prawdziwy. Oprócz moich sesji była Sylvania Fyrskara, obecnie chyba tylko jeszcze Ardel prowadzi staroszkolnie. Odnośnie samego konstruowania, to pozostaje zadać pytanie, ile scenariuszy przeczytałeś, a ile piaskownic? Pewnie niewiele, bo brakuje tego typu materiałów na polskich serwisach i w polskiej blogosferze. Wspomniana Sylvania ma 78 stron - tyle co niejeden dodatek. Whitelion podobnie. Z bardziej oficjalnych wydany pod d20 Wilderlands of High Fantasy (reedycja jednego z najstarszych settingów - 1976 r.), który jest opisem świata heks po heksie ma łącznie 544 stron haseł takich jak: Cytat:
Cytat:
Cytat:
Przy railroadach za to gra zmotywowaną postacią z własnym celem cierpi, bo po co tworzyć postać twardego najemnika, który pracuje dla tego, kto da najwięcej, skoro mistrz gry przygotował tylko jednego możliwego pracodawcę albo z góry wie, kogo wybierze ten gracz. Jak zobaczyłem, że prowadzicie w Greyhawku, to naiwnie podejrzewałem, że te sześciokąty coś Wam mówią - w końcu Greyhawk to jedna z pierwszych sandboxowych kampanii w historii naszego hobby. Gdyby Gygax "nie miał skilla" i "poszedłby na łatwiznę", nie grałbyś dzisiaj w jego setting. Wracając jednak do sedna sprawy, cały problem w postrzeganiu piaskownic, obok lubujących się w Polnische Wirtschaft osób nadużywających tego terminu, leży w dychotomiach takich jak ta: Cytat:
To już może być odebrane jako erpegowy friedmanizm, ale w przeciwieństwie do gospodarki, w grach fabularnych nie wyrządzę nikomu krzywdy, więc dodam, że zwykle traktuję "zastany" setting (tj. taki jak opisany w podręczniku) jako status quo, na którego zmianę wpływ mogą mieć przede wszystkim (wręcz wyłącznie) gracze. Na dłuższą metę nikogo nie interesują metaploty pisane przez twórców gier ani cudowne plany bohaterów niezależnych - to gracze chcą wywołać swój własny Czas Kłopotów w Zapomnianych Krainach, ostatecznie pokonać Chaos w WFRP czy zabić Vecnę w Greyhawku, albo zrobić cokolwiek podobnego na mniejszą skalę, choćby wykurzyć raz na zawsze orkowe plemiona z jakichś Wielkich i Strasznych Gór (TM). "The PCs are not pawns in a greater game, they are the game... The possibilities are endless..."
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane'a - czekam na: ACKS: Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 19-03-2016 o 15:59. | |||||||
19-03-2016, 17:40 | #25 | ||||
Reputacja: 1 | Clutterbane ja jestem cham i prostak, ze swego pochodzenia jestem dumny i je pielęgnuje, dlatego trzeba do mnie mówić odpowiednim językiem. Inaczej nie zrozumiem, pomyśle, że mnie obrażasz i wezmę się za mordobicie. A Ty mi tu z czymś takim wyjeżdżasz? Np stary, solówka jak nic... :P Inaczej mówiąc, "teorią RPG" zajmował się dawno temu, kiedy ludzi na forach podniecały jeszcze GNS i inne takie i obecna fachowa nomenklatura jest mi obca. Wytłumaczę Ci temu własnymi sowami, czemu .....isz :P Sandbox/scenariusz/improwizacja Grałeś może w pierwszego komputerowego Wiedzmaka? Na przykładzie tej gry, można idealnie wytłumaczyć, co rozumiem przez powyższe pojęcia. Krótkie streszczenie: "Wiedźmin Geralt trafia do Wizimy i jej okolic." Koniec streszczenia, reszta jest zbędna, dla potrzeb tej dyskusji. Teraz wyobraźmy sobie, że zamiast siwego deratyzatora mamy nasza ekipę dzielnych BG. I tak: Sandbox - jak zakończyłeś na tym swego posta i wypowiadasz sakramentalne zdanie - co robicie? - to wtedy jest sandbox. Wizimia w grze, jak na tamte czasy, była duża i świetnie opisana/zrobiona. To taki nasz setting. Tam jest karczma, tam sklep, tam słup ogłoszeniowy, tam burdel, tam kanały, slamsy, dzielnica kupców, szlachty, itd. Róbta co chceta, MG wam co najwyżej opisze, co z tego wyszło. I co ja wtedy robię jako gracz? Zatrudniam się w burdelu jako ochroniarz, cały dzień gapie się na dziwki a wieczorem przepuszczam z nimi zarobiona kasę. I tak przez wszystkie sesje :P No co? Mój BG by tak zrobił. To w końcu o wiele lepsze życie niż łażenie za zleceniami i mordowanie czterech szczurów w piwnicy za 5 złotych monet. Scenariusz - Tak jak powyżej, z tym, że dopowiadasz, to co jest w grze. Czyli: "Przybyliście do Wizimy, ale wcześniej jakieś brudasy w dresach napadły na waszą tajną metę, skradły sekretny przepis na bimber dziadka Vesemira i ubiły jego psa. Macie takie to a takie tropy i poszlaki i one doprowadziły was tutaj. Dziadek Vesemir to wasz stary ziomal i bardzo chcecie mu pomoc a jego bimber to lokalna ambrozja, od której na dodatek jesteście uzależnieni, więc musicie ją odnaleźć. Co robicie?" Za parawanem z gołymi babami zaś, MG ma swoje notatki, gdzie opisane jest kto ukradł ów bimber, dlaczego, gdzie jest, co chce z nim zrobić, kto może coś na ten temat wiedzieć, kiedy przyjdzie Straż Miejska a kiedy na miasto napadną spragnione bimbru brukołaki i co się wtedy stanie, itd. W tych okolicznościach BG są tu z jakiegoś powodu, mają jakiś cel. MG zaś ma swoich NPCów i wydarzenia niezależnie, które mogą im to zadanie ułatwić/utrudnić, ale przede wszystkim sprawić, że będzie ciekawie, wciągając i zaskakująco. Sposoby jego osiągnięcia są po ich stronie. Dobry scenariusz, to taki, który z jednej strony ich wciągnie i gracze (gracze, nie BG) będą chcieli go poznać, NPC będą ciekawymi postaciami, budzącymi emocje u graczy (i tu dochodzimy do Revalda hehehe :P) a z drugiej nie narzuci im jednej i jedynie słusznej drogi jego realizacji. Kiepski scenariusz jest tego przeciwnością. Improwizacja - jest wtedy, gdy zaczynasz jak powyżej, tylko nie ma ani settingu anie notatek MG i musisz odciągać uwagę graczy gołymi babami na prawniku, aby mieć czas coś wymyślać na bieżąco. :P Uffff, i po co było tyle bazgrolić? Teraz szczegółowo do niektórych kawałków, twej wypowiedzi. Cytaty, które pokazałeś to dla mnie nie przygoda, tylko setting. Jeśli nie ma tam jakieś fabuły oczywiście, bo nie znam źródła. W takiej formie jak pokazałeś, nie różnią się dla mnie niczym od opisu GH, FR czy Starego Świata z młotka. Ot, może są dokładniejsze, tylko to nie koniecznie jest zaleta. Ja tam wole mieć z grubsza opisane królestwa i samu ubierać je w potrzebne mi do gry szczegóły. Jak będę chciał wpuścić w graczy w "jesteście tu i tu, co robicie?" czyli ten twój klasyczny sandbox, to zrobię to w każdym z wymienionych światów i wcale nie jest mi potrzeba do tego taka dokładność. W końcu jestem MG :P Cytat:
Cytat:
Taka jest teoria, jak widać po tej sesji, praktyka bywa różna... Cytat:
Cytat:
Rozumiem o co ci chodzi. Tyle tylko, że taki sposób grania wymaga aktywnych graczy, zmotywowanych, umiejący samemu wyznaczać sobie cele i je realizować, korzystających z możliwości do działania i samy sobie takie stwarzać, itd. Innym słowem graczy idealnych. :P Ja znam takich kilku, z których część już nie gra. Być może Ty masz więcej szczęścia i przyciągasz ich dość, aby była z tego sesja.
__________________ naturalne jak telekineza. | ||||
19-03-2016, 18:11 | #26 | ||
Reputacja: 1 | Na Gygaxa, nie spodziewałem się tak długiej odpowiedzi! Cytat:
Najlepsze jest to, że na taką ewentualność też jestem przygotowany (zasady ze starego In The Labyrinth), ale D&Deki z reguły zakładają, że bohaterowie graczy są awanturnikami, którzy są jednak skłonni zaryzykować bezpieczne życie dla kilku zer wypłaty więcej, więc jeśli taki rozwój wypadków zaistniał na sesji, to błąd pojawił się już wcześniej, na etapie komunikacji założeń. Zwykle podrzucam nowym graczom ten tekst. Cytat:
Podane przeze mnie opisy z WoHF są dlatego na tyle dokładne, żeby po prostu umożliwić interakcję z tymi lokacjami na sesji, bez żadnego skryptu przygody. Gracze mogą równie dobrze usiłować podbić Blackwell Keep (wiesz od razu, ilu jest mieszkańców, itd. bo jest to opisane), jak i pomóc przedstawicielowi satrapy w sprawie wioski Blackfriars. A może są już ścigani listem gończym przez satrapę i w ogóle będą musieli ominąć te miejsce, przedzierając się przez dzicz, gdzie niechcący natrafią na blink dogs. Na blink dogs mógł być wystawiony list gończy, więc równie dobrze mogą i tam natknąć się na ludzi satrapy. I tak dalej, i tym podobne. A może gracze będą próbować zwabić blink dogs, żeby za ich pomocą wykurzyć catoplebasa z jego siedliska? Historie same powstają, według zachcianek graczy i historii BG - nikt nie potrzebuje do tego scenariusza. W piaskownicy bardziej przydają się kości i tabele losowe, rozumiane bardzo szeroko jako narzędzia do symulacji żyjącego świata. Nota bene wziąłem losowe heksy z zupełnie innych części tego settingu, a i tak historie piszą się same przez się. A tak w ogóle, to łączę się z Tobą w bólu nad pasywnymi graczami - u mnie nigdy nie było lepiej, zarówno na żywo, jak i pewnie w PBF, choć drużynę, z którą gram najdłużej, udało się mi i drugiemu mistrzowi (rozmiłowanemu z kolei w indykach i FATE) jakoś uchować. PS. Wódki się chętnie napiję. PS2. Propsy za zdroworozsądkowe podejście do kwestii Charakteru w D&D.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane'a - czekam na: ACKS: Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 19-03-2016 o 18:24. | ||
19-03-2016, 18:51 | #27 |
Reputacja: 1 | Ale Cluter pieprzysz, o wiele bardziej wolę mieć cel w przygodzie, niż szwendać się bez sensu z dziwnymi typami spod ciemnej gwiazdy. Poza tym jak w "Księstwach Granicznych" u ciebie, my gracze chcieliśmy wreszcie osiąść na stałe i wziąć się za lokalną politykę to zamknąłeś sesję i tyle. W "Strażnicy" też tak jest jakoś dziwnie i tylko włos dzieli naszą drużynę od PvP. "Sylvania" też padła bo nie było wspólnego celu, każdy mógł łazić gdzie chciał, robić co chciał i bawiliśmy się tylko ja i Icarius (mówię tu o drugiej części). W pierwszej części choć mieliście jeden domyślny cel, czyli dotarcie do cywilizacji, ale to wcale nie wymaga aktywnych graczy. |
19-03-2016, 18:53 | #28 | ||||||
Reputacja: 1 | Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Podsumować trochę twą wypowiedz, jeśli masz fajne postacie, z fajnymi historiami, fajnymi celami i fajnych graczy umiejących te cele aktywnie realizować, bez strzałek na podłodze, to faktycznie może wyjść z tego super sprawa. Tyle tylko, że to jest taki ideał. Ja jestem już stary, żonaty i w ideały dawno przesyłem wierzyć. Wole przygotować się na bardziej realną rzeczywistość i spróbować zrobić z nią, co się da najlepszego.
__________________ naturalne jak telekineza. Ostatnio edytowane przez malahaj : 19-03-2016 o 20:27. | ||||||
19-03-2016, 22:38 | #29 | |||||
Reputacja: 1 | Skyrim był dla mnie piekielnie nudny, a Morrowind tak inspirujący, że nawet sesje RPG w tym świecie chciałem prowadzić. Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
W Księstwach Granicznych i tak ta polityka w końcu nie wyszła, bo spiseg. A postaci aktywnie grających było w końcu ile...? Jedna? Dwie? Ale faktycznie masz rację, że do takiej gry potrzeba czasu. Na PBF kosmicznej wręcz ilości czasu. Dlatego z moim D&D chcę iść na rekord. W Sylvanię nie grałem za długo - uciekłem przed banitami i tyle pamiętam. Sesji nie śledziłem, choć po kolejnych dwóch Fyrskara, do których zrobiłem postacie, podejrzewam, że mistrz gry za luźno podszedł do tematu prowadzenia, a szkoda. Co do strażnicy - sami chcieliście, żebym dołączył Psionika jako nową postać, a teraz chcecie go zabić! Cytat:
Nieszkodliwego, do czasu...
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane'a - czekam na: ACKS: Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 19-03-2016 o 23:12. | |||||
20-03-2016, 14:27 | #30 |
Reputacja: 1 | Wiecie obserwowałem fabułę tej Waszej kampanii i gdy się tak nagle skończyła z ciekawości przeczytałem ten wątek, żeby zobaczyć jakie wyciągnięto wnioski. Ale od kilku postów to już jest naprawdę rozmowa o pewnej części Maryni i to w dodatku o zupełnie innej niż pierwotnie zakładano. |
| |