![]() | ![]() |
![]() | #1 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | WFRP - IV - raport posesyjny :) Raport - IV MG: Ja ![]() Klimat sesji: To miała być szybka, wesoła, pełna akcji sesja. Taki Indiana Jones w świecie WFRP. Tak to widziałem na początku, na takie akcje zapraszałem Graczy, do tego wzajemnie się nakręcaliśmy tworząc Bohaterów i ustalając częstotliwość odpisów oraz ich długość. Gonitwa po mieście pełnym powiązań, które Gracze sami tworzyli wypełniając świat. W tle intryga związana z pierwszym powiewem rewolucji ludowej dochodzącym do Nuln. Szpiedzy, gangsterzy, szajki i sprzedajna Straż. Troszkę nutki polityki na mniejszą i większą skalę. I akcje, które miały pokazać Bohaterom, że mogą więcej niż w zwykłej sesji. W założeniu też takiej zabawy, poza przypadkami iście skrajnymi, nie przewidywałem śmierci Bohaterów. Raczej kłopoty będące początkiem większych kłopotów, które były wstępem do jeszcze większych problemów. Generalnie szybka zabawa w szybkim tempie. Tak miało być gdyby idealistyczne założenia mojej sesji się powiodły. Co zawiodło: Na wstępie moje wodolejstwo, które wydłużało zbędnie posty wydłużając czas pomiędzy odpisami. Potem troszkę rozprężenia z powodu przerwy świąteczno-noworocznej, która sprawiła, że pierogi wygrały z pościgami po ulicach Nuln. No i na końcu Polski Ład, który zjadł mój czas w stopniu maksymalnym. I choć chęć była, brakło mi czasu. Ale największą przeszkodą było wodolejstwo. Bo z każdym postem musiałem niejako nawiązywać do zbyt dużej liczby elementów świat, których tylko przybywało. A nie wypadało olewać ich, skoro Gracze sami je wymyślali. Więc długość postów spowalniała moje odpisy, ale i odpisy Graczy, bo musieli to doczytać, przemyśleć itd.. Tylko Mike dzielnie bronił konwencji co zresztą mu wytykałem żądając zawsze troszkę więcej, zapominając o przyjętej na wstępie formule sesji. Tak więc, ten tego, no… wyszło jak wyszło, choć mnie się podobało. Tylko mogło być szybciej, ale jak to w życiu bywa, plany planami a życie życiem ![]() Technika budowy scenariusza Budowa scenariusza zakładała wolność w światotworzeniu Graczy. Jedyną rzeczą pewną był szkielet. Założenie, że Graczy porwali kupca na zlecenie kogoś a tak na prawdę na zlecenie Służby Bezpieczeństwa (piszę tak dla szybkiego skojarzenia, generalnie byli to „cisi ludzie” w służbie Jej `wysokości Elektorki a dokładniej pozostającego w jej służbie owianego Oswalda, szefa tajnej służby w Nuln). Reszta miała powstawać na bieżąco w oparciu o odpisy Graczy i możliwe konsekwencje ich kreatywności. I tak w sumie się stało. Krótko mówiąc nie wiedziałem sam co będzie dalej po pierwszym poście, bo miałem jedynie kilkuzdaniowy konspekt. I tyle. Czegóż trzeba więcej do dobrej zabawy? W tle jeszcze była wiosna, która roztopiła obfite śniegi, jakieś ruchawki wśród plebsu podsycane przez wichrzycieli, którzy do Nuln przynieśli słowa o wolności, równości, braterstwie i prawie do godnego życia dla najpodlejszych mieszkańców tego świata, czyli rozwijająca się powoli rewolucja made in Wusterburg (sesje: WFRP II, WFRP III ). Ale to raczej jako tło tła. Gdzieś śladowe bąknięcie. Ot i wszystko. Tak więc, ten tego, scenariusza jako takiego nie było. Był szkic problemu, oczekiwany rezultat i Gracze, którym zły MG rzucał kłody pod nogi w oparciu o ich odpisy. ![]() ![]() ![]() ![]() Scuzi… Mechanika: Była. Testowałem ją wielokrotnie, ale widowiskowość odpisu Gracza, filmowość działania jego Bohatera, miały wpływ na szanse powodzenia. Coś, jakby dodatkowe Szczęście albo co? Tak czy siak, nie była to krwawa jatka jak w WFRP-III, więc i testowanie było jakby inne. Ale walki rozgrywałem. Samodzielnie wykonując rzuty na kostkownicy na telefonie. Albo z kolei na stole kuchennym. Kostkami. Albo jeszcze inaczej, ale wbrew podejrzeniom Mike nie był to rzut monetą w dal ![]() Ulokowanie sesji: Sesję ulokowałem w Nuln. Miała być przebieżką przez miasto i chyba trochę tak wyszło. Swoboda w tworzeniu świata dana Graczom zapełniła nasze miasto kilkoma lokacjami o których twórcom WFRP się nie śniło. Ja ze swej strony dodałem Trapy, czy plątaninę łodzi, tratew, barek i wszelkiego drewnianego śmiecia połączoną tysiącem pomostów, drabinek i kładek, miejsce życia odpadków tego świata. Ludzkich odpadków. Gracze stworzyli mi łaźnię, gospodę, kilka innych pierdółek. No i oczywiście kancelarię Orsiniego - adwokata i obrońcę wszelkich ciemnych sprawek. On sam i jego kancelaria powstały w opisie postaci [b]Panicza{/b] a ja wykorzystałem Orsiniego dla pogłębienia formy fabularnej scenariusza, powiązania Bohatera Gracza - Rusta z fabułą, nooo osią fabuły, a bardziej nawet skrawkiem zarysu fabuły ![]() Krótkie streszczenie akcji: Gracze zaczynali uciekając wozem po porwaniu znaczącego kupca, Sotoriusa, którego porwanie zlecił im znany prawnik (stworzony przez Panicza w opisie fabularnym postaci, nie wiedział że go wykorzystam). Pościg, zbyt krótki w moim odczuciu, skończył się gdy Gracze porzucili wóz i zagłębili się w kanały (stworzone przez Graczy, w sensie wymyślone wejście i tajemne przejście pod rynkiem z ujściem w piwnicach - ja uznałem że we wspólnej piwnicy zamtuza i łaźni). Tam spotkali się z przedstawicielem ich mocodawcy, Grubym, któremu towarzyszyło kilkoro osiłków. Gruby miał dla nich zapłatę (tak, tak kochani), ale chciał coś ugrać dla siebie i się potargować. Pomóc mu w tym miały osiłki, którzy mu towarzyszyli. Cóż, sytuacja wymknęła się spod kontroli i rządni bitki Gracze rozprawili się z osiłkami i Grubym. W tym czasie wejście do tajemnego przejścia odkryli już ich prześladowcy, którzy ścigali Graczy i podążając tym tropem dotarli do wejścia do piwnicy, skrzętnie zamkniętego uprzednio przez Graczy. Łomotanie do drzwi i bitka wśród skrzyń z ludźmi Grubego, którego Gracze posądzili o zdradę, sprawiły że Gracze rzucili na skrzynie złożone w piwnicy lampę oliwną i wszystko pochłonęły płomienie. Gracze dali dyla do łaźni licząc, że uda im się niepostrzeżenie umknąć, ale wnet okazało się że w łaźni właśnie bawi się kilku rajców miejskich. Zważywszy na swe kontakty (opisane w historii) Gracze zostali rozpoznani i musieli na biegu znaleźć jakieś wytłumaczenie. Znaleźli je, a jakże, krzycząc coś o zamachu, dym z piwnicznego przejścia zmieszany z parą buchającą w łaźni oraz wleczonym w kajdanach więźniem wprawiły rajców w dygot i czym prędzej rzucili się społem z Graczami do ucieczki. W tym czasie Gracze uwiarygadniali bajkę o zamachu. Gdy wypadli z łaźni na ryneczek z targiem przez który przed chwilą przecież Gracze pędzili wozem, szczęśliwie konni ścigający porywaczy Sotoriusa (Graczy), zajęci byli gdzie indziej - pewnie przebijali się przez drzwi piwniczne w tunelu, albo czmychali przed dymem pożaru. Gracze dali dyla zagłębiając się w slumsy. Nie mniej jednak jeden z Graczy - Graygoo - padł ofiarą „wiedźmiego oka”, którym wejrzała weń wymyślona w tłumie gapiów przez niego wiedźma. Otwierając mu umysł, otworzyła mu również nieznane jego postaci możliwości płynące z magii, która w nim wzbierała. Moc rosła (wynik mojej interpretacji doskonałych artykułów zawartych w czasopiśmie „PORTAL” pod tyt. „Arkana Magii” dedykowanych WFRP) w nim od dawna, ale teraz jakby eksplodowała uzmysławiając mu jego siłę i potęgę, niemal żądając znalezienia ujścia. Niekontrolowana. W Slumsach, jak to w Slumsach, bród, gnój i smród. I jeszcze można w mordę dostać. Tu liczyłem na kreację ze strony Avitto, ale chyba jeszcze nie czuł możliwości światotworzenia, bo wtedy jeszcze się nie odpalił. Ani Eliasz który też mógł więcej, ale póki co dawali się wodzić MG za nos. Przejście Graczy przez tę dzielnicę nie mogło przejść niezauważone. Wnet pojawili się ci, którzy w idących Graczach uwidzieli sobie łatwą zdobycz. Ot, szumowiny, pijaczki i zbiry. Nic wielkiego, ale i Gracze bojowo przecież nie wyglądali. Rozpętała się bijatyka, pojawiły się ostrza, chlusnęła krew i wtedy Gragoo odpalił swą moc. Tzn. ja ją odpaliłem, ukazując mu jego wielkość ukrytą w głębi jestestwa. Wymyślone przez Gracza czarne, kłębiące się nad nim w górze na niebie, wirujące wręcz chmury okazały się zapowiedzią emanacji mocy i potężna trąba powietrzna wywołana zaklęciem przetoczyła się przez zaułek zmiatając wszystko. Do tego stopnia, że zbiry czmychnęły a Gracze pozbierali się spod strzępów szmat, stosu desek a jeden Panicz skończył na gzymsie dachowym jakiejś kamieniczki, uwieszony na belce z doczepionym do nogi zbirem. Suma Summarum to zakończyło potyczkę i Gracze nie niepokojeni więcej wydostali się ze Slumsów do Portu Rzecznego. Tu jednak okazało się, że zawiadomiona przez Rajców Straż Miejska już zamyka okolicę by schwytać zamachowców a i różni tacy przyglądają im się podejrzliwie, zwłaszcza że wleką ze sobą Sotoriusa w łańcuchach i z workiem na głowie. Wymyśliwszy wycieczkowiec (Gracze) mający płynąć pokazując piękno miasta z wody, Gracze już mieli nań wsiąść, gdy okazało się, że na pokładzie jest towarzystwo podpitych młodych szlachciców i w dodatku jeden z nich rozpoznał postać Aro dogadując mu delikatnie. Ostatecznie, ponaglani przez zbliżających się Strażników, Gracze dali nogę łodzią rybaka, którą wynajęli wskakując na jej pokład i rzucając mu hojną zapłatę z błyskawiczne odbicie od brzegu. Płynąc na drugą stronę miasta niestety musieliśmy pożegnać Gragoo, którego obowiązki odwołały z sesji. Jego postać rzuciłem w odmęty rzeki, ale kto wie gdzie wypłynął? Kto wie? Gracze wymyślili sobie oberżę i znającego ich oberżystę, niezręcznie nazywając go Oswaldem co nieco utrudniało mi kontrolę nad NPC’ami, bo za całym porwaniem też stał Oswald, ale ten już jako szef Tajniaków w Nuln. W oberży mieli chwilę wytchnienia, skryli się w jej piwnicach, by złapać oddech. Dałem im PIĘKNĄ I TAJEMNICZĄ, czyli Darię von Nogaj, NPC’a który tak jak i Gracze, brnął w mrocznym światku Nuln sprzedając informacje i zdradzając sekrety. Daria miała szukać Graczy na zlecenie Orsiniego, zleceniodawcy, tak jak i inni jego ludzie, bo się rozniosła informacja o porwaniu, o zamachu, a do ludzi Orsiniego doszła też informacja że Gruby zniknął. Tak więc do Straży Miejskiej i zbrojnych siepaczy Sotoriusa dołączyli ludzie Orsiniego podejrzewając Graczy o wyłamanie się z podległości pryncypałowi. Gracze dogadali się z Darią, nawet jeden z nich (brawo Eliaszu) pogadał sobie z Sotoriusem i nawiązał z nim nić porozumienia. Kupiec wleczony wszędzie z workiem na głowie stracił już wszelką nadzieję na ocalenie i zaczynał kombinować jak się wyrwać z matni. Tym bardziej, że miał w tym własny, ukryty cel. Trzeba bowiem Wam wiedzieć, że Sotorius Bapke, jowialny kupiec o ogromnych kontaktach w mieście, dogadywał się właśnie z Głosicielem - czyli Prorokiem Rewolucji która wybuchła w Wusterburgu i powoli rozprzestrzeniała się po Wissenlandzie dążąc do obalenia władz wszelakich i oddania władzy w ręce ludu (początek Rewolucji opisaliśmy to w sesji WFRP - III). Sotorius przyłączając się do Rewolucji liczył na utrzymanie swej pozycji i majątku po nadejściu rewolty, wstrząsnęły nim bowiem wydarzenia w Wusterburgu. Dowiedziawszy się o tym, że Straż Miejska szuka ludzi, którzy łodzią przepłynęli na drugą stronę portu i przeszukują okoliczne zabudowania Gracze sprytnie postanowili dać dyla z piwniczki Oswalda (tego mniej groźnego) i „pożyczywszy” sobie jego łodzie popłynęli z Darią wziętą na siłę w meandry kanałów, które odchodziły od portu (te też wymyślili Gracze i troszkę ja). Szukali spokojnej dziupli, gdzie można by przycupnąć i jakby zapomnieli o dowolności światotworzenia. Że ich postacie tu żyją i mieszkają. Może tempo ich stępiło ![]() Po dogadaniu szczegółów Jedna grupa Graczy poszła na miejsce „zrzutu” wykupnego opisanego w liście do składu kupca a pozostali pilnowali Sotoriusa czekając na powrót pierwszych, uprzednio mając dostarczyć list z żądaniem do składu. Oczywiście przez podstawionego posłańca. Ci, którzy dostarczali list zrobili to bez problemu przy okazji widząc, że skład zmienił się w centrum dowodzenia i sporo tam różnego rodzaju osiłków czekających na rozwój wydarzeń. Zapewne każdy skład Sotoriusa tak musiał wyglądać, bo przecież nie było wiadomo, gdzie „szef” wypłynie. Później mieli drobne kłopoty ze Strażą Miejską, ale na szczęście postać Eliasza znała się ze strażnikami bo szkoliła psy Straży. Po krótkiej gadce i wymianie informacji udało im się przekonać Straż by poszła w swoją stronę a psa, który im towarzyszył przejął treser w celu prowadzenia dalszych poszukiwań. Bo całą Straż zaangażowano w poszukiwania porywacza zacnego Sotoriusa Bapke, który okazał się być również bratem kogoś tam wysoko postawionego w samej Straży a o porwaniu zrobiło się głośno. Wróciwszy do składu w którym trzymali Sotoriusa pozostało im oczekiwać na powrót kompanów z okupem i ewentualne uwolnienie porwanego. Wciąż bowiem nie było pewne czy nie poderżną mu gardła, dyskusja w tej materii trwała w najlepsze. Druga grupa Graczy na wozie Postaci Mike woźnicy Lupusa (swoją drogą polecam w przyszłości woźnicę, jeśli chce się by po przejażdżce panna miała kisiel tam gdzie trzeba ![]() Tym czasem ci co trzymali Sotoriusa zostali niemile zaskoczeni, kiedy nagle drzwi ich składziku, w chwili kiedy czekali na powrót towarzyszy, wyleciały z futryn i do składziku wpadło kilku osiłków i mądrala, który rzucił im na blacik trzosik z żądanym okupem. Nagie ostrza, napięta sytuacja i nieme pytanie „Jak kurwa odkryli gdzie jesteśmy?”. Odpowiedzią było czworonożne zwierzę zwane bloodhundem, który to towarzyszył spryciarzowi na postronku a o którym powszechnie wiadomo, że łapie trop nawet jak się ktoś teleportuje. ![]() Po jakimś czasie całe towarzystwo spotkało się razem w „Norze” i nagle okazało się, że mają dwa okupy! Coś niebywałego, zważywszy że zarządali za Sotoriusa kolosalnej sumy! Nikt nie wyrzuca tak pieniędzy w błoto! Nim Gracze pokumali o co chodzi Daria von Nogaj, korzystając z powierzonego jej wisiora ogniskującego przywołanie czy tam teleport czy inną bramę międzymiejscową, sprowadziła do „Nory” samego Orsiniego w asyście cichych ludzi owianego złą sławą Oswalda. Zapanowała niezręczna sytuacja. No, ale Daria pracowała dla Orsiniego od samego początku, podobnie jak Gracze, i jej celem było pomóc im się spotkać (bo nie wiedziała co zlecił im Orsini). Orsini uradowany poprosił by przekazali mu Sotoriusa a sam rzucił im na stół umówioną sumkę ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Koniec końców Orsini nie dał im nagrody, przekazał żeby szukali na gwałt Sotoriusa i samemu obiecał to samo robić, bo są w to już zaangażowane wszystkie siły tajniaków. Nie mogą tylko oficjalnie, bez dowodów, wtargnąć do pałacu kupca. Stąd Gracze mają poszukać tam Sotoriusa a Orsini i wszyscy jego podwładni będą szukali innymi metodami a ludzie Oswalda swoimi. Podobno Sotorius dogadał się z Głosicielem co do terminu wybuchu rewolucji w Nuln i wspólnie prowadzą przygotowania, więc kupiec może doprowadzić do samego Głosiciela. Tu okazało się, że szef ludzi Oswalda wysłanych z Orsinim to kompan Gracza Bielonek (inicjatywa Gracza), więc i nastroje nieco spasowały, rozmowa kuluarowa zeszła na żony, dziatki itd.. Orsini wydał polecenia Graczom, zwinął nagrodę i już tradycyjną metodą opuścił z ludźmi „Norę”. Gracze zaczęli kombinować, jak wywabić Sotoriusa i Głosiciela i ostatecznie mając jakiś plan, opuszczali „Norę”. Jednak fakt sprowadzenia do „Nory” przez Darię „psów” był tak dalece niestosowny wedle kodeksu bandyckiego (fajne określenie), że Daria przypłaciła to życiem zasztyletowana przez jednego z Graczy z morderczą precyzją - z zaskoczenia i od tyłu. No i w sumie na tym sesja się skończyła. Choć przedwcześnie, to jednak fajnie moim zdaniem. Brakło nam już pary ![]() ![]() ![]() Gracze: Mike jako Lupus Schram: mało!! Za mało piszesz Mike! Ale jak już piszesz to krótko, treściwie i dosadnie. Fajnie odegrany król woźniców Nuln. Specjalista od ucieczek i rakietowego pokonywania miasta z nieodłącznym garłaczem, jako nieodpartym argumentem w dyskusji. Ucieczka przed powozem Capo MAJSTERSZTYK! Avitto jako Tosse. Powiedzieć o nim żebrak, to jakby nie powiedzieć wszystkiego. Odrażający w niektórych swoich zachowaniach typ, który z jakichś jednak powodów (pewnie znajomość kanalizacji) należał do szajki. Dobrze odegraną postać. Gracz piszący z wyczuciem z perspektywy takiego właśnie męta. Wbrew pozorom, jego posty dawały ciekawą odskocznie od wykwintnych postów Panicza czy Aro. Z uwagi na postać Gracz nie mógł grać pierwszych skrzypiec w całym porwaniu ale potrafił się przebić. I robić swoje. Często z tego powodu piszący bardziej o tle niż o samej akcji. Mimo wszystko ten obdartus przypadł mi do gustu. Tosse też ![]() ![]() ![]() Eliasz jako … nie Tupik!! Uwaga Forum!! To się wydarzyło!!! Tym razem odgrywał Rippera Teslara - zbója, który wkręcił się jako treser psów do Straży Miejskiej. Z tego też względu niemile widziany w „światku”, ale bez odczuwalnego ostracyzmu. Ot wiadomo, zadaje się ze strażnikami, szuja. ![]() ![]() ![]() ![]() Aro jako Klemens Löwenstein. Paniczyk z dobrego domu, który porzucił uczelnię rzucając się w wir przygód, zabaw i hulanki w mieście. Zadłużający się na potęgę bywalec domów gier i spelunek. Wyśmienity w światotworzeniu! Postać mająca wiedzę, intuicję i rozum. I odwagę, gdy trzeba. Wpisy niezwykle wzbogacały świat gry dając mi sporo pracy, którą uwielbiam. Dość powiedzieć, że po 3 stronach sesji miałem siąść do spisywania NPCów stworzonych przez Graczy i … miałem robotę na cały wieczór a spora w tym zasługa Aro. Gracz piszący miodnie i regularnie. No dość już tych pochlebstw. Jako łyżkę dziegciu dodam, że fakt iż nie lubił Darii od początku nie uszedł mej uwadze. Daria podejrzewała go o skłonności innej natury, ale teraz już nam nie powie. Jak tak można było, nie ulec jej wdziękom?! Wstydź się ![]() Panicz jako Rust DeGroat: oś napędowa działań Graczy, bo to on był „człowiekiem Orsiniego”. Sam to sobie wymyślił, reszta to złośliwość jednego takiego. MG. Świetna postać wykwintnego bandyty. Taki Zorro, bez Zorro. ![]() ![]() ![]() Bielonek jako Greger Root: brutalny osiłek. Dobrze odegrany mimo matury na plecach Gracza. Czasami omijający kolejkę pisania, ale starający się na miarę możliwości. Posty miodne. Wiadomo, nie był postacią do dyskusji, ale kiedy trzeba było mówił prosto z mostu, jak trzeba, w oczy. Wierny towarzyszom - fajny spór z Tosse o „Oczko” i podział jego działki - pewny gdy trzeba było komuś zagrozić. Choć to pierwsza sesja tego Gracza nie dało się tego odczuć we wpisach. No, może w komentarzach, gdy dowiadywał się od „starszych Kolegów” tego i owego o MG. Czyli ojcu. (Co Wyście mu nagadali na PW??) Gragoo jako Durnhelm „Oczko”: guślarz z górskich klanów o bandyckich skłonnościach, truciciel, człowiek od czytania wiatrów. Tych magicznych też ![]() Podsumowanie: Świetnie się bawiłem w tej sesji. Kino Nowej Przygody (made in Portal) lub Indiana Jones w wersji WFRP mnie się podobał. Nie zdążyliśmy jeszcze w pełni wykorzystać jego możliwości. Mam nadzieję, że jeszcze nadarzy się okazja. To nie do końca mój styl zabawy, ale podobał mi się bardzo. Potem, jak już pisałem, przerwy sprawiły że sesja się rozlała jak ciasto. Szkoda. Nie udało nam się już wrócić do rytmu. Może następnym razem. ![]() Proszę Was o uwagi odnośnie sesji, pytania, głosy i komentarze. Nie w stylu Mike ![]() Link do sesji: http://lastinn.info/sesje-rpg-warham...-akcja-iv.html Zapraszam do wspólnej dyskusji odnośnie odczuć Waszych i uwag innych, jeśli mają na to ochotę. Na wszelkie pytania odnośnie sesji odpowiem z radością. P b . PS.: No i 5k100 na końcu posta, wiecie, statystyka ![]() .
__________________ Bielon "Bielon" Bielon Ostatnio edytowane przez Bielon : 15-02-2022 o 21:16. |
![]() | ![]() |
![]() | #2 | |||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Dobiliśmy do końca, Nuln jak stało, tak stoi. Sesja miała być lekka, dynamiczna i awanturnicza i taka była. Osobiście bawiłem się dosyć dobrze i ta swoboda w światotworzeniu była fajna. Nie obędzie się jednak bez "ale"... Minusem dla mnie było to, że przez 3/4 (pi razy drzwi) sesji tułaliśmy się z tym biednym Sotoriusem, odbijając się od jednego miejsca do drugiego. Zaczęło to być nużące w pewnym momencie i Bepke zaczął być nam kulą u nogi, co zresztą sygnalizowałem wewnętrznym monologiem Klemensa, jak i w samych komentarzach. Swoboda działania i światotworzenia była nam dana, ale cóż nam z nich było, jak gdzie byśmy się nie zamelinowali, tak coś nas stamtąd wykurzało (Straż z "Albatrosa", pożar/zamieszki w Porcie Durnia). Pamiętam, że w pewnym momencie miałem wrażenie, że grasz Bielon na zwłokę, szyjąc scenariusz w biegu i próbując ogarnąć, co dalej. :P Stawka, konflikt, adrenalina muszą w sesji być, ale jakby było nam dane wcześniej spokojnie się zamelinować, to myślę że bardziej byśmy zadziałali. To też w sumie odpowiedź na ten "zarzut", że niby zapomnieliśmy o dowolności światotworzenia (gdzie w tamtym momencie nawet była potencjalnie przemytnicza dziupla brata Oswalda - tego mojego, zeświatostworzonego). ![]() Co do współtowarzyszy - dzięki Panowie za grę, było dobrze. Posty czytało się nader przyjemnie (zwłaszcza Panicza, ale wiadomo, wyrobiona firma). Shout-out dla Tosse'a Avitto, bo był moim faworytem i fajnie się go czytało, tylko ciut za mało było go widać, ale to kwestia konwencji w jaką graliśmy. Co do MG - wiadomo, Bielon. Było dobrze. Wodolejstwa tam nigdzie nie widziałem, więc bez takich. ![]() Cytat:
Cytat:
![]() Cytat:
![]() ![]() ![]() Też wspomnę jeszcze, że zakulisowo ten końcowy plan Klemensa z "Kurem" i spotkaniem z komunistami miał być jedynie zasłoną dymną, bo na boku planował ulotnić się i zniknąć ze swoją dolą (bo nijak nie miał motywacji, by nadstawiać karku). Plus, jeszcze przy pierwszym okupie cicho liczyłem na zostawienie monet z Klemensem przy opuszczeniu tamtego warsztatu, bo szykował się do zdrady i ucieczki, ale Ripper roztropnie wyszedł z pomysłem podziału. ![]() Miało być krótko, bo miałem długi dzień, a się rozpisałem. :v Dzięki jeszcze raz za grę i do spisania w innych sesjach. Pozdrawiam, Aro Ostatnio edytowane przez Aro : 15-02-2022 o 23:25. | |||
![]() | ![]() |
![]() | #3 | |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Cytat:
![]() Swoją drogą krasnoludem tez grałem w mega świetną kampanię ŻELAZNA SAGA - czy jakoś tak. Wszelkiej maści innymi postaciami też grałem. Po prostu w trakcie tych różnych sesji narodził się Tupik i z każda jedną sesją rosła ilość jego przeżyć, dokonań, wspomnień , tak że po prostu znam ją na wylot i łatwo mi się ją prowadzi. W inne musze się wczuć a to zwykle proces. Na pewno lżej by mi się tu pisało Tupikiem i z pewnością barwniej , ale nie ma co płakac nad rozlanym mlekiem. Ogólnie miałem tez troche wyczerpanie materiału spowodowane ciągłą ucieczką z róznych miejsc, nie było miejsca na jakieś spokojniejsze zaplanowanie co dalej i wdrożenie tego w życie, choć starałem się wykorzystac te chwile przerw - ot własnie przesłuchanie kupca chociazby. Przyznaje bez bicia że troche mi zabrakło dobrego wczucia w postać , niby była, ale nie na poziomie który bym sobie życzył, postaram się lepiej next time. Posty MG - świetne, ja też nie widziałem wodolejstwa, ciebie czyta się na tyle przyjemnie że im więcej tym epiej. podobnie posty Aro - mega , naprawde czytało się z przyjemnością. Panicz z koleji ogarniał cała sesje i widac było że gracz wspina się na wyżyny kombinowania jakie nam MG zgotował. Avitto - bardzo przyjemna postać, przypomniałes mi że w ogóle można grac kimś takim jak Tosse i czerpac z tego mase przyjemności ![]() ![]() ![]() Generalnie fajna sesja , jesli wróce kiedyś do gry Rippem - a pewnie wróce jak mi MG zabroni grac Tupikiem , to będę miał na czym oprzeć swój wgląd w postac i będzie już z nim lepiej . pozdrawiam i dzięki za współgrę i czekam na exp w obfitości co najmniej takiej w jakiej pojawiały się łupy za Sotoriusa. ( w zasadzie exp x 3 ! ![]() | |
![]() | ![]() |
![]() | #4 |
Dział Fantasy ![]() Reputacja: 1 ![]() | Podczas pisania coś mi na łączach padło, i przepadło. Także teraz już krótko, bo mi chęci oklapły. @MG Jak Ci własne wodolejstwo przeszkadza to podziel post na kilka mniejszych. Dopiero się zdziwisz, jak fabuła może skręcić. Twoje posty nie były "pełne wody", tylko obszerne, bo pchasz tam zawsze tyle treści, ze trzeba do tego usiąść na spokojnie. @Koledzy Chociaż ten tytuł to chyba na wyrost w tej zgrai - ale co mi tam. Ja się cieszę, że to już koniec, bo nie ma nic gorszego niż "Moda na sukces". Bielon dobrze wyczuł moment na zamknięcie kramu. |
![]() | ![]() |
![]() | #5 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Nie wiem co tu powinno się pisać, ale powiem tak. Sesja mi się podobała, ale faktycznie miałem wrażenie, że jesteśmy cały czas w biegu. Nie przeszkadzało mi to, ale brakowało mi trochę mechaniki WFRP, walki i może jeszcze walki po raz drugi. Wiem że miałem do tego stworzoną postać. To mi trochę ułatwiło grę, bo mój Greger nie musiał za dużo kombinować. A jeśli o to chodzi to nie wiedziałem jak daleko mogłem sobie pozwolić. Dopiero na końcu sesji poczułem się na tyle pewnie by odegrać scenę z "Jeżem". Wcześniej raczej tego nie próbowałem. W sumie to chyba moja wina, ale dopiero uczę się gry na forum a ta różni się od tej, do której przywykłem i oglądałem na YT. Sam scenariusz moim zdaniem był fajny i wbrew pozorom bardzo prosty. To chyba Gracze tworzyli sobie więcej problemów. A może raczej dawali MG natchnienie do komplikowania nam życia. Mam wrażenie, że jakbyśmy nie wymyślali tego wszystkiego, to MG musiał by szybciej pokazać nam o co dokładnie w sesji chodzi. Ale sesja była barwna, szybka do czasu kiedy wszyscy dostali jakiegoś zawału i tempo pisania spadło do 0,0001. No i zobaczyłem Nuln inne, niż te z podręcznika. Podręcznik podręcznikiem a tu wszystko jakby inaczej. Chyba ciekawiej. Przepraszam też za to, że nie zawsze mogłem pisać, ale jednak matura, wiadomo. Gracze byli wyśmienici! Każdy wpis skręcał fabułę w innym kierunku. Czy to Tosse, czy Ripper, każdy pokazywał wydarzenia z innej perspektywy. Wymienite! Klemens i Rust egalitarystyczni i eleganccy, napędzający fabułę, dodający głębi wydarzeniom. No i Lupus. Esencja esencji. Prosto ale do celu. Wspaniałe! Starałem się Wam wszystkim dorównać, ale to jeszcze długa droga przede mną o ile będę się dalej bawił w tej formule, bo jednak to nie to co Discord czy spotkanie z kumplami. Nie ma czipsów i browara (tak Ojciec, browara, mam już 18 hahahaha). Chcę również sprostować jedną sprawę MG. Żaden z Kolegów nie powiedział mi nic o Twoich Mistrzu zwyczajach, czego bym wcześniej nie wiedział. Co więcej, jeśli nawet pytałem, napotykałem ZMOWĘ MILCZENIA ![]() ![]() Było fajnie. Dziękuję Kolegom i Mistrzowi. Do usłyszenia ![]() |
![]() | ![]() |
![]() | #6 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Uch, się działo, chwyt za chwytem, skok za skokiem, szłoby dostać zadyszki, bo tempo rzeczywiście jak przed laty, ale widać Bielon faktycznie trzepie pompki, bo forma utrzymana. Mi sesja bardzo się podobała – choć MG pisze, że te klimaty lubi, ale nie jest to jego matecznik, to ja pamiętam mnogość przygód tego typu przezeń prowadzonych, gdzie wszyscy bawili się wyśmienicie. Ba, przy większości sesji pojawiał się chyba jako gatunek ów „Biel-Hekowy heros slowfood, Indiana Jones fantasy”. Stąd z moich osobistych doświadczeń Bielon to właśnie bardziej taki mix przygodowego swashbucklingu z brudem świata (bardzo wiedźminowo, jak o tym teraz myślę), niż Bissel. Inna sprawa, że w kampaniach Bissel brałem zawsze udział poboczny, a te kampanie i wiele przegranych razem miesięcy (�-����), to była poboczność dla Bielona. Ale, ale… Jak z wieloma rzeczami, które przeżywamy w głowie jako wspomnienie, a tym wszak już jest ta sesja, tak całość maluje się przyjemnie poskładana do kupy. Kiedy jeszcze udaje się całość rozdziobać, to faktycznie wychodzi, że niektóre składowe grały słabiej – i tu głównie idzie o sprawy, o których pisali już przedmówcy. Sprawy, sprawunki – uwagi, obserwacje Primo – tempo i realność świata (zwiążę dwie kwestie). Fajnie jest kiedy sesja zaczyna się z wysokiego C (tak zwykle jest u Bielona), albo od razu stawia nas przed wyzwaniem. Dobrze jednak jeśli ma wykres paraboli, a nie stałej krzywej wzrostowej. Gnamy, pędzimy, biegniemy, czujemy już oddechy na karku, wybuch, zderzenie, ekstatyczne ujście energii i wtedy czas na odsapnięcie, na relaks. Stałe wzrosty tempa bez możliwości wyładowania rodzą frustrację �-���� Tutaj mieliśmy taki przypadek – do momentu kiedy spławiliśmy rajców, te wzrosty działały super. Byliśmy w kabale i z każdym krokiem w głębszej, ale jakoś udawało nam się wyrywać. W końcu jednak czujemy, że największe napięcie zeszło, ale nie możemy jeszcze odetchnąć, uspokoić pulsu, bo ‘ciągle coś’. Były deklaracje, że chcemy coś wymyślić z tym Sotoriusem – przycupnąć gdzieś na chwilę, pokombinować, pogadać. Taki klasyczny przestój w przygodówkach, choćby wspomnianym Indianie. Ale nie – a to nas w slumsach atakują gnojarze (a tam chyba Eliasz pisał, że mamy kryjówkę), a to już na drodze do Trapów (gdzie Avitto nas prowadził) znowu straż i coś-tam, a potem znów nas wywiewa z kryjówki Aro (bo i tam nie mogliśmy na dłużej przycupnąć). I tu kłania się też obosieczność światotworzenia – z jednej strony ono może być tylko sztafażem świata, z drugiej jednak, trzymając jego względną realność, jest poważnym orężem. Jak wiemy, że gonią nas ze wszech stron żołnierze, strażnicy, bezpieka i Bóg wie kto jeszcze, to jeśli sięgamy po opcję: „a ja mam tu taką kryjówkę za rogiem, o której nikt nie wie”, to liczymy, że to trochę taki dżin z lampy, coś jakby wydanie Punktów Przeznaczenia. I jeśli wtedy nadal dostajemy po dupie, MG gna nas dalej, to myślimy: „Okej, coś jest na rzeczy, próbujemy się zakopać jak krecik i nie da rady, więc ani chybi Wuja ma coś dla nas w zanadrzu”. Tyle, że wychodzi, że jednak kręcimy się w kółko – piszemy wielokrotnie i mówią postacie, że trzeba-trzeba gdzieś ucichnąć, a tu gna nas między jednym wymyślonym ‘bezpiecznikiem’ a drugim. I niechby jeszcze, ale dowiadujemy się po drodze, że praktycznie każdy w wieku poborowym za nami oczu wypatruje, wszystko niepewne, wszystko spalone. W tym momencie światotworzeniowe wymyślanie kolejnych rozwiązań wchodzi już w klimat „zabili go i uciekł”. Robi się nie fair wobec realizmu świata i trochę zmienia grę z przygody w „MG vs. Gracze: kto ma mocniejszych Starszych Kolegów (są za rogiem, akurat przechodzili obok)”. Żeby nie było – te nagłe wyskoki, niepowodzenia, barwne zbiegi wydarzeń i cała galopada mi się podobała. Po prostu w pewnym momencie mieliśmy chyba wszyscy wrażenie, że mimo, że zrobić możemy wszystko, nic zrobić nie możemy, bo świat staje nam okoniem i nie ma oddechu. Secundo – chęci ponad plany – Znam już trochę Bielona i wiem, że mimo tego sławetnego przydomka ‘Rzeźnika’ raczej postaci nie ubija (i mi się tym razem upiekło, mimo nieodpisywania na sam koniec), jest dość wyrozumiały wobec nowych i promuje przede wszystkim inicjatywę. To jest bardzo spoko, bo napędza przygodę i daje Graczom rozwinąć skrzydła. Druga strona tej monety jest taka, że czasem to promuje ‘skakanie jak Gumisie’ – ostrożność, kalkulowanie, planowanie zdają się biernością, a jakakolwiek akcja, która czasem powinna dostać po nosie za ignorowanie rzeczywistości, popycha całość. Część z nas już z Tobą długo grała Bielon, więc wiemy, jak iść na skróty w wielu akcjach sesyjnych, ale ja przynajmniej lubię, kiedy wiem, że musimy się nakombinować, żeby znaleźć wyjście z sytuacji (albo przynajmniej ‘nasycić’ nasze rozwiązanie opisanym światem tak, aby tłumaczyło się jako uzasadnione inteligencją postaci). Tu parę razy było tak, że zaczynamy coś kombinować – gna nas dalej, wszystko na nic. Wymyśliliśmy nasz plan, a ostatecznie wdrożony został inaczej, bez tej dbałości o opisywane detale, a na końcu i tak czeka *nieuniknione*. Od pewnego momentu – właśnie z racji patrzenia przez postacie na świat realnie – skreśliliśmy bytowanie w mieście i przygodowość na rzecz ‘życia’, więc dla nas naturalnym zamknięciem sesji było zgarnięcie okupu i dzida z Nuln, a tu Orsini wyskakuje jak filip z konopi. W tym momencie postacie były już wymęczone, a mam wrażenie, że Gracze też mieli odczucie, że sięgnęliśmy szczytu naszych możliwości i przeciąganie tego dalej będzie działaniem odrealnionym. Zuchy nie chciały już na przygodę, zuchy kombinowały, żeby przeżyć. Na marginesie: działanie Grubasa - wiedząc teraz, że nie zdradził – wydało mi się strasznie głupie. Kierując się logiką postaci zdaje się tym samym, że nie mieliśmy okazji, by zeksplorować inne ścieżki scenariusza. Uczestnicy Trochę głupio o innych się rozpisywać, ale z chęci pochwalenia wrzucę jeszcze parę słów �-���� Kolejność będzie teraz patrząc wg panelu sesji. Aro jako Klemens – Bardzo ładne posty w konsekwentnie przyjętej stylizacji – to też jest super, jeśli czujesz, że mini-narrator, jakim jest postać w PBF, przedstawia świat w specyficznej, zgodnej z naturą kreacji konwencji. Mieliśmy zatem powieść łotrzykowską �-���� Fajnie, że Aro pchał też akcję naprzód i kombinował, stał się w dużej mierze kołem zamachowym sesji - trochę w kontrze do mnie, gdzie mi rolę ‘prowadzącego’ narzucił MG przez fabułę, a trochę Gracze, którzy podjęli ten wątek �-���� Dobrze, że Ripper był na miejscu, bo czuję, że byśmy obeszli się smakiem z tymi monetami Avitto jako Tosse – Fajna kreacja – z humorem, ale i w swojej bezwzględności potencjałem na brudnego rozgrywającego. Rzeczywiście trochę z podciętymi skrzydłami przez konwencję, ale pewnie też trochę przez świeżość u Bielona (?). Zakładam, że Tosse faktycznie lepiej znając Bielonowe klimaty mógłby mocniej poszponcić �-���� Graygoo jako Oczko – Pograł krótko, więc nie mogę nic powiedzieć Mike jako Lupus – Majki to jest skarb. Od lat jest chyba najwierniejszym i najpewniejszym uczestnikiem Bielonowych sesji, ale jest przy tym Graczem, który zawsze pcha akcję i zawsze potrafi kombinować i zaskakiwać (lubi chyba zarówno swashbuckling, jak i tkanie pajęczyn). Okej – tu miał do tego mniejsze pole, ale tam, gdzie miał swój kawałek podłogi (wóz) nie brakowało mu pomysłów. Pisze lapidarnie, treściwie, ale z humorem i wiem, że jak będzie miał okazję się rozhulać, to potrafi rozbujać nie tylko wózek, ale i fabułę całości �-���� Eliasz jako Ripper – Ładne posty i prawdziwie odegrana postać, czułem jak te wątpliwości przechodzą przez Tesslarową głowę �-���� To, co mi się podobało to też dobry [tak zakładam] research w temacie psiarskim – fajnie, kiedy postać będąca w czymś ekspertem, potrafi to przekazać w sesji i oddać to bez wchodzenia w jakąś rozbudowaną ekspertyzę. To on uratował dla nas hajs �-���� Bielon Jr. jako Greger – Bardzo fajna kreacja, momentami zastanawiałem się czy może Bielon nie zrobił sobie multikonta, bo niektóre frazy przypominały mi dawne sesjowanie ze Starszym �-���� Ładne pisanie, humor i rozwijana w trakcie sesji wyrazistość postaci. Na marginesie: skąd ten zgliwiały ser Ci się wziął? �-���� Bielon Sr. jako MG – Jak w najlepszych sesjach akcji, jest forma. Tak w pisaniu, jak i wymyślaniu i plątaniu. O minusach już wcześniej wspominałem – miałem wrażenie, że nierówne tempo w skali jazda-oddech. Dłuższych postów nie odczuwałem jako wodolejstwa, ceniłem. Tempo raz-dwa razy w tygodniu jest spoko i wtedy taki post-witraż jest satysfakcjonujący, czego nie mógłbym powiedzieć o krótkich odpisach na rzecz akcji (nie tego szukam w PBF). W tym aspekcie dla mnie super �-���� Panicz jako Rust – Dzięki za ciepłe słowa. Mam niekiedy tendencję do wychodzenia przed szereg, co może być irytujące w sesjach dla współgraczy, a tu Bielon fabularnie mnie (czego się nie spodziewałem) wysunął na ‘szefa’ – może to jakoś pomogło innym to znieść, kiedy uzasadnienie przyszło z góry, a może przeciwnie, bo pozagrowo podcinało skrzydła. Tak czy owak, liczę, że spotkamy się jeszcze za niedługo �-���� Koniec stękania Sesja fajna sprawa – dobrze było złapać porządnego PBF’a w stylu, który lubię. Spojrzałem i ostatnim razem miałem epizod u Mike’a w 2018 (ale się wysypałem), a wcześniej w 2017 i 2016 próbowałem sił u Bielona, ale wtedy pewnie pompek nie robił, bo szybko zaniemógł. Dziękuję zatem wszystkim za tę przyjemność po latach ![]() Ostatnio edytowane przez Panicz : 17-02-2022 o 14:17. |
![]() | ![]() |
![]() | #7 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Ja się muszę przyznać, że początek trochę przespałem i byłem w trybie "to ja idę za nimi". Życie mnie docisnęło i czasu trochę brakowało na doczytanie postów. Nie rozpisując się (:P) podobało mi się, choć spodziewałem się bardziej młotkowego GTA, niż mega pościgu. Trochę za dużo gonienia graczy. Ale nie ma co powtarzać tego co powyżej napisane. Dzięki MG i graczom. |
![]() | ![]() |