|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-02-2011, 02:19 | #11 | |||
Reputacja: 1 | Cytat:
Jak dal mnie, to była doczepką do Tupika, żeby miał z kim pogadać, a nie tylko monologować. Nie był mocny w gębie, z tupikiem w każdym razie równać się nie mógł. Nie zauważyłem też, by jego gadki dały też gdzieś wymierny efekt. Jako inteligent bądź erudyta też się nigdzie nie objawił. Szczerze, to co właściwie osiągnął, poza pozszywaniem kilku nic nie znaczących enpeców? Cytat:
A Młokos był u siebie, więc raczej nic dziwnego, że miał pod ręką wszystkich ludzi. Dodatkowo, jak napisał Bielski, grał na własnych warunkach, w przeciwieństwie do Profesora, który był graczem. Cytat:
To, że niczego o Profesorze sięnie dowiedziałem, oprócz tego, iż dawno i nieprawda był kumplem Berengera, dowodzi twojej nieudolności, nie mojego 'braku warsztatu'. | |||
09-02-2011, 03:14 | #12 | |||||
Reputacja: 1 | Cytat:
-Stój kto idzie?- wypowiedziane przez straż zatrzymującą mnie przy kolektorze. Choćby to świadczy o twoim warsztacie mistrzowskie wprowadzenie gracza dołączającego do sesji. I to dopiero w drugim poście po kilku dniach bo w pierwszym mnie zignorowałeś... Musiałem się upominać u Bielona że żyje.... Cytat:
Cytat:
Cytat:
Ja wszystkie swoje rzeczy jak karawanę negocjowałem wcześniej z Bulionem. Więc co ma do tego że byłem graczem? Jeśli Bielonowi to nie przeszkadzało a grze mogło dodać smaczku to w czym problem? W niczym.... Gracz to jakaś gorsza kategoria? Albo ty jako MG... Cytat:
P.S Ciekawe na jak z degenerowaną bandę kłócących i obrażających ludzi wychodzimy w oczach neutralnych osób. Mało było tego w komentarzach... Ostatnio edytowane przez Icarius : 09-02-2011 o 03:19. | |||||
09-02-2011, 07:54 | #13 |
Reputacja: 1 | No i się zaczęło Nie mam na razie czasu na kompleksowe podsumowanie, więc tylko odniosę się do dyskusji dwóch gnuśnych tetryków. Mam te same refleksje co do postaci profesora co cohen, jego siłą było otaczanie się zbrojnymi, których zawsze było pod ręką na pęczki dziwnym trafem - w pierwszej sesji czwórka najzajebistrzych na świecie tropicieli, teraz chyba też coś koło tego rewolwerowców, od razu wzmocnionych zaciągiem wśród szlachty. O co mi chodzi jednak - postać jest prowadzona monotonnie w ten sam sposób, jeśli jego siłą nie ma być walka, to nie wykonujmy tego pośrednio rękami innych po prostu. Zdarzyło mi się swego czasu prowadzić wytwórcę broni, który do walki nawet się jako tako nadawał, lecz po kuszę sięgnął raz przez całą sesję gdy po prostu jako gracz miałem wreszcie kaprys na to. Była to jednak dość wpływowa postać w sesji, głównie dla tego, że rozmawiając ze wszystkimi stronami wiedziała wiele i wiele mogła powiedzieć/dać/obiecać. Zabić ją można było jednak jednym cięciem, bo owy zbrojmistrz podróżował zwykle samotnie, a będąc w posiadłości graczy sprytnie lawirował słowem i tyle. Profesor zawsze lawirował dla mnie siłą, nawet jeśli mówił, to o tym czym dysponuje, ilu ma ludzi, ile pistoletów, jak jest ważny dla każdego. Kwintesencją było dla mnie zdanie - Frank wyciągnął jeden z jego TRZECH pistoletów. Bielskiego komentować nie będę, bo i on wie i Wy wiecie jaki jest. Cohen - Wybacz brachu, że czasem w Ciebie wątpię, po prostu przy Bulion każdy wypadłby słabiej niż sam. Nie ukrywam, że zawsze mam obawy, że w swoim poście zignorujesz nasze deklaracje, lub nie dostrzeżesz misternego planu, w przeciwieństwie do niektórych nie opisuję po prostu wszelkich ewentualności, a decyzji MG pozostawiam, czy serię opisanych przeze mnie elementów połączy im się w całość tak samo jak łączy się mi podczas pisania. Bielski zna mnie dość długo a nawet on czasem wysyła zapytanie "o co kurwa chodzi w twoim planie, bo go nie czaję" - Jeśli muszę wyjaśniać jest to dla mnie znakiem, że opisane sceny tylko mi składają się na pożądany efekt i coś nawaliłem. W kolejnym podejściu do raportu postaram się opisać to na konkretnej sytuacji. A skoro o konkretach - Icariusie, byłbyś tak łaskaw i jednak owymi konkretami operował, bo w zarzucie " O manipulacjach Graczy z grzeczności bez nicków. Które miały miejsce poza grą głównie na gg." pozostawiasz taką nutkę podniecenia o kogo chodzi, myślę, że warto jednak tej grzeczności uchybić i wyjaśnić tak nurtującą Cię sprawę. |
09-02-2011, 09:26 | #14 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Zastanawia mnie jedynie dlaczego wy zawsze demonizujecie... Ale spokojnie radujmy się nową postać z Bulionem mam ugadaną. Będziesz miał te swoje pęczki. A jak będę się musiał przekwalifikować z gracza na tło... To trudno... P.S Wyjeżdżam do 18. Zatem wszelakie dalsze kłótnie proponuję przenieść na PW. Ostatnio edytowane przez Icarius : 09-02-2011 o 09:33. | |
09-02-2011, 09:34 | #15 |
Reputacja: 1 | A może tak dla odmiany, wiecie, zagramy sobie postaciami bez npców? Czaicie jaki będzie fun z odgrywania tylko jednej postaci?! P. Gniewny |
09-02-2011, 11:21 | #16 |
Reputacja: 1 | Sesja mogła być wspaniała, ale rozwaliły ją szczegóły: - nadanie szlachectwa. No na takie rzeczy można przymknąć oko w Imperium, ale nie w konserwatywnej Bretonii, gdzie za paranie się handlem można owo szlachectwo stracić (sytuacja paradoksalna nieludź szlachcicem i szlachcic karczmarzem). Myślałem że w pierwszym poście lord Berengar kategorycznie rozprawi się z tym, ale tak się nie stało. - działania Młokosa. Karczma była na terenie d'Arvill i tylko Kapitan Kress miał prawo zatrzymywać kogoś siłą w zajeździe, bo tylko on był przedstawicielem prawa obecnym na imprezie. Każdy przy zdrowych zmysłach karczmarz wiedziałby że podejmowanie takiej decyzji w tej sytuacji może się zakończyć tylko jednym, stryczkiem. Widocznie szlachectwo uderzyło do głowy niczym woda sodowa. Już nie będę mówił o nadpisywaniu, bo było to w komentarzach, wspomnę tylko o mojej obserwacji, Asch nie miej mi tego za złe, ale lepszy z ciebie Mistrz Gry niż Gracz. Wydaje mi się że nie potrafisz odnaleźć się w sytuacji gdy nie kontrolujesz wydarzeń. - emocje w komentarzach. Czasami wydaje mi się, że niektórzy z was zapomnieli iż to tylko gra. Celowali w tym Aschaar i Cohen, panowie bądźmy dorośli można sobie powytykać błędy, ale bez wyzwisk. Reszta to była konsekwencja tych szczegółów. Większość graczy miotała się jak myszy w klatce (poza oczywiście dwoma sprytnymi szczurami), nie widząc wyjścia z sytuacji w jakiej się znaleźli. Edit: Bielon nie czułem Zygfryda w pierwszej części, ale w drugiej to już inna sprawa (chyba potrzebuję więcej czasu na wczucie się), de'Leve od początku wiedział co chce i jak zrobić, ale niestety nie udało się.
__________________ "Kto się wcześniej z łóżka zbiera, ten wcześnie umiera" - Mag Rincewind W orginale -"Early to rise, early to bed, makes a man healthy, wealthy and dead." Torchbearer dla opornych. Ostatnia edycja 29.05.2017. Ostatnio edytowane przez Komtur : 09-02-2011 o 11:26. |
09-02-2011, 12:34 | #17 |
Reputacja: 1 | Cieszę się na podsumowanie. Potencjał był spory, nie przeczę ale w pewnym momencie przypominało to zabawę w stylu" To ja wysyłam na Ciebie bombę atomową!!!1111oneoneone ta? A ja mam gwiazdę śmierci !!!11111oneoneoneleveneleveneleven". A MG stał sobie i patrzył i drapał się po głowie z pytaniem" Ale skąd on ma łódź podwodną". Z całym szacunkiem, ja przestałem ogarniać o co chodzi i co się dzieje w momencie, kiedy strażnicy próbowali mnie zmusić do poddania. Znaczy nie, wróć. Jeszcze jak Erissa pomagała szyć ludzi, dotąd ogarniałem, a później pogubiłem się w akcji. Jeden błąd. Albo dwóch MG albo za dużo osób na raz grało O ile pomysł z tłem jest si o tyle, nagle posypały się bełty, ktoś kogoś zadźgał, każdy olał rannych, nagle na dachu pojawili się jacyś ludzie, a wcześniej w ogóle coś innego pierdyknęło. Z pozycji gracza, w tym wypadku mnie w pewnym momencie mimo skonsternowanej miny i pełnego zapału nie wiedziałem co pisać, kto żyje, a kto nie. Myślałem, że jak przyjedzie lord Berengar to będzie szybka akcja p.t. "Ratować stare wygi z niewoli" i jakoś się ładnie zwiąże akcja ot i tyle.
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |
09-02-2011, 13:56 | #18 | |||||||
Reputacja: 1 | Cytat:
Cytat:
No sorry, jeżeli spodziewałeś się wielostronnicowych peanów na cześć postaci, która dołączyła w samej końcówce, ni z gruszki ni z pietruszki, jako tło zresztą, to się grubo pomyliłeś. A i jeszcze o tym wprowadzeniu: może zacytujesz cały fragment? I jego kontekst? Bo tamtą sceną dałem twojej postaci możliwość interakcji z poborcą i jego grupą, co niespecjalnie wykorzystałeś. Cytat:
I co z tego, że miała jakieś tam możliwości, skoro ich nie użyła? Tak swoją drogą, to zwracam uwagę, że to co wskazujesz to tylko gadżety, a nie umiejętności postaci. Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Bzdury. Część graczy zdołała się wykazać mimo szybkiego zakończenia sesji. Żeby nie być gołosłownym, ot choćby Mike i Kerm. Albo Leonceour. No, ale to pewnie moja wina, bo nie dałem możliwości. Bo napisałem za mało. Bo śmiałem nie zwracać na postać wymaganej atencji. | |||||||
09-02-2011, 14:02 | #19 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Co do szlachectwa w Bretonii: +1 dla Komtura, który jako jedyny zwrócił Wam uwagę na to, co tam jest na porządku dziennym. Co prawda pod nieobecność Lorda D'Arvill BG dali czadu w RO I, ale nie mogło to znaczyć, że ich działania przejdą bez echa. A że w RO II dolali oliwy do swoich ognisk... P B . P.S.: Niebawem ruszymy z RO III. Ci, co ocaleli [Mike i Kerm] proszeni są o podsumowanie wydarzeń sesyjnych z udziałem ich postaci celem rozdania XP. Reszta zainteresowanych proszona jest o przemyśliwunek nad postaciami. I przesłanie mi kompletnych, tj mechanicznych również tworów. [1 wolne rozwinięcie dla wszystkich, mam gest!] Zaczniemy najpewniej w D'Arvill. Albo gdzie indziej . . Ostatnio edytowane przez Bielon : 09-02-2011 o 14:05. | |
09-02-2011, 15:16 | #20 |
Reputacja: 1 | Dobra Cohen bo to się śmieszne zaczyna robić... Mógłbym cie znów zacytować 10 razy znów obalać twoje argumenty po czym zacząłbyś robić to samo. Powiem jako pierwszy basta.... Do zobaczenia w kolejnej odsłonie. Jadę na narty wracam 18 miejmy nadzieje pogoda dopisze. |
| |