A rośliny produkujące cukry z energii fotonu, to niby nie konwersja "energia-materia"? Skoro sugerujesz, że człowiek zamienia w sobie materię w energię...
Moja skromna wiedza fizyczna pozwala mi sprzeciwić się twojemu stwierdzeniu. Zamiana materii w energię (a nie przekształcenie materii celem pozyskania energii) to np.: anihilacja - proces zamiany pary cząstka - antycząstka (elektron i pozyton) w kwant energii. Taka rekacja jest możliwa i uzyskiwana laboratoryjnie od paru dobrych lat. Tak samo się ma rzecz z procesem odwrotnym - kreacją - odpowiednio dobrany kwant energii przelatując koło jądra ciężkiego pierwiastka "zamienia się" w materię - parę cząstka - antycząstka. Ich żywot nie jest zbyt długi, ale dzięki wymyślnym pułapkom można je (pozytony) przechowywać i transportować.
Cały problem polega na tym, że sam transfer ciała w postaci energii trzeba zakończyć odbudowaniem tegoż ciała. O ile każdego możnaby zainihilować (pomijając koszta, rzecz możliwa), to problematyczne byłoby odtworzenie choćby jednej komórki z pełną zgodnością z oryginałem.
Science-fiction u zarania opisywała często ówczesne zdobycze nauki i technologii, stąd ostatnie stwierdzenie w powyższym poście uznaję za wyjątkowo komiczne. Co prawda zamierzchłe czasy naukowców - bardzo kiepskich literatów, którzy wykład ubarwiali nędzną fabułą i płaskimi bohaterami odeszły w niepamięć, jednak nie można odciąć tego etapu rozwoju gatunku literackiego. A czyż Lem nie pisał o zastosowaniu istniejących zabawek w nieco innej tylko skali?
Czasami pomysły fantastów nieco mijają się z celem.
Dla przykładu: lasery górnicze - ciekawa koncepcja, owszem możliwa do zastosowania, tylko po co? Skoro laser nadaje się do precyzyjnej obróbki, a dziurę w skale, nie koniecznie precyzyjną wogóle można wykonać niższym kosztem.
Inna sprawa, że dzięki temu mogliśmy emocjonawać się starciem z szalonym robotem wyposażonym w tenże laser, który w przeciwieństwie do wielkiej wiertary, jest bronią dalekiego zasięgu.
Ostatnio edytowane przez pan Piotruś : 22-01-2009 o 23:37.
|