Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-08-2007, 02:34   #1
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
[Strażnicy] Źródło zła

Glowny budynek Konsorcjum.

Zlowroga cisza panujaca na korytarzach dawala w kosc wszystkim pracownikom. Nikt sie nie smial, nikt nie plotkowal. Wszyscy przemieszczali sie byle szybciej do celu, a najlepiej jak najdalej stad. Po ostatniej wyprawie grupy Straznikow zwanej "Rycerska" wszystko jakby sie wzmoglo. Cos wisialo w powietrzu i bynajmniej nie bylo to nic milego. Sytlacji nie poprawialy najnowsze restrykcje wydane przez "gore", a dotyczace zycia tych niezwyklych jednostek.

Zakaz wychodzenia poza terytorium, ktore im wydzielono.
Zakaz dyskutowania o misjach.
Zakaz Opuszczania pokoi po zmroku.
Zakaz
Zakaz
Zakaz.
.....

Dobrze, ze przynajmniej oddychac mogli.
Oni..
Elita...
Wybrani...
.




Nagle owa cisze przerwal metaliczny glos.

- Posv, Veriene, Tek, Lanoreth, Ashur, Alemir, Seiya i ... Kyro. Przygotowac sie do wyprawy.

Wywolani uniesli glowy i z milczeniem przez chwile patrzyli w glosniki. To nie bylo standardowe wywolanie. No coz... Przynajmniej na chwile wyrwa sie z tego miejsca.

30 min pozniej u drzwi kazdego z nich stanal poslaniec dzierzac w dloni plucienna torbe, dwie male fiolki (w jednej z fiolek delikatnie falowal perlowo bialy plyn) i wydruk z komputera.

- Macie sie udac za mna do pokoju lustrzanego. Ruszcie sie do diabla bo niemam calego dnia.

Po czym wreczyl wam torbe i fiolki, a nastepnie kazal isc za soba.

****************************

Tresc wydruku:

Do grupy majacej dotrzec do Zrodla zla.

Wasze zadanie polegac bedzie dostarczeniu nam fiolki plynu w tym zrodle sie znajdujacego. Dobrana zostala grupa na tyle liczna iz jestesmy pewni, ze przynajmniej jednemu z was uda sie tego dokonac.
Wyladujecie w miejscu oddalonym od niego o okolo jeden kilometr. Dostarczono wam niezbedny ekwipunek, a dodatkowe wiadomosci znajduja sie w branzoletach.
Mamy nadzieje ze wypelnicie zadanie w jak najszybszym czasie.

*******************************

Przewodnik poprowadzil was korytarzami do windy, ktora to zjechaliscie na jedno z najnizszych dostepnych pieter. Panowal tu niezwykly chlod, a sciany nosily slady dlugoletniego zaniedbania. Dodatkowo smierdzialo jak w dawno nie czyszczonym wychodku. Wreszcie staneliscie wszyscy razem przed drzwiami oznaczonymi numerem 13.

- To tutaj. Na nas juz czas. Jak znajdziecie sie w srodku to wypijcie ten bialy plyn i..... No ten tego... Wiecie... Powodzenia.

Po tym niepewnym pozegnaniu zmyli sie z dosc duza predkoscia, a wy .... No coz.. Wy zostaliscie sami. Tak sie wam przynajmniej wydawalo do momentu gdy z jednego z korytarzy wyszla do was ....dziewczyna.



Skloniwszy sie przed wami rzekla:

- Jestem Kyro, Strazniczka lustra i kaplanka Slonecznego Odbicia. Mam wam towarzyszyc w tej wyprawie.


Powiedziawszy to otworzyla drzwi malenkim kluczykiem, a was zalala poswiata zielonego swiatla majaca swoje zrodlo w lustrze zawieszonym na koncu sali.

 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 29-08-2007, 03:16   #2
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Alemir wpadł w lekki trans chodząc po pustych korytarzach głównego budynku. Zauważył, że już trzeci raz przechodzi obok tych samych drzwi, kiedy z zamyślenia wyrwał go głośnik:
- Posv, Veriene, Tek, Lanoreth, Ashur, Alemir, Seiya i ... Kyro. Przygotowac sie do wyprawy.

Podniósł lekko głowę, by spojrzeć na głośnik i kątem oka zobaczył, że ktoś inny też to robi.
*Pewnie kolejny z tej ósemki* pomyślał.
Chcąc nie chcąc, dostał rozkaz i musiał go wypełnić. W drodze do swojego pokoju zastanawiał się czemu wezwanie było takie... dziwne.
Zazwyczaj, gdy go wołano to przez posłańca, nie przez głośnik. Głośnik był zarezerwowany dla osób... ważniejszych. Widocznie teraz młody kolhadarin się do nich zaliczał.

Wszedł do swojego pokoju z zamiarem przygotowania się do odprawy, lecz tak naprawdę jedyne co zrobił to umył ręce - nic więcej nie potrzebował robić.
Usiadł w fotelu i czekał aż ktoś po niego przyjdzie. Trwało to kilkanaście minut, ale wreszcie w drzwiach stanął posłaniec z płócienną torbą, dwoma fiolkami i wydrukiem komputerowym. Dał to wszystko Alemirowi, a ten fiolki schował do torby, a wydruk przeczytał.
- Masz się udać za mną do pokoju lustrzanego. - poczekał chwilę, a kiedy Alemir wydawał się go nie słyszeć, dodał. - Szybciej do diabła, nie mam całego dnia.

Kolhadarin zmielił wydruk w ręce kiedy skończył czytać i rzucił go do kosza, po czym spojrzał groźnie na posłańca.
*Uważaj "synku". Możesz jednego dnia pójść spać do swojego miękkiego łóżka i już się nie obudzić*, pomyślał lecz posłusznie poszedł za nim.
Pustym i pozornie martwym korytarzem doszli do windy, którą następnie zjechali na jeden z najniższych poziomów budynku. Mijali po drodze po kolei wszystkie piętra, a Alemir ze zniecierpliwienia odwrócił oczy.
*23 piętro... 22 piętro... Cholera jasna! Czy ta winda nie może przyspieszyć?!*

Wreszcie koniec. Winda się zatrzymała i obaj z niej wyszli. Posłaniec zaprowadził Alemira korytarzem do drzwi pokoju nr 13 i powiedział:
- To tutaj. Na mnie już czas. Jak znajdziesz się w środku to wypij ten biały płyn i... No ten tego... wiesz... Powodzenia!
Po czym po prostu odszedł tą samą drogą, co przyszedł. Dudnienie jego butów wydawało się Alemirowi w tym momencie najbardziej irytującym dźwiękiem na świecie. Wreszcie zniknął i nastała błoga cisza. Cisza, którą tak uwielbiał i która nie trwała długo, bowiem wkrótce po nim przychodzili inni członkowie "odprawy".

Alemir witał ich po imieniu, lecz tak naprawdę żadnego z nich nie znał. Nikogo nie poznał "naprawdę" od śmierci jego mentora.
Wtedy zza jednego z korytarzy wyszła, skąpo odziana w granatowe szaty i o długich, mlecznobiałych włosach dziewczyna.
Podeszła do grupy "wybrańców" i przedstawiła się.
- Jestem Kyro, Strażniczka lustra i kapłanka Słonecznego Odbicia. Mam wam towarzyszyć w tej wyprawie.
Alemir musiał się powstrzymać, by nie wybuchnąć śmiechem.
*Strażniczka lustra? Kapłanka Słonecznego Odbicia? Kto wymyśla takie tytuły?*

Lecz zamiast nabijać się z kapłanki, powiedział tylko kłaniając się nisko.
- Mnie zwą Alemir, a ci co znają mnie lepiej mówią na mnie "Odesejron". - spojrzał na nią. - Jak mniemam posiadasz klucz do tego pomieszczenia? - wskazał palcem drzwi nr 13.
Kyro zamiast odpowiedzieć, po prostu otworzyła drzwi małym kluczykiem. Alemira nieco zdziwiła zielona poświata dochodząca z lustra na końcu pomieszczenia, ale w sumie nikt nie obiecał, że ich misja będzie "normalna".
Wszedł do pokoju nr 13 jako pierwszy i pamiętając o przykazaniu posłańca, wypił zawartość jednej z fiolek.
 
Gettor jest offline  
Stary 29-08-2007, 11:07   #3
 
Mael's Avatar
 
Reputacja: 1 Mael nie jest za bardzo znanyMael nie jest za bardzo znanyMael nie jest za bardzo znany
Ashur wyciągnął rękę. Chciał przesunąć wzdłuż zagłębienia pośrodku pleców Cynti, ale rozmyślił się i zacisnął palce na błękitnej pościeli. W pokoju było ciemno, duszno od żaru namiętności, który połączył ich ciała. W cieniu widział swoje szaty na podłodze. Jedynym źródłem światła była oślepiająca szczelina między brunatnymi zasłonami. Za potężnym oknem szumiało miasto. Tak bardzo upragniony spokój. Ashur kochał te chwile, kiedy mógł spokojnie leżeć na swoim posłaniu i beznamiętnie spoglądać w sufit. Chwile piękne jak to zazwyczaj bywa nigdy się pięknie nie kończą.
- Posv, Veriene, Tek, Lanoreth, Ashur, Alemir, Seiya i ... Kyro. Przygotowac sie do wyprawy.-metaliczny głos wydobył się ze znienawidzonego głośnika, głośnika który dla Ashura był utożsamieniem wyroku śmierci, a jednocześnie nadziei.
-Znów, ktoś zginie – westchnął spokojnie podnosząc się z łóżka.
-To już koniec?- odezwał się głos zza pleców, z dawnym cierpliwym bólem.
-Nie… wrócę… przecież wiesz, że muszę- odparł Ashur kładąc się znów przy niej. Jej ręce i nogi były jak gorące węgorze. Co za upał! A wiosna ledwo się zaczęła! Tak jakby ten pokój toczyła gorączka na wieść o kolejnej wyprawie. Przez chwilę Ashur pragnął zapomnieć o wezwaniu i trwać przy swojej ukochanej tak jakby się nic nie wydarzyło. Nic z tego. Ashur już wiele razy się przekonał, że Konsorcjum nie daje o sobie zapomnieć. Brutalne pukanie szybko zmąciło błogą ciszę. Ashur zerwał się łóżka i przestraszył się, że upadnie. Nogi się pod nim ugięły. Zachwiał się jak pijany, przytrzymał się przy lóżka. Wstrząsnęły nim dreszcze.
- Co Ci jest. Ashur?
-Nic- uspokoił ją. – Upał. – opanował się w pośpiechu zarzucając na siebie odzienie i otwierając drzwi. Jego oczom ukazał się posłaniec.
- Macie sie udać za mną do pokoju lustrzanego.- rzekł przybysz wręczając Ashurowi torbę ze sprzętem oraz wydruk z rozkazem - Ruszcie sie do diabla bo niemam całego dnia.
Jego arogancja rozwścieczyła Ashura. O jakże chciałby on móc zatopić w nim kły. Rozedrzeć jego tętnice i sączyć ciepłą krew…Nie odejdź! - pomyślał w duchu odganiając wilcze popędy, głośno zaś odrzekł:
- Twoja arogancja sprawia mi ból przyjacielu. Jak napisano: jeśli uczyniłem Ci co złego udowodnij mi to, jeśli zaś nie czemu mnie tak traktujesz?
Posłaniec zmieszany wypowiedzią bąknął coś pod nosem i odszedł czym prędzej oglądając się przez ramie na Ashura czytającego w drzwiach rozkaz.
- Pokój numer 13…- westchnął Ashur przeglądając otrzymane papiery- Pora ruszać – dodał łapiąc torbę i wybiegając z pokoju. Zatrzymał się jednak w przejściu i spojrzał w zatroskane oczy Cynti – Wrócę…na pewno…-rzucił w jej stronę, jednak ton jego głosu nie był już tak pewny jak wcześniej. Nie miał jednak czasu, aby się nad tym zastanowić. Jego towarzysze już pewnie na niego czekali. Korytarzem prosto, później zakręt…schody w górę… piętro1…2…3…znów długi korytarz…pokój 11…12…13…nareszcie na miejscu!
Przed wejściem znajdował się jedynie jakiś Kolhadarin. Ashur znał go z imienia – Alemir. Tak…tak się chyba nazywał. Niedługo po nim przybyli następni. Wszyscy milczący i skupieni, i wszystkich zaskoczyło pojawienie się nie jakiej Kyro –Strażniczki lustra i kapłanki Słonecznego Odbicia. No cóż kolejny Strażnik zaginiony w akcji-pomyślał Ashur-szkoda, że taka młoda i…piękna. Nie miał jednak czasu się nad tym dłużej zastanawiać. Kyro otworzyła drzwi maleńkim kluczykiem i wszystkich zalała poświata zielonego światła. Jako pierwszy do pokoju wszedł Alemir, choć wszedł jest tu chyba nieodpowiednim określeniem. Kolhadarin rzucił się w wir swojej przyszłości, czekającej na niego za zieloną poświatą.
-Odwaga jest szaleństwem głupców – pomyślał Ashur podążając za swoim nowym towarzyszem…
 
__________________
Wyjechałem na dłużej! Nie mam dojścia do kompa! Help!
MG niech poprowadzą lub uśmiercą moją postać wg. uznania! Graczy przepraszam i proszę o wyrozumiałość!
Mael jest offline  
Stary 29-08-2007, 16:07   #4
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Tek siedział przy biurku w swoim pokoju. Był ubrany jak zawsze, ciemno-czerwona koszula, czarne spodnie, pomarańczowa chusta na lewym ramieniu zakrywająca całą jego lewą rękę. Jego ciało było blade, właściwie białe, podobnie jego tęczówki i długie, luźno rozpuszczone włosy. Był wysoki i całkiem dobrze zbudowany. Wyglądał na około dwadzieścia lat.
Pokój prawie w ogóle się nie zmienił od ostatniej wyprawy, nie licząc tego, że był trochę bardziej zaniedbany. Za to Tek się zmienił, każda wyprawa coś w nim zmieniała i pokazywała mu coś nowego. Ostatnia pokazała mu, że nie tylko jego rasa jest zdolna do stworzenia dobrej grupy, a pierwsza pokazała mu, że... Cóż, pokazała mu tyle, że nikomu nie można ufać...
Usłyszał dźwięk głośnika, wyruszała kolejna wyprawa, zaczęło się wymienianie imion.
Posv... Jedyna osoba z poprzednich wypraw, którą szanował. Potrafił równie dobrze słuchać i walczyć, Tek rzadko widywał u strażników obie te cechy naraz.
Veriene... Pamiętał ją z poprzedniej wyprawy jednak nie miał na jej temat wyrobionego silnego zdania.
Tek... Spodziewał się tego.
Lanoreth... Imię brzmiało znajomo, jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd je zna.
Ashur, Alemir, Seiya, Kyro... Imiona nic mu nie mówiły, miał szczerą nadzieję, że będzie to rozsądna grupa.
Jednak to wywołanie było inne - 'przygotować się do wyprawy', nie stare 'proszeni do sali odpraw'. Czuł, że ta wyprawa też będzie inna, a to zdecydowanie nie było dobre przeczucie... Sięgnął duży bukłak z wodą i napił się. Potem sięgnął do szuflady skąd wyjął strzykawkę i buteleczkę z adrenaliną. Napełnił strzykawkę, wsunął ją pod chustę na ramieniu i uzupełnił sobie zapas adrenaliny. Był teraz gotów na wszystko. Sięgnął na biurko po jakiś mały podłużny kamyk leżący pośród rupieci i zaczął go obracać w palcach w oczekiwaniu na wywołanie ich do sali odpraw. Nie doczekał się, zamiast tego usłyszał pukanie do drzwi. Wsunął kamyk do kieszeni i chwycił z biurka małą pomarańczową chustę. Zawiązał sobie ją na twarzy i poszedł otworzyć drzwi. Nie spodziewał się, że tak go ściągną do sali odpraw, ale nie przeszkadzało mu to. Ruszył za nim ściskając w rękach to co dostał, w międzyczasie czytając wydruk.
'"Przynajmniej jednemu z was uda się tego dokonać"? No widać, że mają bardzo wysokie mniemanie o grupie którą tam wysyłają...' Pomyślał po czym westchnął.
Gdy doszedł na miejsce zdziwił się, że miejsce przed którym stoi nie jest salą odpraw, ale to było najmniej ważne. Wkrótce zobaczył już całą grupę. Przypomniał sobie także Lanoretha. Gdy nadeszła Kyro, widział już, że jest inna niż oni. Na jej słowa odpowiedział tylko dziwnym, trochę smutnym uśmiechem. Na każdej wyprawie był ktoś taki, ktoś inny, bardzo ważny dla wyprawy. Zawsze przychodzili na odprawę jako ostatni i zawsze ginęli...
Kiedy dziewczyna otwarła drzwi Tek ziewnął i poczekał na reakcje towarzyszy, miał zamiar wypić płyn jak najrówniej z Lanorethem i Posvem - jeśli miałoby ich rozrzucić tak jak za pierwszym razem, wolał być razem z doświadczonymi strażnikami.
 
Julian jest offline  
Stary 29-08-2007, 18:25   #5
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Veriene spała w swoim pokoju. Ostatnio była to jej ulubiona czynność. Pozwalała oderwać się od szarej rzeczywistości. Dziś jednak nie był to spokojny sen. Co chwilę budziła się z sobie tylko znanych koszmarów. Po jednym z nich, cała spocona, usiadła na kanapie. Napiła się wody i wstała. Miała rozpuszczone, długie, czarne włosy i niebieskie oczy. Ubrana była w luźną bluzkę i dżinsy. Na prawym ramieniu miała czarną przepaskę. Zaczęła spacerować po pokoju. Rozmyślała nad swoją przeszłością i ostatnimi wydarzeniami.

Nagle, usłyszała metaliczny głos z głośnika:
- Posv, Veriene, Tek, Lanoreth, Ashur, Alemir, Seiya i ... Kyro. Przygotowac sie do wyprawy.

Stała przez chwilę w milczeniu. W głębi duszy ucieszyła się, że będzie mogła się stąd wyrwać. Z drugiej strony bała się, że znowu ktoś zginie... Wyrwała się po chwili z zamyślenia i zaczęła się szykować. Założyła swój strój przymocowała do pasa miecz z zamglonym ostrzem, na plecy założyła kuszę, do plecaka schowała bełty i linę. Do cholewy buta schowała sztylet, który tak jak miecz miał zamglone ostrze. Czekając, zastanawiała się kim są te osoby, których nie znała. Po chwili przyszedł posłaniec. Przeczytała informacje i w milczeniu ruszyła za nim. Zdziwiła się trochę, gdy stanęła przed jakimiś drzwiami, których nigdy w życiu nie widziała. Stali już tam Tek i dwóch mężczyzn których nie znała. Uśmiechnęła się lekko do nich. Po chwili przyszłą reszta drużyny, a na końcu jakaś dziewczyna. Powiedziała, że jest kapłanką jakiegoś tam lustra i odbicia. Kyro otworzyła drzwi kluczem. Oczom Veriene ukazało się wielkie lustro. Nie wiedziała, co mają teraz zrobić, więc czekała w milczeniu na dalsze instrukcje.
 

Ostatnio edytowane przez Odyseja : 29-08-2007 o 20:42. Powód: Dodałam trochę sprzętu XD
Odyseja jest offline  
Stary 29-08-2007, 20:09   #6
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Siedział na podłodze po turecku w swoim pokoju. Ręcę oparte na kolanach. Plecy wyprostowane.Jego zmysł zostały wyciszone. Pozostało same ciało niczym pusty manekin z wystawy, a dusza wędrowała gdzieś w innym świecie. Medytował. Mimo iż nie były to jego wymarzone warunki. Nagle odezwał się głośnik brzęcząc coś niezrozumiałego dla jego świadomości.
- ......, Seiya i .... - gdy usłyszał swoje imię jego błękitne oczy ujrzały mrok go otaczający. - Przygotować sie do wyprawy. - zakończył głos z metalowego pudła.

Seiya sięgnął po swoje miecze katana i wakizashi, które leżały przed nim. Przymocował do pasa. Podnosił się, gdy w drzwiach stanął posłaniec.
- Masz sie udać za mną do pokoju lustrzanego. - powiedział posłaniec.
"Pokój lustrzany? Co tym razem?" - pomyślał Seiya
- Rusz się do diabla bo nie mam całego dnia. - popędzał przybyły, wręczając torbę, jakieś dwie fiolki z płynem i karteczkę z wytycznymi.

Szedł za postacią, która wyrwała go z jego pustelni. Przeczytał: "Do grupy mającej dotrzeć do Źródła zła. Wasze zadanie polegać będzie dostarczeniu nam fiolki płynu w tym źródle się znajdującego....... Wylądujecie w miejscu oddalonym od niego o około jeden kilometr. Dostarczono wam niezbędny ekwipunek, a dodatkowe wiadomości znajdują się w bransoletach."
Tyle mu wystarczyło, znaleźć, zabrać, dostarczyć za wszelką cenę. Tak działał, jak nie jeden robot, jednak wyróżniał się od nich. Czuł i to dawało mu dumę do bycia istotą żywą.

Nie zauważył, gdy znalazł się przed drzwiami nr.13 Ktoś już był. Widział swych nowych towarzyszy i jakąś kobietę, która przedstawiła się jako Kyro, Strażniczka lustra i kapłanka Słonecznego Odbicia. "Najwidoczniej jest kimś ważnym, skoro posiada takie tytuły" wywnioskował. Z otwartych drzwi przez sekundę oślepi blask zielonego światła, do którego szybko się przyzwyczaił. Podglądając innych wypił płyn i podążył za nimi. Nie wiedział co go spotka, ale był gotowy na wszystko.
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
Stary 29-08-2007, 20:20   #7
 
Khel's Avatar
 
Reputacja: 1 Khel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodzeKhel jest na bardzo dobrej drodze
Posv

Posv obudził się jak zwykle w znakomitym nastroju. Rozejrzał się po pokoju, który był małą repliką jego domu na rodzinnej planecie. Zeskoczył na dół i zaczął trening jak czynił to każdego ranka. Nagle z głośnika usłyszał następujące słowa.

- Posv, Veriene, Tek, Lanoreth, Ashur, Alemir, Seiya i ... Kyro. Przygotować się do wyprawy.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy usłyszał znane mu imiona Veriene i Tek. Razem z Tekiem tworzyli całkiem zgraną parę, którą było trudno pokonać. Rozumieli się znakomicie i można powiedzieć, że dopełniali. Było to jednak dość dziwne, gdyż reprezentowali sobą odmienne postawy. Wraz z dobrymi wspomnieniami wróciły te złe. Przed oczami stanął mu obraz Tary, małej i niewinnej dziewczynki. Dziewczynki o wielkiej mocy i jeszcze większym sercu, gotowej poświęcić wszystko dla towarzyszy. Posv zdołał się już uporać z jej śmiercią, choć nie było to wcale łatwe. Teraz wspomnienie tej małej dawało mu wewnętrzną siłę. Siłę, którą był w stanie wykorzystać przeciw wszystkim. Posv wrócił do pomieszczenia zawieszonego wysoko nad podłogą i wyjął stamtąd swoją broń. Pięknie zdobiony miecz i sztylety do rzucania. Założył na siebie brązową przepaskę, miecz zarzucił na plecy, a sztylety powkładał do pasa przywiązanego od pochwy miecza to przepaski na biodrach. Zdziwił się, kiedy do jego drzwi ktoś zapukał. Zszedł na dół i otworzył. W progu stał posłaniec, który dał mu jakiś worek, dwie fiolki i rozkazy. Posłaniec zaczął coś mówić o tym, że należy się pośpieszyć, jednak Posv był zajęty czytaniem notki.

- Tak, możemy ruszać.

Odpowiedział i ciągle czytając ruszył za przewodnikiem. Droga trwała chwilkę, kiedy jednak znaleźli się na miejscu twarz Posva znów się rozpromieniła.

- Witam, jestem Posv Avresir.

Posv przedstawił się wszystkim obecnym, następnie podszedł do Teka i Veriene podał im rękę i dodał.

- Miło was widzieć, mam nadzieję, że będziemy spotykać się w taki sposób jeszcze wiele razy.

Posv chciał coś dodać, jednak przerwało mu pojawienie się ślicznej dziewczyny, która przedstawiała się jakimiś tytułami. Dla Posva nie miały one znaczenia, zapamiętał tylko jej imię Kyro. Dziewczyna otworzyła drzwi, z których wystrzeliło zielone światło. Dziwne to wszystko, ciekawe, gdzie znajdziemy się tym razem. Była to ostatnia myśl, która przemknęła mu przez głowę przed wejściem do pokoju. W końcu znalazł się w środku, stanął i patrzył się w lustro, czekając na polecenia.
 
__________________
"Gonna die in hell,
gonna pay for all his sins"
Khel jest offline  
Stary 29-08-2007, 21:44   #8
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Lanoreth leżał wśród rozłożystych gałęzi jednego z drzew w jego wielkim pokoju przypominającym bagienną dżunglę do tego stopnia, że gdyby ktoś nie wszedł do niego z zamkniętymi oczami, mógłby sie nieomal zgubić. Wrażeniu przeczyły jedynie drewniane mostki, prowadzące od jednej "wysepki" do drugiej. Szary kapelusz z dużym rondem miał położony na twarzy, lecz bynajmniej nie było to spowodowane mocnym światłem - w pomieszczeniu panował raczej półmrok.

W ostatnim czasie niewiele wychodził z pokoju; nie czuł takiej potrzeby. Konsorcjum z jakichś powodów przestało dbać o wygląd budynku, a nowe zasady - czy też zakazy, które to słowo lepiej pasowało - zabraniały całej gamy zachowań innych niż potrzeby fizjologiczne. Liczył tylko, że nie wejdzie w obieg pojęcie nowomowy i myślozbrodni. Nawet treningi stały się rzadsze i jakoś bardziej... Monotonne? - Lanoreth nie wiedział, czy to było odpowiednie słowo. Grunt, że nic już nie dawało tej satysfakcji, którą zapewniało wcześniej. Wszystko się zmieniało, a mężczyzna miał nadzieję, że to, co się działo, było tylko formą przejściową przed lepszym wizerunkiem Konsorcjum. Jednak jako osoba miłująca się w logice, bał się, że nadzieja może być złudna.

Weźmy choćby wezwanie, które właśnie rozległo się z głośnika. Abstrahując już nawet od dziwnego tonu i znudzenia głosu, było inne. Nie było w nim mowy o Sali Odpraw... Czyżby mieli być zaprowadzeni gdzie indziej?
"Przygotować się do wyprawy" - brzmiała zapowiedź. Lanoreth od razu zaczął zastanawiać się ile dostaną na to czasu. Obstawiał trzy kwadranse.

Trafił, czy nie, trzeba było zebrać rzeczy potrzebne na kolejną wyprawę. Na miejscu, na którym przed chwilą leżał, znajdował się owinięty wokół drzewa, wielki wąż. Zsunął się powoli po pniu, pełznąc w kierunku miejsca, gdzie mężczyzna przechowywał swoje rzeczy. Lanoreth lubił przemieszczać się po pokoju w formie węża. Było to... tak naturalne.



Mężczyzna w oliwkowej koszuli stał w pokoju, poprawiając na głowie ciemny kapelusz i zarzucając szary płaszcz sięgający do ziemi. Przytroczył do pasa dwa Uzi, które używał jeszcze za czasów wypraw badawczych na Lethrium. Miał je ze sobą także na wyprawie po Kamień Dusz... Do przygotowanej - jak zawsze - torby, wrzucił jeszcze kilka rzeczy, które mogły się przydać.

Teraz miał czas na chwilę przemyśleń przed wyprawą. Ciekawe, co czekało ich tym razem? Dowiedział się troszkę o misji Grupy Rycerskiej, jednak nie dość, że było tych informacji bardzo mało, musiał się kryć z tą wiedzą, odkąd weszły w życie nowe zasady. I kim byli ci ludzie - lub nie - którzy tym razem będą mu towarzyszyć? Znał Teka, z pierwszej wyprawy. Cenił go jako dobrego Strażnika, mimo, że czasem nie pochwalał jego zachowań. Ciekawe, jak wpłynęła na niego druga misja, w której Lanoreth nie uczestniczył? Reszta imion pozostała mu nieznana, choć wydawało mu się, że kilka z nich słyszał już, gdy wzywano Grupę Rycerską. Teraz będzie miał okazję poznać ich - i to, jak przypuszczał, w ekstremalnych warunkach, które zawsze wydobywały z ludzi to, jacy są naprawdę. W takich sytuacjach nie było miejsca na grę.

Wreszcie przybył posłaniec z rzeczami i informacjami niezbędnymi w wyprawie. Po niezbyt miłym powitaniu Lanoreth czuł wprost pokusę, by spojrzeć mu głęboko w oczy i wpoić mu tak nieco kultury. Zmienił jednak zdanie - i on pewnie wyczuwa tę całą nową presję Konsorcjum. Uśmiechnął się więc tylko na widok fiolki z białym płynem - "Chociaż to się nie zmieniło...". Umieścił obie buteleczki w małym woreczku, przytwierdzonym do pasa pod płaszczem. Przełożył zawartość torby do swojego pakunku. Zauważył wśród nich znaną już bransoletę, którą założył na lewy nadgarstek. Ruszył za pracownikiem, rozwijając kartkę z tekstem.
"Źródło Zła..." - ciekawe, co to mogło być? Nazwa brzmiała prawie tak tajemniczo, jak ta Kamienia Dusz. W następnym wersie okazywało się, że owo "Źródło Zła" rzeczywiście jest fizycznym źródłem. Ciekawe... Zastanawiał się też, czy misja jest tak trudna, czy władze tak słabo wierzą w swoich Strażników, że aż osiem osób zostało przydzielone do misji, której trasa to zaledwie kilometr. Chciał już sprawdzić w bransolecie, jakie są informacje o owym Źródle, jednak zorientował się, że dotarł już na miejsce, gdzie stali pozostali Strażnicy. Było w jeszcze gorszym stanie niż piętra, na których Lanoreth zwykł bywać. Wreszcie zobaczył nieznajomych, do których uśmiechnął się lekko. Ucieszył go natomiast widok Teka, z którym też przywitał - tak mało było w budynku, który teraz stał się wprost twierdzą, osób, które Lanoreth znał, choćby w pewnym stopniu. Rozejrzał się dookoła i obejrzał każdego z osobna. Gdy przedstawił się Posv, mężczyzna powiedział:
- Jestem Lanoreth - osobliwy, nieco wężowy akcent widocznie zwrócił uwagę wszystkich Strażników, z wyjątkiem Teka. - Cieszę się, że razem wyruszymy na wyprawę i mam nadzieję, że stworzymy dobrą grupę.
Przypomniał sobie Grupę Keomy... Nie można było powiedzieć, żeby nie byli dobrzy, jednak na pewno brakowało im zgrania. Naprawdę chciał, żeby tym razem nie mieć z tym problemów.

Jakby znikąd, pojawiła się piękna, długowłosa kobieta. Ze swoim wyglądem i wyniosłością niezwykle kontrastowała ona z odrapanym, brudnym otoczeniem.
- Miło mi. - odpowiedział jej i skłonił się tak, jak ona to zrobiła. Nie znał tych tytułów, więc stały się one kolejną rzeczą, którą Lanoreth postanowił sprawdzić już na miejscu; już 'Źródło Zła', 'Strażniczka Lustra' i 'Kapłanka Słonecznego Odbicia' czekały wpisane w bransolecie na odpowiedni przycisk sprawdzający dane o nich.

Kyro otworzyła drzwi małym kluczykiem, po czym zalała ich fala zieleni - od razu skojarzyła mu się ona z kolorem towarzyszącym przenoszeniu się na Derton4. Mężczyzna, który przedstawił się jako Alemir, od razu wszedł do pomieszczenia i wypił zawartość fiolki.
"Zupełnie jak Viviana" - zaśmiał się w duchu Lanoreth. Wyjął z woreczka fiolkę z mlecznym płynem i wszedłszy do pokoju za Posvem, zbliżył się nieco do lustra; badał zarazem reakcję Kyro na jego kroki - w końcu to ona najlepiej wiedziała, co ma się tu wydarzyć.
Wiedział, że pochopność może mieć opłakane skutki, więc czekał...
 
Diriad jest offline  
Stary 30-08-2007, 00:26   #9
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Genoshian proszony o natychmistowe przygotowanie sie do odprawy.

Uslyszeli wszyscy. Stalo sie to na tyle nagle, ze ci ktorzy dzierzyli w dloniach fiolki i wlasnie przykladali je do ust wstrzymali swe dlonie na chwile. Coz to znowu?! Dodatkowy czlonek? Juz w trakcie wyruszania? Wtem w pokoju rozlegl sie glos Kyro.

- Zapewne chca dac go nam w zamian za Seiya, ktory wlasnie zginal.

Mowila glosem spokojnym i jakby delikatnie nieobecnym. Ci, ktorzy zwrocili na nia swoje spojzenie wydawalo sie ze jej sylwetka zlewa sie z poswiata lustra sprawiajac wrazenie jednosci.

- Poczekajmy na niego i ruszajmy jak najszybciej. Niebezpieczenstwo zagraza rowniez Alemirowi.




Alemir.

Gdy tylko plyn splynal ci do gradla, potworny bol wypelnil twoje cialo sprawiajac iz mimo szczerych checi zachowania przytomnosci pograzyles sie w delikatnej czerni.

Budziles sie powoli. Lezales na czyms twardym, co bez watpienia bylo skala lub rumowiskiem. Niepewnie podnoszac glowe i otwierajac oczy ujzales scene, ktora zmrozila krew w twoich zylach.

Okolo metra od ciebie na wysunietej polce skalnej lezal mezczyzna, bez watpienia martwy. Nad nim z rozwarta paszcza pochwylala sie bestia. Inaczej nie mozna bylo nazwac tego stworzenia.

Wysoki na ponad dwa metry i pokryty bialym wlosiem stwor jeszcze cie nie zauwazyl. Seiya, imie to przemknelo ci przez mysl choc wlasciwie nieznales go, ani on sie nie przedstawil. Pewnym jednak bylo iz nalezy on do grupy ktorej czescia sie stales nie tak dawno temu.
Rozgladnawszy sie po okolicy odkryles iz nie liczac wejscia do jaskini za twoimi plecami, nie masz zbyt wielu drug ucieczki... No chyba ze na skrzydlach, ktorych jednakze nie posiadales.


 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 30-08-2007, 00:49   #10
 
Mael's Avatar
 
Reputacja: 1 Mael nie jest za bardzo znanyMael nie jest za bardzo znanyMael nie jest za bardzo znany
Ashur wszedł w zieloną poświatę zaraz za Alemirem podczas, gdy inni jeszcze spożywali fiolki. Nim jednak stracił kontakt z pozostałymi towarzyszami, zdołał usłyszeć głos Kyro:
-…Seiya, który właśnie zginął…ruszajmy jak najszybciej… Niebezpieczeństwo zagraża również Alemirowi.…
Spadając w otchłań Ashur miał nadzieję, że to, co na niego czeka po drugiej stronie, ma mniejsze kły, niż jego opiekun. Pocieszał się także myślą, że Alemir prawdopodobnie jeszcze żyje…choć prawdopodobnie to w tym przypadku, to i tak zbyt mało na wskrzeszenie nadziei…
 
__________________
Wyjechałem na dłużej! Nie mam dojścia do kompa! Help!
MG niech poprowadzą lub uśmiercą moją postać wg. uznania! Graczy przepraszam i proszę o wyrozumiałość!

Ostatnio edytowane przez Mael : 30-08-2007 o 00:52.
Mael jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172