Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2007, 13:24   #1
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
[Autorski] Der Spitzeljäger

karta postaci Kurta Waenecke do pobrania w formacie PDF

DER SPIZTELJÄGER

4 czerwca 1943 rok, Berlin, Abwehr Gruppe III

Niemiecki oficer w generalskim mundurze wszedł do przestronnego gabinetu i nie zdejmując płaszcza otworzył na oścież okno. Chłodne, poranne powietrze wtargnęło do środka. Oficer zdjął płaszcz, powiesił go na wieszaku przy drzwiach i rozsiadł się w wygodnym, pokrytym skórą, fotelu.


Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszła młoda, może dwudziestoletnia kobieta o ciemnych włosach i małym zadartym nosku. Postawiła na biurku przed przełożonym kawę w małej filiżance.
- Shön Tag, Herr General.
- Guten Tag, Frauline Frida. Danke.

Wolno popijając ekspresso dowódca Wydziału III Abwehry sięgnął do kilku kartek leżących przed nim. Dwie z nich szybko odłożył, widać niezbyt zainteresowany, trzecią przestudiował po dwakroć po czym sięgnął po słuchawkę telefonu.
- Frida, przyślij do mnie Herr Hauptmanna Grösse.

***

Po czterech minutach odezwało się pukanie do drzwi.
- Wejść! - gromko odpowiedział generał. W głosie było słychać lata komenderowania żołnierzami.
- Her Generalmajor, Hauptmann Grösse melduje się.


Dowódca wydziału skłonił się w odpowiedzi na oddany mu honor i już bardziej familiarnym tonem zapytał:
- Rozumiem, że widziałeś to Karl? - wskazał na trzy raporty.
- Jawohl. Mam kopie u siebie na biurku.
- Zapomniałbym. Moja żona chcę Cię jutro widzieć u nas na obiedzie. Mam nadzieję...
- Oczywiście, Herr Generalmajor. Z największą przyjemnością.


Dowódca Wydziału otworzył szufladę biurka i wyjął drewniane pudełko, z którego z namaszczeniem wyjął cygaro. Przez chwilę szukał obcążków. W tym czasie Hauptmann stał wyprostowany, w pozycji na spocznij. Teoretycznie był przyjacielem rodziny dowódcy, ale przepaść nadal była potężna. Generał był arystokratą, kapitan jedynie kimś wyniesionym do zaszczytu bycia w korpusie poprzez ciężką naukę w szkole oficerskiej i wrodzone zdolności. Nigdy nie dane mu będzie być prawdziwym przyjacielem generała Wehrmachtu.

- Ma być kilka przyjaciół. - po chwili generał dodał dla jasności - Generałów. A teraz wróćmy do tych raportów. Głównie do tego w sprawie przechwyconej wiadomości z Zürychu.
- Jawohl. Dostaliśmy ją dziś w nocy. Wiemy, że to wiadomość Polaków do Amerykańskiego OSS. Podejrzewamy, że nadawcą jest Krystian Sudecki, tamtejszy pełnomocnik ich rządu. Jesteśmy pewni, że blisko współpracuje z AK.
- Świetnie, Karl, ale to wszystko jest napisane w tym raporcie. -
odrzekł generał von Bentivegni lekko poirytowanym tonem. - Kogo do tego wyznaczyłeś?
- Mamy teraz mało ludzi. Myślałem, żeby przekazać sprawę temu nowemu Oberleutnantowi z sekcji C. Niech się wykaże.
- Myślisz, że to rozsądne? Może coś mniejszego dla żółtodzioba?
- Herr Generalmajor, on pracuje u nas od trzech miesięcy jako asystent. Czas dać mu samodzielną sprawę. Jeśli tylko potwierdzi, że to istotne, możemy go przesunąć i oddać sprawę komuś bardziej doświadczonemu. Zważywszy na brak ludzi w chwili obecnej...
- No dobrze. Miej jednak na niego oko. Nie chcę się tłumaczyć przed Canarisem, z powodu jakiegoś porucznika.
- Jawohl, Herr Kommendant.


Gdy Grösse już odwrócił się, by wyjść, Franz von Bentivegni rzucił jeszcze:
- Aha. I upewnij się, że da sobie radę... Rozumiem, że mamy kopię oryginału?
- Tak. Dlatego informacja szła tak długo.
- Świetnie. Przekaż mu to w formie oryginalnej.

Kapitan uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Natürlich, Herr Generalmajor. Mały sprawdzian dla młodego. Doskonały pomysł.

***

Z samego ranka Oberleutnant Kurt Waenecke został wezwany do biura kapitana Grosse’a.
- Poruczniku, dość przekładania papierów. Przechwyciliśmy meldunek polskiego wywiadu skierowany do OSS. Pan go rozkoduje. Powiem tyle, to dla pana szansa.
Młodszy oficer strzelił obcasami, czując, ze teraz chyba zaczyna się coś zupełnie nowego.
Gdy tylko znalazł się w swoim pokoju, otworzył otrzymaną teczkę i z prawdziwą radością zaczął rozpracowywać szyfr.
Zaledwie godzinę później kurt przeciągnął się i podniósł na wysokość oczu nowo zapisaną przez siebie kartkę. Wszystko się zgadzało, wyrazy ułożyły się w sensowną całość w języku angielskim, co kilkukrotnie sprawdził w podręcznym słowniku. Teraz czekało go pieczołowite tłumaczenie całości na niemiecki lub oddanie kartki tłumaczowi. Świeży rekrut Abwehry wolał jednak sam spróbować przetłumaczyć całość, niż zdawać się na osoby trzecie. Słyszał przecież, że język angielski nie ma zbyt skomplikowanej gramatyki, więc przekład nie powinien sprawić zbyt wiele trudności .

To zadanie wbrew pozorom okazało się o wiele trudniejsze od samego łamania szyfru. Po raz pierwszy w nowej służbie Waenecke zdał sobie sprawę, jak nierozważną decyzją było nie uczęszczanie na fakultety językowe w szkole średniej. Szczęściem Bóg nie poskąpił mu inteligencji i intuicji, a był także łaskaw zaopatrzyć młodego wywiadowcę w cienki podręcznik zatytułowany „English irregular forms and other exceptions”, który zupełnie przypadkiem zawieruszył się był na dnie jednej z szuflad biurka.


W końcu, gdy dochodziła godzina czternasta przed Kurtem leżała na nowo przepisana kartka z niemieckojęzyczną wersją przechwyconej wiadomości.


- Świetnie. – mruknął do siebie z przekąsem Obetleutnant. - A teraz kaszka z mleczkiem, czyli jeszcze ustalić, co znaczą te wszystkie literki i o co właściwie chodzi w całej tej wiadomości...

Początek był łatwy. W raporcie dołączonym do wiadomości podano nazwisko Krystiana Sudeckiego jako potencjalnego nadawce. To by się zgadzało z literami w podpisie - KS. Pozostałe akronimy pozostawały chwilowo tajemnicą. Kurt wypisał sobie wszystkie niewiadome z boku:
SH
P
GG
Wht
SS
 

Ostatnio edytowane przez Grey : 30-09-2007 o 13:27.
Grey jest offline  
Stary 01-10-2007, 20:07   #2
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
4 czerwca 1943 rok, Berlin, Abwehr Gruppe III

Soundtraczek pod naszego dzielnego agenta

Pełen entuzjazmu odsunął rutynowe raporty informatorów z Rzeszy. Wreszcie robota godna nowej pracy! Po raz pierwszy od dwu lat poczuł się potrzebny. Meldunek o pełnomocnika polskiego rządu, niejakiego Sudeckiego leżał przetłumaczony na biurku. Teraz pokaże, co potrafi. Padł na krzesło, zapalił lampkę i zaczął się wczytywać w treść. Ten Sudecki podejrzliwy być musiał, nawet zakodowana wiadomość próbował uczynić mniej zrozumiałą dla postronnych osób, używając akronimów czy niejasnych sformułowań. Po raz kolejny przeczytał wiadomość i po raz kolejny. Tak, pewne rzeczy układały się w całość. GG to z pewnością Generalna Gubernia, czyli ziemie dawnej Polski. A o czym innym mógłby Sudecki pisać? A że w Guberni zawsze coś się działo, Waenecke wiedział, czytając każdego dnia raporty o kolejnych zamach na linie kolejowe przeprowadzane przez polnische banditen. Ale w takim razie, gdzie jeżdżą ci ludzie z Guberni. Kurt zaczął się przechadzać po pokoju. Owo P kojarzyło mu się z niezwykle tajną bazą nadmorską w Peenemünde. Waenecke niewiele wiedział o tym, co się tam działo, ale środki zapobiegawcze, jakie przedsięwzięto, by chronić tajemnicę, świadczyły o sprawie najwyższej wagi. Tym samym akronimy SS i Wht stały się oczywiste. SS przejęło kontrolę nad ośrodkiem i zapewne oddziały Waffen SS chroniły bazę wewnątrz, Wehrmachtowi pozostawiając otoczenie ośrodka.

Kurt wstał i zaczął się przechadzać po pokoju. Wreszcie wyciągnął papierosa i zapalił. Odkąd zaczął pracę w Abwehrze wypalał ich dziesiątki. Lepiej mu się wtedy myślało. Młody oficer mocno zaciągnął się i wypuścił przez nos siną chmurę tytoniowego dymu. Taaak… W takim razie czym jest Z? Z, w którym mogą być muchy. Wiadomość przyszła z Zurichu, skąd wysłał ją Sudecki. To znaczyło, że przyjechał z kraju okupowanego, pewnie z Polski. Przez Szwajcarię, neutralną jak zawsze, przechodziły kanały kontaktowe zarówno Osi jak i alianckie. Gdyby Sudecki siedział jak reszta rządu w Londynie, to nie pieprzyłby się z Zurichem i Szwajcarią, tylko informacja poszłaby kablem podmorskim do USA. A tak… Swoją drogą ironia losu. Sudecki pisał o muchach, a przecież jakieś niemieckie muchy przechwyciły jego wiadomość.

Pozostało jedno. SH. Mijały godziny, lecz Kurt nijak nie mógł dopasować żadnego z miejsc czy nazwisk, które znała ze struktur OSS, SOE, SIS, MI5, MI6 czy choćby wywiad KG AK. Zirytowany otworzył okno i zapalił kolejnego z rzędu papierosa. ZA godzinę kończył pracę. Było piękne czerwcowe popołudnie. Drzewa porosłe świeżymi, zielonymi liśćmi lekko delikatnie szumiały. Wiał ciepły wiatr, który przynosił odgłosy ulicy. Ludzie spacerowali, śmiali się. Młode pary, trzymając się za dłonie, przechadzały się po alejkach. Kim do jasnej cholery był SH. Albo czym? Waenecke wyrzucił peta przez okno i zamknął je. Na chwilę wychylił się przez drzwi i poprosił o kolejną kawę. Chciał jeszcze dziś skończyć raport, by 4 czerwca szefostwo zapoznało się z nim. Przysiadł się do maszyny Siemensa i zaczął pracowicie stukać w klawisze:


Cytat:
obltnt Kurt Waenecke
Abwehr
Gruppe IIIC


Hptmnn Karl Grösse
Abwehr
Gruppe IIIC
Analiza przechwyconego meldunku wykazała, co następuje. Polski wywiad interesuje się tajnym ośrodkiem szkoleniowym w Peenemünde. Polscy agenci monitorują przepływ naukowców do ośrodka z Generalnej Guberni. Poza tym z pewnością wywiad wroga posiada informatorów w pobliżu ośrodka, bowiem mowa jest o obserwacji smug. Zakładam, iż wróg zainteresowany jest przebiegiem naszych badań, których celu osobiście nie znam, ze względu na brak dostępu do tych danych.

Sudecki informuje OSS o wzmocnieniu garnizonu i przejęciu ośrodka przez struktury SS w roku 1942. Wehrmacht wedle jego słów zajmuje się ochroną zewnętrznego pierścienia. O skuteczności wroga oraz jego wyraźnym zainteresowaniem ośrodkiem świadczy fakt, iż obserwuje on Peenemünde od 1942 roku. Wiedzą także o rozbudowie ośrodka. Pracach prowadzonych na i pod powierzchnią. Wiedzą także o zamówieniach, jakie ośrodek kieruje do Rzeszy (substancje alkoholowe i inne chemiczne).

Wedle mego osądu wróg przedsięweźmie konkretne działania mające na celu zdobycie dokładnych informacji dotyczących charakteru badań prowadzonych w Peenemünde. Sudecki sugeruje, iż wie dużo więcej. Może właściwym byłoby przechwycenie wrogiego agenta po opuszczeniu neutralnego terytorium?

W zasadzie enigmą pozostaje znaczenie jednego akronimu – SH. Biorąc pod uwagę, iż obie litery są wielkie, sądzę, iż to dwa wyrazy. Poza tym pod listem pojawiają się litery KS – inicjały autora meldunku. Toteż z dużym prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że SH to adresat meldunku (ktoś w OSS? Proszę o dostęp do akt personalnych agentów i pracowników OSS.) Ewentualnie może to być skrót od Schweiz, czyli Szwajcaria. Jednak mało prawdopodobne by autor meldunku określi miejsce nadania tak ogólnikowo i do tego w języku niemieckim.

Dla uporządkowania podaję rozszyfrowane akronimy;
GG – Generalna Gubernia
P – Peenemünde
Z – Zurich
Wht – Wehrmacht
SS – Schutzstaffel

/ - / Kurt Waenecke
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 01-10-2007 o 20:18.
kitsune jest offline  
Stary 02-10-2007, 20:16   #3
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
5 czerwca 1943, Berlin




Waenecke obudziło słońce. Przez szparę pomiędzy zasłonami promienie padały wprost na niego. I było wysoko. Kurt zerwał się na równe nogi... niemal... i stracił równowagę. Całym ciężarem zwalił się w dół, na podłogę, nie zdążywszy się osłonić ręką.

- Aaa... - jęknął czując pulsujący ból w łokciu. Oby nie złamanie.
Do diabła, zapomniał o braku jednej nogi. Kiedyż wreszcie się do tego przyzwyczai?!

Ponownie uświadomił sobie, że słońce jest wysoko, a to znaczy, że było późni i tym razem, już ostrożniej, poderwał się przytrzymując krzesła. Z rana drewniana proteza zawsze sprawiała mu kłopoty.

- Dlaczego nie nastawiłem budzika?! - porucznik złościł się na siebie na głos.
I wtedy sobie przypomniał. Jest sobota. Dzień wolny. 5 czerwca tego roku to weekend! Ten nowy przydział i ekscytacja z tym związana sprawiły, że zapominał chwilami o codzienności.

Kurt uświadomił sobie, że przez dwa najbliższe dni nawet nie ma co się zbliżać do pracy i, że jakoś wolny czas musi spędzić. Oczami wyobraźni ujrzał Lizę i skrzywił się. nawet na chwilę nie umiał zapomnieć o swoim kikucie.
 
Grey jest offline  
Stary 04-10-2007, 03:05   #4
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
4 czerwca 1943 rok, Berlin.

Sobota! Niech to szlag! Sobota! Nienawidził weekendów. Nie miał tutaj nikogo bliskiego. Zwykle snuł się po mieszkaniu bez celu, zabijając czas. Czasem pił do lusterka. Dobry sznaps czasem potrafił ukoić ból. Ten prawdziwy i ten duszy. Czasem wychodził do parku i obserwował ludzi. Taka proteza życia prywatnego.

Kurt potarł dłonią policzek. Zachrzęściło pod palcami. Musiał się ogolić. Niemiecki oficer nie będzie wyglądał jak zapuszczony Sowiet w kufai. Patrząc w lustro Kurt widział twarz młodzieniaszka. Niektórzy złośliwi twierdzili, że nadal czuć od niego było mlekiem matki. Cóż, taka uroda. Przeciągnął brzytwą po policzku i zaraz uśmiechnął się. Swoją droga to był pierwszy dzień, gdy nie pomyślał, jak łatwo by było zjechać brzytwą niżej, w kierunku gardła. Niegdyś w ponurą determinacją brnął w kolejne godziny weekendu, by potem przez pięć dni starać się o wszystkim zapomnieć. Nocami rzecz jasna powracało piekło Krety, ale mieszkał sam i jego koszmary nikomu nie przeszkadzały. Skończył się golić. Wytarł resztki kremu białym ręcznikiem i posmarował się woda kolońską. Wyjdzie na miasto, pospaceruje. W sumie miał nienajgorszy humor. Może spotka się z Lizą?

Tak, spotka się z nią. Wciąż lawirował między kompletnym przepadnięciem w ślepkach małej bruneteczki, a odrzuceniem jej awansów. Nikt nie mówił, że tylko kobiety mogą być skomplikowane. Zresztą każda baba byłaby popieprzona, gdyby jej pocisk artyleryjski urwał nogę. Nałożył mundur i zapiął pod szyją. Potem szybkim ruchem wychylił setkę sznapsa dla odwagi. Cóż mógł poradzić. Tamta mała go onieśmielała. Uśmiechnął się do swego odbicia w lustrze. Teraz był niczym prawdziwy sowiecki oficer. Jak to mówił ten sierżant z Abwehry, który spędził trzy lata na wschodzie? „Prawdziwy sowiecki oficer jest umyt, abryt i lokka pian”, Taaaak, czysty, ogolony i na rauszu. I z protezą nogi.

Waenecke uśmiechnął się sardonicznie, przypinając pas z parabelką. Potem sięgnął do paczki po garbatha i odpalił. Teraz był łowcą szpiegów. Niestraszny mu i batalion komandosów Laycocka. W razie czego zatłucze ich sztuczna nogą. Wreszcie ruszył na spotkanie ze swoją Lili Marlene.


Taaaaak, pod pewnymi względami Waenecke był całkiem zwykłym facetem. Lubił np. Marlenkę.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 04-10-2007, 21:08   #5
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
5 czerwca, wieczór, Berlin

Berlin żył na granicy. Czuło się, że nocny ruch i zabawa podszyte są lękiem i gotowością do skrycia się w głębokiej norze. Berlińczycy jeszcze nie przywykli do nalotów. Spadające bomby nie stały się dla nich codzienną niedogodnością. Wciąż były czymś, co odwracało uwagę od innych aspektów życia. Czymś groźnym i niezwykłym.

Kurt nie myślał za wiele o ewentualnym bombardowaniu. Stracił już dość, by nie przejmować się bardziej. Stracił nogę. Stał się kaleką. Już mu nie zależało. A jeśli już czegoś naprawdę się obawiał, to spotkania z Lizą. Za każdym razem na nowo.

Pod jej dom podjechał tramwajem. Tuż przed domem dziewczyny młody porucznik zasępił się. Kilku młodych chłopców i kobieta koło pięćdziesiątki wyskoczyło w czasie jazdy z wagonu. Kurt zacisnął pięści. Sam musiał obserwować, jak powoli oddala się budynek, w którym mieszkała Liza. Dopiero, gdy tramwaj się zatrzymał, mógł wysiąść i przejść sto metrów by znaleźć się w ciemnym podwórku studni. Sto metrów. Nie umie sobie tego wyobrazić ktoś, kto nie musi przez te sto metrów kuleć i czuć jak niewygodna proteza obciera mu skórę. W końcu porucznik doszedł do właściwej klatki i jak zwykle ucieszył go zainstalowany tu nowoczesny domofon. Przy odrobinie szczęścia nie będzie musiał wspinać się na trzecie piętro. Kurt, swoim zwyczajem, zabzyczał po trzykroć, krótko. To był jego sygnał dla Lizy. Jakaś starsza kobieta wyszła z pieskiem. Na widok munduru uśmiechnęła się promiennie. Ale gdy piesek zaczął obwąchiwać drewnianą protezę, kobieta spuściła wstydliwie wzrok i szybkim krokiem oddaliła się w kierunku ulicy.

Kurt bzyknął trzy razy ponownie. Ale czuł, że coś jest nie tak. Rzadko Liza tak bardzo zwlekała. Sprawdził zegarek. Minęło pięć minut. Ostatnie bzyknięcia.
- Oczywiście, czego się spodziewałeś? Młoda dziewczyna nie będzie w sobotni wieczór czekać na Ciebie, że raczysz łaskawie się zjawić, zupełnie bez zapowiedzenia. Dureń! - żachnął się sam na siebie.

Wyszedł na ulicę i rozejrzał się. Zamelinować się u siebie? Miał wielką ochotę zalać się w trupa, ale jakiś głos w środku szeptał mu, że nie powinien. Zamiast tego udał się do centrum i wcześniej zaplanowanego Berliner Kabarett. Bez dziewczyny, trudno. Może coś wyrwie tam, pomyślał w złości.

Bombardowania czy nie, życie nocne trwało. Z rzadka przejeżdżały samochody zmierzając w kierunku co bardziej hucznych zabaw. Szybkim krokiem podążali chodnikami żołnierze i ich towarzyszki, czasem jacyś cywile. Co jakiś czas Kurt słyszał to z jednej, to z drugiej strony przytłumione odgłosy muzyki, lecz brakowało owej radości, którą do nie dawna jeszcze tworzyły wesołe błyski restauracyjnych okien, ciepłe ogniki jaśniejących wzdłuż ulic lamp, a w końcu szalone wzory układane przez setki i tysiące okien.

Teraz część lamp było wygaszona. Reszta z wkręconymi słabymi żarówkami z ledwością rozpraszało mrok. Okna i wystawy były szczelnie zasłonięte. A samochodów jeździło zdecydowanie mniej, niż jeszcze rok temu. Zaciemnienie. Oto i powód. Mrok spowijał i przytłumiał berlińską noc. I ciążył nad wszystkimi Berlińczykami.

Waenecke niemal już doszedł do kabaretu, gdy nagle z lewej strony, z wnęki, usłyszał kobiecy, niski głos.
- Poruczniku... jest pan sam?
Kurt zatrzymał się. W mroku słabo widział rozmówczynię.
- Taa... tak.
- Młody porucznik, sam w sobotni wieczór. W dodatku taki przystojny.
Z wnęki wyszła kobieta ubrana w elegancką, ale surową wieczorową suknię. Nie była specjalnie piękna, ale jej głęboki głos i jakaś gracja w ruchu sprawiły, że Kurt poczuł się dość niepewnie.
- W dodatku bohater wojenny. - uśmiechnęła się ukazując pełne usta. Miała chyba na myśli ranę wojenną. A może Krzyż Żelazny wiszący na piersi porucznika. - Doprawdy, przystojny i utalentowany, skoro w tak młodym wieku ma stopień pełnego porucznika.

Kobieta obeszła Kurta, uśmiechając się delikatnie.
- Wie Pan co, poruczniku? Zabierze mnie Pan do Berliner Kabarett, czy się to Panu podoba, czy nie. Ale gwarantuję, że się spodoba.
Waenecke zaczął szukać w głowie jakiejś wymówki, ale moc perfum obcej kobiety zakręcił mu w głowie i z trudem był w stanie się skupić.
- Pani wybaczy, ale...
- Niech Pan nie mówi, że jest takim samym draniem, jak ten, na którego czekałam. - kobieta przybrała ton małej dziewczynki i wydęła wargi. Kurt poczuł się bezsilny. - Samotna kobieta nie może iść sama w takie miejsce. Co by sobie wszyscy pomyśleli. Pan mnie tam zabierze, a później może porzucić.
Waenecke wyczuł, że ostatnie zdanie było blefem. Kobieta nie miała zamiaru wypuścić go już ze swoich szponów. Oberleutant westchnął w myślach, wziął towarzyszkę pod rękę i ruszył w stronę kabaretu.
- Na imię mam Marleene. A Ty przystojniaku?
- Kurt. - po chwilę przypominając sobie o manierach dodał. - Porucznik Kurt Waenecke.
Gdy wchodzili do środka, w świetle dostrzegł jej kręcone i czarne niczym noc włosy, silne, kształtne nogi, rzecz jasna w pończochach ze szwem z tyłu, oraz uśmiech, którym powalała kolejno portiera, szatniarza, aż w końcu i kelnera, który usadził ich przy jednym stoliku.
Właśnie występ zaczęła jakaś nieznana porucznikowi piosenkarka. I dziwnym trafem, zaczęła od jakże obecnie modnej na całym świecie piosenki "Lili Marleene".
 
Grey jest offline  
Stary 06-10-2007, 23:13   #6
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
4 czerwca 1943 rok, Berlin.

Zaiste dziwny zbieg okoliczności. A w zbiegi okoliczności Waenecke nie wierzył. Usiadł przy stoliku, odsunąwszy wcześniej Marleene krzesło. Dziewczyna uśmiechnęła się zagadkowo i poprawiła niesforny lok, który zburzył symetrię jej twarzy. Kurt z nonszalancją wyciągnął papierośnicę i zapytał;
- Zapali pani?
Dziewczyna wzięła papierosa i włożyła go do ust. Oficer zwrócił uwagę na jej wypielęgnowane paznokcie, długie palce pianistki. Marleene faktycznie była nieziemska:
- Pani tak często zaczepia żołnierzy?
Marleene spojrzała spod półprzymkniętych powiek na chłopaka. Jej twarz okalały pasma sinego, papierosowego dymu, na kształt aureoli, w pewien sposób nadając rysom kobiety anielskiego charakteru:
- Próbuje mnie pan obrazić? – zapytała rzeczowo.
Waenecke wzruszył ramionami, lecz nie odpowiedział. Uśmiechnął się uprzejmie do kelnera, który przyniósł do ich stolika kartę i skłonił się:
- Czego się pani napije?
- Mają tu wspaniałego Rieslinga. – Dziewczyna nie patrzyła na kurta, lecz gdzieś obok niego. Na jej twarzy nadal błąkał się ów enigmatyczny uśmieszek. Waenecke dostrzegł, że od niechcenia bawi się delikatną, srebrną bransoletką zdobiącą jej delikatny nadgarstek. Przywołał kelnera i złożył zamówienie. Dla siebie wziął koniak. Niewątpliwie francuski. Kolejna korzyść z okupowania kraju „bitnych” Galów.
- Nie, nie zamierzałem pani obrazić, ale proszę wybaczyć, nie uważam się za kogoś, za kim kobiety Pani urody by się obejrzały.
Marleene roześmiała się:
- Skąd taka skromność?
- Raczej zdrowa ocena sytuacji. No więc?
Marleene umoczyła usta w winie, zostawiając na krawędzi kieliszka purpurowy ślad szminki.
- A nie lepiej zostawić to domysłom? Nie lepiej miło spędzić ten wieczór? Ma pan dziewczynę?
Waenecke w pierwszym odruchu chciał zaprzeczyć. Sam był zaskoczony, z jaką łatwością przyszłoby mu zatajenie informacji o lizie. Wreszcie spojrzał prosto w oczy aniołowi i odrzekł:
- Sam nie wiem… - Przerwał, widząc jak brwi Marleene unoszą się w wyrazie uprzejmego zdziwienia, a kącik ust drgają od powstrzymywanego śmiechu. – Śmieszne, nieprawdaż? Toteż pozostawię to pytanie pani domysłom.
- Jest pan złośliwy i sarkastyczny, po prostu nieznośny. – Kobieta przykrzywiła kokieteryjnie głowę.
- Po prostu jestem fatalnym kompanem do zabawy. – Rzucił zimno.
- Pozwoli pan, że ja to ocenię. Może zatańczymy?
Czekał na to pytanie, ale fala wstydu i tak uderzyła w niego z wielką siłą:
- Nie tańczę. Ani umiem, ani lubię.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 10-10-2007, 16:03   #7
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
5 czerwca 1943, Berlin, Berliner Kabarett

Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i zaciągnęła się delikatnie.
- Niech mi Pan opowie, gdzie Pan służył...

***

Kurt wyszedł z kabaretu na lekkim rauszu. Odprowadził kobietę do taksówki i kiwnął głową na pożegnanie. Wspaniały wieczór, uśmiechnął się sam do siebie. Z jedna dziewczyną nie wyszło, jak z kapelusza wyskoczyła druga. Może i nie jestem okazem zdrowia i sprawności, ale skoro kobiety do mnie lgną...
Nie... nie daj się zwieść. Ona do czegoś dążyła. Marleene. Na chwilę rozmarzył się wyobrażając sobie, jak zsuwa z niej sukienkę i głaszcze skórę brzucha.
Kurt, do diaska, przestań!
Poczuł chłodny powiew wiatru. Postanowił się przejść, mimo bólu. To da mu odpowiedni dystans do spraw. W zaciśniętej pięści wciąż trzymał zmiętą kartkę z numerem telefonu do Marleene.
Numer telefonu... Drogie ubranie. Srebrna bransoletka. Maniery. Ta kobieta musiała mieć pozycje. Czego do cholery szukała w towarzystwie młodego porucznika kaleki?

***

Kolejny dzień minął Kurtowi bardzo szybko. Pół dnia próbował przezwyciężyć niebotycznego kaca - cholerne mieszanie. Przez drugie pół starał sobie poukładać w głowie zdarzenia z ostatniego czasu. Na próżno.

***

7 czerwca 1943, Berlin, Gruppe IIIC

Było za trzy ósma, gdy Kurt z pośpiechem zatrzasnął drzwi za sobą i uchylił okno. Kolejny dzień w biurze. Na chwilę wzrok młodego porucznika spoczął na ganiających się ponad dachami jaskółkach. Tak bardzo tęsknił. Za świeżym powietrzem poza miastem, lasami i łąkami, przebywaniem z przyjaciółmi i za skokami. Już nigdy nie skoczy.
Pierwsze dwie godziny spędził na starym i nudnym przeglądaniu różnych meldunków od mało istotnych informatorów. Dostał swoją pierwszą sprawę, ale nie znaczyło to, że stare obowiązki przestały go dotyczyć. A miał ich serdecznie dość. W ten sposób nigdy nie rozwiąże żadnej sprawy przecież. Jak mógłby się skupić gdy...

Drzwi otworzyły się i do środka bez najmniejszego skrępowania wparował Hauptman Grosse. Uśmiechał się szeroko a w ręku trzymał kartkę którą podał Oberleutnantowi.
- Doskonała robota, Herr Waenecke. Doskonała.

***

7 czerwca 1943, Berlin, Gruppe III

Generalmajor podniósł słuchawkę i warknął do niej:
- Dawać mi tu Grosse, ale natychmiast!
Wściekły dowódca nie musiał długo czekać. Grosse strzelił obcasami i stanął na baczność. W takich chwilach niedobrze było znaleźć się blisko Franza von Bentivegni. Nie raz Grosse się o tym przekonał.
- Skąd ten szczeniak wiedział o Peenemudne. - ryknął generał rzucając teczką z raportem na biurko. Teczka ześliznęła się i spadła na ziemię. Kapitan schylił się i podniósł ją.
- Nie wiem, Herr Generalmajor. Być może jakieś plotki... Albo było w którymś raporcie, który przeszedł przez jego ręce.
Generał uderzył w blat, zerwał się z miejsca i wbiwszy w podkomendnego wzrok wycedził przez zęby.
- Hauptmann Grosse. Chce Pan powiedzieć, że nie wie Pan JAK przepływają informacje przez pańską sekcję? Że jakiś porucznik siedzący w jednym z Pana biur wie o najpilniej strzeżonych tajemnicach, a Pan! - tu generał się wstrzymał. Widać słowa, które chciał wypowiedzieć były zbyt mocne i postanowił nieco je złagodzić. Po głębszym oddechu dokończył - A Pan, Grosse, nie ma pojęcia jak i kiedy ta informacja do niego dotarła?! Do diabła, nie dziwne, że i Polacy o tym wiedzą!
Von Bentivegni ciężko opadł na krzesło. Był młodym generałem, ale praca w Abwehrze niezwykle nadwerężyła jego zdrowie. Wyraźnie wskazywały na to zmarszczki i siwiejące włosy na skroniach. Przed rokiem jeszcze ich nie miał.

Zapadła cisza. Generał czytał raport ponownie, jak gdyby nie zauważając wyprężonego niczym struna kapitana.
- Swoją drogą utalentowany wywiadowca z tego pańskiego pupila. Całkiem zręcznie sobie poradził z przechwyconą wiadomością. Wręcz zdziwiony jestem, że sam nie wyszperał nazwiska Hawkinga. No, ale nie można się spodziewać cudów. Niestety.
Grosse usilnie starał się zrozumieć, w jaki sposób Waenecke stał się jego pupilem.
- Niech go Pan poinformuje o obecnej obsadzie szwajcarskiej placówki OSS i tym Stevenie Hawkingu. Tylko na bogów, niech mi nie pisze w raportach o akcjach zaczepnych na takim etapie dochodzenia. Lada moment zażąda fałszywego paszportu i pojedzie do Zurychu, by własnoręcznie przywlec tu samego Dullesa. Doprawdy... Niech go Pan ciut przystopuje, Herr Grosse. - ostatnie słowa wypowiedziane były tonem zdradzającym odprężenie.
Kapitan stanął na spocznij i uśmiechnął się.
- Tak jest, Herr Generalmajor. A co do wypadu do Zurychu. To nam nie grozi. Jest kaleką.
Gdy kapitan zbierał się do wyjścia generał rzucił jeszcze pytanie:
- Ach, Herr Grosse, dziękuję za pańską obecność. Przepraszam, że zatrzymałem Pana do późnej godziny. Mam nadzieję, że nie popsuło to Panu żadnych planów?
- Nie. - odrzekł nieszczerze zapytany. - Skądże.
- Wspominał Pan chyba o żonie i kabarecie...
- Tak. Ale w końcu poszła sama.
 

Ostatnio edytowane przez Grey : 10-10-2007 o 18:59.
Grey jest offline  
Stary 11-10-2007, 14:37   #8
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
7 czerwca 1943 rok, Berlin, Abwehr Gruppe III

Analiza meldunku Sudeckiego została oceniona wysoko, toteż Kurt został skierowany do nowego zadania. Rozpracować plany OSS i przedstawicieli polskiego wywiadu. A jeśli mowa o polskim wywiadzie, to z pewnością i polskiego podziemia. Kurt ze zrozumiałą radością przyjął wiadomość o, było nie było, awansie, lecz już chwilę później ekscytacja minęła, a pojawiły się pierwsze wątpliwości. W zasadzie pracował sam, a nie przypuszczał, by aliancka akcja związana z Peenemünde była prowadzona niewielkimi środkami.

Tymczasem Waenecke nawet nie wiedział, o co może prosić dowództwo. Nie wiedział także, czy ma nadal dostęp do tych samych danych, co dotychczas. Jeśli tak… Kurt zmełł przekleństwo pod nosem. Przecież w takim razie Angole i gumo żuje wiedzą więcej o tajnych operacjach SS niż on, pracownik niemieckiego kontrwywiadu. Na własną rękę nie chciał szperać, bowiem jakoś nie wydawało mu się by wszechwładna organizacja Hitlera mogła to zaakceptować, a przecież nie marzyły mu się wakacje w Dachau, Sachsenhausen czy innym kurorcie uzdrowiskowym. Stanął przy otwartym oknie i głęboko odetchnął. Dobra, czas się brać do roboty.

Usiadł przy biurku i rozpisał, do jakich danych przydałoby się mieć dostęp. A było tego trochę. Po kolei:
- Charakter prac w Peenemünde, przynajmniej ogólnikowy, by wiedzieć, dlaczego alianci interesują się wynikiem prac. Smugi na niebie wskazywałyby na eksperymenty z dziedziny techniki lotniczej. Być może nowy typ samolotu? Przed wojną znajdował się tam Heeresversuchsanstalt (Wojskowy Instytut Badawczy). Teoretycznie kierowany przez Wehrmacht, a tak naprawdę wspólnie władany przez armię i Luftwaffe z nie do końca ustalonymi granicami podziału kompetencji. Teraz dołożyło się SS.
- Jakie środki chemiczne sprowadzane są do Peenemünde. Dzięki temu będzie mógł się rozejrzeć, czy przypadkiem nie interesował się tą sprawa któryś z wywiadów alianckich.
- Przydatna byłaby także ogólna analiza działań OSS, szczególnie w rejonie Niemiec i Generalnej Guberni. Domyślał się, że alianci bazowali tutaj głównie na wywiadzie polskiego podziemia, ale lepiej sprawdzić.
- Wywiedzieć się, na kim bazują wywiadowcy alianccy. Stworzyć roboczą listę ewentualnych informatorów. Jak znał Speera i Himmlera całe Peenemünde stoi na pracy robotników przymusowych. Czy aby przeciek nie stąd może pochodzić? Może sprawdzić procedury bezpieczeństwa?
- Aha i kto w OSS odpowiada za kontakty z Polakami. Jakaś konkretna osoba?

Na obecną chwilę to powinno wystarczyć. Waenecke wstał i udał się na poważną rozmowę do kapitana Grosse. A potem? A potem przedzwoni do Marleene albo do Lizy. „Kurt, ty ogierze!” rzucił do siebie w myślach. Miał wyśmienity humor.

Gdzieś tutaj zbiegały się zainteresowania Waeneckego, OSS i polskiego wywiadu.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 11-10-2007 o 14:41.
kitsune jest offline  
Stary 15-10-2007, 19:14   #9
 
Grey's Avatar
 
Reputacja: 1 Grey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodzeGrey jest na bardzo dobrej drodze
7 czerwca 1943 rok, Berlin, Abwehr Gruppe IIIC

- Niech Pan siada, Kurt. Zigaretten?
- Bardzo dziękuję. - odpowiedział porucznik sięgając do paczki podanej przez kapitana.
- Ma Pan jak sądzę kilka pytań dotyczących Pańskiej nowej, pierwszej sprawy. Bardzo chętnie Panu pomogę. Słucham więc?
Waenecke chrząknął i jeszcze raz szybko sobie powtórzył pytania.

- Wydaje mi się, że ważną informacją dla moich dociekań jest charakter prac w Peenemünde. Według Polaków...
- Tak. Muszę coś Panu wyjaśnić... - przerwał Kurtowi Grösse, wstając przy tym z miejsca i podchodząc do okna, by go szerzej uchylić.
- SS nie lubi nas, my ich. Stąd też wynikają pewne problemy z tą bazą.
Waenecke nic nie powiedział, ale doskonale zdawał sobie sprawę z natury tych problemów.
- To co Panu powiem nigdy tak naprawdę nie zostało nam przez nich ujawnione i Pan nigdy tego też nie słyszał. Rozumiemy się? - Hauptmann odwrócił się energicznie w stronę Oberleutanta i zajrzał mu głęboko w oczy. - Oni tam pracują nad czymś, co nasz Führer nazywa Wünderwaffe. O ile nam się udało ustalić, to rodzaj samosterujących samolotów z zaprogramowanym wcześniej torem lotu. Te samoloty działają na zasadzie odrzutu i zwane są przez fizyków rakietami. W środku rzecz jasna naukowcy chcą docelowo ulokować potworną ilość materiałów wybuchowych. Ostatecznym celem jest zbudowanie pocisku-samolotu, który odpalony w Rzeszy będzie w stanie dolecieć do Tokio i siać tam zniszczenie i strach ludności cywilnej. Oczywiście - Grösse zaciągnął się mocno - to są tylko plany naukowców i nasze ustalenia. Czy ten pomysł ma ręce i nogi nie mnie oceniać. Osobiście myślę, że to doskonały cel dla alianckich szpiegów. Wolę by tracili czas na wąchanie takich 'rewelacyjnych' odkryć w samym sercu Rzeszy, niż inwigilowaniu naszych szeregów w Afryce.
Kurt przytaknął, lecz z trudem powstrzymał się, by nie pokazać zaskoczenia. Tokio osiągalne z Rzeszy?! Gdyby to się mogło udać...

- Jeszcze jakieś pytania?
- Tak, Her Hauptmann. Jakie środki techniczne, głównie myślę tu o substancjach, są sprowadzane do Peenemünde.
- Po co to Panu. - zapytał przełożony patrząc z ukosa.
- Alianci wiedzą coś o tych transportach. Być może śledząc transporty, trafię na ślad siatki wywiadowczej.
- Hmm... - zamyślił się Grösse. - Z moich doświadczeń wynika, że szansa jest marna i chyba nie warto tracić sił i środków. Nie mniej, jutro rano dostarczona zostanie Panu teczka z tego typu informacjami. Coś jeszcze, Kurt?
- Czy trafiliśmy... czy mamy kontakt, informacje, dane kontrwywiadowcze na temat OSS w Rzeszy? Bardzo by się nam...
- Tak. - Uciął kapitan. Strząchnął resztki popiołu za okno, zgasił papierosa w popielniczce i usiadł wygodnie na fotelu. - We właściwym momencie te dane być może Panu przekaże, ale na obecnym etapie nie czuję, aby były Panu potrzebne. Proszę zrozumieć. Czym mniej osób wie, co wiemy o naszych wrogach, tym lepiej dla nas.
Kurt zacisnął dłoń na oparciu krzesła. I oni chcą bym rozwiązał tą sprawę?! Przytaknął jednak i z pokerową twarzą zadał przedostatnie pytanie.
- Podejrzewam, że wywiad AK w okolicach Peenemünde bazuje na robotnikach przymusowych. Sugerowałbym zlustrować jeszcze raz tych ludzi.
- Poruczniku. Chyba nie zdaje sobie Pan sprawy z poziomu bezpieczeństwa w Peenemünde. Tamtejsi robotnicy nie mają żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedynie żołnierze oraz mieszkańcy okolic. Zresztą, z tego co czytałem przechwyconą wiadomość wynika, że alianci nie mają nikogo w środku. A za ochronę wewnętrzną odpowiada SS. A tym draniom trzeba przyznać, że trudno o lepsze i bardziej bezlitosne zabezpieczenia.

Kurt miał zamiar wstać, gdy uprzytomnił sobie jeszcze jedną rzecz.
- Wśród tych nazwisk z Zurychu. Kto odpowiada za kontakty z Polakami?
- Nie wiem, poruczniku. Wydaje mi się, że te kontakty nie są specjalnie sformalizowane.
Waenecke kiwnął głową.
 
Grey jest offline  
Stary 27-10-2007, 14:53   #10
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
8 czerwca 1943 rok, Berlin, Abwehr Gruppe III

„Bądź tu mądry i pisz wiersze! Ze mnie taki Goethe jak z Francuza żołnierz. Szlag!” Takie i inne myśli przewijały się przez głowę Kurta. Czy miał powody do niezadowolenia? W zasadzie dowództwo nie udostępniło mu żadnych danych. O OSS milczy, o robotnikach w ośrodku badawczym również. No fakt, Waenecke dowiedział się, nad czym są prowadzone badania w Peenemünde, ale niewiele z tego wynika. Czuł, że nie ma żadnego punktu zaczepienia. Pozostały dywagacje i hipotezy.
Odszedł od okna, przez które kontemplował widoki i powrócił do biurka, mocno utykając. Tego dnia, kikut dawał się szczególnie we znaki. Pewnie nadchodziła zmiana pogody. Siadł na pusta kartką papieru i zaczął rozrysowywać wszystko, co wie. List Sudeckiego, OSS, Peenemünde, przekazywanie informacji o badaniach na zachód, o chemikaliach, które są wykorzystywane do prac nad nową bronią Führera. Skończył po pół godzinie i zniechęcony spojrzał na efekt swoich prac. Tak mało wiedział i tak niewiele mógł się w najbliższym czasie dowiedzieć.
Wziął kolejną kartkę i wkręcił ją w maszynę do pisania. Powoli stukał w klawisze, starając się w spójnym raporcie przedstawić swoje przemyślenia. Z tym raportem chciał iść do swego bezpośredniego przełożonego – kapitana Grösse.

***
8 czerwca 1943, dom Kurta

Ostatnio nienawidził wieczorów spędzanych w domu. Słuchanie radia czy płyt gramofonowych dość szybko kończyło się, że wpadał przy kolejnym kieliszku sznapsa w depresję. Teraz jeszcze doszły inne wątpliwości. Pamiętał noc spędzoną w kabarecie z Marleen. Doskonale dawał sobie sprawę z różnicy wieku, a jednak czuł, że ta kobieta całkiem zawróciła mu w głowie. Czasem tylko z pewnym zawstydzeniem i wyrzutami wspomnienia wspominał wesołą Lizę i jej ukradkowe spojrzenia rzucane w jego stronę, kiedy wydawało jej się, że Kurt nie patrzy. Jednak błyskawicznie obraz Lizy znikał, gdy przypomniał sobie ciemne oczy tajemniczej kobiety skryte w cieniu długich rzęs. Długie nogi o mocnych łydkach, płaski brzuch, delikatne dłonie. Kurwa, zaczynał powoli szaleć. Wstał i ruszył w stronę telefonu. Wahał się przed chwilę, lecz wreszcie wykręcił numer, który otrzymał od Marleen. Usłyszał trzy długie sygnały, a potem szczęk odbieranego telefonu.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172