Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-03-2009, 00:15   #51
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zapadał zmrok. Twarz Becketta rozjaśniała się co kilka chwil w rytm zaciągania się papierosem. Oddychał coraz ciężej. Właściwie, to "rzęził" byłoby lepszym określeniem.

Lewe oko przysłaniała mgła i jakieś dziwne wielokąty, które wirowały z zawrotną prędkością, kiedy tylko próbował na czymkolwiek skupić wzrok. O dziwo, cybernetyka działała praktycznie bez zarzutów. Przynajmniej na razie.

Nieznajomy wskazał ręką na coś w głębi lasu. Aidan spróbował dojrzeć, co takiego zaciekawiło mężczyznę, lecz przywitał go jedynie silny ból lewego oczodołu. Prawe cyberoko posłusznie przybliżyło obraz, jednak sylwetki nadchodzących pozostały nierozpoznawalne w zapadającym mroku, dodatkowo potęgowanym cieniami rzucanymi przez korony drzew.

Przełączył na podczerwień. Obraz przekazywany przez oko rozbłysnął jaskrawym białym światłem, po czym równie błyskawicznie zgasł, przekazując równie oślepiającą czerń. Wszczep przestał reagować na komendy procesora.
"Zdechł..." - stwierdził z dziwnie stoickim spokojem. Był niemal ślepy, co oznaczało również, że bezbronny.
"Po prostu, kurwa, pięknie..." - podsumował swoje położenie.

Nieznajomy zniknął mu z pola widzenia, jednak po chwili poczuł, jak ktoś targa go za kołnierz kamizelki taktycznej. Po paru sekundach szarpanie ustało, a on poczuł za plecami pachnący wilgocią i jeszcze czymś, co określał jako leśną stęchliznę, pień drzewa.
Dziwne, ale zastanowił się nawet przez chwilę, jak osoby mieszkające w takiej okolicy, jak ta, odbierają zapach miasta. Musiało to zagadnienie pozostać chwilowo nierozwiązane, gdyż dobiegł go cichy głos.

- Beckett? - padło pytanie.
"Beckett? Nie znam gościa..." - pomyślał w odpowiedzi. Zaraz jednak zreflektował się. "Zaraz - to chyba do mnie" - pokojarzył ciężko. Głos też jakby znajomy. Potrząsnął głową i odkaszlnął.
- Tiaa. Tak chyba się nazywam... - odpowiedział na tyle głośno, na ile był w stanie. - To po rodzicach... - wyjaśnił śmiejąc się. Cyniczne poczucie humoru go nie opuszczało. Wirus też nie, więc zakończył kolejnym atakiem kaszlu.

- Jeśli chcecie dokończyć robotę, to nie krępujcie się. Wprost nie mogę się doczekać... - rzucił do kryjących się poza jego ograniczonym polem widzenia postaci, starając się, by zabrzmiało to chociaż trochę przekonująco.
W tym samym czasie wymacał na kamizelce kieszeń z granatem odłamkowym, wyciągnął go i ważąc przez chwilę w dłoni. Stara, dobra konstrukcja typu "szyszka". Chwycił granat w jedną garść, przytrzymując łyżkę, a drugą ręką wyciągnął zawleczkę.
- No dalej! Na co czekacie?... - postanowił sobie, że nie zginie dzisiaj sam. Zadba o to...
- O kurwa!... - wyrwało mu się.
- Stephens? To ty?! Jak ci się udało zejść stamtąd... - przerwał na chwilę - ... tak szybko - dokończył powoli, a jego umysł analizował tę informację.
- Ten palant, Hopkins, miał antidotum?! - niemal wykrzyczał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-03-2009, 08:45   #52
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Thorn coś mamrotał od rzeczy. Dało się słyszeć. Esti dopiero teraz zauważyła, jak szybko zrobiło się już ciemno. Przełączyła na termowizję aby dokładnie widzieć, z której strony Thorn ma "koleżkę". Naprawdę nie był w dobrym stanie. Być może snajper trafił go na tyle paskudnie, że nie będzie się już on nadawał kompletnie do niczego. Szkoda, bo niezła z niego pupcia była...

- Tak, mamy dla ciebie ampułkę! Ale nie jesteś sam. Masz towarzystwo! Jeśli wszystko gra, to niech się pokaże. Wyjdźcie pierwsi.


Esti uważnie obserwowała otoczenie. Była już lekko zmęczona i przewrażliwiona na punkcie obcych. Może ciężko było jej to przyznać, ale bała się spędzić noc w tak głuchej dziczy. Wolała hałas miasta, szum przejeżdżających obok jej okna AVałek, mrugające audioreklamy, odgłosy awantury spod 1341. Przyszedł czas przyznać się ze wstydem, że nie przygotowała się na tą misję należycie. Zacisnęła zęby ze złości. Nie, nie podda się. Jeszcze nie teraz. Była przecież solosem a nie byle dziwką z Safari Blue.

Ręce zaczęły się jej trząść. Reakcja na niedawno użyty dopał. Sięgnęła po pastylkę. Possała. Syntetyczna mięta rozeszła się przyjemnie w jej ustach. Przechodziło.

Jej Arno grzało się już w dłoni.

- Thorn! Kurwa, wszystko ok? - zaczęła się już niecierpliwić, co w jej stanie mogło zaowocować użyciem broni.
 
Shathra jest offline  
Stary 11-03-2009, 14:18   #53
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Nigdy nie czułem się lepiej... - odpowiedział. - Wybacz jednak, że zostanę tam, gdzie jestem - coś mnie lenistwo dopadło ostatnio... - dodał.
- Aha... - przypomniał sobie - jeśli nie masz nic przeciwko, podziel się tym panaceum. Chciałbym mieć możliwość odpłacenia się paru osobom, które na to zasługują... - przerwał, nie wyjaśniając dwuznaczności, czy chodzi mu o dokopanie Militechowi, Biotechowi czy innym pracodawcom Nessona, czy o spłacenie długu wdzięczności.

W czasie tej rozmowy zastanawiał się, gdzie podział zawleczkę do tej szyszuni, którą kurczowo ściskał w garści. Było jednak już prawie całkiem ciemno, a do tego miał problemy ze wzrokiem.
Wolną ręką macał się po zakamarkach kamizelki i po ziemi wokół siebie. Po chwili trafił na coś, co z grubsza przypominało zawleczkę. Równie dobrze mogło być sosnową igłą, albo jakąś gałązką, ale nie miał wyjścia. No, w ostateczności mógł potrzymać łyżkę granatu do rana i sprawdzić, ale nie był pewien, czy ma aż tyle czasu. Wirus mógł spowodować, że granat zwycajnie wyturla się z tracących czucie palców. I BUM!

- Ehh... - westchnał i wcisnął to coś, co trzymał w dłoni w otwór blokady łyżki granatu. Wstrzymał oddech, co zakończyło się po prostu atakiem kaszlu. Granat jednak nie eksplodował.
- Hyhy, ale jazda... - skomentował.

Spróbował wstać, co nie za bardzo mu się udało, wiec na wpół na czworaka, na wpół czołgając się wysunął się zza drzewa i szczerząc się w stronę, gdzie jak przypuszczał znajduje się Estella i może reszta grupy, powiedział:

- Pozwolą Państwo, że was przedstawię - wykonał kilka nieokreślonych ruchów rękami - Nieznajomy - Esti, Esti - Nieznajomy... - zastanowił się - Właśnie, jak ty się w ogóle zwiesz? - mruknął.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-03-2009, 20:25   #54
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Scott powoli wstał ze swojego ukrycia. Wyłaniająca się z gęstwiny postać robiła wrażenie. Wysoka, barczysta sylwetka, idealnie skonfigurowane i ułożone oporządzenie, nienaganne maskowanie dosłownie wszystkiego od broni i ubrania po twarz i dłonie. Lekka niedbałości nonszalancja i niedbałość ruchów przy jednoczesnym zachowaniu całkowitej czujności wypracowana przez lata służby, niedbały ale absolutnie funkcjonalny sposób obchodzenia się z bronią zwiastujący kogoś kto nie rozstawał się z nią przez wiele lat. Wszystkie te szczegóły łączyły się w obraz człowieka który dosłownie zmaterializował się w zaroślach. Pomimo pozornego rozluźnienia wojskowe cyberoczy patrzyły czujnie z wymalowanej kremem maskującym twarzy a palec wskazujący weterana cały czas spoczywał czujnie na osłonie języka spustowego karabinka. Choć zasmarowana skóra i zawiązana na głowie oliwkowa bandana utrudniały ocenę to widać było, że mężczyzna miał już za sobą pierwszą młodość choć duża ilość dźwiganego sprzętu i brak najmniejszych oznak zmęczenia mówiły z kolei o świetnej kondycji.
-Scott Mc'Doladan. Mówcie mi Scott. Żołnierz w stanie spoczynku, mieszkam w okolicy. Wstrzyknijcie co trzeba kumplowi i zwijamy dupy z tego rejonu bo najprawdopodobniej zmierzają tu minimum dwie grupy przeczesujące- Indianie i Korpy ze schronów pod górą. Okolica robi się niezdrowa.
Głos miał spokojny, głęboki i jakby matowy. Cały czas omiatał przybyszów taksującym spojrzeniem odrywając co chwila wzrok by przeczesać krzaki dookoła. Nawyk czy może już paranoja? W sumie nie ważne, ważne, że na polu walki mogło uratować życie.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 12-03-2009, 11:41   #55
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
Esti wstała zza drzewa i pokazała się w pełnej krasie.

- Estella Stephens. – powiedziała oschłym tonem w kierunku nieznajomego.

Spod pełnego uniformu i pancerza korporacji w kolorze czarnym, niestety niewiele można było zobaczyć. Głowę skrywał hełm. Jej ruchy były płynne i zgrabne. Była wysoką postawną kobietą, zapewne o filigranowych kształtach. W swoim wyposażeniu posiadała trzy kabury na broń, wraz z zawartością oraz liczne kieszonki. Nie uśmiechała się.

Chwyciła za skrzynię i z pomocą Razora zaciągnęła ją bliżej Thorna. Zdjęła hełm, ukazując swoją śliczną twarzyczkę, brązowe oczy, śniadą cerę i połyskujące w ciemności niebieskimi drobinkami, włosy. Następnie zdjęła rękawice. Lewa dłoń błyskała w podobnym odcieniu. Nie patrzyła Thornowi w oczy, zajmując się pozornie wyjmowaniem ampułki i ostrożnym aplikowaniem serum, wprost do jego krwi.

Wtedy spojrzała z bliska w jego oczy, darując mu jedno z tych spojrzeń, wyrażających: "Proszę, o nic nie pytaj!".

- Potrzebujesz pomocy medycznej? Pokaż, zobaczę, co ci jest. - zainteresowała się jego raną na udzie. Była świeżo i dobrze opatrzona. Jej dotyk był delikatny i gorący. Drobinki w dłoni zaczęły wibrować i powoli zmieniać kolor na fioletowy. Była tak blisko, że do jego nozdrzy z łatwością dotarł jej zapach. Eteryczne wspomnienie poranka w pościeli. Mimo woli, rozluźnił się i pozwolił jej na to. Być może nawet zechciał, aby dotykała go do końca wydłużającej się chwili?

Ona jednak wciąż podzielała swą uwagę pomiędzy towarzyszy.

- Mam morfinę, jeśli ból jest nie do zniesienia. - powiedziała ciszej a potem wstała i spojrzała wymownie na zegarek.
- Mamy 47 godzin i 25 minut, żeby się wykaraskać z tego gówna. Musimy znaleźć... - urwała niespodziewanie, tak jakby właśnie coś sobie uświadomiła - Pana Fischera. On tu musi gdzieś być. - spojrzała w stronę głów prezydentów.
 

Ostatnio edytowane przez Shathra : 12-03-2009 o 12:03.
Shathra jest offline  
Stary 12-03-2009, 13:12   #56
 
DrHyde's Avatar
 
Reputacja: 1 DrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłośćDrHyde ma wspaniałą przyszłość
Razor zaczął grzebać w sprzęcie, który zabrali z pola egzekucji wykonanej przez Esti. Spakował wszystko do jednego dużego plecaka, który niósł Hopkins i usiadł pod jednym z drzew.

- Spakowałem sprzęt. Podzielimy się nim na miejscu. w zasadzie wszystko jasne. Thorn wyliżesz się. Widywałem gorsze rany.


Razor wyjął z kieszeni płaszcza piersiówkę i pociągnął łyka. Skrzywił się lekko i złapał za głowę w miejscu gdzie ma wszczep. Dawno tego nie robił, lecz na tyle często, że wypadałoby wiedzieć dlaczego? Rzucił piersiówkę w kierunku Thorna. Chromowana powłoka, srebrne zakończenie i wytłoczony kałach.

- Dostałem ją jako prezent od jednego Ruska. - Razor przyglądał się co robi Esti z nogą rannego towarzysza. Rana krwawiła, czego zdawało się Thorn nie odczuwał. Pocisk rozorał kawał mięsa zewnętrznej strony uda. Nie wyglądało to dobrze, ale miał szczęście, że nie poszło w kość. Miał kurewskie szczęście, że snajper spudłował. - Chciał cię żywego. - Skomentował Razor. - Przypuszczam, że Korpy w tej podziemnej bazie sami nie wiedzą co tu się dzieje. Pewnie takiego ruchu nie widzieli tu już dawno.

- Wracając do sprzętu... Teraz każdy ma po jednym wypchanym po brzegi plecaku i wolne ręce do strzelania...nie Stephens? Może zanim się stąd ruszymy i zabijesz kogoś jeszcze, wytłumaczysz nam o co kurwa chodzi? Bo ja na przykład jestem jebitnie ciekawy, za co wpakowałaś kulkę w łeb Hopkinsowi i O'Neill.
 
DrHyde jest offline  
Stary 12-03-2009, 19:31   #57
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany
- Czy ja się kurwa tobą interesuje, Razor? Nie! Czy interesuje się Thornem? Nie! Hopkinsa musiałam usunąć. Prawo dżungli. Kumasz? Celował we mnie, nie mogłam czekać aż mnie zabije. O'Nell załapała się przy okazji. Widziałeś jej poranione od butów nogi? Nienawidzę cwanych w kurwę jebaną lasek. Myślała, że jest ważna. Że posiada ważne informacje... na koniec dowiedziałbyś się, że cię sprzedała i tyle. Już to przerabiałam.

Była wzburzona, mówiła szybko i wymownie akcentowała najważniejsze fragmenty, zwalniając przy tym.

- Nie spodziewam się, że będziecie mi ufać po tym co zrobiłam, ale nie macie wyboru. Miya Lee będzie się kontaktowała tylko ze mną. Jeśli mnie zabijecie, sami skażecie się na śmierć. Ze swojej strony mogę was zapewnić, że więcej zgonów nie planuje. Wszyscy potrzebujemy się nawzajem, jeśli ta misja ma się powieść i jeśli wszyscy marzymy o powrocie do domu. Pierwszy nasz cel - znaleźć Jeremiego F.

- Panie Scott... nie będę ukrywać, że nasze spotkanie, jest nam niezwykle na rękę. Potrzebujemy zwiadowcy. Moglibyśmy podjąć krótkotrwałą, zobowiązującą współpracę, jeśli to pana interesuje. Miesiąc temu w okolicach rozbił się helikopter Mi-24 korporacji Militech. Poszukujemy rozbitka o nazwisku Fischer. Oto jego zdjęcie.

Esti odpaliła swojego palmtopa i pokazała mężczyźnie zdjęcie.


- Skoro pan tu mieszka, może zauważył pan taki wypadek? Może cokolwiek pan wie o tym zdarzeniu? Słyszeliśmy, że Jeremy przeżył. Nie wiemy w jakim jest stanie. Może znaleźli go Indianie, a może Korpy... Czy oprócz tych dwóch, istnieje ktoś trzeci w tych okolicach?

Zapadła noc, ale Estella zdawała się wciąż wierzyć w powodzenie jej misji. Jeśli ktoś powiedziałby jej, że Fischer jest wewnątrz korporacyjnej góry, weszłaby tam.

Kobieta siadła pod drzewem i wyjęła laptopa Nessona, podłączyła kable do swojego procesora i do swojego palmtopa a potem zaczęła skanować dane o misji i informacje skrywane przez starego (najpierw przeskanowała dyski w poszukiwaniu wirusów i robali). Jednocześnie słuchała odpowiedzi Scotta i innych. Wyłączyła monitor, żeby nie zużywać bez potrzeby baterii. Dane widziała na swoim wyświetlaczu. Przekopiowała program SpyDisck_v.11_1 i wyświetliła rewers czynności na kompie.
Stary nie miał wszczepów, więc komp, musiał mu zastępować wiele rzeczy. Musiał... po prostu musiał mieć w sieci całe swoje życie. A na tym kompie choć najpotrzebniejsze rzeczy, dotyczące tej misji.

Coś w jej wnętrzu drżało. Dawno już nie była postawiona w sytuacji o tak wielkim stresie. Narażała się. Narażała się i to bardzo, ale w imię czego? Nie potrafiła tego jeszcze nazwać. Uciekała w swój zidentyfikowany świat udając, że nie ma rzeczy nienazwanych.
 
Shathra jest offline  
Stary 12-03-2009, 20:32   #58
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
Scott przyklęknął i słuchał spokojnie, tylko kiedy Esti wymieniła nazwę "Militech" przez jego zakamuflowaną twarz przebiegł trudny do rozpoznania i zinterpretowania grymas. Bez zniecierpliwienie zaczekał aż kobieta skończy mówić po czym sam się odezwał.
-Skończ z tym panem. Po prostu Scott. Tego ze zdjęcia nigdy nie widziałem na oczy. Katastrofy miesiąc temu też nie zauważyłem. Zauważyłem za to jedna kilka dni temu, nie dawno znalazłem wrak "Łani" pusty i wyczyszczony ze sprzętu, za to pięknie udekorowany rozbryzgami krwi. Nie sądzę żeby załga była w stanie oddalić się o własnych siłach. I nie sądzę żeby w tej chwili beztroskie grzebanie w laptopie na środku ścieżki było dobrym pomysłem...Powinniśmy odskoczyć co najmniej kilka kilometrów jeśli nie chcemy żeby zaraz koledzy waszego znajomego snajpera wsiedli wam na kark. Snajper zwinął się zamiast przyciskać was do momentu nadejścia grupy przechwytującej i to mi cholernie śmierdzi. Radziłbym jak najszybciej się stąd zwijać.
Scott mówił rzeczowym spokojnym tonem. Sam nie rozumiał dlaczego się w to wszystko pakuje... Chyba zwyczajnie przez ostatnie kilka lat miał za dużo spokoju i dlatego tak mu odbijało... Uzależnienie od strachu i adrenaliny? Możliwe... Ale naprawdę liczyło się tylko to, że teraz, właśnie w tej sytuacji gdy wiedział ze gdzieś w głębi tego lasu wrogi oddział tropi go i szuka żeby schwytać albo zabić, gdy w każdej chwili mógł się spodziewać kontaktu z wrogiem i gwałtownej szybkiej walki właśnie teraz naprawdę czuł, że żyje. Myśl o tym że czeka go długa może kilkudniowa zabawa w śmiertelną ciuciubabkę w tych dzikich porośniętych starym lasem górach wywoływała lekką euforie i delikatne podniecenie. Dym z papierosa nabierał smaku, barwy otoczenia zyskiwały głębię, kontury ostrość. Dawny leśny duch stawał się znów sobą, znów był w swoim żywiole gotów odszukać wroga i uderzyć tak żeby zabić.
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 15-03-2009, 21:30   #59
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Aidan przyjął pomoc Estelli, nie mówiąc ani słowa. Po prostu patrzył, jak przygotowuje strzykawkę, krzywiąc się nieco, gdy wbiła mu ją w zgięcie ramienia. Zresztą, ona też chyba nie chciała gadać.

Dlatego patrzył dalej, jak sprawdza jego prowizoryczny opatrunek na udzie. Jej palce poruszały się szybko, trochę niewprawnie i może nieco zbyt nerwowo. Co akurat nie powinno dziwić, zważywszy na fakt, że jak dotąd stracili połowę składu grupy. Tę połowę, która miała jakiekolwiek pojęcie o tym, co się tutaj dzieje.

Spojrzenie Estelli było... intrygujące. Nie zdążył jednak zastanowić się nad tym głębiej, gdyż sama przerwała ciszę, proponując morfinę.
- Nie, dzięki, mam edytor. Powinien sobie z tym poradzić... - mruknął w odpowiedzi i potrząsnął głową.

"Czterdzieści siedem godzin z hakiem. Pewnie tyle ma działać to coś ze strzykawki..." - stwierdził. "Kawał życia..." - dodał cynicznie.

Przyjął piersiówkę rzuconą przez Razora, powąchał, po czym pociągnął solidny łyk. Zakrztusił się. "Mocne diabelstwo"
Miał już przekazać trunek Estelli, gdy Razor rzucił coś o zgonie Hopkinsa i O'Neill. Spojrzał zaciekawiony na Stephens.

Kobieta wybuchła, rzucając mięsem na prawo i lewo. Jej logika była trochę naciągana, ale całkiem do przyjęcia. Thorn sam miał na pieńku z paroma ludźmi, których tożsamość chwilowo została nieujawniona. Jeśli Hopkins z O'Neill trafiliby na jego czarną listę, to sam by ich pozabijał. A jeśli nie? To cóż, nie będzie po nich płakał.

Właściwie, to miał gdzieś to, że ktoś zginął. W końcu to nie była jego babcia, czy jakaś ciotka. To było jak strefa zero w Night City. Żyjesz. Umierasz. Nikt nie pamięta martwych. Na razie żył, a to było coś.

Drugą pocieszającą rzeczą było to, że jego wszczepy wracały do normy. Znaczy - serum zaczyna działać. Jeszcze parę chwil i będzie mógł samodzielnie dokopać paru osobom, które mu się naraziły. Już się cieszył na samą myśl.

Kiedy Scott skończył swoją oszczędną wypowiedź, podniósł się z ziemi.
- Jestem za. Zwijajmy się stąd, przyczajmy na noc i przed świtem ruszymy w stronę Głów. - powiedział. - Snajper musiał zostawić jakieś ślady. Poza tym i tak mamy poszukać Fishera, a przy okazji laboratorium. A coś mi się wydaje, że jedno może być z drugim cokolwiek powiązane - dodał.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 30-03-2009, 11:07   #60
Banned
 
Reputacja: 1 Shathra nie jest za bardzo znanyShathra nie jest za bardzo znany

Głowy prezydentów nikły w zapadającym szybko mroku, ale garstka grupy ratunkowej doskonale wiedziała, że prezydenci wciąż tam są. Dumny Waszyngton, Jefferson wyłaniający się tuż zza niego, wstydliwy Linkoln i niedokończony Roosvelt. Wszyscy jakby czujnie obserwowali. Wołali z góry głośno, że nikt nie ma prawa deptać im po piętach.

Esti zastanawiała się, cóż czwórka wspaniałych mogła kryć w sobie? I czy na pewno jest to tylko baza Biotechu? Zdawało się to takie nieprawdopodobne... Dotąd widziała ich kamienne twarze jedynie na elektronicznych pocztówkach. Gdzieś po sieci krążyły daty wyrzeźbienia i nazwiska pomysłodawcy oraz wykonawcy. Ale czy to w ogóle miało teraz znaczenie?

Laptop był porządnie zabezpieczony. Siedząc pod drzewem w pośpiechu niczego nie udało się wyszukać. Musiałaby znaleźć chwilę spokoju i wgryźć się w temat. Może i nie była netrunnerem ale czasem udawało jej się coś zrobić. Towarzysze poganiali. Oczywiście mieli racje...

... niestety nie udało im się odejść daleko. Aidan potrzebował natychmiastowego szycia rozprutej rany. Opatrunek założony przez Scotta wyglądał na solidny ale szybko zaszedł krwią. Dla innego zwiadowcy nawet w nocy znalezienie ich, nie stanowiło pewnie problemu.

Podczas któregoś z rzędu krótkiego odpoczynku, Esti podała Aidanowi przybornik medyczny i morfinę.
- Słuchaj, musisz to sobie zaszyć i to już! - szepnęła głośno tonem nieprzyjmującym sprzeciwu.
Kucnęła przy laptopie i zaczęła łączyć się z Japonką. Sygnał nie był zbyt silny, ale skoro ona zdołała połączyć się z nimi, to na odwrót powinno być podobnie.

Kiedy w końcu oziębła twarz japonki pojawiła się w monitorze, Esti rozpoczęła rozmowę poprzez komunikator.
- Tu Stephens. Sytuacja jak na razie opanowana. Potrzebuję współrzędnych z nadajnika Fischera, lub ostatniego wysłanego przez niego sygnału. Helikopter, którym leciał, jest cały we krwi. Sprzęt zabrany. W pobliżu znajduje się baza Biotechu oraz zorganizowane grupy nomadów. Ci co przeżyli, zostali porwani albo dla okupu albo dla informacji lub sprzętu. Czy porywacze kontaktowali się z Militechem? Masz jakieś dane?
 

Ostatnio edytowane przez Shathra : 30-03-2009 o 11:11.
Shathra jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172