Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2011, 09:46   #1
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
[DnD 4 ed] Droga do Neverwinter

Akt I : Dolina Valenrine


Powiadają, że w snach kryje się prawda, której nie można dostrzec na jawie, że w snach kryją się tajemnice, o których zapomnieliśmy lub chcielibyśmy zapomnieć. Stojąc na polanie dookoła krwistoczerwonego klejnotu zaczęliście się zastanawiać czy to może nie jest tylko kolejny sen… ?

Tragedia jaka wydarzyła się tej nocy była nie do przewidzenia, ciemność mieszała się z błękitem, wykrzywione w strachu twarze ludzi, sypiące się kamienie murów… wydawało się to… nierealne. I choć wszyscy zniknęli, wy zostaliście. Wielu z was nie jest z Valenrine, wielu przybyło tutaj z bardzo daleka, niektórzy byli wciąż w drodze do miasta gdy nadeszła ciemność… a mimo to… jedno mrugnięcie okiem, cień na niebie, cień w sercu… i wszyscy staliście wokół klejnotu po tym jak miast zniknęło.

Każdy z was miał wrażenie że się zna. Było was siedmioro: Tabor, Erik, Caric, Adrian, Alukard, Theorod, Draugdin. Gdzieś jakby za mgłą, w odmętach swoich zagubionych myśli słyszeliście imiona tych którzy stali wokół was, twarze wydały się wam znane, jednak nic poza tym.



Jeden z was schylił się po klejnot i go podniósł. Tajemniczy kryształ z miastem wewnątrz nie był duży, mieścił się w dłoni Tabora, syna jednego z górników. Delikatna czerwona łuna oblała dłoń chłopaka, przez chwilę sprawiając wrażenie okraszonej świeżą krwią. Kiedy się spojrzało na kryształowe ściany klejnotu można było dostrzec swoich bliskich, swoje włości i wszystkich innych uwięzionych. Klejnot zawsze pokazywał to czego patrzący szukał w straconej połowie Valenrine.

Był już ranek. Ciepłe, delikatne promienie słońca muskały skórę grupki ocalałych, jednak chłodne nocne powietrze wciąż wywoływało u poniektórych gęsią skórkę. Grupa stała na zaniedbanej ścieżce, która powoli zarastała trawą. Tędy karawana z Neverwinter jechała do Valenrine, jednak mimo małej częstotliwości tychże odwiedzin, ścieżka wydawała się być dużo bardziej zaniedbana niż wczoraj… parę metrów dalej, w stronę Valenrine, rozchodziły się czarne, jakby wypalone pustkowia. Gdzieniegdzie widać było jeszcze obłoki czarnej mgły, na której co chwila znikały i pokazywały się błękitne wstęgi, jakby pioruny na chmurach burzowych.



Z lasu dobiegło was radosne świergotanie. Przy grupce wylądował malutki wróbelek. Poskakał trochę dookoła, spojrzał na nich i odleciał w stronę pustkowi. Leciał nad wypalonymi ciemnością ziemiami w miarę bezpiecznie. Omijał obłoki ciemności z daleka, ale na chwilę musiał się zagapić, bo wpadł w jeden z drobniejszych obłoków. Powinien przelecieć przez niego po paru sekundach. Minęła minuta, dwie, trzy. Wróbelek już nigdy nie wyleciał.



Niemal połowa doliny była zupełnie zniszczona przez ciemność. W oddali, na pustkowi, majaczył jakiś długi, podłużny kształt, owinięty czarną mgłą. Wszystko tam zdawało się trwać w nocy, jakby grupa stała na granicy ciemności i światła. Spojrzeliście po sobie i na siebie. Byliście przygotowani do podróży, w pełni wyposażeni, z plecakami, bronią i sprzętem… a przecież ciemność przyszła niespodziewanie, wielu z was zostało przez nią zaskoczonych…

Ciszę przerwał pierwszy Tabor.

-Musimy iść do Neverwinter- spojrzał gdzieś w dal. W jego głosie nie było wahania, był tego pewny.

-Tam nam ktoś pomoże… mam tam wujka, jest szanowanym czarodziejem…- chwilę się wahał jakby myśląc.

-On… nie lubił ojca… ale w takiej sytuacji… może po drodze spotkamy karawanę, oni też mogą pomóc… a Neverwinter jest najbliżej i tak z dużych miast…- dodał pospiesznie wpatrując się w klejnot. W kącikach oczu zaczęły zbierać mu się łzy. Wziął głęboki w dech i spojrzał swoimi przekrwawionymi oczami na resztę.

Nawet jeśli wujek Tabora nie posiadał odpowiednich umiejętności to w Neverwinter jest dużo innych czarodziejów i wpływowych ludzi, którzy mogą pomóc w uwolnieniu więźniów klejnotu.


Tabor schował klejnot w kieszeni. Chłopak nie był w sumie ani tęgi, ani chudy. Nie posiadał przy sobie też jakiegokolwiek sprzętu, w przeciwieństwie to innych. Był zwykłym chłopakiem, uczył się fachu u ojca, ale niewiele potrafił poza tym, nawet do bitki się nie nadawał. Nosił koszulę z zawiniętymi rękawami spod których wydostawały się długie blizny, ale chłopak nie zdawał się ich wstydzić ani trochę.

Wyglądały jakby ktoś go ciął nożem albo mieczem, ale równie dobrze mógł to być jakiś element kopalni. Oczy miał zielone, włosy ciemny brąz, jedyna rzecz która to wyróżniała to dość mocno odstające na boki uszy i kolczyk w jednym uchu. Chłopak wyglądał na zagubionego i zdruzgotanego. W jego oczach była nie tyle co prośba co błaganie o pomoc.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 02-08-2011 o 16:10.
Qumi jest offline  
Stary 02-08-2011, 18:58   #2
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Był około trzydziestoletnim, wysokim mężczyzną. Mimo młodego wieku jego starannie przystrzyżoną brodę i włosy znaczyły pasma siwizny. Nie były one skutkiem trosk o rodzinę i dobro miejscowej społeczności, ale raczej hulaszczego stylu życia z którego był znany w okolicy. To w końcu z tego powodu stary Helfast wyrzucił syna z domu. Tym bardziej zdziwiło wszystkich gdy po tragicznym pożarze okazało się, że to on jest jego jedynym spadkobiercą. Ludzie szemrali, ale Alukard nie był typem człowieka, który by się takimi szczegółami przejmował dopóki miał pieniądze. Co prawda kultyści za których sprawą zdobył bogactwo siedzieli mu przez jakiś czas na karku, ale pewne tragiczne wydarzenia pozwoliły mu się od nich uwolnić. Ludzi dzielił na tych z którymi musiał się liczyć i tych z którymi nie musiał się liczyć. Podejrzanie zdobyte bogactwo, przeszłość pijaka i narkomana, a także czarnoksięstwo którym się parał nie przysparzało mu przyjaciół. Obecnie jednak wszystko się zmieniło.

Zagłada doliny zaskoczyła go tak samo jak innych. Jedyne co zdążył, to chwycić swój zestaw wędrowca – plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami i brązowy płaszcz z kapturem. Gdy wybiegł z domu opadła go ciemność. Przez chwilę myślał, że jego Pan Asmodeusz upomniał się o gnuśnego sługę, który przedkładał wygody ponad przyczynianie mu chwały, ale mrok rozproszył się równie szybko jak nastał. Jego oczom ukazała się polana i inni zgromadzeni wokół kryształu. Jeszcze czuł na języku posmak wina którym delektował się w domowych pieleszach. Teraz po jego domu i tym co było jego majątkiem nie pozostał ślad. W zamian zastał wypaloną ziemię i ów dziwny kryształ...
Patrzył na klejnot trzymany przez Tabora.
Ciekawe kto ocalał a kogo pochłonęła mgła? Może to my jesteśmy pożarci. Ci w środku nie wyglądają na takich którym dzieje się krzywda.
Jednak nie miał zamiaru tego sprawdzać wchodząc w rozpraszające się obłoki.
W tej rzeczywistości przynajmniej żyję. Nie ma żadnej gwarancji, że tam odnajdę swój dom i napoczętą butelkę wina.
Westchnął i powiódł spojrzeniem po zgromadzonych. Jego rybiego koloru oczy nie wyrażały emocji. Wolał się z nimi nie zdradzać, tym bardziej, że niektórzy mogą znać jego przeszłość i nie pałać przyjaźnią.

-Neverwinter?- zaczął, gdy chłopak skończył- tak to brzmi dobrze. Na pewno lepiej niż zostańmy tutaj. Szkoda tylko, że moje fundusze są skromniejsze niż bym sobie życzył, ale może dobrzy ludzie pomogą- uśmiechnął się niepewnie.

Wiedział co prawda o kultystach Asmodeusza w Neverwinter, ale wątpił w ich chęci pomocy. Współczucie i miękkie serce nie było w cenie wśród wyznawców jego boga.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 02-08-2011 o 22:16.
Ulli jest offline  
Stary 02-08-2011, 22:46   #3
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Carric był wstrząśnięty gdy oglądał twarz swojej ukochanej Arisy rozmawiającej z stajennym. Nawet z daleka na małej ściance kryształu mógł zobaczyć jej radosny wyraz twarzy. Niczego nie świadoma prosiła stajennego by zajął się jej koniem. Czerwone światło bijące z kryształu zmieniało delikatnie kolor jej skóry.

Do około duchy natura szalała. Rana zdana tak głęboko, mroczna moc pozostawiła bliznę na tej ziemi. Niedługo pewnie zacznie padać gdy duchy niebios zaczną płakać. Zacisnął pięść. Nie był miękki, nie tak się wychował. Odgarnął długie brązowe włosy i spojrzał w niebo. Trzeba było pomyśleć co się stało i co robić. Dlaczego znał wszystkich, dlaczego stał tutaj. Przecież był gdzie indziej. Był jeszcze przed wioską gdy nadeszła ciemność. Wnioski powoli zaczęły się nasuwać. Był młodym elfem, ale już doświadczonym. Poprawił skórzany pancerz i przyjrzał się wszystkim.

Jeden chłopak mówił. Tabor, miejscowy. Nie wszystkim ufał. Ale musiał współpracować. To wszystko jest zbyt celowe. A co jeśli ten kamień, zaniesiony do Neverwinter, pochłonie i tamto miasto. Działo się tu wiele mrocznych rzeczy. Umysł drapieżnika pracował pełną parą. Myśli goniły. W końcu odezwał się.

-Nie możemy ruszać do Neverwinter. Musimy najpierw zebrać jak najwięcej wskazówek, śladów. Wszystko co może się później przydać.- Popatrzył się na wszystkich ocalałych. Zmierzył ich powoli wzrokiem. - Powinniśmy sprawdzić kopalnie i las. Tam coś jest na pewno.

Miał ochotę zmienić się w wilka. Biec do lasu. Działać. Ten kryształ. Trzeba go będzie zabrać chłopakowi. Mówił prawdę, pomoc najbliżej znajdą w Neverwinter. Gdyby tam się nie udało można by podążyć szlakiem do Silverymoon. Ale czy o to chodziło mu naprawde.

Nie chciał tracić kolejnych. Nie po tym co stało się w pierwszym domu. Krwawe wspomnienia walki. Trudy ucieczki, kolejne walki o nowy dom. Każdy z jego pobratymców nie bał się już krwi.
Mógł wysłać małego posłańca do Neverwinter. Ale nie miał do kogo. Może ktoś inny z obecnych miał. Trzeba zobaczyć komu można ufać. A na razie niech to zostanie jego tajemnicą. Zacisnął pięść aż poczuł ból. Wyciągnął zza pasa niewielki kościany totem przedstawiający wilka trzymającego paszczy księżyc. Odwrócił się znów do towarzyszy.
-To kto idzie ze mną do lasu?-A potem zmienił się w wilka.
 
Jendker jest offline  
Stary 03-08-2011, 17:38   #4
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Theodor spojrzał po pozostałych, widział co się dzieje. Większość z nich widzi w tym krysztale swoich bliskich, rodziny, kochanki, swoją przeszłość i przyszłość. A on? On nie miał tam nikogo, przyszedł szukać mocy, wiedzy, i krypty maga z Halruaa, ponoć zostawił za sobą kilka ciekawych artefaktów. No i oczywiście kryształy, w kopalniach nie spodziewał się znaleźć nic naprawdę potężnego, a nawet jeśli, by znalazł to zapewne nie było by go na to stać, ale o tych stronach krąży pewna legenda.
Jeśli wierzyć legendom, to gdzieś tu losowo, pojawiają się wędrujący posterunek, albo raczej jego ruiny, a w nim ponoć, jest niezwykle potężny magiczny kryształ.
Hess zastanawiał się, czy to na czym Tabor właśnie kład rękę, było tym czego szukał. Zresztą nieważne, Theodor nie był głupcem, nie zmierzał ryzykować obecnie przejmowania kryształu, nie dopóki, nie dowie się co się stało.

Uderzyło go to co sobie uświadomił. Mianowicie, właśnie dotarło do niego, że nocą, najwyraźniej kiedy spał, nadeszła ciemność, pozostałość po czaropladze. Czuł wibrującą moc z plam ciemności, nie pozostawiało to żadnej wątpliwości, aby przynajmniej nie jemu. Żył już dość długo, a wiedzieć czym to było.



Oparł się ciężko na lasce, i przeciągnął dłonią po krótkich siwych włosach. Dziwne, ale o ile całkiem mu nie pomieszało się w głowie, to zasypiał w innej postaci. najbardziej dziwło go, że ma na sobie strój, który należy do Theodora, a więc wysokie buty do jazdy, czarne luźne spodnie i białą jedwabną koszulę, a na tym elegancki, podróżny płaszcz. Obok, leżał jego plecak z ekwipunkiem, z jakim przybył do miasta, a w ręce miał drewnianą, metrową laskę z gałką w kształcie głowy wilka, oraz ostrym stalowym szpicem.

Jednym uchem słuchał Tabora i elfa, a kiedy ten drugi, zmienił się w wilka, sam zabrał głos.
- Wstrzymaj się, chcę coś powiedzieć zanim ruszysz. - spojrzał po twarzach innych i kontynuował, głosem zdecydowanym, ale jakby słabym, takim, który sprawiał wrażenie, że mówienie to dla niego duży wysiłek. - Mam wrażenie, że znam każdego z was, ale nie przypominam sobie gdzie się poznaliśmy, nie pamiętam też imion. Ale ważne najpierw. Nazywam się Theodor Cinian Kastor Hess, jestem magiem, i w przeciwieństwie do was, nie zostawiłem, tu - powiedział wskazując na kryształ w dłoni Tabora - rodziny, ani nikogo ważnego, ale chcę wam pomóc. Wiem, że w tych okolicach wydobywa się, magiczne kryształy. Wiem także, po raz kolejny, zapewne w przeciwieństwie do większości z was, że w tych okolicach, występują dwa miejsca, w których możemy znaleźć odpowiedzi, a przynajmniej wskazówki. Pierwszym jest krypta maga z Halruaa, ponoć miał też tu wieżę, ale tej nigdy nie znaleziono. W krypcie natomiast pozostawił po sobie, jakieś magiczne artefakty, być może jakiś z nich aktywował sięi w połączeniu z mocą ciemności pozostałej po czaropladze, - tu wskazał na czarne plamy - czyniąc to co się stało. Drugie miejsce jest bardziej, prawdopodobne, ale i trudniejsze do znalezienia. Jest nim wędrujący posterunek, albo jego ruiny. Posterunek ten, ma zwyczaj znikać i pojawiać się losowo, a w jego wnętrzu, miał się wedle legendy znajdować, magiczny kryształ. Być może ten, który trzymasz chłopcze. I po raz kolejny, zgaduję, że w połączeniu z mgłą czaroplagi, mógł się aktywować, zyskując zwiększoną potęgę. Jednak w posterunku mogę być wskazówki, jak odwrócić ten proces. - Zrobił pauzę - Proponuję poszukać krypty, jako, że ją możemy łatwiej znaleźć, w między czasie może uda nam się odnaleźć posterunek, albo w krypcie znajdziemy jakąś wskazówkę, jak go odnaleźć. Potem możemy ruszyć do Neverwinter, teraz jedyne co mamy to kryształ, o którym nic nie wiemy, a nawet doskonały mag, musi mieć jakieś wskazów, jak zacząć badania, inaczej metodami, prób i błędów, może uczynić więcej zła. Dla przykładu, jeśli kryształ ma moc wciągania do siebie celów, to po wciągnięciu nowego może utracić stare. - zakończył i jeszcze raz tylko tym razem wolniej, przeciągnął wzrokiem po reszcie.
 
deMaus jest offline  
Stary 03-08-2011, 18:45   #5
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Adrian von Thorn
Szczupły i gibki młody człowiek, można by nazwać go chłopcem, ale spojrzenie w jego oczy wystarczało by zobaczyć, że jego przeszłości mogło by wystarczyć do obdzielenia ze dwóch, jak nie trzech osób. Miał krótkie jasne włosy. Ubrany w nie krepujący swobody ruchów czarny strój, poruszał się z gracją pantery. Miecz miał przerzucony przez plecy, na udzie zaś spory sztylet. Na przedramionach wprawny obserwator dostrzegłby rękojeści noży do rzucania.
- Adrian von Thorn - przedstawił się reszcie - Mag ma rację. Zanim gdziekolwiek pójdziemy warto się rozejrzeć po okolicy. Może nic nie znajdziemy, ale wole sobie zarzucić zmarnowanie czasu niż zaniedbanie w działaniu. Gdy już zbadamy teren myślę, że powinniśmy obejrzeć posąg w okolicy przełączy prowadzącej na zewnątrz doliny. Widziałem go z daleka i robił dziwne wrażenie. Może to ślepy zaułek... Taborze wiesz coś o tym posągu i o rzeczach o których mówi mag?
 
Mike jest offline  
Stary 03-08-2011, 20:55   #6
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin był przedstawicielem rasy genasi w wieku lat około 30. Dlatego też często ukrywał swoją twarz pod kapturem płaszcza. Był w drodze do Neverwinter. Zawsze chciał zobaczyć to legendarne miasto. W drodze zatrzymały wydarzenia jakie miały miejsce w dolinie Velenrine. Jak się okazało nie tylko jego.

Coś niewyjaśnionego wydarzyło się ubiegłej nocy. Coś przejmującego dreszczem grozy. Całe miasto zniknęło, a raczej jakimś niewytłumaczalnym procesem zostało zamknięte w krysztale niezbyt okazałych rozmiarów, a jednak wewnątrz nie dość, że widać było wyraźnie całe miasto to jeszcze razem z jego żyjącymi mieszkańcami. Podobny widok nie jednemu odebrał by zmysły. Nie każdy był w stanie objąć rozumem praktycznie nieograniczone możliwości magi. Potężnej magii, gdyż taka właśnie musiała być tu użyta.

Draugdin był przedstawicielem klasy swordmagów. Od zawsze duży nacisk nakładam na posługiwanie się mieczem. Nie ma to jak dobrej jakości stal w rękach potrafiącej się nią posługiwać osoby. Jednak gdy poznał tajniki magii zafascynował się drzemiącą w niej mocą. Zaś połączenie stali i magii często było morderczą kombinacją.

Stał w grupie osób, które widział pierwszy raz w życiu, a jednak miał wrażenie jakby je już znał.
Wsłuchiwał się właśnie w rozmowę elfa i maga. Wiedział, że widzi tych ludzi pierwszy raz, a jednak uczucie jakby się już znali i to dobrze mąciło mu nie co w głowie. Potrząsnął głową jakby chciał się wyrwać z otumanienia. Potężna magia...

- Przyznaję rację Theodorowi. - Wtrącił się do rozmowy. - Co prawda przy wyszkolonym magu moje „paranie się” magią jest zaledwie kuglarskimi sztuczkami, nie mniej pewne umiejętności posiadam. Użyta tu została potężna magia. Nie potrafię jej zrozumieć, ale potrafię wyczuwać miejsca emanujące mocą. Jest ich w tej okolicy znacznie więcej niż normalnie. Powinniśmy poszukać śladów i wskazówek na miejscu. Neverwinter nam nie ucieknie. - Ostatnie słowa wypowiedział przyglądając się kryształowi i wprawne ucho mogło wyłowić tam nutkę niepokoju.

 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 03-08-2011, 23:02   #7
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Erik zaczynał podejrzewać, że czymś obraził Tymorę, boginię szczęścia, gdyż od niedawna prześladował go nieznośny wręcz pech. Najpierw niefortunny zbieg okoliczności zmusił go do ucieczki z przytulnej świątyni w Silverymoon, teraz czaroplaga… No cóż, kapłan nie mógł sobie pozwolić na rozczulanie się nad sobą. Trzeba było w końcu uratować wuja.

Opatulił swoją nieco wychudzoną sylwetkę niekształtną brązową szatą i uważnie wysłuchał słów towarzyszy niedoli. Wzdrygnął się, gdy elf zaproponował drogę przez las. Erik wolał uniknąć przeprawy przez mroczną, nieznaną puszczę tuż po potężnym wyładowaniu magii. Słowa czarodzieja, natomiast, dużo bardziej przypadły mu do gustu. Sam chciał zobaczyć starodawny grób, nie mając wątpliwości co do tego, że skrywają się w nim coś wartego odkrycia, chociażby księgi z Halruaa a być może nawet magiczne przedmioty, działające mimo czaroplagi.

Kleryk pogładził się po krótkiej, ciemnej brodzie, odchrząknął delikatnie, po czym odezwał się.
- Nazywam się Erik Delbor, jestem pielgrzymem i skromnym sługą Oghmy. Jako że, praktycznie rzecz biorąc, jesteśmy teraz w środku dziczy, zanim gdziekolwiek się ruszymy, powinniśmy przeszukać okolicę i zabrać wszystko, co może się przydać. Chociażby ty, chłopcze – Erik zwrócił się tak do Tabora, mimo że pewnie nie był od niego o wiele starszy – nie masz nawet płaszcza, nie wspominając już o prowiancie. Co do dalszej drogi, popieram pana Theodora. Jeśli cokolwiek w tej okolicy może pomóc nam rozwiązać zagadkę tego kryształu, to z pewnością znajduje się w krypcie maga.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 04-08-2011, 14:26   #8
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Po przedyskutowaniu wszystkich za i przeciw, a przynajmniej większości, grupa zdecydowała się udać do krypty, aby znaleźć jakąś wskazówkę co do sytuacji w której się znaleźli.

-Nie lepiej byłoby udać się od razu do Neverwinter? A co jeśli w krypcie czeka na nas coś co… nas zabije, co jeśli zgubimy klejnot? - odparł zaniepokojony Tabor. Sam jeden jednak nie mógł przekonać resztę grupy, był zbyt wstrząśnięty, aby wydusić z siebie więcej. Poszedł więc za nimi, nerwowo rozglądając się na boki. Jakby czekał na coś, coś co może ich w każdej chwili zaatakować.

Zboczywszy ze ścieżki, grupa powoli zanurzała się coraz głębiej w las. Poranne promienie słońca mieniły się wśród koron drzew, cichy szelest wiatru między liściany był ich jedynym towarzyszem. Tylko sporadyczne odgłosu śpiewu ptaków co jakichś czas urozmaicały spacer przez las.



Po 10 minutach marszu natknęli się na jelenia. Spał pod jednym z drzew. Staraliście się ostrożnie przejść obok, jednak mimo gałązki na którą nadepnął Theorod, a która wyjątkowo głośno złamała się, jeleń nadal spał. Cerric podszedł bliżej, jeleń ani drgnął. Nadal oddychał, ale był w głębokiej śpiączce. Oddech miał spokojny, ale co jakiś czas wierzgał, jakby miał zły sen.

Idąc dalej w las coraz więcej pożółkłych liście leżało na ziemi, a korony drzew zdawały się być coraz mniej gęste. W końcu doszliście do krypty.



Leżała na niewielkiej polanie, na niewielkim wzniesieniu, dookoła rosły wysokie i smukłe cyprysy. Nie jeden artysta z wielką chęcią namalowałby tak piękny krajobraz… był tylko jeden problem – krypta. Zaniedbana, zniszczona przez czaroplagę i czas, nie był tak piękna jak kiedyś mogła być. Wrota wejściowe były uchylone, kamienne drzwi ledwo trzymały się na zawiasach, płaskorzeźby były już tylko ledwo widoczne, w sumie nie można było określić co przedstawiały.

Zza drzwi ulatniał się lekki, słodki swąd zgnilizny, wewnątrz krypty musiał być jeszcze mocniejszy. Zaraz za wrotami stały schody w dół, stopnie pokryte były jakimś żółtym grzybem lub porostem. Był wilgotny i lepki, ale całkowicie nieszkodliwy. Theorod posłał jedno ze swoich świateł w dół, z tego co zauważyliście niżej był zakręt i o wiele mniej grzyba.

-To pewnie jakiś rodzaj magii, powstrzymuje rozwój grzybów i pleśni, aż dziwne że coś takiego przetrwało czaroplagę… a brakuje jakichkolwiek zaklęć chroniących kryptę przed intruzami… może ktoś już się ich pozbył… – odparł czarodziej.

- Powinniśmy chyba wracać na szlak… - odparł z nadzieją Tabor.

Chłopak westchnął widząc determinację grupy, wziął kamień który leżał obok i zrzucił go po schodach, ten spadał po każdym stopniu, Tabor musiał gdzieś się tego nauczyć, aż na sam dół. Przez chwilę na jego twarzy pojawił się grymas niepewności, jakby sam nie wiedział co i jak zrobił.

-Pułapki, chciałem sprawdzić… wygląda na to, że na schodach nie ma żadnych.- odparł po chwili zastanowienia, sam nie będąc pewnym swoich słów.

Schodząc niżej zapach zgnilizny stawał się coraz bardziej wyrazisty, ale już po chwili wasze nosy zaczęły się do niego przyzwyczajać. Kiedy doszliście na dół schodów pierwszą rzeczą, która rzuciła się wam w oczy to piękna mozaika na podłodze… czaszki w rogu, zdechłe i spleśniałe szczury oraz kot.

Stawiając pierwszy krok na mozaice widzicie przed sobą kamienny, zakurzony korytarz. Na ścianach pojawiają się co prawda pajęczyny, ale nie ma już żadnego śladu grzyba. Jedynie światła Theoroda oświetlają wam drogę, nie widać tutaj żadnych pochodni, ani lamp. Widać za to w oddali, że korytarz krzyżuje się z innym korytarzem po lewej stronie, a kawałek dalej skręca w prawo.

 
Qumi jest offline  
Stary 04-08-2011, 14:45   #9
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Adrian naciągnął chustę na twarz i czarny kaptur na głowę, teraz było mu widać tylko oczy.
- Pójdę przodem sprawdzę czy nic się tam nie czai - syknął i dobywając miecza i noża ostrożnie ruszył naprzód. - Nie świeć na mnie i trzymaj światła z daleka ode mnie - rzucił jeszcze cicho do czarodzieja.
Krok za krokiem, zwracając uwagę na płyty mozaiki jak i na ściany zagłębiał się w korytarz.
 
Mike jest offline  
Stary 04-08-2011, 15:18   #10
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Carric zaczął węszyć wraz z Adrianem .Zapach był okropny. Ale tu musiało czaić się coś jeszcze. Druida ciekawiło co jest za zakrętem. Powoli i ostrożne stąpał po mozajce. Nigdy nie było wiadomo na co można nadepnąć. Gdy ujrzał kończący się korytarz, i drzwi prowadzące do jakiegoś pomieszczenia przyjrzał się im dokładniej. Zaryzykował. Skoczył na drzwi próbując je otworzyć.

Korytarz był pełny kurzu, ślady Cerrica zostawiały ładne odcisku w grubej warstwie szarego pyłu, lecz poza jego śladami nie było już żadnych innych. Nikt tu nie zaglądał od dawna. Kiedy druid próbował otworzyć żelazne drzwi, te ani drgnęły. Były zamknięte. Metalowy zamek wraz z klamką ozdobiony był postaciami kobiet, które zamiast nóg miały długie szaty. Wyglądały jakby były w trakcie... latania? Wskazywały na to rozwiane włosy i pofałdowane szaty, lecz ich twarze były pełne smutku i strachu, nie czuły radości z tego lotu, o ile metalowe zdobienia mogą mieć uczucia.

Adrian był bardziej ostrożny. Sprawdzał każdy kawałek mozaiki, ale nie znalazł żadnej pułpaki. Drzwi, które chciał otworzyć druid nie miały zbyt skomplikowanego zamka, mógł je spokojnie otworzyć, pytanie tylko czy powinien zrobić to natychmiast?
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172