Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-12-2013, 10:33   #11
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
PRACA WSPÓLNA

Miłe spotkanie znajomej osoby ucieszyło wojownika. Właściwie myślał niekiedy, co się z nią stało, co porabia, czy ma kogoś ... Porozdzielani mnogimi okolicznościami ponownie spotkali się w mieście Sigil. Dziwne mocno, ale jakże pozytywne wydarzenie. Ciepło wspominał ich znajomość oraz pamiętał, jak bardzo zachwycał się jej nieskazitelną urodą, sympatycznym charakterem oraz jakąś niezwykle kobiecą delikatnością, bardzo podkreślającą naturalny urok. Jednocześnie ciamajdą nie była, potrafiąc sobie radzić podczas rozmaitych okoliczności.

Ruszył więc ku mentalnemu burdelowi, ponownie porozmawiać z siostrą oraz prosić, by pomogła, zaś później skierował się do Niższej Dzielnicy.

Sztylet i Firkin mógł przytłoczyć przy pierwszym wrażeniu. Tawerna bardziej przypominała oranżerię ze zbyt dużą ilością zwiedzających niż karczmę. Powietrze również było typowe dla szklarni, ale większości gości zdawało się to nie przeszkadzać. Co ciekawe, gdy Dotian wszedł do środka nie uderzył go hałas rozmów, goście rozmawiali przyciszonymi głosami, ale ponad ich szeptem wybijał się znajomy, melodyjny głos.

WRZUTA - Barbara Karlik - Piękna i Młoda

Przerywanie śpiewu jest nieładne, nawet brzydkiego, zaś co dopiero takiego, jak ten. Estel pięknie wykonywała wesołą pieśń do wtóru harfy, zaś słuchacze rozmaitych ras wsłuchiwali się. Śpiew elfki działał hipnotycznie wpływając także pewnie na podświadomość, gdyż ani chybi niektórzy spośród gości nie mieli uszu. Może jednak jakoś odczuwali delikatny śpiew oraz słodką melodię harfy. Wchodzący spokojnym krokiem Dotian stanął sobie wśród nich oraz przysłuchiwał się. Ustawił jakoś się tak, iż mogła go zauważyć. Posłał pięknej pannie cichutki uśmiech oraz czekał, kiedy przerwie występ.

Eladrinka siedziała na niewielkim stołeczku pod rozłorzystym drzewem będącym centrum tawerny. Musiała się przebrać od kiedy ostatnio ją widział, gdyż tym razem ubrana była w błękitną suknię, równie prostą i skromną, co poprzednia. Jednakże głębia barwy pasująca do oczu harfiarki, a także rozpuszczone, srebrne włosy stanowiły wystarczającą ozdobę. Dostrzegła wojownika i posłała mu radosny uśmiech nie przerywając śpiewu. Pieśń dotarła łagodnie do końca i wybrzmiały ostatnie takty muzyki.

Większość biła brawo, zaś inni mruczeli pozytywnie lub wydawali jakieś dźwięki pasujące do ich własnej rasy. Wśród oklasków dawały się słyszeć także mocne uderzenia dłoni Dotiana, który lubił słuchać pięknego głosu elfki. Chwila melodyjnego śpiewu przypomniała mu dawne czasy, keidy spotkali się na polu krwawej walki.
- Pięknie moja droga – podszedł do dziewczyny kłaniając się tak jakoś sympatycznie.

Uśmiechnęła się ciepło kłaniając z gracją.
- Dziękuję. Sądzę, że mogę teraz spokojnie porozmawiać.
- Owszem, chyba tak
- przyznał - hałas bowiem taki, że nawet gdyby chciał nam ktoś poprzeszkadzać oraz podsłuchać nie dałby rady. Pamiętaj moja droga, że kiedy twój występ przebrzmiał, nie ma już nic pieknego, co wstrzymywałoby tłum od głośnych dyskusji, okrzyków, prośby o dubeltowe piwo oraz inne. Może chodźmy gdzieś po prostu przy kącie, albo może jest tu jakaś jeszcze inna sala? - spytał elfkę, która pewnie lepiej się od niego orientowała.

Zaśmiała się melodyjnie.
- To tutaj normalne, ale sądzę, że uda się znaleźć jakiś spokojniejszy kąt - wzięła harfę ze stołka do jednej ręki i kielich, który stał obok, do drugiej. - Chodźmy - zaproponowała i ruszyła przeciskając się zwinnie przez tłum do kontuaru, za którym stał właściciel.
- Brawo, Estel - usłyszeli tubalny głos, gdy udało im się w końcu dotrzeć do lady. Bariaur uśmiechał się zadowolony. - Cieszę się, że zdołałem Cię nakłonić do występu dzisiaj.
- To teraz zadbaj proszę, o jakiś spokojniejszy kąt dla mnie i mojego przyjaciela
- wskazała Dotiana.
- Jeśli jeszcze dziś zagrasz, to macie dostęp do alkierza - karczmarz uśmiechnął się chytrze.
- Dobrze, dobrze… - westchnęła cicho i skierowała się do przejścia przysłoniętego długimi, kolorowymi paskami materiału. Drugie pomieszczenie stanowiło jedną trzecią głównej sali, ale i znacznie mniej gości tu było. Kilka stolików stało w sporym oddaleniu od siebie zapewniając prywatność. Eladrinka skierowała się do jednego ze stojących przy jakiejś wielkiej roślinie.
- Chyba tutaj będzie dobrze - usiadła płynnie stawiając kielich na stole i posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech. - Miło, że będzimy mogli razem pracować - stwierdziła spokojnie.

Powściągliwa jak zawsze oraz równie stonowana. Dlatego niekiedy trudno było mu zrozumieć jej elfią psychikę. Jej postawa wynikała z obojetności, sympatii, grzeczności, czy czegoś jeszcze innego. Nie umiał pojąć jej myśli, przynajmniej niekiedy. Obecnie wydawała się bardziej kulturalnie grzeczna, niżeli ucieszona.
- Tak, miło - odparł przyjmując zdawkowy ton dziewczyny. - Co porabiałaś? - spytał neutralnie, ale miło.

To jedno słowo “miło” wybrzmiałe w ustach mężczyzny pozwoliło jej zrozumieć, że popełniła gafę. Tak bardzo obawiała się, by nie uznał, że mu się narzuca, że przesadziła.
- Wybacz Dotianie - westchnęła cicho. - Zbyt długo już chyba przebywam w Sigil i ciągłe pilnowanie języka weszło mi w nawyk - uśmiechnęła się przepraszająco. - Naprawdę się cieszę, że Cię widzę.

Kulturalnie go przeprosiła, ech owa legendarna wręcz elfia układność, którą prezentowała od początku. Arcygrzeczna doskonale oraz miła, potrafiąca sie uśmiechnąć, przeprosić, znaleźć na bieżąco jakieś grzeczne słowa wyjaśniające wszelkie okoliczności oraz cokolwiek tylko mozna zechcieć. Wszystko delikatnie, kulturalnie oraz bardzo niewątpliwie elfio, co sprawiało, że po prostu odruchowo pełen wigoru wojownik przybierał identyczną pozę. Kompletna blokada oraz absolutna grzeczność wedle maski numer piętnaście, która pokazywała wiele stonowanego miłego banału. Kłuła właściwie go trochę ta sytuacja, ale udusił ową krótką myśl tłumiąc jej zarodek kiedy się tylko pojawił wewnątrz umysłu.
- Wzajemnie się cieszę, natomiast do wybaczania nie mam niczego wcale - jakby nie było, mógł trafić na jakiegoś zdeprawowanego bariaura, albo ogólnie dziwaka, tymczasem trafił na znajomą sobie elfkę. Wprawdzie był jeszcze ów kamienisty magik, ale wydawał się kompetentny. Jakoś się nie kleiło im od początku, dlatego po prostu przeszedł do rzeczowej rozmowy. - Rozpuściłem wici za naszą sprawą, prawdopodobnie otrzymam jakies informacje, ale nie wiem, jak dokładne. Jakby nie było, takie rzeczy jak bramy oraz klucze oznaczają władzę, wpływy oraz potęgę. Trudno jest odnaleźć takich, którzy darmo chcą się z nią podzielić, lub oczekują rozsądnie dobranej przysługi. Jednak miejmy nadzieję, ze uda się podłapać do jakiejś wyprawy, czy misji, czy czegokolwiek takiego.

Przyjrzała mu się uważnie wyraźnie wyczuwając, że coś jest nie tak. Po elfiej twarzy przemknął smutek pokiwała jednak głową, gdy wspomniał o swoich poszukiwaniach,
- Ja tym razem miałam szczęście. Dowiedziałam się, że skrzyżowanie Fey, które mogłoby nas doprowadzić do Arvandoru znajduje się tutaj. Tylko pojawia się dość nieregularnie i trzeba znać rytuał, żeby móc z niego skorzystać, bo jest uśpione. Niestety rytuał trochę kosztuje - westchnęła cicho i machnęła ręką. - Ale nie spotkaliśmy się chyba po to, by dyskutować o naszym zadaniu - uśmiechnęła się do Dotiana. - Pytałeś co porabiałam… Od naszego ostatniego spotkania jeszcze trochę przebywałam na Szarych Pustkowiach. W zasadzie mogłabym tam zostać… Tam ciągle potrzebują pomocy i mogłabym pełnić pełną posługę, nie tylko leczyć… - westchnęła cicho. - Właśnie jak Twoja siostra? Wszystko u niej w porządku? - ożywiła się i spojrzała pytająco na mężczyznę.
- Siostra jest niewątpliwie w lepszym położeniu, niżeli ja - przyznał półgębkiem. - Znalazła miła pracę, która ją satysfakcjonuje. Własnie ona ma znajomych, którzy mają znajomych, mniej więcej, którzy mogą cos wiedzieć. Wspomnę jej, kiedy będziemy się widzieć, że cię spotkałem, ucieszy się. Bowiem keidy poszedłem dzisiaj była straszliwe zapracowana, mogłem chwycić ją jedynie na momencik. Dlatego własnie przekazałem tylko prośbę dotyczącą naszej wyprawy. Na jakichś rytuałach się nie znam, pieniędzy nie mam, więc chyba odpada. Właściwie planowalem zarobic coś podczas tej wyprawy, nie dokładać. Tutaj bowiem łapię jakieś drobne ochrony oraz podobne sprawy, byle przetrwać. Estel, a ty gdzie mieszkasz oraz co tutaj robisz?

Przysłuchiwała się z wyraźnym zmartwieniem o jego sytuacji.
- To, to zlecenie może Ci bardzo pomóc… - pokiwałą głową. - A ja… cóż… Chciałam odpocząć od ciągłych wojen. Wiele słyszałam o Sigil i postanowiłam je odwiedzić.. A potem zobaczyłam Ul… - westchnęła cicho. - I tak tu zostałam… Nie wiem ile już tu jestem… Dzień mija mi na pomaganiu w Ulu czy to w Lecznicy, czy na ulicach. Od czasu do czasu grywam tutaj i leczę tych, których stać na zapłatę - uśmiechnęła się ze smutkiem jakby fakt, że musi pobierać opłaty jej doskwierał. - Starcza na to by przeżyć, ale teraz w Ulu wybuchła zaraza… Jeżeli nie znajdę pieniędzy na medyków i lekarstwa, to niedługo cała dzielnica zostanie pozbawiona większej ilości mieszkańców, a kto wie czy choroba nie przejdzie dalej.
- Dobra jak zwykle
- przyznał. - Wobec tego za powodzenie twojej misji. Cóż, jak będziesz potrzebować więcej po wyprawie na owo leczenie, mogę ci dać swoja działkę, przynajmniej dołożyć. Wiedz doskonale, ze potrzebuję własciwie tyle, żeby wiązać koniec z końcem jakoś. Obecnie fakt, kicha, ale jesli się uda nawet kawałek diamentu mi wystarczy. Oraz pewnie ucieknę stąd, jednak miasto takie jak to, nie jest dla mnie.
 
Kelly jest offline  
Stary 05-12-2013, 23:06   #12
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna


Kapłanka pokręciła delikatnie głową.
- Dziękuje ale Tobie się te pieniądze również przydadzą, szczególnie jeśli planujesz się gdzieś przenieść. - posmutniała jakby lekko. Znów gdzieś oboje powedrują... - Ja również mam dość tego miasta. - westchnęła cicho. - Gdyby nie ta zaraza pewnie by mnie tu nie było. Na pustkowiach przynajmniej wiedziałam, że moja pomoc jest pożądana. W Ulu miewam wrażenie, że wolą umrzeć niż zdać sie na kogoś... Tak więc pewnie również niedługo rusze w drogę. - chciałaby móc zapytać Dotiana czy mogłaby mu potowarzyszyć. Miała dość samotnej tułaczki, a wojownika bardzo ceniła i lubiła. Nie miała jednak prawa...

W momencie gdy wydawało się ze Estel chce coś jeszcze dodać pojawiła się kelnerka. Młoda połelfka o włosach czarnych niczym noc i przyjemnym uśmiechu zapytała mężczyznę czy cos nie podać. Kapłanka jakby zawstydzona upiła łyk wina.
- Dziękuję, może potem. - pozwolił sobie zadecydować Dotian za obydwoje. - Racja pewnie, ze się przydadzą - podjął ich temat - ale takie coś, nigdy nie miałem tyle oraz przyznaję, że brak mi wyobraźni, co miałbym począć przy takiej fortunie. Ech jakby powiedzieć. - parsknął śmiechem - Jak widać jestem dobry podczas kupowania kota wsadzonego do worka. Jak cudownie dzielę wspomniane teoretyczne wpływy. Natomiast miasto Sigil, nie rozumiem go. - przyznał elfiej dziewczynie. - Oraz jakoś nie czuję. Nie bywam w Ulu, ale wiele słyszałem, chyba każdy słyszał … - westchnął. - Przekichana kwestia, ach, wyjechać gdzieś do czegoś normalnego … wcale się nie dziwię, ze też to czujesz. Możemy potem ruszyć się razem, jeśli będziesz chciała. Tylko głupi odmówiłby towarzystwa wysokiej kapłanki. - nie dodał sprawy oczywistej, że ładnej dziewczyny, która bez problemu wywoływał niekoniecznie jedynie przyjacielskie uczucia. Nawet właściwie raźniej mu się jakoś zrobiło, kiedy odważył się jej to zaproponować, chociaż nie przypuszczał, że dziewczyna przyjmie.

Wyraźnie ucieszyła ją propozycja wspólnej podróży. Rozpromieniła się na chwilę by zaraz wrócić do normalnego uśmiechu.
- Bardzo chętnie. - powiedziała szczerze. - Samotne wędrówki zaczęły mnie przytłaczać. - w ton wkradł sie smutek. Czy naprawdę mogła mu towarzyszyć? Czy go nie narazi? Tyle czasu minęło... Może w końcu... - Myślałeś już nad jakimś miejscem? - zapytała by odegnać niechciane myśli.
- Chyba jakieś takie, gdzie lasy są piękne, zaś morza szumią, grając swoimi falami pieśni. Tam, gdzie nie jest ani gorąco, ani zimno, ani wojna dookoła. Gdybym miał swoje strony przedstawić, królestwa dalekiego Faerunu, najmilsze chyba byłyby krainy okalające Morze Spadających Gwiazd, lub Doliny. Nie wiem, czy znasz je, czy kiedyś odwiedziłaś wśród swoich wędrówek, ale one właśnie są takie, jak opisałem. Ludzie tam, elfy oraz półelfy mieszkają, wiele jest także niziołków oraz krasnoludów. Bywają wojny, lecz porównujac do innych terenów spokojnie jest oraz pięknie. Pasowałabyś tam, Estel.- ujął jej dłoń, uśmiechając się ucieszony. Puścił po chwilce pytając elfinę. - Ty miałas już jakiś pomysł, gdzie chciałabyś wyjechać? - przypuszczał bowiem, iż dziewczyna miała na myśli elfie królestwa, choć jasne, bardzo się cieszył, że chciała mu towarzyszyc podczas wspólnej wędrówki.

Jego dotyk nie był jej niemiły, nie odsunęła więc ręki, gdy ujął jej dłoń.
- Myślałam nad powrotem do Arvandoru właśnie, ale tak pięknie opisujesz swoje rodzinne strony, że chętnie się tam udam. - uśmiechnęła się rozmarzona. - Morze Spadających Gwiazd brzmi pięknie.
- Jest pięknie. - przyznał. - Niekiedy burzliwe fale uderzają skaliste brzegi, albo leciutka bryza sprawia, że jedynie niewielkie zmarszczki dotykają jego powierzchnie. Opodal są wysokie szczyty gór oraz piękne lasy, gdzie zamieszkują plemiona elfie. Trafiają się wielkie miasta, sielskie sioła oraz porośnięte wysoką trawą doliny. Przynajmniej po północnej stronie Morza. Natomiast mówiłaś na temat Arvandoru, jaki jest twój kraj? Opowiedz Estel.

- Arvandor... - w głosie eladrinki zabrzmiała tęsknota. - Wyobraź sobie najstarszą puszczę jaką znasz z najwyższymi drzewami jakie widziałeś. Na Arvandorze drzewa są o wiele potężniejsze, starsze i wyższe. Pokrywają większość kontynentu. Ich korzenie i wiele mniejszych roślin rośnie tak gęsto, że łatwiej poruszać się wśród koron drzew. Drzewa są tak wielkie że potrafią pomieścić kilka elfich wiosek.
- Takich wielkich drzew nie widziałem, jednak skoro mamy się tam udać, pewnikiem serce drży ci śpiewną radością. - rzekł uśmiechając się do niej - Choć skoro mamy dotrzeć na wyspę, tam roślinność chyba będzie trochę inna.
- Tam akurat nie byłam... Ale przyroda moze być mniej przyjazna niż ta którą ja znam. Wieczne ciemności na wyspach są pozostałością po wojnie z Fomorianami. To były straszne czasy... Kto wie co się tam kryje w mroku. Ale jestem pewna, że damy radę. - uśmiechnęła się szczerze. Chyba propozycja wspólnej podróży sprawiła że bariera poprawności zniknęła. - Ale i tak cieszę się na myśl, że właśnie tam się udajemy. Potem spokojnie będę mogła Ci potowarzyszyć w Twoje rodzinne strony. A co Ty i Melody robicie w Sigil?
- Cieszyłbym się, gdyby się udało. - przyznał mając na myśli wspólną wyprawę oraz późniejsze plany. Jakoś same usta mu się uśmiechały na jej widok. Jakże inaczej, niżeli przedtem. - Natomiast właściwie co my robimy, hm, jakby powiedzieć. Nasz oddział rozpadł się, kiedy kapitan wziął ślub. Jego miła centaurza żona wymogła na nim odejście z kompanii oraz osiedlenie się. Sigil właściwie było kaprysem, próbą jakiegoś odszukania kompletnie innego miejsca. Udało się połowicznie. Melody chyba znalazła pracę, która jej pasuje. Przybytek intelektualnej rozkoszy, jeśli nie wiesz co to, nie pytaj proszę. - machnął dłonią - Jeśli wiesz, to ten tego, uff. Natomiast jednak jakoś ja nie podziliłem jej entuzjazmu. Dlatego własnie poszukuję swojej drogi. Kocham swoją siostrę, ale nie jesteśmy już małymi dziećmi, szukamy własnych dróg, czy lepiej powiedzieć, po prostu próbujemy odkryć swoje miejsce. Melody chyba właśnie odszukała takie.

- Dobrze, że jej się udało, choć ciężko uwierzyć, że właśnie tutaj. - uśmiechnęła się lekko. - Ja chyba jednak wolałabym bardziej zielone tereny.

Obydwoje właśnie rozmawiali w najlepsze, kiedy do stolika podeszła półelfia pracownica karczmy.
- Panno Estel, jest pani proszona o obiecany występ. Kilku klientów wspomniało karczmarzowi, iż chciałoby przed wyjściem posłuchać ponownie pani pieśni. Wiecie państwo, przeraszam, że przerywam, ale musimy spełniać takie oczekiwania, gdyż renoma jest dla karczmy tym, czym dla kobiety uroda.

- Przepraszam Dotianie... - posłała mu łagodny uśmiech. - Zostaniesz jeszcze, byśmy po moim występie mogli kontynuować?
- Chętnie posłucham oraz zostanę. Wiesz, póki co nie mam obowiązków, więc chętnie. Natomiast od siostry informację dostanę dopiero jutro.

Wróciła spokojnie na swoje miejsce pod wielkim drzewem i zasiadła na stołku. Smukłe palce dotknęły strun i popłynęła melancholijna, łagodna melodia, po chwili do muzyki dołączył czysty śpiew eladrinki.

“Lady Moraine, Sylvia Moraine
Rudowłosa czarodziejka
Wierzba płacząca, tam, gdzie brzeg
zielonym okiem zerka.
Wśród wzgórz zielonych, gdzie czarny las
żyła ta czarownica
W świetle księżyca i blasku gwiazd
zioła zbiera i znika
Dawno nie widział już czarny las
jak śpiewa o słońca wschodzie
Bo ona kiedy dnieje blask
w źródlanej przegląda się wodzie(...)


WRZUTA - 04 Barbara Karlik - Sylvia Moraine

Wszystkie utwory użyte w tekście są autorstwa Barbary Karilik, strona: Harfiarka Barbara Karlik - Muzyka na wczesnej harfie celtyckiej
 
Blaithinn jest offline  
Stary 06-12-2013, 00:24   #13
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna


Odłamek faktycznie zastał swoich przyszłych współpracowników w gospodzie. Od wejścia jego kryształy przebiegło dziwne drżenie, z początku nie do końca był pewien czym wywołane, ale wkrótce okazało się że to Estel dawała występ dla zgromadzonych w środku. Ewidentnie była to kobieta wielu talentów. Przecisnął się między klientami lokalu i podszedł do Dotiana.

- Wiem gdzie jest portal, wiem gdzie zdobyć klucz, ale będzie kosztował pięć sztuk platyny. - Przekazał wojownikowi bez otwierania ust. Ten sposób konwersacji był doskonały do przekazywania poufnych informacji.
- Nie mam - odszepnął mu Dotian cicho, nie mogąc się przyzwyczaić do myślowej dyskusji, którą preferował magus. - Jak Estel skończy, porozmawiamy - mówił absolutnie cichutko, gdyż nie chciał przerywać występu dziewczyny.

Eladrinka w tym czasie skończyła jedną pieśń i rozpoczęła kolejną. Tym razem dźwięki były zdecydowanie weselsze i bardziej żwawe. Goście zdawali się otrząsać z melancholii i prosili o kolejne kufle piwa czy kielichy ale, a dziewczyna śpiewała radośnie:

“Od kiedy sięgam myślą

Marzyłam zawsze by

Elficką mieć urodę

I stąd w mych oczach łzy

Hobbitką wszakże jestem

I to nie zmieni się

I wcale nie pomaga

Że matka śpiewa że:

Tak dobrze być hobbitem

I w norce mieszkać swej

Uprawiać sobie rzepę

I gulasz robisz niej

Jak dobrze być hobbitem

Spokojne życie wieść

I martwić się tylko tym

Aby dobrze zjeść(...)”

WRZUTA - Barbara Karlik - Tak dobrze być hobbitem

Ostatnie słowa zaakcentowała mocnym akordem i tupnięciem, po czym wstała i ukłoniła się z gracją. Bywalcy zaklaskali zadowoleni takim zakończeniem występu, ktoś zagwizdał, ktoś inny rzucił komentarzem, że dobrze, że nie jest hobbitką, ogólnie zapanował zwyczajny rozgardiasz typowy dla tawerny.


Estel podeszła do dwójki znajomych z kielichem w dłoni.
- O. Witam pana ponownie. - skinęła głową Garionowi, po czym zwróciła się do Dotiana. - Dziękuję, że poczekałeś. Jakieś nowe wieści? - spojrzała z zainteresowaniem na obydwóch panów.
-Pewnie, ze poczekałem, jak mógłbym … - przerwał na moment. - Nasz czarodziej ma pewną propozycję. Trochę jednak drogą, nie mam tyle pieniędzy, baa, nie mam nawet trzeciej części tej sumy. Pięknie śpiewałaś - dodał uśmiechnięty.
- Dziękuję. - skinęła skromnie głową. - To może wrócimy do alkierza? - zaproponowała wskazując kierunek Odłamkowi.
- Chodź waść - zaproponował magusowi Dotian słysząc dziewczynę - lepiej podyskutować nieco dalej od tłumu.Wszyscy bowiem nie posiadają pańskich umiejętności.
Odłamek skinął głową i podążył za dwójką. - Znalezienie portalu było dość łatwe, klucz w prywatnych rękach będzie jednak kosztować pięć sztuk platyny. To ta mniej oficjalna droga, oficjalnie można złożyć podanie w Hali Informacji, po wpłaceniu dwudziestu sztuk złota i wypełnienu podania. Którego kopię mam ze sobą, należy czekać na odpowiedź, zaledwie trzydzieści dni. - Wszystkie te informacje przekazał na spokojnie, idąc w kierunku alkierza i nie mówiąc ani słowa. Dłonie miał splecione w rękawach szaty przed sobą.
- Jest jakieś to wyjście, aczkolwiek powinienem mieć na nasze kolejne spotkanie jakieś informacje. Przynajmniej mam nadzieję, gdyż puściłem w obieg znajomych pytanie dotyczące owego klucza. Dlatego wydaje mi się: spokojnie, poczekajmy jeszcze moment, jeśli nie uda nam się nic więcej zdobyć - odpowiedział wojownik.

Odłamek wzruszył ramionami. Dzień lub dwa czekania raczej nie powinny im zaszkodzić, ważne było by po prostu dotrzeć do miejsca przeznaczenia i zdobyć mech… a potem wrócić. - Możemy poczekać. - Przekazał obojgu swoją opinię.

- Wobec tego powtórzmy to spotkanie tutaj o identycznej godzinie następnego dnia. Liczę na to, że uda mi się cokolwiek znaleźć, zresztą jeśli dowiecie się czegoś nowego, także mogłoby się jakoś udać inaczej.
- Też uważam, że możemy poczekać. Mi się udało dowiedzieć o skrzyżowaniu Fey, które zaprowadziłoby nas do Krainy Wróżek, a stamtąd moglibyśmy bez problemu trafić do Arvandoru. Niestety jest uśpione i będę potrzebowała rytuału, by je otworzyć, co też kosztuje. Co prawda mniej niż Pana opcja - skinęła Garionowi. - Ale niewiele mniej.
- Wobec tego jasna sprawa, skoro natomiast tak, to cóż, oby się udało
- rzekł wojownik ciesząc się na kolejne spotkanie dziewczyny.


Następnie przeszła rozmowa na inne, błahsze tematy, aż wreszcie pożegnawszy się, wszyscy odeszli do swoich spraw, ustalając kolejne spotkanie na dokładnie południe. Tyle bowiem wystarczało Dotianowi, jak oceniał, żeby sprawdzić kontakty siostry. Niepewny nieco, czy uda jej się coś uzyskać przybył do Przybytku Rozkoszy Intelektualnych, tymczasem spotkała go miła niespodzianka. Dlatego dosyć zadowolony przyszedł w samo południe oraz przekazywał Estel oraz magikowi uzyskane informacje.


- Mam chyba dobrą, jak się wydaje, nowinę – rzekł po powitaniu pięknej elfki oraz kompana. - Otóż wiem, jak dostać się do Arvandoru, ale obawiam się, że właściwie nieco to okrężny sposób. Lecz po pierwsze bezpłatny, po drugie zarobkowy, po trzecie wygodny. Dostałem cynk, że pewien szczwany ifryt ze Wspaniałego Bazaru poszukuje ochroniarzy do ochrony astralnego żaglowca, który ma wkrótce wyruszyć w rejs handlowy z Księżycowej Bramy, planu będącego siedzibą między innymi Tymory, do samego Arvandoru. Ifryt oferuje osobom, które podpiszą z nim umowę, klucz do portalu prowadzącego do Księżycowej Bramy, tam zakwaterowanie na żaglowcu i uczciwą zapłatę za ochroniarską pracę. - Podzielił się nowinami wojownik.
- Jest tylko jeden problem. - wskazała na siebie. - Na ochroniarza to ja ani nie wyglądam, ani nim nie jestem.
- Wątpię jednak, żeby ktokolwiek zrezygnował z wysokiej kapłanki, lub czarodzieja, nawet, jeśli nie mają wojowniczych umiejętności - rozwiał obawy pięknej, smukłej dziewczyny Dotian, od bicia bowiem był on, od czarowania oni.
- Bardzo chętnie zgodziłabym się na tą opcję, ale ile czasu nam podróż zajmie?
- Pojęcia jakiegokolwiek nie mam, ale można się spytać ifryta. Wydaje jednak mi się, iż nie mamy powodu się bardzo śpieszyć, skoro będziemy mieli cały czas wikt oraz nocleg. - Dodał Dotian.
- Niestety mam tutaj pewne zobowiązania, z którymi może być problem jeśli zniknę na dłużej… - westchnęła cicho. - Musiałam się zgodzić na bezpłatne wystpęu tutaj przez cały miesiąc. - dodała wyjąśniająco.
- Wobec tego, należało od tego zacząć - skrzywił się nie mając pojęcia na temat sytuacji, która spowodowała, że robił z siebie pacana. - Wobec tego zdecydujcie we dwójkę, ile wam potrzeba i co wam potrzeba, jakie macie zobowiązania. Potem dajcie znać, ja zaś, skoro tak, muszę iść szukać sobie pracy, bowiem muszę za coś kupować jedzenie.

- Osobiście nie mam żadnych, mogę wyruszyć choćby teraz. Większość dobytku mam zresztą zawsze ze sobą. - Odparł czarodziej. - Prawdopodobnie będziesz w stanie przekonać ich do dokończenia miesiąca występów tutaj po powrocie, lub zamienić to na jakąś inną przysługę. Mimo że mało kto chętnie patrzy na zmienianie warunków umów. - Powiedział do samej kapłanki.
Parę głębokich razy odetchnął, co spowodowało nieco oklapnięcie nerwów. - Mamy ogólnie problem. Osobiście groszem nie śmierdzę, poza jakimiś drobiazgami na przetrwanie. Nie wygląda to dobrze. Dlatego jeśli nawet dołożyłbym się do opłaty i tak pewnie byłby kłopot, kwota zaś byłaby symboliczna. Czyli rodzi się pytanie: skąd wziąć pieniądze na realizację waszych propozycji, jeśli nie można realizować wyjazdu przy eskorcie ifryta. - Wyraził swoje wątpliwości wojownik
- Wybaczcie, wyraziłam się mało precyzyjnie. - eladrinka patrzyła zmartwiona na wojownika. - Już ustaliłam, że będę występować po powrocie, kwestia tego, jak długa podróż się szykuje, by właściciel nie pomyślał, że go oszukałam. Ale to mogę ustalić pytając ifryta.
- Pytanie, jak długo potrwa sprawa tam? Jeśli jakoś przedłuży się, to co wtedy. Właściwie chciałbym spytać, ile jeszcze ci pozostało? - Zapytał mężczyzna.
- Miesiąc występów, w najgorszym wypadku Aren mnie naciągnie na kolejny… - uśmiechnęła się lekko. - Ale powiem szczerze, że jestem gotowa ponieść takie koszty, byle wyrwać się z Sigil na dłużej.
- Może udałoby się zapłacić mu te parę groszy co mamy, żeby po prostu odczepił się. Wtedy nie bylibyśmy związani terminem oraz dysponowali bardziej swoim postępowaniem. Chyba bowiem nie wiemy, ile zabierze nam wyprawa, może krótko, ale może bardzo długo. - Zamyśliła się na moment.

- Załatwię tą sprawę. - uśmiechnęła się spokojnie. - I nie martw się, pieniądze w razie czego jeszcze mam.
- Estel pewnie masz trochę, ale pewnie także nie za wiele, jak my wszyscy. Faktycznie ustalmy to oraz ruszajmy - uśmiechnął się wreszcie wojownik, który przejmował się, że ona się przejmuje tym, czym się niewątpliwie solidnie przejmuje.
- Czyli wszyscy za tym, by ruszać jak najszybciej? - upewniła się.
- Chyba właśnie tak. - Dodał Dotian.
- Nie ma co zwlekać. - Dodał swoje odłamek, nie musieli wiedzieć że spał jedynie po to, by zregenerować nieco bardziej siły magiczne, a i tego nie można było całkowicie nazwać snem.
- Wobec tego umówmy się tutaj jutro. Jeśli Estel uda się przeprowadzić satysfakcjonujące negocjacje z karczmarzem, ruszamy na bazar, jeśli będzie inaczej, rozważymy inne opcje. - Rzucił wojownik.
- W takim razie do jutra. - Mag poczekał czy kapłanka ma coś do dodania nim ruszył do siebie. Wypadało nieco zabezpieczyć swoje mieszkanie, czy też może leże jak nazywaliby je mieszkańcy klatki. Na pewno musiał zabrać ze sobą cały swój dobytek, który nie był zresztą zbyt wielki.


utwory użyte w tekście są autorstwa Barbary Karilik Harfiarka Barbara Karlik - Muzyka na wczesnej harfie celtyckiej
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 06-12-2013, 22:37   #14
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna


- Do zobaczenia zatem. - Estel skinęła głową Odłamkowi. - Pójdę porozmawiać z Arenem. - zwróciła się do Dotiana. - Poczekasz jeszcze chwilę, czy ruszasz od razu szykować się do wyprawy?
- Poczekam oczywiście, przecież wiesz Estel … Szczerze także powiem, ze szykować się za bardzo nie mam jak, całość majątku noszę przy sobie - przyznał wojownik ciszący się chwilami sam na sam ze wspaniałą dziewczyną.
Uśmiechnęła się do mężczyzny i wyszła zaraz za magiem do głównego pomieszczenia.
Centaur akurat rozmawiał z jakimś klientem i musiała odczekać na swoją kolej.
- Co tam Estel? - zapytał karczmarz z uśmiechem.
- Obawiam się, że musimy przedyskutować naszą umowę.
Aren zmarszczył lekko brwi.
- Nie wiem ile zajmie mi podróż i rozwiązanie sprawy, za którą się udaję. Może jednak lepiej będzie jeśli Ci zapłacę za tą informację…
- Nie obrażaj mnie kapłanko.
Spojrzała zdziwiona na niego.
- Obiecałaś, że wrócisz. Czyż nie? - zapytał spokojnie choć już bez uśmiechu.
- Obiecałam. - odparła.
- To nie mamy o czym mówić. Zagraj jeszcze dzisiaj i zmykaj na tyle ile potrzebujesz.
- Dziękuję, Arenie. - uśmiechnęła się do centaura delikatnie, a ten machnął tylko lekko ręką. - Lepiej idź już zanim powiesz znowu jakieś głupstwo.
Ruszyła więc w stronę alkierza, by po drodze zatrzymać się przy jednej z obsługujących dziewcząt i coś jej szepnąć. Kilka monet zmieniło właścicielkę i pracownica skinęła głową po czym odeszła. Estel natomiast wróciła do alkierza.
- Sprawa załatwiona, tylko będę miała jeszcze dziś występ. - powiedziała uśmiechając się do Dotiana.
- Naprawdę nic więcej? Jesteś królową negocjacji. - przyznał wybitnie zadowolony oraz uradowany wojownik.
- Raczej mam szczęście do osób, które poznaję. - odparła spokojnie.

Rozmawiali jeszcze długą chwilę na tematy wyprawy oraz te prywatne. Wspominali dawne spotkania oraz po prostu cieszyli się swoją obecnością. Estel powściągliwiej, Dotian bardziej wylewnie, wedle ich charakterów, ale jednako pełni wzajemnej sympatii.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 07-12-2013, 18:31   #15
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Cała trójka, tak jak to uzgodnili, spotkała się nazajutrz w Sztylecie i Firkinie, gotowa do wyruszenia na wyprawę. No, a przynajmniej spakowana. Trudno wszak przygotować się na wszystko, co Morze Astralne mogło rzucić krwawnikowi w twarz. Estel doszła do porozumienia z Arenem, Dotian pożegnał się z siostrą, a Garion zabezpieczył swe leże, by nie zalęgły się w nim czaszkoszczury, albo inne szkodniki jak wszędobylscy ludzie. Pozostało już tylko wykonać ten pierwszy krok i znaleźć ifryta na Wspaniałym Bazarze.





1

Wspaniały Bazar był jednym z miejsc, które niegdyś służyły za siedziby Frakcji. W Kostnicy urzędowali Grabarze, w Wielkiej Kuźni – Wyznawcy Źródła, w Hali Zapisów – Przeznaczeni. Bazar był zaś siedzibą Wolnej Ligi – grupy istot, która ponad wszystko ceniła niezależność i otwartość. I jakże pasowało do nich to, że nie zbierali się w żadnym zamkniętym budynku, a na otwartym placu pełnym najróżniejszych ras i najrozmaitszych dóbr. To, że plac był otwarty nie znaczyło jednak w żadnej mierze, że był tam choć skrawek wolnego miejsca. Wspaniały Bazar zajmował cały plac i rozlewał się na wszystkie przylegające ulice i alejki, tak że gdyby spojrzeć na niego z góry przypominałby pokracznego pająka. Wszędzie znajdowały się rozłożyste namioty, małe kramy, rozłożone na szybko stoiska, w budynkach otaczających plac otwarte był sklepy, natrafić tam można było nawet na zbite z desek zagrody z gotowymi do sprzedaży dwugłowymi świniami, spasionym drobiem i wierzchowcami w przystępnych cenach. Wolna Liga mogła jednak trochę przesadzić z idealizmem, bowiem jako siedziba Frakcji, Bazar miał jedną drobną wadę – nie dało się tam usłyszeć własnych myśli. Wszędzie panowała kakofonia dźwięków: krzyków naganiaczy, rżenia koni, targujących się krawników i wrzeszczących trepów, którym ktoś akurat ukradł drugą sakiewkę w tym samym tygodniu.



2

Teraz wcale nie było inaczej. Ani na jotę. Nawet Autonomi nadal nadzorowali handel na Bazarze, chociaż nie mieli już ani faktola, ani swojego sztandaru. Szczerze mówiąc, mieli to gdzieś. Wojna Frakcji była najlepszą rzeczą, jaka ich zdaniem mogła się miastu przytrafić. Teraz władza należała do krwawników i każdy mógł dążyć do tego, do czego chciał, bez Harmonium dyszącego mu nad uchem.
Niestety konsekwencją tego, że Wielki Bazar nadzorowany był przez grupę, która równie dobrze mogłaby być zwykłymi anarchistami, było to, że panował tu totalny nieporządek. Żadne stoisko nie stało w tym samym miejscu dwa dni pod rząd. Ten sam kupiec raz mógł sprzedawać na samym środku placu, a innym razem wciśnięty był w samiuśki koniec jakiejś bocznej alejki. Znalezienie konkretnej rzeczy bądź konkretnej osoby na Bazarze nie było sprawą prostą. Oczywiście można było pytać, ale otrzymywało się odpowiedzi takie jak „oczywiście, że wiem; ile to dla ciebie warte”, albo „dorzucę odpowiedź na twoje pytanie do tego wspaniałego dywanu”, czy też „mięso, mięso sprzedaję”. Chyba tylko cud i sprawne łokcie sprawiły, że cała trójka dotarła do namiotu ifryta i nie kupiła po drodze wyliniałego psa, słoika starych konfitur, klatki na ptaka i sześciopalczastych rękawiczek.
Co do zasady ifryty i namioty nie chodzą w parach, jako że ifryty są istotami ognia i ognistego temperamentu, co dla płachty materiału mogłoby się skończyć tragicznie. Ostatecznie ifryta łatwo można było przez jego ognisty wygląd pomylić z diabłem. Niewielu pierwszaków o tym wiedziało, ale wśród ifrytów powszechna była legenda, że Baatezu zostali nieumiejętnie stworzeni na ich podobieństwo. Dlatego też, jeśli jakiś pasza czy wezyr miał dobry dzień, mógł uznać pomylenie go z diabłem za komplement. Niemniej szanujący się kupiec musi posiadać stoisko, które odpowiednio się prezentuje – wywalone na ziemię bibeloty nie wzbudzaj w kliencie należnego szacunku. Duży namiot z pułkami uginającymi się od najróżniejszych egzotycznych dóbr i pilnowany przez dwóch uzbrojonych genasi ziemi to zupełnie co innego. Wygląd kupca także się liczy. Ifryt na swą prezencję nie mógł narzekać. Zasiadał na czymś, co wyglądało jak żelazny fotel postawiony na podwyższeniu, z którego hardym wzrokiem obserwował swe towary i wchodzących klientów.



3

O tak, znalezienie ifryta było nieporównanie prostsze od znalezienia jego namiotu. O czym jednak poszukiwacze przygód wkrótce się przekonali, porozmawianie z nim było znacznie trudniejsze. Gdy bowiem tylko zbliżyli się do "tronu" jak spod ziemi wyrosła przed nim wodna genasi.
-Dzień dobry wędrowcy. W czym mogę wam pomóc? – spytała miłym głosem.



4

Gdy przedstawiono jej cel przybycia Estel, Gariona i Dotiana, dziewczyna odwróciła się do ifryta i spuszczając głowę przemówiła do niego w obcym, dziwnie brzmiącym języku, którego żadne z trójki nie rozumiało. Ifryt obrzucił trio taksującym spojrzeniem, jakże typowym dla handlarza i odparł coś, co awanturnicy mieli nadzieję zostało wiernie przetłumaczone przez genasi.
-Jego Wspaniałość wezyr Kareem Abdul-Jabbar, Pan Płomieni, informuje was, że oferta jest aktualna. Rejs handlowy ma się odbyć pojutrze. Jeśli jesteście zainteresowani Jego Wspaniałość sugeruje, byście zapoznali się z umową, a jeżeli spełni ona wasze oczekiwania, podpisali ją swym imieniem – przekazała, po czym wręczyła po kolei eladrince, odłamkowi i człowiekowi po dwa pergaminy.



_________________________________
1 - fragment ścieżki dźwiękowej gry Baldurs Gate 2 - Cienie Amn
2 - grafika pochodzi z podręcznika "Fires of Dis"
3 - grafika ze strony worldsofmagic
4 – grafika autorstwa Marii Ketki Trepaliny
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:35.
Zapatashura jest offline  
Stary 11-12-2013, 19:22   #16
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
- Proszę o wybaczenie, ale chciałabym się jeszcze o coś spytać - odezwała się Estel do genasi.
-Ależ naturalnie. O co?
- Jestem kapłanką. Potrafię leczyć, nie walczyć, czy to będzie charakteryzowało się jako ochrona według wezyra? Nie chciałabym, żeby Pan Kareem Abdul-Jabbar poczuł się oszukany przeze mnie.
Genasi przetłumaczyła ifrytowi słowa eladrinki i po otrzymaniu odpowiedzi rzekła.
-Jego Wspaniałość przedstawia umowę taką, jaką jest. Potrzebuje ochroniarzy, nie medyków. Jeżeli nie możesz bronić statku ani towaru, nie jest to umowa dla ciebie - wyjaśniła.
- Mogę za to chronić życie i zdrowie załogi.
-Jego Wspaniałość nie szuka medyków - powtórzyła genasi.
- Ale jego ochroniarze także mogą potrzebować medyka, zaś kapłanka bardzo może się przydać. Jesli pasowałoby to Jego Wysokości, mógłby nawet płacić nam nieco mniej, zaś dobra kapłanka może sie bardzo przydać podczas starcia - wtrącił Dotian do prowadzonej rozmowy.
Dziewczyna raz jeszcze skonsultowała się z wezyrem, by po chwili odpowiedzieć.
-Jego Wspaniałość nie opłaci podróży kapłance. Każdy dzień rejsu kosztowałby ją dziesięć sztuk złota, nie wliczając żywności.
- W porządku, zapłacę - powiedziała po chwili namysłu.
- Spokojnie, całkiem sensownie, iż jeśli będzie jakiś atak, będziesz mogła swobodnie odebrać ową dolę za usługi lecznicze - pocieszył elfkę wojownik. Liczył bowiem na to, że będzie to dla ifryta argument.
Genasi przekazała decyzję kapłanki wezyrowi. Ten nie wydawał się nią jakoś szczególnie ucieszony, chociaż wiązała się dla niego z zarobkiem. Jego odpowiedź została przetłumaczona jako:
-Jego Wspaniałość mówi, że opłatę za rejs uiścić będzie pani musiała kapitanowi statku. Klucz do Portalu również będzie musiała pani kupić sama.
- Czy mogę go kupić u Jego Wspaniałości?
Pytanie w mig zostało przekazane wezyrowi. Jego śmiechu nie trzeba było tłumaczyć. Zaklaskał w dłonie i po kilku chwilach przed trójką poszukiwaczy przygód pojawił się kolejny genasi trzymający w dłoni misternie zdobione, srebrne lusterko.
-Należy się trzydzieści sztuk złota szanowna pani.
Mogłaby spróbować się potargować, ale nie miała ochoty. Chciała skończyć tą farsę jak najszybciej, wyciągnęła więc pieniądze i przekazała genasi.

Garion powstrzymał się od komentarzy, kapłanka zupełnie niepotrzebnie się odzywała, nawet ona mogła się przydać w czasie ataku, zwłaszcza w czasie ataku. Z tego co wiedział, kapłani mieli kilka mniej lub bardziej zabójczych trików w swoich rękawach. Chwilowo nie miało to jednak znaczenia, przynajmniej nie podpisywała żadnego świstka w przeciwieństwie do odłamka. Nieco niechętnie, ale podpisał umowę, zapłata za całą podróż nie miała być aż taka wielka, ale przynajmniej mieli transport do miejsca, w które chcieli się dostać. Jeśli chodziło o przydatność maga jako członka ochrony na takim okręcie, nie miał żadnych wątpliwości wobec swojej osoby. Możliwym było czasem zniwelowanie niebezpieczeństwa jeszcze z dala od samej jednostki. Był najwyższy czas ruszyć na statek.

Natomiast niechętny specjalnie ifrytowi Dotian podpisał za nim, on nie miałby bowiem pieniędzy na opłatę klucza.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 11-12-2013, 19:32   #17
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
I tak oto stało się – dwaj ochroniarze, jeden zwierzchnik, cztery dokumenty i osiem podpisów pieczętujących umowę. Klamka zapadła i na inną drogę do Arvandoru trio nie miało teraz co liczyć. Po prawdzie, to jedynie Dotian i Garion nie mieli co liczyć na inną drogę; Estel dalej była wolna jak ptak... no, jak ptak w Klatce. Tymczasem wezyr Kareem oficjalnym tonem, choć dalej w kompletnie niezrozumiałej mowie, zwrócił się do poszukiwaczy przygód, a żeby nie było to zwykłą stratą czasu i powietrza, tłumaczka jak echo powtarzała jego słowa we wspólnym:
-Na mocy umowy, jaką Jego Łaskawość z wami zawarł, niniejszym przekazuje wam wiedzę o lokalizacji portalu do Księżycowej Bramy. Przejście umiejscowione jest w Świątyni Piękna, w Dzielnicy Pani. Aby z niego skorzystać, musicie stanąć plecami do sadzawki, która się tam znajduje i przejrzeć się w zdobionym lustrze tak, aby widać w nim było odbicie waszej twarzy i wody. Wtedy portal zostanie otwarty – pomysłowe. Trep by na to w życiu nie wpadł, ale dlatego też trepy nazywają Sigil Klatką.
Rzecz jasna podpisane pergaminy gwarantowały również otrzymanie klucza, więc w rękach wojownika i maga wkrótce pojawiły się lusterka bliźniacze do tego, które kupiła Estel. Ifryt zaraz też stracił zainteresowanie swoimi nowymi pracownikami i zapadł się na swym żelaznym tronie, wodząc wzrokiem po swych towarach. I tylko ten uśmiech na jego twarzy wywierał nieprzyjemne wrażenie, godne istoty z niższych planów. Nie było sensu dłużej czekać, poszukiwacze przygód opuścili namiot i skierowali się ku Dzielnicy Pani. I tylko eladrinka po przejściu kilkunastu metrów zatrzymała się, bowiem w oko wpadł jej stragan oferujący zwoje wszelkiej maści. Poprosiła zatem swych towarzyszy, by szli przodem, a ona dogoni ich zaraz za Bazarem. Prawda była taka, że w tłumie i ścisku i tak trudno było iść razem.



Teoretycznie można było iść do świątyni na piechotę, ale w praktyce nie był to dobry pomysł. Po pierwsze trzeba było wiedzieć, gdzie się świątynia znajduje, a żadne z trójki nie było szczególnie dobrze zaznajomione z dzielnicą arystokracji Sigil. Po drugie, trzeba było liczyć się z odległością, nawet jeśli dzielnice Kupiecka i Pani ze sobą sąsiadowały. Po trzecie i najważniejsze, Dzielnica Pani była strzeżona. Nie ma co od razu wyobrażać sobie barykad i wilczych dołów, ale patroli na ulicach było tam mnóstwo, a prawo w dzielnicy złamać było nad zwyczaj prosto – śmiecąc, zachowując się nieobyczajnie, włócząc się, czy po prostu sprawiając nieodpowiednie wrażenie. Dlatego też warto było skorzystać z rozwiązania praktykowanego w Mieście Drzwi od milleniów i po prostu wynająć powóz. Wbrew wszelkim pozorom, nie był to żaden luksus za wygórowaną cenę. Dwie sztuki srebra za godzinę, trzy jeśli chciało się otrzymać w komplecie stajennego, który sprzątałby za końmi, i już można było podróżować komfortowo i z odpowiednim stylem. Szczególnie, jeśli jechało się prawdziwym klasykiem, ciągniętym przez kuce z Celestii. Od razu było wiadomo, że to jedzie krwawnik na poziomie, a nie jakiś tępak.



1

W Dzielnicy Pani dobrze było sprawiać wrażenie, że jest się na poziomie. Inaczej wystawało się z tłumu jak gnój na pantofelkach. Baraki Miejskie, budynek Sądu, Więzienie, pałace i przynajmniej połowa wszystkich świątyń w Klatce – wszystkie te budynki wprost przygniatały swym ogromem, a co za tym idzie kosztem. Tutaj koncentrowało się bogactwo, które wystarczyłoby do kupienia kilku królestw w Pierwszej Materialnej i jeszcze zostałaby reszta na nowe buty. Na każdym placu stał posąg, monument albo fontanna, część ufundowana przez kościoły i wyobrażająca bogów, część ufundowana przez arystokrację i przedstawiająca fundatorów. Jak nietrudno się domyślić w Dzielnicy Pani znajdowała się prawdziwa władza w Klatce... No dobra, wróć. Prawdziwą władzą w Klatce była, jest i pewnie będzie po wsze czasy Pani Bólu, a jej wbrew nazwie, w dzielnicy nie było. Żyli tu za to Rycerze, choć honorowa nazwa nie miała wiele wspólnego z rzeczywistością. Przywódcy złodziejskich gildii, watażkowie, kupcy i nekromanci – wszyscy oni mieli jakichś przedstawicieli wśród Rycerzy. I wszyscy żyli tak jakby jutra miało nie być. Bale, wystawne przyjęcia i rauty. Dzielnica Pani żyła jak żadna inna... Dzielnica Pani była martwa jak żadna inna. Bogaci i wpływowi tak bali się utraty swych dóbr, wpływów i życia, że praktycznie nie wystawiali nosów za swe ogrodzone posiadłości. Ulice były puste. Jedynie Łaskobójcy i prywatne straże pilnowały, czy jakiś ciemniak nie próbował pić z fontanny.

Wszystkie te perły architektury (z obowiązkowymi ostrzami i kolcami, wszak to najbardziej tradycyjna ozdoba w Sigil) przetaczały się za oknami powozu, dzięki czemu trójce poszukiwaczy przygód przejażdżka na pewno nie upływała nudno. Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy, tak i powóz dotarł do swego celu – Świątyni Piękna.



2

Sprawa ze świątyniami w Mieście Drzwi była trochę zabawna. Sigil było chyba jedynym miejscem w Planach, do którego wejść mógł absolutnie każdy... oprócz bogów, czy raczej jak się ich tu nazywało, Mocy. Corellon, Bane, Ioun, Grumsh, Asmodeusz czy Orkus. Bóg, arcydiabeł czy demoniczny książę. Żaden z nich nie mógł postawić stopy w Sigil. Och, próbowali, próbowali od tysiącleci. Aoskar miał tak silny kult w Klatce, że zagroził dominacji Pani – po dziś dzień jego truchło dryfuje po Morzu Astralnym. Legenda miejska niesie, że raptem parę wieków temu Vecna próbował przejąć kontrolę nad Miastem Drzwi. I co? Jakoś nie widuje się agentów jego kościoła odprawiających na ulicach swe rytuały. Nieobecność Mocy pozwoliła na powstanie frakcji Ataru, która głośno krzyczała, że bogowie to zwykli oszuści i nie są warci czci, którą się ich obdarza. Pomyślałby kto, że przez to wszystko Sigil byłoby ostatnim miejscem w Multiwersum na zbudowanie świątyni. A jednak można było w nim znaleźć przynajmniej kapliczkę każdego znanego boga w Sferach. A od kiedy Agnostycy musieli się wynieść razem z innymi frakcjami, kościoły jedynie wzrosły w siłę.
Świątynia Piękna nie należała do najbardziej aktywnych i wpływowych bogów w planach, takich jak Grumsh, Corellon czy zawsze łasy na władzę Bane. Nie należała nawet do jednego boga. Ponieważ jednak miała być świątynią oddaną idei piękna, na jej budowę złożyły się kościoły Sune z Abeir Torilu, Myhriss z Oerth, a nawet Mishakal z Krynnu, nie licząc pomniejszych bóstw, w których portfolio znajdowało się piękno. Ha, niektóre z bóstw dla których wzniesiona została katedra już nawet nie żyły, lecz budowla stała dalej i wciąż zapierała dech w piersiach.



3

Była wysoka na przynajmniej sto stóp i miło byłoby powiedzieć, że górowała nad okolicą, ale w obliczu powszechnego przepychu Dzielnicy Pani byłoby to nadużyciem. Sztuczne wodospady i fosa otaczająca świątynię były już jednak wyjątkowe i trudno byłoby wskazać w Sigil coś podobnego. Nawet gołębie, ta latająca zaraza, tutaj wyglądały jakoś tak ładniej. Oczywiście srały na wystawione przed budowlą abstrakcyjne rzeźby, ale nawet kapłani nie mogli przesadnie liczyć na cuda.
Wnętrze podzielone było na szereg ołtarzy, każdy inaczej wystrojony, lecz płynnie przechodzący jeden w drugi. Ołtarz Sune nie był dla Dotiana niczym nowym, ukwiecony różami i utrzymany we wszelkich odcieniach czerwieni, koloru miłości i pożądania. Dla Estel i Gariona bogini ta była obca i egzotyczna, choć jej przepiękna rzeźba napełniała zachwytem i trudno było oderwać od niej wzrok.



4

Pod względem egzotycznego piękna trudno jednak było przebić małą nawę poświęconą pamięci bogini drowów – Eilistraee. Symbolizując dobro i piękno, które potrafiło kryć się w Podmroku, nawę zdobiły fluorescencyjne mchy i grzyby mieniące się cudowną feerią barw. Jedynie u stóp martwej bogini rosła zwykła, zielona trawa, upamiętniając jej dążenie do wyprowadzenia mrocznych elfów z powrotem na łono słońca i księżyca. Eilistraee mogła być mało znaną boginką dla Dotiana i Gariona, Estel jednak wiedziała, że jej śmierć nie poszła na marne – na wieki otworzyła bowiem bramy Arvandoru przed dobrymi drowami.



5

Podziwiać można także było podobizny Afrodyty, Freji, Myhriss czy Mishakal. Każda bogini miała swój ołtarz, każdy był piękny i każdy wyjątkowy, aby symbolizować różnorodność piękna jakie zawiera Multiwersum. Nie tylko wystrój zresztą urzekał. Katedra rozbrzmiewała w szczyt i przeciwszczyt muzyką, śpiewami i śmiechem. Kto tylko chciał i potrafił, mógł chwalić wybrane przez siebie bóstwo głosem i instrumentem. Hultajów, którzy fałszowali delikatnie wypraszało się na zewnątrz. A wypraszały osoby nie byle jakie. Kapłanki i kapłani bóstw piękna również odznaczali się ponadprzeciętną urodą i co tu dużo ukrywać, różnym stadium negliżu. Zachowywano elementarną przyzwoitość (no, przynajmniej w godzinach otwarcia świątyni; jeszcze stulecie temu nocne modły drowek do swej bogini potrafiły ściągnąć niemały tłum nagle zdjęty miłością do Eilistraee i w żadnej mierze nie śliniący się do tańczących nago elfek), ale i tak biednemu śmiałkowi trudno było tutaj nie gapić się na lewo i prawo z wywalonym jęzorem.

Chociaż okoliczności nie sprzyjały skupieniu, eladrinka, odłamek i człowiek przybyli do świątyni, aby skorzystać z portalu. Trzeba było zatem zlokalizować sadzawkę, o której mówił ifryt. Nie nastręczało to wielu problemów, znajdowała się ona bowiem opodal ołtarza Sune, co miało swą logikę, jako że Księżycowa Brama była dominium tej bogini. Nic nie stało na przeszkodzie, by podejść do oczka, odwrócić się na pięcie, przejrzeć w lusterku i opuścić Miasto Drzwi. Garionowi przyszło jednak do głowy, że przecież nie musieli tego robić gęsiego, jedno po drugim. Wystarczyłoby, że jedna osoba otworzy portal, a cała trójka zdąży przejść do Księżycowej Bramy nim droga by się zamknęła. Pomysł ten szybko spotkał się z poparciem, wszak zawsze dobrze mieć klucz czy dwa w zapasie. A nawet, jeśli nie byłyby one w przyszłości potrzebne – po co marnować drogą błyskotkę? Można wszak wykorzystać je jako prezent. Dlatego też Estel zbliżyła się do sadzawki i wyjęła swoje lusterko. Przejrzeć się w nim trzeba było pod naprawdę dziwnym kątem, tak aby złapać odbicie wody i jednocześnie swojej twarzy... oraz pleców i lusterka odbijającego się w wodzie, w którym to odbiciu można było ledwo, ledwo dojrzeć zwielokrotnione odbicie swej twarzy. To właśnie ten dziwny, niekończący się tunel wzajemnych odbić uruchomił magię drzemiącą w portalu. Krystaliczna woda sadzawki zaczęła nagle wirować, coraz szybciej i szybciej, wzbudzając zainteresowanie kapłanów. Zdawało się, że nie za bardzo podobało im się to, że ktoś postanowił skorzystać sobie z ich portalu bez pytania o pozwolenie. Na to już jednak było za późno. Wir pulsował błękitnym światłem i nawet dla nieznającego się specjalnie na magii Dotiana było jasne, że przejście między światami stanęło otworem.



Nie było większego sensu czekać i zaczynać się pokrętnie tłumaczyć. Cała trójka spojrzała po sobie i bezgłośnie podjęła decyzję - dali nura w wirujący portal.


____________________________________
1 - grafika z podręcznika "In the Cage - A Guide to Sigil"
2 - grafika autorstwa yuchenghong
3 - muzyka z gry Baldur's Gate 2 - Cienie Amn
4 - grafika z podręcznika "Wyznania i Panteony"
5 - grafika z podręcznika "Wyznania i Panteony"
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 05-12-2016 o 20:42.
Zapatashura jest offline  
Stary 13-12-2013, 23:36   #18
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Morze Astralne. Nieskończona przestrzeń wśród której niczym wyspy wyrastają siedziby bogów. Oczywiście nie jest to prawdziwe morze, z wodą, odległym dnem ani niczym takim. To bardziej... przestrzeń między światami, wypełniona czymś, co najlepiej byłoby nazwać połyskującymi, srebrnymi chmurami, albo srebrną mgłą, w zależności od tego jaką konsystencję przyjmie w danym obszarze. Tak. Wyobraźcie sobie, że szybujecie w srebrnych chmurach, a w którym kierunku byście nie spojrzeli widzicie w oddali setki gwiazd – nad wami, pod wami, wokół was. Wszystkie te gwiazdy to światy. Może dominium jakiegoś boga, może jakiś dziwny plan, a kto wie, może nawet świat taki jak nasz? Ach... boskie dominia. Jeśli będziecie mieli szczęście, dojrzycie wśród srebrnych chmur kolorowy woal – z daleka to tylko kolejna gwiazda, lecz z bliska nabiera wyraźnych, tęczowych barw. Te kolorowe woale skrywają boskie siedziby. Jeśli zdołacie się przez nie przedrzeć, Astralne Morze ustępuje miejsca rzeczywistości ukutej przez Moce. To mogą być góry Celestii, archipelag Arvandoru, a może latające wyspy Księżycowej Bramy.



1

Niektóre dominia zamieszkane są przez anioły i wybrańców, ale w dziesiątkach innych grasują wynaturzenia i potwory, wyrosłe na krwi bogów zabitych w Wojnie Świtu. W jeszcze innych siedziby uwili sobie nieśmiertelni, korzystając z tego, że ta czy inna Moc została zgładzona przez intrygi swych wrogów, albo porzuciła swą domenę. A gdzie to znajdują się boskie zwłoki? Otóż dryfują, dryfują w Astralnym Morzu, wielcy niczym wzgórza, bądź wyspy naszego świata. Przedziwne to miejsce, to całe Morze Astralne – ryba mogłaby tam pływać, a ptak latać. Nawet wy, bez żadnej magii moglibyście przemieszczać się samą siłą swej woli. Na co to jednak komu, gdy odległości pomiędzy lądami są tam niewyobrażalne? Dlatego trzeba znać stosowne rytuały, albo dorobić się wystarczającego majątku by zakupić czarołamacz i pływać nim niby okrętem. A wszystko to, com powiedział, to jedynie skrawek wszystkich dziwów i niesamowitości jaki kryją Wyższe Plany. Uszy zatem i umysły miejcie otwarte i uważne, bo wiele jeszcze mam wam do przekazania.

fragment wykładu arcymaga Belgerada Siwego o Morzu Astralnym



Trudno jest opisać Księżycowe Wrota Pierwszakom. Latające wyspy to ewenement, którego nie widuje się na planach materialnych... No, może z wyjątkiem Faerunu. Tam bowiem, po zderzeniu planów Abeir i Toril oraz w wyniku Plagi Czarów powstały takie właśnie wyspy. Dla Faerunczyka widok dominium bogiń księżyca, piękna i handlu nie byłby aż takim szokiem... no, przynajmniej po pogodzeniu się ze śmiercią, wszak to najprawdopodobniejszy powód znalezienia się w krainie bogów.
Może jednak warto byłoby zacząć po kolei. Sercem planu jest Argentil, wyspa-wzgórze, wyrastająca z ogromnego, srebrzystego jeziora. Jest ona wiecznie skąpana w świetle pełnego księżyca, jak przystało na dom Selune. Na szczycie wzgórza znajduje się pałac Srebrnej Pani, jej miejsce kontemplacji i wypoczynku. W pałacu wszystkie dźwięki są wyciszone i nie wznoszą się ponad szept, by nie zakłócać majestatu nocnej ciszy. Legendy mówią, że w pałacowym hallu znajdują się schody prowadzące do każdego miasta Torilu, a niektórzy twierdzą nawet, że każdego miasta w Multiwersum. Są to jednak plotki likantropów, których szaleństwo może i jest powstrzymywane przez aurę Argentilu, ale kto by tam ufał wilkołakowi spotkanemu na ulicach Sigil?



2

Skoro Argentil wyrasta z jeziora, to jezioro to musi być otoczone jakimś lądem. I chociaż logika często poddaje się w starciu ze wspaniałością planów, w tym przypadku tryumfuje. Wokół Argentilu rozciąga się wyspa-miasto, Jasna Woda. Siedziba Sune, bogini piękna, to prawdopodobnie najbardziej idylliczne miasto w Planach. Tu wszyscy mieszkańcy spędzają czas na zabawach, praca wykonywana jest dla przyjemności, a nie z obowiązku, zaś wszystkie domy i ulice są zadbane i reprezentują sobą najlepsze nurty architektoniczne. Pewnie, Sigil jest bardziej kosmopolityczne, a z Mosiężnym Miastem nikt nie może konkurować pod względem handlu, ale w Jasnej Wodzie nikt cię nie okradnie na ulicy, nie wdepniesz w rynsztok, a i nikt nie wbije ci noża w plecy tylko po to, by ukraść ci buty. Chociaż księżyc Selune świeci jasno nad całym planem, Jasna Woda jest dodatkowo oświetlona przez latarnie i magiczne ognie o wszystkich barwach tęczy, dzięki czemu w mieście zawsze jest jasno jak słoneczny dzień.



3

Zaczęliśmy jednak od latających wysp, a Argentil i Jasna Woda unoszą się na powierzchni Astralnego Morza. To prawda. Ale Wspaniałe Koło już nie. Czym jednak są latające wyspy? Otóż najlepiej wyobrazić sobie wierzchołek góry, który ktoś odciął, odwrócił do góry nogami i na świeżo ściętej, płaskiej powierzchni postawił miasto, albo las, albo jezioro, które nieustannie wylewa się nad krawędziami, obmywając wszystko poniżej wodospadami i wodną mgiełką. Tak właśnie wyglądają latające wyspy. Wspaniałe Koło, dominium bogini szczęścia Tymory, składa się z siedmiu takich wysp, połączonych ze sobą zapierającymi dech w piersi wiszącymi mostami. Jednym odbiera oddech z powodu ich piękna, innym z powodu lęku wysokości i bujania, ale to już zbędne szczegóły. Każda latająca wyspa wygląda inaczej, niczym dzielnice przedziwnego miasta. Może ma to wyobrażać kaprysy bogini, a może ukazać, że szczęście ma wiele obliczy? Kto wie? Może to po prostu prawidłowości wszystkich miast Wieloświata – grupy podobnie myślących istot trzymają się razem, a ich poglądy i nastawienie mają swe odbicie w ich domostwach. Ale to już gdybania dla filozofów.



4

I tak właśnie wyglądają Księżycowe Wrota. Trzy boginie, trzy krainy i należą się trzy miedziaki za opowieść.


"W dzień biały morze śpiewa, szepce i szeleści,
Samemu sobie jeno gwarząc opowieści.
Kto się w nie wsłucha, słyszy w jego dziwnym szumie
Dalekie, tajne głosy, których nie rozumie".
Leopold Staff


Interludium:
Morze Astralne

Cytat:
Cechy Księżcyowych Wrót
Rodzaj: dominium astralne
Rozmiar i kształt: dziewięć dużych wysp, w tym jedna, Argentil, wyrastająca z jeziora znajdującego się na największej wyspie, Jasnych Wrotach; pozostałe siedem wysp, połączonych wiszącymi mostami, unosi się nad planem
Grawitacja: normalna
Niestałość: zmienność pod boskimi wpływami (Selune, Sune, Tymora, Lliira i Sharess)
Cechy specjalne: w Argentil czary oparte na iluzji, śnie lub ciszy są wzmocione; w Jasnej Wodzie uroki są wzmocnione; we Wspaniałym Kole wszystkie czary wspierające szczęście są wzmocnione

Korzystanie z portali różnie wpływa na planarnych podróżników. Dla jednych to jak przejście z pokoju do pokoju, nic dziwnego ani nieprzyjemnego. Dla innych kończy się to bólem głowy, zawrotami, albo nagłymi protestami żołądka. W tym konkretnym przypadku skończyło się na kompletnym przemoczeniu. Portal z Sigil wyrzucił bowiem Estel, Gariona i Dotiana w sam środek fontanny na jakimś placu. Ich pojawienie spotkało się z życzliwym zainteresowaniem przechodniów – ludzi, półelfów, niziołków. Kilka osób podeszło nawet do fontanny i pomogło przybyszom z niej wyjść. Po paru chwilach, gdy pełnia świadomości wracała do skołatanych magiczną podróżą umysłów, trio zaczęło coraz lepiej rejestrować nową okolicę. Po pierwsze, mimo przemoczenia, było im ciepło. Nawet woda w fontannie była letnia, jakby podgrzewana. Plac był nad wyraz czysty, a wszystko wokół skąpane było w miriadach barw. Sigil, nawet w dobrych dzielnicach i sprzyjającej pogodzie, zawieszone było w smogu i półmroku iluminacji. Tutaj barwy były jaskrawe, uwypuklane dodatkowo przez światła różnobarwnych latarni zawieszonych na niemal wszystkich otaczających plac domach.
Jednak nie tylko wygląd okolicy się zmienił. Atmosfera była zupełnie inna. Wiązało się to z czymś, co mędrcy nazywali psychiczną sygnaturą planu. Mądry to bełkot, ale niewiele wyjaśnia. Otóż poza światem materialnym i Miastem Drzwi każdy plan wywierał na swych mieszkańcach pewien psychiczny nacisk. W Feywild wszyscy byli bardziej dzicy i nieokrzesani, bowiem świat wyciągał na wierzch ich pierwotne instynkty. Plan Cienia wpędzał w przygnębienie, a ostatecznie w depresję. To jednak było dominium bogini miłości. Sferowcy potrafili się jeszcze jakiś czas sygnaturze opierać, ale Pierwszacy tacy jak Dotian poddawali się jej szybko. Nie dziw zatem, że wojownikowi od razu spodobało się nowe miejsce. Na Estel, choć z racji pochodzenia z Arvandoru mniej, Księżycowe Brama też miała swój wpływ. Kapłanka ze swej natury była pełna współczucia i miłosierdzia, Jasna Woda jedynie wzmacniała naturalne predyspozycje eladrinki. Co innego Garion. On sam co prawda nie wiedział skąd pochodził, lecz jego umysł oparł się zewnętrznej ingerencji, a myśli pozostawały klarowne. Przybyli tu, aby odnaleźć Port Tymory i zaokrętować się na Ognistym Szafirze. Plac na którym schnęli nie wyglądał na port... szczerze mówiąc w ogóle nie wyglądał na dominium bogini szczęścia, a przynajmniej nie tak wyobrażał je sobie odłamek. O ile pamięć go nie myliła, a raczej tak nie było, siedzibą Tymory było Wspaniałe Koło, siedem latających wysp. Jeden rzut oka w niebo wystarczył magowi, by wiedzieć, że od celu podróży dzieli ich jeszcze przynajmniej kilkaset stóp pionowo w górę. Na znalezienie sposobu by pokonać tę odległość mieli na szczęście cały dzień.


__________________________________
1 - ilustracja autorstwa Adama Paquette'a
2 - ilustracja z podręcznika "Player's Guide to Faerûn" edycja 3.5
3 - obraz Leonida Afremova
4 - ilustracja z podręcznika "The Plane Above" edycja 4
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 27-03-2016 o 22:41.
Zapatashura jest offline  
Stary 01-01-2014, 23:07   #19
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna.


- Możemy się ponownie rozdzielić, ale to zły pomysł tutaj. - Przekazał odłamek. Trzeba znaleźć drogę na okręt, a to będzie gdzieś tam. - Wskazał palcem krąg wysp unoszących się wysoko nad nimi.
- Właściwie racja - przyznał słuszność Dotian, co do wspólnego poszukiwania statku. - Jakieś pomysły?
Estel, zaraz po przejściu, pierwsze co uderzyło, to powietrze. Czyste i świeże, pozwalające na zaczerpnięcie głębokiego wdechu. Chwilę później dotarło do niej piękno miejsca i życzyliwość przechodniów. Rozglądała się niczym urzeczona, gdy jej towarzysze rozpoczęli rozmowę.
- Może po prostu kogoś zapytamy? - zaproponowała.
- Słusznie Estel, koniec języka za przewodnika, powiadają - uśmiechnął się wojownik rozglądajac, czy nie widzi kogoś wygladającego na dobrze poinformowanego, cokolwiek miałoby to właściwie oznaczać.
- Można, nie jestem pewien czy cieniste rumaki by nas tam doniosły. Estel, ty chyba najlepiej potrafisz się z nimi dogadać, ja w obyciu z organicznymi bywam nieco… szorstki, gdybyś nie mogła się z kimś dogadać, daj znać, wtedy będę próbował tłumaczyć. - Dodał swoje trzy miedziaki odłamek, na nim okolica nie wywierała aż takiego wrażenia. Trzeba było jednak przyznać że jednym z jego pierwszysch wspomnień, był jakiś niebianin, więc zapewne i okolice.
- Doskonale powiedziane - uśmiechnął się do dziewczyny Dotian, który czuł, iż na takim planie mógłby zamieszkać. Oczywiście tylko wtedy, gdyby ona dotrzymała mu towarzystwa. Tutaj bowiem nawet piękne oblicze Estel wyglądało jeszcze cudowniej, jakby odkrywając przed mężczyzną swój wewnętrzny urok, zaś jej smukła sylwetka wręcz emanowała zmysłowością. Zwyczajnie zapatrzył się na nią tak, że aż otworzył usta ze wspaniałego wzruszenia kobiecym pięknem.

Pierwsze wrażenie przebrzmiało i eladrinka zaczęła powoli reagować normanie, choć zdecydowanie to miejsce jej się podobało. Zaczęła też sobie zdawać sprawę jak wiele czasu upłynęło od jej ostatniej wizyty w Arvandorze i jakie reakcje powrót może wywołać. Teraz jednak nie była to pora na rozmyślania tego typu. Skinęła spokojnie głową towarzyszom i rozejrzała się w poszukiwaniu potencjalnego uprzejmego przechodnia. Wyłowiwszy z tłumu samotnego elfa podeszła miękko do niego.
- Najmocniej przepraszam... - zaczęła uśmiechając się nieśmiało, ale mężczyzna najwyraźniej spieszył się bardzo, gdyż tylko obrzucił ją zaskoczonym wzrokiem, machnął ręką i ruszył dalej. Westchnęła cicho. Przemoczona nie budziła najwyraźniej zaufania.
- Czy może mi Pani pomóc? - rzuciła do przechodzącej obok matki z dzieckiem.
Kobieta zawahała się, ale zatrzymała trzymając może pięcioletniego chłopca za rękę.
- O co chodzi? - zapytała obserwując ją uważnie.
- Czy mogłaby mi Pani wskazać drogę do portu? - wskazała do góry uśmiechając się spokojnie.
- Ahh, musi Pani znaleźć transport. - kobieta odezwała się już znacznie uprzejmiejszym tonem. - Proponuję powozy pegazów. Można je znaleźć na ulicy Księżycowego Blasku.
Gdziekolwiek wspomniana ulica była … jednak własciwie nieważne, zaś kobieta znała nazwę ulicy, lecz nie wiedziała dokładnie, gdzie jest. Szczęśliwie kolejna osoba wyjasniła im szczegółowo. Okazało się właściwie, że powozy stoją oraz czekają na chętnych do przejażdżki.



Wprawdzie jakaś grupa pasażerów wynajmowała właśnie pojazdy, jednak tym niemniej sporo pegazów czekało na kolejnych chętnych.
- Mamy trochę czasu,może miast natychmiast jechać na statek, spróbujmy pozwiedzać miast. wydaje się wyjątkowo ładne - oraz pasujace do Estel, dodał wewnątrz myśli.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 02-01-2014, 09:13   #20
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Praca wspólna

- Wyjątkowo ładne, jak to okolice, ale na Wyspach Księżycowych musimy jeszcze znaleźć port i nasz statek. Kilka godzin zamarudzenia pewnie jednak nie zaszkodzi. - Odłamek podchodził do całości logicznie, powozy mogły ich zawieźć dokładnie na miejsce, więc poszukiwaniami nie musieli się aż tak przejmować. Sam zaś nie potrzebował snu, więc mógł dotrzeć na miejsce w dowolnym momencie i zacząć pracę z miejsca. Zawsze mógł zacząć uskuteczniać sztuczki, niektórzy się z nich tylko cieszyli, inni rzucali srebrem lub złotem, a był zazwyczaj na tyle w nich zmyślny że wszystkim dookoła się podobało. - Zanim ruszymy, znajdźmy tu jakis plac lub rynek. - Przekazał dwójce odłamek, skoro mieli czas, mogli go odpowiednio spędzić.
Pomysł spaceru przypadł kapłance zdecydowanie do gustu.
- Najlepiej byłoby znaleźć jakiś targ - zaczęła ruszając przodem jedną z szerszych uliczek. - Wolałabym zakupić sobie trochę żywności na podróż - rozglądała się z radosnym błyskiem w oku podziwiając mijane kamieniczki. Wszystkie były stosunkowo niskie, zrobione z jasnych kamieni, w oknach można było dostrzec nawet firanki. Ulice były czyste, przestronne a przechodnie zdawali się emanować jakimś wewnętrznym szczęściem.
- Nie ufam panu ifrytowi - powiedziała poważniejąc nagle i odwracając się do swych towarzyszy. - Musicie być ostrożni… - chciała chyba coś jeszcze powiedzieć, ale dotarli właśnie do kolejnego placu, pośrodku, którego stał przepiękny posąg młodej, uśmiechającej się łagodnie dziewczyny o długich włosach.


Figura była dwa razy większa od wysokiego mężczyzny i tak doskonale zrobiona, że zdawało się, iż ożyje i uniesie w przestworza.
Kapłanka przyspieszyła kroku chcąc przyjrzeć jej się bliżej.
- Ciekawe kto to… - zapytała zaciekawiona najwyraźniej zapomniając o tym co wcześniej mówiła.
- Nie wiem, jakaś bogini chyba - odparł stojący z tyłu nieco Dotian, który od chwili przybycia do tego miejsca odczuwał dziwnie miłe, przechodzące przez skórę fluidy. Szczególnie kiedy spoglądał na Estel, którą przecież zawsze bardzo lubił. Obecnie widział ją oraz pięknie wykonaną statuę. Wydawało mu się, iż bijący blask oraz jakaś dziwna godność, pełna wdzięku, emanująca kobiecym wdziękiem, wypełnionym subtelną erotyką wynosi elfkę na jakiś piedestał. Jakby wspomniana bogini ze statuy nadała jej jakiś czar, lub przeciwnie, jakby to jemu pozwoliła dojrzeć jej prawdziwy wdzięk. Dziwne miasto, piękne miasto, gdzie chciałoby się mieszkać.
- Owszem, uważać trzeba, jak z każdym irfytem, nie słyną z przesadnej dobrotliwości, ale to jednak kupiec, może faktycznie potrzebować ochrony. - Odniósł się z pewnym opóźnieniem do stwierdzenia kobiety. - Rozejrzyjcie się za bogato zdobionym kufrem z mistycznymi znakami, trzeba w końcu jakoś ten mech sprowadzić do Klatki. - Przekazał bezpośrednio do głów towarzyszy podróży. - Tutaj niczego podobnego nie widziałem, ale port handlowy jest we Wspaniałym Kole, tam też mamy się stawić na statek, więc można się tam wkrótce udać. - Dokończył odłamek wyczarowując z rękawów cudowne ptaki i posyłając je między gawiedź. Co prawda nie były dużo bardziej cudowne od tutejszych mieszkańców, na dodatek istniały jedynie dzięki prostej iluzji, to jednak nie wątpił że komuś ich widok sprawi radość. Był niemalże pod wrażeniem, jakby w tym miejscu była to waluta.
- Zapewne Bogini… - eladrinka pokiwała lekko głową i nim zdołała się opanować uśmiechnęła promiennie do Dotiana. Musiała szybko opuścić to miejsce, gdyż jego aura działała na nią zbyt silnie. Jeszcze trochę i obudzi, to co powinno zostać uśpione.
Słowa Odłamka przywróciły ją jednak do porządku.
- Może potrzebować ochrony, a jego ochrona może potrzebować medyków - stwierdziła. - Są dwie możliwości: albo już wynajął całą grupę, albo nic go nie obchodzi co się stanie z rannymi. Obie są prawdopodobne - przerwała widząc popis Gariona i podeszła do wojownika obserwując z uśmiechem pokaz.
- Pasuje tutaj - szepnęła Dotianowi rozbawiona.
- Prawda - potwierdził wojownik jakoś odruchowo obejmując ją na wysokości smukłej talii.
- Niezależnie od tego jakie ma powody, kontrakt opiewa na ochronę, to wszystko. Teraz zaś, chyba pora się zbierać, zanim za bardzo wam się tutaj spodoba. - Podsumował Odłamek, nie mógł dojrzeć nigdzie tego, czego szukał, miasto ewidentnie było skierowane ku przyjemności, nie hanndlowi.
Drgneła lekko gdy poczuła dotyk na talii ale zaraz się rozluźniła i przesunęła bliżej Dotiana. Zaklaskała po skończonym występie.
- Piękny występ ale muszę się zgodzić - uśmiechneła sie lekko pozostając przy wojowniku. - Lepiej udajmy się już do portu. - zaproponowała.
- W takim razie ruszajmy, czeka nas przejażdżka. - Rzucił odłamek i ruszył w kierunku pegazich powozów. Kątem oka zauważył dziwne zachowanie wojownika i kapłanki, ale najwyraźniej znali się wcześniej, może było to dla nich normalne, inaczej podejrzewałby że przeprowadzają rytuał zalotów. Dla samego Gariona idea była równie obca, jak dla większości żyjących sam odłamek.
Eladrinka skinęła głową i wyswobodziwszy się gładko z objęcia pociągnęła Dotiana za sobą.
Tak więc cała grupa ruszyła ku powozom zaprzężonym w pegazy. Majestatyczne zwierzęta naprężyły swe mięśnie, rozpędziły i wzbiły w powietrze wraz ze swym ciężarem, dając siedzącym w środku wspaniały widok na leżącą pod nimi krainę, spowitą w księżycowy blask. Żyjący Fragment spoglądał na bezkresne zdawało by się przestrzenie Morza Astralnego, wiedział że pochodził gdzieś z tych odmętów. Tak samo jak każde inne z jego braci i sióstr, powstały ze strzaskanej Bramy, według niego, po to, aby każdy z fragmentów osobno zdobywał moc, stawiając się wynaturzeniom i ich inwazji na tę stronę stworzenia. Żałował jedynie, że ponoć nie każdy podzielał jego zdanie. Zatopiony w myślach, niemalże przeoczył widok pod nimi. Powóz zataczał koło nad wyspami, dając im doskonały widok na skąpaną księżycowym światłem krainę. Pani fortuny, dobrej i złej, toczącej się monety, kupiectwa i losu. Oczywiście nie tylko, ale widać było jej znaczący wpływ, po tętniącym życiem porcie handlowym i rynku, który choć zapewne mniej zaopatrzony niż ten w Klatce, to jednak nie przyznałby się do tego w żadnych okolicznościach a i ustępował zapewne niewiele.
- Jesteśmy, czas znaleźć skrzynię i się zaokrętować. - Rzucił Odłamek do dwójki towarzyszy, a następnie podziękował zarówno woźnicy, jak i pegazom.
Estel, choć bezwiednie w powozie ujęła dłoń Dotiana, przez całą podróż siedziała niczym zastygła wpatrzona w roztaczający się pod nimi widok. Wpływ Liiry minął i do kapłanki powoli docierało, że będzie musiała się bardziej pilnować niż przypuszczała.
Gdy dotarli na miejsce skłoniła się lekko woźnicy i zwierzętom, po czym podążyła ciągle zamyślona za Garionem.

Teraz pozostawało jedynie zdobyć konieczną do transportu mchu skrzynię i odnaleźć Ognisty Szafir. Tutejszy targ miał jedną ogromną przewagę nad tym w Sigil, był poukładany. Kupcy nadal przekrzykiwali się, tworząc sztuczny zgiełk, jednak po pół godziny szukania, udało się wreszcie. Sprzedawca był połączeniem niebianina i żywiołaka wody, lub może jedynie z domieszką genasi, ciężko było Garionowi stwierdzić. Łatwo było się jednak porozumieć, przedstawił po prostu kupcowi dokładny obraz czego potrzebuje. Po kwadransie udawania że skrzynia, którą przyniósł Kaleorian, bo tak się przedstawił handlarz, jest bezużyteczna, targowania i wspólnego udawania że jest się śmiertelnie obrażonym ofertą, odłamek rozstał się z kolejna porcją magicznego pyłu, bogatszy o skrzynię potrzebną do rytuału. Zostawało im już tylko zaokrętować się na Ognisty Szafir.*
 
Kelly jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172