Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2017, 23:23   #261
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Brent kontynuowała przeszkadzanie formorianinowi w próbach przedostania się do towarzyszy. Rozbicie ściany byłoby poważnym problemem a mając przełamaną kontrolę musiała wykorzystać inny sposób na podtrzymanie ściany. Skupiła swoje myśli na wielkim drzewsku, które było wykorzystywane jako laska.

Estel w tym czasie skoncentrowała się również na formorianine i sieć świetlistą na niego narzuciła próbując skrępować jego ruchy i utrudnić mu przedostanie się przez lodową ścianę.

Cylop był niemal bezradny pod wpływem zgranej taktyki Dotiana i Gariona. Z rannymi nogami, na śliskim podłożu, bezskutecznie próbował się podnieść i odsunąć spod nawały ciosów wojownika, które z bezwzględną konsekwencją upuszczały mu krwi. W akcie desperacji cyklop porzucił swą broń i rękami spróbował odgonić się od Twinklestara. Cios na odlew okazał się być na tyle silny, że wyrwał mężczyźnie z dłoni nastawiony do parowania miecz.
Fomorianin radził sobie w pewniejszy sposób. Choć jego laga poraniła mu dłoń, nie przejął się tym bardziej niż zwykłym skaleczeniem. Modlitwa kapłanki również nie była w stanie go unieruchomić, tytan był na to zwyczajnie zbyt wielki. Kolejne słowo arkanicznej mocy, jakie wyrzucił z siebie w gniewie roztrzaskało magiczną barierę odłamka i utorowało fomorianowi drogę do poszukiwaczy przygód.

Estel nie czekała na pierwszy krok olbrzyma tylko od razu wezwała błyskawice, by oślepić fomorianina. Garion z kolei poraził cyklopa lodem, czekał na odpowiedni moment, by wykorzystać moc swej kuli. Miał tylko nadzieję, że cyklopowi nie zajmie długo by paść. Wielkość giganta nie podobała się Kanciastemu, ale im był ktoś większy, tym ponoć mocniej upadał i z wielkim hukiem.

Natomiast wojownik skoczył podnieść miecz. Bowiem wszak bez broni to praktycznie nie mógł nic zrobić, poza wydaniem polecenia drugiemu, Tańczącemu mieczowi, żeby nie przerywał ataku. Pomysły i czas nieco dobiegał końca, by utrzymać fomorianina z dala od towarzyszy. Wielkolud wciąż dzierżył swoją drzewo-laskę, zniszczył ścianę lodu i wprawdzie już nic go nie blokowało. Brent skierowała dłonie w miejsce nad pokruszonym lodem i zmusiła rzeczywistość do materializacji fragmentów jej świadomości.
Grom rozległ się głośno w jaskini. Tytan zasłonił się ręką przed zaklęciem i choć z pewnością poczuł ból, nie spowolniło go to ani trochę. W ogóle zresztą wydawał się nie przejmować bólem, bowiem przeszedł też przez tnące kryształy stworzone przez psioniczkę, kalecząca jego ręce i twarz, stając na środku pola bitwy. Wypatrzył Ender, która tak długo dawała mu się we znaki i archiwistka poczuła, jak jego wzrok przenika ją na wskroś, jakby odzierał ją z tajemnic i sekretów. A potem poczuła ból, piekący ręce, twarz, całe ciało.
Szczęśliwie pod ostatnim mroźnym zaklęciem Gariona cyklop padł bez życia na ziemi, dzięki czemu Twinklestar mógł bezpiecznie odzyskać swoją broń. Wojownik schwytał ją oraz pobiegł atakując fomorianina. Brent w odróżnieniu od niego schowała się całkowicie nie chcąc ściągać więcej na siebie uwagi.
Aedd’aine podążyła za nią, by modlitwę leczącą nad nią odmówić.
Gdy tylko cyklop padł, Garion posłał moc kuli, by spętać formorianina, miał zamiar unieruchomić na jak tylko długo się dało. Skupił swoją koncentrację na tym, by fale energii jak najdłużej trzymały przeciwnika w ryzach, a jednocześnie trzymaniu się na bezpieczną w miarę odległość. Z tym ostatnim, przy wielkości kroków tytana, mogło być ciężko.

Fomorianin ruszył za psioniczką, lecz nagle stanął jak wryty unieruchomiony czarem odłamka. Pozwoliło to archiwistce odejść na bezpieczną odległość. Magia kapłanki uśmierzyła wkrótce ból i pozwoliła skupić myśli. Twinklestar skorzystał zaś z okazji i przystąpił do ataku, posługując się tą samą taktyką która tak dobrze zadziałała na cyklopie. Tytan był jednak większy, odporniejszy. Jedno jego plugawe słowo było tak napełnione magią, że wojownikowi zabrzęczało w uszach a w oczach zaczęło się dwoić. Wkrótce poczuł silne uderzenie w ramię - to ogromna laga poddała pod test jego magiczną zbroję. Uziemiony fomorianin jednak na tym nie zakończył i Dotian poczuł jak jego własne nogi zaczynają piec jak przypalane. Pozostało tylko odskoczyć oraz spróbować zaatakować z innej strony licząc na to właśnie też, iże elfka zdoła podleczyć rany.
 
Kelly jest offline  
Stary 08-03-2017, 19:03   #262
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Skupiając się ciągle na unieruchomieniu formorianina, Garion zaczął atakować tytana wybuchem lodu. Różnica wysokości między najemnikami, a fomorianinem była na tyle znaczna, że czary zajmujące wybraną przestrzeń mogły być rzucane na odpowiedniej wysokości. Archiwistka sięgnęła dłonią i skupiła się nad powietrzem w połowie wysokości fomorianina.

Estel widząc co się dzieje z Dotianem natychmiast na nim skupiła swoje uzdrawiające moce wiedząc, iż Brent została już wyleczona.

Wojownik przetoczył się między nogami ogromnego wroga i w dwóch błyskawicznych cięciach podciął mu więzadła. Fomorianin mógł nie czuć bólu (albo przynajmniej go ignorować), ale nie znaczyło to że jego ciało mogło poprawnie funkcjonować pocięte na plastry. Tytan wyłożył się jak długi z paskudnym hukiem. Minusem było to, że stworzona przez Ender chmura wyładowań zmaterializowała się nieszkodliwie wysoko nad powalonym wrogiem. Czarodziej był bardziej celny, ale w i tak chłodnym już od wcześniejszych zaklęć otoczeniu trudno było zobaczyć efekty.

~ Można go oślepić, a potem związać, potem spróbuję go przepytać, jak to nie poskutkuje, ktoś inny może spróbować go przepytać ~ przekazał myśli towarzyszom.

- Doskonały pomysł - uznał wojownik. - Estel - spytał - możesz spróbować ponownie?

Wcześniej czuł dobroczynne działanie magii, lecz podczas walki średnio zwracał na wszystko uwagę poza oczywiście przeciwnikami. Jednak obecnie odczuwał, jak mocno został trafiony. Wprawdzie część skaleczeń zaczęła się zabliźniać, jednak było to zdecydowanie zbyt mało, wedle proporcji do ran. Wydawało mu się jednak, że poprzednie ciosy odegrały odpowiednią rolę, przeto był zadowolony dosyć. Grzecznie oczekiwał wyleczenia wrogich ciosów.
Eladrinka od razu znalazła się przy nim. Jej emocje musiały tutaj stanąć na przeszkodzie, skoro modlitwa nie przyniosła efektu. Musiała się uspokoić, Dotianowi nic nie jest. Odetchnęła cicho i uśmiechnęła się uspokojająco.

- Wybacz, już kontynuuję - odparła koncentrując cała swą uwagę na prośbie do Angharradh, by uleczyła rannego.

- Dziękuję, najdroższa - uśmiechnął się wojownik, tyleż pokaleczony uderzeniami wrogów, co zadowolony cięciami.

W czasie, kiedy reszta zajmowała się innymi rzeczami, Kanciasty sięgnął do umysłu tytana i zaczął przekazywać obrazy tunelu prowadzącego w górę, przestrzeni, poczucia bezpieczeństwa, otwartego nieba. Na początek miał zamiar użyć obrazów, dopiero później próbować normalnej mowy żeby się porozumieć z leżącą istotą. Tytan, nawet jeśli zrozumiał co chciał mu przekazać czarodziej, nie odpowiedział niczym.

- Powiedz nam jak dostać się bezpiecznie na powierzchnię, możesz po dobroci, albo pokroimy cię na kawałki zanim zaczniesz mówić - powiedział na głos Garion.

Tytan po walce nie był w stanie, który pozwalał na rozmowę. Gdyby był, pewnie wolałby odłamka przeżuć, niż mu odpowiedzieć. Estel, w odróżnieniu do archiwistki, skrzywiła się leciutko na sugestię krojenia tytana ale nie odezwała słowem nie chcąc przeszkadzać Odłamkowi. Ender natomiast siedziała na wyczarowanym krześle, ze skrzyżowanymi remionami i założonymi nogami, w takiej samej odległości, w której schowała się od mocy fomorianina. Nie miała zamiaru zbliżać się nawet o krok. Jej wyraz twarzy po raz pierwszy wyrażał coś innego niż całkowitą neutralność. Była wściekła i wcale nie miała zamiarów tego ukrywać. W milczeniu gromiła wzrokiem towarzyszy, jak i ich czyny.

- Sprawdźcie może, czy jeszcze w ogóle żyje, zdaje się że możliwe, że go zabiliśmy przypadkiem - stwierdził Kanciasty, całkowicie ignorując ciszę ze strony archiwistki.

Tytan z kolei zaczął przejawiać jakieś ślady życia, jakby próbował się podnieść odrobinę na ręku, ale ponownie padł nieprzytomny. Do Gariona powoli zaczęło docierać to, co się działo z olbrzymem.

~ Sznury i zasklepienie ran, zanim się z niego ta czerwonawa ciecz cała wyleje, zdaje się, że go napędza.

Myśli, które odłamek przesłał do pozostałej trójki były zabarwione emocją, ale ciężko było powiedzieć, czy to euforia z powodu zwycięstwa, zaniepokojenie faktem, że potencjalne źródło informacji może szybko umrzeć, czy dlatego, że rozgryzł kolejną zagadkę organicznych form życia. Gdyby żadne się nie ruszyło, miał zamiar zaaplikować przeciwnikowi jedną z mikstur leczniczych, choć nie był pewien czy to dobry pomysł.

- Może nie zna naszego języka - rzucił wojownik. - Ale rzeczywiście, spróbuj go podleczyć, ale nie za bardzo, wyłącznie leciutko - poprosił Estel. - Zbyt wyleczony mógłby sprawiać kłopoty. Lepiej trzymać było jeszcze żywego, lecz ażeby wiedział, iż nie ma jakichkolwiek szans. Ponadto osłabiony łatwiej mógłby się wygadać przekazując istotne wiadomości.

Kapłance się to wszystko coraz mniej podobało ale kiwnęła lekko głową i podeszła do olbrzyma, by wymówić cicho modlitwę do swej Bogini. Nie planowała wyleczyć fomorianina całkowicie, wiedząc, że zaraz walka rozpętałaby się na nowo ale chociaż zatamować wykrwawianie się, żeby nie zginął im “na rękach”. Monstrum jęknęło i próbowało się ruszyć, ale bez wielkich sukcesów. Przynajmniej jednak odzyskało przytomność.

- Czyli spróbujcie teraz, czy cokolwiek odpowie sensownego - powiedział wojak. - Jeśliby nie chciał, musimy szukać jakichś innych.

- Z pewnością byłoby łatwiej i dla niego, gdyby pani Brent zdecydowała się odszukać odpowiedzi w jego umyśle… - zaproponowała eladrinka patrząc niepewnie na archiwistkę, której propozycja ta nie wzruszyła w ogóle.
 
Proxy jest offline  
Stary 19-03-2017, 13:06   #263
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca wspólna

Odłamek ponowił próbę skontaktowania się z umysłem istoty, starając się wepchnąć drogę na powierzchnię i bezpieczeństwo razem, podkolorowane zagrożeniem i ucieczką, połączonymi z dolnymi tunelami. Miał nadzieję że to przynajmniej pomoże, a jeśli nie, to wprowadzi w głowie Formorianina wystarczający mętlik, żeby ten był skłonny do chociażby minimalnej współpracy.
- Powiedzcie proszę, jak tam badanie tamtego? - spytał Gariona oraz archiwistkę wojownik, który uważał, że obydwoje zajmują się sprawdzaniem umysłu stworzenia.

Ender ponownie nie odezwała się, siedząc z założonymi nogami i splecionymi rękoma. Nie wyglądała na współpracującą w tej chwili, więc było coś poważnie na rzeczy. Oczywiście poza tym, że nie była telepatką jak Odłamek, i możliwa pomoc byłaby bardziej werbalna. Możliwa - gdyż nie było ruchów od strony kobiety, by ją zrealizować. Cóż...Trzeba było przyznać, że była to osoba kurczowo trzymająca się wyznawanego kodeksu. Beznamiętnie praworządna nie bez przyczyny postanowiła zostać urzędniczką. Jednak dla wojownika wygląd jej mówił co innego. Przeszła walka, archiwistka nie ruszała się, nie odzywała. Może jej było słabo, może została ranna, albo odniosła jakiś psychiczny wstrząs. Niekiedy właśnie tak bywało.
- Coś stało się pani podczas walki? - zapytał głośno. - Jakaś rana? Trzeba wyleczyć, żeby się nie paprała. Albo trafiono panią w głowę. Prosze ruszyć ręka, jesli nie potrafi pani teraz odpowiedzieć. Lub nogą. Zaraz pani zostanie przebadana - patrzył na nią. - Albo, jeśli coś się stało, czy chce pani na ten temat porozmawiać? - dodał przypuszczając, że może wstrząsnęła nią sama walka.

Kapłanka przyglądała się archiwistce uważnie i nie miała problemu z odczytaniem jej mowy ciała.
- Pani Brent jest oburzona naszym planem - powiedziała Dotianowi. - Raczej nie możemy liczyć na jej pomoc… - westchnęła cicho i spojrzała ponownie na Gariona. Czy mają szanse osiągnąć coś w ten sposób? Czy to rzeczywiście było najlepsze wyjście? Estel miała sporo wątpliwości ale nie zamierzała ich teraz wyrażać na głos.
~Nie jest zbytnio skłonny do współpracy, a że nie chce się komunikować myślami, to trzeba będzie albo odprawić rytuał rozumienia języków, albo próbować go inaczej nakłonić do współpracy, chociaż jeśli idzie o rozmowy, to jakoś z organicznymi nigdy mi to nie wychodziło ~ przekazał swoje myśli Garion.
- Ale niby dlaczego jest pani oburzona? - nie łapał wojownik. - Ewentualnie proponuję podać lepszy plan, przecież chętnie przyjmiemy najwłaściwszy.

- Czy czuje się pani spełnioną kapłanką Angharrdh, pani Aedd’aine? - zapytała archiwistka, beznamiętnie chłodnym i ciężkim tonem, niemal jak z sądowej mównicy.
Archiwistka ponownie zlekceważyła pytanie Faeruńczyka.
- Proszę panią, czy odpowie pani, co się dzieje, czy też po prostu musi pani dać sobie czas na dojście do siebie oraz przemyślenia? - kolejny raz spytał wojownik.

- Dziękuję za troskę, panie Twinklestar - zwróciła się do wojownika wtrącając odpowiedź dla niego w wątku kapłanki. - Wszystko jest na swoim miejscu.
Wzrok Brent wrócił do świdrowania i surowego oceniania Estel.
- Skoro wszystko jest dobrze, to świetnie - uznał wojownik przypuszczając, że Archiwistka po prostu się jakoś zamyśliła oraz powiedziała coś dziwacznego, co Estel wzięła za niechęć. Jednak skoro mówiła, że jest wszystko na swoim miejscu, to nie widział powodu, żeby jej nie wierzyć. - Wobec tego proszę powiedzieć, jak wygląda badanie tamtego?

- Czuję się spełniona, pani Brent. - Odparła cicho na zawieszone pytanie archiwistki eladrinka. - Choć zbytnim zadufaniem byłoby twierdzenie, że jestem idealna. Wiele pracy jeszcze przede mną ale teraz to raczej nie pora na tego typu rozmowy. Przeszkadzamy pewnie Garionowi...

Garion nie do końca rozumiał wymianę zdań między towarzyszami, ale pewne było, że działa tu plan na którym się znajdowali, to musiały być Emocje. Przez wielkie E, takie jakie opisywali w niektórych książkach, które zdarzało się Kanciastemu czytać. Nie, żeby je rozumiał, ale uczył się je zauważać. Uznał więc że cała wymiana go nie dotyczy, zamiast tego, zastanowił się co zrobić z więźniem, bo tak wypadałoby nazwać Formorianina. Skoncentrował się, odcinając wszelkie myśli poza swoimi i upadłego kolosa, a następnie zaczął napierać na ściany umysłu tubylca. Na szczęście myśli przeciwnika były dość rozbiegane, po stoczonej walce, więc miał nadzieję, że ułatwi mu to zadanie. Starał się przelać swoją wolę w umysł istoty, nie przejmując się barierami, czy też oporem drugiej strony. Był Fragmentem Bramy, która swego czasu była w stanie powstrzymywać wynaturzenia przed wkroczeniem na znane plany. Teraz miał zamiar przelać całą wolę i uczynić z niej miecz, czy może dłuto, którym pokona umysł tytana i weźmie go w swoje objęcia, czy to przeszukując wspomnienia, czy zmuszając do mówienia. Gdyby nie fakt, że mimika Gariona była i tak zwykle znikoma, można by było zobaczyć zacięcie na jego twarzy. I coś chyba faktycznie drgnęło w umyśle fomorianina... albo się popsuło. W każdym razie na pewno zmieniło, bo potwór otworzył oczy i bezmyślnie wpatrywał się gdzieś w dal.
~ Mów, którędy można bezpiecznie, bez narażanie się na spotkanie z innymi z twojej rasy bądź inne niebezpieczeństwa, wyjść na powierzchnię, lub do tuneli prowadzących na powierzchnię. ~ Mentalny głos odłamka był niczym sztylet, lub młot, dręczący i bezlitosny.
- Przy grzybach, dwie mile stąd, elfy włażą w tunele - odpowiedź była rwana. Parę słów, przerwa, oddech, parę słów, przerwa... Potwór albo umiał dobrze udawać głąba, albo mówił prawę.
~Jak rozłożone są wasze patrole i jak często się zmieniają? Który tunel tam prowadzi i czy tamtejsze grzyby są trujące lub myślące? - Kontynuował przesłuchanie Garion.
- Co trzy piaski - cokolwiek to znaczyło - wokół pałacu. Grzyby w drodze do Mag Tureah - i znowu, cokolwiek to znaczyło- nieszkodliwe.
-Czy Mag Tureah to elfie miasto? W którym miejscu jest pałac? - Odłamek miał zamiar wyciągnąć jak najwięcej z Formorianina.
-Nie. Tam - fomorianin próbował coś wskazać, ale ręce odmówiły mu posłuszeństwa.
~Czym jest Mag Tureah? - Odłamek bardziej sprecyzował pytanie, zakładał, że obszar, gdzie próbował wskazać tytan, musiał być okolicami pałacu. Zdawało się, że poznał już większość najpotrzebniejszych mu informacji, nie wiedział też ile jeszcze przeciwnik wytrzyma. Nie miał zamiaru go zabijać.
- Miastem - padła odpowiedź równie krótka, co bezużyteczna.
~ Teraz jest pod kontrolą, jeśli go uleczycie chociaz trochę, może nam wskazać właściwą drogę, nie będzie też konieczności ani go zabijać ani torturować.- Przekazał pozostałej trójce Odłamek.
Eladrinka odetchnęła z ulgą i podeszła do fomorianina, by znów prosić swą Panią o odrobinę mocy do podleczenia olbrzyma.

Gdy formorianin zaczął wyglądać nieco lepiej, Kanciasty ponowił pytanie o wskazanie drogi do Mag Tureah. Następnie miał zamiar zapytać o to, czy tytan wie gdzie znajduje się portal do Sigil i jak go aktywować. Warto było spróbować, mimo że szanse na to by istota wiedziała o czymś takim nie były zbyt duże. Potworzysko uniosło się z trudem i wskazało ogromnym palcem jeden z tuneli.
- Co to sigil?- zapytał następnie tępo.
- Miasto. - Odparł Kanciasty. Więc by bezpiecznie wydostać się nie nękanym przez twoich pobratymców ani nic innego, powinniśmy iść tamtym tunelem prosto, aż dojdziemy do grzybów za około dwie mile, gdzie powinno być przejście, którego używają elfy? - Kanciasty starał się sprecyzować wszystko, by uniknąć jakichkolwiek komplikacji. Stwór mógł być pod kontrolą, ale nie znaczyło to że musiał chcieć im pomóc.
- Tak - fomorianin nie okazywał żadnych oznak oszustwa.
~Teraz uśniesz, nie obudzisz się przez dwa piaski, po czym nie będziesz pamiętać ostatnich dziesięciu piasków, poza tym, że cyklop dostał napadu szału i cię zaatakował. Zapomnisz o nas, że kiedykolwiek nas widziałeś, słyszałeś czy czułeś. Jeśli sobie będziesz starał przypomnieć, dopadnie cię bezwład kończyn, za każdym razem kiedy będziesz próbować to zrobić. ~ Odłamek wbił przekaz do głowy Formorianina i czekał na efekty. Potwór zamrugał oczami, zupełnie skołowany. Zaczął rozglądać się bezmyślnie po jaskini, wyraźnie nie mogąc dojść do siebie.
Wojownik natomiast stał oraz czekał, by wyjaśniono mu wreszcie, co przekazał fomorianin. Wprawdzie czarodziej głośno przekazał, że może ich poprowadzić, ale cała reszta rozmowy odbywała się pomiędzy ich umysłami niewątpliwie. Liczył na niego, właściwie jedynie na niego w rzeczonej sprawie. Podobno coś tam Archiwistka mogła pomóc, ale ta chaotyczna, obrażalska osoba miała go wyraźnie gdzieś. Wojownik stanowczo nie przepadał za takimi istotami, jednak odkładając na bok fochowatą panią, póki co, trzeba się było stąd wydostać.
- Garionie, przekaż proszę wszystkim pełen zestaw informacji, żebyśmy wiedzieli, właściwie co możemy oraz powinniśmy robić.

Garion zastanowił się chwilę nad sugestią Dotiana, a następnie przekazał im swoją konwersację z Formorianinem prosto do umysłów, tak, jak to zapamiętał, co nie było aż tak ciężkie, wszystko zdarzyło się dosłownie przed chwilą, więc wspomnienia były w dalszym ciągu świeże.
- Właściwie tylko, jakie elfy mogą mieć miasto pod ziemią? - spytał wojownik. Musimy uważać, jednak tak czy siak trzeba tam ruszać. Wprawdzie żywności nam nie braknie dzięki magii, lecz chyba ruszając stąd będziemy bezpieczniejsi.

~Gabarytowo mniejsze od formorianina, proponuję stąd ruszać. - Stwierdził Odłamek, przebywanie w pobliżu giganta nie wpływało dobrze na Kanciastego.
Kapłanka skrzywiła się słysząc nazwę “Mag Tureah”.
- Mag Tureah, to największa forteca fomorian. - Stwierdziła. - Powinniśmy trzymać się od niej jak najdalej. Mam nadzieję, że droga do wyjścia nie prowadzi w jej pobliżu.
-Wobec tego ruszajmy, bowiem co innego można wymyślić. Kiedy podejdziemy do miasta, spróbujemy odszukać to wyjście, najlepiej ukradkiem, jak się zaś nie da inaczej, jakby nas blokowano, atakowano, czy cokolwiek, spróbujemy się przebić. Innego wyjścia nie widzę, jeśli zaś ktoś chce czegoś innego, niech lepiej powie od razu przedstawiając swoje pomysły. Oczywiście, jeśli ktoś gwarantuje, że potrafi się dogadać, także proszę bardzo - uśmiechnął się skrzywiony trochę wojownik.

 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 20-03-2017, 19:31   #264
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Aedd’aine słusznie przestrzegała towarzyszy przed Mag Tureah. O miejscu tym krążyły wśród fey legendy i to od stuleci, a nawet milleniów. Parę mil pod powierzchnią ziemi, jakby wtopiona w kamień, stała ogromna, żelazna forteca, mroczne odbicie kryształowych wież eladrinów. Nikt już nie pamiętał kto ją zbudował, a nawet jeśli był taki mędrzec, to bał się dzielić swą wiedzą. Architekci opuścili swe dzieło przed eonami, pozostawiając je puste.


1

Fey wiedziały natomiast, kto nią obecnie władał. Thrumbolg, fomoriański król, zwący sam siebie Pierwszym Lordem. Tytan samemu stał się żywą legendą, ponoć bowiem własnymi rękami zabił monstra, które uwiły sobie leża w bezpańskim Mag Tureah. Nawet jego pokraczni pobratymcy, egocentrycy i megalomani wszyscy i bez wyjątku, jemu jednego okazywali szacunek.


2

Forteca, szczególnie we władaniu potwora, była szalenie niebezpieczna nie z powodu swej militarnej siły, lecz przez mobilność, którą zapewniała. W Mag Tureah splatały się dziesiątki portali do światów materialnych. Jedynie fakt, że Thrumbolg nie umiał ich kontrolować powstrzymywał masową inwazję. Elfy i eladriny nie przejmowały się tym faktem, nie przejmowali się bowiem sprawami i problemami śmiertelników. Od czasu do czasu jedynie prowadzili podjazdowe wojny, potyczki w feymroku kończyły się bowiem mniejszym zniszczeniem, niż grabieżcze wyprawy fomorian na powierzchnię.

Poszukiwacze przygód nigdy nie trafili do Mag Tureah.

Droga, którą wskazał pokonany fomorianin faktycznie biegła ku temu przeklętemu miejscu, ale to trochę tak, jakby Twinklestar powiedział, że droga z Waterdeep do Wrót Baldura, wiodła ku Athkatli. Niby tak, ale trep naprawdę musiałby się uprzeć, żeby aż tak nadłożyć drogi.
Armie fomorian nie stanowiły zatem w marszrucie problemu. Problem stanowiłą sama trasa. Tunele feymroku były kręte, raz wystarczająco szerokie dla olbrzymów, raz ciasne nawet dla gnomów, czasem pięły się stromo w górę, a innym razem bez ostrzeżenia spadały w dół. I bardzo, ale to naprawdę bardzo trudno było nie stracić w nich orientacji. Tutaj z pomocą przyszła Estel, a raczej dar jaki otrzymała w Arvandorze. Potrafiła dzięki niemu wrócić na każde rozdroże, na którym towarzysze źle skręcili, albo po własnych śladach wycofać się ze ślepej uliczki. Przebycie śmiesznej zdawałoby się odległości, zajęło długie godziny. Ale gdy już dotarli na miejsce, nie mieli co do tego żadnych wątpliwości.

Grzyby.


3

Możnaby pomyśleć, że spotkanie myconidów w Mechanusie będzie najdziwniejszym spotkaniem z grzybami, jakiego można doświadczyć w życiu. Kraina Wróżek lubiła jednak zaskakiwać. W ogromnej jaskini rósł bowiem prawdziwy, grzybowy las. Większość okazów była monstrualna, nawet w porównaniu z fomorianami. W powietrzu rozchodził się słodkawy zapach rozkładu, podobny do tego z Grzybni na Planie Porządku, ale gorszy - wwiercający się w nos, mdlący. Dla Gariona nie stanowiło to problemu, oddychanie było wszak dla niego jedynie biologiczną ciekawostką, ale dla reszty...
Pozostawiając jednak na boku efekty fetoru, nie było trudno zidentyfikować jego źródło. Las był polem bitwy, a rozwijające się w nim rośliny żywiły się krwią i trupami. Zwłoki cyklopów i fomorian, od rozpływających się mas mięśni, po gołe szkielety, było widać wszędzie. Stoczono tu wiele bitew. Bliższa inspekcja (jeśli pozwalał na to komu żołądek), pozwalała też odkryć pozostałości innych poległych - miecze, strzały, hełmy, wszystkie w ludzkich rozmiarach. Nie było jednak ciał elfów, ani eladrinów. Może się nie zachowały, może Thrumbolg brał jeńców, może fey z powierzchni zabierały swoich zabitych. Ot, rozważania na inną okazję. Wszystko zatem potwierdzało słowa pokonanego fomorianina. Nie było powodu, by zakładać, że informacja o tym, że gdzieś w tej jaskini znajduje się wyjście na powierzchnię była kłamstwem.

Fomorianie byli obłąkani, ale nie bezmyślni. Skoro elfy z powierzchni gdzieś tutaj schodziły do feymroku i uprzykrzały życie poplecznikom Thrumbolga, to król na pewno próbował temu przeciwdziałać - blokować, albo zawalać tunele. I faktycznie, po poszukiwaniach, czwórka poszukiwaczy przygód odkryła jedno rumowisko. Było nie do przejścia dla żadnego fomorianina, ale jedną z wielu wad fomorian, był brak empatii. Trudno im było wczuć się w istotę, wielokrotnie od nich mniejszą. Trochę wysiłku i odgruzowywania, a udało się odkryć bardzo wąski tunel, przez który z dużym trudem, ale dało się przecisnąć. Droga ku powierzchni stanęła otworem.


Kiedy wreszcie do oczu kompanów zaczęły docierać pierwsze słoneczne promienie, byli już wycieńczeni wspinaczką. Tunel feymroku okazał się stromy i niewygodny, ale przynajmniej jego wylot prowadził do idealnego miejsca na wypoczynek. Zielony jar wprost tętnił barwami. Błękitny strumień wesoło szemrał (choć jednocześnie z pewnością był powodem, dla którego niektóre podziemne tunele były śliskie i zdradzieckie).


4

Do Sigil było stąd równie daleko, jak z ziem fomorian, ale w pobliżu nie czyhało żadne bezpośrednie niebezpieczeństwo. Można było w spokoju ułożyć plan dalszego działania... albo trochę poleniuchować.


________________________
1 - grafika autorstwa Aeon-Lux
2 - grafika z magazynu Dragon 362
3 - grafika autorstwa Iz-Kal
4 - grafika autorstwa ninjatic
 
Zapatashura jest offline  
Stary 01-04-2017, 03:45   #265
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Kraina Fey była diametralnie inna od Mechanusa. Nie chodziło wyłącznie o kolory, chociaż samo to było dość mocnym akcentem, rzucającym się w oczy, prawie jak świeży skurl na ulicach Sigil. Przynajmniej od momentu, kiedy wyszło się poza formoriańskie tunele.


Już sam grzybowy las wyglądał na dużo bardziej żywy niż mykonidowe niebo na Planie Porządku. Grzyby były praktycznie we wszystkich kolorach, nawet tych, które z trudem uzyskiwały same błyskawice, grzyb na w pół przezroczysty w odcieniu elektrycznego błękitu. Odłamkowi wydawało się nawet, że w grzybie żyje inna kolonia grzybów, niczym zawieszona w cieczy. Nie chciał podchodzić zbyt blisko, ale był prawie pewien, że wewnątrz tych zawieszonych grzybów, dostrzegał kolejne kształty, zupełnie jakby całość się zapętlała w nieskończoność.


Wspinanie się na górę było męczące. Teoretycznie jego ciało się nie męczyło, ale to była tylko teoria. Czasem dobrze było po prostu zastygnąć w bezruchu i nic nie robić. Jednak podczas wędrówki w górę niezbyt było to możliwe, zwłaszcza że towarzysze uparcie parli do góry. Fakt że za nimi i poniżej rozciągały się tunele pełne formorian i być może również drowów, mógł mieć tu coś na rzeczy. Odłamek mógłby rozważyć prowadzenie badań nad tymi istotami, ale nie bardzo się do tego palił. Jego głównym priorytetem było przetrwanie, a to z kolei byłoby narażone na szwank w tak zacnym towarzystwie. Nie zdziwiłby się, gdyby przeklęci tytani próbowali sobie zrobić z niego wykałaczkę, lub przynajmniej jego ręki bądź nogi, a głowy próbowali używać jak ludzkie dzieci szklanych kulek.


Powierzchnia z jednej strony ucieszyła Kanciastego, a z drugiej wprawiła nieco w zdumienie. Formorianie nie mieli szans podążyć za nimi tym tunelem, ale Odłamek miał teraz inne rzeczy na głowie. Ot chociażby zdecydowanie co jest czym. O ile na dole podłoże, ściany i sklepienie, czy nawet grzyby w swej fantastyczności, były tym czym się zdawały, o tyle na górze wszystko się komplikowało. Ot chociażby sprawa liści i gałęzi. Kiedy próbował oderwać niedużą gałązkę zupełnie nieznanej mu do tej pory rośliny, ta odpowiedziała mu tym, że próbowała go ugryźć w palec. Wyłącznie po to, by po chwili się wyrwać i odmaszerować, pomstując małą rączko-gałązką w stronę Gariona, z burzową chmurą nad sobą. Czarodziej sam nie był pewien czy bardziej go zadziwiła spacerująca gałązka, jej gest odnóżem, czy też ekspresja nastroju w postaci widocznej chmury. Przez jakiś czas starał się zrozumieć, co się dookoła niego, ale kiedy stwierdził że dookoła kipi chaos, zaczął się zastanawiać, czy w ogóle jest sens próbować. Z tego co zaobserwował do tej pory, Fey były tak chaotyczne, jak tylko można być, nie będąc jednocześnie wynaturzeniem. Estel jako taka też była Fey, co prawda czasem zdarzało jej się coś zupełnie niespodziewanego czy nie pasującego do przeprowadzonych wcześniej obserwacji... ale nie na skalę wynaturzenia czy przepełnienia chaosem. Kanciasty był świadom, że brakuje mu czegoś, co pozwoliłoby prowadzić badania w tym miejscu bez ryzyka błędu, nie miał tylko żadnego pojęcia co to może być. Rozważał tę kwestię w drodze do jeziorka, gdzie prowadziła Estel z Dotianem. Wydawali się zajęci sobą, a powietrze między nimi niemalże iskrzyło.


Całą drogę do miejsca, gdzie mogliby w końcu odpocząć, umysł Gariona gorączkowo szukał odpowiedzi na pytanie, czego mu tutaj brakuje. Po drodze mijał drzewa, które nie były drzewami, pędy traw, które prawdopodobnie mogłyby go unieść w powietrze niczym jeden z między planarnych okrętów, choć oczywiście na krótsza odległość i przy odpowiednio mocnym wietrze. Czy też krzewy, które obserwowały go dokładnie. Był pewien że go obserwowały. Dziesiątki oczu, które na niego łypały, robiąc sobie jedynie na zmianę przerwę na mruganie, a i to na zmianę, co dawało efekt rzęs opadających i podnoszących się niczym źdźbła trawy, były dość dobrym wskaźnikiem że mijany krzew go obserwował. Jednak gdy dotarli do wodopoju i zobaczył stworzenie, był już pewien czego mu brakuje. Thaumicznego Telemitera Szalonego Ersheira. To musiało być to. Garion pokiwał samemu sobie z uznaniem głową. W końcu znaleźć brakujący element, by potem zebrać odpowiednie narzędzia to jeden z pierwszych kroków do zrozumienia. Bycie Kanciastym sprawiało pewne problemy, mimo niezliczonych zalet. Brakowało mu uczuć i serca, które mogłaby przepełnić dzikość tego planu, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy w najmniejszy sposób.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 19-04-2017, 23:06   #266
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Wreszcie wyszli, chciałoby się krzyczeć. Nawet jesli piękny strumień był nieco niebezpieczny, powodując, iż mokra ziemia w tunelach była gdzieniegdzie śliska, to tutaj, przy świecącym słoneczku, wszystko wydawało się stokroć wspanialsze. Oczywiście wiadomo, kraina groziła także swoimi niebezpieczeństwami, jednak dla oka wyglądała niczym kwitnący gaik prowadzony dłonią doskonałego ogrodnika. Dookoła przenikał powietrze zapach jasny oraz słodki, nadający ciału energię.

- Może odejdźmy trochę na bok i wypocznijmy trochę - zaproponował wojownik. - Lepiej nie obozować tuż obok wyjścia, ale niewątpliwie musimy przysiąść nieco oraz zebrać siły na dalszą wędrówkę.

- Piękna moja - wyszeptał nieco później do uszka elfki. - Jest piękny strumień, może na postoju znajdziemy jakiś ustronny kawałek, wykąpiemy się i pobędziemy razem.

Estel wyciągnęła dłonie ku słońcu i niebie dziękując Angharradh za łaskę ujrzenia tego wszystkiego ponownie. Roślinność, strumyk, światło wszystko to przyciągało uwagę i sprawiało, że miała ochotę zrzucić buty i pozwolić stopom cieszyć się z dotyku trawy i wody. Na pytanie Dotiana uśmiechnęła się radośnie i dotknęła swym czołem jego.

- Z radością mój drogi… - Szepnęła muskając jego usta swoimi, po czym wróciła spojrzeniem do pozostałych. - Może pójdziemy wzdłuż strumienia? - Zaproponowała.

- Bardzo chętnie. Tylko jeszcze ustalmy wszyscy, co robimy oraz kiedy się spotykamy ponownie - uśmiechnął się do dziewczyny ucieszony. Bardzo chciałby jak najszybciej znaleźć się z nią tylko razem, ale wiadomo, przy takiej sytuacji, wszyscy powinni trzymać się wspólną paczką oraz nie chodzić samopas bez informowania.

~Poczekam tutaj ~ odparł myślami Garion. Między tą dwójką coś się działo i nie bardzo wiedział co. Domyślał się, że mogło mieć to jakiś związek z ich organicznością.

- Tak przy samym wyjściu to chyba nienajlepszy pomysł… A jakbyśmy poszli wzdłuż strumienia, to może i jeziorko by się znalazło... - Eladrinka uśmiechnęła się marząc o kąpieli, by zmyć z siebie wspomnienia Mechanusa, Równie pilno było jej do sam na sam z wojownikiem ale najważniejszym pozostawało zapewnienie towarzyszom bezpiecznego miejsca na popas.

~Więc przejdźmy kawałek, przy przejściu może być więcej ruchu. Chociaż przejście nie wygląda na przesadnie często używane. Nikogo w nim nie spotkaliśmy ~ odparł odłamek i poszedł w zaproponowanym kierunku. Reszta udała się za nim, nawet mocno zirytowana archiwistka, która wyładowywała swoje emocje przy czyszczeniu i nabijaniu fajki.

Okolica nie wydawała się niebezpieczna, ale w miejscu takim jak to, wszystko może być zwodnicze. Dla fomorian ten tunel był zbyt wąski, ale niewykluczone, że z feymroku wyłaziły na żer inne bestie. Kompani przezornie udali się w górę jaru, chcąc pozostawić podziemną krainę jak najdalej za sobą... i chyba nie tylko oni mieli takie spojrzenie na sprawę. Z czasem bowiem zaczęli słyszeć coraz odważniejsze odgłosy przyrody: ptasie trele, szmer ściółki. Pewności, że okolica jest w miarę bezpieczna, nabrali jednak dopiero wtedy, gdy dostrzegli w oddali stojącego nad wodopojem jelenia.


Z drugiej strony ten konkretny jeleń wyglądał na takiego, który bez trudu poradziłby sobie z większością niebezpieczeństw.

~Czy to zwierzę? - zapytał Garion, zapatrzony w sylwetkę nad wodopojem. Biorąc pod uwagę swoją słabą znajomość tematu przy jednoczesnym nadmiarze wiedzy w dziedzinie mitów i magii, bardziej go przekonywała koncepcja, że to jeden z duchów lasu. Na pewno odpowiednio się prezentował.

Kapłanka wpatrywała się w jelenia z zachwytem.

- Tutaj może być zwierzęciem, duchem lub nawet bogiem… - szepnęła w odpowiedzi biorąc Dotiana za rękę, szczęśliwa, że mogą dzielić ze sobą ten widok.


- Piękny - ciężko byłoby się nie zachwycić nawet gruboskórnemu ogrowi. Zwierzak wyglądał dumnie oraz bardzo pasował do tego miejsca. Jednak nawet jeśli był duży oraz silny, pewnie atak fomorian czy innych takich byłby nieprzyjemny nawet dla niego. Skoro spokojnie skupiał się na przyjemnościach wypicia wody, chyba faktycznie odczuwał odpowiednie bezpieczeństwo. Spokojny jeleń oznaczał także nieobecność większych drapieżników.

Kapłanka skinęła leciutko głową.

-Pozwólmy mu pić spokojnie i sami też skorzystajmy z tego pięknego miejsca. To chyba dobry pomysł, by się tu rozłożyć z obozem? - popatrzyla po wszystkich licząc na zgodę. Woda szumiała tak zachęcająco…

~Można, wygląda w miarę bezpiecznie ~ przekazał Garion, chociaż większość otaczających go roślin i istot była dla niego po prostu inna. Czasem ciężko było odróżnić jedno od drugiego.


- Wobec tego rozbijajmy się obozem i odpoczywajmy. Szczerze mówiąc już miałem dosyć tych dziwacznych planów, które przechodziliśmy przedtem - uznał wojownik mrugając do elfki.

"Nareszcie" wytchnęła archiwistka w myślach. Wielkie buchy słodkiego ziela starały uspokoić nerwy kobiety.

- Mam nadzieję, że nie rozczłonkują go państwo, chcąc wypytać go o drogę do cywilizacji - nie mogąc się powstrzymać wtrąciła w temacie jelenia.

Estel spojrzała na archiwistkę oburzona.

- Porównuje pani to przepiękne stworzenie do okrutnych i z gruntu złych fomorian? - pokręciła lekko głową. - Pani uwaga obraża jego - wskazała na jelenia.

- Definiuje pani prawo do życia poprzez piękno i dobry charakter - wtrąciła swoją ocenę Brent. Nie miała też w planach kontynuować tej dysputy. Estel za to udała się przez las poszukać miejsca na wspaniałą kąpiel, zaś jakiś czas po niej wyruszył wojownik.

Od wydarzeń w tunelach archiwistka co prawda poróżniła się z towarzyszami, niemniej wszyscy musieli powrócić do Miasta Drzwi. Znalezienie portalu w tymże chaotycznym gąszczu wszystkiego, co zielone i pstrokate mogłoby ciągnąć się tygodniami. Zapewne przeszkadzałoby to tylko Brent. Żywa Brama nie miałaby zdania, a pozostała dwójka dogadzałaby sobie i korzystała z "uroków". Zmiana planów nie była urlopem, a częścią zadania.

Ostępy Fey raczej nie słynęły z dróg prowadzących do Morza Astralnego. Jako świat równoległy, stosunkowo łatwo znaleźć w nim było skrzyżowanie do takiego czy innego świata materialnego jak Zapomniane Krainy czy Eberron. Niestety taka wycieczka zamienia jeden problem w drugi.

Kraina Wróżek była jednak pełna magii, a w miastach eladrinów można było natknąć się na wielu arcymagów - z pewnością istniały jakieś kręgi teleportacyjne, które prowadziłyby do Miasta Drzwi. Brent słyszała o mieście Astrazalian, które rzekomo graniczyło z królestwami fomorian. Niewykluczone, że zleceniobiorcy pani Annabel znajdowali się gdzieś w jego okolicach. Należało skonsultować z kapłanką, która wsiąkła między drzewami. Brent nie miała ochoty ani jej szukać, ani doświadczać jej zawodzenia nad psuciem jakże pięknej kąpieli... Pozostała więc w towarzystwie Odłamka. Po cichu liczyła na inteligentniejszą rozmowę, choć odprężenie się na mchu paląc ziele nie było złą opcją spędzenia czasu.
 
Proxy jest offline  
Stary 21-04-2017, 19:27   #267
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Praca wspólna Blaithinn i Kelly. Uwaga, zawiera sceny +18.


Estel w końcu mogła odetchnąć pełną piersią. Czas spędzony na Mechanusie mocno dał jej się we znaki, a walka z fomorianinem w podziemiach nadszarpnęła już skołatane nerwy. Dla pozostałych z pewnością wyprawa ta również nie była najłatwiejsza. Zasłużyli na odpoczynek, a ona planowała wykorzystać go w pełni.

Dotian znający kapłankę mógł dostrzec ożywienie eladrinki w czasie rozkładania obozu. Zdawała się wręcz promienieć. Widział ją taką pierwszy raz od kiedy wyruszyli do Mechanusa, a może nawet od czasów Księżycowych Wrót. Gdy namioty już były rozstawione, ognisko rozpalone, a nieskończone zapasy rozłożone, Estel odezwała się wesołym tonem.
- Idę znaleźć jakieś zaciszne miejsce na kąpiel - Podeszła do wojownika i pogroziła mu palcem jednocześnie się uśmiechając. - Tylko proszę nie podglądać. - A na uszko szepnęła. - Będę czekać. - Po czym oddaliła się od obozu w poszukiwaniu jakiegoś zacisznego miejsca. Nie było to szczególnie trudne, gdyż brzegi niewielkiego jeziorka gęsto porastała roślinność tworząc zatoczki.


Kapłanka wybrała taką, gdzie brzeg łagodnie opadał ku wodzie. Nim jednak ściągnęła zbroję, upewniła się, że w okolicy nic jej nie zagraża. Choć wszystko wokół wydawało się wręcz bajkowe dzięki cudownym, żywym kolorom i radosnym odgłosom ptaków, to miała świadomość że kraina Fae nie należała do najbezpieczniejszych. Miała jednak nadzieję, że nic nie przerwie jej schadzki z Dotianem. W końcu z westchnieniem ulgi rozebrała się i weszła do wody.

Właściwie nie obawiał się podglądania. Garion chyba nawet niespecjalnie rozumiał, co dzieje się pomiędzy kobietą a mężczyzną, zaś Archiwistka prędzej pewnie połknęłaby własny ogon, gdyby takowy miała, niżeli poszła podglądać. Dlatego nie przypuszczał, żeby ktokolwiek, poza miejscowymi, mógł im przeszkodzić w spotkaniu. Jednak wszystko wydało się tak wspaniale pokojowe, albo lepiej, tak cudownie łączyło piękno oraz naturalność, że jakoś nie wydawało się, iż ktoś mógłby im zagrozić.

Wojownik chwilę poczekał, dla przyzwoitości, następnie wyruszył w las. Niby trochę na bok, ale później skręcił w stronę wybraną przez seksowną elfkę. Ten las był wyjątkowy. Łączył świeżość jakąś oraz afirmację istnienia. Pszczoły, wiewiórki, ptaki przemykające się pomiędzy gałęziami i wydające splatające się odgłosy. Ponadto barwy! Oczywiście dominowała zieleń jednak olbrzymia rozmaitość barw kwiatów łamała monotonię sprawiając, że spacer przez las przypominał przechadzkę wśród doskonale zharmonizowanej wystawy dzieł sztuki. Oraz słońce, które przedostawało się przez korony liści ozdabiając dodatkowo rośliny swoimi złotymi odblaskami.

Pierwotny bór nie był jednorodny. Raz niezwykle zagęszczony, niemal dziki, innym razem wygładzony. Jednak bez względu na wygląd, zdecydowanie wspaniały.


Oczywiście jednak nie tak wspaniały, jak elfka, ku której podążał. Idąc tropem dziewczyny dotarł do brzegu. Piękna kobieta już była w wodzie, zaś Dotian nie mógł wytrzymać, by nie poobserwować ją chwilę z ukrycia spoza zasłony trzcin. Estel niewątpliwie miała niekłamaną urodę, ale właśnie tutaj, wśród natury, uwidaczniała się ona najmocniej. Bez wątpienia pasowała do tego miejsca, lub dokładniej, do takich właśnie miejsc. Dziewczyna pływała. Jej jasne włosy, to przyklejone do ciała, to falujące na powierzchni skropionej słonecznym odblaskiem wody wyglądały przepięknie. Każda księżniczka pozazdrościłaby jej takich włosów. Ponadto delikatna twarz, słodkie spojrzenie, leciutko rozchylone usta, które wręcz czekały, by je całować. Elfka miała bardzo smukłą budowę ciała, jednocześnie zaś niezwykle kobiecą. Dotian patrzył na zarys jej ciała. Właściwie było doskonale widoczne pod niemal przezroczystą wodą. Wojownik kochał ją, uwielbiał i pożądał. Nic dziwnego, bowiem Estel była niezwykle ponętna. Miała śliczne piersi, które aż się chciało ująć męskimi dłońmi, unosić, pieścić różowe sutki, czuć jak rosną i twardnieją pod dotknięciem. Pragnął całować jej aksamitną skórę, przesuwać palcami po jej ciele, obejmować, aż wreszcie kochać się do utraty tchu. Szybko zrzucił swoje ubranie i skoczył do wody płynąc do ukochanej dziewczyny.

Woda była orzeźwiająco chłodna i eladrinka poczuła jak zmęczenie znika zabrane przez niewielkie fale, które tworzyły się, gdy pływała. Słysząc plusk od strony brzegu podpłynęła bliżej, by móc stanąć w wodzie i czekała z uśmiechem na ustach aż wojownik dopłynie. Gdy tylko stanął przed nią zbliżyła się z gracją i objęła go za szyję. Jej miękkie piersi przylgnęły do jego twardego torsu.
- Mało mi serce nie stanęło, gdy nie mogłam Cie uleczyć… - Szepnęła mu do ucha, a jej usta przesunęły się po jego szyi.
- Kocham cię - odpowiedział prosto. Był wojownikiem, ona kapłanką. Obydwoje należeli do drużyny, która niejednokrotnie wpadała w paskudne sytuacje. Ale starali się dbać wszyscy o siebie, może poza chwilowo spotkaną Archiwistką, która raczej działała na własną rękę, co powodowało, że jakoś udawało się wychodzić cało. Ale oprócz drużyny, byli też oni. Relacje pomiędzy elfką i człowiekiem były niejednorodne. Kiedy spotkali się ponownie po długiej przerwie, mocno zaiskrzyło. Później raz było lepiej, raz gorzej, niemałą zaś rolę na osłabieniu ich relacji wpływała przeszłość. Jednak powoli dali sobie radę także z tą istotną zaszłością. Wspólnie wędrowali, a teraz tulili się do siebie całując. Bowiem właśnie w tej chwili ich usta spotkały się, zaś dłonie objęły. Woda była głęboka, ale dotykali stopami dna, mogli więc swobodnie skupić się na sobie, a nie na utrzymaniu równowagi. Jednocześnie cudowne środowisko tworzyło dodatkową iskrę. Spojrzenie kochanków spotykało się ze sobą, usta wzajemnie pieściły, języki splatały ze sobą, zaś dłonie obejmowały przesuwając wzajemnie po skórze. Ciało Estel było tak niezwykle miękkie i krągłe, niezwykle kobiece. Dokładnie tam, gdzie on był twardy i prosty. Całował ją głęboko, zaś jego palce stopniowo przemierzały jej barki, plecy, pupę, przez chwilę obejmując tą ostatnią. Nagle dziewczyna poczuła, jak Dotian się pochyla i unosi ją niczym księżniczkę, później zaś powoli, wraz z nią, brodzi w kierunku brzegu.
- Dokończymy kąpieli za chwilę, za długą chwilę - poprawił się spoglądając na nią roziskrzonym spojrzeniem.

Zawsze ją tak traktował, jakby była damą, księżniczką, najwspanialszą istotą we wszystkich światach. Jakby nie było tych długich lat pogrążonych w mroku i desperacji. Jakby jej ciało nie było zbrukane i nic nie warte. Dla jego dobra próbowała go odtrącić, trzymać z daleka od siebie, ale to jedynie sprawiło mu ból. Teraz wiedział o rytuale a mimo to ją chciał i kochał, to było. .. W oczach kapłanki pojawiły się łzy wzruszenia i ponownie jej usta zbliżyły się do jego. Ten pocałunek był dłuższy i głębszy.
-Kąpiel może poczekać i mi się nigdzie nie spieszy...- - mruknęła mu do ucha gryząc je delikatnie. Jej miękkie wargi podążyły szlakiem w dół po jego szyi aż do ramienia. Jej ręce obejmowały jego szyję i przyciągały krągłe piersi ku jego torsowi. Świat mógłby się skończyć w tym momencie a ona nawet by tego nie zauważyła będąc bezpieczną w jego ramionach.

Faktycznie rzecz miała się prosto, wojownik był prostodusznym chłopem: jak kochał, to kochał i nie bawił się w jakieś kombinowanie przeszłością. Po co zajmować się takimi dawnymi sprawami. A kysz! Szczególnie że teraz byli razem i cieszyli się sobą. Pocałunki były słodkie, wzajemne objęcia mocne, a spojrzenia roziskrzone uczuciem. Wojownik powoli wyszedł na ląd, na miękka niby puch trawę pod drzewem, która wspaniale potrafiła zastąpić kanapę. Była nawet wygodniejsza, bo duża oraz jednocześnie przepięknie pachnąca. Ukląkł pochylając się, układając Estel na owej miękkiej kołderce trawy. Chwilę spoglądał na nią z wysokości, sycąc się jej urodą oraz kobiecymi wdziękami. Potem zaś sam ułożył przy niej pochylając się nad dziewczyną.
Ich usta połączyły się ponownie, zaś jego dłoń objęła jej pierś i rozpoczęła słodką pieszczotę. Doskonale czuł, jak zareagował malinowy sutek elfki, rosnąc oraz twardniejąc pod jego coraz mocniejszym dotknięciem. Zareagowała też reszta jej ciała, które wygięło się w jego kierunku by być bliżej. Pocałunek pogłębił się i stał bardziej natarczywy, jej dłonie gładziły jego plecy posuwając się w górę i w dół wzdłuż kręgosłupa. Po chwili jej miękkie usta zsunęły się ku jego szyi by całować ją i podgryzać wywołując słodki dreszcz ciała mężczyzny. To było cudowne, czasem lekko bolesne, jednak ten drobniutki ból przykrywany był ogromem przyjemności. Poddając się jej pieszczocie sięgnął dłonią w dół jej ciała. Chwilkę później elfka poczuła, jak jego palce wślizgnęły się między jej uda, dotarły do kobiecego kwiatu i zaczęły pieścić te najintymniejsze, najbardziej wrażliwe miejsca jej pięknego ciała. Kochał ją, ale i pożądał. Jakże zresztą mogłoby być inaczej? Zarówno jego uczucie, jak i pragnienie jej wspaniałego ciała mieszały się w nim tworząc jedną kochającą bardzo osobę.

Estel pragnęła go równie mocno. Jej kobiecość była gotowa i chętna, gdy jego palce wślizgnęły się pomiędzy jej płatki. Cichy jęk wydobył się z jej ust, które ponownie odnalazły jego i pocałowały niemal drapieżnie. Jej ciało poruszyło się z rytmem jego palców, jej dłonie głaskały jego plecy sunąc ku górze i po chwili zwinne palce wplotły się delikatnie we włosy wojownika. Wojownik czuł, jak ciało Estel pulsuje pod jego dotykiem i pocałunkami. Jak napięcie rośnie, jak jest gorąca i coraz bardziej wilgotna. Zresztą sam identycznie odczuwał jej namiętne pieszczoty, czując, że nie może już bardziej wytrzymać, że nie może odwlekać. Uniósł jej nogę przesuwając się tak, by znaleźć się pomiędzy jej udami. Dosłownie momencik obserwował przepiękny dla męskiego oka widok ciała podnieconej kobiety.
- Kocham cię Estel – wyszeptał napierając na płateczki jej intymnego kwiatu, które rozchyliły się na boki, niby pączek piwonii oświetlany południowym słońcem. Była taka piękna, taka obłędnie kobieca, taka kochana ... Rozgorączkowany Dotian pchnął swą męskość ku jej cudownej głębinie mocnym, pełnym gwałtownego pożądania ruchem, docierając aż do samego końca. Został tam chwileczkę tak wstrzymując się, nie poruszając się, pochylając oraz całując przepiękne usta ukochanej kobiety. Później zaś jego biodra uniósł się nieco ruszając odwiecznym rytmem słodkiego rytmu niosącego spełnienie.
Przez tą krótką chwilę, gdy jej się przyglądał, mógł dostrzec jak jej krągłe piersi poruszają się mocno w rytmie głębokich oddechów, a jej zazwyczaj niedogadnione oczy są teraz zamglone od przeżywanej przyjemności.
- I ja Ciebie… - Szepnęła gorąco w odpowiedzi, a jej ciało wyprężyło się przyjmując go w siebie, by po chwili dopasować się do jego ruchów. Pocałunek przerwali dopiero, gdy potrzebowali złapać powietrze. Eladrinka jęknęła cichutko, już stęskniona, gdy ich usta się rozdzieliły. Palce zaplątały się między włosy wojownika i masowały delikatnie jego głowę. Wprawdzie ich wargi były kilka cali od siebie, ale ciała nadal łączyły się w słodkim tańcu, który wpierw nieco wolniejszy, zaczął coraz bardziej przyśpieszać stając się bardzo bezładnym. Mężczyzna nie mógł zapanować ani nad swoimi odruchami, ani nad swoim pożądaniem. Oddał wyłącznie zmysłom, zaś wspólnota z piękną Estel sprawiała, iż rozkoszna przyjemność zdawała się narastać i coraz bardziej narastać.
- Ach, Estel, jak … - zdołał jęknąć bardziej niż powiedzieć, kiedy wreszcie jego męskość wystrzeliła ku najgłębszemu wnętrzu jej łona jasne, kleiste pociski. Cudownie absolutnie, tak właśnie się czuł. Przez jego ciało przechodziła najdziksza fala rozkoszy, jaką kiedykolwiek doświadczył. Gorąca, podniecająca do obłędnych granic, niosąca coś opisywanego wyłącznie przez poetów.
- Dotianie… - Gorący szept, gdy poczuła w sobie jego nasienie. - Ohh… Dotianie… - Jej miękkie ciało stężało pod nim, dłonie zacisnęły się na jego ramionach, by po chwili opadła zupełnie rozluźniona i uśmiechająca się błogo ku niemu. Poruszała się jeszcze leciutko obejmując i przyciągając go ku sobie, by złożyć powolny, słodki pocałunek na jego ustach.

Leżeli przytuleni, albo raczej wtuleni w siebie. Było im po prostu dobrze. Czasem powoli dochodzi się do wniosku, że chciałoby się być właśnie zawsze przy tej szczególnej, wybranej osobie. Dla wojownika tą specjalną dziewczyną była właśnie Estel. Dokładnie tak czuł, ponieważ zaś nie był typem krętacza, łatwo dawało się odczytać jego szczere kochanie. Ponownie usta ich połączyły się, później zaś jeszcze ich ciała znowu spoiły się tańcząc wspólnym rytmem wzajemnych pragnień.
Eladrinka zdawała się nienasycona, a Dotian dzielnie dotrzymywał jej kroku, jakby pobudzały go nie tylko zwinne dłonie i gorące ciało Estel. Być może sekret tkwił w kapłańskich zdolnościach jego kochanki.



Dopiero jakiś czas, oraz kilka pozycji, później kompletnie wyczerpani, ale uśmiechnięci, trzymając się za dłonie ruszyli ponownie do wody.
- Szczerze mówiąc, mam dosyć już takich przygód, jak poprzednie. Przyznam bowiem, że czekam, kiedy wreszcie udamy się gdzieś wspólnie, tylko wspólnie - powiedział uśmiechnięty.
Eladrinka pociągnęła wojownika w dół, by usiedli na samym brzegu, tak że ich ciała częściowo znajdowały się w wodzie, i przytuliła ponownie do niego.
- Najchętniej bym nie wracała, Dotianie… Z dziką ochotą udałabym się z Tobą gdzieś na jakiś spokojny plan, byśmy mogli razem spędzić więcej czasu nad jakimś jeziorem pod rozgwieżdżonym niebem... - powiedziała cicho głaszcząc delikatnie jego ramię. - Mechanus był straszny… - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie. - A myśl o ponownym znalezieniu się w Klatce nie jest mi miłą, ale potrzebują mnie tam… - Westchnęła cichutko.
- [i]Nie będę nakłaniał cię do tego więc. Nie chciałbym, żebyś przez to straciła szacunek do samej siebie. Jednak jeśli będziemy mieli odpowiednie środki, możemy przeznaczyć jakąś ich część na pomoc tym istotom oraz potem spokojnie udać się tam, gdzie będzie nam wspólnie dobrze - objął ją ręką, zaś jego pierś poruszył głęboki dech. Szczerze tak, było mu szalenie dobrze. Nie tylko dlatego, że jeszcze ciągle jego ciało przenikały szemrzące fale drobinek niedawnej rozkoszy, ale też po prostu cieszył się jej bliskością.
- Czy mówiłem ci już, że masz piękne piersi? - nagle wypalił zerkając na jej słodkie atrybuty ozdobione ślicznymi, różowiutkimi malinami.
- Mam właśnie nadzieję, że tym razem fundusze starczą na ugaszenie zarazy… - Zaczęła ale stwierdzenie Dotiana zupełnie wybiło ją z rytmu i zapatrzyła się na niego czerwieniąc się niczym zawstydzona młódka. - Chyba nie było okazji… - wymamrotała i miała rację, gdyż dotychczas schadzki mieli po nocach, w ciemnościach.
- Wobec tego muszę nadrobić to straszliwe niedopatrzenie - uśmiechnął się do niej dotykając dłonią jej pięknie zaokrąglony cycuszek. Leciutko objął go ujmując tak, jak czyni to miseczka stanika, troszeczkę uniósł delikatnie poruszajac palcami oraz wnętrzem dłoni ocierając sutek. - Są przepiękne, kochana. Ta - nieco mocniej ruszył obejmującą jej pierś dłonią. - I ta - przeniósł się na drugą, zaś jego usta pochyliły się ponownie wędrując do jej ust. - Przepiękne, Este. One oraz ty jesteś przepięknal.
Jej piersi zdawały się idealnie pasować do dłoni. Dotian mógł czuć ich słodki ciężar, gdy Estel przygryzała wargi, by nie wydać z siebie pomruku. Jej ciało reagowało bardzo silnie na dotyk mężczyzny. Rumieniec sięgnął czubków elfich uszu. Zdawałoby się że kapłanka powinna być przyzwyczajona do komplementów ale może nikt nie sławił jej urody wcześniej?
- Dziękuję Dotianie… - Wymamrotała cichutko i pocałował go gorąco. - Uroda ma jednak nie jest niczym nadzwyczajnym.. - Odrzekła mu po chwili uśmiechając się. - Ale cieszą te słowa usłyszane właśnie od Ciebie. - Jej usta ponownie zbliżyły się do jego.
- Kochana Estel - posmakował miękkości jej delikatnych warg. Były po prostu niesamowite. - Twa uroda jest czymś nadzwyczajnym i twój uśmiech i ton głosu i po prostu wszystko, nawet, kiedy się denerwujesz. Jesteś wspaniała, niesamowita i po prostu bardzo cię kocham. Nie chcę innej poza tobą, innych piersi poza twoimi, innych ust poza tymi, które teraz całuję - ponownie pocałował wargi elfki - i w ogóle, innej kobiety obok siebie - delikatnie pieścił jej pierś i myślał chyba o tym samym, co ona: dlaczego nie mają dla siebie więcej czasu? Bowiem tak naprawdę powoli powinni wracać, jeszcze zaś wypadało choć chwilę się pokąpać. Jednak naprawdę tak trudno było oderwać się od siebie.
Kapłanka myślała jednak w tej chwili tylko o jego dłoniach na jej piersiach i ustach całujących jej usta.
- Jesteś dla mnie zbyt dobry… - Szepnęła muskajac jego wargi i potem szyję, by położyć w końcu głowę na jego ramieniu z cichym westchnieniem. - Chyba musimy się w końcu wykąpać. .. - Stwierdziła w końcu ale nie uczyniła gestu by wstać.
- Chyba musimy - przyznał z żalem odsuwając się od jej ust oraz przerywając pieszczotę sutka. Wstał podając jej dłoń, zaś jego uniesiona męskość wskazywała, że także niespecjalnie miał ochotę na powrót, który stanowił wprawdzie konieczność, ale jednak było im tak bardzo dobrze … - Chodź, popluskamy się - jakby zachęcając ją do tego pochylił się nabierając na dłonie nieco wody oraz ochlapał dziewczynę wesoło.
Pisnęła jak młodziutka dziewczyna i wskoczyła pod wodę wypływając kawałek dalej. Zawołała go wesoło proponując wyścig. Pływali chwilę by w końcu wrócić na brzeg śmiejąc się radośnie. Tam Estel wyciągnęła ze swojej sakwy jakąś koszulę i zaczęła się wycierać, by po chwili podać mu ją z uśmiechem. Zrobił to samo. Chwilkę jeszcze posiedzieli, pośmiali się, pożartowali, wreszcie ubrali oraz ruszyli na powrót ku reszcie drużyny.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 24-04-2017, 01:28   #268
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Garion rozważał opcje jakie mieli. Na początek musiał nieco odpocząć, a przynajmniej zregenerować poziom mocy, jaki zwykle w nim buzował. Potem mogli ruszyć dalej. Mógł jednak odpoczywać i myśleć. Byli w Fey, z tego co mówiła ich towarzyszka, można tu było korzystać ze skrzyżowań z innymi planami, choć nie do Sigil. Co prawda Kanciasty mógł sprawdzać całą krainę piędź po piędzi, w poszukiwaniu takowych, licząc na to, że w końcu trafi na znajome miejsce, lub odpowiednia kombinację, ale to zajęłoby niemalże wieczność. Zarówno duch centaurzycy jak i odłamek mieli tyle czasu, ale cała reszta niezbyt. Na dodatek nie było to zbyt bezpieczne, jak pokazała wizyta w okolicy zajmowanej przez formorian.


Mógł skorzystać z rytuału połączonych portali, gdyby znał glify odpowiedniego kręgu, tego jednak nie znał, a poruszać się nim można było wyłącznie w granicach jednego planu. To ich nie ratowało, gdyby jedno z nich znało jednak taką sekwencję, mógłby ich przenieść do miasta bądź miejsca, ze stałym portalem do Sigil. Tu najlepiej mogła się przydać Estel. ale ta oddaliła się z wojownikiem, można ją było wypytać później. Nie śpieszyło im się aż tak. Mogli również poszukać w okolicy miasta przyjaźnie nastawionych Fey i tam zacząć rozpytywać, to było dość sensowne wyjście z sytuacji, do tej pory się sprawdzało. Z tego co obserwował, to miejsce było dość przewrotne, ale w swym chaosie, mogło mieć pewne wzorce. Mogli poszukać uli, bądź istot przypominających drzwi, licząc że w ich okolicy bądź gnieździe, znajdą portal prowadzący do Ula, bądź miasta drzwi. Po dwóch kwadransach myślących przemyśleń, podzielił się nimi z archiwistką, jako jedyną dostępną w okolicy członkinią ich grupy.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 25-04-2017 o 00:37.
Plomiennoluski jest offline  
Stary 27-04-2017, 21:06   #269
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Okoliczności przyrody, chociaż przyjemne, nie przybliżały kompanów do powrotu do Sigil. Zapanowała więc wśród nich rzadko spotykana zgoda, co do dalszych działań - należało odnaleźć jakąś lokalną cywilizację. Niestety, jak to często bywa, powiedzieć jest łatwiej niż zrobić.
Po pierwsze nikt z całej grupy nie był zapalonym leśnikiem. Garion i Brent czuli się w swoim żywiole będąc w bibliotece, nie w lesie. Dotian umiał rozbić obozowisko i maszerować przez całe dnie, ale nie czyniło to z niego przewodnika. Zakładanie, że Aedd’aine umiała poruszać się w głuszy było zaś zwykłym, rasistowskim stereotypem… w którym przypadkiem było trochę prawdy. A czarodziej, tak się składało, w bibliotekach czytał też o tej całej dziwnej, niepojętej przyrodzie. Dzięki temu przynajmniej gromadka nie kręciła się w kółko. Na planie materialnym pewnie prędzej czy później natknęliby się na przecinkę, gościniec, albo chociaż zobaczyliby dym ognisk lub palenisk. Na lustrzanym planie spotykały ich krzaki, drzewa, łąki, kwiatki i zwierzyna. Niewykluczone, że niektóre z napotykanych zwierząt potrafiły mówić (nie takie dziwa spotykało się w Ostępach Fey), ale nikt nie narażał się na śmieszność odpytując wiewiórki i zające.
Nawet, kiedy wydawało się już, że Tymora w końcu postanowiła się uśmiechnąć, coś było z tym uśmiechem nie tak. Czwórka poszukiwaczy przygód po dniu wędrówki i nocy spędzonej na miękkim mchu trafiła do jakiejś wioski. Która była niemal doszczętnie spalona.


1

Śmiała się Beshaba, a nie bogini szczęścia. Po krótkim zorientowaniu się w sytuacji, wyszło na jaw, że zniszczenia nie były świeże. Dotknięte pożogą domostwa zdążyła zarosnąć trawa, a szczątki mieszkańców dawno musiały zostać zjedzone przez miejscowe zwierzęta - co innego ze szczątkami najeźdźców. Wielka jak knur czaszka straszyła pustymi oczodołami w samym środku sioła. Fomorianie musieli się zapędzić w to miejsce w trakcie swych łupieżczych wypraw.


Tułaczka po lesie zajęła jeszcze pół dnia, nim wreszcie udało się krwawnikom złapać jakiś konkretny trop. Naturalne podwyższenie terenu tworzyło punkt widokowy, z którego można było objąć wzrokiem całą okolicę. W oddali, przyklejone do górskiego zbocza, majaczyły budowle. Skrzyły się w południowym słońcu jak gwiazdy i Estel nie miała żadnej wątpliwości, że wznieśli je jej pobratymcy.


2

Z takiej odległości trudno było właściwie ocenić rozmiar twierdzy (a może pałacu?), szczególnie że aż raziła oczy, lecz musiało to być eladrińskie miasto. Może nawet Astrezalian, o którym mówiła Brent. Tak czy inaczej było to jedyne siedlisko cywilizacji, na jakie kompani natknęli się w Krainie Wróżek (miasto fomorian z definicji nie było cywilizowane) i tym samym naturalny cel dalszej wędrówki.


Od chwili opuszczenia tuneli feymroku minęły aż trzy dni, nim poszukiwacze przygód wreszcie napotkali kogoś na swej drodze. Byli już niedaleko srebrzystego miasta, gdy wyszedł im na przeciw kilkuosobowy patrol rycerzy, pod wodzą blondwłosej eladrinki. Bez wątpienia było to milsze spotkanie, niż z pokracznymi tytanami, choć uzbrojeni fey wcale nie witali nieznajomych z otwartymi ramionami. Broń mieli w gotowości i zachowywali ostrożny dystans.


3

- Kim jesteście i czego szukacie w domenie Lady Shandrii? - wojowniczka skierowała swe pytanie do Aedd'aine, naturalnie zakładając, że eladrinka jest liderem swej małej grupki. No bo niby kto inny?



________________________
1 - wieś w Karelii
2 - autora grafiki nie znam, chętnie poznam
3 - grafika z podręcznika Player's Handbook 4ed
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 30-04-2017 o 00:49.
Zapatashura jest offline  
Stary 28-05-2017, 12:14   #270
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Estel skłoniła głowę na przywitanie.
- Jestem Estel Aedd’aine, kapłanka Angharradh - przywitała się eladrinka. - A to moi towarzysze - wskazała na resztę gromadki. - Jesteśmy podróżnikami, którzy szukają drogi powrotnej do Sigil, Miasta Drzwi.

- Jestem Cyllyn z rodu Valenae, tarcza Astrazalian - kobieta oddała honory. - I nie ma na tych ziemiach miasta, o którym mówisz - nazwa Sigil nie wywołała żadnej reakcji, najpewniej była rozmówczyni zupełnie nieznana.

- Sigil mieści się na innym Planie. - Wyjaśniła Aedd’aine. - Jesteśmy podróżnikami pomiędzy światami a w Waszym mieście może istnieć przejście, które nas tam przybliży. - Zamyśliła się na chwilkę. - Gdyby udało nam się dostać do Arvandoru stamtąd wiedzielibyśmy już jak wrócić.

- To dlatego tu przybyliście - odparła, jakby ułożyła sobie wszystko w głowie.Estel nie mogła się jednak pozbyć wrażenia, że wojowniczka zrozumiała coś opacznie. - Nasze miasto jest otwarte dla podróżników, o ile ich intencje nie są… - zawiesiła głos, przyglądając się bacznie Aedd’aine, wyraźnie szukając czegoś wzrokiem. Wisior ze świętym symbolem Angharradh szybko ją jednak uspokoił. -[i] Jeśli kapłanka Trójcy poręcza za swych…[i] - szukała właściwego słowa - kompanów, to znajdzie się dla was miejsce w Astrazalian.

Odłamek obserwował rozmowę między towarzyszką a tutejszymi mieszkańcami, nie wtrącając się niepotrzebnie. Najwyraźniej rozpoznali ją jako jedną ze swoich i tak też potraktowali, a to oznaczało zmniejszenie szansy na konieczność walki i niepotrzebne narażanie się. Nie potrzebował ważniejszych powodów. Póki co, wszystko wyglądało dobrze. Podobnie uważał wojownik, dlatego siedział cicho składając wszystko w ręce Estel. Ukochana dziewczyna doskonale sobie radziła.

Estel z kolei zdała sobie sprawę, że zapomniała już jak pozostali eladrini potrafią traktować inne rasy. Archiwistka będzie musiała kontrolować swoje słowa, w co kapłanka nie wierzyła, że jest w ogóle możliwe. Przez chwilę kusiło ją by zaznaczyć, iż poręcza za wszystkich poza nią ale… obiecała sobie, że postara się ją sprowadzić do Sigil całą i zdrową. Mimo uprzedzeń Brent zachowywała się zaskakująco spokojnie i bezproblemtycznie. Napaliła się swojego ziela podczas wędrówki, a zawsze po tym była bardziej znośna niż zwykle. Na szczęście i teraz nie było inaczej.

- Zapewniam, że ich zachowanie nie przysporzy problemów. Odejdziemy gdy tylko znajdziemy jakiś ślad mogący nas doprowadzić do Sigil - Aedd’aine odparła spokojnie.

Zapewnienie nie tylko wystarczyło, ale skończyło się także eskortą do samego miasta. Poszukiwacze przygód może i nie potrzebowali ochroniarzy, ale cieszyli się z faktu posiadania przewodników. Odnalezienie ścieżki w kamiennym zboczu, która pozwalała bezpiecznie wejść na górę, nie było wcale takie łatwe i możliwe, że gdyby kompani nie napatoczyli się na eladriński patrol, to czekałaby ich regularna wspinaczka.
Cyllyn i jej ludzie zaprowadzili niespodziewanych przybyszów do jednego z niższych tarasów (a może placów?) Astrazalian.



Miejsce to wywarło wrażenie szczególnie na Estel, której bardzo przypominało rodzinne strony, szczególnie Faen Verdaya. Koloryt, dźwięki, pnące się ku niebu wieże i iglice miały w sobie wiele z natury Arvandoru... a kto wie, może to Arvandor jak niebo fey, miał w sobie naturę Krainy Wróżek?
Architektura zainteresowała też Odłamka, czy też raczej trochę zdziwiła - gdy wkraczał do Astrazalian bardzo wyraźnie widział gdzie kończy się naturalna, skalna formacja, a gdzie zaczyna się bruk i ściany budowli. Nie było tu płynnego przejścia, którego spodziewał się po budownictwie fey.


~ Dziwne, albo miasto powstało na ruinach innego miasta, albo zatrudnili jakiegoś nietypowego architekta. ~ Podsumował swoje spostrzeżenia czarodziej, dzieląc się nimi z trójką towarzyszy. Zakładał, że przynajmniej Estel będzie wiedziała, o co mu chodzi.
- Miasto powinno jakby naturalniej łączyć się ze skałą, na której powstało… Przynajmniej tak budujemy w Arvandorze ale tutaj mogło zaistnieć inne zjawisko. - Powiedziała z namysłem eladrinka. - Być może to miejsce zmienia plan… Raz jest w Ostępach Fey… raz w świecie materialnym. Nazywamy to światospadaniem ale nie znam dokładnej przyczyny i mechanizmu tego jak się to dzieje.
- Jakkolwiek jest, wygląda naprawdę ładni. Faktycznie dziwacznie, ale jednak prezentuje się ładnie - opiniował natomiast wojownik.


Pozostawieni samym sobie, poszukiwacze przygód zaczęli zapoznawać się z miejscem, do którego trafili. W porównaniu do Sigil, czy zębatek Regulusa, Astrazalian nie było duże, ale z pewnością tłoczne. Domy stały ciasno przy sobie i jedynie okazyjne place dawały trochę poczucia swobody. To, co mogło być zaskakujące, to kosmopolityzm i wielokulturowość. Obok elfów i eladrinów na ulicach było widać przeróżnych ludzi, o kolorach skóry od jasnego jak alabaster po czarny jak mahoń, a także niziołki i półelfy. Jasne, nie był to tygiel pokroju Klatki, ale i mnóstwo mieszkańców nie było wcale fey.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172