Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2017, 19:06   #381
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Wyprawa przyszłych zakąs… znaczy się smokobójców.

Zapakowali się do wozu, choć też jechali na koniach lub szli pieszo jeśli chcieli. Okolica robiła się ludna, choć gospodarstw nie przybywało. Dreadwood rozrosło się dwukrotnie od ich ostatniej wizyty, choć większość nowych mieszkańców nie żyło w namiotach i ziemiankach. Przed wejściem do miasta zaczęto też budować wały ziemne i palisadę, a nawet coś na kształt fosy. W pobliżu zaczynała się też rozkładać kompania, której sztandar był bardzo dla Eryka znajomy. Wydawało się też, że Salinger skrzyknął chyba wszystkich opryszków w mieście. Do tego były nowe atrakcje w mieście. Takie jak burdel nr 3 dla desperatów i żołnierzy, pokazy wybuchających goblinów, obwoźny trepanator czaszek, Fungarium Gelantarów z wieloma Grzyboludami stojącymi smętnie w zagrodzie., bar wegetariański, burdel dla gnoli i tego typu istot, przedszkole z funkcją lombardu.
- Ja rozumiem burdele potrafią być nieodzowne, przedszkole połączone z lombardem to oznaka innowacyjności, ale kurna bary wegetariańskie?! - Airyd myślał na głos nawet nie zwracając uwagi kto słyszy. W sumie od kiedy miał sztylet z uwięzioną duszom łotrzycy, to zdarzało mu się coraz częściej.
- To to pewnie dla elfów co by sobie zębów na mięsiwie nie połamały… - wtrącił rzeczowo jubiler.
Eryk na razie maszerował przy wozie chcąc zadbać o krzepę kiedy się zmęczy to wskoczy na wóz a za miastem może nawet spróbuje dosiąść Węgielka? Miłe przemyślenia przerwał mu widok proporca - Boginie moje! Na światło Jutrzenki i miecz Dziedziczki to symbol Czarnych Płaszczy! Moja dawna kompania najemna… I co ja mam teraz zrobić? Z jednej strony chciałbym porozmawiać z ojcem i dawnymi towarzyszami, pochwalić się że nie mieli racji i żyje mi się dobrze ale czy oni będą chcieli mnie widzieć? Wiem! Pójdziemy do Pana Salingera dać mu ten sygnet i spytamy się czy on ich wynajął. Może planuje pogodzić się z Lady Hope i pomóc jej w walce o spadek z młodszym Whitcrowem ? Pójdziecie za mną do obozu ? Wasze wsparcie wiele by dla mnie znaczyło… - Po raz pierwszy odkąd poznaliście paladyna Prostaczka wyglądał na wystraszonego.
- Cokolwiek postanowisz, to ja idę z tobą… Mam już pewne doświadczenie z własnymi niekomfortowymi spotkaniami rodzinnymi. - pomyślał o swoim mistrzu i Linei. Warunki na dworku powinny odpowiadać parze przygotowującej się do narodzin dziecka. W po za tym ktokolwiek wychował Prostaczka - musiał być interesujący.
Elphira zastanawiała się czy to miasto kiedykolwiek przestanie się rozrastać skoro zmieniało się co kilka dni. Obecność wałów obronnych i palisady sugerowała że chyba tak, lub ktoś w końcu poszedł po rozum do głowy i stwierdził że lepiej się zabezpieczyć biorąc pod uwagę co potrafiło czyhać w okolicy. Choć obecność najemników mogła sugerować że Salinger “swojego” po dobroci nie odda i po prostu przygotowywał się na konfrontację z Whitecrowem roszczącym sobie prawa właściwie do wszystkiego w okolicy. Zestresowany Eryk trochę ją zaskoczył choć z drugiej strony ona będzie zapewne wyglądać podobnie gdy przyjdzie czas do tłumaczenia się ojcu co robiła przez ostatnie miesiące.
-Jasne że pójdziemy, choć na godzenie się Salingera z Hope raczej niespecjalnie liczę. Czego możemy się spodziewać po tych najemnikach tak w ogóle ? Bo słyszałam ze kompananie najemnicze potrafią być specyficzne. - tutaj spojrzała się na Rachenys dodając - Tak właściwie to gdzie poniosło waszą straż przyboczną ? Poszli “ratować Lorda Geriona” i ni słychu ni widu po nich.
Na hasło “kompananie najemnicze potrafią być specyficzne” Airyd spojrzał na Eryka. Dreszcz go ogarnął, gdy zobaczył, że Prostaczek...
Eryk uśmiechnął się szeroko i podskoczył najpierw do Aryida a potem do Elphiry aby wyściskać oboje - Dziękuje bardzo prawdziwi z was przyjaciele!
- Nie ma za co…. - łotrzyk spróbował się wywinąć z mocarnego uścisku.
Racheny pierwsza w Golarionie tego imienia nerwowo poprawiała makijaż.
-[i] Nie mam pojęcia, ale to oczywiście wina Aeriona. Mój brat jest straszliwie dobroduszny, a oni są przyzwyczajeni do tego, że za wszystko trzeba zapłacić żelazem. Pewnie włóczą się po okolicy i mordują oraz rabują, a za nieposłuszeństwo trzeba ich powiesić na własnych jelitach. Ładnie wyglądam?
Koniec końców udali się do imć Salingera. Przywitała ich tieflingowata sprzątaczka. W Saloonie byli też Gorg Czaszkozgniot i Torag Gobilnobójca pijący piwo, a w przypadku tego pierwszego czytający traktat o geometrii. W pomieszczeniu był jeszcze drow i półogr. Salinger zszedł na dół.
- Czego? - zapytał, a Nys prezentowała się jak najlepiej.
Eryk mając za sobą towarzyszy czuł się znacznie pewniej na widok Salingera padł na kolana i wyciągnął w jego stronę sygnet o którym nie wiedział że jest przeklęty - Szanowny Burdelpapo Salingerze Lady Hope bardzo podobała się obrączka którą przesłałeś. Aby okazać wdzięczność za godne potraktowanie mojej Pani Suwrennki własnym sumptem z pomocą zdolnego jubilera Grzmotozada wykonałem ten oto sygnet jako że nie posiadasz Panie herbu zdecydowałem się na symbol waszej profesji. - Stalowy kutas błysnął żółtymi klejnotami jąder - Mam nadzieje że ta wymiana darów zażegna dawne konflikty i zjednoczy nas we wspólnych wysiłkach przed fałszywym młodszym Whitcrowem.- Zakończył i wpatrywał się w Assmira czekając jego reakcji.
Gdy tylko Prostaczek skończył swą przemowę po sali rozniosło się głośne plaśnięcie. To Elphira pacnęła się dłonią w czoło z niemałym impetem, że zastanawiała się czy właśnie nie nabiła sobie guza. Oczywiście powinna się spodziewać że Eryk przekaże sygnet w najbardziej “Erykowaty i spektakularny” sposób wraz z podniosłą przemową choć chyba na to nie mogła być gotowa. Pokręciła tylko głową nic nie mówiąc, bo niby co mogła dodać ? Jeszcze jakby było mało, to mieli też całą salę jako widownię tego wyczynu. Sama zastanawiała się jak zareaguje Salinger na całokształt. Zgadywała że bycie mianowanym “Szanownym burdelpapą” godziło w jego ego bo z tego co widziała aasimar miał dość wysokie mniemanie o sobie i swych… “włościach”. Bo zapewne uważał całą okolicę za swoją osobistą domenę, trzeba było liczyć że nie uzna tego za zniewagę i nie zastosuje wobec nich argumentu siły.
Airyd zerknął na Grzmotozada i tylko pokręcił głową.
- Witamy szanownego pana Salingera? - powiedział Airyd, by przerwać niezręczną ciszę. W efekcie zabrzmiało to bardziej jak pytanie. Mniejsza jak to powiedział - wrażenia jakie wzbudził Eryk, jakiś tam łotrzyk-kitsune nie wywoła.
Krasnolud prawie, że zgubił szczękę, tak zgłupiał na całą wypowiedź paladyna. Starał się jednak prezentować na godnego rzemieślnika, którym w końcu był. W końcu Eryk robił mu darmową reklamę, a wiadomo i nie wypadało tym gardzić…

Salinger wpatrywał się w pierścień z otwartymi ustami, a potem posłał Elphirze współczujące spojrzenie. Tieflindżka i półogr, nie będący w stanie słyszeć co mówił Eryk, znikli gdzieś na górze. Będący w podobnej sytuacji wstali. Sal wzruszył ramion i wziął pierścień, który nagle zabłysnął i piękne błękitne oczy zmętniały.
- Łaaadnyyy. - rzekł bardzo powoli. Półogr zbiegł z góry i zaczął grać weselną pieśń na skrzypkach, a diablica rozrzucała płatki kwiatków. Półork i krasnolud, którzy byli najbrzydszymi humanoidami jakich widziała podeszli i poklepali Eryka po plecach.
- Grlirp! - wybąkał krasnolud znany Erykowi jako Torag Goblinobójca, który składał się z brudnej brody, pryszczatego nosa i zardzewiałej zbroi.
- Siema Eryś. Ojciec chce na cię paczeć. Kiedy ślub? - rzekł Gorg Czaszkozgniotl, który chyba się uśmiechał, choć spod plątaniny blizn i narośli nie wiadomo było gdzie są usta
- To jest dziwne, nawet chyba jak na niego. - szepnęła Raimiel do Elphiry.
- ERYKU! - wrzasnęła Rachenys.
- O cześć chłopaki! Ślub jaki ślub? Aaa, nie toto POMYŁKA JEST WSZYSCY!- Ostatnie zdanie wykrzyczał żeby przerwać świętowanie następnie wrócił do normalnego tonu - Ja po prostu przekazywałem prezent od mojej Lady Hope tak to już jest kiedy pracuje się dla szlachciców z tatą się chętnie spotkam. Zaczekajcie chwileczkę,... Tak, Jaśniepanienko Ra-He Rys w czym mogę pomóc? - Wypowiedzenie pełnego imienia szlachcianki sprawiło Prostaczkowi wyraźny kłopot ale jednak się udało.
Czarodziejka znów palnęła się w czoło reagując na taki obrót spraw, właściwie to powinna to zrobić kilkakrotnie bo było kilkanaście powodów ale wątpiła czy jej głowa by to zniosła. Znajomi Salingera uznali to za oświadczyny, część bywalców zapewne też jak by tego było mało “burdelpapa” chyba nie załapał aluzji że pierścień był odpowiedzią na jego własny sygnet ze skażonego metalu i po prostu go chwycił. Magia od razu poraziła jego umysł a jej efekty były dość łatwe do dostrzeżenia ale wyglądało na to że w całym zamieszaniu nikt się jeszcze nie dopatrzył, ich szczęście może wyjdą stąd w jednym kawałku nim jego banda oraz najemnicy się zorientują w sytuacji i podejmą działania odwetowe. No i jeszcze wyglądało że Eryk wpadł na swych dawnych kumpli wcześniej niż planowali, przynajmniej zaczął tłumaczyć tą… “pomyłkę” choć bogowie raczyli wiedzieć jak się to tłumaczenie skończyć, no i jeszcze na deser Rachenys wyglądała na przejętą niespodziewanymi “oświadczynami” choć to akurat było całkiem zabawne.
-Naprawdę ? Mi to wygląda na standardowe jego wyczyny mówimy o kimś kto spotykając gargulce zaczął z nimi negocjować po czym zaproponował “przyjacielskie mycie” na znak pojednania. Chyba nawet się po części spodziewałam takiego wyczynu po prostu za mało z nim przebywała… albo to ja za dużo z nim podróżuję i sama dziwaczeję. - Czarodziejka odpowiedziała swej kochance niepokojąco obojętnym głosem kogoś kto nie przejąłby się gdyby nagle do burdelu wpadł smok, stado demonów lub inne “niespodziewane zjawisko”.
Grzmot wycofał się raczkiem pod ścianę, by przypadkiem nikt się o niego nie potknął. W małej salce zaczęło robić się niespotykanie ciasno i głośno, a skromny wojownik, jakim był rudobrody krasnolud, nie do końca radził sobie w takich sytuacjach. Stojąc pod oknem z zewnątrz można było wziąć jego bujną rudą czuprynę, za okaz jakiegoś fikuśnego kwiatka… Wojownikowi było jednak daleko do roślinności… przynajmniej z wyglądu.
Airyd spojrzał na Grzmota zastanawiając się czy i jemu uda się wykluczyć z tych negocjacji prowadzących donikąd. Z Elphirą w tych swoich nastrojach typu “otaczają mnie kretyni”.
Najemnicy popatrzyli po sobie.
- A. znaczy się to ślub między tem laskom i tym tu? A ważne by żarcie i chlanie było, ale ociec sie, ucieszy, że śugujesz lasce, a nie dalej paladynisz. A Jedwabek przesyła pozdrowienia. - rzekł Gorg uśmiechając się wszystkimi trzema szparami, które mogły być ustami.
- Grulp. - dodał Torag i podszedł do Grzmotozada i z jego brody wyleciał albinotyczny mol. Torag wycisnął z czyraka COŚ i trafił w mola, który upadł dymiąc.
- Gabrup? - wydał dźwięk mniej więcej w stronę Grzmotozada.
- Nie wierzyłam, że kiedyś to powiem, ale chyba musimy obserwować rudą ozdobę trawnikową. - Jasmine rzekła cicho.
- Nie będzie żadnego ślubu. Pan Salinger nie ożeni się z jakąś Hope. - zakrzyknęła Nys.
- Oj a liczyłam na ślub. - Sisi posmutniała.
- Zaczniesz dziwaczeć, jak będziesz jeździć nago tyłem na ślepym koniu grając na kastanitach i śpiewając niech żyje Cesarzowa Abrogail. - rzekła Raimiel - Widziałam takie rzeczy.
Gorg policzył osoby towarzyszące Erykowi.
- Ale Eryś, ty nie dorabiasz jako rajfur, co?
- A czy ktoś spytał Hope o opinię? - rzucił Airyd w przestrzeń.
- Ależ ja paladynie! Moja Suwerenka jest prawa i sprawiedliwa zabiłem dla niej demona, ratuje potrzebujących, dokarmiam biednych no i walczę ze złem! A patrzcie jaką fajną zbroje i miecz dostałem za moje heroiczne czyny! Do tego mieszkam we dworku mam ciepłe łóżko i mogę się codziennie myć! - Eryk przypomniał sobie że przechwalanie się jest niegodne paladyna więc zaczął chwali innych - To moi dzielni i wspaniali towarzysze wspomagający mnie w świętej misji! Potężna i niebezpieczna magiczka Elphira, jej narzeczona Raimiel, odważny Pan Aryid mówiący sztyletami, utalentowany wojowniczy jubiler pan Grzmotozad, dzielna, piękna i kochająca panienka Sisi, wielce Szlachetną Jaśnie Panienkę Nys której nie jestem godzien przedstawiać ni opisywać więc powiem jeno że są szlachetnie urodzona jest przyjaciółką mojej Pani i wielki zaszczyt mnie kopie że mnie skromnego zaszczyciła swoim towarzystwem. - Zakończył przydługą prezentacje wspomaganą pokazywaniem paluchem.
- To było… wielce miłe panie Eryku… - powiedział Airyd. W myślach przeanalizował całe wydarzenie, by stwierdzić w umyśle tylko “Tylko coś takiego mogło powstać z Eryka przy takich opiekunach”.

Wzięty we dwa ognie krasnal, postanowił dać nogę na zewnątrz. Decyzja zapadła zaraz po wylocie białego mola, który zginął tak obrzydliwą śmiercią, że wojownikowi zbierało się na wymioty.
- Gdzie mi pan tu pan… z drogi! - Przepychając się łokciem, dopadł drzwi i wyszedł na ulicę, oglądając się dokładnie, czy nie został ochlapany wymazami z… krosty.
Bogowie… skąd się takie istoty brały?! Żeby w biały dzień… wśród innych… ble.
Obserwując znajomych paladyna Elphira mogła się domyślić skąd wzięło się jego usposobienie no i całokształt jego osoby. Kątem oka obserwowała ewakuację biednego krasnoluda, nie żeby mu się dziwiła zważając na “okoliczności”. Czarodziejka wpierw chciała zaprotestować na Erykowy przesadny wywód o jej mocy ale zamiast tego poczerwieniała gdy ten przedstawił Raimiel.
- N-Na-Narzeczona ?! Nie przesadzajmy j-jeszcze za wcześnie na to… zaczęła nerwowo tłumaczyć przeklinając Erykową tendencję do upraszczania spraw który w głowie już ją wyswatał.
- E tam narzeczona. - Raimiel spąsowiała i chwyciwszy Elphi w pasie od tyłu, pocałowała w policzek.
- Na razie jesteśmy tylko zakochaną parą.
- Sądziłem że jak się kto z kim grzmoci na wyłączność to są nerzeczeństwo wybaczta pomyłkę. - Wyjaśnił swą pokrętną logikę ex najemnik.
Gorg zrobił, coś co mogło być zdziwioną miną.
- Elphira potężna, co jednym czarem ugotowała Valdowi - palownikowi oczy, jednym spojrzeniem pozbawiła Satriusa rozumu i na jedno jej słowo tłum zbirów odstąpił od niewinnej niewiasty? - rzekł z podziwem.
- Eeee, i jest moją dziewczyną. - rzekła skonsternowana Elfka.
- Eeee, nie nazwałabym tego ugotowaniem, słów było kilka a z Satriusem to… a co będę tłumaczyć… - równie szybko jak wzięła się za tłumaczenie tak szybko sobie darowała bo raczej nic by to nie dało. W końcu zarówno starcie z Valdem i sytuacja z Nys zdarzyły się dosłownie kilkanaście metrów stąd przy świadkach a i tak obydwa zdarzenia zrodziły takie wyolbrzymione historie. Więc jej tłumaczenia chyba niewiele by zmieniły mimo że była mowa o jej wyczynach choć zastanawiała się czy coś z tego wyniknie. Jak jakiś zbłąkany czarownik chcący się wykazać w magicznym pojedynku gotów rzucić jej wyzwanie lub żądny sławy “bohater” gotów do “wyzwolenia” okolicy spod terroru “Elphiry Straszliwej”.
- A pan Eryk to pokonał dwa demony, o dwa więcej niż ktokolwiek, kogo znam. - dodała Sisi.
- Jam jest jeno narzędziem woli Dziedziczki i Jutrzenki bez ich mocy i wsparcia z pewnością bym poległ Panienko Sisi.- Wtrącił skromnie Paladyn.
- A Airyd zabił olbrzymiego ślimaka i we wszystkim pomagał. - dodała Jasmine.
- Łatwo nie było! - łotrzyk uniósł zamaszyście ręce nad głową.
-Bo to wredny ślimak był… - dodała czarodziejka.
- Nie jestem niewinną niewiastą! - zawołała Nys oburzona - Panie Salinger, niech pan nie słucha tych kalumnii!
- Nie wątpię… - Airyd odkaszlnął do Eryka.
Prostaczek pokiwał łotrzykowi głową z uśmiechem wspominając upojną noc w stodole.
-To jest powód do oburzenia ? - Elphi spojrzała z niedowierzaniem na szlachciankę.
Salinger jednak nie słuchał, tylko oglądał przywoływaczkę z góry do dołu. Uśmiechnął się
- Pierdolić? - zapytał.
- Pewno! - odparła Nys zachwycona.
- Za moich czasów dziewczyny nie były tak łatwe - mruknęła sztyleta.
- Związki prominentów zawsze są TAKIE skomplikowane… Ale grunt by obie strony chciały naraz. - podsumował Airyd. W duchu zaś dokonał naprędce analizy. Tu chyba nie zapowiada się żaden tradycyjny związek z mamą i tatą powstały z miłości, z miłości poczęte potomstwo. Albo miłość z partnerami obu płci, tacy co lubią próbować różne rzeczy (Eryk), czy zapowiedź związku powstałego poprzez korzyści rodu. W wypadku Nys z Salingerem proszono się o walka o dominację w sypialni…
- “Choć kimże ja jestem, by ich oceniać?! Próbuję przywrócić ciało duchowi łotrzycy uwięzionej w sztylecie?! “ pomyślał.
Elphira nie mogła zrobić nic innego niż ponownie palnąć się dłonią w czoło na widok specyficznych “zalotów” między Rachenys a Salingerem choć chyba i tak nazwanie tego w ten sposób było przesadą.
- W którym miejscu widzisz tu ten skomplikowany element ? Bo chyba prościej się nie da… -spojrzała się na Airyda wymownie.
- Elphiro, Elphiro… - poklepał czarodziejkę po ramieniu. Po chwili przysunął ją do siebie tak by ucho dziewczyny znalazło się blisko jego ust. Syknął półgębkiem: - Oni z tych co uwielbiają pokazywać jacy są niezwykli, niezależni, skomplikowani… No na pewno że niezwykli… To jak ma coś z tego wyjść trzeba potakiwać, że cokolwiek robią jest niezwykle i wyjątkowe. Choć przed chwilą dali kawę na ławę. Właściwie walnęli nią ze tukiem. Ale dla świętego spokoju będę udawał, że to skomplikowane. Bo najszybciej im przejdzie. Szybciej i bez trupów. Inaczej niż tej parce małolatów z dwóch zwalczających się rodów, co stwierdziła, że się kochają i wezmą po cichu ślub. A potem przez nich doszło nie tylko do podwójnego samobójstwa, ale i trupów po obu stronach. A Racherys i Salingerowi grozi najwyżej upojne bzykanko.
- Ja tam uważam że to urocze! Miłej Zabawy łobuziaki! - Zawołał Eryk radośnie za odchodzącą parą - Nie smuć się Torag Grzmot jest odważny w walce lecz nieśmiały w sytuacjach towarzyskich i pewno się zawstydził jak mu taki miły komplement na dzień dobry walnąłeś. - Pocieszał Toraga mimo długiego niewidzenia się z nim wciąż pamiętał jak odcyfrować jego mowę - To co chłopaki prowadźcie do taty. - Poprosił najmitów.
Nys popatrzyła na Salingera i namyślając się z palem przytkniętym do piliczka palcem.
- Wrócimy za dwie godziny. - rzekła i zaczęła ciągnąć wyraźnie zadowolonego Salingera na piętro. Tieflidżka wysmarkała się koszulę półogra.
- Mówiłem… - syknął Airyd do Elphiry.
-Myślicie że powinniśmy ich powstrzymać ? Bo chyba nie jest tak do końca sobą, chociaż… - szepnęła do elfki i łotrzyka czarodziejka ale po chwili zastanowienia przypomniała sobie co stałoby się z Hope gdyby nosiła skażony pierścień. No i wyglądało na to że Salinger był zainteresowany Nys już wcześniej a magiczne ogłupienie po prostu wyeliminowało element manipulacji i krycia się ze swymi zamiarami.
 
Rodryg jest offline  
Stary 12-11-2017, 22:58   #382
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
W obozie Najemniczej rodziny Eryka Prostaczka
Szli przez rozrastające się miasto ku obozowi. Eryk od razu poczuł się jak w domu. Na wozie spał Gogi Groźny, potężny bojowy mag o sporej tuszy, który jeno przed walką trzeźwiał. Trologryludy Daisy i Peach bawiły si ku uciesze innych złap kowadło. Jedwasbek szkolący kuszników już z daleko pomachał Erykowi. Na początku kilka osób o różnej płci i rasie pogwiyzdało i krzyczało do Elphiry, ale gdy gork ich przedstawił, tylko zdejmowali czapki i kłaniali się uprzejmie. Raimiel szła z Elphirą pod rękę, a Sisi machała do wszystkich. Gorg i Torag zostali przed namiotem.

Airyd pomachał przechodząc. W myślach zaś utwierdzał się w przekonaniu “No to nic dziwnego, że Eryk jest jaki jest..”

Elphira obserwując obóz najemników domyślała się jak mogło wyglądać Erykowe dzieciństwo no i wiele spraw stało się jasnych w kwestii jego usposobienia. Była przyzwyczajona do uwag i pogwizdywania wobec jej osoby to do zdejmowania czapek z głów już średnio.
- Miła odmiana gdyby tylko nie robili tego ze strachu lub z powodu przesadzonych opowieści o moim wyczynach… - szepnęła do idącej obok Raimiel.

Przed obliczem Ojca Eryka
Ojciec Eryka stał w swoim namiocie nad stosem papierów. Na stole leżała jego nabijana gwoździami maczuga.
- A, Eryk, dobrze, że jesteś, tajest! - rzekł zmieszany. Był postawnym mężczyzną, nie niższym, ale szerszym w barach od Eryka. Widać było rodzinne podobieństw, i łatwo było dostrzec, że był na swój sposób atrakcyjny.
- No co było to było, a teraz nie jest. Tajest! Tak mamy wakat sierżanta w drugiej drużynie tarczowników, bo stary Henrih miał trudny przypadek krasnoludzkiego bęłtomiota. Tajest. No to już my se wszystko obgadali, to możesz iść syna. Tajest! - poklepał Eryka po ramieniu.
Eryk czuł ukłucie nostalgii ucieszył się że boginie dały mu okazję odwiedzić stare śmieci i naprawdę poczuć jak zmienił się na lepsze. Wszystko było tu miłe i znajome z przyjemnością odpowiadał na powitania oraz opisywał półgłosem starych znajomych z życia najemniczego nowym znajomym z dworku.

Gdy ojciec poklepał go po ramieniu wyraźnie zawstydzony tym jak się pożegnali wzruszony paladyn zgarną ojca do niedźwiedziego uścisku - Dziękuje ci ojcze,jestem rozczulony twoją ofertą lecz nie zrozumieliśmy się. Z woli moich Patronek tak się złożyło że dotarliście do miejsca gdzie teraz żyje, więc chciałem skorzystać z okazji i pochwalić ci się że bardzo dobrze mi się żyje! Mieszkam teraz w wielkim dworze ino że dubluje jako karczma bo służę pewnej zuborzałej szlachciunce zacnego serca! Ino una nie bedziety długo biedna bo teraz jej pomagam odzyskać dawną chwałe rodu… No w sumie to nie, mówiąc między nami to przodków miała w większości złych i zjebanych ale ona jest lepsiejsza! - Eryka aż rozsadzało z radości mówił coraz szybciej i mniej wyraźnie jak małe dziecko zdające rodzicowi relacje z dnia pełnego emocji.

- Tera jako paladyn mam boskie zdrowie i nie muszem siem martwić że złapie parcha jak kiedyś od piegowatej Priscilli. Patrz jaką mam fajną zbroje, miecz oraz tarczę z magicznej patelni! Wszystko to nagrody za paladynowanie! Pomagam w karczmie, uczę się na kowala, odnawiam też taką magiczno wieżę z czarodziejskimi pokojami aby tam burdel założyć coby mi niczego na starość nie brakło jak już wojować nie będę mógł jeżeli mi patronki dadzą starości dożyć tożm będę kół broń co ją mój znajomy krasnolud jubiler upiękni a Pani Elphira potężna magiczka uczarodziejni i będę mógł takie cudeńka sprzedawać bogatym znajomym szlachciunom- Nie wiadomo kiedy Prostaczek przeszedł od przechwalania się osiągnięciami do spowiadania się ojcu ze skomplikowanych planów emerytalnych.

- No ale to pieśń przyszłości, teraz zabiłem jednego demona drugiego chcę nawrócić na ścieżkę dobra a teraz idę z towarzyszami żeby przekonać jednego miłego czarnego smoka żeby zainwestował w mój burdel i przyszedł na służbę mojej Pani! Powiem ci w sekrecie Tato że jak za parę dni zobaczycie smoka i koboldy atakujące świątynie tej przeklętnicy co nienawidzi dzieci to się dołączcie po pewne zwycięstwo i dobre łupy! A i jeszcze teraz jest dobry moment co by renegocjować umowę z Panem Salingerem! Dostał śliczny pierścionek i propozycje wspópracy od mojej Pani Hope, co go wyraźnie ucieszyło a terazsię jebie z niezwykle piękną i jebliwą Jaśniszlachetną Pannienką Raherys która jest super i w ogóle co wiem z doświadczeń w stodole to będzie w świetnym nastroju do dawania bonusów!- Doradził ojcu.

- Ino patrz jam tak pykluje i pykluje ażem ci nie przedstawił moich towarzyszy a tocim po to przyszedł - dopowiedział przedstawiając wszystkich tak jak poprzednio przed Czaszkozgniotem i krasnalem z tą różnicą że tym razem przedstawił Rammiel jako “Zakochaną parę z Elphirą a po za tym, przyszłą bardkę, a obecnie karciankę”
- Witam, o panie ojcze Eryka! Airyd Kiresan, łowca przygód - powiedział Airyd.
Ojciec paladyna był dość specyficzną personą można było się zastanawiać czy to też nie jest źródłem jego charakterystycznego usposobienia ? Oczywiście Eryk kolejny raz dał popis swego gadulstwa opisując ojcu swe dokonania a także dość dalekosiężne plany życiowe, kto by pomyślał że już sobie wszystko rozplanował ? Nie żeby go krytykowała bo ją samą zapewne w bliższej lub dalszej przyszłości czeka “sprawozdanie” dla ojca wraz z wyjaśnieniami co się z nią działo ostatnimi czasu.
-Elphira Gellantar, miło poznać ojca naszego zacnego paladyna. - przywitała się w duchu zastanawiając się czy słowo zacny aby na pewno pasowało do Eryka.
- I tancerkę! - dodała ramiel z dumą - Jak Elphi pozwoli to zatańcze wam
-Jak chcesz to ci nie będę bronić, postaram się nie być zazdrosna. - odparła czarodziejka.

Tata Eryka pokiwał głową z uznaniem.
- On zawsze był taki zaradny. To po mnie. Kiedyś to poszeł na polę bitwy i sam pozbierał żelastwa na pierwszy swój miecz. I gadatliwy jest to po matce ma. - rzekł z powagą - Wiesz syna, to ja zawsze się bałem, że od tego paladynienia to się sam na Ranę rzucisz nego bo zbroje przedasz na biednych i cię demony wydupcą, albo na smoka polezisz i jako skwarka skończysz a tu proszę, etat masz! Dzienki ci za pomoc z panem Salem, bo to taka wredna meda jest, ale z tom świątyniom to się pomiarkuj bo tam twoja matula pracuje i sam wiesz - rzekł poważnie położywszy dłoń na ramieniu syna.
- Cześć tato Eryka! Fajnie pana spotkać. Jestem Jasmine, piękna, urocza i cudna złodziejka zaklęta w sztylet. Czy wiecie, gdzie można zdobyć trochę adamantium zapytała Jasmine.
- Ja bym poszedł do dentysty, plomby z tego robią
- Ekhm… To jest lady Jasmine. Jest duszą łotrzycy zaklętą w ostrzu - Airyd wbił sztyletę w ziemię. Ot, bardziej ze względu na doświadczenia z Grzmotozadem wolał zaprezentować, że to sztylet mówi. Na 100% mówi, a nie że on Airyd jest brzuchomówcom, czy coś: - No może lepiej sama opowiedz tacie Eryka swoją historię. Ja w każdym razie zobowiązałem się odzyskać dla niej ciało.
Ojciec Eryka był dość specyficzną personą no ale po kimś musiał to odziedziczyć jak widać, choć nowina o świątyni była dość zaskakująca. Gdy Airyd potraktował Jasmine jak zwykły nóż Elphira pokręciła tylko głową i skomentowała.
- No to żeś się popisał… - to było chyba trochę jak wykorzystanie magicznego grimuaru do podparcia stołu lub magicznego miecza do krojenia i smarowania chleba. W głębi przeczuwała, że Jasmine nie przepuści takiej zniewagi i to ze strony Airyda.
- Jak to matkę zmusili, żeby została kurwą w tej przeklętej świątyni?! A to szuje! Jakbym mógł, to bym tam teraz poszedł im wpierdolić! Ale widzisz tatku na szkoleniu to mnie nauczyli, że jesteśmy naczyniami furii bogini i jej mieczami sprawiedliwymi, więc musimy mierzyć siły na zamiary. Więc się niepotrzebnie martwiłeś moje życie jest zbyt cenne i Patronki me nie byłby zadowolone jakobym się dał głupio zabić - Pocieszył rodziciela wieść o matce nie bardzo go zmartwiła bo praktycznie jej nie pamiętał chwilę bił się z myślami w końcu powiedział - Tato ja wiem, że ja byłem twoim zabezpieczeniem na stare lata. Gdybyś kiedyś poczuł, źe chcesz odpocząć od najmitowania to wiedz że zawsze czeka na ciebie miejsce tutaj przy moim ognisku. Zapracuję i wszystko opłacę tak żeby ci niczego nigdy nie brakło. Obiecuję - Przysiągł z poważną miną po czym, szybko dodał: - Oczywiście pewnie ciebie czeka tak na moje oko dekada albo dwie dobrego wojowania. Akurat żebym rozkręcił biznesy, ale chcę żebyś miał świadomość takiej przystani albo nawet jakbyś kiedy miał ochotę na dłuższe wychodne - Eryk bał się urazić ojca ale chciał żeby kochany papa czuł się zabezpieczony na starość.

O pochodzeniu Eryka wyszło...
- Panie Eryk, to wy w tej najemniczej drużynie mieliście matkę? -spytał Airyd.
- Widzisz przyjacielu to było tak że mój tata stwierdził że chcę mieć dziecko więc zapłacił jednej z Markietanek żeby wynajęła mu brzuch, urodziła i odkarmiła dzieciaka. Praktycznie jej nie znam bo nie spełniła się w matkowaniu - Wyjaśnił złodziejowi bez skrępowania paladyn.
- Ach… W ten sposób… - powiedział powoli kitsune. Zaś wewnętrznie miał wrażenie, że na Taką Rewelację z biografii towarzysza jego mózg wykonał salto. Podwójne i teraz dynda do góry nogami na sznurze, czy jak tam fachowo się zwie połączenie mózgu z dołem. Owszem Airyd słyszał o wielu bękartach, dochodzeniu do ojcostwa i solidarności najemników, by towarzysz nie dał się wrobić w alimenty, ślub, pieluszki. Słyszał też o towarzyszach broni, którzy zawierali więzi małżeńskie (pamiętał nawet ślub elfa z półorkiem. Płci jednej) i próbowali się osiedlić. Jak choćby Kires z Lineą. Normalne wśród najemników było też przygarnianie sierot, czy wychowywanie nieletnich towarzyszy broni przez droślejszych towarzyszy drużyny. W każdym razie normalne dla Airyda, który był takim przygarniętym. I który z wdzięczności dla opiekuna przyjął jako nazwisko “Kiresan” jako odojcowskom wersję imienia wychowawcy - Kires.
Ale wynajmowanie brzucha do urodzenia dziecka? Na cóż, gdy i bez tego tyle bękartów lata?! A nawet wynajęcia kobiety do odchowania dziecka?!
- Panie Airydzie Kiresan! Nie mam zamiaru ci wszystkiego tłumaczyć przy wszystkich, ale potem urządzimy sobie wielce poważną rozmowę na temat wbijania mej osoby w stoły podejrzanym stopniu czystości, a na razie to wsadź mnie na moje miejsce
- I dlatego unikam stałych związków, Tajest! - rzekł papa Eryka - Wiesz syna, tera to i tak są takie no, faudashe Emer-yt-alne. To jakiś rytułał, z którego robi się pieniądze. Ale jak chcesz to u ciebie zamieszkam, Tajest.
- A jeśli chodzi o twoją matkę… Ona została kapłanką matki potworów .
-“Ooo…”- pomyślał Airyd, który obstawiał, że jego brwi uniosły się bardziej niż zamierzał. Zaniepokojony spojrzał na Rycerza Prostaczka.

Stała się rzecz niezwykła Eryk Świątobliwy Prostaczek zamilkł i na dobrych kilka pacierzy wpatrywał się w ojca z otwartymi ustami. W końcu wpadła mu w szeroko otwartą gębę wielka mucha końska którą odruchowo rozgryzł a następnie wypluł z obrzydzeniem ta niemiła przygoda wybudziła go z letargu - Tatulu, ja nie wiem czy ty coś do niej czujesz albo czułeś kiedyś ? Ja mam do niej szacunek tak jak mnie uczyłeś - że bez niej nie byłoby mnie na świecie… Lecz skoro wybrała taką, a nie inną ścieżkę musi ją spotkać zasłużona kara! Ta świątynia musi zostać zniszczona. Jeżeli dobre boginie zechcą i ocaleje z pożogi to może zobaczy błąd swojej ścieżki potęgę dobrych bóstw i się nawróci ? Proszę cię też nie używaj imienia ni tytułów tej obrzydliwej demonicy, której służy matka, bo nauczyli mnie na szkoleniu, że ją wzywasz wtedy - Poprosił.

...więc trzeba By się napić
- Elphiro, twoje umiejętności barmanki mogą być dzisiaj wieczorem nieodzowne… - syknął Airyd do czarodziejki.
Pytanie Airyda wyrwało czarodziejkę z zamyślenia na temat przedstawionych “rewelacji” o pochodzeniu i rodzinie Eryka.

- A zapakowałeś jakieś napitki i tym podobne ? Bo ja tylko spakowałam placki z krainy szczęścia by mieć jako wabiko-łapówkę na jaszczura… - odparła w duchu stwierdzając że teraz to już na pewno Eryk nie odpuści kultystom potworzycy.
- To jest obóz najemników. Zawodowych. Wódka się zawsze znajdzie! Jeśli sami czegoś nie wytwarzają… Prowadziłaś karczmę i nie byłaś przy tym kapłanką Pijanego Szczęściarza? Oni sami tworzą alkohol. Wymodlają go! Znałem jednego elfa co był kapłanem od Pijanego Szczęściarza. Znałem jednego kapłana od Pijanego Szczęściarza. Dobre trunki robił. Tylko imienia nie pamiętam, za to pamiętam, że miał wkurzających uczniów.... W tym jeden Leonidas czy Lajos, czy jakoś tak… Grunt, że dobrze machał rapierem i miał za duże mniemanie o sobie
- Ta tylko my tu chyba w innym celu przyszliśmy niż się uchlać. No i raczej do prywatnej popijawy nie potrzeba dziewki barowej do nalewania napitków nie ?
- Ale wcześniej też się nie spodziewaliśmy Takich Rewelacji… Ja mogę nalewać. Po prostu miałem nadzieję, że jest od Pijanego Szczęściarza
- Jak po trunki to do kwatermistrza, ale uważajcie bo to złośliwa kutwa jest, lub do Gogiego, ale uważajcie, bo on lubi obudzony walnąć kulą ognia, tajest! - rzekł Papa erykowy -No pewno syn że czułem do niej, znaczy się do jej cycy czułem. Ale ty tak syna do palenia świątyń się nie rwij. Bo te miasto drewniane jest i się ogień rozniesie. Wiesz syna, pomóc ci nie mogę bo mnie kontrak zobowiązuje, ale przeszkadzać nie bede. Tajest!
- A czy to prawda, że będziecie walczyć z tym całym Whitecrowem? - zapytała Sisi, Majemnik uśmiechnął się.
- Ano, ale panienka niech sie nie martwi, bo to artstokratyczu dupek jest. - rzekł papa eryka.
-To że to dupek to już wiemy z relacji Eryka i kilku innych osób. - skomentowała czarodziejka - Problem to to że raczej nie przyjdzie tutaj ze swymi roszczeniami w pojedynkę. Słyszałam tylko plotki, wiadomo wam coś o jego świcie lub czy samemu dysponuje jakimiś oddziałami lub najemnikami ?
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 12-11-2017 o 23:01.
Guren jest offline  
Stary 29-12-2017, 12:52   #383
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
- A widzisz Papo właśnie dlatego jeszcze ich nie ruszałem bo tak jak mnie uczyłeś zakładam że przeciwnik jest sprytniejszy niż się wydaje. Założę się, więc że świątynie zabezpieczyli jaką magyią przed ogniem! Nie sprowadzałem też żadnej Inkwizycji, bo zgodnie z prawem, to całe miasto by rozpierniczyli! Alee! Musimy się szybko tym zająć, bo Whitcrowa znam. Prześladował mnie podczas szkolenia. Kłamliwa kanalia... I z pewnością wykorzysta istnienie tegóż przeklętego przybytku przeciw Lady Raven i Panu Salingerowi. I będą na prawie! Lecz ojcze mój najwspanialszy, tu się kryje sekret mojego planu. Bo czarne smoki zieją kwasem, to rozpuszczę świątynie mroku i nikomu nie zaszkodze! A spróbujemy odebrać Whitecrowowi tytuł szlachecki, więc nawet jeżeli ma jakąś armię czy drużyne, to powinna go opuścić jeżeli nam się uda - opowiadał Eryk. Po tym jak ze zdziwieniem zaczął słuchać planów jakieś popijawy: - Ależ kochani moi, slchlać to możemy się świętując dopiero udaną wyprawę! Odwiedziliśmy moich krewnych, to teraz pora na odwiedziny u rodziny Elphiry i uwolnienie Grzybolódów! Cieszę siem, że mogłem cię odwiedzić tato i pomóc ci z Panem Salem. Na pewno jeszcze ciebie odwiedzę! - Szczęśliwy Prostaczek jeszcze raz przytulił ojca na pożegnanie.

Oczywiście Eryk już dzielił skórę na niedźwiedziu, Elphira tylko westchnęła i odparła:

- Wątpię czy bliźniaki od tak zwiną swój biznes. Na razie trzeba się dowiedzieć jak w ogóle zaczęli swą działalność?

- A czy bardzo jesteś do tych krewnych przywiązana ? Bo możemy ich pobić jeżeli się będą stawiać i nie dadzą się przekonać! Wiesz w imię prawości oraz walki z niewolnictwem! Co ty na to ?- Zaproponował Eryk z szerokim uśmiechem.

- Nie przepadam za nimi ale nie będziemy nikogo bić ! Pozatym to chyba nie byłoby zbyt paladyńskie nie ? Mogą nie utrzymywać kontaktu ze swoim ojcem ale po czymś takim z radością mu przekażą że “Elphira szlaja i szmaci się ze zgrają brutalnych bandziorów terroryzujących okolicę i nas też poszczuła swoimi przydupasami ! To zawsze zła suka była!”. Jak tato usłyszy takie nowiny od wuja to chyba się pochoruje i zapewne w panice tu przyjedzie a po co mu takich zmartwień i fałszywych nowin ? - podsumowała sytuację czarodziejka krzyżując ramiona na piersi i wpatrując się w Eryka z wyraźną dezaprobatą co do jego propozycji.

- Jak dla mnie zdzielenie idiotę po łbie nieraz by uratowało świat… Oczywiście o ile byłoby w porę! -wymamrotał Airyd pod nosem.

- Mistrz Leeroy Jeenkins który wykładał nam taktykę twierdził że są trzy etapy paladyńskiego kodeksu walki: po pierwsze, Próbujemy dyplomacją naprowadzić oponenta na ścieżkę prawości, po drugie, Jeżeli to nie podziała próbujemy go zastraszyć, po teszecie Spełniamy groźbę przemocy fizycznej jeżeli to możliwe bierzemy przeciwnika żywcem i doprowadzamy go przed oblicze sprawiedliwości w postaci miejscowej władzy… Co prawda teraz służę Jutrzence więc będę starał się kłaść większy nacisk na dwie pierwsze obcje alee Saranea mówi że jeżeli złoczyńca nie nawróci się należy bezboleśnie skrócić jego męki więc trzy stopnie kodeksu postępowania nadal mają zastosowanie! -Wyjaśnił Elphirze z miną znawcy.

Czarodziejka tylko pokręciła głową na wywód Eryka o skutecznych metodach paladynowania.

- Dopóki się naprawdę nie będą się o to prosić to nikogo nie będziesz bił. Wpierw trzeba się dowiedzieć jak ta sprawa wygląda, zawsze można od nich wykupić ilu się da lub dać zaliczkę aby zarezerwować wykup w późniejszym terminie… choć znając ich sympatię do mnie zapewne zażądali by jakiejś absurdalnej ceny. Tego już się dowiemy na miejscu.

Papa Eryka słuchał wywodu z cierpliwością typową dla kogoś, kto musi często pracować dla takich, którzy kochali swój głos bardziej niż złoto, bo normalnie wliczał to w rubrykę “szkodliwe warunki”. W końcu przemówił.

- No ten Whitecrow to ma ze sobą dwudziestu konnych z pocztami, dwieście piechoty i ciąga ze sobą dosyć dziwną modlitwodziejkę i ona ma trochę wojska i ponoć jakiś koleś co chce chajtnąć się z taką hrabiną co draka hoduje ma mu pomóc, Angruzi cośtam. Ten Salinger zapewniał, że całe miasteczko stawi opór, ale te małe karzełki mi się nie podobają. No i w lesie coraz więcej potworów zwłaszcza trupojadów, wikołaków nawet wampira widzieli ponoć - rzekł.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline  
Stary 18-01-2018, 11:56   #384
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
“Grzmot po nieudanej próbie udawania kwiatka”

Tymczasem Grzmotozad zobaczył biegnącego w jego stronę dzikiego Billa, którego oblicze wyrażało zgrozę.
- Bracie we wzroście, ratuj, oni nadchodzą
Krasnolud ledwo wydostał z jednego ukropu, a od razu wpadł w drugi.
- Bogowie! Szybko! Chwytaj za broń! - zawołał bez namysłu i już zaczął ściągać topór z pleców, gdy jeden z warkoczy zaplątał mu się w rękojeść. Sapnął zawzięcie i wtedy go olśniło… - A właściwie to kto idzie? - dopytał się, odplątując skołtunione włosy.
- Najstraszliwsza zmora każdego poszukiwacza przygód. Zło o którym się nie mówi gdy wyruszasz w pierwszą przygodę. Klątwa rzucona przez mrocznych bogów na tych, którzy pragną czynić dobro. - Usłyszeli nieludzki pisk - To fani! - Nałożył na hełm grzmota swój kapelusz, który o dziwo dopasował się do jego hełmogłowia. Potem wcisnął mu pióro w rękę i rzekł.
- To zaklęte pióro. Samo robi mój autograf. Proszę, poudawaj mnie, zanim nie znudzą się - patrzył w oczy Grzmota błagalnie.
Wojownik zdziwił się wielce, przyglądając się piórku w swojej sękatej dłoni. Nie miał bladego pojęcia o co chodziło i w co się wpakował, ale… wszystko wydawało się lepszym od towarzystwa tryskających cyst.
Wzruszył ramionami i kiwnął głową, na znak, że się zgadza.
- A co tam… niech będzie.
Bill znikł i zapanowała przytłaczająca, złowieszcza cisza jak z tych strasznych opowieści o wróżkach i jednorożcach.
I nadeszło! Pierw do jego wrażliwych krasnoludzkich uszu dobiegł szczebiot. Był to dźwięk od którego każdy fragment jego muskularnego ciała drętwiał. Miał wrażenie, że jego broda się prostuje czy wręcz stroszy. Potem rozległ się pisk, od którego nawet twarde, przystosowane to żucia krasnoludzkich chrupków o smaku piwa lub bekonu zęby ścierpły mu.
I ukazali się oni. W zbitej masie zdawali się zlewać w jedną potworność pełną kończyn i głów. Gdy podeszli zobaczył, że to jednak nie twór chaosu. tylko sporo istot o bardzo niepokojących zamiarach.
- To on! Czy nie jest piękny? - zapytała pyzata niziołka.
- Proszę, niech opowie nam o swoich przygodach! - zapiszczała urocza gnomka
- Jest pan panie Bill dla mnie wzorem i zawsze staram się być jak pan - rzekł pryszczaty barbarzyńca w okularach.
- Niech się pan podpisze! - rzekł piękny elf o skórze gładkiej jak jedwab, który zdjął skórzane spodnie ukazują krągły pośladek
- Nie, mi! - zawołała elfka o uroczo chłopięcej sylwetce, która odsłoniła płaski brzuch..
- Proszę, pozwól mi urodzić ci dziecko - zawyła ruda krasnoludka.
Przemieniony krasnolud stał jak zaklęty w słup soli z przerażenia nie wiedząc jak się zachować. W życiu nie widział tak rozkrzyczanego tłumu istot w jednym miejscu i czasie. W dodatku, wszyscy traktowali go jak powietrze i mówili o kimś innym, a jednak wskazując na niego! Cóż to za potworne czary?!
- Eeee… - Jubiler zapowietrzył się elokwentnie, by w końcu przypomnieć sobie o prośbie jegomościa. - Karteczki do podpisu… eee… poproszę…
I tak, przyparty do ściany, zakrzyczany i zahukany… spocony od gorąca tuzina oddechów, stał i stawiał esy floresy lub przyżyki na pergaminach, tyłkach, cyckach, czołach, książkach, tabliczkach z gliny czy kawałku kory.
Gdy Grzmot skończył się podpisywać na pośladku “Tu byłem: Grzmotozad”, elf westchnął.
- Wszyscy przyjaciele będą mi zazdrościć - rzekł z powagą.
- Moja dziewczyna będzie przeszczęśliwa jest wielką pana fanką, ma całą piwnicę w pana podobiznach i mały ołtarzyk - powiedziała Elfka
- A jutro mamy turniej cosplayu i pan będzie sędzią - rzekła gnomka, a z wnętrza karczmy rozległ się jęk. Potem się rozeszli…
Znerwicowany i zdyszany rudobrody, oparł się zadkiem o ścianę po czym zjechał na dół siadając na ziemię. Jeszcze przez chwilę nie docierało do niego co się stało i jakim cudem przeżył, ale z jednym musiał się zgodzić.
Fani to rzecz potworna!
Wojownik poprzysiągł sobie, że nigdy nie dopuści, by taka sytuacja miała powrotnie miejsce.
Gdy jazgot i gwar ucichł, drzwi do saloonu się kapkę otwarły i wyjrzał zza nich nieśmiało Dziki Bill. Zobaczywszy, że jest już bezpiecznie, wyskoczył i uścisnął Grzmota.
- Dziękuję ci za wybawienie mnie od tej zgrai. Ehh, wszystko wzięło się z wyprawy, podczas której chciałem znaleźć niekończącą się kanapkę.... Znalazłem tylko falafel ostateczny! Ehh, chodź do karczmy, nim wrócą.
- Na bokobrody mojej matki! Ten elf miał bardzo zgrabny tyłek… - odparł krasnolud, zbierając się z klepiska. - Niech mnie bogowie nie karzą, żem se go trochę pomacał, zanim no… podpisałem się. Czymże są te fafalele ostateczne, jeśli mogę spytać? Brzmią jakoś tak gnomio… bez urazy oczywiście.
- Falafele to takie elfie klopsiki tylko po elfiemu, BEZ MiĘSA! - Pokręcił z niedowierzaniem głową rozmówca.
- Gdy Pustynne Krasnoludy wymyśliły kebab, to elfy zrobiły się zazdrosne, ale znowu im nie wyszło. Falafel ostateczny to mroczny artefakt wymyślony przez elfich bogów, który zmienia każdego kto go zje w traworzerne zombie! - Pomógł wstać Grzmotowi - E tam zgrabne. Elfy są tak zbudowane, jakby chciały na kogoś zastawić pułapkę. Tam nawet nie ma za co chwycić… to przez wegetarianizm - rzekł. - Ale umyj tę rękę, bo jeszcze ci wyrośnie mech na niej. Przepraszam za Gatunkizm, ale elfi fani to zazwyczaj fani do śmierci, twojej. - Ruszył do saloonu Bill.
Przestraszony wojownik polał hojnie dłoń trunkiem z manierki. Nie chciał przecież zamienić się w porosta. Co innego w skałę, albo ki kamień szlachetny… ale mech? W życiu.
- Może i nie ma za co chwycić, ale są takie ładne… opływowe, smukłe, areodynamiczne. Jak wypolerowane rzeźby z marmuru. Gładkie… takie. - Wyłożył swoją rację krasnolud, wchodząc za kompanem. - Rzecz nie spotykana u nas krasnali… wszyscy jesteśmy niscy i sękaci jak pnie, chropowaci i szorstcy… ma to swój urok, ale do czasu… kto by chciał ciągle macać się z papierem ściernym. Co tu robicie panie? Odpoczywacie? Za pracą się rozglądacie? Natchnienia szukacie?
- Mój agent mi załatwił tu pracę. Mam pozować do portretów, podpisywać książki, reklamować gnomie gumy do żucia, nudy jednym słowem. Rozbiłem kilka łbów, zabiłem parę krówghouli i ze dwa żelki, ale to wszystko nic dla prawdziwego herosa. Piwa! zawołał siadając przy stole.
Krasnolud zamówił to samo i jeszcze długo słuchał heroicznym opowieści kompana.

Gdzieś daleko.

-Ale nie rozumiem, jak w ogóle ten krasnolud odmawia modlitwy?! - zawołała Serenae.
Wielka groźnie wyglądająca zbroja pochyliła się nad nią.
- Trzask, Prask, Trzask! - wydała dźwięk.
- Fakt Gorumie, masz rację cokolwiek powiedziałeś. Tylka ja nadal jestem taka gupia - bogini mruknęła z rezygnacją.
Piękna kobieta o tęczowych włosach i odziana w skromną suknię rzekła.
- Och, ale to urocze, że Elphira i i Ramiel są razem - wzdychnęła, Caliastra patrzyła je jej przez ramię.
- A najfajniej jakby zaprosiły do trąjkątu tą cycatą dziewuszkę, albo fioletowooką ślicznotkę… Albo obie! - szepnęła bogini seksu i zemsty. Shelyn przyłożyła palce do skroni.
- Wiesz, że miłość to coś więcej niż rozkosze cielesne
- Ale one są moją ulubioną częścią
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 20-02-2018, 16:55   #385
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Z rodziną na arrasie…
Udali się do fungarium Gelantarów. Już z daleka widać było, jak to jest interes. W zagrodzie przebywały grzyboludy, ponure i przybite. Żona Jonatana ukradkiem karmiła je czymś w rodzaju drożdżowej zupy. Z daleka słychać była kłótnię rodzeństwa.
Elphira na pierwszy rzut oka mogła stwierdzić, że interes się kręcił. W zagrodzie dostrzegła około siedmiu może ośmiu grzyboludzi. Zapewne było zapotrzebowanie na ten typ “towaru”, choć odgłosy kłótni sugerowały, że nie wszystko wyglądało tak dobrze.
- Dzień dobry z tego co słyszę to zastałam właścicieli, choć chyba lepiej poczekać jak skończą. Sporo macie klientów ?
Kobieta przestraszona skryła wiadro za plecami.
- Eee? Co? No tak, Czasem. to jest codziennie ktoś przychodzi. I do kopalni bierze. I one kopią… Nie sprawi mi pani, że głowa mi odfrunie, bo dokarmiałam wolontariuszy? - zapytała.
- Nie nic nie widziałam ode mnie się nie dowiedzą. - odparła teatralnie odwracając wzrok przy okazji stwierdzając że trzeba będzie ukręcić łeb sprawie tych wrednych plotek o jej osobie bo jeszcze ściągną jej na głowę jakichś awanturników i samozwańczych “bohaterów” - Tak właściwie to wy w końcu sprzedajecie czy tylko “wynajmujecie” swych “wolontariuszy” ? Macie jakiś cennik czy z każdym klientem negocjujecie osobno ?
- Wypożyczamy za kaucją. Opłata wynosi pięćdziesiąt sztuk złota i dwieście sztuk kaucji… Czy chcecie kogoś wynająć? - zapytała.
Eryk aż cały drżał z tłumionej świętej furii gdy zobaczył biedne niewolone stworzenie i usłyszał o zyskach czerpanych z tegoż obrzydliwego procederu nachylił się do Elphiry aby szeptem spytać - Wielce Szanowna Towarzyszko czy mogę już uświadomić tej zagubionej kobiecie ogrom niegodziwości i domagać się aby zadośćuczyniła swym niegodziwościom ? Trzeba pomóc im naprawić ich błędy najpierw słowo… - Oczy Prostaczka lśniły nie chciał psuć sprytnych planów towarzyszy ale łatwo było stwierdzić że długo nie zdoła się powstrzymać.
Kobieta, najwyraźniej obdarzona fenomenalnym słuchem, odsunęła się na bok i ostentacyjnie chwyciła za czoło.
- Czuję się absolutnie porażona argumentacją tego osobnika i jestem niezdolna bronić dobytku mego pana męża, gdyby on zechciał uwolnić nieszczęsnych grzyboludzi. - zawołała.
- To prawie jak przedstawienie teatralne, tylko nie każdy aktor wie, że jest aktorem. - szepnęła Ramiel.
- Hej, kupujecie niewolników? Brzydcy tacy. - zawołała Nys z daleka promieniejąc wyluzowaniem.
-Aaayy… - czarodziejka zająknęła się nie wiedząc co rzec na taki obrót sprawy, w końcu gdy już się zebrała w sobie odparła.
- Ta, nie ty jedna tylko gdzie jest widownia tego całego przedstawienia w takim wypadku ? Zanim zaczniemy rozważać zostanie grzybokradami i pomijając fakt że raczej trudno by było ich stąd dyskretnie zabrać. To pozostaje jeszcze “zaopatrzenia”. No i tego jak właściwie rozkręcili ten cały biznes. Bo zgaduję, że sami z siebie nie wpadli na ten pomysł, ani nie zdobyli “wolontariuszy”. Jak to z tym było ?
- No bo jakmyśmy wędrowali gdy Jo stwierdził, że jego tata to chciwy złodziej, co faworyzuje swe córki. To w nocy spotkaliśmy takich małych ludzików, którzy kręcili się w nocy. Jo najpierw to chciał mnie oddać jako dwa w jednym, ale zawiązali Deal i teraz sprzedają grzyboludzi, ale się kłócą, bo Jo połowę pieniędzy przepuścił w kasynie. A Alexis na ładnych panów i panie i chyba na kolacje będzie grzybowa. - rzekła spuściwszy wzrok.

Na twarzy Elphi pojawił się grymas zdenerwowania i dezaprobaty, dłońmi zaczęła grzebać w swojej sakwie by wydobyć z niej kilka monet.
- Kurwa mać, kto jak kto ale dzieci kupca chyba powinny wiedzieć jak zarządzać finansami, tak by przynajmniej nie przymierać głodem lub wyjść na swoje. Masz tutaj trochę od “Cioci Elphiry” dla pociech najlepiej od razu zrób zakupy nim któreś zauważy i ci zabierze chyba żarcia nie przepuści w karty ? Choć kto ich tam wie, i nie próbuj odmawiać bo chyba lepsze to niż “grzybowa” z inteligentnych istot. A ja chyba sobie pogadam z tymi kretynami o robieniu interesów z derro, jak by jeszcze weszli w to pod przymusem ale jak mówisz że sami z siebie. Oj dopiero zobaczą co to prawdziwa “kłótnia”.
- Znaczy się nie z tych grzybów, tylko leśnych takich… Właściwie grzyba, bo boję się ich zbierać od kiedy takie małe niebieskie stworki mnie goniły, nie wchodzę do lasu. - rzekła cicho i schowała pieniądze.
- Wiem o czym mówicie… - przyznał Airyd.
- Chwała niech będzie niebiosom zacnej Jutrzence świetlistej i Dziedziczce przepotężnej. Wiedz dobra kobieto że dostrzegły zmianę w twym sercu i przysłały nas tutaj aby cię wspomóc. Za sam pomysł z zupą i wykorzystywanie tych biednych stworzeń powinien obić tych twoich krewnych do krwi Elphiro. Jednakże Sarenrae nakazuje wpierwej nauczać i okazywać łaskę choćmy więc z nimi porozmawiać i postawić ultimatum trzeba zwrócić Grzyboludom wolność oraz odzyskać tych zniewolonych w kopalniach. - Rzekł Eryk zapowietrzając się aż z wyniosłości tej misji.*
- Bardzo dobrze ostatniego czasu lepiej uważać w tej okolicy. Kopalnie przyciągnęły nie tylko górników i chciwców. Zanim porozmawiamy z moim kuzynostwem, to powiedz mi ile właściwie macie grzyboludzi ? Zakładam, że ci tutaj to tylko część z nich. Wiesz też może jak dokładnie brzmi układ między bliźniakami, a derro ? Bo zakładam, że one też coś mają z tego całego przedsięwzięcia. A raczej nie wyglądają mi na materialistów. - Elphira zastanawiała się czy cały interes z “wolontariuszami” był częścią jakiegoś większego planu, z tego co wiedziała derro bardziej interesowały ich “badania i eksperymenty” niż biznes a nie wyglądali na takich co przejmują się sposobami na sfinansowanie swych działań. No chyba że Jonathan miał tak gadane że po prostu zdołał ich przekonać do wejścia w ten biznes by ocalić swoją skórę…
- Jeżeli szantaż Derro z powodu długów stanowi tu problem to mogę pomóc pod warunkiem, że pierwej zwrócimy wolność Grzyboludom. O ile mnie pamięć nie myli Jaśniepanienka życzyła sobie zatrudnić te stuknięte karły jako prezent dla Jaśnieojca Panienki? Może udało by się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu ?- Spytał Eryk Raherys.
- Cokolwiek, byleby w tej okolicy było trochę normalniej… -Airyd przewrócił oczami.
- Ale ja tu tylko sprzątam. - rzekła żona Jonatana. Nys popatrzyła na Eryka
- Ojciec by chciał mieć takiego, albo z pięć i zaprządz je do pracy nad bronią zguby… i… cudownym lekiem na wszystko. Resztę… pożyczy.
- No… to wszystkie które mamy do dyspozycji… A Jo mówi, że jedyny interes jaki mnie powinien obchodzić to ten jego... - żona Jonatana poczerwieniała.
-To wujek wychował prawdziwego dżentelmena nie ma co… - skomentowała pod nosem kręcąc głową z dezaprobatą. - To wszystkie ? Spodziewałam się że będzie ich więcej lub że część jest w kopalniach… Wygląda na to że czas porozmawiać z moim kuzynostwem o “interesach”. Chyba im się ta rozmowa nie spodoba.


Elphi udała się do zadaszonego budynku, gdzie przebywali Jonatan i Alexandra. Rodzeństwo stało naprzeciw siebie, kobieta wymachiwała bratu przed nosem księgą rachunkową.
- Ty idioto! Jak mogłeś postawić pieniądze na dwugłowego goblina? On ciągle biegł w dwie strony, jak się mogłeś spodziewać, że wygra. - Krzyczała Alexandra.
- Ja przynajmniej pracuję nad tym, aby wyrwać nas z tego dołka. Każdy myślący człowiek wie, że co dwie głowy to nie jedna… A ty na co wydałaś Złoto? Nie moja wina, że twój chłop nie potrafi ci dogodziźć - rzekł Jonatan
- Gdybyś pilnował twej swojej lafiryndy, to nic by nie było. - ryczała jego siostra
- Cześć Elphireczko, widzę, że się znalazłaś! Jak tam sława “wielkiej czarodziejki”, co? Może szukasz pracy, gdyby ta twoja Hope musiała pakować manatki. - Jonatan przekierował swoją furię na czarodziejkę
- Oj nie bądź taki, jak ładnie poprosi to damy jej kąt przy piecu. - Alexis była łagodniejsza.
- Jakbym słyszał mojego mistrza zanim się dotarli z Lineą… Wiecie pobrali i osiedlili. - Airyd nie odpuścił skomentowania zastanej sceny.
- Ale wiecie, mroczna Elphira, Straszliwa czarodziejka, was to nie rusza. - wtrąciła się Ramiel nieco niedowierzając.
- Pfff, ona zawsze dobrze “czarowała “. Lubiła robić wokół siebie mnóstwo dramatu. - parsknął Jonatan.
Nys patrzyła u wejścia zaniepokojona.
- Nie podoba mi się to. - rzekła przywoływaczka.

Z każdym słowem “powitania” propozycja Eryka wydawała się Elphirze coraz atrakcyjniejsza, po opanowaniu żądzy strzelenia komuś w pysk z wrednym uśmiechem na ustach odpowiedziała.
- A nie interes w zajeździe się dobrze kręci no i gdzież mi tam do wielkiej czarodziejki skoro widzę że prawdziwa “magia” to tutaj u was się odprawia. Interes się kręci, klienci są a jak widzę i słyszę kasy ni ma ! No to dopiero jest wyższa sztuka magiczna, może powinniście poszerzyć działalność na magiczną akademię i uczyć tej jakże rzadkiej i trudnej sztuki “znikania” ?
- Dobry wszystkim! - przywitał się Airyd. - Sława zawsze wyprzedza jak widzę… A człowiek nie panuje nad jej kształtowaniem. Czego nie można powiedzieć o stanie gotówki. Nad tym się panuję. Czy raczej TRZEBA panować… - przy okazji odpuścił sobie rady o radzeniu sobie ze złodziejami. Obstawiał, że i jego własna sława mogła go wyprzedzić.
- Gdyby nie spiski wrażych sił to już dawno bylibyśmy najbogatszymi ludźmi w mieście - rzekł Jonatan, a Alexis wyciągnęła z kieszeni garść czegoś, niebieskiego, wzięła coś co wyglądało na żelkę w kształcie jakiejś mrocznej i bluźnierczej istoty i zjadła go. Popatrzyła na Elphirę, i wciągnęła rękę w jej stronę.
- Żelkę przedwiecznej wiedzy? Tylko pięć... dziesięć…
- Pięćdziesiąt sztuk złota. To okazja! - rzekł Jonatan
- Ja to zabieram. Pięć sztuk złota jak pamiętam . - Rachenys de Leone wyrwała żelki drugą ręką wkładając w dłoń Alexandrze garść monet, a Vermitrax zasłonił swą panią.
- Phani zawsze phaci swe dhughi, rhozuhmi? - warknął.
- Droga panienko Elphiro, to możemy już CZYNIĆ DOBRO? - zapytał Eryk z oczami jak dziecko pytające czy może wstać od stołu i się bawić.
W tej chwili do środka wszedł jakowyś jegomość z kapturem na głowie.
- Macie nowy towar? Bo głupszy się czuje i nie mam już tylu pomysłów… To ty jesteś tym półgoblinem mistrzem sztuk walki, który dowodzi tym gangiem?
- Taaak i dlatego…. - wykrzyknęła Jasmine.
- Co ma kochanki diablicę i Niołkę barbarzynkę?
- Wiem i znam z doświadczenia, że opowieści wraz z wieściami kształtują się po swojemu, ale w którym miejscu JA przypominam goblina? - spytał Airyd łapiąc się za czerwone kosmyki włosów. Nie rude- czerwono rude jak go załatwili rodzice kitsune.
- DOŚĆ TEGO! Jesteście podłymi ludźmi! Nigdy nie opanujecie tego miasta gdyż jesteście niegodziwcami, którzy nie potrafią inwestować pozyskanych funduszy! Teraz jest wasza ostatnia szansa! Macie natychmiast uwolnić wszystkich grzyboludzi, których niewolicie inaczej przyjdzie do was ich król i was pozabija! Natychmiast pójdziecie ze mną do kopalni i pomożecie mi zwolnić tych co wynajęliście do pracy w kopalni. A po za tym - macie przeprosić Pannę Elphirę! A ty fajfusie hazardowy musisz zacząć lepiej traktować żonę! W imię prawości i sprawiedliwości nie moge pozwolić abyście dodatkowo zatruwali ludzi tego chorego miasta! - Krzyknął Eryk następnie ruszył w kierunku rodzeństwa gotów pobić ich w razie odmowy.
Airyd przy okazji zdał sobie sprawę z tego, że nie tylko będzie musiał zapanować nad przebiegiem historii o nim, ale nad tkającą brwią. I nad Erykiem. Pobiegł za paladynem, by objąć go ramieniem:
- Pamiętajcie panie Rycerzu, że jest coś takiego jak strategia. Albo…. Dajcie im przynajmniej wyznać swoje grzechy i żal za nie.
Elphira zamrugała parę razy z niedowierzaniem po czym zwróciła się do Nys kręcąc głową.
- Czy ty właśnie kupiłaś podejrzane substancje od mojego kuzynostwa ?!
Jak by jeszcze było mało, to Eryk widać nie mógł się dłużej powstrzymać od “czynienia dobra”. Przynajmniej Airyd próbował studzić te zapędy, choć nie była pewna czy coś to da. Gdyż paladyn już się rozpalił w swym świętym gniewie.
- Eryku wstrzymaj się jeszcze ze świętym gniewem bo sama chciałabym się dowiedzieć, dlaczego zaczęliście parać się niewolnictwem oraz rozprowadzaniem podejrzanych substancji… - tutaj ponownie spojrzała się w stronę Nys z pewną obawa co wyniknie z tego “zakupu” - Bo raczej sami nie pozyskaliście grzyboludzi ani swoich… “żelek przedwiecznej wiedzy”, zgaduję że macie partnerów biznesowych takich małych bladolicych z obłędem w oczach… Teraz bym chciała się dowiedzieć jak było z tym interesem, bo chce wierzyć że sami z siebie nie zajęliście by się takim biznesem.
Eryk niechętnie pokiwał głową dając znać, że się uspokoi ale wciąż patrzył wrogo na rodzeństwo.
Airyd odprowadził paladyna o parę kroków, by odległość rzucania złowrgoich spojrzeń była bezpieczniejsza.
- Opowieść o każdym interesie jest interesująca. - zapewnił by skłonić krewniaków Elphiry do mówienia.
- Bardzo podejrzane! - rzekła Nys przyglądając się sceptycznie żelkom.
-[i[ Jak ona uznaje je za podejrzane, to coś znaczy. [/i] - szepnęła Ramiel na ucho Elphirze.
- Po za tym, gdybym zjadła jedną, to mózg by mi wypłynął nosem od nadmiaru mądrości - wtłumaczyła przywoływaczka.
- Ta to już jest niepokojące… choć coś na skromność by się jej przydało. - Elphi dołączyła się do rozważań choć ostatnią część tylko szepnęła.
- Ma pan taką żółtawą cerę, a żółty to zielony. Włosy to pewno pełurka. No ja tam w pochodzenie nie wnikam, ja piłem tu herbatę u goblinelfa. Więcej tego nie zrobiłem. No, ale mam do pana tako sprawę. Tu gdzieś taka staruszka sprzedaje kamienne figurki, wyglądają jak żywe. Psuje rynek, bo ja sprzedaje szkielety ogrodowe, taki nasz tutejszy zwyczaj. My, liga handlowa Dreadwood bylibyśmy wdzięczni na wiele sposobów, gdyby pan i pana podwładni. - wskazał jego towarzyszy - - Rozwiązali ten problem.
- Zobaczymy co da się zrobić! - zakrzyknęła Jasmine.
- Od razu peruka, a nie farba? - rzucił kąśliwie Airyd.- Nie podoba mi się, że tak długo mówią… I to patrząc w naszą stronę… - kitsune czuł się coraz bardziej nieswojo. Bardziej niż zwykle gdy był w pobliżu Nys i Jasmine.
- No po tym, jak nasz ojciec oszukał nas ze spadkiem wyjechaliśmy… Tylko się zgubiliśmy - rzekł Jonatan.
- No i była noc i one przyszły i złożyły nam propozycję. One miały nam dostarczać te grzyboludy, a my mieliśmy rozprowadzać żelki, dostarczać dowodów i raporty pisać. To bardzo fajne! mam już sto pięćdziesiąt stron. - Alexandra wpatrywała się w Elphirę - Nie ciekawiło cię, jak to jest, że masz oczy dwóch kolorów?
- Panie Eryku, niech pan zażąda od nich po pierwsze zezwolenia na handel trzodą i bydłem oraz ludźmi, Zgodę urzędnika od spraw sanitarnych i osobistą zgodę księcia… I prawa własności niewolników.Jak nie, niech pan ich aresztuje i odprowadzi do przedstawicieli prawa Tata usłyszał o waszym problemie i przygotował ekspertyzę. - rzekła Rachenys.
Airyd był pewien, że argumenty o moralności nie przejdą, więc użył argumentacji typu “opłacalność/nieopłacalność”.
- Nie uważacie, że na ludzi to w tych regionach nie wyjdzie? Albo co gorsza… -zawiesił głos. -Dziesięć razy drożej niż na ludzi!
- Tylko że w Ustalav niewolnictwo nie jest legalne raczej choć zgaduję że niektórzy by argumentowali że to nie niewolnictwo, tylko patrząc na “porządek” panujący w tym mieście powątpiewam czy ktokolwiek reguluje takie sprawy a co dopiero wydaje papiery. No i strach pomyśleć jak wyglądają tutejsi ahem “przedstawiciele prawa. - Czarodziejka odparła pomysł Rachenys mógłby się sprawdzić w bardziej praworządnym mieście ale tutaj albo nikt się nie przejmował albo też interes ten był na rękę Salingerowi i innym.
- Raporty ze sprzedaży żelek czy ogólnie informację o tym co się dzieje w mieście ? Bo brzmi jakbyście byli w tym interesie pod przymusem.
Słysząc że rodzeństwo jest przymuszane Eryk nieco złagodził swoje podejście wciąż jednak nie potrafił im wybaczyć niegodziwych czynów - Jeżeli jesteście tu pod przymusem będę wstanie wam pomóc ale wpierw musicie zaprzestać czynić zło i pomóc mi uwolnić grzyboludzi którzych sprzedaliście! JaśniePani Raherys ma racje to wasza ostatnia szansa na poprawę jeżeli z niej nie skorzystacie będę zmuszony doprowadzić was do najbliższego przedstawiciela lokalnej władzy którym w tym przypadku jest Szeryf z sąsiedniego miasta będący przedstawicielem władzy tego regionu Ustalav. Weźcie też pod uwagę że jeżeli nie zaprzestaniecie niewolenia grzyboludów czeka was zemsta ze strony ich leśnych pobratymców to ostatnia szansa żeby błagać ich o przebaczenie - Przestrzegł.
- Raporty? Ah tak, tu są. - Alexandra zaczęła przerzucać jakieś papiery, a jej brat pokręcił palcem przy głowie i rzekł.
- Oczywiście, że pod przymusem, gdyby nasz ojciec nie zmusił nas do tułaczki opresji ekonomicznej, to byśmy nie musieli nasłużyć tym krasnalom. I teraz proszę, zabierzcie nas do władz, opowiemy o bezmiarze niesprawiedliwości, jakie nas spotkały. - Jonatan wyprostował ręce do zakucia.
Tymczasem Elphira dostała raporty, które choć początkowo dotyczyły handlu żelkami, potem doszły do projektów kołysko wózko-butelki wykonanej z krowy, słomki i rydwanu dla niemowląt...
Czarodziejka czytała raporty z rosnącym zaniepokojeniem, być może w innych okolicznościach rydwan dla niemowląt uznałaby za przezabawny koncept. Jednak w danej chwili mogła się tylko popatrzeć na kuzynów z obawą o ich stan psychiczny coraz dziwniejsze zapiski niestety potwierdzały jej przypuszczenia. Spodziewała się “tradycyjnego przyjęcia” z ich strony ale po chwili oboje zaczęli się zachowywać jak zupełnie inne osoby znaczy się Alexandra jak zupełnie nieobecna i dość lekkomyślna a Jonathan właśnie chciał dać się aresztować choć wiedziała że normalnie uznałbym to za hańbę lub zniewagę swojej osoby.
- Chwila moment… - przywołała resztę do siebie szybkim gestem i szeptem wyjaśniła - Powiedzcie że nie tylko mi się wydaje że oni postradali zmysły… Czy derro im coś zrobiły czy może to te “żelki” które tak chętnie konsumują i sprzedają zwłaszcza, że im je dostarczają i kazały raporty pisać o ich sprzedaży. Trzeba się było zapytać ich małżonków czy im się ostatniego czasu pogorszyło… no chyba że tak mocno przeżyli kłótnię z ojcem.
- I dlatego mój mistrz zabraniał mi brać słodyczy od obcych… - powiedział Airyd do Eryka.
- Mam porównywać z twoją matką, znanymi czarodziejkami czy ogółem? Jak to ostatnie to tak średnio. - rzekła Ramiel.
- Jakimi czarodziejkami? Rozumiem, że Karen bywa nieokrzesana, ale Sofie zupełnie nie znasz, i nie masz prawa o niej się wypowiadać! Ale macie rację, oni zachowują się irracjonalnie. Z rodziną będącą potężnymi czarodziejami trzeba żyć w zgodzie - dodała Nys.
- A może się zatruli, pochorowali czy opętały ich cosie? - zapytała Sisi - Cosie ponoć ta lubią robić.
- Taka już natura cośków Sissi. - przyznał łotrzyk.
-Jeśli przez cosie masz na myśli Derro to niewykluczone w końcu oni wciągnęli ich ten biznes z grzybami, nie wiem tylko czy nie spróbują się zemścić lub ich ukarać za utratę grzyboludzi. Chociaż zważając na to co mówią i te raporty ze sprzedaży to “cosiom” chyba bardziej zależy na rozprowadzaniu tych żelków niż niewolnictwie… może to taka zmyła oni “wynajmują” ich a przy okazji w ramach dobrych stosunków handlowych dorzucają te żelki by potem przywiązać do siebie klienta ? Bo raczej branie tego nie jest zdrowe. No i zakładając że nam oddadzą swych “wolontariuszy” to pytanie czy mamy w ogóle możliwość dostarczenia grzyboludzi w bezpieczne miejsce ? - czarodziejka zaczęła się zastanawiać nad całą sytuacją rozważając różne możliwości jej rozwiązania.
- Las na pewno bezpieczniejszy od odkrywkowej kopalni złota. - mruknęła Ramiel.
- Możemy też je wysłać do dziadka Hope, gdzieś w góry… Do tego dworku w lesie.. Czy panowie grzybkowie hodowaliby pieczarki? - zastanowiła się Sisi.
- Ja tam się na takowych przepisach nie wyznaje, wiem, że zło musi zostać pokonane, krzywdy naprawione, a niewinni uwolnieni. - rzekł Eryk i narzucił powróz Jonatanowi na szyję i wyszedł na zewnątrz, a potem przy zawoszeniu “Paladyny mnie bijo” przeciął jednym cięciem barierkę oddzielającą grzyboludzi od świata zewnętrznego. [/i]
- Bleep? - zapytał nieco podsuszony grzyb…..
- A umiecie we wspólnym… panie grzybie? -Airyd zagadał stwora. Przy okazji schylił się by być bardziej na poziomie ich oczu (?).
Elphira wzruszyła ramionami.
- Pozostaje mieć nadzieję że derro naprawdę zależy bardziej na handlu tymi swoimi substancjami niż na grzybach i że nie będa się mścić za ich zniknięcie… albo jacyś wierzyciele i klienci co mieli zaplanowany “wynajem”. - wyszła na zewnątrz i popatrzyła się po zdezorientowanych grzyboludach stojących w zagrodzie przy okazji wolała mieć pewność że nikt nieodpowiedni nie słucha - Tylko czy my ich wszystkich zmieścimy na wóz ? No bo dogadać to raczej się nie dogadamy… i nie wiem czy zabieranie ich do lasu to dobry pomysł tamta grupa chyba nie chciała być znaleziona więc nie jestem pewna czy tym razem uda się na nich trafić a przecie nie wysadzimy ich na opolance i powiemy by sobie radziły ? Choć może w lesie są jak u siebie ? Trzeba będzie nadłożyć drogi tak czy inaczej… no i nie wiem grzyboludzie hodujący pieczarki to byłoby obraźliwe ? Może tak może nie na pewno dość dziwne… no i nie wiadomo jak gremliny by zareagowały na takich gości.
Gdy Eryk trochę ochłonął i wysłuchał koleżanki doszedł do wniosku że musi włożyć więcej wysiłku w nawrócenie niegodziwców - Nie jestem do końca pewien co zrobić z tymi twoimi krewnymi z jednej strony Szeryf jest najbliższym przedstawicielem prawa w okolicy ale mówiłaś że masz co do niego jakieś wątpliwości prawda Elphiro ? Grzybom im nie oddamy bo to zbyt surowa kara… Trzeba im dać możliwość nawrócenia! Co do problemu komunikacji z grzyboludami może spróbujemy poprosić nowego kapłana Sarenrae o zaklęcie rozumienia języków ? Może podpowie nam też jakieś pomysł na odpowiednią pokutę dla twych krewnych ? - Zaproponował paladyn.
- Elphiro, dałabyś się chociaż im dać wypowiedzieć. No wiesz dla zasady... -kitsune złożył ręce jakby próbował zastopować czarodziejkę.
Osobiście sprawa grzybowych ludzi niezbyt go interesowała, a same stwory niepokoiły. Grzyby jako źródło substancji potrafiły się przyczynić do chaosu, zamieszania i uszkodzenia (cudzego) zdrowia. A co dopiero gdy dostały im się ludzkie cechy….
Najbardziej był za rozwiązaniem, które sprawiłoby, że te będą jak najdalej od niego. Piękna rzecz dać im wolność, zwłaszcza jakby dzięki temu przestały niepokoić Airyda. Jakby wylądowały w zupie też nie byłoby źle. (Jesli nik nie kazałby jej jeść Airydowi przy okazji.)
Albo ktoś zalecił spalenie plantacji - chociaz kto wie jakby się skończyło nawdychania oparów?
Przede wszystkim nie rozumiejąc co gadają nie wiedział jak bardzo są inteligentne.... A większa inteligencja nastręczały więcej powodów do wyrzutów sumienia gdyby je spalić jak zwykłe badyle. Przy inteligencji świni mniejsze wyrzuty sumienia przy przerobieniu ich na zupę, karmę, czy popiół...
Ale skoro za towarzyszy miał rycerza walczącego o wolność i sprawiedliwość oraz czarodziejkę z wiecznym bólem głowy, to trzeba było najpierw próbować dyplomatycznie. Względem grzybów.
- Z tym kapłanem to byłbym za - łotrzyk pstryknął palcami.- Żeby coś wykombinować na rzecz grzyboludzi i tak będziemy musieli ruszyć w jakieś bardziej cywilizowane miejsce najpierw. Zwłaszcza, że po drugie jeśli z tego lasu są takie grzyboludy, to cholera jedna wie co tam jeszcze jest…. Więc! Sugeruje by popytać o las.
Jeśli z tego nic nie wyjdzie, to wyjdzie nam po trzecie że pewien przywódca powstania chłopskiego powiedział - “Jak próba dyplomacji nie wyjdzie to zawsze można poszukać wideł i pochodni”.

-Wiesz ja rozumiem po elficku i w tym języku co Derro ale wątpię by zareagowały pozytywnie na powitanie w języku ich oprawców… - odparła czarodziejka -... No chyba że jest tu któryś co nas rozumie jak tamten starszy w lesie tylko się nie przyznaje ?
- Blerp Blerp. - rzekł ten wyglądający na starszego i dodał - Azali rad jestem, że nas od tej niedoli zaiste straszliwej. - rzekł z bardzo archaicznym akcentem - Jednakowoż wielce frapuje mnie kwestyja takowa, czy zamiary wasze są czyste a zacne, i czy nie myślicie zrobić z naszych ciał tak zwanej grzybowej. - na dźwięk tego słowa pozostałe grzyboludy zaczęły się trząść, krzyczeć i zawodzić - Zaiste, niewiasto starszej krwi, władam waszą mową. Gdy jeszcze rosłem w ziemi, do naszego ludu udał się druid nas nauczać. Wielkie wrażenie na nas wywarł i gdy umarł zjedliśmy go, by jego postka na zawsze została w naszym plemieniu.
- A jednak brzmią bardziej jak rozumne istoty… - skwitował Airyd. Drapiąc się po nosie przyznał sobie, że na całe szczęście nie wygłosił na głos swoich przemyśleń co do ewentualnego przerobienia grzyboludzi na zupę.
- W sumie zanieś ich tacie. Przydałby mu się podnużek i przewracacz stron. - Nys rzekła do Eryka.
- Nie lepiej papuga?
- Papuga jest księgowym, a na dwójka się do niczego innego nie nadaje. - rzekła Nys.

- No to ułatwia sprawę… - Elphira skomentowała pod nosem, w sumie powinna się spodziewać że przynajmniej jeden będzie rozumiał wspólną mowę choć sądząc po reakcji na wspomnienie o zupie reszta też coś rozumiała. Nie spodziewała się za to kwiecistej mowy i zastanawiała czy ów druid nie miał zapędów poetyckich faktu zjedzenia go nie komentowała wszak wiadomo było że druidzi są dziwni i robią dziwne rzeczy uznawane przez innych za tabu lub barbarzyństwo.
-Ahem, więc przechodząc do rzeczy, jakiś czas temu w pobliskim lesie natknęliśmy się na waszych pobratymców prowadzonych przez starszego emm, grzyba ? Wyjaśnił nam on że zostaliście przegnani ze swej dotychczasowej siedziby w jaskiniach przez Derro a większość z was pochwycona i przyszła tutaj do fungarium. Tak się złożyło że “znam” właścicieli ale po dobroci nie bardzo chcieli was wypuścić więc robimy to tym sposobem. Możemy was zabrać do tego lasu gdzie spotkaliśmy waszych ale nie wiem czy uda nam się na nich natknąć a nie chciałabym zostawiać was w gołym polu bez pomocy. Rozumiem że to wszyscy, czy też Jonathan “zapomniał” o kilku ? - zaczęłą wyjasniąc skąd dowiedzieli się o ich sytuacji przy okazji zastanawiając się co miał na myśli nazywając ją “niewiastą starszej krwi”.
- Trza rzec, że nie wszyscy jesteśmy jednako mądrzy, wystarczy, że rzeknę jedno słowo: Grzybowa! - pozostałe grzyby znowu nagle zakrzyknęły zaczęły biegać w około i zderzać się ze sobą, krzycząc Grzybowa! Mniammniamy! Zjom! - Aby ujrzeć, że nie wszyscy z mego rodzaju są wystarczająco bystrzy, aby podjąć ucieczkę. Część z nas uciekła do lasu by założyć nową kolonię i choć bledoocy za karę kilku z nas przetworzyli byli na grzybową. - grzyby zaczęły znowu biegać - Aby choć część z nas przetrwała niewolę.
- Czyli wystarczy powiedzieć grzybowa, aby twoi ziomkowie stali się zabawni. - rzekła Nys, a grzyby zaczęły biegać.
- Tak, one chyba źle reagują na grzybową. - powiedziała niewinnie Jasmine wywołując wiadomy.
- Czemu one mówią o grzybowej. - zapytała Sisi i znowu panika.
- Bo to słowo wywołuje u nich panikę. - rzekła z dezaprobatą Ramiel.
- A to słowo brzmi Grzybowa. - zawołała Rachenys.
- Dość tego JaśniePanienko i szanowna Jasminum proszę nie prowokować ataków paniki u tych biednych istot!- Warknął na kobiety Eryk - Wielce wielmożny Panie starszy grzybie przysięgam na dobro i sprawiedliwość, mój własny honor oraz me dwie patronki że nikt z nas nie będzie próbował nikogo z was zjeść oraz że dołożę wszelkich starań abyście byli bezpieczni tak mi dopomóżcie Jutrzenka i Dziedziczka - Paladynowi bardzo podobał się kwiecisty język starego grzyba postarał się więc wypowiedzieć się równie dostojnie - Czy część Pana pobratemców nie jest uwieziona w kopalni ? Powinniśmy chyba też porozmawiać z tymi Derro żeby już was drugi raz nie porwały? Może któreś z portali w wieży rozkoszy prowadzi do jakieś bezpiecznej jaskini albo lasu ?- Zaczął zastanawiać się na głos Prostaczek. Marzyło mu się, że zatrudni grzybowy klan jako kolejną siłę roboczą w wieży i nawróci ich na Sharanea.
-Jasne nabijaj się to tak zabawne jak grupa nieszczęśników pochwyconych przez ogry i drżących na słowo gulasz lub pieczeń… - Elphira spojrzała krytycznie na Nys po czym uśmiechając się złośliwie wykonała prosty gest i inkantację po czym dziabnęła szlachciankę w bok palcem.
- Skoro tak bardzo lubisz tą zupę to masz… - od Nys dało się wyczuć charakterystyczną woń tej potrawy a sama czarodziejka przeniosła wzrok na Jasmine przy boku Airyda. Z jej oczu dało się się wyczytać mniej więcej “A teraz pytanie co zrobić z tobą ?"
- Elphiro, czemu tak na mnie patrzsz? -kitsune odpowiedział nie mniej wiercącym spojrzeniem.
- Tylko tak myślę o Jasmine… - odparła pod nosem dalej rozważając różne opcje kary.
-Ale fajnie a czy mogę pachnieć jak szarlotka ? Albo nie jak morska bryza! Nie wiem jak to pachnie ale według jednokiego Johna takiego barda z ekipy najemniczej to bardzo ładnie - Poprosił Elphire zachwycony jej sztuczką rycerz światłej prawości.
Czarodziejka zamrugała wyrwana ze swych zamyśleń spojrzała się na paladyna i odparła.
- A ja niby skąd mam wiedzieć jak też na oczy nie widziałam morza ? No poza tym w portalu… zobaczmy. - klasnęła w dłonie po czym je powąchała i od razu się skrzywiła z obrzydzeniem czując zapach mokrej sierści i ryby - Fuj ! Albo nam kłamali albo mi coś nie wyszło… szarlotka więc tego raczej nie zepsuje. - wpierw pozbyła się nieprzyjemnego zapachu po czym zgodnie z życzeniem Eryka wypachniła go szarlotkowym aromatem.
- Super! Dziękuję Elphiro no to jeżeli znów po drodze spotkamy wielką osę albo jakieś wielkie mrówy to łatwiej mi będzie ściągnąć na siebie ich atak! - Ucieszył się Eryk.
- Ej, ale co ja takiego zrobiłam? - zapytała Rachenys oburzona. Vermitrax zaczął ją wąchać i ocierać się o nią.
- Phani pachnie! - rzekł Vermitrax ocierając się jak kot.
- I dlatego nie można tej… ufać. - Ostrzegła Airyda Jasmine.
- Azali, więc wolność nam wrócono? - zapytał przywódca grzybów.
- Byliście świadomomądrointligentnymi istotami w potrzebie i samo to już starczy aby wam pomóc w imię Saranea, Dziedziczka za to nienawidzi bezprawia a bezprawiem było wasze zniewolenie! Do tego, Pan Grzyboczłek który teraz rządzi w lesie opowiedział mi o waszej niedoli więc jako rycerz dobra prawości i światłej prawej dobroci musiałem pomóc - Wyjaśnił Eryk egzaltowanym tonem.

Ruszyli więc w drogę. Nys mimo natarczywości swego chowańca nakupowała dużo przypraw. Kuzynostwo Elphiry odstawiono do taty Eryka, choć nie mogli znaleźć ich małżonków póki nie obwieścili, że mają przyjazne zamiary. Okazało się, że Żiżka i “Anuszka” pragną być razem, adoptować swe dzieci, więc Eryk, niewiele myśląc, jak to zresztą miał w zwyczaju, udzielił im ultrabłyskawicznego Śluborozwoda. W wozie znaleźli Sabrinę, która jak się okazało chciała się skonfrontować z własną przeszłością. Opuściwszy miasto, zgarnęli Grzmotozada dziwnie emanującego aurą Questowatści. W sosnowym lesie zostawli grzybian w lasku:
- Obyście stali się częścią wielkiej grzybni i na waszych ciałach wyrosły dorodne pieczarki - rzekł ich przywódca. W końcu dotali do rozdroża, a zmierzch zapadał już… Jedna droga prowadziła do wieży, a druga w góry.

Kires- mistrz Airyda twierdził, że na wszelkie dziwne pozdrowienia jest tylko jedna dobra odpowiedź. Kitsune postanowił skorzystać z tej porady:
- Nawzajem! - zawołał machając.

Zwłaszcza po tym jak w trakcie trasy przyszło mu uspokajać Jasmine i próbować wyciągnąć od Grzmotozada gdzie był i co mu się przytrafiło że zyskał “Questową aurę”.

Elphira miała pewne wątpliwości co do pozostawienia swego kuzynostwa pod “opieką” najemników ale w obecnej sytuacji i tak nie miała lepszego rozwiązania. Śluborozwodu w wykonaniu Eryka nawet nie komentowała zapewne będzie to jej kolejne przewinienie wobec szanowanej części rodziny, choć biorąc pod uwagę całe okoliczności ślubu i relacje małżeńskie jej kuzynów to raczej taki obrót spraw aż tak jej nie dziwił choć powątpiewała by sakramenty udzielane przez paladyna miały jakąkolwiek moc prawną. No, ale w tych rejonach raczej mało kto przejmował się takimi szczegółami jak prawo. Bardziej martwiło ją to czy derro nie zechcą się dowiedzieć co stało się z ich inwestycją i czy nie będą chciały się odpłacić za mieszanie w ich planach.
Obecność Sabriny ją zaskoczyła. Zwłaszcza to, że udało jej się skutecznie ukrywać wśród pakunków aż do teraz, rozumiała jednak jej motywację a jej wewnętrzny pragmatyzm podpowiadał że obecność kogoś kto zna okolicę i plemię może znacznie ułatwić dotarcie do smoka. No chyba że uznają ją za zdrajcę i powitają ich włóczniami, ten sam pragmatyzm podpowiedział jej by zapakować na wóz niemały zapas ciast z krainy szczęścia sprawdzając ładunek z ulgą stwierdziła że nikt na szczęście nie dobrał się do słodkości. Skoro już miała się spotkać z ciastożernym smokiem to wolała mieć pod ręką odpowiedni “podarunek”, skoro gad wysyłał koboldy tylko w celu zdobycia słodkości to taki prezent na pewno pomoże podjąć dyskusje w przyjacielskiej atmosferze no a przynajmniej powstrzyma go przed rozniesieniem ich na strzępy za wtargnięcie do jego domeny.
-Eeee, dziękuję ? Obyście znaleźli swych pobratymców. - odpowiedziała na dość specyficzne pożegnanie grzyboczłeka zastanawiając się czy to taki ich odpowiednik życzenia dobrobytu i udanego życia.
- Raczej dadzą sobie radę w końcu czują się jak grzyby w lesie. - zaśmiała się z własnego żartu licząc że poprawi to trochę nastroje kompanów.
Krasnal dzielnie dreptał w swojej nowej, pięknej i cudem jakim umagicznionej zbroi. Kita w hełmie z włosia konia powiewała mu na wietrze co i rusz wymuszając na nim parskanie i kichanie.
Na zadawane pytania: gdzie był, z kim pił i co robił, odpawiadał enigamtycznie: aaa tu i tam… a tam, takie tam… Za bogów nie dając z siebie nic więcej wyciągnąć. Może kac jakiś go trzymał, a może ta ‘aura’ tak na niego wpływała, cholera wie.
- Wysilłbyś się trochę z odpowiedzią…. - mruknął Airyd mrużąc oczy.
- No wiesz, jest takie powiedzenie “Rosnąć jak pieczarka na placku, co nie. - zażartowała Raimiel.
Jechali więc dalej, i w pewnej chwili Ramiel zapytała.
- A co z klejnotem, który ma pan Grzmot? Nie schował go aby nigdzie? Czy chyba nie przegrał w karty. - zapytała łypiąc z ukosa.
- Wszystkie moje klejnoty są na swoim miejscu! - burknął dumnie krasnal, zginając się w pół od potężnego kichnięcia.
- Na zdrowie… -powiedział automatycznie kitsune. Przy okazji dyskretnie sprawdził czy nie trafiły na niego krasnoludzkie smarki.
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 20-02-2018 o 18:08.
Rodryg jest offline  
Stary 16-03-2018, 18:26   #386
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Godzinę potem dotarli bliżej gór i las stawał się tu mroczniejszy… Niespodziewanie, nawet dla Airyda, wóz został otoczony przez czterech gwardzistów lorda Geriona.
- Dawajcie złoto, albo dostaniecie żelazo! - zawołał ten zwany Pykiem.
- Jak rany… zupełnie jak w moje 12 urodziny! Wóz na tym spłonął… I wtedy też nie kumałem jak mogłem tego nie zauważyć... - skwitował rudowłosy łotrzyk. - Nie jesteście spokrewnieni z Twardym Ziemniorem? Nikt? Rozumiem, że już wtedy byliście gdzie indziej...
- Że jak?! - warknęła Nys.
- Lord umarł, więc... - Nagle dziewczyna przerwała mu śmiechem, głośnym i dźwięcznym, od którego w serce powinno się radować, ale sprawiającym, że człowiek miał ochotę zrobić rachunek sumienia.
- Wasz “martwy” lord nie umarł, i co więcej tylko czeka, aby dosięgła go wasza sprawiedliwa i słuszna pomsta - rzekła szlachcianka z iście diabolicznym uśmiechem.
Pyke pobladł, popatrzył znacząco na swoich ludzi i ukląkł uniżenie.
- Zaiste, wielkie nasze przewiny, proszę, niech to będzie moja dlań zapłata - pochylił głowę. Drugi z wojowników wzniósł miecz.
- Dziwni ludzie - stwierdziła Sabrina Grzmotowi.
- Tchórze… Gnidy... - stwierdził gorzko wojownik, ale na tyle cicho by nie prowokować kłótni. To nie była jego sprawa, ale jeśliby ktoś pytał krasnoluda o zdanie, tych psubratów winno się zakuć w dyby na dekadzień jak nie dwa! Choć najlepiej by było… jakby dali im teraz porządnego łupnia!
- Wyglądają na rozkojarzonych, a to słabo rokuje na negocjacje... - Airyd spojrzał na Jasmine. Chyba nie będzie musiał jej użyć.
- Jaśnie panienko Raherys, ja żem nie wiem jakie onych macie zwyczaje w Cesarstwie diabłów ino mnie się zdaje, że trochu szkoda marnować dobrego woja, szczególnie, że walka z Whitcrowem się nam szykuję… Może lepiej zamiast pozwolić mu odejść z honorem, a jego braciom, czy towarzyszom zmyć z siebie skazę jego krwią, może lepiej wyznaczyć mu jakieś bardziej upokarzające zadanie? Może niech idzie sprzątać wieżę, która jest naszą wspólną inwestycją? Albo wynajmita go mojemu ojcu do kompanii, będzie wam płacił jego żołd po zabraniu kosztów utrzymania, dopóty nie padnie w boju! Wiem, że jesteście bogate jaśnie panienko, ale żaden piniądz ni śmierdzi ,a z trupa korzyści małe. - Próbował przekonać szlachciankę paladyn.

Czarodziejka Elphira oczywiście nie była zaskoczona tym, że coś stanęło im na drodze. W końcu ta podróż zaczynała się robić spokojna, a jak wiadomo, w tym stronach zwiastuje to taką, czy inną “niespodziankę”. Zazwyczaj nieprzyjemną. To co ją zaintrygowało, to znajome gęby rzekomej obstawy Lorda Geriona. W sumie zastanawiało ją co się z nimi stało po nagłym zniknięciu ich przełożonego. Teraz miała odpowiedź. I wyglądało na to, że skutecznie zwiększali przestępczość w okolicy przez ostatnie tygodnie.
Już szykowała się na nieprzyjemne starcie, gdy Nys naprostowała sytuację. Choć może nie powinno się nazywać tego “naprostowaniem”, skoro szykowało się ścięcie, któremu Eryk właśnie próbował zapobiec, sama też nie miała ochoty na oglądanie egzekucji.
- Może nie znam Lorda zbyt długo, ale nie wiem czy był by zadowolony z takiej samowoli. Takiej gdzie sami decydujecie o swojej karze za nieposłuszeństwo i porzucenie służby. Może go to jeszcze bardziej rozgniewać? Chyba lepiej będzie jeśli wstrzymacie się z egzekucją i ukorzyć się przed nim, może będzie bardziej łaskawy - dodała swoją argumentację. Skoro byli lojalni na tyle, by ściąć jednego ze swoich tak na miejscu, to liczyła, że ta sama lojalność każe im poddać się jego osądowi. Na razie nie komentowała, że ta sama lojalność została dość szybko porzucona, gdy lord zniknął, a “wierni” strażnicy z miejsca założyli śmierć swego szefa…
- Słusznie prawi polać jej! A do czasu osądu możecie chronić jaśnie paniekę Nys, córkę jaśniewie lmożnego Lorda Geryego, która wybiera się z nami na wyprawę, a w ramach dodatkowej kary nie dostaniecie podziału z łupów. - Eryk poparł Elphirę w swój specyficzny sposób.
Grzmot nie wytrzymał i odezwał się ponownie do Sabriny.
- My krasnoludy.. dawnośmy im w ryj teraz dali, a nie z łapserdakami dyskutowali jak na nalewce u cioci…
- CZEKAJCIE - rozkazała szlachcianka o której właśnie rozprawiano, a towarzysz Pyka wstrzymał ostrze.
- Myślicie, że powinnam ich oszczędzić? Ale nie wiem… A jak tata będzie na mnie zły? On bardzo sobie ceni sprawiedliwą karę… Ale z drugiej strony zawsze mi mówi, że powinnam być bardziej oszczędna… oj to takie trudne - rzekła Rachenys zmartwiona do przyjaciół. - Jak tak sobie myślę, to mogą mi się bardzo przydać. - Uśmiechnęła się, a na twarzy straceńca objawiła się ulga.
- No nie wiem, ale ona ponoś zarażona… - wtrącił jeden z rzezimieszków.
- Przymknij się Codd - wycedził Pyke.
- Jak chcecie, to się podzielę! - zawołała Nys bojowo.

- Nie wiem jak wygląda nalewka u cioci. Koboldy nie znają nalewek, a Malutka zjadła ciocię Zsklasz gdy miałam rok! - rzekła ze smutkiem Sabrina.
- Nalewka jest wtedy… - tłumaczył niewzruszony rudobrody. - [i] Kiedy zasypujesz owoce cukrem. Powiedzmy… takie wiśnie. O. Tak. I one puszczają sok i wtedy odlewacie ten sok i te owoce… zalewacie alkoholem… najlepiej czystym, krasnoludzkim spirytem pędzonym na brylantach! HAHA! Tak… no i wtedy z tego połączenia masz nalewkę… a gdy ten odlany sok także wymieszasz z jakimś spirytem… to wychodzi ci likier. I pija się go w litrowych kuflach. Najlepiej na raz. Tak… HAHA Nalewki u cioci smakują najlepiej.[i]
- Litrowej bym nie dał rady, ale chętnie bym się z wami napił. Krasnoludzkiej wersji nie piłem od wieków - przyznał Airyd oblizując usta.
- Brylantów nie mamy… I dlatego nie znamy nalewek. A ten spirytus to jak się robi? Bo my znamy tylko bimber, i to na szyszkach… Tylko szyszków też nie mamy - rzekła smutno koboldka.
- Jak nie litrowy, to się nie opłaca butelki odkorkowywać… - żachnął się krasnal. - Bimber ha! Bimber można ukręcić ze wszystkiego! - Rozmarzył się na temat trunków wszelakich.

Elphira odetchnęła z ulgą, gdy ścięcie zostało równie szybko odwołane, a kompania już nie miała bandyckich zapędów, tylko, że dalsza rozmowa była dość osobliwa. Spojrzawszy się na Ramiel rzekła
- Powiedz mi, że to tylko moje wewnętrzne skrzywienie i ona nie mówi o takim “dzieleniu się” o jakim właśnie myślę…
- Przejmujesz się tym bardziej niż kwestią zjadania ciotki? - wytknął jej Airyd.
- To nie wewwnętrzne skrzywienie, tylko znajomość naszej drogiej Nys. - Oznajmiła Raimiel.
- Czyli Airyd już się zgłosił… Codd to dla ciebie?
- No zgoda, ale wolę bardziej beczące i futrzaste. - rzekł bandyta.
- Elphi, jesteś pewna, że nie? No cóż, twój wybór - stwierdziła Rah.
- Airyd do niczego się nie zgłasza! - warknęła Jasmine.
- W sensie, że do czego miałem sie zgłosić? - bąknął kitsune.
- Tak, tak biedactwo. - Raimiel pokręciła głową.
- A co z panem Grzmotem? Tu nie ma żadnej krasnoludki! - zapytała Sisi.
- Wiesz, pan Grzmot to pewnie podczas naszej wizyty u krewnych Elphiry poznał kilka panien krasnego ludu. - Elfka rzekła cicho.
Elphira westchnęła ciężko, stwierdzając, że kontynuowanie tej rozmowy nie ma sensu, a może ją doprowadzić w nieciekawe wyuzdane okolice, posłała tylko Airydowi wymowne spojrzenie mówiące “Musiałeś się odezwać to masz”. Zastanawiała się nad kilkoma sprawami, jak to, czy takie zachowanie Nys było standardem, czy też wynikało z braku obecności Lorda lub jej brata, choć “obstawa” raczej nie wyglądała na zaskoczoną jej propozycją. Jednak prawdziwą zagwostką było dla czarodziejki to, czy jej moce magiczne były wystarczające, by wyczarować sobie dobre zatyczki do uszu przed udaniem się na spoczynek...
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 14-04-2018, 20:36   #387
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Ruszyli dalej w drogę, zgodnie ze słowami Sabriny na noc mogliby się zatrzymać w ruinach zniszczonej karczmy, powinni dotrzeć tam przed zmierzchem. Lecz wędrując widzieli coraz więcej dziwnych oznak, jak martwa i świeżo ogryziona do kości sarna, kilka zapaskudzonych drzew i jakieś takie dziwne gniazda. W końcu, przy skrzyżowaniu dróg usłyszeli krzyki:
- Ha ha! Pokłoń się wybrańcowi władcy dziesiętnastego kręgu piekieł! BUHAHAHA - skrzekliwy i piszczący głos rozległ się po lasku.

- Dziesiątego? Co za okropne bezeceństwa gadacie! Kręgów jest dziewięć! Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem i dziewięć. Tak dokładnie nam mówiono na naukach w świątyni, ażeby liczyć z ostatnim palcem podwiniętym. A tak w ogóle twój pan to nie rzodyn władycz piekielny, tylko pokrak pokracznie pokraczny, co w imię sił piekielnych co prawo i porządek uoso… ausab… usabijącymi musi być zginięty szybko, a mocno ażeby po nim rzodyn ślad… - mówił ktoś z akcentem.
- Starczy! Dajemy ci szanse! Udzielisz ślubu naszemu władcy, albo skończysz marnie!
- Nigdy! - zawołał głos.

Temu, kto by pobiegł w tamto miejsce ukazałby się następujący widok. W ruinach karczmy mężczyzna w szatach wyznawcy Asmodeusza, który stał naprzeciw stwora wyglądającego jak wyrośnięty imp o łbie goblina noszący piękny pas (ale nie spodnie czy nawet przepaskę), a którym miał kilka przedmiotów, a na głowie nosił hełm z rogami ewidentnie krasnoludzkiej robity. Obok niego stały cztery pokraczne istoty, wielkie i masywne o różowej skórze i pyskach będących wypadkową świni i buldoga, z których pleców sterczały malutkie skrzydełka. Dwa kolejne monstra czekały przed krzakami. Mniejsze potworki, wyglądające jak grubaśne gobliny ze skrzydłami czaiły się wokół.

- Kto ostatnio przygototywał obiad i czy były tam grzyby? Nie będę oskarżał o mord, ale jeśli to były części po grzyboludziach, to by wiele wyjaśniało widok przed nami…. -skomentował cicho Airyd.

Zgnębiony Grzmotozad, nie odzywał się do końca marszruty. A gdy tylko nadarzyła się okazja, by uniknąć dalszej dyskusji tematy matrymonialne, rozpędził się do prędkości małego słoniątka i wparował z toporem w krzaki. Niczym pies myśliwski , ścigał swoje przyszłe ofiary, aż spod hełmu nie dostrzegł majaczących zadków… nie wiadomo kogo.
Cóż… lepsze takie zadki, niż zadki krasnoludek. BOGOWIE CHROŃCIE!
- Uuuaaa wy pieruny przebrzydłe, nikt tu nie będzie nikogo zmuszać do żeniaczki, a na pewno nie mnie! - zawołał gromko.

Oczywiście w tych stronach podróż późną porą nie mogła się obyć bez “atrakcji”, Elphira spodziewała się jakiegoś zbłąkanego wilkołaka, wampira lub wiedźmy ot taki Ustalaviański standard podróżny. Jednak chyba nie mogła przewidzieć tego… no właśnie kapłan mrocznego bóstwa w tych stronach był terroryzowany przez zgraję impów ? Niestety nie była wykształcona w dziedzinie istot planarnych więc mogła tylko zgadywać z czym ma do czynienia choć stwory trochę odbiegały od tego czego by się spodziewała po legionach piekieł.
No i jeszcze fakt że żądały od kapłana udzielenia ślubu ? Z kim w jakim celu? Z chęcią poznałaby odpowiedź na nurtujące ją pytanie ale powątpiewała czy rozmowa z tymi stworami była by możliwa, choć już wcześniej jej towarzysze dowiedli że można przegadać różne istoty i wybrnąć tym sposobem z nieciekawych sytuacji. Grzmot jednak nie miał tak głębokich przemyśleń bo mogła podziwiać jego oddalające się plecy w czasie szarży cóż i tak spodziewała się że zaraz i Eryk ruszy w tę samą stronę niesiony świętą i sprawiedliwą furią.
Gładkim ruchem dłoni wykonała kilka gestów i zanuciła inkantację obsypując srebrno-złotym pyłem “władcę dziesiętnastęgo kręgu piekieł” wraz z obstawą. Po czym zastanawiając się nad swym zaklęciem skomentowała pod nosem
- Czy ja się robię przewidywalna ?
- Byleby zadziałało - skomentował Airyd.

Eryk wyciągnął broń i ruszył biegiem na przeciwników - Sługo władcy piekieł niech raduje się twe czarne serce Dziedziczka wraz z Jutrzenką przysyłają ci swojego czempiona do pomocy w obronie praw małżeńskich! ZŁOCZYŃCY DRZYJCIE! - Krzyknął bojowo popierając Grzmotozada.

Kitsune spojrzał w niebo- za dużego wyboru mu nie dano- więc trzeba się przyłączyć. Wyciągnął krótki miecz wraz z Jasmine by jej powiedzieć (Cicho Powiedzieć):
- Tylko bądź cicho, trzeba znaleźć plecy do wbicia
Ruszył za Grzmotozadem, by znaleźć sposób by się wbić w czyjeś plecy, czy jakoś inaczej zajść od tyłu.

Grzmot zaszarżował wbijając się impetem w pole walki, a Airyd kroczył za nim krok w krok, aż krasnolud przewrócił i przepchnął trzy kolejne gobimy stojące w szeregu. Lisoczłek tymczasem zgrabnie i gibko unikając niewprawnych dziabnięć gobimpów i sam usiekł jednego, który upadł brocząc w kałuży czarnoczerwonej posoki

Eryk z bardzo święcie nieobliczalnym gniewem w oczach rzucił się do ataku, a zawtórowali mu Pyke i Codd z okrzykiem “ co jest martwe nie może umrzeć” i zranili tego samego sztwora ale ten nie umarł.
Pozostali dwaj żelaźni ludzie dołączyli do walki bez rezultatów. Rachenys wzruszyła ramionami mówiąc coś o bezsensownej przemocy i rzuciła czar przywołania potwora i wtedy przybył pokraczny szczurokot który usiłował włączyć się do walki. Zaś Sabrina cisnęła magiczny pocisk jeszcze bardziej raniąc śwnioblinomona!

Sissi chwyciła się się za głowę i nagle stała się bardziej włochata, stanęła przy Elpichrze i powarkując zaczęła groźnie patrzeć na potwory. Raimiel zamknęła oczy wyraźnie coś wielce ważnego i uroczystego postanawiając. Jednym pociągnięciem ręki zrzuciła część szat i zaczęła tańczyć w rytm kastanietów. Była piękna i wzbudzała takie pożądanie swym pięknym a nieosiągalnym ciałem, że wiele potworów zaniechało czynienia czegokolwiek zamierając wpatrzona w nie.
Wtedy Adeptus impus, wybraniec wszechniemocnego Impa Eratora, ruszył do działania. Ominął swą zrównaną zręcznością kły Vermitraxa, i ledwo co cios żelaznego człowieka i stanął w całej swej nieokazałości naprzeciw Elphiry. Małe świńskozezowate oczka popatrzyły na nią i wtedy rykną piskliwie.
- Wszechpotężny ogień spopielający całe cywilizacje - i zalał płomieniem Pyka i Codda, oraz dwie swe sługi, jednego śwniopokraka zraninego już przypiekając na śmierć tak, że całe pole bitwy spowił zapach bekonu.

Pokrakulce - których umysły nie utoneły w pięknych snach o elfce zmierzchu ruszyły do ataku na Eryka, na jednego z żelaznych ludzi oraz Airydowi Grzmotozada!

- To było piękne, Grzmot..- pochwalił Airyd.
- HA HA! Się wie! - Zaśmiał się zwycięsko Grzmot odpowiadając łotrzykowi. - W końcu jestem krasnoludem! - zakrzyknął dumnie, zamachując się na wroga i prawie przepoławiając go toporem na pół.
Rudobrody sapnął wyrywając ostrze i korzystając z impetu użytej siły, odwinął się drugiemu goblinopokrace… prawie ucinając mu łeb. Krew chlusnęła jak z fontanny, brudząc i rozjuszając wojownika tym mocniej.
Bo co jak co… ale potulny i pierdołowaty jubiler, gdy poczuje “obrączkę” na gardle zamienia się w straszliwego przeciwnika, a gdy do tego dojdzie zniewaga w postaci pobdrudzenia jego zacnej osoby… to nawet bogowie winni się obawiać zemsty.
Airyd widząc akcje krasnoludzkiego towarzysza - oby nigdy nie trafił po drugiej stronie jego topora, bo siłą to mu nie dorówna. Ale cios w plecy, czy nerki to zawsze cios w plecy lub nerki. Zwłaszcza jak masz jak robić po dwie dziury. Dlatego zajął się dobijaniem niedobitków po Grzmocie. Jak mawiał mistrz Kires - “Odcięta głowa też może ugryźć. No i lepiej nie przedłużać męki. "
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 14-04-2018 o 20:40.
Guren jest offline  
Stary 09-06-2018, 19:09   #388
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Elphira mogła przyznać trochę racji Nys choć z drugiej strony było mało prawdopodobne by sytuacją rozwinęła sie inaczej, zresztą narazie próbowała się nie martwić stojącą obok włochatą i warczącą Sisi. Tego czego się nie spodziewała był pokaz umiejętności tanecznych Ramiel i nie tylko, wiedziała że elfka lubi taniec i była w tym dobra ale w tym co robiła teraz było coś więcej niż standardowa gracja i rytm. W końcu zwykły taniec nie podziałał by na stwory w ten sposób, jednak nie było czasu na rozmyślanie oraz pytania jako że “wódz” zgrai ruszył do ataku. Nie wiedziała czy miała to być próba jej zastraszenia czy pokaz jego wyimaginowanej potęgi ale wyraźnie nie przejmował się że upiekł na chrupko jednego ze swoich. W odpowiedzi wypowiedziała prostą inkantację posyłając w jego stronę trzy fioletowe pociski magicznej energii, być może jeśli uda się go wyeliminować to reszta się rozpierzchnie nawet nie miała wyrzutów sumienia po jego “popisie”.
Po brawurowej akcji Airyda I Grzmota, ci udali się w pobliże oblężonego mężczyzny. Tymczasem Słudzy Geriona we trzech rzucili się na przywódcę potworków wsparci przez przywoływaczkę i Vermitraxa lecz bez większych rezultatów, dopiero wsparcie Sabriny i Sisi (do której Codd puścił oko), sprawiło, że potwór odniósł rany, Więc spojrzał z nienawiścią w Elphirę i ta już czuła, że jej ciało spowiła piekące płomienie, gdy nagle Pyke wraz z Vermitraxem zranili go tak, że ten stracił zdolność czarowania.
- HaHa śmieszny ludziku, ty nic nie warty GOBLINIE! Jak umrzesz, czarty zrobią z ciebie Wykałaczkę. - zaśmiała się Nys.
Eryk i Czwarty sługa Lorda kontyuowali natarcie, a Asmonita w karczmie nawet powalił…
A Ramiel tańczyła...

- “Ah wyszedłem z wprawy… “- pomyślał Airyd, gdy udało mu się dobić tylko jednego goblina. Ponowił atak na niedobitka. Lepiej gdy podąży za Grzmotozadem, żeby żaden wróg na nich nie dybał z tyłu. Zaiste to wstyd byłby dla łotrzyka dostać w plecy…
- Jeszcze nie świętuj zwycięstwa. - rzuciła w stronę przywoływaczki, sama powtórzyła gesty i magiczna formułę oposyłając kolejną salwę magicznej energii w stwora. Wyglądało na to że to wystarczyło by poważnie go zranić choć pytanie czy reszta rzuci się do ucieczki czy nie zważając na porażkę swego wodza będą walczyć do końca.

Połączone natarcie Grzmotozada i Airyda dało podobne efekty co atak Eryka i jednego z żelaznych ludzi, doprowadziło do ukatrupienia dwóch kolejnych potworów. Jednak pokrakowy wódz uniknął mimo ciężkiego stanu zdrowia ataku całej zgrai, aż w końcu Sabrina złożyła ręce do czaru i cisnęła magiczne pociski, które go powaliły.
- Zamordowałam go! - koboldka skryła twarz w dłoniach. Dwa potwory usiłowały uciekać, lecz Gregan i Grzmot je powalili, reszta zbiegła z piskiem.
Rachenys krzyknęła.
- Wszystko Moje! - pobiegła do wielkiego impa rozganiając swoich ludzi, a Vermitrax szykował się do uczty.
- Łał, to był mój najlepszy występ! - zawołała Raimiel.
- Witajcie wędrowcy zacni a mądrzy. Jam jest Gregan, sługa jego pekielnej piekłowatości władającej piekła Asmodeuszowi. Jestem wam winny ogromnie dzięki za urotowanie rzyci przed tymi potworami brzydkimi i w ogóle strasznymi, co nie powinny istnieć i są zbitym i posiekanym dowodem na to, a że magi winny być kontrolowane, aby ich ekskrementy nie narobiły szkód wielkich, co jeno uradowałoby nikczemników służących w towarzystwach ub-ez-pieczeniowych, którzy to nikczemnicy czerpią korzyści na zdarzeniach nieprawych i kradną zyski dobrych towarzystw, co są własnością jej piekielnego majestatu cesarzowej Abrogail, która nam bezlitośnie… Eee no dzień chwalebny!
Krasnoludzki jubiler nic z tego wywodu nie rozumiał, toteż gdy upewnił się, że już żadna potwora nie dybie na jego zacną i godną podziwu brodę, przeszedł do przeszukiwania świnostworów z nadziei, że znajdzie trochę złota, które przetopi sobie na piękną biżuterię, którą sprzeda z zyskiem.
- Facet nie czuje jak rymuje... - skomentował lisowaty łotrzyk idąc za przykładem Grzmotozada i zaczął przeszukiwać pobojowisko. W poszukiwaniu łupów i niedobitków: - Grzmot, zostaw coś i dla mnie.
- Chyba jeszcze dycha… - Elphira rzuciła w stronę koboldki uspokajającym głosem, po czym skierowała się w stronę zebranych nad pokonanym.
- Jak żyje to nie dobijajcie chciałabym się dowiedzieć o co chodziło w całym tym cyrku co widzieliśmy. - entuzjazmu Nys co do grabienia pokonanych wolała nie komentować za to spojrzała się na Ramiel wyraźnie zadowoloną z siebie.
- No wcześniej tak nie tańczyłaś a na pewno nie z takim efektem że widzowie stali jak wryci. Czemu nigdy się nie chwaliłaś że potrafisz tak tańczyć? Nie spodziewałam po tobie takiego popisu… No i rozbierania też nie. Oj bo będę zazdrosna...
-HA! Kto pierwszy ten lepszy! - odpowiedział krasnolud lisołakowi, wyraźnie zadowolony z “towarzystwa” w poszukiwaniach.
Zdeprymowani i lekko nauczeni nie narażać się pani więc się odsunęli. Do tego przyłączył się Eryk, który chciał ratować imoluda, co nie było łatwe, ale się udało, choć zakończyło się zszyciem rękawa szaty Nys i spodni Pyka, co dało krasnoludowi ogromną przewagę. Zdarł z potwora wyraźnie krasnoludzki hełm i to z rogami, mithrilową koszulkę kolczą, dwie różdżki zatknięte za drogocenny gnomi pas, gnomi pas i woreczek klejnotów.
Rudobrody pomrukiwał w zadowoleniu przyglądając się swoim łupom, niektóre wyglądały iście… dostojnie, jak choćby złoty pierścień ze srebrnym fallusem, znaleziony w worku z kosztownościami. Jubiler podejrzewał, że w tych rejonach takie motywy w biżuterii są bardzo modne i już zaczął obmyślać całą serię kolczyków i kolii z miniaturowymi przyrodzeniami. Para różdżek jawiła się dla niego czarną magią, ale szczęściem podróżował z magiczkami, natomiast hełm po starannym doszorowaniu będzie idealnie zwieńczał jego wspaniałą, magiczną zbroję.
- HA HAAA i jak tam panie Airydzie, znalazł pan coś ciekawego?! - spytał ciekawsko, upychając nogą graty w swoim ekwipunku co by znalazło się miejsce na nowe. Zapowiadał się wspaniały dzień i równie wspaniała wyprawa na smoka!
- Chyba nic lepszego już tutaj nie będzie. - zniechęcony łotrzyk przestał przeszukiwać truchło - Przynajmniej klejnoty można by spieniężyć. Albo… no to zostawiam twojej inwencji jako jubilerowi. Ale jak dla czegoś nie znajdziesz zastosowania to sprzedamy, co ty na to?
-Pfff… po moim trupie! Klejnoty wykorzystam do swoich, nowych i dalekosiężnych projektów! - burknął gniewnie krasnal, tuląc do siebie wypchany zdobyczami plecak. Jasnym było, że nie zamierzał się dzielić skarbami, zwłaszcza tymi świecącymi i drogocennymi jak oszlifowane kamienie szlachetne i kryształy.
- Ale, że jak to żeś nic nie znalazł? Toś ty łotrzyk, no nie? Czy ty nie umiesz jakiegoś fiku-miku dzięki któremu znajdujesz kosztowności? - Grzmot zafrasował się wyraźnie. Zmarszczył czoło, nieco posmutniał i widać było, że patrzył jakoś tak litościwie na swojego kolegę w kolorze włosów.
Pomruczał coś pod nosem, gładząc się po dostojnej brodzie, pokiwał głową, podumał i w końcu odpiął wieko plecaka.
- Tylko nie mów reszcie, że ci pomogłem… jakby co sam znalazłeś. Masz. Przyda ci się troche ochrony, boś chudy i wątły jak ludzkie dziecię. Jest z mithrillu, to lekki i bardzo wytrzymały metal. O. O… a ten pas jest całkiem ładny, będzie pasować ci do… do… do czego tam sobie założysz. Umiem poznać mistrzowską rękę. Kto wie, może jest nawet magiczny, ha?! Spytaj się Elphiry… tylko nie pozwól jej się zagadać na śmierć… ta baba zdecydowanie za dużo kracze… - Po tych jakże podniosłych słowach, wojownik wręczył lisołakowi koszulkę z mithrillu oraz pas z faktycznie mistrzowsko wykonaną klamrą w kształcie niedźwiedzia..
- Wierz mi złoto nie pachnie, a sprawdzałem nie raz…. A na pewno nie jest to zapach wyczuwalny na większą odległość. Smród krwi i zwłok skutecznie zadusza inne. Nie wiem, czy metalowa zbroja nadaje się do mojego zawodu. Z drugiej strony to mitrill! Niedźwiedź… Może to symbol siły?

Eryk zadowolony z udanej walki i udanego ratowania przeciwnika wstał otrzepał się z kurzu następnie podszedł do nowo poznanego kolegi po fachu odmiennego wyznania - Witaj mi nieświęty sługo piekieł w potrzebie! Jam jest Eryk Świętobliwy Prostaczek błędny rycerz Paladyn w służbie Lady Hope Raven i trzech bogiń z czego jednej ci niechętnej lecz pewno powiedziałaby że zostawianie człeka w potrzebie jest nierycerskie a Świetlista współracowała z twym patronem więc i my możemy żyć w zgodzie i się nawzajem wspomagać ku prmocji prawości w świecie!- Zakończył przydługie przedstawienie wyciągnięciem dłoni do uścisku po czym, dodał - Chciałbym z tobą porozmawiać o niegodziwym łamiącym prawo strażniku więziennym… Miałem się tą sprawą zająć sam lecz widzę teraz że wola sił wyższych wstrzymywała mnie przed tym gdyż jest to zadanie bliższe domenie twego patrona.
Airyd po wysłuchaniu przemowy Eryka zaczął bić brawo. Trzeba przyznać, że rycerz zawsze dawał niezłe przedstawienie.


- Jaśniepanienko Nys z pewnością dostanie wasza szlachetność należną wam oraz waszym sługom część łupu ale nie będzie to z pewnością wszystko gdyż WSZYSCY dołożyliśmy się do walki. A teraz wybaczcie idę nakarmić nasze mięsożerne koniki skoro mamy trochę demonicznej wieprzowiny na ciepło. - Oznajmił Eryk odkrojwszy sobie zacny połać świniogoblinodemona włożył go w usta i ruszył po ich wóz aby Węgielek i jego przyjaciele mogli zjeść trochę cieplutkiej padliny.
Airyd postanowił przy okazji pomóc paladynowi, bo inaczej kto wie co ten wrzuci tym razem do gara.
- Ja nic nie znalazłem, ten rudy złodziej też, prawda? Prawda? niczym nie będziemy się dzielić, bo nic nie mamy. - burczał pod nosem krasnal, klepiąc łotrzyka w zadek, aż huknęło, po czym jak gdyby nigdy nic, wyciągnął lusterko z kieszonki plecaka, by obejrzeć swoje odbicie w nowym hełmie.
- Wolę określenie “łotrzyk”... Hej Elphiro! Pomogłabyś mi zbadać czy coś jest z tym pasem? -zawołał czarodziejkę.
Eryk spojrzał na Grzmota z błyskiem świętego oburzenia w oczach - Panie Grzmotozad to co powiedziałem do JaśniePani tyczy się i was! Nie pozwolę NIKOMU oszukiwać na łupach! Dobrze nam się współpracuje na polu walki oraz w kuźni, ale nie pozwolę na łamanie praw zwyczajowych przy podziale łupu. Bo Papcio nauczył mnie, że od tego to za często zwycięska ekipa mordowała się wzajemnie tylko po to żeby ten co się obłowił zdechł ze złotem bo go rabusie czy potworaki dopadły samego po zabiciu towarzyszy! - Przestrzegł wojownika paladyn - Wrócimy do tego za chwile, bo trzeba oporządzić koniki! Prawy rycerz musi dbać o własność suwerenny.
- Ble, ble, ble… - burczał nabzdyczony jak ropucha krasnolud, krzyżując ręce na szerokiej piersi.
Elphira pomagała w zebraniu rozrzuconych przez elfkę ubrań tak więc nie przykładała uwagi do poczynań paladyna, dopiero gdy Airyd zwrócił jej uwagę oraz jak zauważyła czym chce się posilać postanowiła zareagować. Wpierw zamierzała zrugać go jak dziecko, które wkłada do ust coś czego nie powinno. Ale wpierw spojrzała w niebo na którym nie dostrzegła żadnego zwiastuna świętego gromu z nieba, słupa ognia czy też zastępów anielskich niosących karę i pouczenie co do odpowiedniego żywienia. Westchnęła więc ciężko i z pewnym zrezygnowaniem się odezwała się do Eryka.
- Może tego lepiej nie jedz, nie wiesz co to za stwory ani z jakiej nory wylazły jeszcze się pochorujesz, a razem z tobą konie i co wtedy ? Jesteśmy w dziczy to jeszcze będzie trzeba je ubić lub kurować bez odpowiednich środków. - licząc że to przemówi paladynowi do rozsądku przeniosła wzrok na resztę chętnych do grabieży.
Eryk spojrzał się na czarującą koleżankę przeżuł kawałek skwierczącego demonicznego boczku i rzekł- Droga Elpihro wychowałaś się we karczmie to pewno nigdy nie przymierałaś głodem… Ja żem często głodował jak się nam z papą i Płaszczami zlecenie nie udało więc nie będę marnował dobrego jedzenia póki mi boginki moje cudowne patronki dają zdrowie to nie widzę problemu. A koniki same są z diablej krwi to im nieco więcej piekielnika nie zaszkodzi. - Wypowiedział się paladyn.

- Tak jak Eryk mówi nie ma sensu kłócić się o łupy i po prostu dogadać się jak cywilizowani ludzie niż siać ferment i zachowywać się jak obrażone dzieci. - tutaj spojrzała na Grzmota fochającego się jak małe dziecko.
- Przynajmniej będzie większa szansa, żeby wzmocnić drużynę poprzez artefakty.- zauważył kitsune.
- Zobaczmy co ty tu masz… - rzekła przyjmując od Airyda pas i po wypowiedzeniu krótkiej formuły przystąpiła do oględzin zdobyczy i jej aury.
- Podobna magia co w moim. - klepnęła w sprzączkę pasa który nosiła i osobiście zaklęła. - Wzmacnia ciało noszącego i jego ogólną odporność na nieprzyjemności zwłaszcza takie jakie napotkasz przy naszym obecnym zajęciu.
- Brzmi nieźle, a rzuciłabyś okiem też na mithrilową zbroję?
- Hmm. niestety nie wyczuwam tutaj żadnej magii…
- Oczywiście, że tylko mi się należy, wszelkie rany zadane w tej bitwie zostały zadane przez moje minionki, wy tylko rzucaliście absolutnie bezwartościowe czary, robiliście chałas w krzakach i paradowaliście niekompletnie ubrani. - piekliła się Nys - Daje ci jednak szanse, mogę ci ofiarować moje skarby, jeśli zgodzisz… zapłacić poprzez pracę - rzekła Rachenys De Leona choć w istocie nosząca inne nazwisko.
- Hej, ja nie paraduje, ja po prostu poczułam natchnienie, jakby jakaś cudowna muza - popatrzyła znacząco na Elphirę - Natchnęła mnie do tego tańca.
Sisi wróciła do ludzkiej postaci i sprawdziła czy Przywódca pokrakulców dycha.
- Sabciu, on żyje bo dzielny pan Eryk go uratował. - zawołała kelnerka.
Koboldka otarła łzy.
- Cieszę się, zawsze uważałam, że zabijanie jest złe, obiecałam sobie, że nigdy nie zchańbię się odebraniem życia istocie żywej, a czującej - smarknęła.
- Ale pan Eryk i Pan Airyd zabijają złydnie i chyba się źle nie czują. A Pani Elphi bardzo dużo im pomaga, I pan Grzmot też. - tłumaczyła Sisi.
- Wbijam sztylet w plecy, by pilnować waszych pleców. - zauważył kąśliwie Airyd. Nie pierwszy raz jako łotrzyk zostawał poddawana pod wątpliwości jego wkład w walce.
Tekst o muzie był chyba jednym z najbardziej banalnych jakie zazwyczaj dało się usłyszeć od podpitych ale też bardziej elokwentnych “adoratorów” zwłaszcza wszelkich bardów i innych artystów, ale w ustach Ramiel miało wyjątkowe miłe brzmienie.
- Głównie to próbuje unieszkodliwić tych groźniejszych, chociaż czasem nie dają wyboru. - sama rozumiała Sabrinę wspominając starcie w lesie przy zbrukanej kapliczce - No i ten tutaj nie miał oporów przed spaleniem jednego ze swoich byle by nas dopaść. Zresztą jest teraz już nieszkodliwy.
Gregan wyszedł z ruin karczmy i pokłonił się towarzyszom w pas - Miło mi słyszeć. Jednak nie wiem czy mogę przyjąć twą propozycję paladynie lubo albowiem otrzymywałem listy od mojego przyjaciela ze studiów Mordechaja, który twierdzi, że tu jakowaś straszna jaskinia zła się rozrosła i chyba też coś z Ravenami… Ja tam zawsze myślałem, że znowu coś sobie ubzdurał, jak na przykład to, że nasza dziekan jest sukubem, a ona była tylko wampirem. No, ale te pokraki jakie napastują prawych wędrowców i dokonują ślubów bezprawnych i nienaturalnych, bowiem wymuszonych a tak po za tym to jeszcze miałem trudne przejścia i postanowiłem przybyć. - nie dokończył.
- Czyżby Szanowny kolega Inkwizytor mówił o Whitcrowie ? Ależ znam go toż to przebrzydły kłamca który łamie prawa dziedziczenia zaraził chorobą swego brata i próbuje okraść mą Panią.- Wyjaśnił Eryk.
- A kogo obchodzą twoje problemy? Przesłuchujecie pokraka? Bo Vermitrax ma ochotę na jego wnętrzości. - rzekła Nys.
- Nikt nie zginął ani nie został ciężko ranny. Uznajmy to za zasługę wszystkich i cieszmy się może dniem? -stwierdził Airyd.
Elphira mogła się zastanawiać czy Eryk nie zrozumiał inkwizytora i dlatego mówił o Whitecrowie czy też umyślnie odwracał uwagę od dworku rzekomego “siedliska zła” dla mieszkańców Dreadwood i nakierował go na bardziej istotny dla okolicy problem. Jednak nie było czasu na takie rozwarzanie jako że Nys była niepokojąca skora do patroszenia.
- A moglibyśmy się obejść bez tego ? I tak chętnie bym się dowiedziała o co był ten cały cyrk i co za szalony Imp pałęta się po okolicy i rozsyła swoich by gnębili wędrowców.
Jubiler nie słuchał tej zbędnej paplaniny, mając swoje zdanie za najważniejsze, a brzmiało ono mniej więcej tak: “Wszystkie skarby należą się jemu do czasu wycenienia i określenia ich wartości oraz przydatności do przerobienia na biżuterię, którą sprzeda z zyskiem zarabiając na swoją wymarzona kuźnię ze sklepikiem.”
Dlatego warka ze skarbami nie zamierzał nikomu oddawać, ani nawet pokazywać, a hełm był krasnoludzki, więc nie godziło się, by nosił go ktoś inny!
Dziwne patyczki, które przy okazji zebrał i które pewnikiem były magicznymi rózgami, czy tam różdżkami, może da… a może nie da, to wszystko będzie zależało od tego ile będzie musiał się nasłuchać trukania Elphiry, która jak gębę otwierała to była gorsza w swoim słowotoku od Eryka!
Wojownik nie zamierzał usychać podczas jej monotonnych i nudnych tyrad i po prostu udał się w krzaki, niby to za potrzebą, choć tak naprawdę byle dalej od rozgadanego towarzystwa.
 
Rodryg jest offline  
Stary 13-08-2018, 14:00   #389
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
- No to pytaj. - rzekła Nys uśmiechając się słodko.
- A może RavenCrove, Whitewoood? Nie… Ravenwood. Ale Mordechaj jest przeczulony i naiwny, on nawet w Cheliax widzi monarchię mroku - Gregan pokręcił głową.
„Bo powszechnie wiadomo, że konszachty z czartami oraz czczenie Asmodeusza i jego popleczników nie jest uznawane za coś “mrocznego” w większości cywilizowanych państw.” - czarodziejka skomentowała w duchu wywód Gregana, po czym przeniosła swą uwagę na pochwyconego stwora.
- Nie wiem może go jakoś związać, bo czarować umie no i jakoś ostrożnie go ocucić, bo zapewne będzie gryzł jak się zorientuje, że go złapaliśmy a czarować nie może.
- Sugeruję wziąć kij i go dźgnąć. - zaproponował Airyd rozglądając się za wspomnianym przedmiotem. - Może się wtedy obudzi. Aa jak się obudzi i będzie sprawiać problem… To najpierw oberwie się kijowi.
Eryk związał ręce pokracznej istoty i wtedy Elphira go szturchnęła długim kijem. Stwór natychmiast się obudził i usiłował ugryźć kij. Potem popatrzył z triumfem w oczach na zebranych.
- Czyli zdecydowaliście się poddać i błagać o miłosierdzie? - zawołała, ale wtedy Nys zaczęła dźgać go swoim kijem.
- Ale fajna zabawa .
Vermitrax zanurkował w brzuchu jednego z większych potworków i wynurzył się cały we wnętrznościach.
- Nys, ty się lepiej zajmij swoim zwierzakiem… Zwłaszcza, że dzielnie walczył -zaproponował Airyd starając się zapanować nad wyrazem obrzydzenia zanim na dobre zagości na jego twarzy. - Ej kolego, jak masz na imię? - zwrócił się do impa.
Elphi mogła tylko westchnąć mogła się spodziewać, że przesłuchanie będzie dla Nys “świetną zabawą” przy okazji cała sytuacja przypominała pojmanie derro w krypcie, przeczuwała, że może skończyć się tak samo no może poza czystą dekapitacją będzie odgryzienie głowy…
- Czyli jesteś sługą “Wielkiego” Impa Eratora, czemu więc napadasz ludzi na drogach zwłaszcza kapłanów w celu udzielenia ożenku? Przy tym, co słyszałam to spodziewałam się, że ma lepsze rzeczy do robienia niż to.... - zważając na wyraźne przekonanie stwora o swej przewadze i potędze postanowiła dołączyć do tej “gry”, zakładała, że łatwiej będzie im się czegoś dowiedzieć, gdy stwór w swej arogancji się wygada niż miałby iść w zaparte.
Imp wypiął poranioną pierś, że aż się był skrzywił z bólu.
- Jam jest Imptus Megatus Magnifakcjus! Jam jest najprawsze renka z najprwawszychvh renk Impa Eratora, wszechwładcy piekieł, miszcza wszelakie występności, samoozwyciężonego władcę potencjapnych hord dziesiętnastego i głównego kręgu piekieł - zaśmiał się, a Gregan patrząc nań spode łba mruknął.
- To herezja
- Ja ze swym niezwyciężonym legonenem siarczystych wyzwisk udaliśmy się na poszukiwanie bogactw i ewentualnej żywności, choć oczywiście jeno na przekąski, albowiem wszyscy co rozpowszechniali kłamliwe kłamstwa zostali skonsumowaniu w celu udowodnienia, że nie panuje u nas głód. Choć zdradziecko wpadliśmy na grupę służek otchłani zwanych druidkami i smoków niezbyt udolnie udających koboldy, wreszcie trafiliśmy na prawdziwą sługę piekieł, który mógłby udzielić naszemu władcy ślubu z jedną z impich księżniczek piekieł - Impus aż się zapluł, a potem krzyknął z bólu, gdy Rachenerys wetknęła mu kijek w oko.
- To herezja - znowu rzekł Gregan. Tymczasem Vermitrax beknął, owinął się wokół nóg Nys.
- Ja tam lubię wesela, ale tego nie chciałabym widzieć. Czy owa księżniczka jest przynajmniej dziewczyną? Nie to, żeby to miało znaczenie, ale kwestie dynastyczne i takie tam - zapytała Raimiel
- Jak imp Erator uważa, że jesteś jego dziewczyną i urodzisz mu dzieci, to tak będzie nawet jak jesteś piećdziesięcioletnim facetem! - Potworak się osmarkał.
- Ale jak się wtedy maluszki rodzą? Na kamień nerkowy nie podziała - Sisi była skonfundowana.
- To… Nie wiem, ale chyba przypomina herezję - Gregan wyraźnie pobladł.
- Rozumiem, że w grę wchodzi magia impów, które nasze umysły… I fizjologia nie są w stanie pojąć - skwitował Airyd.- Dobrze mówię o jaśnie oświecony Magnifakcjuszu?
Kitsune wolał nie dodawać, że jak na jego gust ciągłe nawoływanie “To herezja!” Gregor może łatwo stać się ofiarą impich czarów. Osobiście obstawiał, że opowieści o ich mocach są mocno przesadzone- zwłaszcza patrząc na obsmarkańca przed nim- ale też i słyszał wiele historii o klątwach przez które ludzie zmienili płeć.
- Znaczy się, że trafiliście na druidki koboldki? - Airyd uniósł brew próbując odsączyć z wysłuchanej opowieści Impa sens lub jakieś konkretniejsze odpowiedzi. Otrząsnąwszy się jeszcze od wielkiego “ŻE CO?!” spróbował nadawać w podobnym stylu co stwór:-[i] I że się jaśnie oświecony odłączył lub został rozdzielony od swojej grupy, czy tak?
Elphira zamierzała podpuścić impa ale nie przypuszczała że ten połknie przysłowiową przynętę w całości razem z haczykiem, żyłką, wędką i wędkarzem. No ale skoro sam tak beztrosko paplał to trzeba było skorzystać, rzuciła tylko mordercze spojrzenie Nys gdy ta dziabnęła stwora kijem w oko.
-Mogłabyś się wstrzymać ? - rzuciła chłodno po czym zwróciła się do Airyda już cieplejszym tonem.
- Chyba wpadł na druidki najpierw a potem na koboldy chociaż… Czy w twoim plemieniu były jakieś druidki lub szamanki ? - skierowała się w stronę Sabriny po czym kontynuowała przesłuchanie.
-Co się stało z tymi druidkami i koboldami po tym jak się na nich natknęliście, zgaduję że byliście równie uprzejmi” jak w przypadku tego tutaj sługi piekieł.
Sabrina wzruszyła ramionami.
- Koboldy i druidki oddzielnie. Jedni i drudzy mieli nieuczyciwą przewagą liczebną i pomoc mrocznej magii, ale mimo to wygraliśmy i potem goniliśmy je póki nie zgubili tropu,
- Ale jak po zgubieniu tropu trafiliście tutaj? -spytał Airyd.
- Myślisz że się zgubili ? Ich szef chyba nie będzie zadowolony że tak długo nie wracają a musieli się trochę oddalić od siedliska po tych wszystkich “przygodach”. - ponownie postanowiła sprowokować impa do gadania może uda im się dowiedzieć gdzie zagnieździł się imp wraz ze swymi poplecznikami.
- Nie zgubiliśmy się, po prostu używając całego naszego nieogarnialnego dla was umsłu i i zaczeliśmy noesferyczną wędrówkę, aby szukać zamiennych interplanarnych skrótów w rzeczywistości, które ze względu na swoje przenicawalne właściwości uniemożliwiają nam w w tempurowym czasie tymczasowym powrót do naszego dominium. - potwór się opluł, a ramiel notowała.
Airyd oparł dłonią brodę, by powstrzymać otępiającą senność jaka go naszła przy słuchaniu tej skomplikowanej opowieści, którą można by skrócić jako “Zgubiliśmy się, pomożecie znaleźć drogę?”. W umyśle spróbował przetrawić co usłyszał, by spróbować wyciagnąć coś jeszcze od impa:
- Hmmm…. Czyli, że wam… “spowalnia drogę”, czy tak? W którym etapie, to może będziemy mogli wam jakoś pomóc nastawić drogę na odpowiednią szybkość? O jaśnie oświecony?
Elphira wysłuchała wywodu impa który wyraźnie nie chciał przyznać się a raczej zaakceptować faktu że zgubił drogę i próbował to maskować pseudointelektualnym wywodem sama zastanawiała się czy wie co papla czy też sam się pogubił ale wolał zachować pozory wyższości intelektualnej. Zresztą Airyd już zaczął urabiać go w tym kierunku więc sama postanowiła dołożyć coś od siebie.
-Niestety nie dysponujemy tak zaawansowanymi metodami podróży interplanarnej więc triumfalny powrót do siedliska będzie się musiał odbyć normalnymi metodami, gdybyśmy tylko wiedzieli gdzie i czego szukać…
Airyd spojrzał na czarodziejkę próbując przetrawić to co powiedziała. Nie był pewien czy to mu wyszło, gdy powiedział:
- No słyszy jaśnie pan, mamy znawcę w tej dziedzinie. Dajcie szczegóły byśmy mogli wam ewentualnie pomóc -wskazał kciukiem na Elphirę.
- No musicie trafić do Doliny Mroku, potem udać się na przełaj przez puszczę nikczemnej jaskółki gdzie rozrasta się wieża Zgagi i dalej… No w dół
Spojrzała się na Ramiel która z zapałem coś notowała więc szepnęła do niej.
- Co tam skrobiesz ?
- To co mówił. To brzmi strasznie poważnie i no… Nałkowo, co nie… Tak, abyś mi potem nieco opowiedzieć o tych niesferach… - elfka się zaczerwieniła.
Tymczasem Nys zaczęła czegoś szukać
- O szyszka! - wzięła i rzuciłą w Impa. Jej słudzy zaczęli rechotać.
- Ho, ho, ho… - Grzmotozad wylazł z krzaczorów całkowicie w innym miejscu, zupełnie jakby wojownik wlazł jednymi chaszczami… obszedł świat wokoło i wylazł drugimi.
- Same kleszcze i robaki… nic ciekawego, to co… idziemy dalej? Dnia nam jeszcze styknie na parę godzin marszu. - Najwyraźniej mężczyzna nie tylko nie miał cierpliwości do gadatliwych towarzyszy, ale i to zbyt długiego stania w jednym miejscu… zwłaszcza, że misja wzywała, a smok niechybnie czaił się po krasnoludzkie złoto!
- Cóż sama jestem trochę zainteresowana tematyką sfer i innych planów, w końcu jak by mi przyszło kiedyś coś przywołać to dobrze byłoby wiedzieć z czym mam do czynienia. Chociaż na razie wiem niewiele zamierzałam się spytać Geriona o jakieś lekcje lub Nys… tutaj spojrzała na szlachciankę i widząc jej poczynania dodała - Po zastanowieniu to chyba opowiem ci tyle co wiem a po powrocie spróbuję się dokształcić.
Czarodziejka wątpiła czy zdołają wydobyć jakąś przydatną lub sensowną odpowiedź ze stwora.
- Chyba już nie mam więcej pytań a wy ? No i co z nim zrobimy, bierzemy na zakładnika ?
- Nakarmmy nim Wermitarxa! - rzekła Nys.
- Utnijmy mu głowę i nabijmy ją na pal ! - rzekł Pyke.
- Sprzedajmy w niewolę i pijmy trzy dni ! - zawołał Codd.
- Tyle pomysłów, a tylko jeden jeniec. - mruknęła Ramiel.
-Ta i wszystkie są takie oryginalne… Samopas go puścić nie możemy ale też nie ma sensu go ubijać skoro jest unieszkodliwiony choć może czegoś próbować po drodze. - rzekła Elphira spoglądając się na resztę czekając na ich opinie.
- To może jakoś go podrzućmy do KRainy Szczęścia, albo do piwnicy Hope? -zaproponował Airyd.
-Już wsadziliśmy diablice do magicznej izolatki, no i wciąż mam wrażenie że cała ta kraina nie najlepiej działa na głowę. Żadnego kontaktu z kimkolwiek poza “opiekunem” no i jakby nie patrzeć to miało być więzienie… - odparła czarodziejka -[i] No i Hope chyba nie ucieszy się jak zaczniemy jej zwozić do piwnicy wszystkie stwory i łotrów którzy się poddadzą lub których pochwycimy.
 
Brilchan jest offline  
Stary 25-10-2018, 21:57   #390
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Wieczorem rozbili obozowisko w ruinach karczmy, zniszczonej najpewniej przed wielu laty. Gregan postanowił przy nich na noc zostać. Po prawej stronie Elphiry usiadła Ramiel, po lewej Nys, a dalej Pyke, Cod i reszta. Obok Eryka sasiadła Sisi i Sabirna. A ku oburzeniu Jasmine, Grzmot przysiadł się do Airyda. Nad ogniem piekły się kiełbaski, a płomień pełzał wesoło.
Dumny jubiler postawił sobie za punkt honoru narąbanie drwa, a później podtrzymywania ognia. Dopiero gdy kilku towarzyszy zbuntowało się, że chcą zjeść kiełbaski, a nie węgielki na kolacje, obrażony krasnal usiadł na swoim miejscu i począł grzebać w swoim ekwipunku. Wyjął hełm… swój stary, lecz wbił go rogami w ziemię, tworząc przed sobą mały kociołek, do którego włożył dwa ozdobne “patyki” - będące różdżkami, po czym przykładając jubilerską lupkę do oka, zaczął oszacowywać ich wartość.
- Dziwne to to mości Airydzie… na co komu takie fikuśne badyle? To ma imitować jakieś kwiatki czy co? - burknął do łotrzyka, co oczywiście usłyszeli wszyscy, bo Grzmot nie był dobry w wypowiadaniu się szeptem.
- O kurwa!!! - Airyd spróbował wyciągać różdżki z kotła- Ty wiesz, że na tym można sporo zarobić?!!

Elphira odkąd posiadała zaklęty pierścień nie odczuwała potrzeby jedzenia jednak to nie powstrzymywało jej przed łakomym spoglądaniem się na skwiercząca kiełbaskę i wyczekiwania aż będzie gotowa, z rozmyślań o łakomstwie wyrwał ją raban wywołany przez Airyda. Spojrzała się na trzymany przez łotrzyka przedmiot po czym stwierdziła.
- To chyba są różdżki mogę zobaczyć ? - spojrzała się na krasnoluda.
- To... Są... Różdzki… - wystękał kitsune - Mogą być warte kasę lub dopomóc, więc bym wolał, żeby nim nie rzucano byle gdzie! Kasa, korzyści, ku-mata?
Airyd najwyraźniej miał zapędy masochistyczne skoro zwracał się do krasnoluda i Elphiry jak do debili, czarodziejka ponownie spojrzała na rudobrodego przygotowując się na przedstawienie oraz dając mu pierwszeństwo.
Jubiler popatrzył na świrniętego brzuchomówcę i na pyskatą czaromiotkę z miną bezzębnego i znudzonego psa pokojowego.
- Łapy precz od mojego złota - zreflektował się dopiero gdy łotrzyk, próbował “wykraść” jego zdobycze. Pacnął go w dłonie, jak niesfornego dzieciaka, próbującego podkraść słodycze.
Nie, że nie lubił swojego rudego kompana, ale nadal nie mógł się przekonać do zaufania komuś kto gadał sam ze sobą i jeszcze twierdził, że to nie on a broń.
Zgarnął łapskiem oba nibypatyki i przez chwilę zezował na nie groźnym spojrzeniem. Na magii się jednak nie znał. Ba… nie ufał magii, chyba, że była krasnoludzka lub przynajmniej przetłumaczona na tenże język. W końcu więc potrząsnął głową i zgromił Elphirę posępnym spojrzeniem.
-[i] Ech… umie panienka sprawdzić czy to na pewno są różdżki, a jeśli tak to co potrafią?/i] - spytał w końcu… bo i na kobietach się nie znał i nawet rasa i język nie pomogłby Grzmotowi w ich poznaniu.
- Niech sobie myśli, że ma swoje swoje złoto, jak tylko zaśnie… Ograbimy go do gatek... - rzekła Jasmine na głos ze złośliwą satysfakcją.
- Laskę czarowną już masz, to teraz różdżka ci się przyda - zażartowała Raimiel.
- Chyba żeby dzielić cie nią po głowie - burknął wojownik.
- A dla mnie co masz Krasnyludzie - Nys zatrzepotała rzęsami.
- Sztuczny nos… - sarknął nadal chyba za coś obrażony. Może na Airyda, który znowu bawił się w brzuchomówstwo.

Elphira spodziewała się że Grzmot zbeszta kitsune za mówienie do niego jak go idioty no ale nie zamierzała drążyć tematu, gdy Grzmot spytał się o pomoc w identyfikacji wyciągnęła dłoń przyjmując różdżki i odparła.
- Oczywiście zobaczę co da się zrobić no chyba że są już wypalone z magii… - wypowiedziała krótką formułę magiczną o czym zaczęła się intensywnie przyglądać otrzymanym przedmiotom w końcu uniosła obie wpirw zwracając uwagę na tą trzymaną w lewej dłoni.
- Ta tutaj pozwala niweczyć magię chociaż jej magia jest już prawie na wyczerpaniu za to ta tutaj. - uniosła teatralnie prawą dłoń.
- Powinna ci się spodobać pozwala na wyczuwanie złóż metali i minerałów w pobliżu, nie ma ograniczonej magii wystarczy tylko skoncentrować na poszukiwaniu, może też wykrywać konkretne surowce o których się po myśli… chociaż jej zasięg jest ograniczony więc głęboko ukrytych złóż może nie wyczuć. - podała obie różdżki krasnoludowi.
- Mój mistrz by mi dał po łbie gdybym wywalił coś co przyniesie pieniądze lub ułatwi podróż. Znaczy sie że te różdżki da się naładować, czy równie dobrze możemy je przerobić na pochodnie? -skwitował Airyd zezując na Grzmota.- Zwłaszcza, że wciąż mamy na głowie problem z Derro i dziadkiem Hope.


Jubiler pogładził się po rudej brodzie i odpowiedział spojrzeniem na spojrzenie kitsune. Sapnął w końcu i zdjął “nowy” hełm.
- A panienka umiała by odczytać magije w tym hełmie? Jest on magiczny, poznaję runy i zdobienia mego ludu, które sprawny kowal wtłoczył między kucia. To artefakt. Krasnoludzki. Jestem tego pewien - odparł dumnie.
- Pfff, odezwała się kartoflonosa ozdoba trawnikowa. Bez łaski, ale następnych skarbów nie dostaniesz… I w ogóle to powiem Hope, dziewczynie mojego brata, aby wprowadziła podatek od bród jak w każdym cywilizowanym kraju - rzekła Nys.
- Dobrze, że nie mają u was podatku od cycków… - Mruknęła Ramiel.
- To ty byś nic nie płaciła - Odszczekała się Nys.
- Za to ty rozum dawno zastawiłaś - odparła Elfka.
- Jak zaczną się szarpać i bić, to idziemy spać Airydzie - oświadczyła Jasmine.
- Tak, spanie to niezła myśl. W końcu przed nami dłuuuga droga. Właściwie zawsze długa, tylko cele się zmieniają -przyznał jej kitsune. Reszty rozmów nie chciał komentować. Utracjusze mieli ju i tak wariackie pomysły- po co im dokładać paliwa do ognia?

Gregan przenosił bardzo skonfundowane spojrzenie z jednego rozmówcy na drugiego, ale nic nie rzekł.
- Nie rozumiem o co wam chodzi… sztuczny nos jest z masy perłowej, można zrobić z niego naszyjnik - obruszył się krasnal, gdy usłyszał, że nie dostanie następnych skarbów.
- Nie ma to jak dojrzała rozmowa na poziomie… - skomentowała pod nosem Elphira przyjmując od krasnoluda hełm, tego że Nys nagle akceptowała relacje Hope z jej bratem wolała nie komentować. Przystąpiła do oględzin przy okazji zastanawiając się czy Hope jako szlachcianka rzeczywiście może stanowić prawa w regionie czy też gestia ta należała do burmistrza oraz innych urzędników.
- Zależy co uznajesz za artefakt, ale hełm ma w sobie prostą magię ochronną oraz urok pozwalający przechylić szczęście na swoją korzyść w wypadku gdyby któryś z otrzymanych ciosów w walce miałby się okazać fatalny w skutkach dla noszącego.
- Rozumiem że to więcej z ochrony niż daje hełm u ostatniego kowala co byliśmy? -spytał Airyd oglądając jeszcze znalezisko. Jeśli ma dojść do jakiegoś zamieszania to lepiej być w pobliżu by ugasić chaos. A przynajmniej spróbować.
- Wszystkie krasnoludzkie przedmioty są artefaktami! - odparł filozoficznie Grzmot i wyrwał czarodziejce znalezisko, które przytulił do siebie. - I tylko krasnoludy mogą ich używać… - Wcisnął hełm na głowę, burcząc jak burzowa chmura.
- Bardzo panience dziękuję, proszę przyjąć w podzięce jedną z różdżek jako zapłatę, ja i tak nie… - Urwał wojownik w samą porę wyraźnie zawstydzony, jeszcze chwila i by się wygadał przy wszystkich, że nie umie używać magicznych przedmiotów. To by była prawdziwa ujma na jego krasnoludzkim honorze!
Airyd wzniósł oczy ku niebu przeliczając ile go ominie zarobku. Zarobku do podziału zapewnię, ale wciąż to przychód jakiś.

Wojak chrząknął i wrócił na swoje miejsce by obejrzeć to… na czym się znał w stu procentach. Złoto i kryształy!
Wyciągnięte z szarego worka, lśniły kusicielskim blaskiem, szczególnie dwie złote figurki. Jedna przedstawiająca Goruma a druga Serenae, był także pierścień z penisem, bursztyn z muchą w środku, nos… sztuczny na szczęście i cały perłowy, oraz modliszka z zielonego kamienia i kolczyk z zielonym oczkiem.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172