lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] Panowie Raven Erie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/14386-pathfinder-panowie-raven-erie.html)

Slan 28-06-2014 17:29

[Pathfinder] Panowie Raven Erie
 
Gromy waliły na niebie ponad Scaringe, a deszcz lał się z z nieba strumieniami. Po zabłoconej drodze szło troje humanoidów. Półork, półelfka i krasnolud, w innych okolicach wszystkim ten widok przywodziłoby na myśl te wszystkie kawały, ale w Ustalaw wywoływało tylko drzwiotrzaki i złochronne znaki . Spotykali się przed dwoma godzinami na skrzyżowaniu dróg i jakoś na razie się nie rozdzielali. Dwoje z nich udało się w te strony, bowiem otrzymali zaproszenie, w przypadku Grimbaka przyniósł je wielki kruk, a do Ephiry zaniósł je zwyczajny goniec. Oba listy były mocno przeterminowane, bowiem wysłano je przed pól rokiem, jeśli nie dawniej. Huzhbarr przybył tu walczyć ze złem, które ponoć miało się tu zalęgnąć. Na razie największym złem na jakie się natknął, było piwo chrzczone pół na pół z błotnistą wodą. Zgroza. Zobaczyli przez strugi deszu wysoki na dwa piętra budynek otoczony kamiennym murem. W wielu miejscach ziały w nim szerokie dziury, Budowla przypominała typowy szlachecki dworek, jaki można było spotkać w tym kraju. Choć tynk był odrapany, to w niewielkich, ale licznych oknach znajdowały się szyby... i żeliwne kraty. Dach był spadzisty, widać tutejsze zimy były śnieżne, na szczęście gdy teraz był początek lata, chłodnego. Dwór stał nieco obok drogi i prowadziła w jego stronę kilkunastometrowa ścieżka. W miejscu, w którym dochodziła do głównej drogi znajdował się zwalony, albo racej ścięty szyld. Były na nim dwa napisy. Jeden starszy i znacznie bardziej pieczołowicie wykonany, ale teraz przekreślony, głoszący "Raven Erie" i drugi znacznie mniej starannie wykaligrafowany różową farbą brzmiący "Gospoda Radosne Gniazdo", pod którym znajdował się rysunek przedstawiający uśmiechniętą twarz. Trójka podróżników bez dyskusji, choć z różnych powodów, udała się w stronę domostwa. Gdy podeszli do bramy, wyglądającej na mocną, choć z uwagi na zniszczony mur średnio przydatną., otwarła się i wyszedł zza niej mężczyzna trzymający w ręce latarnię. Wyglądał cokolwiek nietuzinkowo: miał jedno oko, lewą rękę i prawą nogę,. Stracił też nos i uszy i na głowie miał dużą bliznę i krzywą szczękę.
- Fitam szanofnych fętrofcóf. Chcecie się zatrzymać f Ratosnym Gniaztku? - zapytał

Rodryg 29-06-2014 12:54

Samotne wędrówki nie były dobrym pomysłem w tych stronach zwłaszcza jeśli było się drobną młodą dziewczyną. Ze swoją drobną budową sprawiała wrażenie łatwego celu dlatego też bacznie obserwowała okolicę spod kaptura podróżnego płaszcza. Gdyby ktoś podeń zajrzał ujrzał by ładną twarz młódki o dość ostrych rysach otoczonych kruczoczarnymi włosami które częściowo zakrywały lekko szpiczaste uszy, oraz parę nietypowych oczu. Prawe miało barwę jasnego błękitu zaś lewe było intensywnie zielone. Do całokształtu brakowało by jeszcze radosnego uśmiechu który jednak nie gościł na jej twarzy i ustąpił miejsca grymasowi który mówił że jest gotowa by wykląć wszystko na czym świat stoi.

Nie mijało się to zbytnio z prawdą Elphira była w fatalnym humorze w danej chwili pogrążona w rozważaniach cą ją podkusiło do wyruszenia w drogę akurat tego dnia zwłaszcza ze mogła domyślić się że będzie lać.
"A no tak to cholerne zaproszenie..." - pomyślała, teraz przeklęty zwitek papieru był gdzieś wetknięty między jej pakunki. Gdy przyszło około czterech miesięcy temu wywołało niemałe zdziwienie a potem irytację w końcu wyglądało to na niesmaczny żart. Ojciec nawet kazał jej to spalić ale zgodnie ze swą tendencją rzuciła je w kont by zając się tym później i tak też przeleżało do czasu gdy musiała się nagle spakować. Jakimś zrządzeniem losu zagarnęła je wraz z resztą rzeczy i znalazła dopiero niedawno. Wtedy zapewne nawet nie pomyślała by o skorzystaniu z niego ale w obecnej sytuacji była to jedna z niewielu opcji które jej pozostały. Choć chyba musiała postradać zmysły skoro od tak zdecydowała się na to... może nie od tak znów miała swoje "przeczucie" mówiące jej że to dobry pomysł oby się nie pomyliła.

Ostatniego kawałka drogi nie przyszło jej przebyć w samotności, choć niespodziewani towarzysze podróży zmierzający akurat w tym samym kierunku wywoływali pewne podejrzenia. Zwłaszcza ze byli dość nietypowi jak na te strony, ale mimo wszystko postanowiła zachować kulturę i chociaż ich pozdrowić krótkim skinieniem głowy. Mogli uznać takie powitanie za niegrzeczne ale dziewczyna wolała zachować ostrożność po tym jak ostatnim razem spotkała "przyjaznych wędrowców" choć tym razem miała czym się bronić a przynajmniej miała nadzieję że jej umiejętności były by wystarczające...

Tiras Marekul 29-06-2014 18:09

Okolica tonęła w strugach gęstego deszczu orzącego twarz krasnoluda. Droga rozmokła zmieniając się w błotniste bajoro podziurawione archipelagiem kałuży. Granatowe niebo co jakiś czas przeszywała błyskawica wyglądająca jak rzeka narysowana na mapie ze wszystkimi dopływami. Drzewa szumiały groźnie w podmuchach wiatru, stojąc stabilnie niczym wartownicy na murach pod gradem tysięcy malutkich kropli. Huzhbarr szedł ze skwaszoną miną od kiedy tylko ujrzał na niebie zbierające się chmury. Czuł w kościach nadciągającą ulewę, czuł zimne krople na swojej skórze nim jeszcze zaczęło padać. Trzymał swój muszkiet w mocnym uścisku szerokich łap, prawą dłonią zasłaniając panewkę i mechanizm zapalający aby nie namókł. Kręcił się i wiercił chaotycznie przebierając krótkimi nogami w stronę miasta. Jego wzrok wędrował na wszystkie strony jakby starając się czego dopatrzeć.

Piro na swej całkowicie łysek głowie miał tatuaż. Ciąg znaków tworzyły przypadkowe litery khazadzkiego alfabetu ułożone w sposób wyglądający całkiem ładnie, jednak pozbawiony zupełnie żadnego sensu. Krótka broda sprawiała, że krasnoludy patrzyły na niego z ukosa jakby miał być mało reprezentatywny dla osławionego krasnowodzkiego zarostu. Brązowy włos ledwo odrastał od kości żuchwy, co nadal dla przeciętnego człowieka stanowiłoby godną podziwu brodę. Z budowy był raczej dość niski, zbity w sobie przez co i ciężki. Ciało pokrywały liczne poparzenia będące wynikiem eksperymentowania z prochem i ogniem w rożnych laboratoriach alchemicznych.

Przybłąkał się tutaj podążając bez celu. W swym wewnętrznych szaleństwie nie mógł nigdy usiedzieć na miejscu. Nie było sensu jego wędrówki, głębszych refleksji wynikających ze zdobytych doświadczeń. Szaleństwo dopadło go w młodzieńczym wieku i trwało do dzisiaj przejawiając się w nerwowym, impulsywnym zachowaniu. Trwał w stanie głębokiej jednostronnej miłości do ognia, będącej jedynym celem jego życia.

Niewielki murek domku ożywił go natychmiast. Dworek w długich strugach deszczu wyglądał posępnie strasząc swą samotnością. W oknach jednak paliło się światło, a ledwie widoczny dym wydobywający się z komina sugerował, że ktoś tutaj jednak mieszka. Dziwaczny mężczyzna który pojawił się w prześwicie ledwo otwartej bramy wydał się krasnoludowi... zabawny. Zaśmiał się gromko, co zresztą było zupełnie naturalne w jego przypadku. Mokre kamienie odbiły śmiech potęgując efekt w niewielkim echu. Zrobił minę z której można by było odczytać gniew, radość i zakłopotanie jednocześnie. Podrapał się po zadku.
- Poważnie zadajesz takie głupie pytanie? Jasne, że chcemy! – odrzekł dość impulsywnie, jakby atakując kalekę. - Prowadź do środka bo zaraz w butach zacznę rybki hodować – dodał ścierając z łysego łba krople. Uśmiechal się krzywo.

Slan 30-06-2014 20:51

Mężczyzna wyszczerzył grobowiec zębów jakim były jego usta i rzekł
- Moglipyście pyć na przykłat fieżycielami lup pantytami, a rypki topre są - zawiesił się na chwilę rozmarzony i dopiero ostrzegawcze chrząknięcie Grimbacka przywróciło go do rzeczywistości.
- Chotcie za mną, nazywam się Tomasz Szczęściarz - rzekł i zaprowadził ich do drzwi. Ogród był nieco zarośnięty, ale na pierwszy rzut oka było widać, że niegdyś był piękny, choć cokolwiek tajemniczy. Teraz w między czarnymi różami rosła rzepa i cebula. Gdy weszli do środka zostali otoczeni przez...
Zęby. Nie ostre i ociekające śliną kły, przynajmniej w większości. Zęby te były białe i równe... poza jednym zestawem. Zostały obudowane całkiem zgrabnym ciałami ubranymi w proste i skromne sukienki.
- Witamy - rzekła wysoka blondynka o jasnej cerze i jakby nieco zbyt dużych kłach
- Siema - rzekła elfka o szarawej cerze.
- Dzień dobry - powiedziała drobna czarnowłosa dziewczyna
- Hello - powiedziała duża i umięśniona półorka groźnie spoglądająca na przybyłych
- Hau - zaszczekał niewielki kundelek.
Jakiś mężczyzna w kapturze zamiatający podłogę po prostu do nich pomachał. Komitet powitalny trwał w uśmiechu przez dłuższy czas aż nagle się rozbiegły. Tylko najdrobniejsza wskazała na stolik z czterema krzesłami.
- To najwygodniejszy stolik, specjalnie dla naszych najpierwszejszych gości. Dzisiaj go odkurzałam - powiedziała z dumą i podała niezbyt długą kartę dań. Na liście znajdowało się: Kozie mleko, kozi ser, chleb, cebula, rzepa, suszona baranina. Gulasz na rzepie i cebuli [/i]
- Mamy też pokoje dla gości. Pięć sztuk srebra za pokój
Znajdowali się w przestronnej sali o marmurowej posadzce. Na ścianach widać było ślady po gobelinach, a w pięknym ozdobnym kominku płonął piękny jasny ogień. Szaroskóra elfka zasiadała za prowizorycznym szynkwasem.

Tiras Marekul 02-07-2014 20:30

Podejrzliwe złote oczy spoglądały z ukosa na trochę wyższe od krasnoluda istoty tworzące komitet powitalny. Mierzył on wszystkich chaotycznie skacząc gałką oczną z jednej persony na drugą, gdzieś wewnątrz obawiając się, że nagle coś wyskoczy i spróbuje go pożreć. Nic jednak nie zapowiadało aby którakolwiek z pań próbowała swymi bielutkimi ząbkami dobrać się do krasnoluda uprzednio go o tym nie informując. Po chwili zignorował je zupełnie, tak samo jak kuternogę który go tutaj prowadził. Zerwał się więc z miejsca i niczym porażony prądem podreptał do stolika szybko siadając na odsuniętym krześle. Broń smagnął na stole tuż przed sobą nadal trzymając ją w silnym uścisku za kolbę. Uderzył lewą pięścią w drewniany blat.
- Dobrego piwa i żarcia! – zażądał uniesionym głosem, jednak nie krzycząc. Z początku wyglądał jak małe wygłodniałe dziecko wiercąc się na siedzisku, pięścią uderzając w stół z niecierpliwości. Co jakiś czas rzucał spojrzenia dookoła upewniając się czy aby na pewno wszyscy usłyszeli jego polecenie, i czy nie trzeba go powtórzyć. Trzaskający w kominku ogień przykuł jego uwagę i uspokoił. Płomienie odbijały się w szklistych oczach świecących teraz się jak dwie pochodnie. Czekał na posiłek nic nie mówiąc, jedynie bijać rytmicznie pięścią w stół

Rodryg 03-07-2014 20:20

Wędrówka w tradycyjnej i jakże "uroczej" dla tych regionów pogodzie doprowadziła ich do jednego miejsca był to dziwny zbieg okoliczności że wszyscy zmierzali w tę stronę. Jednak większe zaskoczenie jak i zaniepokojenie wywołał napis na szyldzie.
"Gospoda Radosne Gniazdko !? Liczyłam na schronie a nie kolejny zajazd ! - pomyślała z irytacją a na jej twarzy pojawił się jeszcze większy grymas zdradzający jej nie zadowolenie z całej sytuacji - "Z drugiej strony trochę czasu minęło, może chociaż czegoś się dowiem o tym zaproszeniu."

Odźwierny był dość osobliwą osobą i było to mocno łagodne określenie, w sumie nie musiała się odzywać bo krasnolud bez ogródek czego im trzeba. "Szczęściarz" zaprowadził ich więc do posiadłości, znaczy się gospody po drodze nie dało się przeoczyć ogrodu kiedyś musiał się świetnie prezentować ale teraz ? Teraz można było się zastanawiać czy właściciel i ogrodnik mają jakiekolwiek pojęcie estetyki czy też tak bardzo potrzebowali ziemi do hodowli. Równie mieszane uczucia wywołał komitet powitalny szczerzący się do gości i właściwie wyraźnie nie wiedzący co ze sobą począć. Znaczy słyszała że w niektórych dworach służba wita swego pana gdy ten przybywa do posiadłości. Teraz zastanawiała się czy dziewczyny były tutejszymi byłymi służkami czy też próbowały stylizować gospodę na dworek, niektórzy szlachcice uwielbiali takie zajazdy preferując je nad przybytkami dla nędznego pospólstwa.

"Pomysł świetny, tylko odpowiednio ogarnąć ogród i front oraz przeszkolić odpowiednio i był by z tego świetny interes... Cholera zaczynam myśleć jak ojciec." - skomentowała w myślach całą sytuację. Jednak biorąc pod uwagę stan ogrodu i zachowanie załogi bez problemu dało się wydedukować że byli zupełnie nowi w tym biznesie. Przez chwilę nawet poczuła się jak bohaterka jednej z powieści które zakupiła kiedyś od wędrownego barda, choć wtedy bardziej interesowały ją mniej "artystyczne" elementy niż intrygi dlatego też skrzętnie je chowała w pokoju przed ojcem.

Udała się do stolika po drodze podziwiając salę która robiła pewne wrażenie, siadając zajrzała do karty dań, która wyraźnie zdradzała brak doświadczenia gospodarzy zupełnym brakiem alkoholu oraz swą skromnością. Stanęła też przed śmiertelnie poważnym dylematem, czy zachować ostrożność i zamówić suszonkę nie narażając się na rewelacje żołądkowe czy też wybrać gulasz. Ostatecznie stwierdziła ze ciepły posiłek po takiej ulewie na pewno podniesie ją na duchu i poprawi humor, no i żadna z dziewczyn nie wyglądała na niedożywioną lub schorowaną wiec można było uznać że przynajmniej kucharz zna się na swej robocie.
Zakasłała by przeczyścić gardło po czym odezwała się przyjemnym dla ucha głosem.
- Ja poproszę miskę gulaszu.

Miała trochę czasu by przyjrzeć się swym gospodarzom, na pewno nie dało się przeoczyć dość sporych rozmiarów półorczycy która wcale nie była brzydka wbrew temu co ludzie gadali mieszańcach orków. W sumie musiała mieć niełatwe życie w tych stronach biorąc pod uwagę niechęć panującą względem orków choć tutejsi mieszkańcy potrafili być niechętni nawet wobec kogoś z krostami w złym miejscu na czole bo zapewne pomiot demonów rogi chowający. Sama znała to z własnego życia ze swą jasna cerą szpiczastymi uszami i specyficznymi oczami była miejscowym dziwactwem, tolerowanym ale jednak. A skoro mowa o dziwactwach to nie mogła przestać spoglądać ukradkiem na elfkę. Wiedziała że było to niegrzeczne ale mimo wszystko elfy były rzadkim widokiem w Ustalav chyba nie pasował im tutejszy klimat a może brak słońca raczej trudno się było z nimi nie zgodzić w tej kwestii. Jednak pierwszy raz widziała elfa o takim odcieniu skóry, jasne słyszała że mogą być bladzi w normalnej barwie lub nawet w odcieniach drewna ale o szarym elfie chyba jeszcze nigdy nie usłyszała od żadnego wędrowca. Ponad to była całkiem ładna co zresztą chyba mawiano o wszystkich elfach, szybko zmieniła obiekt zainteresowania licząc że jeszcze się nie zorientowała. Jegomość w kapturze był pochłonięty sprzątaniem choć można było się zastanawiać czemu nosi kaptur w środku budynku. Blondynka i ciemnowłosa dziewczyna robiły mniejsze wrażenie w kwestii egzotyki ale w kwestii urody też nie musiały się wstydzić zapewne liczyły ze przyciągnie to gości. Jak już była przy tej kwestii rozejrzała si po sali odnosząc wrażenie że ruch w zajeździe jest znikomy a raczej nieistniejący czyżby byli jedynymi gośćmi ?

Warlock 04-07-2014 02:59

Muzyka


Ustalav - starożytna kraina cieni, mroku i wielu niebezpieczeństw kryjących się za prawie każdym pagórkiem. Enigmatyczne królestwo opuszczonych zamków skruszonych niszczycielską siłą wiatru i upływającego czasu. Potępiona ziemia, która spłodziła krwiożercze potwory czyhające w lasach na nieostrożnych wędrowców…

W to ponure miejsce przybył zwalisty strażnik natury w towarzystwie krasnoludzkiego strzelca i zagadkowej kobiety, która parała się magią tajemną. Wysoki na ponad dwa metry i ważący blisko sto pięćdziesiąt kilogramów czystej masy mięśniowej druid robił wrażenie nie tylko na swych wrogach, ale także na sojusznikach, którym wciąż trudno było przyzwyczaić się do niecodziennych rozmiarów ich kompana.
Naznaczona wieloma bliznami i rytualnymi tatuażami zielona skóra Grimbaka zdradzała jego bękarcie dziedzictwo i burzliwą przeszłość zapoczątkowaną wśród chaotycznych górskich plemion orków. Potężną pierś druida chronił pancerz wykonany z łusek wielkiego jaszczura, a u jego boku swobodnie kołysał się z każdym pokonanym krokiem sejmitar, którego ostre niczym brzytwa ostrze połyskiwało magicznym blaskiem.
W swej mocarnej dłoni półork dzierżył wielką drewnianą tarczę z jelenimi rogami wystającymi po obu jej stronach, zaś jego twarz częściowo skrywała wilcza skóra spod której wyraźnie wystawała kwadratowa szczęka i krótkie pożółkłe kły.

Przez większą część podróży druid milczał i tylko od czasu do czasu przytakiwał krasnoludzkiemu towarzyszowi, który jak na przedstawiciela długobrodej rasy mówił ciut zbyt wiele. Kiedy w końcu nastąpiło załamanie pogody Grimbak wyraźnie ożywił się będąc w swoim żywiole. Kochał deszcz i towarzyszącą mu rytmiczną melodię. Podziwiał gromy rozświetlające w oddali zaległe ciemności na nieboskłonie oraz porywisty wiatr pod którym uginały się nawet najbardziej wiekowe drzewa. Pogoda utożsamiała jego własną chaotyczną naturę - przez większość czasu bywał spokojny niczym poranna bryza, ale rozgniewany stawał się niszczycielski niczym huragan.

Z czasem okazało się, że jego nastroju nie podzielał Piro, który od samego początku wspólnej podróży narzekał na kiepską pogodę zasłaniając przed ulewą kawałek drewna okutego żelazem, którego pieszczotliwie nazywał szczytem krasnoludzkiej technologii i troszczył się o niego jak o własne dziecko. Grimbak spotkał już w swoim życiu niejednego krasnoluda, ale nigdy nie potrafił przyzwyczaić się do osobliwego przywiązania tej rasy do rzeczy tak bardzo materialnych i przyziemnych jak złoto, czy w przypadku Huzhbarra - broni palnej.

Dla półorka, który w swym krótkim życiu przeżył więcej niż niejeden długowieczny elf, liczyła się tylko potęga, a tą mógł zyskać tylko poprzez harmonię z otaczającą go naturą. Będąc dziedzicem dwóch skrajnie chaotycznych ras nie mógł liczyć na akceptację żadnej z nich. Grimbak zdążył się o tym przekonać na własnej skórze już wielokrotnie i był oddany idei, że jeśli chce przetrwać we wrogim mu świecie to będzie musiał być niczym burza - nieokiełznany i potężny.




Po dotarciu do popadającego w ruinę zajazdu Grimbak spojrzał spod łba na bezzębnego kalekę, który ruszył im na powitanie. Na widok ubranego w stare łachmany portiera i ubogiego przybytku, którego reprezentował zaczął poważnie zastanawiać się nad sensem ich podróży w te strony. Nie chodziło tu wcale o stan tego miejsca, bo do kiepskich warunków z oczywistych względów strażnik natury przywykł, ale problemem tkwił w tym, że takie lokale zwykle były wylęgarnią mętów i innych rzezimieszków, którzy dla kawałka lśniącego metalu są gotowi wypruć flaki wędrowcom. Swoje wątpliwości półork zachował jednak dla siebie nie chcąc urazić uprzejmego jegomościa, który przedstawił się jako Tomasz Szczęściarz… co było dość ironicznym przydomkiem jeśli wziąć pod uwagę “funkcjonalność” owego męża. Z lekkim uśmiechem na twarzy Grimbak ruszył za kuśtykającym przewodnikiem w stronę gospody.




Wnętrze Radosnego Gniazdka nie było tak zniechęcające jak otaczające zajazd skruszone mury. Wykonana z marmuru posadzka lśniła niczym tyłeczek młodej elfki i odbijała światło wybrukowanego paleniska znajdującego się na samym końcu pomieszczenia w otoczeniu zręcznie wykonanych gobelinów.
Na samym wejściu przywitały ich powabne damy, których obecności w tak ponurej okolicy Grimbak nie spodziewał się - w zestawieniu z kuternogą były one dla oka mężczyzny miłą odmianą. Ukłonił się niezgrabnie przed kobietą, która zdradzała orkowe pochodzenie, po czym usiadł tuż obok krasnoluda na zydlu, który groźnie zatrzeszczał pod jego ciężarem.

Skandaliczne ceny jak na takie zadupie, pomyślał cierpko po tym jak usłyszał cenę za pojedynczy pokój.

- Piro! - odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu głosem tak donośnym i basowym, że postronny obserwator mógł pomyśleć, że Grimbak rzuca krasnoludowi wyzwanie.
- Wątpię byś dostał w tej *spelunie* jakikolwiek trunek godny nazwania piwem… - zrobił krótką pauzę po to by dokładnie przeczytać jadłospis, po czym kontynuował z drwiącym uśmiechem na twarzy - ...no chyba, że będzie to piwo na bazie cebuli.
Nie czekając za odpowiedzią krasnoluda zwrócił się w stronę kelnerki - Dla mnie niech będzie mleko, ser i suszona baranina. Dużo baraniny…

***

Czekając za zamówieniem druid przyglądał się dokładnie otaczającym go twarzom, a w szczególności półelfce, którą otaczała nieprzenikniona aura tajemnicy. Nie ufał im, nawet Pirowi, który był przecież przedstawicielem dotrzymującej danego słowa rasy.
Grimbak zbyt wiele razy w swym krótkim życiu spotkał się ze zdradą i szyderstwem by móc nazwać kogokolwiek przyjacielem. W końcu pochodził z klanu Złamanego Kła, a tam nauczył się, że nie tylko siła fizyczna potrafi zapewnić przetrwanie. Sprytny umysł był bowiem równie śmiertelną bronią, a zaufanie największym i ostatnim błędem jaki ork mógł popełnić.

A o tym również zdążył się przekonać na własnej skórze…

Slan 06-07-2014 22:31

Niska dziewczyna posmutniała trochę.
- Nie mamy piwa
Elfka westchnęła i zawołała
- Ferro, gdzie masz ten zajzajer, co go ci Saral dał
0Półorka posmutniała i poszła do wnętrza dworku i przyniosła krasnoludowi połowę butelki wody ognistej.
Wkrótce drobna dziewczyna przyniosła wielką michę gulaszu i talerz sera oraz mięsa oraz dzban wina, a blondynka przyniosła tacę pełną drożdżowego ciasra. Gdy je kroiła, okazało się, że jest twarde niczym dobre krasnoludzkie suchary,
- Przepraszam, ale upiekłam je tydzień temu, ale poprzedni goście.... chyba uciekli
Elphira dostrzegła dwie rzeczy. Po pierwsze mięso, które dostał Półork było tym samym, co pływało w jej gulaszu, a po drugie chyba elfka do niej mrugnęła.
Gdy byli w połowie posiłku, do środka wpadł Thomas wołają fieżyciele i za nim do środka wszedł człowiek o krzywej twarzy i dwóch półorków.
- Przecież w tym tygodniu zapłaciliśmy panu Salingerowi - rzekła blondynka, ale półork ją spoliczkował
- Pan Salinger zawsze sam decyduje kiedy i ile mu płacicie, a jak was nie stać, możecie zapłacić hmm w natrze - rzekł krzywogęby uśmiechając się obleśnie.
-

Rodryg 07-07-2014 21:31

Elphi zawsze zastanawiała się jak to jest z krasnoludami, znaczy byli bezpośredni i grubiańscy ale jednak niektórzy wykazywali całkiem sporą kulturę stołową. Spojrzała na krasnoluda znęcającego się nad bogom ducha winnym stole a w szczególności na jego brodzie. To musiało być to, w rodzinnym miasteczku nie gościła co prawda wielu krasnoludów ale na podstawie obserwacji mogła stwierdzić że im bardziej rozwinięta broda tym krasnolud był bardziej ułożony i grzeczny i potrafił ładnie poprosić o trunek. W przypadku Piro zarost nie był imponujący jak na przedstawiciela krasnoludowego rodu co zresztą było widać po jego zachowaniu. Teraz zaczęła się zastanawiać nad zależnością między brodą krasnoluda a jego wiekiem a może to założenie było blednę ? Może powinna rozważać relację między brodą a pozycją społeczną krasnoludów to by miało sens tylko...

Z rozmyślań wyrwał ją zapach gulaszu przypominając jej o głodzie, zorientowała się też że o ile nie mieli piwa o tyle inne trunki zagościły na stole w tym wino i wódka. Gulasz nie wyglądał źle poza faktem że było to takie samo mięso jak to podane pół orkowi siedzącemu obok miała nadzieję ze nie przyjdzie jej żałować tego posiłku.
- Życzę smacznego - zwróciła się do siedzących przy stoliku po czym zwróciła głowę w stronę obsługi by podziękować za posiłek krótkim skinieniem głowy. Czego nie spodziewała się że elfka odpowie na skinienie krótkim mrugnięciem.
"Czy ona... właśnie ? Nie musiało mi się przewidzieć... Cholera zauważyła..." pomyślała wlepiając oczy w miskę gulaszu i powoli czerwieniąc się zawstydzona. Burczenie w brzuchu dało jej kolejny sygnał że powinna skupić się na jedzeniu, chwyciła za łyżkę i można było się zastanawiać czy próbowała zaspokoić głód czy też zamaskować wstyd...

Oczywiście z jej szczęściem nie było dane jej dokończyć posiłku w spokoju. Wiadomo że w zajazdach zawsze pojawiają się od czasu jakieś męty i szumowiny, a każdy szanujący się przybytek ma osobnika który zajmuje się pokazywaniem im drzwi a czasem i framugi i to z bardzo bliska. Widać było że tutaj nie mieli nikogo takiego zaś męty mianowane były tytułem "wierzycieli" i łatwo było się domyślić że raczej takich samozwańczych. Mężczyźnie siedzący przy niej mogli dostrzec że pół elfka przygryzła wargę i poczerwieniała na twarzy oraz zacisnęła dłonie na krawędzi stołu wtedy. Spoliczkowanie blondynki oraz komentarz o płaceniu w naturze sprawiły że w Ephirze zagotowała się krew zawsze znalazł się jakiś gnojek traktujący kobiety przedmiotowo. Jak ona by chciała takiego dorwać i wdeptać go w ziemię, tylko że tym razem miała ku temu wystarczającą moc. Można było się zastanawiać czy dziewczyna nie zerwie się zaraz z miejsca i nie ruszy z krzesłem na krzywogębego z obstawą. Zamiast tego wzięła głęboki oddech z jednej strony nie była to jej sprawa z drugiej miała zamiar tu trochę zostać i uzyskać kilka odpowiedzi, tylko czy jej interwencja nie pogorszyła by sprawy ?
W sumie może całą sytuację dało by się rozwiązać odpowiednimi słowami, z drugiej strony raczej wyglądali na takich którzy cierpieli na "tymczasową głuchotę" w dogodnym dla siebie momencie.

Wzięła kolejny głębszy oddech i z jej ust wydobyło się ciche dyskretne nucenie wyglądało to tak jak by wykorzystywała to do uspokojenia się zwłaszcza po skupieniu malującym się na jej twarzy. W rzeczywistości musiała się skupić by odpowiednio pokierować mocą i nie porazić żadnej z dziewczyn w pobliżu zbirów. Właściwie nie było to zaklęcie nie wymagało żadnych gestów lub inkantacji więc liczyła że nie wzbudzi podejrzeń. Jedyne co wywoływało nucenie to dość silne poczucie senności. Nic szkodliwego ale wolała się przygotować na wypadek gdyby sytuacja się rozwinęła na gorsze wtedy łatwiej było by jej porazić ich swoimi zaklęciami. Choć w sumie miała nadzieję że do tego nie dojdzie nigdy nie brała udziału w poważniejszej walce ani nie wykorzystywała do tego swoich mocy. Jednak nie mogła też siedzieć z założonymi rękoma...

Tiras Marekul 08-07-2014 14:10

- Nie mamy piwa?! - oburzył się brodaty jegomość, gdy usłyszał tak brutalne dla jego uszu słowa. Krasnoludy niemogące się napić bywały niezwykle marudne, szczególnie kiedy lubiły owy środek odurzający, który na nich działał niezwykle słabo i nikt nie chciał zakładać się z nimi kto więcej wypije.
- Psia mać! Idziesz w deszczu, a jedyne co dostajesz to wóda i stary gulasz. Do dupy z taką robotą! – marudził pod nosem na tyle głośno by każdy mógł usłyszeć, co nie było celowe. Huzhbarr pochwycił szklaną butelkę i szybko wychlał większą część zawartości. Nie trzeba było długo czekać na beknięcie pachnące alkoholem i kwasami z żołądka. Nie ważne jaką budowę ciała ma krasnolud, wartość procentowa alkoholu z reguły nie dotyczy przedstawicieli brodatej rasy i dopiero beczka mogłaby doprowadzić do jakichkolwiek objawów upojenia.

Kolejną rzeczą za jaką zabrał się Huzhbarr był postawiony na stole gulasz. Brodacz przelał znaczną część kociołka do swojej glinianej miski i nie patrząc na to co wolno, a czego nie podczas spożywania posiłków przy stole zabrał się za swoją porcję znikającą w zatrważająco szybkim tempie. Gdy połowa miski została opróżniona wspiął się na krzesło i odrąbał spory kawał mięsiwa, który następie żuł i maczał w resztkach gulaszu pomlaskując co jakiś czas z zadowolenia. Machał nogami niedosięgającymi podłogi jak mała szczęśliwa dziewczyna bawiąca się misiem.
- Ha! Stare paskudztwo ale wchodzi! – zadowolony rzucił do półorka i jedzącej spokojnie półelfki myślącej, że nie widać czerwieniących się policzków.
- Dawać więcej alkoholu jeśli łaska! – wydał polecenie dopierając się do sera. Kurtuazyjnie odrąbał kawałek żółtego krążka służący jako dodatek do gumowego mięsiwa. Piro nie grzeszył kulturą. Zachowywał się wręcz jak świnia impulsywnie sięgając po kolejne porcje jedzenia. Bekał, mlaskał i uradowany brał kolejne kęsy.

Niebywale brzydki facet w towarzystwie dwójki zielonoskórych przerwał cały proces jedzenia zwracając na siebie uwagę. Nie potrafiący panować nad emocjami Piro, od razu spojrzał na niego z ukosa pełnym podejrzliwej ciekawości wzrokiem. Oczy zaświeciły mu się jakby analizował sytuacje i wszelakie sposoby na rozwiązanie jej. Pochwycił więc za muszkiet i położył go sobie na kolana lufę kierując centralnie w stronę krzywej gęby faceta przy drzwiach.
- Mam nadzieję, że przynosicie alkohol! Tutejszy specjał dupy nie urywa, a mnie suszy! – odezwał się.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172